Pomocy nie daję rady - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Pomocy nie daję rady

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 42 ]

Temat: Pomocy nie daję rady

Witam, czy jest tutaj ktoś kto właśnie przeżywa porzucenie przez partnera?
Mam 41 lat i za sobą toksyczne i nieudane małżeństwo. Przez lata myślalam ,że nic dobrego mnie juz nie spotka. Poznałam kogoś, był dla mnie wsparciem, mieliśmy plany, podobne spojrzenie na życie, zainteresowania, imponował mi mądrością, zrozumieniem i wydawało mi się dojrzałością. Miesiąc po tym jak zaczęliśmy się spotykać zachorowałam na jedną chorobę, wspierał mnie, zapewniał ,że przejdziemy przez to razem...Przez tą chorobę, niestety trudno było coś razem zaplanować, musiałam odwołać wspólny wyjazd,w okresach wzmożonego bólu nie mogłam dawać z siebie tyle ile bym chciała, jednak czułam że mu na mnie zależy, mówił że bardzo mnie kocha (był świadomy tego że to poważna deklaracja i jesteśmy  za siebie odpowiedzialni...
Mieliśmy w przyszłości razem zamieszkać, mam córkę ,która go polubiła.  I nagle po 7 miesiącach z dnia na dzień zerwał przez telefon, stwierdził że już mnie nie kocha. W nocy nagle to zrozumial. Czułam od jakiegos miesiaca ,że coś jest nie tak, nawet probowałam z nim rozmawiac ,mielismy kilka sprzeczek, to ja zawsze chcialam rozmawiac i wyjasniac nieporozumienia. Chcialam wiedziec na czym stoje, zapewnial mnie ,ze jest z nami jest ok, ze to On ma problemy w pracy i pare innych ,ktore nie maja ze mna nic wspolnego. Trzy tygodnie przed tym jak zerwał ,jeszcze mowil,że BARDZO mnie kocha.
Mija dwa tygodnie ,a ja jestem jednym wielkim chodzącym bólem i kłębkiem nerwów, jest coraz gorzej. Zupelnie nie umiem sobie z tym poradzic. Pokazal prawdziwa twarz,nie mial odwagi,zeby porozmawiac, powiedziec mi tego prosto w oczy, okazal sie tchórzem.
Każdy dzień to udręka, ide do pracy i jak przychodze lub jak mam wolne to nie wychodze z łóżka, ciagle płacze, wszystko mi się z nim kojarzy,mieliśmy jezdzic na wycieczki teraz jak sie zrobi cieplo, chodzic na spacery. Byloby mi latwiej ,ale swiadomosc ze porzucil mnie z chorobą jest jeszcze gorsza. Nic nie ma juz dla mnie sensu. Podejrzewam,ze chodzi o inną, ale tego sie juz nie dowiem.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Kasssja (2023-03-30 21:10:28)

Odp: Pomocy nie daję rady

Spokojnie, początki bywają bardzo ciężkie. Powolutku, jeden dzień na raz. Z każdym kolejnym będzie odrobinę lepiej.
Wiesz na pewno, że ten człowiek nie jest wart tych łez i rozpaczy, bo trzeba być totalnym złamasem, żeby zerwać przez telefon. Kocha, nie kocha, to się może zmienić, ale szacunek do człowieka, z którym się żyło, trzeba mieć do końca.
Jedno mnie tylko w twojej wypowiedzi zaniepokoiło - to, że ktoś ci mówi, że cię kocha nie oznacza, że jest od tej chwili za ciebie odpowiedzialny. Ani odwrotnie. Odpowiedzialna jesteś za dziecko i to tyle. On miał prawo wycofać się w dowolnym momencie, odkochać, zakochać w kimś innym, iść do zakonu, whatever, ale powinien zrobić to z klasą.

3 Ostatnio edytowany przez broken81 (2023-03-30 21:20:41)

Odp: Pomocy nie daję rady

To były jego słowa. Rozmawialismy ogolnie i uczuciach i dałam mu do zrozumienia,zeby powiedział te dwa ważne słowa dopiero wtedy gdy bedzie tego pewny na 100 procent, bo to poważna deklaracja. No i gdy po pewnym czasie mi oznajmił,że tak,że mnie kocha to sam powiedział o tej odpowiedzialności za siebie.
Z resztą, jak można się odkochać w 3 tygodnie. Nie wierzę w to, nie mogę pojąć faktu,że 47 letni facaet nie potrafi odróżnić zauroczenia od miłości.

4

Odp: Pomocy nie daję rady

Myślę, że Twoja choroba go przerosła.
Nie słowa się liczą, a czyny.
Słowo kocham często jest nadużywane, poza tym nie jest bezwarunkowe.

5

Odp: Pomocy nie daję rady
broken81 napisał/a:

To były jego słowa. Rozmawialismy ogolnie i uczuciach i dałam mu do zrozumienia,zeby powiedział te dwa ważne słowa dopiero wtedy gdy bedzie tego pewny na 100 procent, bo to poważna deklaracja. No i gdy po pewnym czasie mi oznajmił,że tak,że mnie kocha to sam powiedział o tej odpowiedzialności za siebie.
Z resztą, jak można się odkochać w 3 tygodnie. Nie wierzę w to, nie mogę pojąć faktu,że 47 letni facaet nie potrafi odróżnić zauroczenia od miłości.

Nie ma znaczenia, co on mówił. Może kochał, może mu się wydawało. Ważne jest to, co dzisiaj, a dziś każde z was idzie osobno swoją drogą. Też myślę, że ta relacja była dla niego za trudna, przerosła go, wybrał życie bez problemów. Miał prawo, każdy z nas sam wybiera dla siebie to, co dla niego najlepsze. Ale potraktował cię niegodnie, stchórzył przed rozmową, uciekł z podkulonym ogonem. To gówniarstwo.

6

Odp: Pomocy nie daję rady

Generalnie faceci nie lubią się tłumaczyć, wysłuchiwać pretensji, płaczów...

Musisz być bardzo wrażliwa, że tak mocno przeżywasz miłosną porażkę, jak by to była pierwsza nastoletnia...

Znasz chyba na tyle mężczyzn, wiesz, że nic nie na pewnego w życiu... Jak się ma miękkie serce, trzeba mieć twardą... Życie.

7

Odp: Pomocy nie daję rady

Ty nie tego się trzymaj, co on mówi, tylko tego co robi i jak w stosunku do Ciebie postąpił. Bo to jest obrazem jego prawdziwych intencji i uczuć, a nie gadanie - bo gadanie nic nie kosztuje, a i powiedzieć można wszystko, dopóki znajdzie się naiwna gotowa w to uwierzyć. I gadanie nic nie kosztuje.

8

Odp: Pomocy nie daję rady

Fakt,przeżywam bo pomimo różnych związków i toksycznego byłego męża, nigdy nikogo tak nie kochałam jak jego. Wydawalo mi sie ,ze  spotkalam wreszcie milość swojego życia. Tak naprawdę zostałam całkiem sama, nie mam przyjaciół nawet (długi temat,efekt nieudanego malzenstwa z toksycznym mezem)), od lat leczę się na nerwice ,zaniżony nastrój. Od jakiegoś czasu chciałam isć na terapie,ale mnie nie stac prywatnie a na nfz nie ma terminow,albo są za rok. Z dnia na dzien jest coraz gorzej, pomimo faktu,ze zdaje sonie sprawe ze nie ma po kim plakac bo okazal sie zwyklym dupkiem.

9

Odp: Pomocy nie daję rady
broken81 napisał/a:

Fakt,przeżywam bo pomimo różnych związków i toksycznego byłego męża, nigdy nikogo tak nie kochałam jak jego. Wydawalo mi sie ,ze  spotkalam wreszcie milość swojego życia. Tak naprawdę zostałam całkiem sama, nie mam przyjaciół nawet (długi temat,efekt nieudanego malzenstwa z toksycznym mezem)), od lat leczę się na nerwice ,zaniżony nastrój. Od jakiegoś czasu chciałam isć na terapie,ale mnie nie stac prywatnie a na nfz nie ma terminow,albo są za rok. Z dnia na dzien jest coraz gorzej, pomimo faktu,ze zdaje sonie sprawe ze nie ma po kim plakac bo okazal sie zwyklym dupkiem.

Z jakiego miasta jesteś?
Na terapię się zapisz, nawet na termin za rok. Ten rok i tak upłynie, a lżej się żyje wiedząc, że czeka się na terapię. Zresztą jak już się zapiszesz to oni mogą zadzwonić wcześniej, że coś się zwolniło, ludzie ciągle rezygnują z terapii.

10

Odp: Pomocy nie daję rady
Dracarys napisał/a:

Ty nie tego się trzymaj, co on mówi, tylko tego co robi i jak w stosunku do Ciebie postąpił. Bo to jest obrazem jego prawdziwych intencji i uczuć, a nie gadanie - bo gadanie nic nie kosztuje, a i powiedzieć można wszystko, dopóki znajdzie się naiwna gotowa w to uwierzyć. I gadanie nic nie kosztuje.

Co za ironia,a sam mówił,że nienawidzi hipokryzji,obłudy,że czyny sa najwazniejsze nie slowa, sam o sobie twierdzil,ze stara sie robic to co mowi .Można aż tak klamac lub byc niestabilnym emocjonalnie?

11 Ostatnio edytowany przez Kasssja (2023-03-30 22:11:37)

Odp: Pomocy nie daję rady
broken81 napisał/a:

[.Można aż tak klamac lub byc niestabilnym emocjonalnie?

Można. Można dziś czuć jedno, a jutro co innego. To niedojrzałe, ale przecież częste.

12 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-03-30 22:18:17)

Odp: Pomocy nie daję rady

Chorowalaś, wspierał Cię.
Ale Ty chciałaś jeszcze więcej wsparcia, swoje nastroje wyladowywalas na nim- kłótnie sprzeczki.
Dziwne że piszący tu nie zwrócili uwagi na to.
Miłość nie polega na tym, by zadręczac osobę która nas kocha, jakkolwiek nie jest nam żle.
Bo ktoś się w końcu  emocjonalnie odsunie od wampira. Przykro mi, ale sama sobie jesteś winna, tak to wygląda.
Co Ty jemu dawalaś z tą swoją nerwicą oprócz Ciebie do opieki? I stada pretensji?

13

Odp: Pomocy nie daję rady
Ela210 napisał/a:

Chorowalaś, wspierał Cię.
Ale Ty chciałaś jeszcze więcej wsparcia, swoje nastroje wyladowywalas na nim- kłótnie sprzeczki.
Dziwne że piszący tu nie zwrócili uwagi na to.
Miłość nie polega na tym, by zadręczac osobę która nas kocha, jakkolwiek nie jest nam żle.
Bo ktoś się w końcu  emocjonalnie odsunie od wampira. Przykro mi, ale sama sobie jesteś winna, tak to wygląda.

A tobie co dolega, że takie wnioski z dupy wysuwasz? Autorka napisała, że mieli parę sprzeczek w ostatnim miesiącu, gdy ona chciała rozmawiać bo czuła, że coś nie gra. Jak widać miała rację, a on najpierw nie chciał gadać, a potem zerwał przez telefon.

14 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-03-30 22:30:01)

Odp: Pomocy nie daję rady

Wiesz z kim się zrywa przez telefon?
Z kimś, z kim się nie da spokojnie rozmawiać.
Autorka nawet na terapię się nie zapisała, bo i po co, skoro terapeutę sobie znalazła w jego osobie.
A teraz zero wniosków, wyzywa to od dupków:)
Typowe dla porzuconej kochającej kobiety?
No same sobie odpowiedzieć mozecie, forumowiczki
Co mi jest Kassja? Myślenie i czytanie że zrozumieniem.

15 Ostatnio edytowany przez broken81 (2023-03-30 22:22:49)

Odp: Pomocy nie daję rady
Ela210 napisał/a:

Chorowalaś, wspierał Cię.
Ale Ty chciałaś jeszcze więcej wsparcia, swoje nastroje wyladowywalas na nim- kłótnie sprzeczki.

Te sprzeczki były dwie i nie chcialam wiecej wsparcia, dotyczyly zupelnie czego innego. W kazdym zwiazku sa jakies sprzeczki to normalne.
Niczego na nim nie wymuszalam ani nie naciskalam,skad takie wnioski. Chodzilo mi o to,ze zauwazylam u niego niechec do rozmow ,zaden zwiazek nie przetrwa jesli jedna strona bedzie unikac rozmow jesli jej sie cos nie podoba.
A ostatnia rozmowa gdy nie wiedzialam na czym stoje przebiegala na spokojnie,zreszta nawet te sprzeczki nie byly wybuchowe tylko dochodzilismy do porozumienia.

16

Odp: Pomocy nie daję rady
Ela210 napisał/a:

Wiesz z kim się zrywa przez telefon?
Z kimś, z kim się nie da spokojnie rozmawiać.

Tak tak, tylko taka opcja wchodzi w grę, że autorka to furiatka.
A ja znam pana, który przez telefon zerwał z żoną (!), która właśnie przechodziła chemię. Nie dało się z nią gadać? Możliwe, bo była nerwowa i przerażona diagnozą, ale to jakby pana nie usprawiedliwia.

17 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-03-30 22:27:04)

Odp: Pomocy nie daję rady
broken81 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Chorowalaś, wspierał Cię.
Ale Ty chciałaś jeszcze więcej wsparcia, swoje nastroje wyladowywalas na nim- kłótnie sprzeczki.

Te sprzeczki były dwie i nie chcialam wiecej wsparcia, dotyczyly zupelnie czego innego. W kazdym zwiazku sa jakies sprzeczki to normalne.
Niczego na nim nie wymuszalam ani nie naciskalam,skad takie wnioski. Chodzilo mi o to,ze zauwazylam u niego niechec do rozmow ,zaden zwiazek nie przetrwa jesli jedna strona bedzie unikac rozmow jesli jej sie cos nie podoba.
A ostatnia rozmowa gdy nie wiedzialam na czym stoje przebiegala na spokojnie,

A wiesz że nie napisałaś żadnego konkretu w tym poscie? Zero zaskoczenia..

18

Odp: Pomocy nie daję rady

Wiesz co Kassja, w mojej rodzinie teraz ktoś walczy z nowotworem ciężkim, moja mama.
I wiesz co? Strasznie dziwne, ale nie jest podła dla otoczenia.  Dlaczego? Bo nigdy nie była.
Niestety choroby ujawniają, wyostrzają charakter jak nic.

19

Odp: Pomocy nie daję rady
Ela210 napisał/a:

Wiesz co Kassja, w mojej rodzinie teraz ktoś walczy z nowotworem ciężkim, moja mama.
I wiesz co? Strasznie dziwne, ale nie jest podła dla otoczenia.  Dlaczego? Bo nigdy nie była.
Niestety choroby ujawniają, wyostrzają charakter jak nic.

Idź Elka spać, w tym wątku raczej nie jesteś potrzebna.

20 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2023-03-30 22:36:49)

Odp: Pomocy nie daję rady

Niech sobie autorka wyciągnie wnioski sama.
Może się doczekasz chociaż jednego konkretu, powodzenia we wspieraniu.
Jak wystarczająco długo będziesz to robić, to okaże się czy warto było smile

21

Odp: Pomocy nie daję rady

Mógł bać się Twojego płaczu i poczucia winy, jakie w nim będziesz  wzbudzać, gdy powie Ci o rozstaniu.
Czuł, że obiecał wiele a teraz nie jest w stanie dotrzymać obietnicy. Może dlatego chciał uniknąć konfrontacji z Twoimi zarzutami i zerwał przez telefon? Bał się, że będziesz chciała go zatrzymać  a on nie jest już w stanie tego ciągnąć?

Wiązałaś z nim duże nadzieje, był nie tylko partnerem ale też oparciem, ratownikiem.
W jednej chwili straciłaś bardzo wiele, dlatego tak bardzo przeżywasz to rozstanie.

Spróbuj spojrzeć na to z innej perspektywy smile
Przez 7 miesięcy miałaś obok siebie kogoś bardzo bliskiego i wspierającego. Pomógł Ci w pierwszym etapie choroby, dawał nadzieję na lepsze życie gdy tego potrzebowałaś. Był z Tobą w bardzo trudnym czasie jesienno- zimowym.
Teraz idzie lepszy czas. Łatwiej będzie Ci wyjść z domu i gdzieś wyjechać.
Daj sobie czas na wypłakanie tej straty, a potem spróbuj zorganizować sobie życie i ułożyć plany na najbliższy okres bez niego.

22

Odp: Pomocy nie daję rady

Broken81,
Bardzo ci współczuję. Domyślam się co czujesz, jak ci ciężko. Nie bierz do siebie negatywnych komentarzy. Trzymaj się. daj znać, jak będzie lepiej

23 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2023-03-31 08:20:53)

Odp: Pomocy nie daję rady
broken81 napisał/a:

Witam, czy jest tutaj ktoś kto właśnie przeżywa porzucenie przez partnera?
Mam 41 lat i za sobą toksyczne i nieudane małżeństwo. Przez lata myślalam ,że nic dobrego mnie juz nie spotka. Poznałam kogoś, był dla mnie wsparciem, mieliśmy plany, podobne spojrzenie na życie, zainteresowania, imponował mi mądrością, zrozumieniem i wydawało mi się dojrzałością. Miesiąc po tym jak zaczęliśmy się spotykać zachorowałam na jedną chorobę, wspierał mnie, zapewniał ,że przejdziemy przez to razem...Przez tą chorobę, niestety trudno było coś razem zaplanować, musiałam odwołać wspólny wyjazd,w okresach wzmożonego bólu nie mogłam dawać z siebie tyle ile bym chciała, jednak czułam że mu na mnie zależy, mówił że bardzo mnie kocha (był świadomy tego że to poważna deklaracja i jesteśmy  za siebie odpowiedzialni...
Mieliśmy w przyszłości razem zamieszkać, mam córkę ,która go polubiła.  I nagle po 7 miesiącach z dnia na dzień zerwał przez telefon, stwierdził że już mnie nie kocha. W nocy nagle to zrozumial. Czułam od jakiegos miesiaca ,że coś jest nie tak, nawet probowałam z nim rozmawiac ,mielismy kilka sprzeczek, to ja zawsze chcialam rozmawiac i wyjasniac nieporozumienia. Chcialam wiedziec na czym stoje, zapewnial mnie ,ze jest z nami jest ok, ze to On ma problemy w pracy i pare innych ,ktore nie maja ze mna nic wspolnego. Trzy tygodnie przed tym jak zerwał ,jeszcze mowil,że BARDZO mnie kocha.
Mija dwa tygodnie ,a ja jestem jednym wielkim chodzącym bólem i kłębkiem nerwów, jest coraz gorzej. Zupelnie nie umiem sobie z tym poradzic. Pokazal prawdziwa twarz,nie mial odwagi,zeby porozmawiac, powiedziec mi tego prosto w oczy, okazal sie tchórzem.
Każdy dzień to udręka, ide do pracy i jak przychodze lub jak mam wolne to nie wychodze z łóżka, ciagle płacze, wszystko mi się z nim kojarzy,mieliśmy jezdzic na wycieczki teraz jak sie zrobi cieplo, chodzic na spacery. Byloby mi latwiej ,ale swiadomosc ze porzucil mnie z chorobą jest jeszcze gorsza. Nic nie ma juz dla mnie sensu. Podejrzewam,ze chodzi o inną, ale tego sie juz nie dowiem.

Człowiek jest tylko człowiekiem, każdy jest słaby i nie mogłaś oczekiwać od tego kogoś zbyt wiele. Wspierał cię, nakarmił fałszywą nadzieją, ileż takich ludzi jest, którzy w swoim mniemaniu są lepsi, obiecują za wiele, żeby tylko wydać się sobie zbiorem zalet. A kiedy już to się stało, wtedy znudził się, zajął się czymś innym. Przypuszczam, że ten człowiek ma problemy ze sobą, nie było go stać, żeby porozmawiać. Była szumna deklaracja, a nie było nic o nim i jego problemach, których nie ujawniał. Pewnie za jakiś czas będzie chciał powrócić, kiedy będzie chciał poczuć się lepiej. Z takim człowiekiem nic nie jest pewnego, dlatego zostaw emocje z nim związane i podążaj do przodu. Na wycieczki możesz jechać bez niego. W chorobie chwyciłaś pierwszego lepszego człowieka, który ci za wiele obiecał, stąd rozczarowanie.
Oczywiście dalej możesz się męczyć z tym wszystkim, to jest tylko twój wybór.

24

Odp: Pomocy nie daję rady
broken81 napisał/a:

,że 47 letni facaet nie potrafi odróżnić zauroczenia od miłości.

...albo że stara baba po kilku miesiącach znajomości łyka bezkrytycznie frazę ''kocham cię''.

Na mój gust to zbyt kompulsywnie szukasz tej miłości.
Tendencja do stawiania się w roli ofiary i zrzucania odpowiedzialności za własną sytuację też się rzuca w oczy ==> vide nie mam przyjaciół przez byłego męża.



Takie spostrzeżenia widziane z boku.

25

Odp: Pomocy nie daję rady

ciesz sie ze to sie skonczylo kobieto a nie ubolewaj , a corke z kim masz ?  czlowiek z natury jest ulomny i nie mozesz w nim pokladac zaufania do konca
tylko Jezus zaprasza swoja narzeczona do tanca wiernosci

26

Odp: Pomocy nie daję rady

jakie kocham ? gdybys uslyszala JESTEM ZDOLNY DO WZAJEMNOSCI,   to nie o milosc chodzi bo ta jest doskonala i plynie do kazdego czlowieka ciagle,kluczowa jest WZAJEMNOSC a raczej zdolnosc do wzajemnosci
Milosc bez wzajemnosci jest dramatem kazdego czlowieka i Boga samego, lecz zdolnosc do wzajemnosci nie jest wrodzona to dar dla czlowieka ktory uznaje sie za nedze
zeby sluzyc drugiemu poprzez taka postawe Bog uzdalnia druga osobe do wzajemnosci i wtedy razem opuszcza sie ziemie, policzyc na palcach ludzi co godni sa zaufania
to tak rzadkie przypadki ze dla nich sam Jezus przybyl na ziemie i stal sie zalezny od ich ufnosci i tak zalezny pozostaje do dzisiaj zapraszajac swoje narzeczone do tanca wiernosci.

27

Odp: Pomocy nie daję rady

Dlaczego nie napisałaś jaka to choroba?
Uważam że nie po to żeby zachować anonimowość, ale żeby nie być źle ocenioną (z jakiegoś powodu).
A moim zdaniem to bardzo, bardzo ważne co to za choroba, bo wtedy może bardziej zrozumiemy jego pobudki. Hemoroidy czy nowotwór? Schizofrenia czy przeziębienie?

Tak czy siak - współczuję ogromnie, bo złamane serce boli strasznie.

28

Odp: Pomocy nie daję rady
broken81 napisał/a:

Mam 41 lat i za sobą toksyczne i nieudane małżeństwo.

Ela210 może mieć rację.

Małżeństwo toksyczne.
Kolejny facet 7 miesięcy sprzeczek wytrzymał i uciekł.
41 lat to już nie wiek, że facet pozwoli wejść sobie na głowę kobiecie. Gdyby była o 15-20 lat młodsza to może smile

Gdy słyszę jak kobieta mówi, że partner był toksyczny, to zawsze się jej bardziej przyglądam.
Z reguły to nie facet okazuje się toksyczny. Ta jego "toksyczność" okazuje się próbą obrony przed nią.

29 Ostatnio edytowany przez broken81 (2023-03-31 20:36:24)

Odp: Pomocy nie daję rady
madoja napisał/a:

Dlaczego nie napisałaś jaka to choroba?
Uważam że nie po to żeby zachować anonimowość, ale żeby nie być źle ocenioną (z jakiegoś powodu).
A moim zdaniem to bardzo, bardzo ważne co to za choroba, bo wtedy może bardziej zrozumiemy jego pobudki. Hemoroidy czy nowotwór? Schizofrenia czy przeziębienie?

Tak czy siak - współczuję ogromnie, bo złamane serce boli strasznie.

Nie nowotwór, nie choroba psychiczna. Do tej pory nie mam diagnozy, tak chcę zachować anonimowość.
Choroba ma charakter przewlekły , jestem w trakcie robienia różnych badań,obejmuje działania z dziedziny trzech układów, mi.n pokarmowego.

30

Odp: Pomocy nie daję rady
noben napisał/a:
broken81 napisał/a:

,że 47 letni facaet nie potrafi odróżnić zauroczenia od miłości.

...albo że stara baba po kilku miesiącach znajomości łyka bezkrytycznie frazę ''kocham cię''.

Na mój gust to zbyt kompulsywnie szukasz tej miłości.
Tendencja do stawiania się w roli ofiary i zrzucania odpowiedzialności za własną sytuację też się rzuca w oczy ==> vide nie mam przyjaciół przez byłego męża.



Takie spostrzeżenia widziane z boku.

Tak wiem,że byłam naiwna,chciałam w końcu komuś zaufać. Właśnie nie szukałam miłości na siłę, sama byłam zaskoczona że mi się przytrafiła, może to głupie ,ale wcześniej nie spotkałam mężczyzny, który miałby tyle cech których zawsze szukałam w facecie. Wiadomo miał też z wady jak każdy,ale akceptowałąm je.

31

Odp: Pomocy nie daję rady

broken81 nie bądź zbyt surowa ani dla siebie ani dla niego.
Miałaś prawo szukać miłości i chcieć zaufać. To naturalne, wszyscy tego pragniemy.
Z drugiej strony bądź dla niego wyrozumiała. Może dał ile mógł, a potem już nie był w stanie więcej. On też jest tylko człowiekiem.

Wiem, że potrzebne Ci teraz wsparcie. Może dobrze byłoby się o nie zwrócić do kogoś z rodziny albo przyjaciół.

Życzę pokonania choroby i jak najwięcej zdrowia.

32 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2023-03-31 21:49:26)

Odp: Pomocy nie daję rady

Z całym szacunkiem Autorko ale spotkało się dwoje zapaleńców którzy rozpaczliwie wręcz desperacko chcieli być w związku. Bo sorry ale tak jak sama piszesz 47 letni facet nie odkochuje się w 3 tygodnie ale i nie zakochuje w miesiąc! A tu o takim mowa. Piszesz ze juz po miesiącu zachorowałaś a on deklarował wsparcie i obecność bo kochał. No sorki. W wieku 41 lat uwierzylas w dojrzałą i świadomą miłość po miesiacu znajomości? On był niedojrzałym rzucającym na wiatr słowa facetem a Ty okazałaś się również niedojrzałą lykajacą banały kobietą. Albo i nie uwierzyłaś w tą miłość ale bardzo desperacko potrzebowałaś w nią uwierzyć by w chorobie mieć się nieco na kim emocjonalnie uwiesic.Gdybym byla na Twoim miejscu to zawyłaby mi wręcz syrena alarmowa gdybym usłyszała od faceta kocham po miesiącu znajomości. Uznałabym ze albo to typ niedojrzałego Piotrusia Pana co lubi krótkotrwałe zachwyty albo jakiś niezły krętacz i gołodupiec który pod płaszczykiem gadania o miłości chce mi wejść na chatę i wypłatę. A Ty cała happy w to uwierzyłaś bez zastrzeżeń bo MOWIŁ ze kocha. Czyny i to nie kilkutygodniowe bo o takie nietrudno weryfikują czy ktoś nas kocha czy nie. Ale myślę że w normalnym układzie wiedziałabyś ze tak to działa i podeszlabys do tego ze zdrowym dystansem. Tutaj jednak wygodnie Ci było uznać ze to co gosc gada jest prawdą bo w chorobie było Ci to na rękę. A tymczasem jego "miłość " szybko wyparowała a Ty się czujesz oszukana. Prawda jest taka że on oszukał Ciebie ale i Ty siebie oszukałaś również odsuwając zdroworozsądkowe myślenie na rzecz chęci bycia kochaną i zaopiekowana za wszelką cenę.
Nie zgodzę się z Elą ze facet zadzwonił bo nie dało się się spokojnie pogadac na żywo. Zwyczajnie po szczeniacku gadał o uczuciach po próżnicy i po szczeniacku zakończył znajomość. Brak jaj zeby stanąć oko w oko i rzec " sorry wydawało mi sie, bardzo chcialem zeby to byla milosc i przedwczesnie ja zadeklarowalem". No ale jak się przedstawiał jako wzór dojrzałości i świadomych decyzji to wstyd było nagle wyskoczyć z prawdą ze jednak w gorącej wodzie kąpany i desperacko chciał relacji.
Teraz jednak to nieistotne jak znajomość zakończył. Istotne jest to że to jest koniec i mielenie dlaczego tak a nie inaczej to zrobił niczego nie zmieni. Nie poprawi Ci to Autorko samopoczucia ani nie sprawi magicznie ze gosc się znowu "zakocha". Musisz się skupić na przebrnięciu przez żałobę po tym związku i zawalczeniu o swoje zdrowie. Nie trac proszę czasu na  żale i pretensje ze odkochał się po 3 tygodniach i przez telefon. Bo istotne jest tylko to ze juz nie kocha a tak po prawdzie to nie kochał nigdy.
Ty i Twoje zdrowie jest ważne. Tylko to na ten moment warte jest zachodu i starań. Reszta się jakoś z czasem sama ułoży. Czas leczy rany. To tez banał ale chociaz prawdziwy.

33

Odp: Pomocy nie daję rady
Agnes76 napisał/a:

broken81 nie bądź zbyt surowa ani dla siebie ani dla niego.
Miałaś prawo szukać miłości i chcieć zaufać. To naturalne, wszyscy tego pragniemy.
Z drugiej strony bądź dla niego wyrozumiała. Może dał ile mógł, a potem już nie był w stanie więcej. On też jest tylko człowiekiem.

Wiem, że potrzebne Ci teraz wsparcie. Może dobrze byłoby się o nie zwrócić do kogoś z rodziny albo przyjaciół.

Życzę pokonania choroby i jak najwięcej zdrowia.

Dziękuję, najbardziej boli to,że nie miał odwagi powiedzieć mi tego prosto w oczy, że nawet nie zasłużyłam sobie na szczerą rozmowę, że wcześniej jeśli miał jakieś wątpliwośći słowem nie pisnął co mu nie pasuje, może gdybym wiedziała co robię źle mogłabym to zmienić. Dla mnie strasznym szokiem jest to w jaki sposób postanowił zakończyć nasz związek, wydawało mi się,że jest dojrzały. Ja w ten sposób nie skończyłąbym relacji, nie uciekłabym jak tchórz, traktuje ludzi z szacunkiem i tego samego oczekuję poprostu od innych.
Mam wpsarcie w rodzinie,ale to mało . Nie radzę sobie kompletnie,w poniedziałek jestem umówiona do psychiatry, różne kryzysy w życiu przeszłam i myślałam,że jestem silniejsza , nie sądziłam że to mnie aż tak szarpnie. Cały czas szukam winy w sobie.

34 Ostatnio edytowany przez broken81 (2023-03-31 22:14:50)

Odp: Pomocy nie daję rady
feniks35 napisał/a:

Z całym szacunkiem Autorko ale spotkało się dwoje zapaleńców którzy rozpaczliwie wręcz desperacko chcieli być w związku. Bo sorry ale tak jak sama piszesz 47 letni facet nie odkochuje się w 3 tygodnie ale i nie zakochuje w miesiąc! A tu o takim mowa. Piszesz ze juz po miesiącu zachorowałaś a on deklarował wsparcie i obecność bo kochał.

To nie było tak, faktycznie po 3 tygodniach w przypływie endorfin wypałil,że mnie kocha,na co ja się zaśmiałam i bardzo poważnie powiedziałam mu wtedy,że to poważna deklaracja i żeby to mi powiedział,kiedy będzie tego pewny na 100 procent. W życiu nie potraktowałam tego poważnie. Potem zachorowałam, wspierał mnie bez wyznań miłosnych. Powiedział,że mnie kocha tak pierwszy raz na poważnie po ok. trzech miesiącach, po powrocie z 10 dniowej delegacji za granicą. Choroba postępowała on nadal mnie wspierał, wtedy powiedział że przejdziemy przez to razem.
Ale fakt, widocznie zbyt desperacko chciałam być w związku , bo tak naprawdę w życiu zdrowej ,prawdziwej miłości nie doświadczyłam.

35

Odp: Pomocy nie daję rady

Niestety uznał, że jesteś kobietą, która ciągnie na dno. Zaczął mieć problemy w pracy i w życiu osobistym. Ciebie to kompletnie nie obchodziło, bo miałaś swoje problemy i wymagałaś coraz więcej uwagi i pomocy. W końcu przerwał to dla własnego dobra. Z takim podejściem i sytuacją jak masz, będziesz szukać ratowników. A niestety nie na tam polegają związki. W końcu takiego ratownika to przerośnie, bo sam zobaczy w jakim kierunku idzie jego życie.

36

Odp: Pomocy nie daję rady
Legat napisał/a:

Niestety uznał, że jesteś kobietą, która ciągnie na dno. Zaczął mieć problemy w pracy i w życiu osobistym. Ciebie to kompletnie nie obchodziło, bo miałaś swoje problemy i wymagałaś coraz więcej uwagi i pomocy. W końcu przerwał to dla własnego dobra. Z takim podejściem i sytuacją jak masz, będziesz szukać ratowników. A niestety nie na tam polegają związki. W końcu takiego ratownika to przerośnie, bo sam zobaczy w jakim kierunku idzie jego życie.

Zobaczył, że związek nie rokuje i zakończył to.

37

Odp: Pomocy nie daję rady

Skąd takie wnioski,że go nie wpsierałam. Wspierałam go w jego problemach z pracą i w czymś innym o czym wiedziałam i to bardzo,a jak miałam go wspierać w innych skoro nie chciał mi o nich mówić? Jak to mówił nie chciał mnie obciążać nimi, a powtarzałam mu że jestem od tego i chcę być dla niego wsparciem!!!. Teraz wiem, co to był za problem, inna kobieta.

38

Odp: Pomocy nie daję rady
broken81 napisał/a:

Skąd takie wnioski,że go nie wpsierałam. Wspierałam go w jego problemach z pracą i w czymś innym o czym wiedziałam i to bardzo,a jak miałam go wspierać w innych skoro nie chciał mi o nich mówić? Jak to mówił nie chciał mnie obciążać nimi, a powtarzałam mu że jestem od tego i chcę być dla niego wsparciem!!!. Teraz wiem, co to był za problem, inna kobieta.

Jak rozumieć ostatnie zdanie? Wiesz ze to była inna kobieta bo się przyznal ze kręcił z Wami dwiema ? Czy Ty sama sobie wydedukowałas ze skoro zostawił Ciebie to musiało chodzić o inną ? Bo jeśli to Twoja dedukcja to moze być kompletnie nietrafiona.  Niedojrzały facet nie potrzebuje koniecznie innej kobiety zeby zostawić ta pierwszą.  Czasem wystarczy tylko, że pierwsza euforia minie i motyle "w brzuszku" wyzdychają dodatkowo uduszone problemami których sielankowa wizja związku Piotrusia Pana nie przewiduje.

39

Odp: Pomocy nie daję rady
broken81 napisał/a:

Skąd takie wnioski,że go nie wpsierałam. Wspierałam go w jego problemach z pracą i w czymś innym o czym wiedziałam i to bardzo,a jak miałam go wspierać w innych skoro nie chciał mi o nich mówić? Jak to mówił nie chciał mnie obciążać nimi, a powtarzałam mu że jestem od tego i chcę być dla niego wsparciem!!!. Teraz wiem, co to był za problem, inna kobieta.

Nie masz czego żałować.
Na pewno dasz radę bez niego. Życzę Ci dużo siły w twojej chorobie.

40

Odp: Pomocy nie daję rady

Dziękuję za słowa wsparcia.
Mija miesiąc a ja się czuję jakby dopiero dwa tygodnie minęły od tamtego czasu. Czuję się cały czas tak samo, byłam u psychiatry, biorę leki ale to nic nie daje. W pracy jakoś wytrzymuję,ale jak tylko wyjdę gdzieś do ludzi czy poprostu z domu to wszystko mi się  z nim kojarzy, chce mi się płakać i chciałabym jak najszybciej wrócić do domu. Nie widzę żadnego sensu w życiu, ładna pogoda i ciepło paradoksalnie jeszcze bardziej mnie dobija.  Dzisiaj pierwszy raz napisał , że chciałby odzyskać swoje rzeczy, które mi pożyczył i czy JUŻ jest to możliwe. Nie chce się  z nim widzieć bo psychicznie nie dam rady, myślę żeby wysłać mu pocztą jak myślicie?

41

Odp: Pomocy nie daję rady

Jak sytuacja, odeslalas rzeczy?

42

Odp: Pomocy nie daję rady
Tamiraa napisał/a:
broken81 napisał/a:

Witam, czy jest tutaj ktoś kto właśnie przeżywa porzucenie przez partnera?
Mam 41 lat i za sobą toksyczne i nieudane małżeństwo. Przez lata myślalam ,że nic dobrego mnie juz nie spotka. Poznałam kogoś, był dla mnie wsparciem, mieliśmy plany, podobne spojrzenie na życie, zainteresowania, imponował mi mądrością, zrozumieniem i wydawało mi się dojrzałością. Miesiąc po tym jak zaczęliśmy się spotykać zachorowałam na jedną chorobę, wspierał mnie, zapewniał ,że przejdziemy przez to razem...Przez tą chorobę, niestety trudno było coś razem zaplanować, musiałam odwołać wspólny wyjazd,w okresach wzmożonego bólu nie mogłam dawać z siebie tyle ile bym chciała, jednak czułam że mu na mnie zależy, mówił że bardzo mnie kocha (był świadomy tego że to poważna deklaracja i jesteśmy  za siebie odpowiedzialni...
Mieliśmy w przyszłości razem zamieszkać, mam córkę ,która go polubiła.  I nagle po 7 miesiącach z dnia na dzień zerwał przez telefon, stwierdził że już mnie nie kocha. W nocy nagle to zrozumial. Czułam od jakiegos miesiaca ,że coś jest nie tak, nawet probowałam z nim rozmawiac ,mielismy kilka sprzeczek, to ja zawsze chcialam rozmawiac i wyjasniac nieporozumienia. Chcialam wiedziec na czym stoje, zapewnial mnie ,ze jest z nami jest ok, ze to On ma problemy w pracy i pare innych ,ktore nie maja ze mna nic wspolnego. Trzy tygodnie przed tym jak zerwał ,jeszcze mowil,że BARDZO mnie kocha.
Mija dwa tygodnie ,a ja jestem jednym wielkim chodzącym bólem i kłębkiem nerwów, jest coraz gorzej. Zupelnie nie umiem sobie z tym poradzic. Pokazal prawdziwa twarz,nie mial odwagi,zeby porozmawiac, powiedziec mi tego prosto w oczy, okazal sie tchórzem.
Każdy dzień to udręka, ide do pracy i jak przychodze lub jak mam wolne to nie wychodze z łóżka, ciagle płacze, wszystko mi się z nim kojarzy,mieliśmy jezdzic na wycieczki teraz jak sie zrobi cieplo, chodzic na spacery. Byloby mi latwiej ,ale swiadomosc ze porzucil mnie z chorobą jest jeszcze gorsza. Nic nie ma juz dla mnie sensu. Podejrzewam,ze chodzi o inną, ale tego sie juz nie dowiem.

Człowiek jest tylko człowiekiem, każdy jest słaby i nie mogłaś oczekiwać od tego kogoś zbyt wiele. Wspierał cię, nakarmił fałszywą nadzieją, ileż takich ludzi jest, którzy w swoim mniemaniu są lepsi, obiecują za wiele, żeby tylko wydać się sobie zbiorem zalet. A kiedy już to się stało, wtedy znudził się, zajął się czymś innym. Przypuszczam, że ten człowiek ma problemy ze sobą, nie było go stać, żeby porozmawiać. Była szumna deklaracja, a nie było nic o nim i jego problemach, których nie ujawniał. Pewnie za jakiś czas będzie chciał powrócić, kiedy będzie chciał poczuć się lepiej. Z takim człowiekiem nic nie jest pewnego, dlatego zostaw emocje z nim związane i podążaj do przodu. Na wycieczki możesz jechać bez niego. W chorobie chwyciłaś pierwszego lepszego człowieka, który ci za wiele obiecał, stąd rozczarowanie.
Oczywiście dalej możesz się męczyć z tym wszystkim, to jest tylko twój wybór.

Nie zastanawia fakt jest zawansowany troliing? Osoba broken81 jest skryta, nie piszę publicznie swoich problemach, tutaj pisała?

Posty [ 42 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Pomocy nie daję rady

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024