Od długiego czasu czytam Wasze historie i w końcu i ja coś napiszę. Ze względu, ze jestem dość skryta i nie lubie dzielic się swoimi uczuciami z najblizszymi, pisze do Was. Może cos doradzicie. Ponad rok temu poznałam przez wspólnych znajomych faceta, bardzo wpadl mi w oko. Przystojny, inteligentny, z poczuciem humoru, to najlepszy przyjaciel meza mojej koleżanki z bylej pracy (wspaniali ludzie). On kawaler 40 lat, ja panna 36. Poznalismy się na koncercie i od razu skleiłam co to za jeden – kolezanka opowiadla kiedyś o nim i jego byłych i obecnej dziewczynie, wiec wiedziałam, ze jest zajęty. Mam uczulenie na podrywających mnie zajętych facetow, wiec jak probowal zagadywać i flirtować, to nie zwracałam na to uwagi. Po imprezie gdzie na koniec przytulil mnie i powiedział, ze bardzo milo było mnie poznac, każdy poszedł w inna strone. Potem od innej koleżanki, która również z nami była, dowiedziałam się, ze mu się podobam i był zdziwiony, ze taka fajna dziewczyna jest sama. Powiedzialam jej, ze on jest spoko, ale zajęty, wiec poki co nie ma dla mnie tematu. Za jakies 3 miesiace znowu się spotkaliśmy, na koncercie w plenerze. Wiedzialam, ze on będzie, ale nie wiedziałam, ze ze swoja laska Jak ich zobaczyłam, to oczywiście normalnie się przywitałam, przez podanie reki, choć z wszystkimi innymi na misia. Laska co prawda była napita, ale zachowywala się mega dziwnie. Wiem, ze ta moja kolezanka bardzo by chciała nas zeswatać, wiec może cos tamta podsluchala. Wspolnie się trochę pobawiliśmy, po czym powiedziała, ze „jak chcesz, to go bierz, bo jest pierdolniety
”. Ja powiedziałam, ze nie rozumiem o czym mowi (nigdy nie zrobiłam nic, żeby mogla być zazdrosna). W końcu się poklocili i ona pojechala do domu (nie bylam świadkiem tego). Potem przez caly koncert caly czas on mnie zagadywal, zartowal itd. Ja trzymałam go na dystans, ale nie ukrywam, ze coraz bardziej mi się podobał, bo jego inteligencja i wyczucie zartu naprawdę zajebiste. Pozegnalismy się normalnie tzn. na misia, kazde poszlo w swoja strone.
Znowu minelo kilka miesięcy (nie napisałam jeszcze, ze on nie mieszka w moim miescie, ma tam tylko znajomych i rodzicow, wiec przyjezdza niezbyt często). Potem pojechałam na wakacje i natchnelo mnie, ze skoro on jest fajny, ja go olalam i wszystkie jakies dwuznaczne teksty traktowałam jak powietrze, to może powinnam go zaprosić do znajomych na FB (takie mnie myśli naszly, kiedy go zobaczyłam w proponowanych znajomych). Zaprosilam i liczyłam, ze może jakos się odezwie, ale tylko przyjal zaproszenie. Po kilku tygodniach dowiedziałam się, ze zerwal z tamta laska. Zrobilo mi się trochę przykro, ze się nie odezwal, ale kolezanka zaprosila nas wspólnie na sylwestra, wiec myslalam, ze może jak będziemy na wspólnej imprezie, to może cos się wyjasni. Niestety ona zachorowala i nic z tego nie wyszlo.
Zmierzajac do brzegu: niebawem idziemy wspólnie wszyscy na kolejny koncert i się zastanawiam jak mam się zachowywać, czy go olewac, czy jednak nie. Wiem, ze mu się podobam, bo to czuje. Ale to tez jest facet, który moglby mieć dziewczyn na peczki, wiec watpie, aby sam wyszedł po raz kolejny z inicjatywa. Minal rok od kiedy się poznaliśmy i ja mam go ciagle w glowie, nawet mi się snil. Każdy inny facet nie ma z nim szans, bo od razu go porownuje. Może mnie kreci to, ze nie jest na moje skinienie (mam duże powodzenie, ale niestety trafiają mi się podrywacze myslacy tylko o jednym, wiec wole być sama). Już nie pamiętam kiedy tak dobrze mi się rozmawialo jak z nim i może mnie to przyciąga. No nie wiem sama. Boje się, ze jak będę nadal oschla, to zostane sama majac go w glowie. A z drugiej strony nie chce się narzucać. Czy mialyscie podobne sytuacje?