Jesteśmy po ślubie 17 lat,byliśmy bardzooooo młodzi,ja w ciąży i ślub trochę wymuszony przez moich rodziców.Kochalismy się oczywiście ale sprawy nabrały tempa trochę niezależnie od nas.Teraz mamy trójkę dzieci już w sumie nastolatków.I jest już od długiego czasu małżeństwo na papierku,każdy poszedł w swoją stronę,nie mamy o czym rozmawiać,nie spędzamy czasu wspólnie,nie namy wspolnych zainteresowań, nie rozumiemy swoich potrzeb, basze rizmowy są sztuczne i wymuszone.Mąż ma inne potrzeby,ja mam i ne.Kompletnie sie rozjechaliśmy.Czy da się to poskładać?
Czy da się to poskładać?
pewnie
Jesteśmy po ślubie 17 lat,byliśmy bardzooooo młodzi,ja w ciąży i ślub trochę wymuszony przez moich rodziców.Kochalismy się oczywiście ale sprawy nabrały tempa trochę niezależnie od nas.Teraz mamy trójkę dzieci już w sumie nastolatków.I jest już od długiego czasu małżeństwo na papierku,każdy poszedł w swoją stronę,nie mamy o czym rozmawiać,nie spędzamy czasu wspólnie,nie namy wspolnych zainteresowań, nie rozumiemy swoich potrzeb, basze rizmowy są sztuczne i wymuszone.Mąż ma inne potrzeby,ja mam i ne.Kompletnie sie rozjechaliśmy.Czy da się to poskładać?
A mąż też chce?
Ja wierzę że się da. Ale oboje strony muszą być w to zaangażowane, a nie że jedna się stara, a druga jest taka jak przedtem.
Usiądź i pogadaj z mężem od serca, gdy dzieci nie będzie w domu. Może przy jakimś drinku? Na spokojnie mów co czujesz i czego byś chciała.
Skoro żyjecie osobno już tyle lat i nawet rozmawiacie na siłę, to moim zdaniem sprawa jest przegrana. Mąż pewnie już dawno zaangażował się w inną relację lub miał jakieś krótkie incydenty, myśli ma zajęte kimś innym i nie dąży do tego, żeby wam się we dwoje fajnie żyło.
W takich sytuacjach warto iść razem na terapię małżeńską, tam się przynajmniej dowiesz, co mąż myśli naprawdę i czego chce. Pewnie że "się wypaliło", ale przynajmniej coś razem ustalicie.
To należy rozumieć, że już nic was nie łączy, nawet intymność?
My często w zwiazkach wzajemnie się rozumiemy, szczególnie w sprawach seksu. Dlatego mówi się o kompromisach, bez tego się nie da.
Mąż się bardziej odsunął czy Ty?
Myślę, że jedynie terapia małżeńska mogłaby coś zmienić, ale to obydwoje musicie chcieć.
Jeśli się nie dogadacie, to pozostanie dalej żyć jak współlokatorzy lub się rozejść.
Czasami tak wstrząs jak widmo rozwodu, zmienia ogląd sytuacji.
Ja myślę,że oboje się wypaliliśmy,rozmawialiśmy niedawno o tym jak to poskładać ale nic się nie zmienia wg.mnie.Moim zdaniem ja się starał ale nie widzę u męża tego zaangażowania to i ja odpuszczam.On wie czego ha potrzebuje i nic z tym nie robi,ja wiem czego jemu brakuje ale się nie staram bo nie widzę starań z jego strony.Tak to właśnie wygląda,mieliśmy dać sobie czas,jakąś szanse ale to chyba był zły pomysł.
Ja myślę,że oboje się wypaliliśmy,rozmawialiśmy niedawno o tym jak to poskładać ale nic się nie zmienia wg.mnie.Moim zdaniem ja się starał ale nie widzę u męża tego zaangażowania to i ja odpuszczam.On wie czego ha potrzebuje i nic z tym nie robi,ja wiem czego jemu brakuje ale się nie staram bo nie widzę starań z jego strony.Tak to właśnie wygląda,mieliśmy dać sobie czas,jakąś szanse ale to chyba był zły pomysł.
A gdyby w takiej sytuacji eksperymentalnie przez miesiąc robić tak, żeby mąż dostawał to, czego mu brakuje i nie oczekiwać wzajemności? Nie czekać na rozłożenie się po równo starań, tylko poświęcić się tej jeden miesiąc na ratowanie rodziny?
Może jak dotrze do niego, ile robisz dla niego (i tylko dla niego) to ruszy w nim coś i zacznie to odwzajemniać?
W sumie co masz do stracenia, i tak zaraz wszystko jebnie.