Nowe_otwarcie napisał/a:Jack Sparrow napisał/a:
Ale czego nie możesz zrozumieć z kolejkami na NFZ i z tym, że prywatnie to można szybciej?
Wiele rzeczy rozumiem, ale wkurwia mnie uj w fartuchu, który potrafi posunąć się do manipulacji by wycisnąć z pacjenta dodatkową (prywatną) kasę za coś, co powinien zrobić w ramach ubezpieczenia na NFZ.
EDIT: taaaak, bidulki niesłusznie oskarżane. Raczej "rączka rączkę myje" i zawsze trzeba dac zarobic koledze po fachu z inną specjalizacją (przywołam tu chocby pewne badania, które powinni wykonywac interniści, ale się ślizgają od nich jak cholera).
Ale że w pewnych placówkach interniści nie chcą robić określonych badań czy nie chcą dawać skierowań to jest kwestia polityki NFZ i tego, komu płaci i za co. Ja też miałem ostatnio taki problem, że gdzie mi tłumaczono dlaczego USG nie zrobię w placówce X ze skierowania z placówki Y. Debilizm - tak. Ale wynikający z błędów systemu, a nie ze złej woli lekarza.
Tak samo jest z tymi kolejkami - prywatnie zrobisz szybciej, bo jest mniej chętnych niż na NFZ. A NFZ narzuca też odgórnie limity, np zapłacą tylko za X lub Y godzin pracy lekarza lub za X lub Y ilości danego badania. I kolejki się tworzą, bo potrzeby w danym zakresie są wielokrotnie większe niż możliwości budżetowe NFZ.
Poza tym, wielu pacjentów nie zna swoich praw, ani OBOWIĄZKÓW. Bo zapisuje się na NFZ, stwierdzają, że jednak nie chce im się czekać i idą prywatnie. A miejsce w kolejce zajęte. I ten sam problem jest z lekarzami - nie są informowani o zmianach, bo brakuje kasy na szkolenia. I dalej jest taki problem, że zamiast dać zlecenie na ortezę, to potrafią to wpisać odręcznie jako po prostu zalecenie. Albo nie wiedzą, ze pacjent może odmówić gipsu właśnie na rzecz ortezy i wpisują tylko "odmowa leczenia przez pacjenta".
Tak samo ile może lekarz sprawdzić w 15 min ? Bo tyle przysługuje pacjentowi na NFZ.
Pamiętaj, że za błędy NFZ to też lekarze dostają po łapach, bo oni są na pierwszej linii. Nie urzędasy wymyślające debilizmy, tylko oni.
Nie zrozum mnie źle - uważam, że obecna chujnia to właśnie wina lekarzy. Ale to nie jest tak, że odpowiadają oni absolutnie za całe zło tego systemu. Tu też wiele do dołożenia mieli kolejni politycy, czy kolejni urzędnicy z nadania partyjnego, którzy koniecznie chcieli się wykazać, że ich stanowisko naprawdę jest potrzebne.