Hej dziewczyny!
Mam życiową rosterkę... chciałabym spojrzeć na tą sprawę czyimiś oczami, nie mam jednak na tyle zaufanej przyjacióki żeby móc się zwierzyć.
A więc... oczywiście chodzi o sprawy sercowe
Jestem z moim partnerem od pół roku. Wcześniej byłam kilka lat singielką (długo zbierałam się po 5 letnim związku). W końcu jakaś osoba wzbudziła moje zainteresowanie. Początki nie były łatwe, był w czasie rozwodu z żoną. Dogadywaliśmy się świetnie, rozmowy potrafiły trwać całą noc, a seks... boski. Traktował mnie jak księżniczkę - w taki sposób, że czułam się wyjątkowa.
Po 3 miesiącach spotykania się odkryłam, że pisze z kilkoma dziewczynami, widziałam propozycje spotkań z jego strony. Spotkał się wtedy pare razy ze swoją byłą dziewczyną; tą z którą był przed żoną). Przyznał się, że go pocałowała.
Strasznie mnie to zraniło, byłam przekonana, że mam jego pełą uwagę... a tu nagle takie rozczarowanie. Powiedziałam mu, że nie ma sensu się dalej spotykać ponieważ dla mnie jego zachowanie było nie fair. Poprosił mnie kilka dni po tym o rozmowę. Zgodziłam się. Tłumaczył, że dopiero co się rozstał z żoną i chciał poczuć trochę wolności. Przyznał mi racje, że źle zrobił i poprosił o jeszcze jedną szanse. Zapewniał, że chce tylko mnie i że taka sytuacja się nie powtórzy.
Teraz, 3 miesiące od tamtego zdarzenia (pół roku razem) scenariusz się częściowo powtarza. Dowiedziałam się, że od kilku dni pisze ze swoją byłą, o której już wspominałam. Spotkali się, rzekomo tylko dlatego, ponieważ chciała coś od niego pożyczyć. No i teraz pytanie... czy ja czegoś w życiu nie rozumiem i jestem nadwrażliwa... czy jednak rzeczywiście pomimio ciągłych zapewnień, że tak bardzo mnie kocha nie traktuje mnie poważnie. Dodam, że proponował wspólne mieszkanie (ja się nie zgodziłam). Ileś razy mówił, że uczucia do mnie są wyjątkowe i że
chciałby ze mną dom, dzieci, blabla.
Jeny laski, napisałam to i czuje się jak kretynka xD
Ale no potrzebuje Was, napiszcie co myślicie o tej sytuacji.