Opisywałam tu wcześniej moją relację z mężem w innych wątkach. Na podstawie waszych porad mocno mu odpuściłam. Robi sobie co chce w swoim tempie. Nie powiem, bo wszystko jest ogarnięte tak jak powinno być z jego strony. Nie kłócę się już z nim o byle co. Relacją między nami się trochę poprawiła. Pojawiła się nawet intymność.
Ale...
On mnie tak denerwuje! Widzi ze sie staram, ale sam daje z siebie tylko minimum. Po ciąży czuję się gruba i brzydką, lecą mi włosy z głowy, a jedyne co od niego usłyszałam to że to normalne i żebym sobie dala czas. Nic że dalej mu się podobam i i tak mnie kocha... w ogóle jest taki irytujący... widać że ma gdzieś moje odczucia, co z tego że poprasuje ubrania wszystkie, czy zrobi śniadanie, kolację czy coś poogarnia i zajmie się dzieckiem, jak jego podejście jest takie... meh, jakby mu nie zależało już na tym czego ja chcę. Dla niego jest ważny synek i on, a ja tak przy okazji (on tego nie przyzna ale wiem, że tak jest)
1 2022-10-14 15:27:18 Ostatnio edytowany przez Kasia995 (2022-10-14 15:28:54)
Opisywałam tu wcześniej moją relację z mężem w innych wątkach. Na podstawie waszych porad mocno mu odpuściłam. Robi sobie co chce w swoim tempie. Nie powiem, bo wszystko jest ogarnięte tak jak powinno być z jego strony. Nie kłócę się już z nim o byle co. Relacją między nami się trochę poprawiła. Pojawiła się nawet intymność.
Ale...
On mnie tak denerwuje! Widzi ze sie staram, ale sam daje z siebie tylko minimum. Po ciąży czuję się gruba i brzydką, lecą mi włosy z głowy, a jedyne co od niego usłyszałam to że to normalne i żebym sobie dala czas. Nic że dalej mu się podobam i i tak mnie kocha... w ogóle jest taki irytujący... widać że ma gdzieś moje odczucia, co z tego że poprasuje ubrania wszystkie, czy zrobi śniadanie, kolację czy coś poogarnia i zajmie się dzieckiem, jak jego podejście jest takie... meh, jakby mu nie zależało już na tym czego ja chcę. Dla niego jest ważny synek i on, a ja tak przy okazji (on tego nie przyzna ale wiem, że tak jest)
A przepraszam, ile masz lat i jak dawno jesteś po porodzie?
Kasia995 napisał/a:Opisywałam tu wcześniej moją relację z mężem w innych wątkach. Na podstawie waszych porad mocno mu odpuściłam. Robi sobie co chce w swoim tempie. Nie powiem, bo wszystko jest ogarnięte tak jak powinno być z jego strony. Nie kłócę się już z nim o byle co. Relacją między nami się trochę poprawiła. Pojawiła się nawet intymność.
Ale...
On mnie tak denerwuje! Widzi ze sie staram, ale sam daje z siebie tylko minimum. Po ciąży czuję się gruba i brzydką, lecą mi włosy z głowy, a jedyne co od niego usłyszałam to że to normalne i żebym sobie dala czas. Nic że dalej mu się podobam i i tak mnie kocha... w ogóle jest taki irytujący... widać że ma gdzieś moje odczucia, co z tego że poprasuje ubrania wszystkie, czy zrobi śniadanie, kolację czy coś poogarnia i zajmie się dzieckiem, jak jego podejście jest takie... meh, jakby mu nie zależało już na tym czego ja chcę. Dla niego jest ważny synek i on, a ja tak przy okazji (on tego nie przyzna ale wiem, że tak jest)A przepraszam, ile masz lat i jak dawno jesteś po porodzie?
Mam 27 lat i 4 miesiące po porodzie
To Twoje podejście jest meh.
Mąż też potrzebuje czasu, żeby jego uczucia względem Ciebie się rozpaliły na nowo. Uczucia, które wielokrotnie deptałaś.
Fajnie, że coś się zmienia, ale to, że Ty teraz od kilku tygodni wrzucasz na luz to dopiero początek. Chodzisz na terapię?
Tylwyth, najlepiej przeczytaj pozostałe wątki, uśmiejesz się albo załamiesz.
To Twoje podejście jest meh.
Mąż też potrzebuje czasu, żeby jego uczucia względem Ciebie się rozpaliły na nowo. Uczucia, które wielokrotnie deptałaś.
Fajnie, że coś się zmienia, ale to, że Ty teraz od kilku tygodni wrzucasz na luz to dopiero początek. Chodzisz na terapię?Tylwyth, najlepiej przeczytaj pozostałe wątki, uśmiejesz się albo załamiesz.
Nie chodzę obecnie na terapię stricte mówiąc. Słucham podcastu i czytam książkę o Dda
(...) Ale... (...)
Idź, Kobieto, na terapię i zrób ze sobą porządek.
Tylwyth Teg napisał/a:Kasia995 napisał/a:Opisywałam tu wcześniej moją relację z mężem w innych wątkach. Na podstawie waszych porad mocno mu odpuściłam. Robi sobie co chce w swoim tempie. Nie powiem, bo wszystko jest ogarnięte tak jak powinno być z jego strony. Nie kłócę się już z nim o byle co. Relacją między nami się trochę poprawiła. Pojawiła się nawet intymność.
Ale...
On mnie tak denerwuje! Widzi ze sie staram, ale sam daje z siebie tylko minimum. Po ciąży czuję się gruba i brzydką, lecą mi włosy z głowy, a jedyne co od niego usłyszałam to że to normalne i żebym sobie dala czas. Nic że dalej mu się podobam i i tak mnie kocha... w ogóle jest taki irytujący... widać że ma gdzieś moje odczucia, co z tego że poprasuje ubrania wszystkie, czy zrobi śniadanie, kolację czy coś poogarnia i zajmie się dzieckiem, jak jego podejście jest takie... meh, jakby mu nie zależało już na tym czego ja chcę. Dla niego jest ważny synek i on, a ja tak przy okazji (on tego nie przyzna ale wiem, że tak jest)A przepraszam, ile masz lat i jak dawno jesteś po porodzie?
Mam 27 lat i 4 miesiące po porodzie
No to chyba hormony Ci się jeszcze nie uspokoiły i równowagi w organizmie nie masz, to na pewno, stąd te lecące włosy na potęge.
To, jak się czujesz po ciąży, to jest Twój problem, a nie Twojego męża. Po pierwsze, idź, zrób morfologie, a potem do lekarza niech Ci przepisze jakieś witaminy, minerały itp, bo musisz organizm doprowadzić do porządku. Wypadające włosy to objaw, który można ogarnąć, także spokojnie. Potem zacznij się ruszać, coś ćwiczyć, odpowiednio się odżywiać, by stracić dodatkowe kg. 4 miesiące po ciąży to krótko, ale samo też to nie zniknie.
Twój mąż z tego, co opisujesz, robi dużo, ale Ty jesteś wciąż niezadowolona, bo wszystko jest na "nie". Komunikować się z nim też nie potrafisz i masz kilogramy pretensji do tego człowieka! Dlaczego? Skąd w Tobie tyle żalu? Niechęci? Co on Ci, tak naprawdę zrobił?
Kasia995 napisał/a:(...) Ale... (...)
Idź, Kobieto, na terapię i zrób ze sobą porządek.
Nie mogę iść obecnie na terapię. Po pierwsze to nie mamy kasy za specjalnie, po drugie to byłoby to przyznanie mu racji, że to tylko ze mną jest problem, a jak mu mówiłam w nas obojgu, a po trzecie to byłam na terapii jak byłam w ciąży nic mi nie pomogła i tylko zmarnowałam pieniądze
Wielokropek napisał/a:Kasia995 napisał/a:(...) Ale... (...)
Idź, Kobieto, na terapię i zrób ze sobą porządek.
Nie mogę iść obecnie na terapię. Po pierwsze to nie mamy kasy za specjalnie, po drugie to byłoby to przyznanie mu racji, że to tylko ze mną jest problem, a jak mu mówiłam w nas obojgu, a po trzecie to byłam na terapii jak byłam w ciąży nic mi nie pomogła i tylko zmarnowałam pieniądze
A poprzednie tematy nie pokazały Ci, że problem jest jednak przede wszystkim z Tobą? Przecież to Ty już raz to małżeństwo prawie rozwaliłaś. A tamta terapia nie zadziałała, bo ciągle nie rozumiesz tego, że problemem jest Twoje podejście, a nie Twój mąż.
10 2022-10-14 15:45:55 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-10-14 15:47:24)
1.Chodzenie na terapię nie przynosi żadnego efektu. By efekt był, potrzeba dużo determinacji i pracy własnej (pod okiem psychoterapeuty) nad sobą.
2. Jesteś na prostej drodze do rozwalenia, z Twej przyczyny, związku. To, że mąż znosi Twe "harce", jest dowodem na to, że bardzo Cię kocha, ale "dzban wodę nosi dopóki mu się ucho nie urwie". Uważaj!
***
I jeszcze jedno.
Nie wiem, czy kochasz męża, ale siebie na pewno nie.
po drugie to byłoby to przyznanie mu racji, że to tylko ze mną jest problem, a jak mu mówiłam w nas obojgu, a po trzecie to byłam na terapii jak byłam w ciąży nic mi nie pomogła i tylko zmarnowałam pieniądze
Po pierwsze Twój problem jest najistotniejszy - cięgle coś Tobie przeszkadza,odbierasz sobie spokój
Po drugie Kaśka opanuj się
a po trzecie sabotujesz swoje własne działania,prawdopodobnie pod wpływem rozczarowań których przyczyną są jakieś przekonania i oczekiwania,szybko się poddajesz i rezygnujesz pod byle pretekstem
Koniecznie najpierw chcesz z męża zrobić potwora i z siebie tylko jak chcesz zakończyć ten związek za wszelką cenę to robienie takich akcji jeżeli przerasta was oboje porozumienie się nie jest konieczne ,można bez tego
Kasia995 napisał/a:Tylwyth Teg napisał/a:A przepraszam, ile masz lat i jak dawno jesteś po porodzie?
Mam 27 lat i 4 miesiące po porodzie
No to chyba hormony Ci się jeszcze nie uspokoiły i równowagi w organizmie nie masz, to na pewno, stąd te lecące włosy na potęge.
To, jak się czujesz po ciąży, to jest Twój problem, a nie Twojego męża. Po pierwsze, idź, zrób morfologie, a potem do lekarza niech Ci przepisze jakieś witaminy, minerały itp, bo musisz organizm doprowadzić do porządku. Wypadające włosy to objaw, który można ogarnąć, także spokojnie. Potem zacznij się ruszać, coś ćwiczyć, odpowiednio się odżywiać, by stracić dodatkowe kg. 4 miesiące po ciąży to krótko, ale samo też to nie zniknie.
Twój mąż z tego, co opisujesz, robi dużo, ale Ty jesteś wciąż niezadowolona, bo wszystko jest na "nie". Komunikować się z nim też nie potrafisz i masz kilogramy pretensji do tego człowieka! Dlaczego? Skąd w Tobie tyle żalu? Niechęci? Co on Ci, tak naprawdę zrobił?
Nie wiem, co takiego zrobił konkretnie, kiedyś wydawał mi się najlepszym człowiekiem na świecie, teraz nazbierało się mnóstwo takich małych rzeczy które się ciągną. Ogólnie ostatnio działa na mnie jak plachta na byka.
W 3 miesiące zrzucił 7 kg, jak mi się pochwalił to aż mi para z uszu poszła bo ja w tym samym czasie przytyłam 4. Jak mu powiedziałam żeby mnie nie dobijał i mało mnie interesuje jego chwalenie się to już nawet się nie obraził tylko skomentował coś w stylu: "a no tak, zapomniałem, że od Ciebie to tylko taki komentarz może paść" i sobie poszedł do synka.
Nie wiem czy sobie z tym poradzę...
(...) Nie wiem czy sobie z tym poradzę...
Jeśli się zdecydujesz, to poradzisz sobie.
W mej sygnaturze znamienne zdania:
Jeśli ktoś chce, znajdzie sposób.
Jeśli ktoś nie chce, znajdzie powód.
Daj sobie, i nie tylko, szansę.
"dzban wodę nosi dopóki mu się ucho nie urwie". Uważaj!
jedyne co od niego usłyszałam to że to normalne i żebym sobie dala czas. Nic że dalej mu się podobam i i tak mnie kocha... w ogóle jest taki irytujący... widać że ma gdzieś moje odczucia, co z tego że poprasuje ubrania wszystkie, czy zrobi śniadanie, kolację czy coś poogarnia i zajmie się dzieckiem, jak jego podejście jest takie... meh
Rozumiem intencje upominania autorki, ze jak sie nie zmieni to mezczyzna od niej odejdzie.
Ale nie wiem czy nie potrzebuje czegos przeciwnego.
Dla mnie to wyglada na nerwice spowodowana konfliktem miedzy strachem, ze ja partner zostawi (czego dowodzi uczucie gniewu gdy, mimo bycia wzorowym partnerem, nie zapewnia jej o uczuciach - nasilajacym sie zwlaszcza w sytuacjach jak ta gdy wypadaja jej wlosy) a poczuciem bycia gorszym (i mozliwe swiadomoscia problemow, ktore mu zaserwowala w przeszlosci).
Ten konflikt powoduje z jednej strony bezsilnosc, z drugiej gniew.
Ciezko wyjsc z czegos takiego samemu.
(...) Ciezko wyjsc z czegos takiego samemu.
W pierwszym poście napisałam o podjęciu terapii, w drugim także.
16 2022-10-14 16:07:27 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-10-14 16:10:57)
JohnyBravo777 napisał/a:(...) Ciezko wyjsc z czegos takiego samemu.
W pierwszym poście napisałam o podjęciu terapii, w drugim także.
Odnioslem sie tylko do upominania, ze ja partner zostawi.
Autorko, moze zapytaj partnera czy zamiast prasowac moze Cie czesciej werbalnie zapewnic o swojej milosci?
Mozesz to smialo uargumentowac faktem, ze jestes w bardzo wrazliwym, podatnym na zranienie momencie zycia.
Nie ma to jak czytanie wybiórcze.
Tylwyth Teg napisał/a:Kasia995 napisał/a:Mam 27 lat i 4 miesiące po porodzie
No to chyba hormony Ci się jeszcze nie uspokoiły i równowagi w organizmie nie masz, to na pewno, stąd te lecące włosy na potęge.
To, jak się czujesz po ciąży, to jest Twój problem, a nie Twojego męża. Po pierwsze, idź, zrób morfologie, a potem do lekarza niech Ci przepisze jakieś witaminy, minerały itp, bo musisz organizm doprowadzić do porządku. Wypadające włosy to objaw, który można ogarnąć, także spokojnie. Potem zacznij się ruszać, coś ćwiczyć, odpowiednio się odżywiać, by stracić dodatkowe kg. 4 miesiące po ciąży to krótko, ale samo też to nie zniknie.
Twój mąż z tego, co opisujesz, robi dużo, ale Ty jesteś wciąż niezadowolona, bo wszystko jest na "nie". Komunikować się z nim też nie potrafisz i masz kilogramy pretensji do tego człowieka! Dlaczego? Skąd w Tobie tyle żalu? Niechęci? Co on Ci, tak naprawdę zrobił?
Nie wiem, co takiego zrobił konkretnie, kiedyś wydawał mi się najlepszym człowiekiem na świecie, teraz nazbierało się mnóstwo takich małych rzeczy które się ciągną. Ogólnie ostatnio działa na mnie jak plachta na byka.
W 3 miesiące zrzucił 7 kg, jak mi się pochwalił to aż mi para z uszu poszła bo ja w tym samym czasie przytyłam 4. Jak mu powiedziałam żeby mnie nie dobijał i mało mnie interesuje jego chwalenie się to już nawet się nie obraził tylko skomentował coś w stylu: "a no tak, zapomniałem, że od Ciebie to tylko taki komentarz może paść" i sobie poszedł do synka.Nie wiem czy sobie z tym poradzę...
Uuuuu, droga Pani...Bardzo, bardzo nieładne podejście. Traktujesz męża jak ścierę, zaraz się szybko obudzisz bez męża, spokojna Twoja poczochrana.
Dlaczgeo Ty z nim walczysz? Dlaczego konkurujesz? Mąż Ci się pochwalił schudnięciem, a Ty zamiast pochwalić jego za determinację, to Ci "para z uszu poszła"?! Bo Ty przytyłaś?! Bo jemu się CHCIAŁO popracować, a Tobie nie i dlatego przytyłaś, więc o co jestes zła? Że ktoś włożył pracę i wysiłek i miał efekty, a Ty tyłka nie ruszyłas i nie miałaś efektów? A teraz jaśnie pani chce, żeby on jej mówił, że ją kocha i wcale nie jest brzydka i gruba! No litości! A z jakiej racji on ma Ci słodzić, skoro a) musisz wziąć się za siebie b)od Ciebie nie ma uznania i wsparcia?
Co Ty sobie tam roisz w tej głowie?
19 2022-10-14 16:11:16 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-10-14 16:14:53)
BINGO!
Co i w jakim celu?
***
(...) Autorko, moze zapytaj partnera czy zamiast prasowac moze Cie czesciej werbalnie zapewnic o swojej milosci? (...)
Przed czy po zrobieniu mężowi awantury? I kto wyprasuje rzeczy?
JohnyBravo777 napisał/a:(...) Autorko, moze zapytaj partnera czy zamiast prasowac moze Cie czesciej werbalnie zapewnic o swojej milosci? (...)
Przed czy po zrobieniu mężowi awantury? I kto wyprasuje rzeczy?
Lepiej chodzic w pogniecionych ubraniach niz zyc w pogniecionym malzenstwie.
Ciekawe podejście swoją drogą.
Żyję się z kimś niby blisko, ale sukcesy ukochanej osoby, zamiast cieszyć, to jeszcze wzbudzają frustrację..Facetowi się skończy cierpliwość, to raczej kwestia czasu..
W pierwszym poście napisałam o podjęciu terapii, w drugim także.
No ale to musi być wola, a tu takiej nie ma. A jest tylko cyniczne oddawanie się emocjom.
Często to wygląda tak, że trzeba trafić na dno. Tutaj wszystko jest ok. Mąż potulnie znosi wybryki Kasi. Może sobie używać do woli. Dna to nawet nie widać.
23 2022-10-14 16:21:01 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-10-14 16:25:05)
Lepiej chodzic w pogniecionych ubraniach niz zyc w pogniecionym malzenstwie.
Świetna sentencja, ale trudno zapewniać o miłości kogoś, kto raz po raz wali w gębę (jakim prawem?).
Autorka od dawna ma problem ze sobą i albo go rozwiąże, albo rozwiąże związek. Decyzja należy do niej.
No ale to musi być wola, a tu takiej nie ma. (...)
Bo tu nie o zdrowie (psychiczne) chodzi, tylko o udowodnienie, że jest ona ofiarą. Być może, skoro czyta o DDA, była nią. Nie jest to jednak żaden powód do odreagowywania swych traum na mężu, chyba jedynym, którą ją - jeszcze - kocha.
Ciekawe podejście swoją drogą.
Żyję się z kimś niby blisko, ale sukcesy ukochanej osoby, zamiast cieszyć, to jeszcze wzbudzają frustrację..
Dla wiekszosci osob to jest calkowita abstrakcja.
Ale dla osoby, ktora rozumie zjawisko nerwicy / psychozy to jest calkowicie logiczne zachowanie motywowane bezsilnoscia w leku przed niebezpieczenstwem, ktore z boku wydaje sie przesadzone.
Autorka jest przekonana, ze niezaleznie co ona zrobi partner ja zostawi (bo nie jest go warta) wiec to, ze schudnal a ona przytyla, to ze wypadaja jej wlosy, to ze on sobie samemu radzi... to sa wszystko oznaki zagrozenia.
25 2022-10-14 16:27:44 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-10-14 16:35:06)
(...) Autorka jest przekonana, ze niezaleznie co ona zrobi partner ja zostawi (bo nie jest go warta) wiec to, ze schudnal a ona przytyla, to ze wypadaja jej wlosy, to ze on sobie samemu radzi... to sa wszystko oznaki zagrozenia.
Rzecz w tym, że takie myślenie można zmienić. Można też go nie zmieniać.
***
Rok temu (!) autorka napisała w pierwszym swym poście:
(...) Mam drobny problem z moim mężem. Może opiszę wszystko od początku.
Z mężem jesteśmy 4 lata. Niedawno wzięliśmy ślub, a kilka tygodni temu okazało się, że jestem w ciąży. Mąż się bardzo ucieszył tak samo jak ja.
Szczęście jednak szybko przerodziło się w obawy. Mój mąż jest atrakcyjnym facetem, do tego trenuje, odżywia się zdrowo, a ja zaledwie w kilka tygodni ciąży zdążyłam przytyć 5 kg. Boję się, że przez ciążę przytyję i on mnie nie będzie chciał. Nigdy z jego ust takie stwierdzenie nie padło, wręcz przeciwnie, ostatnio stwierdził, że to dla mnie się stara, że to dla mnie chce być atrakcyjny jak długo tylko się da. Wciąż mi powtarza, że mnie kocha , że dla niego jestem najpiękniejszą kobietą na świecie. Troszczy się o mnie bardzo, pilnuje żebym się nie przemęczała w ciąży, dba o zdrowe jedzenie, sam zawsze sprząta całą kuchnie i łazienkę żebym nie miała kontaktu z chemikaliami. Nigdy nie dał mi żadnego powodu do podejrzewania go o zdradę. Nigdy nic nie ukrywa. Znam wszystkie jego hasła ma je zapisane w notesie i sam mnie prosi czasem, żebym się gdzieś dla niego zalogowała.
Mimo tego wszystkiego strasznie się boję. Widzę jak kobiety na niego patrzą. Teraz w związku z moimi bólami nie uprawiamy seksu i dostaję jakiś ataków paniki, że jak idzie na te 50 minut na siłownię to na pewno mnie zdradza (mimo, że w każdej chwili mogę sprawdzić co trenował bo wszystko notuje w aplikacji, włącznie z tętnem). Myślałam, że będzie mi o to robił wyrzuty, a on mnie rozumie i stara się wesprzeć...
Już sama nie wiem. Mogę go poprosić, żeby przestał trenować. Jeśli powiem mu, że się boję, że mnie coś boli to na pewno zrezygnuje. Tyle, że to jego jedyna rozrywka. Wszystko inne poświęcił mi i naszemu dziecku. Dlatego też nie chcę tego robić. (...)
Miała problem ze swym mężem!!! Niczego w swym myśleniu nie zmieniła. Teraz też ma z nim problem. Z nim!!!!
Wielokropek napisał/a:JohnyBravo777 napisał/a:(...) Ciezko wyjsc z czegos takiego samemu.
W pierwszym poście napisałam o podjęciu terapii, w drugim także.
Odnioslem sie tylko do upominania, ze ja partner zostawi.
Autorko, moze zapytaj partnera czy zamiast prasowac moze Cie czesciej werbalnie zapewnic o swojej milosci?
Mozesz to smialo uargumentowac faktem, ze jestes w bardzo wrazliwym, podatnym na zranienie momencie zycia.
Johnny, alez o ją zapewniał o swojej miłości i to nie raz.
Tylko jak ma żyć z taką żoną?
Cześć dziewcznyny.
Mam spory problem ze swoim mężem.Wczoraj pokolcilismy się 2 razy. Najpierw rano o drobnostkę ale przepychanka słowna trwała że 30 minut (przy czym to ja się produkowałam głównie, a ona za wiele nie mówił) a później wieczorem.
Ta wieczorna kłótnia była już ostra i do tej pory się do siebie nie odzywamy.Poszło o to, że mąż po powrocie z pracy, odgrzał obiad zajął się chwilę z dzieckiem I zamiast pomóc mi posprzątać ogarnąć mieszkanie to usiadł sobie z telefonem w ręku. Krew mnie zalała bo zamiast się domyślić, że trzeba w mieszkaniu posprzątać to sobie usiadł. Zaczęłam więc, jak to on później ładnie określił "rozstawiać go po kątach", czyli według niego w złości wydawałam mu polecenia co ma zrobić. Mąż zrobił co mu kazałam a później przestał się do mnie odzywać. Nie odzywał się cały wieczór, jedynie zajmował się dzieckiem I na pytania o niego oschle odpowiadał. Przed snem zagadałam do niego o co chodzi. Powiedział mi, że nie podoba mu się jak się do niego odnoszę i, że można było normalnie powiedzieć: "chodź ogarniemy po obiedzie mieszkanie bo jest już brudno" zamiast: " może byś się łaskawie ruszył i zrobił to..."
Powiedzialm mu ze przeciez go kocham i zapytałam co w takim razie on ma z tym zrobić, liczyłam, że domysli się i powie, że nie będzie odkładał rzeczy do zrobienia na później. Bardzo się myliłam, bo on wypalił, że od 3 lat prosi, błaga i tlumaczy mi, że normalni ludzie sobie komunikują potrzeby, a nie "rozstawiają się po kątach z pretensją" i że tak się nie da normalnie żyć być pod ciągłym stresem bo o co tym razem będzie miała pretensje szanowna żona. I jedyne rozwiązanie tej sytuacji to był by rozwód bo jeśli przez 3 lata tego nie ogarnęłam to już nie ogarnę. (Wszystko powiedziane w złości)Bardzo mnie tym zdenerwował. Powiedziałam że jeśli tak to zabieram synka, bierzemy rozwód, mieszkanie sprzedajemy a on niech szykuje alimenty, a z dzieckiem zobaczy się jak będę na to gotowa. On odpowiedział że to jest też jego dziecko I chyba niepoważna jestem jeśli chce mu go odebrać. To co powiedział jeszcze bardziej mnie rozzłościło, powiedziałam mu że jest psychiczny, że jest manipulantem, że nie ma prawa głosu w tej sprawie. Krzyczałam chyba że 30 minut w trakcie pakowania a mąż nic się nie odzywał tylko trzymał dziecko na rękach.
Ostatecznie się nie wyprowadziłam, ale od wczoraj atmosfera jest grobowa. Wciąż myślę nad tym co powiedział i jeśli chce rozwodu to mogę się z dzieckiem wyprowadzić nawet dziś.
Doradźcie coś proszę bo już sama nie wiem co zrobić. Dodatkowym problemem jest to, że wszyscy w około uważają mojego męża za jakiegoś anioła. Koleżanki mi mówią że to idealny facet i ojciec. Moja matka za nim przepada i lubi go całą moją rodzina. Jak im opowiem co się stało to mi nikt nie uwierzy...
Gość ma żonę awanturnicę i to, że nie mówi jej, że ją kocha jest jej winą. Zresztą to już było poprzednio:
Cześć, po ostatnim moim temacie i waszej pomocy trochę się zreflektowałam. Przeprosiłam męża i obiecałam mu, że już nie będę się tak zachowywać. Udało nam się jakoś dogadać, ja też bardziej się staram. Codziennie jest ciepły obiad, staram się też poprawić relacje z jego rodziną (nie były złe, po prostu ich nie trawię mimo, że w sumie nie zrobili mi nic złego).
W międzyczasie mieliśmy rocznicę ślubu. Mąż zaprosił mnie na kolację do restauracji w bardzo fajnym miejscu. Z dzieckiem został ktoś z rodziny. Wszystko wydawało się zmierzać w dobrym kierunku, tylko wciąż nie wszystko gra jak powinno...
Praktycznie nie ma u nas spraw łóżkowych. Mąż swoje po porodzie odczekał cierpliwie bez naciskania, potem po mojej wizycie u ginekologa coś napominał parę razy, próbował coś inicjować ale ja nie miałam ochoty i udałam, ze tego nie widzę innym razem odmówiłam wymigujacsie zmeczeniem. Teraz mam wrażenie że odpuścił i nie wiem czy się cieszyć czy płakać. Z jednej strony mam trochę spokoju bo głupio mi było co któryś raz mu odmawiać a z drugiej strony to przekłada się na to, że jest dla mnie bardziej oschły. Nie przytula już nie dotyka, muszę się o to prosić i nawet wtedy robi to niechętnie. Do tego zaczął ćwiczyć i biegać żeby zrzucić tatusiowe kilogramy. A mnie już zaczynają w domu łapać nerwy, że kogoś w pracy pewnie poznał. Przetrzepałam mu ostatnio telefon i prywatny i służbowy i nic nie znalazłam. Nie ma też innych przesłanek w stylu późniejszych powrotów do domu. Wraca zawsze o tej samej porze i pierwsze co to biegnie do naszego synka. Spędza z nim prawie każdą wolną chwilę. Nie wydaję mi się więc żeby miał kogoś innego, ale gdzieś z tyłu głowy ta myśl zostaje.Boję się trochę, że wszystko co w naszym związku było dobre już się wypaliło. Rozmowy nie są takie jak wcześniej. Zbliżeń już nie ma wcale. Są tylko moje pretensje do niego i coraz bardziej opryskliwe jego odpowiedzi. Zawsze dzwonił do mnie z pracy, zapytać co tam u nas. Od ostatniej kłótni nie zadzwonił z pracy ani razu.
Czy jemu już nie zależy? Wszystko go denerwuje. Dowcip stał się uszczypliwy nie taki jak był kiedyś. Tak jakby nie chciał już walczyć o ten związek. Nie widzi tego, że się staram? Jestem impulsywną osobą i czasem mi się wyrwie, ale jeszcze przed ostatnią kłótnią jakoś starał się chociaż dogadać, a teraz to odburknie już tylko coś mniej lub bardziej wyraźnie i coraz bardziej zamyka się w sobie a mnie unika. Nie mówi komplementów, nie przytula, nie całuje, nie dzwoni bez potrzeby. Jakbyśmy byli współlokatorami z dzieckiem...
Przeszedł punkt graniczny.
Nie pozostaję bierna. Napisałam, że się staram. Może być zły o ostatnią akcję bo kłóciliśmy się (a w zasadzie to ja się kłóciłam, a on raczej milczał) przez tydzień, ale już 2 tygodnie minęły. Ok zdarzały mi się nawroty wybuchowości ale w ciągu 30 minut go przepraszałam.
Ostatnio mi powiedział, że ma poczucie pewnej beznadziejności, a jak zaczęłam drążyć to znowu się wycofał i zamknął w sobie. Widzę że coś ukrywa, z czymś się męczy. Nie jestem najłatwiejszą osobą do życia, zdaję sobie z tego sprawę, ale łatwiej by mi było się zmienić gdyby dalej mnie wspierał jak kiedyś...
Gość ma dość, wymiękł. Nie chce mi się przekopywać przez te tematy, bo Autorka jest mega toksyczna, ale kojarzę, że w pewnym momencie mąż już został tylko dla dziecka i mieli niby naprawiać.
No to naprawiaja. Ale jak w sierpniu gośc miał jej totalnie dość, to ona liczy, że teraz nagle on zacznie jej mówić o miłości, bo ona się stara? Sama zawaliła. Miała super męża, a teraz ma gościa, który sam nie wie pewnie co w tym małżeństwie robi.
JohnyBravo777 napisał/a:Lepiej chodzic w pogniecionych ubraniach niz zyc w pogniecionym malzenstwie.
Świetna sentencja, ale trudno zapewniać o miłości kogoś, kto raz po raz wali w gębę (jakim prawem?).
Autorka od dawna ma problem ze sobą i albo go rozwiąże, albo rozwiąże związek. Decyzja należy do niej.Legat napisał/a:No ale to musi być wola, a tu takiej nie ma. (...)
Bo tu nie o zdrowie (psychiczne) chodzi, tylko o udowodnienie, że jest ona ofiarą. Być może, skoro czyta o DDA, była nią. Nie jest to jednak żaden powód do odreagowywania swych traum na mężu, chyba jedynym, którą ją - jeszcze - kocha.
Nie zakończę związku, kocham go, on jest dobrym ojcem, jest zaradny i pracowity. Nie poradzę sobie sama z dzieckiem bez niego. Zresztą jemu złamało by to serce, nie wyobraża sobie choćby jednego dnia bez synka.
Pracuję nad sobą, jestem DDA. Wcześniej miałam w nim wsparcie. Zawsze dla mnie był taki dobry, zawsze się troszczył. Czułam że przy nim moje problemy się skończą. Wiem że mam ciężki charakter, ale chcę nad nim pracować, będę w stanie tylko wtedy kiedy Mąż będzie taki jak wcześniej.
Nie wiem skąd wam się wzięło, że męża biję (walę raz po raz w gębę). Nawet w życiu o tym nie pomyślałam.
JohnyBravo777 napisał/a:(...) Autorka jest przekonana, ze niezaleznie co ona zrobi partner ja zostawi (bo nie jest go warta) wiec to, ze schudnal a ona przytyla, to ze wypadaja jej wlosy, to ze on sobie samemu radzi... to sa wszystko oznaki zagrozenia.
Rzecz w tym, że takie myślenie można zmienić. Można też go nie zmieniać.
***
Rok temu (!) autorka napisała w pierwszym swym poście:Kasia995 napisał/a:(...) Mam drobny problem z moim mężem. Może opiszę wszystko od początku.
Z mężem jesteśmy 4 lata. Niedawno wzięliśmy ślub, a kilka tygodni temu okazało się, że jestem w ciąży. Mąż się bardzo ucieszył tak samo jak ja.
Szczęście jednak szybko przerodziło się w obawy. Mój mąż jest atrakcyjnym facetem, do tego trenuje, odżywia się zdrowo, a ja zaledwie w kilka tygodni ciąży zdążyłam przytyć 5 kg. Boję się, że przez ciążę przytyję i on mnie nie będzie chciał. Nigdy z jego ust takie stwierdzenie nie padło, wręcz przeciwnie, ostatnio stwierdził, że to dla mnie się stara, że to dla mnie chce być atrakcyjny jak długo tylko się da. Wciąż mi powtarza, że mnie kocha , że dla niego jestem najpiękniejszą kobietą na świecie. Troszczy się o mnie bardzo, pilnuje żebym się nie przemęczała w ciąży, dba o zdrowe jedzenie, sam zawsze sprząta całą kuchnie i łazienkę żebym nie miała kontaktu z chemikaliami. Nigdy nie dał mi żadnego powodu do podejrzewania go o zdradę. Nigdy nic nie ukrywa. Znam wszystkie jego hasła ma je zapisane w notesie i sam mnie prosi czasem, żebym się gdzieś dla niego zalogowała.
Mimo tego wszystkiego strasznie się boję. Widzę jak kobiety na niego patrzą. Teraz w związku z moimi bólami nie uprawiamy seksu i dostaję jakiś ataków paniki, że jak idzie na te 50 minut na siłownię to na pewno mnie zdradza (mimo, że w każdej chwili mogę sprawdzić co trenował bo wszystko notuje w aplikacji, włącznie z tętnem). Myślałam, że będzie mi o to robił wyrzuty, a on mnie rozumie i stara się wesprzeć...
Już sama nie wiem. Mogę go poprosić, żeby przestał trenować. Jeśli powiem mu, że się boję, że mnie coś boli to na pewno zrezygnuje. Tyle, że to jego jedyna rozrywka. Wszystko inne poświęcił mi i naszemu dziecku. Dlatego też nie chcę tego robić. (...)Miała problem ze swym mężem!!! Niczego w swym myśleniu nie zmieniła. Teraz też ma z nim problem. Z nim!!!!
Ewidentnie kobieta ma duży problem, ewidentnie go nie rozwiązała i teraz strach przerodził się w złość i pogardę. A za chwilę jej obawy sprzed roku się spełnią i dopiero wszystko się sypnie. Tylko dziecka szkoda. Mam nadzieję, że mąż syna z nią nie zostawi jeśli zdecyduje się na separację...
JohnyBravo777 napisał/a:[(...) Autorka jest przekonana, ze niezaleznie co ona zrobi partner ja zostawi (bo nie jest go warta) wiec to, ze schudnal a ona przytyla, to ze wypadaja jej wlosy, to ze on sobie samemu radzi... to sa wszystko oznaki zagrozenia.
Rzecz w tym, że takie myślenie można zmienić. Można też go nie zmieniać.
Mozna. Pytanie jak.
Sytuacja jest na tyle zaawansowana, ze nie zdziwilbym sie gdyby w rzeczywistosci ich zwiazek byl zapetlony:
Ona czuje, ze ja zostawi niezaleznie od tego co zrobi, on jest juz zmeczony jej zachowaniem i nieswiadomie (chocby nawet probowal sie swiadomie zmuszac do tego zwiazku) wysyla jej sygnaly, ze ten zwiazek sie konczy.
Zarowno jej jak i jemu, ze wzgledu na stan, w ktorym sie znalezli, najdrobniejsza zmiana przychodzi wielkim wydatkiem energetycznym a w odpowiedzi dostaje mniej wiecej to samo co wczesniej.
Nie wiem czy tak jest, pisze tylko, ze nie raz widzialem takie problemy w dluzszych zwiazkach i tego rodzaju negatywna petla (cokolwiek nie zmienisz, efekt jest taki sam) wystepowala.
30 2022-10-14 16:41:56 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-10-14 16:50:44)
Wiesz co to przenośnia? No właśnie.
Walisz na oślep raz za razem, ciosy psychiczne - sama pewnie to wiesz - bolą znacznie bardziej niż fizyczne i zostawiają głębsze ślady.
Za "pluralis maiestaticum" dziękuję, nie jest mi to do niczego potrzebne.
Zmienisz się wtedy, gdy mąż będzie taki jak na początku związku? Wolne żarty. Stosujesz przemoc (tak, psychiczną) i stawiasz warunki? Wejdź pod lodowaty prysznic i oprzytomnij.
***
JohnyBravo777,zacznij czytać (me posty) ze zrozumieniem, nie zaś wybierając tylko odpowiadające Ci fragmenty. Napisałam, jak autorka może rozwiązać problem.
***
Tylwyth Teg,
oby jednak oprzytomniała i zaczęła zdecydowanie działać (pomocnym dla niej będzie znalezienie odpowiedzi na pytanie: "Jakim prawem traktuję tak kochanego człowieka?" Traumatyczna przeszłość nie jest usprawiedliwieniem).
Nie zostawisz go bo sama sobie nie poradzisz..ok..
Ale on sobie doskonale da rade bez takiego toksyka na plecach jak ty.
A serca mu nie złamiesz, widzeniami z dzieckiem zajmie się sąd.
Zła kobieta jesteś.. ogarnij się.
Ciekawe podejście swoją drogą.
Żyję się z kimś niby blisko, ale sukcesy ukochanej osoby, zamiast cieszyć, to jeszcze wzbudzają frustrację...
To samo pomyślałam.
Autorko, jesteś dla swojego męża tak samo nieznośna, jak ja kiedyś byłam dla swojego narzeczonego. Jeśli Cię to pocieszy - da się to zmienić, tylko trzeba chcieć. Ja też obstawiam, że masz problem z poczuciem własnej wartości. Twój mąż to jest ten typ faceta przy którym (ale nie dzięki któremu) masz szansę wyjść na prostą. Pomyśl o tym, że jak wrócisz do równowagi, to przestaniesz w końcu krzywdzić jego i siebie. Motywacja pod tytułem "jak tak dalej pójdzie, to mnie zostawi" jest akurat kontrskuteczna. Osoby wyżej sugerowały terapię, ale może na początek zacznij od endokrynologa? Powodzenia.
33 2022-10-14 16:49:27 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-10-14 16:53:46)
JohnyBravo777,zacznij czytać (me posty) ze zrozumieniem, nie zaś wybierając tylko odpowiadające Ci fragmenty. Napisałam, jak autorka może rozwiązać problem.
Pisalas o terapii.
Autorka odpisala, ze nie ma pieniedzy.
Swoja droga, kazdy broni meza ale on nie wyglada na zdrowego psychicznie.
Zdrowa osoba stawia granice co jest ok, co nie, mowi o swoich oczekiwaniach i je egzekwuje.
Jesli ten zwiazek przez tyle lat przetrwal a maz nadal prasuje i sie troszczy to znaczy, ze on czuje jakas potrzebe by kontynuowac taki uklad.
34 2022-10-14 16:52:36 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-10-14 16:52:52)
Wielokropek napisał/a:JohnyBravo777,zacznij czytać (me posty) ze zrozumieniem, nie zaś wybierając tylko odpowiadające Ci fragmenty. Napisałam, jak autorka może rozwiązać problem.
Pisalas o terapii.
Autorka odpisala, ze nie ma pieniedzy.
O terapii w ramach NFZ słyszałeś? <pytanie retoryczne> Nieprawdą jest, że tylko prywatna psychoterapia daje efekty.
Wielokropek napisał/a:JohnyBravo777 napisał/a:[(...) Autorka jest przekonana, ze niezaleznie co ona zrobi partner ja zostawi (bo nie jest go warta) wiec to, ze schudnal a ona przytyla, to ze wypadaja jej wlosy, to ze on sobie samemu radzi... to sa wszystko oznaki zagrozenia.
Rzecz w tym, że takie myślenie można zmienić. Można też go nie zmieniać.
Mozna. Pytanie jak.
Sytuacja jest na tyle zaawansowana, ze nie zdziwilbym sie gdyby w rzeczywistosci ich zwiazek byl zapetlony:
Ona czuje, ze ja zostawi niezaleznie od tego co zrobi, on jest juz zmeczony jej zachowaniem i nieswiadomie (chocby nawet probowal sie swiadomie zmuszac do tego zwiazku) wysyla jej sygnaly, ze ten zwiazek sie konczy.
Zarowno jej jak i jemu, ze wzgledu na stan, w ktorym sie znalezli, najdrobniejsza zmiana przychodzi wielkim wydatkiem energetycznym a w odpowiedzi dostaje mniej wiecej to samo co wczesniej.Nie wiem czy tak jest, pisze tylko, ze nie raz widzialem takie problemy w dluzszych zwiazkach i tego rodzaju negatywna petla (cokolwiek nie zmienisz, efekt jest taki sam) wystepowala.
Z jednej strony wiem świadomie, że mnie nie zostawi bo jednak mu zależy na naszej rodzinie. Na punkcie Synka zwariował po prostu. A może gdzieś podświadomie boję się, że może mnie zdradzić. Jak ostatnio wracał później z pracy przez 3 dni bo miał audyt to chodziłam jak osa i co chwila dzwoniłam do niego bez powodu, żeby się upewnić że na pewno ma audyt, a nie kręci się obok jakaś dziewczyna.
Denerwuje mnie też to, że on nie okazuje zazdrości o mnie. Ostatnio na spacerze ostentacyjnie obejrzałam się za innym facetem, żeby sprawdzić jego reakcję, a z jego strony kompletnie nic. Jakby się nic nie wydarzyło.
Zazdrość nie jest objawem miłości, jest objawem braku zaufania.
37 2022-10-14 16:56:14 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-10-14 16:57:13)
JohnyBravo777 napisał/a:Wielokropek napisał/a:JohnyBravo777,zacznij czytać (me posty) ze zrozumieniem, nie zaś wybierając tylko odpowiadające Ci fragmenty. Napisałam, jak autorka może rozwiązać problem.
Pisalas o terapii.
Autorka odpisala, ze nie ma pieniedzy.O terapii w ramach NFZ słyszałeś? <pytanie retoryczne>
To chyba nie do mnie tylko do autorki.
Swoja droga - zaloz swoj watek, pomozemy Ci zrozumiec skad w Tobie tyle negatywizmu.
JohnyBravo777 napisał/a:Wielokropek napisał/a:Rzecz w tym, że takie myślenie można zmienić. Można też go nie zmieniać.
Mozna. Pytanie jak.
Sytuacja jest na tyle zaawansowana, ze nie zdziwilbym sie gdyby w rzeczywistosci ich zwiazek byl zapetlony:
Ona czuje, ze ja zostawi niezaleznie od tego co zrobi, on jest juz zmeczony jej zachowaniem i nieswiadomie (chocby nawet probowal sie swiadomie zmuszac do tego zwiazku) wysyla jej sygnaly, ze ten zwiazek sie konczy.
Zarowno jej jak i jemu, ze wzgledu na stan, w ktorym sie znalezli, najdrobniejsza zmiana przychodzi wielkim wydatkiem energetycznym a w odpowiedzi dostaje mniej wiecej to samo co wczesniej.Nie wiem czy tak jest, pisze tylko, ze nie raz widzialem takie problemy w dluzszych zwiazkach i tego rodzaju negatywna petla (cokolwiek nie zmienisz, efekt jest taki sam) wystepowala.
Z jednej strony wiem świadomie, że mnie nie zostawi bo jednak mu zależy na naszej rodzinie. Na punkcie Synka zwariował po prostu. A może gdzieś podświadomie boję się, że może mnie zdradzić. Jak ostatnio wracał później z pracy przez 3 dni bo miał audyt to chodziłam jak osa i co chwila dzwoniłam do niego bez powodu, żeby się upewnić że na pewno ma audyt, a nie kręci się obok jakaś dziewczyna.
Denerwuje mnie też to, że on nie okazuje zazdrości o mnie. Ostatnio na spacerze ostentacyjnie obejrzałam się za innym facetem, żeby sprawdzić jego reakcję, a z jego strony kompletnie nic. Jakby się nic nie wydarzyło.
Dziewczyno, serio, toksyna się z Ciebie wylewa hektolitrami, jeśli nie zatrzymasz tego szaleństwa, to bardzo źle się to dla Ciebie i Was skończy.
JohnyBravo777 napisał/a:Wielokropek napisał/a:JohnyBravo777,zacznij czytać (me posty) ze zrozumieniem, nie zaś wybierając tylko odpowiadające Ci fragmenty. Napisałam, jak autorka może rozwiązać problem.
Pisalas o terapii.
Autorka odpisala, ze nie ma pieniedzy.O terapii w ramach NFZ słyszałeś? <pytanie retoryczne> Nieprawdą jest, że tylko prywatna psychoterapia daje efekty.
Na terapię na NFZ czeka się prawie 2 lata. I wizyty są bardzo rzadko w związku z problemami z dostępnością lekarzy. To w ogóle nie jest opcja, zostaję tylko prywatnie.
40 2022-10-14 17:01:18 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-10-14 17:03:39)
Mądre książki (kolejność przypadkowa):
A. Dodziuk, Pokochać siebie
J. Woititiz, Lęk przed bliskością
J. Wojtitz, Dorosłe dzieci alkoholików
S. Forward, Szantaż emocjonalny
S. Forward, Toksyczni rodzice
I. Opiełka-Majewska, Droga do siebie
***
JohnyBravo777, jesteś mistrzem w stawianiu diagnoz!
Za chęć pomocy dziękuję, skorzystam, gdy będę miała problem, z którym w realu poradzić sobie nie będę mogła.
Swoja droga, kazdy broni meza ale on nie wyglada na zdrowego psychicznie.
Zdrowa osoba stawia granice co jest ok, co nie, mowi o swoich oczekiwaniach i je egzekwuje.
Jesli ten zwiazek przez tyle lat przetrwal a maz nadal prasuje i sie troszczy to znaczy, ze on czuje jakas potrzebe by kontynuowac taki uklad.
Stawianie granic i egzekwowanie ich leży przede wszystkim w umiejętności, a nie zdrowiu psychicznym. Tego trzeba się nauczyć i wyćwiczyć. Naturalnie przychodzi to tylko w pakiecie z mocnym charakterem, a jak wiadomo, nie każdy otrzymuje taki dar. To, że on nie umie tych granic stawiać, albo jest za bardzo ugodowy lub zwyczajnie nie wie, co ma robić, nie świadczy o tym, że jest niezdrowy psychicznie.
Wielokropek napisał/a:JohnyBravo777 napisał/a:Pisalas o terapii.
Autorka odpisala, ze nie ma pieniedzy.O terapii w ramach NFZ słyszałeś? <pytanie retoryczne> Nieprawdą jest, że tylko prywatna psychoterapia daje efekty.
Na terapię na NFZ czeka się prawie 2 lata. I wizyty są bardzo rzadko w związku z problemami z dostępnością lekarzy. To w ogóle nie jest opcja, zostaję tylko prywatnie.
Mogę Ci dać kontakt do świetnej psychoterapeutki, która prowadzi tereapie online lub przez telefon, więc ceny ma niższe i nie trzeba nigdzie jeździć, zwłaszcza przy małym dziecku jest to wygodne. Chcesz?
Wielokropek napisał/a:JohnyBravo777,zacznij czytać (me posty) ze zrozumieniem, nie zaś wybierając tylko odpowiadające Ci fragmenty. Napisałam, jak autorka może rozwiązać problem.
Pisalas o terapii.
Autorka odpisala, ze nie ma pieniedzy.Swoja droga, kazdy broni meza ale on nie wyglada na zdrowego psychicznie.
Zdrowa osoba stawia granice co jest ok, co nie, mowi o swoich oczekiwaniach i je egzekwuje.
Jesli ten zwiazek przez tyle lat przetrwal a maz nadal prasuje i sie troszczy to znaczy, ze on czuje jakas potrzebe by kontynuowac taki uklad.
Na początku było między nami bardzo dobrze. Bardziej sie pilnowałam i wiecej dusiłam w sobie. W narzeczeństwie była tylko jedna akcja która groziła rozstaniem, ale wtedy jakoś to przepracowaliśmy. Psuć się zaczęło jak zaszłam w ciążę i tak to cały czas trwa z lepszymi i gorszymi momentami.
On ma też silne poczucie obowiązku. Jeszcze się nie zdarzyło od kiedy go znam żeby coś zawalił. Może siedzieć po nocach przy komputerze pracując a i tak nigdy nie zaśpi do pracy nawet. Przy poprzedniej kłótni, sam powiedział że nie wyobraża sobie odejść od rodziny nawet z głupiego poczucia obowiazku.
***
JohnyBravo777, jesteś mistrzem w stawianiu diagnoz!
Za chęć pomocy dziękuję, skorzystam, gdy będę miała problem, z którym w realu poradzić sobie nie będę mogła.
Dżej Bi jest nieomylny
Jestem z Tobą, bo też zostałam zdiagnozowana A swoją drogą... dobrze Cię widzieć, Wielokropku, po latach...
Oby cię zostawił. A takiej nie zrównoważonej kobiecie to może i sfeminilizowany polski sąd dziecko odbierze.
Coś czuję że bombelek to było twoje wyrachowanie żeby go zmusić do siebie.
Kasia995 napisał/a:Wielokropek napisał/a:O terapii w ramach NFZ słyszałeś? <pytanie retoryczne> Nieprawdą jest, że tylko prywatna psychoterapia daje efekty.
Na terapię na NFZ czeka się prawie 2 lata. I wizyty są bardzo rzadko w związku z problemami z dostępnością lekarzy. To w ogóle nie jest opcja, zostaję tylko prywatnie.
Mogę Ci dać kontakt do świetnej psychoterapeutki, która prowadzi tereapie online lub przez telefon, więc ceny ma niższe i nie trzeba nigdzie jeździć, zwłaszcza przy małym dziecku jest to wygodne. Chcesz?
Narazie nie stoimy dobrze z kasą i oszczędzamy każdy grosz. Sytuacja potrwa jeszcze ze 3 miesiące. Później wrócę do swojej terapeutka. Zaczęłam już terapię 6 miesięcy temu. Psycholog powiedziała że możemy kontynuować.
sam powiedział że nie wyobraża sobie odejść od rodziny nawet z głupiego poczucia obowiazku.
Czyli co, masz pewniaka w związku z tym poczułaś się pewniej, więc się już nie pilnujesz, tylko wyżywasz na nim i wylewasz swoje frustracje. Masz jakieś traumy z dzieciństwa czy co?
48 2022-10-14 17:10:35 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-10-14 17:11:12)
Tylwyth Teg,
kim jesteś, bo, wybacz, nie rozpoznaję. (może być mail) Za to pod Twymi postami mogę podpisywać się w ciemno.
Skoro mnie dobrze wspominasz, to byłyśmy blisko.
Na nieomylnych patrzę z pobłażaniem.
Stawianie granic i egzekwowanie ich leży przede wszystkim w umiejętności, a nie zdrowiu psychicznym. Tego trzeba się nauczyć i wyćwiczyć.
Nie zgadzam sie. Zabierz dziecku ulubiona zabawke to nauczysz sie sama jak sie stawia i egzekwuje granice.
Kulturowa indoktrynacja jak sie powinnismy zachowywac, co jest na miejscu, co nie, jak zachowuja sie dojrzali ludzie itp. ktora jest konieczna aby hodowane jak bydlo spoleczenstwo pracowalo na politykow, ksiezy i kapitalistow bez stawiania sie uczy nas, ze stawianie granic to bycie roszczeniowym.
Nic innego jak kulturowo wpajany problem psychiczny, ktory utrudnia budowanie relacji.
Tylwyth Teg napisał/a:Stawianie granic i egzekwowanie ich leży przede wszystkim w umiejętności, a nie zdrowiu psychicznym. Tego trzeba się nauczyć i wyćwiczyć.
Nie zgadzam sie. Zabierz dziecku ulubiona zabawke to nauczysz sie sama jak sie stawia i egzekwuje granice.
Kulturowa indoktrynacja jak sie powinnismy zachowywac, co jest na miejscu, co nie, jak zachowuja sie dojrzali ludzie itp. ktora jest konieczna aby hodowane jak bydlo spoleczenstwo pracowalo na politykow, ksiezy i kapitalistow bez stawiania sie uczy nas, ze stawianie granic to bycie roszczeniowym.Nic innego jak kulturowo wpajany problem psychiczny, ktory utrudnia budowanie relacji.
Ale on stawiał granice i to wynika z wcześniejszych postów Autorki.
Tylko teraz mu się po prostu już nie chce. Robi co ma zrobić, żeby tworzyć pełną rodzinę dla dziecka.
51 2022-10-14 17:19:26 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-10-14 17:20:19)
Na nieomylnych patrzę z pobłażaniem.
To tez jest ciekawa sprawa jak tworzysz sobie w glowie zakrzywienie rzeczywistosci, w ktorej nadajesz mi negatywnie naladowana etykietke nieomymlnego.
Jako konsekwencja osmieszenia wlasnej siebie.
Po tym jak wszystko co napisalas w tym temacie (sapiac negatywna energia jakbys ciezarowke przesuwala) zostalo obalone (wlacznie z terapia na NFZ).
czytaj ze zrozumieniem, nie ja nadałam. I... zejdź ze mnie.
Kasia995,
skoro znasz źródło problemu, skoro do powrotu na terapię 3 miesiące, to teraz, gdy złość (by nie napisać bardziej adekwatnie i dosadnie) Cię dopada, wyjdź z domu na wywrzask (jeśli na to masz miejsce) lub szybki marszobieg. Daj sobie (i wam) szansę.
Dostępności terapii na NFZ zależą od rodzaju terapii i miejsca, w którym Autorka mieszka. Przykładowo w moim mieście na terapię w niektórych ośrodkach czeka się rok, a w niektórych miesiąc. Spotkania z terapeutą standardowo odbywają się raz w tygodniu, bo właśnie dlatego się tyle czeka na początku, żeby mieć gwarancję regularnego okienka u terapeuty.
Autorka mogłaby się nawet zapisać na ten termin za dwa lata, chociaż wątpię, żeby realnie sprawdziła wszystkie możliwe ośrodki w swoim mieście i miastach, które ma w miarę blisko.
Nawet jak zapisze się na za dwa lata, to zawsze termin będzie zaklepany.
Pomijając już to, że na NFZ to wygląda tak, że najpierw dostaje się termin szybciorem, tak do 1-2 tygodni i idzie sie na 3 spotkania diagnozujące, a dopiero potem jest propozycja metody i daty spotkań. Te 3 pierwsze spotkania są też po to, żeby sprawdzić czy terapeuta nam podpasuje.
Więc jakoś wątpię w to, żeby Autorka to sprawdziła, lepiej rzucić hasło, że termin za 2 lata i nara, nikt się nie będzie czepiał. Tylko za 2 lata ona dalej będzie w tym samym miejscu, a termin juz by miała.
55 2022-10-14 17:27:44 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2022-10-14 17:28:45)
Ale on stawiał granice i to wynika z wcześniejszych postów Autorki.
Tylko teraz mu się po prostu już nie chce. Robi co ma zrobić, żeby tworzyć pełną rodzinę dla dziecka.
Jestes pewna?
Jak to mozliwe, ze ktos stawia i egzekwuje granice po 4 latach znajduje sie w miejscu, w ktorym ich zupelnie brak?
Spojrzalem na poprzednie posty i ten sentyment (rok wczesniej):
Mogę go poprosić, żeby przestał trenować. Jeśli powiem mu, że się boję, że mnie coś boli to na pewno zrezygnuje. Tyle, że to jego jedyna rozrywka.
Nie wydaje sie zgodny z tym co piszesz.
Tylwyth Teg napisał/a:Stawianie granic i egzekwowanie ich leży przede wszystkim w umiejętności, a nie zdrowiu psychicznym. Tego trzeba się nauczyć i wyćwiczyć.
Nie zgadzam sie. Zabierz dziecku ulubiona zabawke to nauczysz sie sama jak sie stawia i egzekwuje granice.
Kulturowa indoktrynacja jak sie powinnismy zachowywac, co jest na miejscu, co nie, jak zachowuja sie dojrzali ludzie itp. ktora jest konieczna aby hodowane jak bydlo spoleczenstwo pracowalo na politykow, ksiezy i kapitalistow bez stawiania sie uczy nas, ze stawianie granic to bycie roszczeniowym.Nic innego jak kulturowo wpajany problem psychiczny, ktory utrudnia budowanie relacji.
O czym Ty teraz rozmawiasz? o.O
Nie zgadzasz się, że stawiania granic człowiek się uczy po czym mówisz o nauce stawiania granic...
Mylisz kulturową indoktrynacje z zasadami życia w społeczeństwie i właściwie nie wiem, czy zgadzasz się z tym, że ludzie nie umieją stawiać granic i muszą się tego nauczyć, czy nie...
Po czym nawiązujesz do "kulturowego problemu psychicznego", rozumiem, że w negatywnym kontekście, chwilę po tym, jak sam postanowiłeś postawić "diagnozę" o niestabilności psychicznej męża Autorki...
Noo Dżej Bi koktajl Ci wyszedł wybuchowy dzisiaj
Lady Loka napisał/a:Ale on stawiał granice i to wynika z wcześniejszych postów Autorki.
Tylko teraz mu się po prostu już nie chce. Robi co ma zrobić, żeby tworzyć pełną rodzinę dla dziecka.Jestes pewna?
Jak to mozliwe, ze ktos stawia i egzekwuje granice po 4 latach znajduje sie w miejscu, w ktorym ich zupelnie brak?Spojrzalem na poprzednie posty i ten sentyment (rok wczesniej):
Kasia995 napisał/a:Mogę go poprosić, żeby przestał trenować. Jeśli powiem mu, że się boję, że mnie coś boli to na pewno zrezygnuje. Tyle, że to jego jedyna rozrywka.
Nie wydaje sie zgodny z tym co piszesz.
Przeczytałam wszystkie tematy Autorki. Zacytowałam Ci tu nawet jasny moment, w którym facet postawił granicę, co skończyło się taką awanturą, że Autorka prawie się wyniosła i groziła mu brakiem kontaktów z dzieckiem.
Gość ma tak totalnie na nią wyrąbane, że po prostu nie potrzebuje tych granic stawiać, poza tym zapewne każda kolejna próba skończyłaby się kolejną awanturą.
Natomiast nie wiem co do stawiania granic ma to, co Ty zacytowałeś czyli wewnętrzne przemyślenia Autorki, która post dalej napisała, że z mężem o tym nie rozmawiała. Pomijając fakt, że to nie on był w ciąży, więc oczekiwanie i manipulowanie (bo to co chciała zrobić to manipulacja) że skoro ją zablolała macica, to on przetanie chodzić na treningi jest absurdalne.
Tylwyth Teg,
kim jesteś, bo, wybacz, nie rozpoznaję. (może być mail)Za to pod Twymi postami mogę podpisywać się w ciemno.
Skoro mnie dobrze wspominasz, to byłyśmy blisko.
Ha! Wtedy też się podpisywałaś na ślepo pod moimi postami
Zmieniłam nick, bo tamto konto już dawno nie istnieje Wróciłam po latach z ciekawości
Byłyśmy blisko, "paczkę" miałyśmy Na razie się nie ujawniam
Nie zakończę związku, kocham go, on jest dobrym ojcem, jest zaradny i pracowity. Nie poradzę sobie sama z dzieckiem bez niego. Zresztą jemu złamało by to serce, nie wyobraża sobie choćby jednego dnia bez synka.
Pracuję nad sobą, jestem DDA. Wcześniej miałam w nim wsparcie. Zawsze dla mnie był taki dobry, zawsze się troszczył. Czułam że przy nim moje problemy się skończą. Wiem że mam ciężki charakter, ale chcę nad nim pracować, będę w stanie tylko wtedy kiedy Mąż będzie taki jak wcześniej.Nie wiem skąd wam się wzięło, że męża biję (walę raz po raz w gębę). Nawet w życiu o tym nie pomyślałam.
Jesteś tak toksyczna, że dziwię się, że jeszcze jest z Tobą.
Jak jemu się uleje (a raczej nie dużo już potrzeba), to weźmie synka i zostawi cię samą.
Mąż nie będzie już taki jak wcześniej, pewne rzeczy ty popsułaś i już nie naprawisz.
To TY musisz się zmienić, bo co prawda sądy stoją po stronie matek, ale w tym przypadku mogą tobie odebrać dziecko, bo jesteś zwyczajnie toksyczna.
Takie związki jak twój kończą się, bo kobiety mają w nich za dobrze.
Ty potrzebujesz atencji, ciągłego napięci, a nawet awantur.
Nie dziwiłbym się, gdyby on tobie profilaktycznie codziennie dawał plaskacza (gdyby jednak został).
Tylwyth Teg,
hm... . Czy Twój nick zakończony był dwoma cyframi, czy też dwiema takimi samymi literami?
Tylwyth Teg,
hm... . Czy Twój nick zakończony był dwoma cyframi, czy też dwiema takimi samymi literami?
Nieee XD Ale może nie zaśmiecajmy wątku, wiedziałam, ze nasze drogi zejdą się prędzej czy później w jakimś temacie jak zobaczyłam, że nadal jesteś aktywna na forum ^^ Możemy przejść na priv jak chcesz
On ma też silne poczucie obowiązku. Jeszcze się nie zdarzyło od kiedy go znam żeby coś zawalił. Może siedzieć po nocach przy komputerze pracując a i tak nigdy nie zaśpi do pracy nawet. Przy poprzedniej kłótni, sam powiedział że nie wyobraża sobie odejść od rodziny nawet z głupiego poczucia obowiazku.
Aż żal mi się chłopa zrobiło.
Siedzieć z taką kobietą pod jednym dachem, to gorzej niż praca w kamieniołomach.
Ciesz się, że jest misio i obowiązkowy, bo gdybyś trafiła na innego, to ... .
(...) Możemy przejść na priv jak chcesz
Noż przecież to zaproponowałam ociupinę wyżej.
Kasia995 napisał/a:On ma też silne poczucie obowiązku. Jeszcze się nie zdarzyło od kiedy go znam żeby coś zawalił. Może siedzieć po nocach przy komputerze pracując a i tak nigdy nie zaśpi do pracy nawet. Przy poprzedniej kłótni, sam powiedział że nie wyobraża sobie odejść od rodziny nawet z głupiego poczucia obowiazku.
Aż żal mi się chłopa zrobiło.
Siedzieć z taką kobietą pod jednym dachem, to gorzej niż praca w kamieniołomach.Ciesz się, że jest misio i obowiązkowy, bo gdybyś trafiła na innego, to ... .
To wtedy miałaby to, czego została prawdopodobnie nauczona: silne emocje, huśtawki, dramaty, walka o związek i dyrdymały o "prawdziwej miłości". Dziewczyna ma problem, ale dopóki tego nie przyzna, nikt nie będzie w stanie jej pomóc.
Tylko dziecka szkoda...
Tylwyth Teg napisał/a:(...) Możemy przejść na priv jak chcesz
Noż przecież to zaproponowałam ociupinę wyżej.
Yyy tak, umknęło mi w tym ferworze Johnny'owych analiz i mundrości Już napisałam