Witajcie!
Chciałabym podzielić się z Wami moją frustracją. Od kilku miesięcy jestem w związku małżeńskim. Decyzja była przemyślana i podyktowana wieloma przesłankami.
Mąż jest dobrym człowiekiem. Mamy podobny światopogląd.
Różnimy się w jednej zasadniczej kwestii.
Ale do rzeczy...
Nie przytulamy się, nie całujemy i nie uprawiamy seksu. Ostatni nasz pocałunek miał miejsce z 1.5 roku temu. Seks nigdy nie był oszałamiająco często, ale teraz nie ma go wcale pod jakąkolwiek postacią.
Zaczynam się frustrować, bo jednak kontakt cielesny ma swoje zadanie w prawidłowym funkcjonowaniu psychiki.
Co poradzicie? Na seksuologa ani psychoterapeutę nie chce się zgodzić. Zamiast tego oglada porniole i twierdzi, że on to ochotę na seks ma wtedy, gdy nie ma mnie w domu, a w ogóle to jemu się teraz prawie nie chce. Jeszcze przed ślubem obudziłam się w nocy, bo trzepał kapucyna w łazience przy pornosie i oświeconej lampie. Mam bardzo płytki sen, więc obudziły mnie odłosy dochodzące z łazienki. Nie chciało mi się tego komentować, bo uważam, że w pornosach nie ma niczego złego, dopóki nie cierpi na tym życie intymne partnera czy partnerki. Z resztą komentowanie skończyłoby się dziką awanturą.