Jestem kobietą jak to się ładnie zwie, w średnim wieku. Dokładnie po 40. Miałam szaloną młodość, wyszumiałam się dość porządnie. Później małżeństwo, które skończyło się kilka lat temu. Przelotne znajomości później i dojrzałe zakochanie, a jakże... też było. Niestety w żonatym. Poleciałam jak przysłowiowa ćma do ognia. Za obiecankami tak żywymi, że wydawały mi się na wyciągnięcie ręki. Sparzyłam się to mało powiedziane. Spłonęłam żywym ogniem, a został tylko popiół. Proszę nie rzucać we mnie kamieniami. Dla równowagi powiem, że zdradzoną żoną też byłam. Wiem czym to pachnie i raczej wiem komu większość winy przypisywać. Piszę tu do Was, żeby podzielić się chyba przemyślaną decyzją. Będę żyła sama. Bez faceta. Taka decyzja. Nie chwilowa, tylko postanowienie. Raz , że schemat związku jest zawsze taki sam. Motylki, zakochanie i równia pochyła w dół do obojętności. Dwa, że każde rozstanie jest jak operacja bez znieczulenia. Boli, wyszarpuje wnętrzności i znowu trzeba zbierać się z podłogi. Trzy, że w moim wieku... powiedzmy sobie szczerze, powoli wypadam z obiegu. Pozostaje skupić się na pasjach, samorozwoju i stać się egoistką w zdrowym tego słowa znaczeniu. Czy tylko ja mam takie postanowienie? Może jest tu jeszcze ktoś że mną? Odezwijcie się. W grupie raźniej.
Kobieta po 40 i już wypadasz z obiegu? No proszę Cię. To świetny wiek, człowiek jest już bardziej świadomy siebie, dodatkowo doświadczenia życiowe nas też kształtują, uczą. Myślę że po tym wszystkim łatwiej można ocenić w co wchodzimy. Mi już bliżej do 50 tki a mimo wszystko po rozwodzie zamierzam wejść w obieg, co z tego wyjdzie zobaczymy.
3 2022-07-08 10:01:02 Ostatnio edytowany przez szeptem (2022-07-08 10:11:53)
Nie jesteś sama Góralko. Ja podobnie, mam 48 lat - zniechęcona tym, co mnie spotkało na arenie "randkowej", postanowiłam już dawno być sama. I tak jest. Przyzwyczaiłam się do tego stanu, doceniam spokój i ciszę, brak stresów związanych z: zadzwoni, nie zadzwoni? kłamie czy mówi prawdę? siedzi ciągle na telefonie bo pracuje czy przegląda profile kobiet w necie i czatuje z kilkoma naraz?... itd. Naprawdę miałam serdecznie dość. Nie jestem ideałem, ale ze swojej strony zawsze byłam fair. Niestety nie spotkałam nikogo o podobnym podejściu.
Samotność ma swoje dobre strony, na nich się skupiam i jestem całkiem szczęśliwa.
Jak się wie jak funkcjonuje związek i czym jest miłość to nie ma się takich rozterek. Ludzie z natury nie są monogamistami dlatego otrzymali w pakiecie mózg żeby to kontrolować. Nie specjalnie wydajesz się być dojrzałą kobietą jak na swój wiek. Myślę że podjęłaś dobrą decyzję.
Odezwijcie się.
Kobieta po 40 i już wypadasz z obiegu? No proszę Cię. To świetny wiek, człowiek jest już bardziej świadomy siebie, dodatkowo doświadczenia życiowe nas też kształtują, uczą. Myślę że po tym wszystkim łatwiej można ocenić w co wchodzimy. Mi już bliżej do 50 tki a mimo wszystko po rozwodzie zamierzam wejść w obieg, co z tego wyjdzie zobaczymy.
Jesteś facetem, to mimo wszystko co innego. Pomijając równouprawnienie, nowoczesność i to że mamy XXI wiek, podstawy zostają te same. Domyślam się, że wchodząc w obieg nie będziesz usilnie poszukiwał dojrzałej 40 stki z bagażem doświadczeń. Okrytą w skorupę złych przeżyć, nieufną wobec rodu męskiego. Obstawiam, że będziesz celował w młodszy przedział wiekowy. Wygląd młodszy, wszak u kobiety to ważniejsze niż u mężczyzny (byle był zadbany), wpatrzoną w Ciebie z zachwytem, a nie doszukującą się dowodów oszustwa z Twojej strony. Może nie jestem dojrzała jak a swój wiek, jak to określił PSYCHOLOG NA NIBY, ale swoje przeżyłam i właśnie na bazie tych doświadczeń doszłam do wniosku, że dla mnie życie damsko męskie umarło raz na zawsze. Bo cierpieć już nie chcę, bo bać się już nie chcę, bo zaufać nie potrafię, a to jest podstawą dobrej relacji. Skoro sama wiem, że nie spełniam kryteriów związkowych, to przyszedł moment powiedzieć poddaję się. Akceptuję to jak jest i witam nowe, ja i świat, bez romantycznych uniesień.
SZEPTEM cieszę się, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Dobrze znaleźć osoby z podobnym podejściem. Masz rację z tym skupieniem się na pozytywnych stronach takiego stanu. Cierpienie już było, łzy i rozczarowanie też. Przyszło nowe, świadome i paradoksalnie bardzo dojrzałe.
Góral_ka napisał/a:Odezwijcie się.
Słucha się przyjemnie... :-) Tak samo jak ogląda się romantyczne filmy z serduszkami i happy endem. Pewnie, że fajnie. Tylko nie wszystkim pisane.
8 2022-07-08 11:04:58 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-07-08 11:08:24)
To jest takie postanowienie, chcę być sama i nie chcę. Raczej nie do zrealizowania. Jak dla mnie dobra recepta, żeby przede wszystkim siebie oszukać i być nieszczęśliwym, a swoje udawać. Dodatkowo nic w sobie nie zmieniać.
Mnie się nasunęła tu inna piosenka.
9 2022-07-08 11:19:01 Ostatnio edytowany przez szeptem (2022-07-08 11:23:02)
Góralko my - niestety - jesteśmy łakomymi kąskami jedynie dla panów 60+, ewentualnie młodzików chcących pobaraszkować z doświadczoną kobietą (ale nie na stałe). Takie są realia. Panowie udzielający się w tym wątku zdają się mieć założone różowe okulary na nosy i nie grzeszą szczerością (bo na pewno osobiście wybraliby 30-stkę).
Babka pod 50-tkę przegrywa z młodszymi kobietami z powodu faktu, że ma tyle lat, co ma - nieważne jak zadbana by nie była. Biologia. Nie ma się co oszukiwać. Sama usłyszałam jakiś czas temu od pewnego faceta pozornie "na poziomie": no super fajna jesteś, tylko trochę starawa.... Dodam, że miał dokładnie tyle samo lat, co ja.
Morfeusz1 napisał/a:Kobieta po 40 i już wypadasz z obiegu? No proszę Cię. To świetny wiek, człowiek jest już bardziej świadomy siebie, dodatkowo doświadczenia życiowe nas też kształtują, uczą. Myślę że po tym wszystkim łatwiej można ocenić w co wchodzimy. Mi już bliżej do 50 tki a mimo wszystko po rozwodzie zamierzam wejść w obieg, co z tego wyjdzie zobaczymy.
Jesteś facetem, to mimo wszystko co innego. Pomijając równouprawnienie, nowoczesność i to że mamy XXI wiek, podstawy zostają te same. Domyślam się, że wchodząc w obieg nie będziesz usilnie poszukiwał dojrzałej 40 stki z bagażem doświadczeń. Okrytą w skorupę złych przeżyć, nieufną wobec rodu męskiego. Obstawiam, że będziesz celował w młodszy przedział wiekowy. Wygląd młodszy, wszak u kobiety to ważniejsze niż u mężczyzny (byle był zadbany), wpatrzoną w Ciebie z zachwytem, a nie doszukującą się dowodów oszustwa z Twojej strony. Może nie jestem dojrzała jak a swój wiek, jak to określił PSYCHOLOG NA NIBY, ale swoje przeżyłam i właśnie na bazie tych doświadczeń doszłam do wniosku, że dla mnie życie damsko męskie umarło raz na zawsze. Bo cierpieć już nie chcę, bo bać się już nie chcę, bo zaufać nie potrafię, a to jest podstawą dobrej relacji. Skoro sama wiem, że nie spełniam kryteriów związkowych, to przyszedł moment powiedzieć poddaję się. Akceptuję to jak jest i witam nowe, ja i świat, bez romantycznych uniesień.
SZEPTEM cieszę się, że nie jestem odosobnionym przypadkiem. Dobrze znaleźć osoby z podobnym podejściem. Masz rację z tym skupieniem się na pozytywnych stronach takiego stanu. Cierpienie już było, łzy i rozczarowanie też. Przyszło nowe, świadome i paradoksalnie bardzo dojrzałe.
Bardziej chyba będę się obawiał sporo młodszych kobiet niż tych po 40 i po przejściach. Sam jestem po niezłych doświadczeniach życiowych i pewnie będę miał problem z ufnością, zobaczymy. Nie chcę do niczego Cię przekonywać na siłę, ale mam wrażenie że za szybko się poddajesz. Ok jesteś po rozwodzie, kolejny związek był z żonatym więc czego można było się spodziewać jak nie tego że wyjdziesz z tego zaorana psychicznie. Nie ma nic złego w tym aby dobrze się czuć samemu z sobą (to najważniejsze), może tylko potrzebujesz odchorować to co było, u każdego to może być czasowo inaczej. Ja dochodziłem do siebie prawie pół roku od ostatnich decyzji i wydarzeń w moim życiu.
Może pierwszym krokiem, jaki warto podjąć jest chociaż próba uwierzenia w to, co tutaj Panowie piszą. Z mojego punktu widzenia, kobieta dojrzała ma tą przewagę nad młodszą, żę...jest dojrzała.Skoro pragnie związku, oznacza to, że pragnie stateczności, spokoju i bezpieczeńśtwa a nie wiecznych motylków czy adrenaliny.
12 2022-07-08 11:35:18 Ostatnio edytowany przez szeptem (2022-07-08 11:36:07)
Morfeuszu co to jest pół roku dochodzenia do siebie po rozstaniu? Niektórym zajmuje lata, by jako tako stanąć na nogi i aby w ogóle pojawiła się jakakolwiek chęć poznawania nowych kobiet / mężczyzn. Życzę Ci oczywiście jak najlepiej, ale nie dziw się że jesteśmy zniechęcone i bez złudzeń. O tym, co mnie spotkało w okresie otwarcia się na nowych ludzi mogłabym książkę napisać, i nie byłaby to komedia..... W pewnym momencie po prostu ilość odtrąceń, oszustw i kłamstw sprawiła, że powiedziałam sobie "dość" - trzeba po prostu chronić siebie, swoją psychikę. Lepiej być samej niż w związku złym lub na siłę.
Słucha się przyjemnie... :-) Tak samo jak ogląda się romantyczne filmy z serduszkami i happy endem. Pewnie, że fajnie. Tylko nie wszystkim pisane.
No nie wiem
Stan,który opisujesz wcześniej i Szeptem też o tym pisała,jest mi znany,rozumiem to
identyfikuje też wiele podobnych doświadczeń z Twoimi,za młodu wyszumiałem się "aż do dna"
zaliczyłem romans, później parę nieudanych związków i ktoś "na koniec" mnie zdradził
też myślałem że nic z tych moich związków mi nie wyjdzie nigdy i zrezygnowałem z nich
uważałem że to ze mną jest problem bardziej, niż to jakaś "wina" kobiet, najbardziej mocno niepokoiło to że "trafiam" na takie toksyczne osoby będąc toksyczny,ale to wszystko do 30 tki,tu może jest różnica w postrzeganiu inne miejsce w dojrzałości jednak
jak się pogodziłem z tą moją niejedną klęską , zająłem sobą to się uspokoiłem
a po jakimś czasie bycia samemu
spotkałem swoją przyszłą żonę .
Może pierwszym krokiem, jaki warto podjąć jest chociaż próba uwierzenia w to, co tutaj Panowie piszą. Z mojego punktu widzenia, kobieta dojrzała ma tą przewagę nad młodszą, żę...jest dojrzała.Skoro pragnie związku, oznacza to, że pragnie stateczności, spokoju i bezpieczeńśtwa a nie wiecznych motylków czy adrenaliny.
Niestety wbrew "pieśni ludowej", czy mówiąc inaczej ćwierkania wróbelków, kobiety z reguły nie szukają stateczności i kolegów statecznych. Mimo, że o tym mówią. To często z wiekiem się nawet nasila.
Inaczej jest u facetów.
bagienni_k napisał/a:Może pierwszym krokiem, jaki warto podjąć jest chociaż próba uwierzenia w to, co tutaj Panowie piszą. Z mojego punktu widzenia, kobieta dojrzała ma tą przewagę nad młodszą, żę...jest dojrzała.Skoro pragnie związku, oznacza to, że pragnie stateczności, spokoju i bezpieczeńśtwa a nie wiecznych motylków czy adrenaliny.
Niestety wbrew "pieśni ludowej", czy mówiąc inaczej ćwierkania wróbelków, kobiety z reguły nie szukają stateczności i kolegów statecznych. Mimo, że o tym mówią.
To często z wiekiem się nawet nasila.
Inaczej jest u facetów.
Tylko coś niewielu statecznych kolegów do wyboru, niestety. Za to całe mnóstwo 40, 50 letnich "kawalerów z odzysku" którym szajba odbija jak nie przymierzając jeleniom na rykowisku. Dlatego zamiast brać co leci, lepiej naprawdę być samej. Przynajmniej ma się stateczność na gwarancji
I taki wierszyk dla Szeptem zwłaszcza
Nie dla mnie urok miłości, wino to też kłopoty
pierwsze wywołuje mdłości, a drugie wymioty
16 2022-07-08 11:49:01 Ostatnio edytowany przez szeptem (2022-07-08 11:50:26)
Niestety wbrew "pieśni ludowej", czy mówiąc inaczej ćwierkania wróbelków, kobiety z reguły nie szukają stateczności i kolegów statecznych. Mimo, że o tym mówią.
To często z wiekiem się nawet nasila.
Inaczej jest u facetów.
Nieprawda. Nie znam ani jednej kobiety w zbliżonym do mnie wieku, która nie szukałaby stabilizacji. Sama tego poszukiwałam. Natomiast o wolnych kolegach / znajomych mężczyznach pod 50-tkę mogę powiedzieć z całą pewnością, że teraz szaleją, umawiają się masowo - najchętniej z młodszymi kobietami, obiecują związek a po zaliczeniu znikają itd. To chyba zależy, kto się w jakim środowisku obraca.
Góral_ka napisał/a:Słucha się przyjemnie... :-) Tak samo jak ogląda się romantyczne filmy z serduszkami i happy endem. Pewnie, że fajnie. Tylko nie wszystkim pisane.
No nie wiem
Stan,który opisujesz wcześniej i Szeptem też o tym pisała,jest mi znany,rozumiem to
identyfikuje też wiele podobnych doświadczeń z Twoimi,za młodu wyszumiałem się "aż do dna"
zaliczyłem romans, później parę nieudanych związków i ktoś "na koniec" mnie zdradził
też myślałem że nic z tych moich związków mi nie wyjdzie nigdy i zrezygnowałem z nich
uważałem że to ze mną jest problem bardziej, niż to jakaś "wina" kobiet, najbardziej mocno niepokoiło to że "trafiam" na takie toksyczne osoby będąc toksyczny,ale to wszystko do 30 tki,tu może jest różnica w postrzeganiu inne miejsce w dojrzałości jednak
jak się pogodziłem z tą moją niejedną klęską , zająłem sobą to się uspokoiłem
a po jakimś czasie bycia samemu
spotkałem swoją przyszłą żonę .
Za każdym razem po skończonej relacji szukałam winy w sobie. Nawet gdy to nie ja zdradziłam, gdy to nie ja oszukiwałam, nie ja kręciłam. Wychodziłam z założenia, że nie ma skutku bez przyczyny. Ale skoro przyczyna jest, to znaczy po części ja do niej doprowadziłam. I tak dawałam kolejne szanse, bo trzeba naprawiać, odbudowywać, próbować. Ostatecznie wychodziłam na taką co to można wszystko z nią zrobić. Zdradzić można, bo wybaczy. Pocisnąć kity maści różnej można, bo uwierzy. Podnieść rękę można, bo się poburzy chwilę i jej przejdzie. Nikt, ani jeden z facetów nie bił się w piersi, że mógł zranić. I kij z tym. Już nie potrzebuję. Moja wina, że nie stawiałam granic. Może nie potrafię tego robić. Nawet to mi się już znudziło, poszukiwanie winy w sobie. Bo ile można się katować. Może mam coś do przepracowania. Na pewno mam. Ale dla siebie, nie dla kogoś. Tym bardziej nie dla faceta. I nie chcę tu absolutnie wychodzić na zgorzkniałą panią w średnim wieku ;-) Mnie po prostu wszystkie nerwy, nadzieje i romantyczne uniesienia strzeliły jak bańka mydlana. Drugą część żywota dociągnę w pojedynkę, bo zależy mi na sobie samej.
A może by jakiś facet z nizin ? Bo górale to jednak są dość specyficzni
A może by jakiś facet z nizin ? Bo górale to jednak są dość specyficzni
Haha ;-) W sumie... Chociaż idąc tym tropem, to może Eskimos, Azjata lub pustelnik znaleziony na odludziu. Oczywiście piszę to z przymrużeniem oka. Facet to facet, byt osobny, niech żyje sobie po swojemu. To jest jak z gorącym żelazkiem, nie dotykaj, bo się oparzysz. A gdzie tam.. i ups, rzeczywiście parzy. Tak to u mnie działa.
20 2022-07-08 15:15:07 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-07-08 16:40:45)
A może by jakiś facet z nizin ? Bo górale to jednak są dość specyficzni
Patrzcie go jaki swat się znalazł
I kij z tym. Już nie potrzebuję. Moja wina, że nie stawiałam granic. Może nie potrafię tego robić. Nawet to mi się już znudziło, poszukiwanie winy w sobie. Bo ile można się katować. Może mam coś do przepracowania. Na pewno mam. Ale dla siebie, nie dla kogoś. Tym bardziej nie dla faceta. I nie chcę tu absolutnie wychodzić na zgorzkniałą panią w średnim wieku ;-) Mnie po prostu wszystkie nerwy, nadzieje i romantyczne uniesienia strzeliły jak bańka mydlana. Drugą część żywota dociągnę w pojedynkę, bo zależy mi na sobie samej.
Zrób tak jak piszesz "dla siebie samej".
Z akcentem dla siebie, a nie przeciwko komuś,
czy głównie z niechęci,pod wpływem urazów rozczarowań.
To mała niby różnica a zasadnicza
żyć bez kogoś i bez czegoś a żyć ze sobą w zgodzie.
Dobry temat dla Rossanki i nie tylko.
Na marginesie zauważyłem że przynajmniej na forum
kobiety singielki trochę częściej piszą o życiu w pojedynkę podkreślają w tym "bez faceta"
natomiast single faceci podkreślają pisząc o samotnym życiu "nie w związku"
*(nie chodzi o samotność jako depresyjny stan umysłu)
oczywiście to subiektywna obserwacja
Ja po 40 znalazłem się ponownie w obiegu. Nie chciałem tego, ale tak się stało.
Nie jest prawdą, że faceci szukają tylko młodych kobiet. Po jakimś czasie znalazłem kobietę również po 40 i jestem z nią szczęśliwy. Nigdy nawet nie oglądałem się za takimi co mają po 30. Po co mi tyle problemów co takie 30 mogą przysporzyć?
Sam nikt nie chce być nawet jak tak mówi. Ty po prostu nie chcesz się już sparzyć. Ale, żeby się nie sparzyć nie trzeba zaraz rezygnować z poznawania innych. Wystarczy trochę zmienić podejście, nabrać dystansu. Nie szukać kogoś z kim chcesz się ustabilizować, mieć romantyczne uniesienia tylko kogoś z kim chcesz przebywać, miło spędzać czas. Cieszyć się z każdej miłej wspólnej kawy, a jak jest nie miło to nie brnąć w to tylko poszukać znowu następnego, bo może z tym innym będzie się miło piło tę kawę. Tak jak pisze Misinx może nie pasują Ci górale, to wyciągnij jakiegoś Holendra z depresji.
To co za nami to za nami. Nie ma sensu przekreślać przyszłości tylko dlatego, że przeszłość była do d……
Nie ma sensu przypisywać sobie winy albo tej drugiej osobie za to, że coś się nie udało. Zwyczajnie nie spasowało, niekoniecznie musi być winny. Postaw granice, których przekraczanie w przeszłości Cię boli. Nie przekraczaj ich i po prostu idź do przodu.
To co piszę wydaje się, że brzmi lekko infantylnie, ale to jest właśnie ten dystans. Przy takim podejściu życie potrafi pozytywnie zaskoczyć.
"...dojrzałe zakochanie, a jakże... też było. Niestety w żonatym.". Jedno z drugim stoi w sprzeczności. Jakby ten typ olał żonę i rodzinę, to byś słowem się nie zająknęła i żyła dalej iluzją tego "dojrzałego zakochania", mając w dupie że jest zwykłą łajzą i oszustem. Teraz wygłaszasz manifestacje jak świeżo wypity alkoholik rzucający butelką o ścianę, mówiący: "Koniec z piciem!".
Takie tematy sa odpowiednikami tematów na tych "męskich" forach o tym ze kobieta mnie/oszukała/okradła/zdradziła/poniżyła to znaczy że wszystkie co do jednej są takie.
I z racji tego będę sam do końca życia bo tak jest mi lepiej(nie jest)
Sory ale komuś idzie na 5 krzyżyk i nie może nikogo znaleźć to wina leży w nim.
To nie cały świat jest zły,źli jesteśmy my.
Chyba było to w jakiejś piosence ale nie pamiętam.
Sam szukałem 7 lat odpowiedniej żony, wiem że ludzi do statecznego,spokojnego życia jest mało.
Ale trochę ich jest, i można sobie wybrać odpowiednią osobę,tylko samemu trzeba być w porządku.
Dzis niestety dominuje wygodnictwo.
Jeżeli dana osoba w czymkolwiek odbiega od naszego ideału,popełni najmniejszy błąd,nie akceptuje naszej asertywności(egoizmu) to wypad,tam sa drzwi.
i kończy się jako osoba samotna,wmawiająca sobie ze becie samemu jest fajne.
"...dojrzałe zakochanie, a jakże... też było. Niestety w żonatym.". Jedno z drugim stoi w sprzeczności. Jakby ten typ olał żonę i rodzinę, to byś słowem się nie zająknęła i żyła dalej iluzją tego "dojrzałego zakochania", mając w dupie że jest zwykłą łajzą i oszustem. Teraz wygłaszasz manifestacje jak świeżo wypity alkoholik rzucający butelką o ścianę, mówiący: "Koniec z piciem!".
Dojrzałe zakochanie - miałam tu na myśli tylko i wyłącznie mój wiek. Bądź co bądź dojrzały z racji daty urodzenia. A co by było gdyby... Skąd mam to wiedzieć? Co by było gdybym nie wyszła za mąż za mojego męża, gdybym wtedy zdecydowała się na tego co jeszcze smalił cholewki? Co by było gdybym wcześniej postawiła granice w innej relacji? Gdybać jest łatwo, ale jak to mówią... Gdyby babcia miała wąsy, to by była dziadkiem. Manifestacje mogłabym rzucać na gorąco, pod wpływem emocji. Bez ochłonięcia i przemyślenia. A tak nie jest. Jeśli już mam być "alkoholikiem" to ok, ale trzeźwym, który podjął przemyślaną decyzję.
Takie tematy sa odpowiednikami tematów na tych "męskich" forach o tym ze kobieta mnie/oszukała/okradła/zdradziła/poniżyła to znaczy że wszystkie co do jednej są takie.
I z racji tego będę sam do końca życia bo tak jest mi lepiej(nie jest)
Sory ale komuś idzie na 5 krzyżyk i nie może nikogo znaleźć to wina leży w nim.
To nie cały świat jest zły,źli jesteśmy my.
Chyba było to w jakiejś piosence ale nie pamiętam.
Sam szukałem 7 lat odpowiedniej żony, wiem że ludzi do statecznego,spokojnego życia jest mało.
Ale trochę ich jest, i można sobie wybrać odpowiednią osobę,tylko samemu trzeba być w porządku.
Dzis niestety dominuje wygodnictwo.
Jeżeli dana osoba w czymkolwiek odbiega od naszego ideału,popełni najmniejszy błąd,nie akceptuje naszej asertywności(egoizmu) to wypad,tam sa drzwi.
i kończy się jako osoba samotna,wmawiająca sobie ze becie samemu jest fajne.
W którym miejscu napisałam, że wina leży po drugiej stronie? Raczej pisałam o swoim poczuciu winy. O tym, że to ja do związku się nie nadaję, bo podstawowych kryteriów nie spełniam. Nie potrafię zaufać na przykład. A skoro nie spełniam i do tej pory kończyłam jak kończyłam to po co pchać się na rozgrzane żelazko? W imię czego? Bo tak trzeba? Bo ludziom w parach żyje się lepiej? Bo dlaczego...? Nie wmawiam sobie, że życie samemu jest fajne. Ja się nie narażę na życie z kimś, tylko dlatego, żeby nie być samemu. A to różnica.
26 2022-07-08 19:31:10 Ostatnio edytowany przez szeptem (2022-07-08 19:33:24)
"Bo ludziom w parach żyje się lepiej?" -- no niekoniecznie, to bajka jaką się nas karmi za młodu. Przesiąkamy tym ideałem i idziemy w życie marząc o nie wiadomo czym - tymczasem z wielu par, jakie znam z bliska lub daleka na palcach policzyć mogę pary naprawdę szczęśliwe, dobrane. To po nich widać i czuć, tak naturalnie. Wspaniale jest przebywać w ich towarzystwie. Reszta par - tkwi razem bo dzieci, bo kredyt, bo brak lokalu. Często patrzyć na siebie już nie mogą, od wieków ze sobą nie śpią, nie szanują się nawzajem... obraz nędzy i rozpaczy. Wiele kobiet w tych związkach cierpi z powodu zaawansowanego alkoholizmu lub innego - izmu męża. Ale tkwią w tym dalej. Pewnie sami wiecie, o czym mówię. Więc teorię, że w parze lepiej / raźniej itd można sobie w ramkę oprawić
Samej przynajmniej ma się spokój - a to wiele. Naprawdę.
I ile kobieta bez faceta wytrzyma? Miesiąc? Haha uwielbiam takie deklaracje.
I ile kobieta bez faceta wytrzyma? Miesiąc? Haha uwielbiam takie deklaracje.
Na przykład 8 lat. I co?
Jestem kobietą jak to się ładnie zwie, w średnim wieku. Dokładnie po 40. Miałam szaloną młodość, wyszumiałam się dość porządnie. Później małżeństwo, które skończyło się kilka lat temu. Przelotne znajomości później i dojrzałe zakochanie, a jakże... też było. Niestety w żonatym. Poleciałam jak przysłowiowa ćma do ognia. Za obiecankami tak żywymi, że wydawały mi się na wyciągnięcie ręki. Sparzyłam się to mało powiedziane. Spłonęłam żywym ogniem, a został tylko popiół. Proszę nie rzucać we mnie kamieniami. Dla równowagi powiem, że zdradzoną żoną też byłam. Wiem czym to pachnie i raczej wiem komu większość winy przypisywać. Piszę tu do Was, żeby podzielić się chyba przemyślaną decyzją. Będę żyła sama. Bez faceta. Taka decyzja. Nie chwilowa, tylko postanowienie. Raz , że schemat związku jest zawsze taki sam. Motylki, zakochanie i równia pochyła w dół do obojętności. Dwa, że każde rozstanie jest jak operacja bez znieczulenia. Boli, wyszarpuje wnętrzności i znowu trzeba zbierać się z podłogi. Trzy, że w moim wieku... powiedzmy sobie szczerze, powoli wypadam z obiegu. Pozostaje skupić się na pasjach, samorozwoju i stać się egoistką w zdrowym tego słowa znaczeniu. Czy tylko ja mam takie postanowienie? Może jest tu jeszcze ktoś że mną? Odezwijcie się. W grupie raźniej.
No to się wypisałaś.
Oczekujesz, że ktoś wręczy Ci z tego powodu medal? Myślisz, że wysoka szarża klepnie Cię płazem szabli w pagon w ramach nagrody?
Ja wypisałem się z tego teatrzyku mając jakieś 26 lat i żyje mi się o wiele lepiej. W przeciwieństwie do Ciebie, nie pałam zgorzknieniem do kobiet, nie bucham wręcz oparami rozgoryczenia, bo ktoś mi kiedyś dowalił. Miałem jakieś przygody i co z tego? Jesteście jakie jesteście. Macie cechy wspólne w kobiecej psychice, przejawiacie kolektywne zachowania przynależne do waszej płci i co z tego? Nic, taki wasz urok. Mogłem to zaakceptować i żyć zgodnie z swoim widzi-mi-się, albo dołączyć do grupy jakiś oszołomów, którzy tupią nogą w złości.
Jakoś udało mi się uniknąć radykalizacji.
Be. napisał/a:I ile kobieta bez faceta wytrzyma? Miesiąc? Haha uwielbiam takie deklaracje.
Na przykład 8 lat. I co?
Można? Można... A bije od Ciebie taki spokój i normalność Szeptem (choć czytam tylko z liter). Takie wrażenie :-)
To nie postanowienie, ale raczej Twoje obecne nastawienie.
Panów jakich wybieralaś, wybrałaś sama przecież.
Co to znaczy być w obiegu?
Jeżeli chcesz być w "obiegu", to wybacz, ale tam są takie przerwy na zmianę partnera chyba?
No to Ty w takiej przerwie jesteś i jest Ci żle.
Ale najbardziej mnie uderzyło to: nie mam faceta, to teraz czas na siebie, na samorozwój..
A nie powinnaś tego mieć jako priorytet niezależnie od tego czy masz partnera, czy nie?
Nie będę nic już pisać o atrakcyjności czy nieatrakcyjnosci kobiet 40 plus, bo pewnie to indywidualna sprawa i każdy ma swoje doświadczenia. .
Mi się wydaje że jestem "Królową Balu" ale może to dlatego, że ja po prostu nie zwracam uwagi na męzczyzn ktorym sie nie podobam? Gdzieś tam ledwo się zauważamy?.
Ja Ci mogę pisać że z moich obserwacji mężczyźni wolą dojrzalsze kobiety, ale pewnie nie zauważam stada tych, dla których im młodsza tym lepsza, a na pewno jest takich wielu, tylko jakoś się nie przyciągamy.
Nikt nie jest w typie wszystkich ani wizualnie, ani osobowościowo.
Jak mogłaś liczyć że strony żonatego Pana na coś więcej niż romans?
Wybacz, ale to naiwne jest po prostu.
Warto budować swój samodzielny świat, taką nienaruszalną część, na którą tylko Ty masz wpływ. By nie trzeba było burzyć wszystkiego znowu.
Góral_ka napisał/a:Jestem kobietą jak to się ładnie zwie, w średnim wieku. Dokładnie po 40. Miałam szaloną młodość, wyszumiałam się dość porządnie. Później małżeństwo, które skończyło się kilka lat temu. Przelotne znajomości później i dojrzałe zakochanie, a jakże... też było. Niestety w żonatym. Poleciałam jak przysłowiowa ćma do ognia. Za obiecankami tak żywymi, że wydawały mi się na wyciągnięcie ręki. Sparzyłam się to mało powiedziane. Spłonęłam żywym ogniem, a został tylko popiół. Proszę nie rzucać we mnie kamieniami. Dla równowagi powiem, że zdradzoną żoną też byłam. Wiem czym to pachnie i raczej wiem komu większość winy przypisywać. Piszę tu do Was, żeby podzielić się chyba przemyślaną decyzją. Będę żyła sama. Bez faceta. Taka decyzja. Nie chwilowa, tylko postanowienie. Raz , że schemat związku jest zawsze taki sam. Motylki, zakochanie i równia pochyła w dół do obojętności. Dwa, że każde rozstanie jest jak operacja bez znieczulenia. Boli, wyszarpuje wnętrzności i znowu trzeba zbierać się z podłogi. Trzy, że w moim wieku... powiedzmy sobie szczerze, powoli wypadam z obiegu. Pozostaje skupić się na pasjach, samorozwoju i stać się egoistką w zdrowym tego słowa znaczeniu. Czy tylko ja mam takie postanowienie? Może jest tu jeszcze ktoś że mną? Odezwijcie się. W grupie raźniej.
No to się wypisałaś.
Oczekujesz, że ktoś wręczy Ci z tego powodu medal? Myślisz, że wysoka szarża klepnie Cię płazem szabli w pagon w ramach nagrody?
Ja wypisałem się z tego teatrzyku mając jakieś 26 lat i żyje mi się o wiele lepiej. W przeciwieństwie do Ciebie, nie pałam zgorzknieniem do kobiet, nie bucham wręcz oparami rozgoryczenia, bo ktoś mi kiedyś dowalił. Miałem jakieś przygody i co z tego? Jesteście jakie jesteście. Macie cechy wspólne w kobiecej psychice, przejawiacie kolektywne zachowania przynależne do waszej płci i co z tego? Nic, taki wasz urok. Mogłem to zaakceptować i żyć zgodnie z swoim widzi-mi-się, albo dołączyć do grupy jakiś oszołomów, którzy tupią nogą w złości.
Jakoś udało mi się uniknąć radykalizacji.
No i chwała Ci za to. U Ciebie było tak, u mnie inaczej, u koś innego jeszcze inna wersja. Może Twoja decyzja podjęta w wieku 26 lat była lepsza, a może nie. Nie o to chodzi, żeby to analizować i rozkładać na czynniki pierwsze. Czy jestem zgorzkniała i rozgoryczona? To Twoje zdanie. Napisałam, że facet to byt osobny, niech sobie żyje po swojemu. Zgorzknienia tu nie widzę. Ot, bez większych emocji. Medalu nie chcę, chociaż... nigdy nie dostałam, jak masz jakiś na składzie, to możesz mi wręczyć. Pagonu też nie mam, ale skoro taka oferta, żeby mnie szablą klepnąć w ramach nagrody, to też uchylać się nie wypada ;-) Wszak to ważna dla mnie decyzja. Napisałam pod koniec pierwszego wpisu dlaczego go zakładam.
Idea tego wątku, autorko, przypomniała mi nie taki stary film o tytule mylacym: "Klub literatury pieknej"
Polecam do obejrzenia, Panom też
Idea tego wątku, autorko, przypomniała mi nie taki stary film o tytule mylacym: "Klub literatury pieknej"
Polecam do obejrzenia, Panom też
Obejrzę ;-)
A potem do obejrzenia "Lejdis"
Z tym wyborem kobiet przez facetów 40+ to nie zgadzam się. W środowisku w którym ja się obracam (powiedzmy standardowa klasa średnia niższa) faceci raczej szukają kobiet mniej więcej w swoim wieku. Ja jak szukałem po rozwodzie będąc 40+ również szukałem babki w swoim wieku. Tak więc głowa do góry Oczywiście nic na siłę, nie ma sensu być w związku na siłę wbrew sobie.