Hej babki,
od jakiegoś czasu mam problem ze swoim facetem, jak pewnie każda z nas. Nie mam się komu doradzić, dlatego tutaj jestem.
Mój ukochany pracuję ok 500 km od domu, wyjeżdża w nocy, w niedziele do pracy i wraca w piątek późnym wieczorem. Mieszkamy osobno, nasze widywanie się od ok 3 miesięcy wyglada tak, że przyjeżdżam do niego na jeden dzień, zazwyczaj to jest niedziela, kiedy musi wyjeżdżać, czyli jakieś 5 godzin, z tym jednym dniem przesadziłam, CHCIAŁABYM SIĘ Z NIM SPOTKAĆ NA JEEEDEN DZIEŃ. Dobra rozumiem, jest zmęczony po pracy w piątek wiec zostaje sam w domu, sobotę ma dla znajomych, a niedziele dla mnie (niecałą). Zawsze spędzamy tą niedziele u niego, bo on jest zmęczony, musi się szykować do pracy i on nie będzie nigdzie wychodzić. Okej to też rozumiem. Ale teraz uwaga. Ostatnio miał tydzień wolnego, jebanych 7 dni wolnego, zgadnijcie ile razy się ze mną spotkał, kurwa raz i to jeszcze w niedziele. Jutro znowu ma tydzień wolnego, zaproponowałam mu wyjazd na dwa dni, zgadnijcie co powiedział, że on ma już plany i zobaczy, kurwicy dostaje.
Babki proszę o rady