Mam znajomego, który stwierdził, że skorzysta z usług prostytutki, skoro żona od lat z nim nie sypia (tylko nie skupiajmy się na tym i dlaczego nie się rozwiedzie, bo to temat nie o nim).
Opowiedział potem, że śliczna, młoda kobieta z ogłoszenia umówiła się z nim o 9 rano, "gdy tylko odwiezie dziecko do przedszkola". Spotkali się u niej w mieszkaniu, uprawiali seks 2 razy. Powiedziała mu że jest mężatką i w ten sposób sobie dorabia. Mąż o niczym nie wie, a ona wynajmuje to mieszkanie na boku. Za spotkanie wzięła... 100 zł.
Jednocześnie na Spotted mojego miasta widziałam ogłoszenie. Ktoś szukał osoby do posprzątania małego mieszkania za 100 zł. To ogłoszenie miało wyjątkowo dużo komentarzy, bo powyżej 80. Ludzie byli oburzeni jak można oferować tak niską cenę. Że 300 zł to jest absolutnie minimum, ale właściwa cena to 400-500 zł.
I naszły mnie przemyślenia - czy naprawdę usługa sprzątania jest tak cenna, cenniejsza od użyczania swojego ciała do seksu? I dlaczego seks jest tak tani? Zupełnie nie znam się na cenach za usługi seksualne, ale sądziłam że 100 zł bierze jakaś gorszego sortu tirówka.
Przecież ta prostytutka ryzykuje: ciążę, choroby weneryczne, utratę opinii, rozwalenie małżeństwa (gdy mąż się dowie), albo że klient będzie brutalny i coś jej zrobi.
A czym ryzykuje pani która posprząta? No nie wiem, suchą skórą na dłoniach?