Cześć. Pisze tutaj ponieważ już nie mam pojęcia co zrobić i czy opłaca się podejmować jakąkolwiek rozmowę. Mowa tutaj o moim chłopaku. Generalnie od początku związku, a jesteśmy razem 1,5 roku mnie olewał. Spotykał się ze mną raz w tygodniu bo więcej musiał wychodzić ze swoimi przyjaciółmi. Jego przyjaciółka od początku mnie nie lubiła i miała do mnie negatywny stosunek, zreszta tak samo jak jego ,,przyjaciel,,. W końcu przyjaciółka zaczęła kłamać i zerwał z nią kontakt. Ale nie ja byłam przyczyną tego, jak później uświadomiłam sobie to w głowie. Nie obchodziło go to, że kłamała i mnie obrażała. Jedyna rzecz, która się do tego przyczyniła to zmydlanie przez nią na jego drugiego przyjaciela. Jednak żeby znaleźć winnego, powiedział, że to moja wina bo ja się z nią nie dogadywałam. Tak samo to przedstawia, że jestem przyczyną zerwania kontaktu z nią (teraz go odnowili). Druga sprawa to jest matka. Ciagle robi to co ona chce. Rozumiem pomoc rodzinie, ale chłopak jego siostry która była w ciąży, nie chciał odwozić jej do domu bo było zbyt daleko i mamusia razem z siostrą kazały mu jechać po nią i nagle nie obchodziły go żadne plany ze mną, bo musi jechać po siostrzyczkę. Jak gdyby sama nie mogła powiedzieć temu swojemu chłopakowi, żeby ją odwiózł. Jeszcze inna sprawa z matką, to to, że w zimie poprosiła go żeby zawiózł ją do jakiejś ciotki bo się boi jechać sama. Całkowite zrozumiałe. Ale kiedy ją odwiózł do domu i zapytałam, czy przyjedzie w koncu do mnie to powiedział, że nie, bo są zaspy. Ostatnio była sytuacja, że ten jego przyjaciel bardzo obrażał mnie od głupich, cynicznych i egoistycznych i powiedział, że nigdy nie spotkał osoby z tak paskudnym charakterem. Wcześniej przy mnie i przy moim chłopaku zachowywał się ok. Ale jak był z nim sam na sam znajdował milion rzeczy, które mu we mnie nie pasują. Była sytuacja, że mój chłopak poprosił tego przyjaciela swojego, żeby pojechał ze mną na zajęcia na zabieg bo nie miałam modela. Pojechał. Ale konsekwencje tego były gorsze. Czekałam na chłopa pół godziny pod domem. A on nakłamał, że przeze mnie spóźniliśmy się na autobus itp. Generalnie cały dzień był dla niego okropny choć do mnie się uśmiechał. Kiedy trafiłam do szpitala, namawiał chłopaka, by miał to gdzieś ponieważ ja mam rodzine w mieście w którym byłam w szpitalu i żeby nie jechał. Oczywiście chłopak nie przyjechał nawet w takiej sytuacji. Jak wspomniałam, ten przyjaciel mnie później zwyzywał do niego. On mnie nie obronił nawet słowem. A kiedy ja usilnie od 2 tygodni próbuje zapytać o to, czy mnie obronił i czy zadawałby się z nim gdyby tak powiedział na jego matkę, unika odpowiedzi, lub odpowiada, ze ograniczyłby z nim kontakt. Tak jak w tym przypadku. Totalna bzdura. Zapytałam, czy ograniczył z nim kontakt bo mnie zwyzywał. Odpowiedz okazała się rozczarowywujaca, ponieważ powiedział, ze ograniczył z nim kontakt, bo poprawił ze mną bibliografię w mojej pracy a jego przyjaciel tego nie zrozumiał i się obraził. Czyli mógł mnie wyzywac a on ograniczył z nim kontakt za bibliografię. Dziś chciałam sprawdzić na ile jego słowa są prawdziwe w stosunku do matki. Pisał do mnie bezczelne rzeczy wiec napisałam, że tak sobie może do matki pisać i do tego jego przyjaciela. Na co powiedział, że zgadza się z nim do mojej analizy i mam s********ć i w*******ć. Czy jest sens rozmowy z takim człowiekiem? Czy rzeczywiście ma mnie totalnie gdzieś, nie liczy się z tym, żeby mnie obronić i stawia matkę na biedestale? Czy taki człowiek może się zmienić?
Dodam jeszcze, że moje zachowanie nie bierze się z wymysłu, jak on uważa. Patrząc na sytuacja wymienione wyżej. To dla niego zawsze jest coś ważniejszego. Obroniłam prace magisterska, chciałam, by spędził ze mną czas to powiedział, że nie ma ochoty na kontakt z ludźmi po czym siedział z kolegą nad jeziorem, przyjechał do mnie o 23 na godzinę i dziwił się, że się zdenerwowałam. Tak jak wczoraj, chciałam spędzić z nim czas a on wybrał łódkę z kolega. Nawiązałam do rozmowy z tym przyjacielem jego, to się obraził i wyszedł. Denerwowało mnie często jego zachowanie, ponieważ nie chciał spędzić ze mną czasu w dzień. Potem mówił, ze ciagle mi mało. A jak ma mi być dużo skoro w wakacje ciagle matka coś chciała i przyjeżdżał do mnie wieczorami o 20/21 i siedział kilka godzin z czego większość spał. W dzień widziałam się z nim chyba 3 dni. Do tej pory się to nie zmieniło. Przyjeżdżał do mnie o 20 po czym szedł spać. Dla niego to było spędzanie ze mną czasu. Mam prawo czuć się jak się czuje, bo to chyba nie jest normalne zachowanie.
Mówi, że nie szanuje jego wiary i poglądów. Wiarę mamy tę sama. Jednak ja nie chodzę do kościoła tak jak on. Ok, niech chodzi do kościoła ale nawet w niedziele nie chciało mu się wstać na 10 tylko olewał mnie cały dzień i przyjeżdżał wieczorem, bo na 17 musi iść. Kto by się już nie denerwował? Tak samo jak mówi mi, jacy księża nie są wspaniali, był czas kiedy wysyłał mi ich kazania z YouTube i kazał słuchać. Kilka razy prosiłam go by tego nie robił. Później jak się z nim o to pokłóciłam, to przestał. Uważa się za niewiadomo jakiego Katola, a obgaduje własna dziewczynę z tym jego przyjacielem od siedmiu boleści, wulgaryzuje do mnie, gdzie ja nigdy tak do niego nie powiedziałam i ma kompletnie gdzieś to jak się czuje. Tyle razy próbowałam z nim rozmawiać to jak grochem o ścianę.
Ja uważam, ze facet powinien bronić swojej kobiety, on tego nie przyjmuje do wiadomości.