Autorko, masz typowa nerwicę lękowa, ponieważ dwie dekady temu przeżyłaś bardzo traumatyczna sytuację i niestety to pokłosie tamtych wydarzeń.
Ja też mam nerwicę, tyle tylko że przynajmniej od trzech lat nie mam żadnych objawów, a nawet jeśli przychodzi jakiś objaw, to ja potrafię już na niego nie reagować i sam przechodzi. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy miałam chyba że trzy razy monitorowe widzenie, jednak trwało kilka minut i tyle. Nie wiem czy wiesz na czym polega ten objaw, ale może lepiej będzie, jeśli nie będę go opisywała, żebyś sobie go nie przywołała.
Ja przez wiele lat też byłam hipochondryczka. Wzięło się to stąd, że nie miałam pojęcia dlaczego codziennie, kilka albo kilkanaście razy dziennie czułam się tak, jakbym zaraz miała umrzeć.
Przynajmniej raz w miesiącu robiłam sobie badania i lAtalam po różnych specjalistach, też wydawałam kupę kasy. Odbierałam wyniki i już następnego dnia byłam pewna, że właśnie zachorowałam - ja przede wszystkim tropilam ewentualnego raka i podobnie, jak Ty non stop mierzyłam sobie ciśnienie, nawet do pracy zabierałam ciśnieniomierz. Strasznie bałam się wylewu i oczywiście raka.
Któregoś dnia specjalnie upadłam na chodniku udając, że zemdlałam. Faktem jest, że akurat wtedy naprawde fatalnie się czułam, jakbym płynęła nad ulicą a nie normalnie chodziła. Z tej wielkiej rozpaczy i desperacji upadłam po prostu na zasadzie, że niech się dzieje, co chce, ja muszę wreszcie dowiedzieć się, co mi jest. Wezwali pogotowie i zabrali mnie do szpitala.
Tam w ciągu kilku dni przebadali mnie z góry na dół i wyszło, że nic mi nie jest oprócz łagodnego nadciśnienia, leki na nadciśnienie biorę cały czas, wtedy też brałam.
Wyszłam ze szpitala z diagnozą o nerwicy wegetatywnej i nawet sobie nie wyobrażasz, jaka byłam szczęśliwa.
Moja pielgrzymka po lekarzach skończyła się.
Zaczęłam jednak drążyć temat nerwicy.
Jest nawet takie forum na temat nerwicy, oczywiście niejedno, ale ja akurat tam zakwitlam. Nie pamiętam tytułu tego forum ale to chyba szło jakos tak " masz wątpliwie i czy to nerwica?"
nie pamiętam dokładnie
Tak więc kochana masz po prostu nerwicę i oczywiście przejściowa hipochondrie.
Podobnie jak Feniks też brałam leki, nadal biorę ( konkretnie pramolan), jednak nie muszę codziennie, ja po prostu wiem, kiedy potrzebuje wziąć pramolan.
Wcześniej brałam aserpin czy coś w ten deseń i to był poważny lek. Reagowałam na niego bardzo dobrze, jakby był specjalnie wyprodukowany dla mnie. Po mniej więcej roku czy półtora lekarka przerzuciła mnie na pramolan i tak zostało.
Objawy nerwicowe minęły, zdarzają się od wielkiego dzwonu, ale pozostał problem z zasypianiem. Gdy już zasne, śpię jak kamień, ale samo zasypianie to moja zmora.
W ciągu dnia bez problemu mogę uciąć sobie drzemkę, natomiast fatalnie jest z zasypianiem na noc. Jakoś sobie z tym radzę, ale czasem muszę łyknąć jakiegoś strażnika snu - niestety.
Autorko, trzymam za Ciebie kciuki.