Kurczę, nie wiem od czego zacząć. Ja mam 24 lata, on 25 lat. Od zawsze miał problemy z pewnością siebie, odczuwaniem emocji, ale często bywał najukochańszym człowiekiem na świecie. Zawsze był inny, wyobcowany, myślał więcej niż inni.
Jesteśmy w relacji od 3 lat, raz lepiej, raz gorzej. Teraz gorzej.
Po 5 dniu bez kontaktu odezwał się do mnie z płaczem, że on nie daje rady. Ze musi iść do psychologa, że nie wychodzi z domu i nie chce mu się żyć. Żebym znalazła sobie kogoś normalnego, bo on już nie chce mnie zawodzić.
Po długiej rozmowie ustaliliśmy, że robimy sobie przerwe, żeby stwierdził czy lepiej jest mu beze mnie czy ze mną.
Mieliśmy się nie kontaktować ze sobą miesiąc, jednak dowiedziałam się od wspólnych znajomych, że nie odizolował się tylko ode mnie. Ale od wszystkich. Nie wychodzi z domu, jedynie co to do pracy. Nie rozmawia z nikim, unika ludzi. Minęło 3 tyg od naszego ostatniego kontaktu i gdy to usłyszałam przestraszyłam się.
On powiedział, ze to prawda. Ze mu jest tak lepiej, ze nikt nic od niego nie chce i ma święty spokój.
Dobrze wiemy, ze to nie jest normalne. Po długiej rozmowie powiedziałam, ze w takim razie odchodzę. Jednak myśląc, zastanawiając się, stwierdziłam - kurde, nie mogę patrzeć na to jak on się stacza. Nie odbierał, napisałam mu bardzo długą wiadomość, że nie musimy być razem, ale będę przy nim i codziennie będę się z nim kontaktować, nie może być w tym wszystkim sam. Tyle, ze ja go naprawdę kocham, jest dla mnie bardzo ważnym człowiekiem. Nie odpisał mi nic na to. Postanowiłam wiec, ze nie będę go męczyć rozmowami, ale codziennie rano i wieczorem będę mu pisać miłego dnia i dobranoc, żeby wiedział że jestem obok i myśle o nim. Wczoraj mi odpisał, wieczorem też. Dziś już nie. Odczytał wiadomość, nie odpisał. Po prostu nie wiem, czuje że tracę wiarę w to, świruje, że może on kogoś poznał - ale kiedy, skoro ciagle siedzi w domu? Nie wiem co robić. Proszę o rady czy wspierać go (wiąże się to z moja ciągłą nadzieją na powrot) i z czasem uda mi się go namówić na wizytę u lekarza.
Czy po prostu odpuścić, iść dalej, poznawać ludzi i starać się zapomnieć.
Z drugiej strony mogę go wspierac, a wychodzić, randkowac - nie jesteśmy razem? Ale czy umiem grać w taką grę?
Myśle również żeby dać mu dwa tygodnie, będę pisać tak codziennie. Jeżeli zobaczę że faktycznie nic to nie pomaga, nie zacznie znowu się otwierać na mnie to zakończyć ta relacje definitywnie.
Proszę o rady.