super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 25 ]

Temat: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Cześć, zbierałam się do napisania tego postu jak pies do jeża, chyba z 3tygodnie... Przychodzę się chyba bardziej wygadać i wspólnie poanalizować, bo raczej nie po poradę, nie wiem. Może przeanalizować też częściowo moje zachowanie - ile jest błednego myślenia (focusującego się za bardzo na mnie) w obecnej relacji, a może po prostu jest źle tylko ja dorabiam do wszystkiego wytłumaczenia i ideologie, a tak naprawdę powinnam to zakończyć i się nawet nie oglądać za siebie, a nie potrafię, bo brak mi pewności siebie i poszanowania własnej wartości.
W grudniu ubiegłego roku związałam się z gościem, za którym wodziłam wzrokiem +/- 3 lata, czyli właściwie od kiedy się poznaliśmy padło mi na głowę na jego punkcie. Ja jestem dość nieśmiała, flirt to nie moje drugie imię i nieźle kombinowałam jak przekuć te relację w coś więcej. Życie potoczyło się tak, że spotykaliśmy się dosłownie sporadycznie z 2/3 razy do roku na jakieś spacery czy piwo, wspólne bieganie i tyle. I utrzymywaliśmy kontakt poprzez wysyłanie sobie jakichś głupot, śmiesznych obrazków, sporadyczne "co u ciebie?" i relacjonowanie jak nam idzie randkowanie w sieci. Czyli ogólnie wiedziałam, że mu się nie podobam i muszę sobie go wybić z głowy. Aż tu nagle zeszliśmy się! Z euforii chodziłam po ścianach, a on się też bardzo zaangażował. Pierwsze miesiące łał szał ciał, ale od 3/4 miesiąca zaczeły się zgrzyty. Chyba za bardzo go sobie wyidealizowałam przez te lata takiego luźnego kumplowania się.
Ja 31, on 35 lat. Oboje jedynacy. Ja wychowana na wsi, w ciężkich warunkach z widmem uzależenienia alkoholowego w domu, ale spokojny introwertyk, empatyczna, zaradna, niezależna, dobry słuchacz, pracuje w branży artystycznej. On z miasta, niespełniony prawnik, korposzczur, sarkastyczny, niekiedy źłośliwy i prowokujący introwertyk działający mocno na SWOICH zasadach, z jakiejś dziwnej, niekoniecznie szczęśliwej rodziny, też im się nie przelewało.
Był przez 7 lat sam, jak mówił, z wyboru, bo nie potrafił z nikim stworzyć jakiejś fajniejszej relacji, nikt go nie pociągał na tyle, z nikim nie planował wspólnego życia, do czas aż się związaliśmy. Nagle leciały teksty o oświadczynach, ślubie, wspólnym mieszkaniu (wciąż nie mieszkamy razem, nie odważyłam się na ten krok po tym, jak zaczęły się jazdy pomiędzy nami). Wyznał mi miłość po 1.5 miesiącu związku. Początki jak zwykle super, gdy dwoje ludzi czuje super chemię i chce ze sobą być. Nikt mnie chyba nie pociągał tak jak on, pod względem fizyczności, intelektualnie, poczucia humoru, mamy podobne poglądy na życie, wspólne zajawki i chęci robienie rzeczy.
Long story short:
- praktycznie od początku czuje nierówność sił i zaangażowania w tym związku - ja daje max + jeszcze więcej, bo go kocham, a on ... chyba bardziej jak mu wygodnie. Nie lubi się nadwyrężać, jest dość wygodny, jak coś jest nie po jego myśli to raczej nie ma go o co prosić, przykład: poprosiłam kiedyś by mnie zawiózł na lotnisko na lot o troche nieludzkiej godzinie (z miesięcznym, tygodniowym oraz dwudniowym wyprzedzeniem, rozbieżność terminów taka, bo mogło mu coś wypaść w każdym momencie) ale jak już te dwa dni wcześniej mi powiedział, że nie zawiezie mnie i zaczął się zasłaniać jakimiś bezsensu wymówkami, to zrobiło mi się na maksa przykro i skończyło się to awanturą, podczas której wyprosiłam go ze swojego mieszkania. Nie uważam, że ma być na każde moje zawołanie, ale proszę go tak rzadko o cokolwiek, że nie sądziłam by to był problem. Okazalo się, że był. Tydzień temu była podobna sytuacja, żal, rozczarowanie, frustracja level kosmos bo proszę o małe rzeczy, a nie o przenoszenie Himalajów.
- gość choruje na jaskrę od urodzenia, chciałam go w tym wspierać i staram się to robić poprzez wożenie na zabiegi, ogarnianie w czasie jego rekonwalescencji jego spraw itp. Jego stan zdrowia częściowo przykłada się do popadania w doły i stany depresyjne, wtedy jest wyalienowany po całości, kontakt z nim jest bardzo sporadyczny, nie chce się widywać, kontaktować itd a ja wtedy chodzę po ścianach z troski, bo nie wiem czy to już idzie lawinowo, że zaczyna się dołować zdrowiem, potem pracą a potem tym, że miedzy nami jest róźnie? Dużo zataja na temat stanu swojego zdrowia, jak zaczynają się jakieś nietypowe anomalie zdrowotne to dowiaduje się o tym już naprawdę późno, nie wspominając o innych ludziach.
- gość pali zioło, wyszło to po paru miesiącach, myślałam, że to tylko sporadycznie raz na jakiś czas, ale z czasem okazało się, ze to nie tylko towarzyskie zapalenie zamiast piwka przy znajomych, a po prostu pali cyklicznie o co darliśmy koty, bo ja jestem straumtyzowana nałogami (jestem DDA, on o tym wszystkim wie), boję się ich, nieakceptuje tego, że ktoś MUSI coś zrobić, zażyć, nie ma kontroli i nie potrafi dla drugiej osoby na prośbę tego odstawić. Kłótnie przeobrażały się w awantury, on potrafił postawić nasz związek na ostrzu noża - wiedziałaś, że palę (wiedziałam, myślałam? że CHYBA sporadycznie, ale nie że jest aż tak zafiksowany na tym punkcie), więc widziały gały co brały a jeśli ja tego nie akceptuje, to możemy się rozejść. Aż mi słabo się robi, jak to opisuje, jak o tym wspominam, bo widzę, jak bardzo siebie wówczas nie poszanowałam. On pali od 20 lat, ale NIE JEST UZALEŻNIONY, a ja robię z niego ĆPUNA, on ma nad tym kontrole i zamiast piwa woli zapalić, a ja mam jakieś uprzedzenia, które są chore, które biorą się z mojej niewiedzy na temat zioła. No i tłumaczy to też tym, że zielsko obniża ciśnienie, więc działa na niego pro zdrowotnie, no voila, zawsze można ulepić ładną bajeczkę jako przykrywkę dla nałogu. Konsultowałam się już na ten temat z psychologiem i ogólnie wychodzi, że jesteśmy w totalnym impasie w tym temacie.
- jest sfrustrowany swoją pracą, męczą go ludzie, szczególnie nowa praca, nowo poznawani ludzie, alienuje się - kiedy ja potrzebuję uwagi i chce z nim pobyć, bo po prostu lubię być obok niego fizycznie, nawet bez większej interakcji, robienia rzeczy, gadania - po prostu odpalić serial i zalegnąć na kanapie pod kocem u niego, to spotykam się z chłodnym entuzjazmem lub w zasadzie z jego brakiem, widzę to i czuję, wpadam wtedy w paranoję, że po co on ze mną jest? On zrzuca to na karb zmęczenia, chęci bycia samemu po pracy, bo za dużo ludzi, bodźców. Aha, zatem pytam się, czy ja jestem kolejnym bodźcem już nie do udźwignięcia? Nie, ale on mieszka w kawalerce w której nie ma dokąd uciec, i chce po prostu być sam. Spać sam. Iść spać o której chce. A z drugiej strony mówi mi, że nie posuniemy się w tej relacji do przodu, póki nie zamieszkamy razem (była mowa w większym mieszkaniu, narazie oboje wynajmujemy) tyle, że co to da? Że ja będę spała w sypialni, a on na kanapie, jak będzie "przebodźcowany"? Mieszkamy rzut beretem od siebie, na początku spędzałam u niego bardzo dużo czasu, ale pytałam też, czy nie narzucam mu się, czy go nie przytłaczam bo rzeczywiście na fali zakochania nie potrafiłam się od niego odkleić. Wówczas przyjął narrację, że jest dobrze, ponieważ nie jestem inwazyjna i dobrze spędza mu się ze mną czas, ponadto znikam jadąc do pracy, a on jeśli ma pracować zdalnie to jest ok, bo nie siedzimy sobie na głowie. No ogólnie wówczas była słodkopierdząca idylla i zaćmienie umysłu, bo ostatnio powiedział mi, że wtedy zatracił swoją autonomie i próbuje ją odzyskać.
- mamy problemy w komunikacji i braku wzajemnego zrozumienia. Ja jestem wrażliwa i rozkładam problemy na czynniki pierwsze, pragnę porozmawiać, przeanalizować, a on pragnie uciekać. Zamieść pod dywan i nie wracać do danego tematu, mimo, że mnie sytuacja uwiera, boli i chce to przegadać by sobie ulżyć. Kiedy zaczynamy analizować jednak jakieś przykre sytuacje/klótnie, rozgryźć problem, to on niekiedy dostaje ataków paniki. Dosłownie zamyka się w sobie, zamiera, milknie. Następuje koniec interakcji i gdziekolwiek byśmy nie byli, ucieka do swojego mieszkania. Potrafi mnie zostawić tak na ulicy. Ja nawet nie wiem co się w danym momencie nie wydarza i co takiego powiedziałam, bo staram się prowadzić konstruktywną rozmowę i podchodzić do rozwiązywania problemów z otwartą głową. Potrafi też nie odzywać się do mnie przez kilka dni, czyli uprawia przemoc psychiczną, wiem. Potrafił zrezygnować na fali niedogadanej sytuacji miedzy nami z wyjazdu na weekend ze znajomymi, gdzie wszystko było opłacone, zaklepane, umówione od miesiąca. Dla mnie nieporozumienia pomiędzy nami są do wyjaśnienia poprzez obgadanie, chęć zrozumienia i zakopania toporu wojennego a on się zamyka, odwraca dupą, ucieka i nie odzywa przez tydzień.  Nie mogę go zmuszać do kontaktu, niezależnie od tego czy miedzy nami jest ok czy nie, ale gdy jest ok a on ma problemy poza nami, to może się tak ode mnie również alienować i nie odzywać? Albo raz dziennie wysłać mema i to jest jego interakcja ze mną? Ja wówczas wpadam w kompleksy i umartwiam się, dlaczego nie jestem dla niego ważna na tyle, by mnie lepiej traktował lub chciał przyjść do mnie ze swoimi troskami.
- podjęliśmy uczęszczanie na terapie dla par (on chciał) jednak ostatnio usłyszałam od niego, że " musielismy wydać X kasy, żebym zrozumiała, że on taki jest, że potrzebuje prywatności, samotności" więc z 10 spotkań z terapuetą, gdzie analizowaliśmy nasze bieżące spory wyniósł tylko to, że ON TAKI JEST a ja mam to zaakceptować. O jego dojrzałych tekstach nie wspomnę, typu " idź powiedz terapeutce co ja znowu źle zrobiłem, bo ja nie wiem"

Mogłabym tu napisać epopeję, ale poprzestanę na tym, bo już fala doła zaczęła mnie przytłaczać.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2022-09-22 18:03:22)

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Czyli tak:
- Ćpun.
- Frustrat, najprawdopodobniej rozczarowany życiem i tym że nie prowadzi największej kancelarii w mieście.
- Nie radzący sobie sam ze sobą,ze swoimi uczuciami/emocjami i ze swoim życiem.
Nie empatyczny, mający gdzieś twoje potrzeby, twoje emocje, i ogólnie to on cała twoja osoba ma gdzieś. Jesteś bo jesteś, nic więcej.
Miałaś prawo wymagać od niego tej podwózki na lotnisko,  i miałaś prawo czuć sie upokorzona i zapomniana.
Z tego jak i co piszesz widać że jesteś wspaniała kobieta która stara sie uczciwie podchodzić do swojego partnera.
troszczysz sie, rozmyślasz jak mu pomóc, tylo sa osoby które nie sa warte naszej pomocy,ze o trosce i miłości nie wspomnę.
Nie marnuj czasu na tego faceta, jesteś młoda, ułożysz sobie życie z kimś wartościowym.

3

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

To się wygadałaś...Jak nie jesteś w stanie jego zaakceptować, to odejdź.
Jego nie zmienisz, psychika Ci siądzie jak będziesz żyła cały czas w stresie, Twój wybór.

4

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Keżeli jesteście razem 10 miesięcy i tak bardzo nie możecie się dogadać, że aż potrzebujecie terapii dla par, to jak chcecie funkcjonować ze sobą kolejne lata?
W sensie dla mnie to niepojęte, że po tak krótkim czasie zamiast po prostu dać sobie z gościem spokój, bo z tego i tak nic dobrego nie będzie, to na siłę reanimujecie trupa. Jeżeli po tak krótkim czasie jestwś w stanie napisać tyle tekstu o tym jak to jest źle, to serio jest sens się w tym kisić?

5 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2022-09-22 21:51:18)

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Lo matko. Ale porażka.
Marsylia wydajesz się z tego co przeczytałam w poście fajną normalną dziewczyną, ciepłą ogarniętą i potrafiącą się szczerze i głęboko zaangażować w relacje.
On - wycofany, stary koń który jeśli to prawda przez lata był sam i żył sam dla siebie, skoncentrowany tylko na sobie. Czy da się to zmienić? Nie, chyba ze on by tego chcial a nie chce.  Bylam kiedys na psychoterapii i uslyszalam ze zmiana musi wyjsc od obiektu ktory tej zmianie ma podlegac a poza tym charakter i przyzwyczajenia ksztaltuja sie u czlowieka do ok. 27 roku zycia i potem już ciężko je zmienić. Pół biedy jeśli się było w związku I zna sie mniej więcej reguły tej gry. On w zasadzie nie wie co to związek bo ostatnie 7 lat był sam. Nauczył się żyć sam, uspokajać się sam, nie zwierzac, nie szukać wsparcia w problemach ani go również nie udzielać. Ty sobie w zasadzie tego faceta wychodziłaś przez ostatnie 3 lata. Moim zdaniem on się zdecydował na związek z Tobą nie z wielkiej miłości tylko przyszedł czas by wkoncu może z kimś być a że on zamkniety w sobie to wybrał bezpieczną, znajomą osobę Ciebie. A ze wspólne dni noce śniadania wyjazdy i cwierkanie zbliżają szczególnie na początku to ten haj trochę i jemu się udzielił i uznał ze to big love. W rzeczywistości to dla niego bezpieczna opcja na niektóre dni a dla Ciebie związek na dobre i na złe. To nie ma prawa się udac.

6

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Ty jesteś bezwarunkowym dawcą, on jest warunkowym biorcą.  Nie macie żadnej równowagi w dynamice oczekiwań i chęci, nie macie równowagi w emocjach i w uczuciach. Całkowicie zgadzam się z Lady Loką - jeśli związek już na początku jest zły i jeśli są tak ogromne problemy jak u Was, jeśli po kilku miesiącach relacji wymagacie już terapii par, to nie ma najmniejszego sensu męczyć się jeszcze X czasu.

7

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Bardzo boli to co piszecie, ale nazywacie bezpośrednio moje myśli, bo dużo się kitłasi w mojej głowie. Przede wszystkim żalu i frustracji, ale tak, to stary koń, który nauczył się żyć sam ze sobą i pewnie się już nie zmieni, bo gdyby chciał to już by nad tym pracował. Szczególnie, że mamy jeszcze do dyspozycji terapeutkę, ale narazie wychodzi na to, że ja miałam w tej terapii też uczestniczyć by zrozumieć głownie jego i dać mu spokój. Zaiste, kawaler moich marzeń. Problem w tym, że jestem pomimo tego wszystkiego zafiksowana w te relację i w niego, bo przecież potrafimy spędzić ze sobą super chwile i robić super rzeczy wspólnie. Niemniej oczywiście powoli te klapy spadają, a frustracja wzrasta. Jak znaleźć w sobie te cohones...

Terapia była po to, by nauczyć się ze sobą rozmawiać i rozumieć, iść na nią wcześniej niżby później, gdyby było za późno i nie byłoby już czego wypracowywać. By znaleźć ten wspólny język. No i niby też dlatego, że zależy nam na sobie, chociaż mi już coraz mniej, ale wciąż nie na tyle, by się odciąć. Bardzo przywiązuję się do ludzi, niestety zaangażowałam się za bardzo, nie wiem czy nie jestem jedną z tych które "kochają za bardzo" zatracając się totalnie w związku...Poznaliśmy swoje rodziny, problemy, wszystko może zadziało się zbyt intensywnie i szybko.

8

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

A moja rada jest taka: zanim nauczysz się komunikować z nim, naucz się najpierw komunikować sama ze sobą. Przejdź swoją, indywidualną drogę do wyzdrowienia, a sądzę, że nie będziesz miała w przyszłości podobnych dylematów.

9

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Zwróć uwagę, że znów Ty dajesz i chcesz dawać więcej niż on. To Ty chcesz walczyć, zrozumieć go, a on kwituje to jedynie słowami "jak ci się nie podoba to się rozstańmy". Czy Ty do niego też tak mówisz?

Czy naprawdę widzisz siebie w takim związku za 10, 20 lat? Z facetem który lekko podchodzi do rozstania, który odmawia Twoim prośbom chociażby o podwózkę, który nadal ćpa i nie zamierza przestać?

Ok, podobał Ci się i byłaś zafiksowana. Ale spróbowałaś i jednak to nie to.

Czy gdyby jakaś potrawa bardzo podobała Ci się na zdjęciu w menu restauracji, ale okazałaby się niedobra, to siedziałabyś w tej restauracji do upadłego, zamawiając ciągle i ciągle to samo licząc że za którymś razem będzie smaczne? Bo ja sądzę że powiedziałabyś "szkoda, tak ładnie wyglądało, a takie niedobre" i nie kupiła tego nigdy więcej.

10

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania
madoja napisał/a:

Zwróć uwagę, że znów Ty dajesz i chcesz dawać więcej niż on. To Ty chcesz walczyć, zrozumieć go, a on kwituje to jedynie słowami "jak ci się nie podoba to się rozstańmy". Czy Ty do niego też tak mówisz?

Dokładnie tak! Całkowicie się zgadzam.
Autorka daje, daje i daje, i nawet jeśli on nie chce już przyjmować, to ona jeszcze mu coś na siłę da, jeszcze coś zorganizuje, zapewni, dostarczy, zaproponuje, jeszcze o coś się postara.
Może przyjdzie do niego, a może wyjdzie, bo on chce być sam, może przeprosi za to, że żyje, chodzi po ścianach z troski, zamartwia się o to, czy mu się nie narzuca, czy go nie przytłacza.
Niby nie akceptuje jego nałogu, no ale jednak akceptuje. Niby czegoś czasem wymaga, czegoś czasem potrzebuje, no ale ostatecznie pańcio nie ma ochoty i nie chce mu się, więc ona rezygnuje z własnych potrzeb.
Wszystko to okazuje się być za mało, niedostatecznie i niewystarczająco, więc wjeżdża jeszcze psycholog, po spotkaniach z którym nadal się okazuje, że był po to, żeby pomóc Autorce zrozumieć, że pańcio to słońce, wokół którego ona ma nadal krążyć i nie zbliżać się, bo - sparzy się, albo zaburzy mu własną trajektorię, albo obie rzeczy wystąpią naraz.

11

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Dodam że ja też nie akceptowałabym jarania zioła. I też zauważyłam że stali palacze bardzo bronią zielska. Że niby same pozytywy i zero wad, wycisza, uspokaja serce i stres, nie można się uzależnić. Skoro nie można się uzależnić to dlaczego palą dzień w dzień i nie mogą przestać?

12

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania
nim2 napisał/a:

A moja rada jest taka: zanim nauczysz się komunikować z nim, naucz się najpierw komunikować sama ze sobą. Przejdź swoją, indywidualną drogę do wyzdrowienia, a sądzę, że nie będziesz miała w przyszłości podobnych dylematów.

To prawda, terapia przede mną, chyba pora o tym pomyśleć na poważnie i zacząć pracować nad sobą w trybie ciągłym a nie szukać pomocy głównie wtedy, kiedy pali mi się grunt pod nogami i tracę kontrolę nad sytuacją i własnymi emocjami.

13

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

marsylia, powiem Ci coś co jest jednocześnie przekleństwem i błogosławieństwem - Twoja historia to jest klasyczny schemat DDA.

Nie jesteś wyjątkowa, ten związek to nie jest dar z niebios, on nie jest cudem ani chłopcem do ratowania. Jak pójdziesz na terapię DDA, zwłaszcza grupową, to Ci się oczy szeroko otworzą jak wielu DDA ma podobne historie związkowe.

Oboje jesteście dysfunkcyjni, tkwicie we własnym bagnie + współuzależnieniu, Ty przejawiasz klasyczny karpmanowski trójkąt i rolę ratownika. Mało tutaj jest o nim, bardzo dużo o Tobie. Na sobie się skup, a przede wszystkim szukaj zdrowych, nudnych, niedysfukcyjnych partnerów na których możesz się oprzeć.

14

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Dracarys i Madoja - bardzo trafiają do mnie Wasze porównania, o słońcu i o super pięknie wyglądającym posiłku. Rzeczywiście, widzę turbo analogię. Trochę pasuje tu też "produkt niezgodny z opisem", ale niestety moim własnym opisem, bo to chyba ja sobie go za bardzo wyidealizowałam.
Ale, ale... a może jednak nie? Bo to co mamy teraz to po prostu fakt rzeczywisty jaki on jest, bo na początku się starał, więc potrafił z siebie wykrzesać więcej.
Niemniej często mówił mi, że jest specyficzny, wręcz dziwny, że nie lubi ludzi i go męczą, nazywał się też socjopatą. Kocha spokój, brak ludzi, lubi samotność i ja niby też, to paradoksalnie nas połączyło, no ale jak widać, tylko pozornie bo on chyba serio chce być sam. Stąd nie rozumiem trochę, tego wybuchu big love i eskalacji uczucia. Zresztą wielu kwestii w tej relacji nie rozumiem. Natomiast tłumaczył mi swoje potrzeby dość szorstko, a ja przez to wpadałam w kompleksy, bo jak można inaczej zrozumieć "chce być sam i się wyluzować"? Ma mnie gdzieś. Prawo do samotności ma każdy, jasne, nie ma co sobie siedzieć na głowie, ale gdy przystopowaliśmy widywanie się, bo nie chciał bym przychodziła na noc...no ok, ludzie są różni i mają różne potrzeby. Poza tym wiele jego zachowań tłumaczyłam faktem, że był długo sam. W kółko go tlumaczyłamv, aż się upodliłam przed samą sobą smile

Najbardziej krzywdząca jest dla mnie w tym wszystkim kwestia zioła i jego niezrozumienia mojej perspektywy, on o to zioło walczy ze mną i broni tej kwestii niczym cerber. 35 letni chłop, który szuka ukojenia w trawie i cieszy się na samą myśl o paleniu, jak nastolatek. Było kilka momentów, gdy okazywał ogromną euforię kiedy wspominał o ziole i to było tak na maksa odpychające...Ja to zioło oczywiście też zdemonizowałam i zazwyczaj jak zaczynaliśmy ten temat, to kończyło się na awanturze, więc ten temat stał sie poniekąd między nami tematem tabu, a on bardzo przeżywa, że wśród znajomych może sobie o tym na luzaku pogadać i zapalić i jest NORMALNIE, a ze mną normalnie nie jest (jego słowa). Mieliśmy taki deal, że on to odstawi na 3 miesiące i powiedział, że bez problemu może to zrobić. Oczywiście guzik z tego wyszło, bo jak twierdził, kłóciliśmy się podczas tych deal'owych miesięcy i musiał jakoś odreagować. Motywował mnie do obejrzenia jakiś materiałów o ziole, które jest pro zdrowotne w wielu aspektach, które na Zachodzie jest legalne do kupienia i można palić legalnie, tylko u nas w PL robi się z tego temat tabu i się je demonizuje. On nie rozumie, dlaczego nie mam problemu z alkoholem, który bardziej uzależnia, a przez niego spożywanym sporadycznie, a z ziołem mam. Moje tłumaczenia odnośnie jego niezdrowej fascynacji, zafiksowania i moim zdaniem uzależnia puszczał mimo uszu i podawał z dupy argumenty np. o swoich znajomych małżeństwach na super pozycjach, z dziećmi, którzy również palą i normalnie funkcjonują i są ludźmi sukcesu. No a poza tym to on walczy ze mną o swoje prawa i o to, że ja mu nie będę niczego zabraniać smile

Narazie trawię wszystko i zbieram się w sobie. Wiem, że to nie ma prawa się udać. Czuję się fatalnie, ale wiem, że prędzej czy później nie wytrzymam, bo i tak przy tym człowieku jestem niesamowicie rozedrgana emocjonalne, poziom płaczliwości przekroczyła już dawno Rubikon, chyba nigdy nie byłam w aż tak słabym stanie przez faceta, totalnie zależna od jego uczuć względem mnie, jego nastroju, humorów.
Jak udusić to uczucie...Chyba brzmi to jak bełkot osoby uzależnionej emocjonalnie. Tyle, co sobie tu popisze, to daje mi namiastkę ulgi.

15

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania
Foxterier napisał/a:

marsylia, powiem Ci coś co jest jednocześnie przekleństwem i błogosławieństwem - Twoja historia to jest klasyczny schemat DDA.

Nie jesteś wyjątkowa, ten związek to nie jest dar z niebios, on nie jest cudem ani chłopcem do ratowania. Jak pójdziesz na terapię DDA, zwłaszcza grupową, to Ci się oczy szeroko otworzą jak wielu DDA ma podobne historie związkowe.

Oboje jesteście dysfunkcyjni, tkwicie we własnym bagnie + współuzależnieniu, Ty przejawiasz klasyczny karpmanowski trójkąt i rolę ratownika. Mało tutaj jest o nim, bardzo dużo o Tobie. Na sobie się skup, a przede wszystkim szukaj zdrowych, nudnych, niedysfukcyjnych partnerów na których możesz się oprzeć.


Dziękuję za te wypowiedź.

16 Ostatnio edytowany przez marsylia (2022-09-23 19:14:23)

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Na fali tego wszystkiego zapisałam się na spotkanie z terapeutą DDA.

Nie mogłam się zdobyć na to od chyba roku, nie wiem dlaczego...

Dziękuję forum.


Edit: jeszcze tak sobie myślę nad tym wszystkim... narazie się do siebie nie odzywamy, on nie zabiega o kontakt, a wie, że jestem teraz przeziębiona i zabunkrowana w domu. Nic się między nami ostatnio wydarzyło przykrego, więc nie wiem skąd ta cisza, no ale walić to, już mnie to nie powinno interesować chociaż każdy rzut okiem na telefon to nadzieja. Żenujące na maksa.
Zastanawiam się jaką strategię obrać, bo znając siebie wiem, że będzie mi ciężko wszystko uciąć raz a solidnie, jak maczetą. Narazie nie odzywać się, poczekać co terapeuta doradzi? Brzmi jak smutne rozważania nastolatki, a przed kompem siedzi baba po 30tce z kilkoma niewypalonymi już związkami na koncie.

17

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania
marsylia napisał/a:

Na fali tego wszystkiego zapisałam się na spotkanie z terapeutą DDA.

Nie mogłam się zdobyć na to od chyba roku, nie wiem dlaczego...

Dziękuję forum.


Edit: jeszcze tak sobie myślę nad tym wszystkim... narazie się do siebie nie odzywamy, on nie zabiega o kontakt, a wie, że jestem teraz przeziębiona i zabunkrowana w domu. Nic się między nami ostatnio wydarzyło przykrego, więc nie wiem skąd ta cisza, no ale walić to, już mnie to nie powinno interesować chociaż każdy rzut okiem na telefon to nadzieja. Żenujące na maksa.
Zastanawiam się jaką strategię obrać, bo znając siebie wiem, że będzie mi ciężko wszystko uciąć raz a solidnie, jak maczetą. Narazie nie odzywać się, poczekać co terapeuta doradzi? Brzmi jak smutne rozważania nastolatki, a przed kompem siedzi baba po 30tce z kilkoma niewypalonymi już związkami na koncie.

Marsylio, dobry terapeuta nic Ci nie będzie radził, ponieważ wszystkie odpowiedzi masz w sobie. Poszukaj ich, zobaczysz jaka to wspaniała przygoda smile Kochana, jesteś nie babą, tylko wartościową i pełną pięknych cech kobietą. Zresztą, zaleca się nie podejmowanie ważnych życiowych decyzji w okresie psychoterapii. Jeśli czujesz się na siłach i chcesz tego, wytłumacz mu, że zrywasz/ograniczasz kontakt, ponieważ masz swoje prywatne sprawy do ogarnięcia. A jeśli nie, to się nie kontaktuj. Moim zdaniem on się do Ciebie odezwie.

18 Ostatnio edytowany przez Dracarys (2022-09-23 20:40:54)

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania
marsylia napisał/a:

Dracarys i Madoja - bardzo trafiają do mnie Wasze porównania, o słońcu i o super pięknie wyglądającym posiłku. Rzeczywiście, widzę turbo analogię. Trochę pasuje tu też "produkt niezgodny z opisem", ale niestety moim własnym opisem, bo to chyba ja sobie go za bardzo wyidealizowałam.
Ale, ale... a może jednak nie? Bo to co mamy teraz to po prostu fakt rzeczywisty jaki on jest, bo na początku się starał, więc potrafił z siebie wykrzesać więcej.
Niemniej często mówił mi, że jest specyficzny, wręcz dziwny, że nie lubi ludzi i go męczą, nazywał się też socjopatą. Kocha spokój, brak ludzi, lubi samotność i ja niby też, to paradoksalnie nas połączyło, no ale jak widać, tylko pozornie bo on chyba serio chce być sam.

Bardzo mi ciebie szkoda. Chętnie umówiłabym się z tobą na kawę, i przegadała tak po babsku wszystko, o czym chciałabyś pomówić.

marsylia napisał/a:

Stąd nie rozumiem trochę, tego wybuchu big love i eskalacji uczucia.

Normalna, początkowa faza endorfin. Podobno są pary, u których trwa ona około 2 lat. U Was trwała ok 3-4 miesięcy, więc skończyła się bardzo szybko.

marsylia napisał/a:

Zresztą wielu kwestii w tej relacji nie rozumiem. Natomiast tłumaczył mi swoje potrzeby dość szorstko, a ja przez to wpadałam w kompleksy, bo jak można inaczej zrozumieć "chce być sam i się wyluzować"?

Och, w jego przypadku można to zrozumieć - "chcę być sam i zajarać w spokoju zioło".

marsylia napisał/a:

Ma mnie gdzieś.

Tak myśli DDA. Czy korzystałaś z terapii, albo ze wsparcia psychologicznego w tym zakresie? A może warto, abyś rozważyła terapię?

marsylia napisał/a:

Prawo do samotności ma każdy, jasne, nie ma co sobie siedzieć na głowie, ale gdy przystopowaliśmy widywanie się, bo nie chciał bym przychodziła na noc...no ok, ludzie są różni i mają różne potrzeby. Poza tym wiele jego zachowań tłumaczyłam faktem, że był długo sam. W kółko go tlumaczyłamv, aż się upodliłam przed samą sobą smile

Jego potrzeby są takie, że chce palić zielsko kiedy tylko ma na to ochotę. A ponieważ robi to od dawna i jest uzależniony, to ochotę ma często. W jego nałogach nie ma dla Ciebie nic upodlającego!

marsylia napisał/a:

Najbardziej krzywdząca jest dla mnie w tym wszystkim kwestia zioła i jego niezrozumienia mojej perspektywy, on o to zioło walczy ze mną i broni tej kwestii niczym cerber. 35 letni chłop, który szuka ukojenia w trawie i cieszy się na samą myśl o paleniu, jak nastolatek. Było kilka momentów, gdy okazywał ogromną euforię kiedy wspominał o ziole i to było tak na maksa odpychające...

Pfff, tak robi każdy uzależniony, każdy. Nałogi zawsze są tłumaczone przez uzależnionych w taki sposób. Oni zaprzeczają, minimalizują i racjonalizują. Zastąp marihuanę jakimkolwiek innym zwrotem, a przekonasz się, że każdy uzależniony mówi to samo. Daj spokój, nie jestem alkoholikiem, przecież nie leżę w rowie osikany! No co, piwka nie mogę sobie wypić? Przecież piwo to nie alkohol. Weź przestań, każdy facet ogląda porno. Nie gram na pieniądze, nikomu krzywdy przecież tym nie robię. Wszyscy obstawiają zakłady, nie wiem o co się czepiasz.
I tak dalej, tak dalej, tak dalej ...

marsylia napisał/a:

Ja to zioło oczywiście też zdemonizowałam i zazwyczaj jak zaczynaliśmy ten temat, to kończyło się na awanturze, więc ten temat stał sie poniekąd między nami tematem tabu, a on bardzo przeżywa, że wśród znajomych może sobie o tym na luzaku pogadać i zapalić i jest NORMALNIE, a ze mną normalnie nie jest (jego słowa).

Dlaczego uważasz, że to zdemonizowałaś? A gdyby to była wóda, z taką samą częstotliwością jak zioło, to nadal byłoby normalne? Brak akceptacji dla używek, od których partner jest uzależniony, nie jest demonizowaniem.

marsylia napisał/a:

Mieliśmy taki deal, że on to odstawi na 3 miesiące i powiedział, że bez problemu może to zrobić. Oczywiście guzik z tego wyszło, bo jak twierdził, kłóciliśmy się podczas tych deal'owych miesięcy i musiał jakoś odreagować.

Gdybyście się nie kłócili, to znalazłby jakikolwiek inny powód, żeby jarać. Nie, żeby brak węgla, ciąża Meghan Markle, czy malejąca populacja krabów palmowych specjalnie go martwiła, ale użyłby jakiegokolwiek powodu do tego, żeby zapalić.

marsylia napisał/a:

Motywował mnie do obejrzenia jakiś materiałów o ziole, które jest pro zdrowotne w wielu aspektach, które na Zachodzie jest legalne do kupienia i można palić legalnie, tylko u nas w PL robi się z tego temat tabu i się je demonizuje.

No jasne, że jest zdrowe. Tak samo alkohol jest zdrowy. Drink działa rozluźniająco, jest wspaniałym środkiem na stres, bardzo pomaga też w zasypianiu. To samo porno, zakupy, hazard, nikotyna. To wszystko przecież działa rozluźniająco i odstresowująco. I wcale nie jest szkodliwe, dopóki komuś pomaga.

marsylia napisał/a:

On nie rozumie, dlaczego nie mam problemu z alkoholem, który bardziej uzależnia, a przez niego spożywanym sporadycznie, a z ziołem mam.

Nie masz problemu z alkoholem, ponieważ on nie spożywa go z taką częstotliwością jak pali ziele. Jeśli jednak zastąpisz je jakąkolwiek inną używką, skutek będzie taki sam. Problemem nie jest substancja, a samo uzależnienie.

marsylia napisał/a:

Moje tłumaczenia odnośnie jego niezdrowej fascynacji, zafiksowania i moim zdaniem uzależnia puszczał mimo uszu i podawał z dupy argumenty np. o swoich znajomych małżeństwach na super pozycjach, z dziećmi, którzy również palą i normalnie funkcjonują i są ludźmi sukcesu. No a poza tym to on walczy ze mną o swoje prawa i o to, że ja mu nie będę niczego zabraniać smile

No jasne. Znany wszystkim dziennikarz ćpał, chlał i przejechał nawet po pijaku pół Polski, a przecież srał forsą i podcierał się banknotami. Miał o połowę od siebie młodsze, plastikowe lale. Był człowiekiem sukcesu, na super pozycji - zawodowej i swojego czasu społecznej. Znana wszystkim wokalistka chlała, dopóki nie została złapana kompletnie zalana, za kierownicą samochodu, który prowadziła w takim stanie. Te przykłady można mnożyć. Uzależnionych i przez jakiś czas normalnie funkcjonujących ludzi, jest mnóstwo. Nałóg potrzebuje czasu, żeby zniszczyć i zdegenerować człowieka i każdy aspekt jego życia, to nie jest proces, który dokonuje się w tydzień.

marsylia napisał/a:

Narazie trawię wszystko i zbieram się w sobie. Wiem, że to nie ma prawa się udać. Czuję się fatalnie, ale wiem, że prędzej czy później nie wytrzymam, bo i tak przy tym człowieku jestem niesamowicie rozedrgana emocjonalne, poziom płaczliwości przekroczyła już dawno Rubikon, chyba nigdy nie byłam w aż tak słabym stanie przez faceta, totalnie zależna od jego uczuć względem mnie, jego nastroju, humorów.
Jak udusić to uczucie...Chyba brzmi to jak bełkot osoby uzależnionej emocjonalnie. Tyle, co sobie tu popisze, to daje mi namiastkę ulgi.

Jako DDA bez terapii i przepracowania traum z okresu dzieciństwa, dorastania - będziesz się wiązać z uzależnionymi. Na tym polega klątwa tego mechanizmu. Jesteś totalnie zależna od uczuć względem Ciebie, nastroju, humorów - zupełnie taki sam poziom napięcia, jaki miałaś jako dziecko względem rodzica alkoholika. Będąc DDA człowiek dobiera partnerów według tego nieszczęsnego klucza i robi to podświadomie :[

marsylia napisał/a:

Nic się między nami ostatnio wydarzyło przykrego, więc nie wiem skąd ta cisza

A ja wiem. Chce sobie w spokoju jarać i żeby mu nikt nie brzęczał nad uszami z powodu zioła.

marsylia napisał/a:

Zastanawiam się jaką strategię obrać, bo znając siebie wiem, że będzie mi ciężko wszystko uciąć raz a solidnie, jak maczetą. Narazie nie odzywać się, poczekać co terapeuta doradzi?

Niepotrzebna jest Ci strategia. To czego potrzebujesz, to decyzja. I nie forum, nie terapeuta powinien ją za Ciebie podjąć i powiedzieć Ci, co masz zrobić, nie. Sama powinnaś podjąć decyzję. Albo kończysz ten związek, przekazujesz swoją decyzję miłośnikowi roślinności i konsekwentnie do tej decyzji przestajesz się odzywać do niego, bo i po co.
Albo zostajesz z nim, i nic się w Twoim życiu nie zmienia, więc możesz spokojnie zadzwonić, albo napisać do niego, możesz wrócić do trybu starania, zabiegania i zasługiwania na jego uwagę. Oczywiście prędzej czy później on i tak Cię rzuci, bo "będzie musiał pobyć sam", lub "za bardzo go ograniczasz", "czepiasz się o nic nie znaczące rzeczy" czy jeszcze inne bla, bla, bla.

19

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Widać, że to Ty na siłę ciągnęłaś ten wózek.
Teraz odpuść.

20

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Update:

Odpuściłam. Odezwał się DZIŚ. Telefonicznie. Po prawie 5 dniach milczenia. Rozmowa rozpoczynająca się od total pierdoletów, pitolenia co u mnie, jak się czuję tylko mnie wku...rzyła, więc od jednego wymijającego słowa do drugiego wyszło, że jaśnie pan miał DOŁA spowodowanego ofc przeze mnie (sytuacja pierdoła z imprezy sprzed tygodnia, zabawa, alkohol, jakaś  nic nie znacząca spina moja z moim kolegą, gdzie się potem popłakałam, a ten "mój" dostaje stanów lękowych jak widzi, że płaczę). No i miał tego doła i próbował sobie z nim poradzić przez tydzień (????), gdzie ja w ogóle, W OGÓLE nie wiedziałam, że gdzieś wcześniej wystąpił problem; normalne rozmowy, normalne pożegnanie po imprezie, a ja dziś czyli po tygodniu od sytuacji dowiedziałam się, że on się bardzo po tym źle czuł psychicznie i próbował sobie z tym poradzić (czyli po moich płaczach, aha, nawet nie związanych z nim). Takie jego odcinanie się ode mnie na kilka dni  z powodu złego stanu psychicznego to już chyba z 4 raz , za każdym razem pozory normalności, udawanie że jest ok, potem dystansowanie się, a potem cisza pod miedzą.

Nie wiem. Zasmuciło mnie to, zbiło z pantałyku i jednocześnie rozśmieszyło.

Poprosiłam o zwrot swoich rzeczy i kończymy ten cyrk.
W środę spotkanie z psychoterapeutą, oby to był dobry początek czegoś nowego, dla mnie samej od siebie.

21

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania
marsylia napisał/a:

jaśnie pan miał DOŁA spowodowanego ofc przeze mnie (sytuacja pierdoła z imprezy sprzed tygodnia, zabawa, alkohol, jakaś  nic nie znacząca spina moja z moim kolegą, gdzie się potem popłakałam, a ten "mój" dostaje stanów lękowych jak widzi, że płaczę). No i miał tego doła i próbował sobie z nim poradzić przez tydzień (????), gdzie ja w ogóle, W OGÓLE nie wiedziałam, że gdzieś wcześniej wystąpił problem; normalne rozmowy, normalne pożegnanie po imprezie, a ja dziś czyli po tygodniu od sytuacji dowiedziałam się, że on się bardzo po tym źle czuł psychicznie i próbował sobie z tym poradzić (czyli po moich płaczach, aha, nawet nie związanych z nim). Takie jego odcinanie się ode mnie na kilka dni  z powodu złego stanu psychicznego to już chyba z 4 raz , za każdym razem pozory normalności, udawanie że jest ok, potem dystansowanie się, a potem cisza pod miedzą.

Daj spokój, przecież on jest jakiś psychiczny. Dawno takich absurdów nie czytałam.

22

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Niestety jest troche symptomów świadczących, że on ma gorzej pod kopułą.
Oczywiście zawsze niezrozumiałe kwestie były kwitowane "ludzie są różni". Rzygom.
Kiedyś mi powiedział, że ma psychikę kruchą jak faworek.

Naprawdę damski płacz może pozostawiać takie spustoszenie w głowie typa? Dół, stan poddepresyjny???  Wg niego moje łzy to "porażka jego męskości" niemniej jeśli płakałam, to rzeczywiście niestety często i to przez niego , bo do tego doprowadzał big_smile Ale i tak cisnął w swoje zaparte przekonania i jego musi być.

23

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania
marsylia napisał/a:

Naprawdę damski płacz może pozostawiać takie spustoszenie w głowie typa? Dół, stan poddepresyjny???  Wg niego moje łzy to "porażka jego męskości" niemniej jeśli płakałam, to rzeczywiście niestety często i to przez niego , bo do tego doprowadzał big_smile Ale i tak cisnął w swoje zaparte przekonania i jego musi być.

Nie, nie sądzę. Z boku to wygląda jak mega durne, dziecinne szukanie sobie powodów do dystansowania się. Można się tylko domyślać do czego mu był potrzebny ten dystans.

24

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania
Dracarys napisał/a:
marsylia napisał/a:

Naprawdę damski płacz może pozostawiać takie spustoszenie w głowie typa? Dół, stan poddepresyjny???  Wg niego moje łzy to "porażka jego męskości" niemniej jeśli płakałam, to rzeczywiście niestety często i to przez niego , bo do tego doprowadzał big_smile Ale i tak cisnął w swoje zaparte przekonania i jego musi być.

Nie, nie sądzę. Z boku to wygląda jak mega durne, dziecinne szukanie sobie powodów do dystansowania się. Można się tylko domyślać do czego mu był potrzebny ten dystans.

Widzisz, mieliśmy kilka rozmów na temat mojej płaczliwości (jestem wrażliwa, on często był sarkastycznym dupkiem więc znosiłam ile mogłam i grałam w jego gierkę przy konwersacjach, ale w końcu zaczęłam pękać), często płakałam jak był uparty, złośliwy, ignorował moje słowa itd. Może mój błąd, ze nie potrafiłam uderzyć pięścią w stół, odwrócić się na pięcie i odejść tylko przepoczwarzyłam się w taką upodloną męczennicę, bo myślałał że on kiedyś w końcu zakuma big_smile W każdym razie mówił, że moje łzy go przerastają, bo było ich dużo i często i gęsto. Nawet na psychoterapii mieliliśmy te kwestie i to miało rzeczywiście wymiar problemu, nie wymówki.
On nie jest pierwszą osobą, facetem, który ma problem z kobiecymi łzami bo słyszałam to już wcześniej od koleżanek czy z mediów, że facetów denerwuje (?) kobiecy płacz. Czyli denerwuje ich wrażliwość i empatia big_smile  ale żeby aż mieć doła, ehe...? No nic, tyle co tu sobie podywaguje.

25

Odp: super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

O matko. Daj sobie spokoj, dobra decyzja. To jakbys plakala, bo staloby się coś poważnego to co? Miesiac bez kontaktu bo ON miał doła? big_smile big_smile big_smile
Uszy do góry, cycki do przodu wink

Posty [ 25 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » super combo - introwertyk, socjopata, brak zaangażowania

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2023