Od dłuższego czasu jestem singielką, co prawda próbowałam różnych relacji, ale niestety nie wychodziły z różnych powodów. Mam 31 lat, przestałam się użalać i zamartwiać, że jestem sama, po prostu wykorzystuje ten stan różnorodnie wierząc, że jednak spotkam kogoś z kimś zbuduje związek. Nie narzekam na brak zainteresowania, ale staram się nie angażować w relacje, których nie chce.
Zaczęłam ostatnio współpracować z pewnym mężczyzna, starszym ode mnie o kilka lat. Widzieliśmy się parę razy. Podczas spotkań poruszaliśmy głównie tematy zawodowe, ale często wtrącał też coś ze swojego życia prywatnego. Dowiedziałam się, że ma córkę, "najgorsze już za sobą" po rozstaniu, ale sądzę ze nadal to przeżywa skoro „zwierza” się obcej osobie. Co prawda i on i ja należymy, jak sądzę, do otwartych osób, jednak ja w pracy staram się być wstrzemięźliwa.
Raczej nie nawiązuje z klientami bliższych relacji, nawet jeśli chcą, bo tak jest zdrowiej. Tutaj potoczyło się to inaczej, ale naturalnie i miło.
Pewnego razu byłam w okolicy jego domu i zaprosił mnie do siebie, żeby pokazać jak mieszka.
Kolejnego dnia byliśmy w terenie gdzie był kiepski grunt, dał mi rękę i trzymał mnie trochę dłużej niż powinien. I choć czułam się nieco skrępowana, doceniłam że chciał być szarmancki. Później podał mi ją znowu i jeszcze raz. Wszystko jednak odbywało się na tle zawodowym.
Po kilku dniach złapałam się na tym, że myślę o nim i brakuje mi kontaktu z nim. Byłam niezależna i poukładana, a tymczasem nie wiem jak i kiedy pozwoliłam komuś na coś bliższego - rozmowy, dotyk, ale nie taki jak podczas niezobowiązującego seksu, tylko ten pełen życzliwości.
Chciałabym się do niego zbliżyć, poznać go lepiej. Wydaje się człowiekiem, z którym mogłabym spędzać czas, a tak ciężko teraz o kogoś takiego. Z jednej strony muszę być ostrożna, bo praca (najprawdopodobniej od czasu do czasu będziemy się widywać na tej płaszczyźnie), z drugiej - nie chce stracić okazji, być może, na poznanie wartościowego człowieka.
Wiem, że jak desperacko i żałośnie to brzmi, że zauroczyłam się w facecie, który potrzymał mnie za rękę, żebym nie wpadła do dziury...
Nawet nie wiem, czy on myśli o mnie w innej kategorii niż zawodowej. Może po prostu był miły i uprzejmy, a ja wyidealizowałam sobie w głowie całą tę historię. W końcu znam zasadę: jak mężczyźnie zależy to zrobi wszystko...
Ale wolałabym mieć pewność.
Mam wrażanie, że wiele nas łączy. Wiem to co prawda głównie z jego opowieści, bo on nigdy nie pytał o mnie. Ja więcej słuchałam, niż mówiłam. Może nie chciał być nachalny, a może zwyczajnie go nie interesuje.
Nie mniej jednak bije się z myślami, pewnego rodzaju tęsknota potęguje, a stanie w miejscu mnie dobija z każdym dniem coraz bardziej. Chciałabym zrobić cokolwiek, co mnie "wyzwoli", ale nie chcę wyjść na idiotkę.
Chętnie poznam Wasz pogląd, szczególnie w wypowiedziach na poziomie pozdrawiam Mia