Muszę się wyżalić.. wygadać...
Jestem 6 lat po ślubie. Mamy trójkę dzieci.
Bywało różnie, wzloty i upadki. Ale od jakiegoś czasu jest po prostu stagnacja.
Zacznę od tego, że mąż często okłamuje mnie w błahych sprawach. Nie mam do niego zaufania i chyba już nie będę mieć.
Widziałam, że coś jest nie tak. Zaszłam w ciążę, której nie planowaliśmy. Ale już szybciej zaczęło się dziać między nami coś niepokojącego. Podejmowałam próby rozmów, on ciągle wszystko spychał na mnie, każda rozmowa kończyła się atakiem w moją stronę. Padło wiele przykrych słów. W zeszłym roku coś we mnie pękło. Sprawdziłam mu telefon. Okazało się, że od kilku lat systematycznie przeglądał anonse erot.yczne i śledził miejsca, w których stoją panie, które wiadomo w czym pomagają przejezdnym kierowcom. Czy dzwonił? Czy korzystał? Nie wiem... wtedy wybuchła burza pomiędzy nami. On nie widział w tym nic złego. Ja po dziś dzień uważam, że to nie było normalne, żeby codziennie przeglądać takie ogłoszenia i to często w czasie kiedy np. Ja z dziećmi jechałam gdzieś na spacer, coś zjeść itp (on nie jechał bo rzekomo był zmęczony). Mój świat wtedy się zawalił. Było mi ciężko. Byłam w ciąży i przezylam to bardzo źle.. Już urodziłam. Mamy pół roczne dziecko. A mi nadal jest ciężko. Nie widzę zainteresowania z jego strony. Mam czasami wrażenie, że dostrzega mnie tylko wtedy, gdy kładziemy się do łóżka I czegoś ode mnie oczekuje.
Myślę, że on się w kimś zakochał. Ja nie czuje tego od niego, co dawał i pokazywał mi kiedyś. Po za tym on praktycznie codziennie spożywa alkohol. Mimo tego, że wie, że ja tego nie lubię. Malo mi pomaga, mało interesuje się dziećmi, nie wstawia nawet po sobie naczyń do zmywarki.
Kiedy coś mu opowiadam, takie codzienne głupotki to on często nie słucha, a nawet potrafi powiedzieć,,nie interesuje mnie to". Ostatnio po obudzeniu rozpłakałam się, to usłyszałam ,,masz coś z deklem".
Nie widzę już sensu mówienia mu tego wszystkiego po raz setny. Nie widzę już sensu naszego wspólnego życia. Czuję się jakbym mieszkała z obcą osobom. Kocham go, a jednocześnie nie wiem czy wytrwam w tym małżeństwie. Nie ufam mu, nie czuje się kochana, nie czuje się atrakcyjna, nie czuje się doceniana. Jest mi źle samej ze sobą, myślę że mam epizod depresyjny. Zamierzam udać się do psychiatry bądź psychologa.
Dziękuję za przeczytanie. Jeżeli macie jakieś spostrzeżenia, to podzielcie się.