Cześć.
Potrzebuję obiektywnego spojrzenia na moją sytuację.
Jakiś czas temu poznałam w Polsce faceta, obcokrajowca, on na co dzień mieszka w swoim kraju i dzieli nas 450 km. Kilkukrotnie przyjeżdżał do mojego miasta na weekend lub dłużej (braliśmy urlop), staramy się widywać średnio co 2 tygodnie.
W ten weekend po raz pierwszy pojechałam do niego, podróż trwa około 7 godzin. Jechałam nocą - tj. w środku nocy miałam autobus do niego, a z powrotem dojechałam do siebie na dworzec nad ranem.
Uwielbiamy ze sobą spędzać czas, na co dzień jesteśmy w stałym kontakcie, podejmowaliśmy wstępne rozmowy o wspólnej przyszłości (jego przeprowadzka do mnie, ja niestety wykonuję zawód, którego nie jestem w stanie wykonywać z łatwością za granicą), ale...
- uderzyło mnie to, że ani razu nie zainteresował się moją podróżą (czy wszystko ok), dwoma nocami w autobusie, moim bezpieczeństwem...
- po moim przyjeździe do niego, nie zaproponował kawy/śniadania, piłam swoje "zapasy"... przy czym, gdy podjechaliśmy zatankować - kupił batona tylko dla siebie... a w tym miejscu chcę podkreślić, że gdy on przyjeżdża do mnie, robiłam mu posiłki lub zabierałam do knajpy...
- kwestia płacenia... zauważyłam, że nie ma nic przeciwko, gdy płacę ja, przy czym gdy jest u mnie w Polsce, również to ja płacę - począwszy od zakupów do domu, po przekąski, bilety na komunikację, ubery, wejściówki czy restauracje. Nasz udział w płaceniu jest nierówny, więcej płacę ja;
- powiedział, że chce się do mnie przeprowadzić (ja mam swoje mieszkanie), żebym mu pomogła na start, ze znalezieniem pracy i załatwieniem formalności. Mówił mi, że już od dawna myślał o przeprowadzce do innego kraju... I tutaj pojawia się moja zagwozdka, czy ja nie jestem kimś dla czystej kalkulacji, bo...
- ... gdy byliśmy w moim mieście, zachowywaliśmy się wśród ludzi jak para. Z kolei, on pochodzi z małego miasteczka, gdzie praktycznie każdy zna każdego i... jedyne gdzie tam byliśmy to jego mieszkanie, sklep i jedna restauracja. Nie pokazał mi żadnych miejsc, rynku, swojej szkoły czy miejsc z dzieciństwa Byliśmy autem w innych miejscowościach, poznałam także jego rodziców (byliśmy u nich na obiedzie)
- podczas pobytu u mnie widziałam, że z kimś pisze - dziewczyną i robił to w momentach, gdy wychodziłam np. do toalety, albo gdy myślał, że nie widzę, tzn była to jedyna konwersacja ze znajomymi, której on nie otworzył przy mnie, widziałam tylko jedno powiadomienie przypadkowo i połączyłam fakty. Gdy go zapytałam, dlaczego pisze z kimś w ukryciu, powiedział, że tego nie robi, a to jego przyjaciółka od lat, zawsze się wspierają, ona ma faceta (niestety facebook ma prywatny i nie jestem w stanie zweryfikować). Wyjaśniłam mu, że byłam wcześniej zdradzana i ktoś będąc u mnie zachowywał się dokładnie tak samo, przeprosił mnie, powiedział, że mu na mnie zależy i nigdy więcej żadnych sekretnych rozmów z innymi. Ale właśnie będąc u niego zauważyłam, że od razu usuwa powiadomienia, ale świeci się dioda aplikacji messenger, stąd wiem, że miał od kogoś wiadomości. Zauważyłam, że był dostępny na messengerze - jak wszedł na stację benzynową, jak poszedł do toalety, jak ja chodziłam do toalety... Dodam także, że on sam był zdradzany w przeszłości, co spowodowało, że nie był z nikim związany od 4 lat, bo nie był w stanie nikomu ufać.
Nie wiem, co mam o tym wszystkim sądzić, z romantycznego weekendu, dziś potrzebuję poukładać sobie to wszystko w całość. Mówił, że chce ze mną wspólnej przyszłości, że traktuje mnie poważnie, dlatego przedstawia mnie rodzicom.
Jak myślicie?