Co dalej? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 76 ]

Temat: Co dalej?

Dobry wieczór,
jestem kolejną z tych kobiet, które szukały tu podobnych historii do swojej. Tylko się przyglądały, a teraz już same potrzebują jakiegoś głosu z boku...
Trzy lata temu przeszłam trudny rozwód- wielka i jedyna miłość, 20 lat małżeństwa, dzieci, codzienność i w końcu krach - młodsza, nowa, chętna. Pozbierałam się i zaczęłam żyć. Zakładałam, że już sama, ale życie płata figle...
Poznałam kogoś. Jest taka chemia, że aż mnie to dziwi. Spotykaliśmy się od czasu do czasu i kiedy zaczęło się robić duszno i gorąco usłyszałam "Muszę Ci coś powiedzieć. Mam kogoś. Mam córkę". Nie są małżeństwem, więc nie było też obrączki. W każdym razie szok. Ponieważ dobrze wiem, jak to jest być zdradzoną, nie chciałam fundować podobnej historii innej kobiecie. Kontakt zerwałam, starałam się nie bywać w miejscach, gdzie mogłam go spotkać. Ale znów ten pokrętny los - inne miasto, teoretycznie bez szans na spotkanie, impreza w klubie i on ze znajomymi. I niestety pękłam. W zasadzie teraz stoję przed wyborem - wejść w ten romans, czy uciekać?
Podejrzewam, że znam odpowiedź, ale chcę, żebyście wiedzieli, jak do tego podchodzę:
- z jednej strony czuję olbrzymi opór przed zrobieniem świństwa innej kobiecie, z drugiej myślę, że przecież jest mi obca, niczego nie jestem jej winna i jestem na etapie życia, w którym chcę myśleć o sobie, nie o innych
- nie oczekuję, że zostawi rodzinę dla mnie, nie chcę tego, tak samo jak nie chcę typowego związku; można powiedzieć, że chciałabym być tylko kochanką ( gdyby nie było jej, to weszłabym w taki układ bez mrugnięcia okiem); nie interesują mnie wspólne święta, walentynki i inne uroczystości; gdybym w to weszła, to zrobiłabym wszystko, żeby nikt nigdy się o tym nie dowiedział...
- nie jestem zazdrosna, nie oczekuję wyłączności
- jakieś uczucia w stosunku do niego są, ale właśnie nie takie, że "w zdrowiu i chorobie"
- potrzebuję bliskości, a nie spotkałam nikogo wolnego, kogo mogłabym zaakceptować
- nie chcę kończyć tej znajomości - lubię go, mamy wiele wspólnego, dobrze się z nim czuję,  ( a jeśli mam uciekać, to muszę to urwać całkowicie, bo iskrzy z daleka)
- mam swoje życie, które lubię; już nigdy więcej żaden facet nie będzie centrum mojego świata
- nie chcę już cierpieć z powodu złamanego serca.
Popatrzcie obiektywnie. Jak to rozwiązać? Czy będę mogła tak żyć, czy to pęknie, bo np. zakocham się na zabój...? Nie wiem, o co jeszcze mogę zapytać...Mam w głowie tornado.

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-06-27 22:55:00)

Odp: Co dalej?
ićmistond napisał/a:

Dobry wieczór,
jestem kolejną z tych kobiet, które szukały tu podobnych historii do swojej. Tylko się przyglądały, a teraz już same potrzebują jakiegoś głosu z boku...
Trzy lata temu przeszłam trudny rozwód- wielka i jedyna miłość, 20 lat małżeństwa, dzieci, codzienność i w końcu krach - młodsza, nowa, chętna. Pozbierałam się i zaczęłam żyć. Zakładałam, że już sama, ale życie płata figle...
Poznałam kogoś. Jest taka chemia, że aż mnie to dziwi. Spotykaliśmy się od czasu do czasu i kiedy zaczęło się robić duszno i gorąco usłyszałam "Muszę Ci coś powiedzieć. Mam kogoś. Mam córkę". Nie są małżeństwem, więc nie było też obrączki. W każdym razie szok. Ponieważ dobrze wiem, jak to jest być zdradzoną, nie chciałam fundować podobnej historii innej kobiecie. Kontakt zerwałam, starałam się nie bywać w miejscach, gdzie mogłam go spotkać. Ale znów ten pokrętny los - inne miasto, teoretycznie bez szans na spotkanie, impreza w klubie i on ze znajomymi. I niestety pękłam. W zasadzie teraz stoję przed wyborem - wejść w ten romans, czy uciekać?
Podejrzewam, że znam odpowiedź, ale chcę, żebyście wiedzieli, jak do tego podchodzę:
- z jednej strony czuję olbrzymi opór przed zrobieniem świństwa innej kobiecie, z drugiej myślę, że przecież jest mi obca, niczego nie jestem jej winna i jestem na etapie życia, w którym chcę myśleć o sobie, nie o innych
- nie oczekuję, że zostawi rodzinę dla mnie, nie chcę tego, tak samo jak nie chcę typowego związku; można powiedzieć, że chciałabym być tylko kochanką ( gdyby nie było jej, to weszłabym w taki układ bez mrugnięcia okiem); nie interesują mnie wspólne święta, walentynki i inne uroczystości; gdybym w to weszła, to zrobiłabym wszystko, żeby nikt nigdy się o tym nie dowiedział...
- nie jestem zazdrosna, nie oczekuję wyłączności
- jakieś uczucia w stosunku do niego są, ale właśnie nie takie, że "w zdrowiu i chorobie"
- potrzebuję bliskości, a nie spotkałam nikogo wolnego, kogo mogłabym zaakceptować
- nie chcę kończyć tej znajomości - lubię go, mamy wiele wspólnego, dobrze się z nim czuję,  ( a jeśli mam uciekać, to muszę to urwać całkowicie, bo iskrzy z daleka)
- mam swoje życie, które lubię; już nigdy więcej żaden facet nie będzie centrum mojego świata
- nie chcę już cierpieć z powodu złamanego serca.
Popatrzcie obiektywnie. Jak to rozwiązać? Czy będę mogła tak żyć, czy to pęknie, bo np. zakocham się na zabój...? Nie wiem, o co jeszcze mogę zapytać...Mam w głowie tornado.


Deklarujesz dużo różności i masz konflikt,zakładać to sobie można,niewiele lub nic z tego zostaje:)
podświadome emocje i pragnienie zdecydują bardziej z opóźnieniem, jeżeli pokonasz kilka następnych etapów niewłaściwie i destruktywnie zaborczo budowanej intymności oszukując się że przecież nic się nie dzieje 
Masz już nie tylko dość konkretny świadomy wybór,a  już się rozdzierasz kompromisem
co trochę nieudolne jest to te myślenie o "żonie"  innej kobiecie - nie daje na razie spokoju, próbujesz to tłumić - niebezpieczna zabawa z emocjami 
już figurę faceta umieszczasz centrycznie w głowie wątpliwości, rozkminy, wahanie a emocje coraz większe ,z coraz mniejszą kontrolą

byłaś głodna i samotna też gdzieś głęboko wewnątrz,podświadomie szukająca i gotowa na bliskość,a jednocześnie bojąca się jej i pamiętająca ranę obawiasz się zaangażowania i cierpienia,ten niby żonaty/nieżonaty wydaje się wygodnym rozwiązaniem i bezpiecznym
to złudzenia podświadome oczekiwania, stłumione.
wypełzną jeżeli dasz zgodę i pozwolenie,jak nie masz doświadczenia w romansowaniu to się zakochasz, ciężko powstrzymać chemię i procesy bo są naturalne i silne
a potem najprawdopodobniej będziesz cierpieć niestety tak bywa częściej
Facet odchodzi znudzony,nasycony lub przestraszony i "wraca" ratować związek"
Ty przywiązana ocenzurowana z marzeń i niby taka rozważna ostrożna,przewidująca, nawet nie masz prawa czuć się oszukana bo układ był jasny od początku
tyle że te ciche oczekiwania zagłuszone były inne sprzeczne z deklaracjami,zazdrość o żonę ,święta, wyjazdy, poranki wspólne, marzenia, fantazje mrzonki,nieumiejętność bycia tu  i teraz wszystko wychodzi w takim romansie .
Nie jesteś wyjątkiem o tym warto pamiętać,choć możesz być w porządku.
Dawno temu miałem romans z mężatką i wiele założeń potem bolesne doświadczenia
jeżeli potrafisz tak z rok zgadzać się na rolę kochanki i wytrzymasz w niby układzie FwB
tajnym, sekretnym, współudział w grze faceta o podwójne życie, bez wtrącania się w jego związek klakierstwem, klepaniem po pleckach, w zrozumieniu jego rozterek, byciu arbitrem i czyszczeniu jego sumienia to spoko będzie na pewno przez jakiś czas pięknie euforycznie cudownie etc wspomnienia niezapomniane na dość długo potem bywa gorzej - nieuchronnie założenia idą w p....du oczekiwania rosną i to wkurza bo miało ich nie być,milczenie dręczy i męczy
wtrącanie się to ogromny błąd stawanie po czyjejś stronie,nie zawsze tak jest od początku jak się odleci nic nie jest ważne iluzja bycia tu i teraz ogromna - mija,taka natura mózgu dojrzałość wiek nie za bardzo pomaga
ale pokusa bycia powierniczką i znieczuleniem nawet na niby jest duża buduje dziwną toksycznopodobną intymność uzależniającą.

3

Odp: Co dalej?

Dziękuję za ten głos. Poruszyłeś wiele kwestii, które muszę sobie przemyśleć.
A tak na szybko - tak, boję się, że emocje wezmą górę i że moje założenia pójdą w piach; być może jakoś się asekuruję, bo obawiam się ponownego zranienia...
Będę myśleć nad tym, co napisałeś.

4 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-06-27 23:50:31)

Odp: Co dalej?

To nie jest kwestia robienia świństwa innej kobiecie,  tylko taka, że ten człowiek ukrył przed Tobą bardzo ważne rzeczy  już na początku.  Więc..? Jak możesz mu zaufać?
Świństwo to robisz sobie, i to bardzo wielkie.
Wybacz, ale jak możesz być taka głupia, że znowu stawiasz na nieszczerego faceta w życiu?

5

Odp: Co dalej?

Napisałam, że spotykaliśmy się od czasu do czasu - to nie były randki, a przypadkowe spotkania. W pubie, na koncercie, w galerii handlowej itp. Jakieś odprowadzenie na tramwaj, rozmowy o głupotach, small talk. Ja nie mówiłam o rozwodzie, on o "żonie". Dopiero jak zorientowaliśmy się, że szukamy pretekstów do spotkań powiedział mi o swojej rodzinie. W moim odczuciu nie ukrył, ale może go usprawiedliwiam.
Dopiero po naszym ponownym spotkaniu zaczęliśmy rozmawiać poważnie, ale nadal hamowaliśmy się z fizyczną bliskością. Natomiast teraz jest etap, że już dalej tak nie damy rady, więc co dalej?
Czy mogę mu zaufać? Pewnie nie. Skoro jest gotów oszukać inną, dlaczego nie miałby mnie? Nie, sobie tym bardziej nie chcę zrobić świństwa...
Dziękuję.

6

Odp: Co dalej?

po przejsciach powinnas byc madrzejsza. zerwij kontakt, zanim trafisz w bagno, bo to tylko kwestia czasu.

7

Odp: Co dalej?

Autorko, tak Ci się teraz wydaje, że spokojnie mogłabyś robić za femme fatale, że niby chodzi Ci tylko o seks i chwile spędzone z nim razem, że będzie spoko.
Tyle rzeczy sobie nawmawialas i nawet udało Ci się w nie uwierzyć. Jeszcze chwila i zaczniesz realizować swoje plany.
Uważam, że popełnisz wielki błąd, za który prędzej czy później zapłacisz gorzkimi łzami, poczuciem zmarnowanego czasu i zdrowiem.
Sama na siebie chcesz ściągnąć kłopoty.
Jakie będziesz miała korzyści z tego układu i jakie straty?
Usiądź jeszcze raz i na spokojnie rozważ czy na pewno opłaca Ci się wchodzić w taki układ.
Na bezrybiu i rak rybą?
Minęły trzy lata od rozwodu, który na pewno  ciężko przeżyłaś, ponieważ zostałaś wymieniona na lepszy model. Upokorzono Cię więc potwornie, a jednak pozbierałas się po takim bagnie.
Na marginesie, moim zdaniem, wcale się nie pozbierałas, zostałaś z poczuciem pustki i z bardzo niska samoocena.
Spotkałaś różnych facetów, ale żaden nie spodobał Ci się na tyle, żebyś chciała zacząć coś nowego. Siedzisz więc sama i z tej rozpaczy oraz ze strachu, że tak już zostanie jesteś skłonna wejść w jeszcze gorsze bagno. Ja rozumiem, że ten facet pociąga Cię pod każdym względem, ale to nie tak wszystko powinno wyglądać.
Naprawdę mogłabyś świadomie i z własnego wyboru dawać się komuś używać i używać kogoś?
I czemu właściwie miałoby coś takiego służyć? Twojej chwilowej radości i jego zadowoleniu?
Warte by to bylo tego, że na koniec mocno byś się nacuerpiala?
Żeby robić takie rzeczy trzeba mieć odpowiednią konstrukcje psychiczną - naprawdę jesteś taka osoba?
Już teraz zakochałaś się po uszy.
Uważasz, że będzie Ci miło, gdy facet zostawi Cie na święta, na sylwestra, na weekendy i urlopy będzie spędzał że swoją kobieta oraz ich wspólna córką?
Do Ciebie bedzue przychodził pod "osłoną nocy", w tajemnicy, nigdzie z Tobą nie wyjdzie, a ze swojego domu zrobisz chatkę kopulatke i będziesz miała z czegoś takiego satysfakcję?
Odstap od tego pomysłu, bo źle się to wszystko dla Ciebie skończy.

8

Odp: Co dalej?

Wybacz, ale z że sformułowania spotykaliśmy się od czasu do czasu rozumie się jednak jakąś relację, a nie przypadkowe spotkania w galeriach handlowych..
Jeśli faktycznie się nie umawialiscie, to nie można stwierdzić że oszukał Cię. .
Tylko że po tym jego wyznaniu że ma żonę i dziecko, nie powinno paść z Twojej strony pytanie: Czego ode mnie oczekujesz?
Zapytalas to o co mu chodzi? Rozwodzi się?
Nie mieszka z żoną?
Czego od Ciebie chce?
Chyba w bardzo małym mieście mieszkasz skoro tyle przypadkowych spotkań było.
Ty jesteś wolna, on nie. Niech się on określi o co mu chodzi.
Czy zrobisz coś innej kobiecie.?
Chyba raczej On.
Zwrócę Ci jeszcze uwagę że skoro spotykacie się przypadkowo, to Ty w sumie nic o nim nie wiesz.

9

Odp: Co dalej?

Ulle,
rzeczywiście uwierzyłam, że mogę być tą femme fatale i że może być spoko. Bilans zysków i strat już zrobiłam i rzeczywiście nie wypada dobrze - zyskuję te chwile przyjemności, trochę ekscytacji, a po drugiej stronie dużo cięższy kaliber i w zasadzie nie powinnam się zastanawiać, a jednak to robię. Po rozwodzie się pozbierałam, co nie znaczy, że wszystko mam już przepracowane w pełni - pustki nie czuję, ale faktem jest, że moja samoocena popikowała w dół z prędkością światła ( zwłaszcza, że mój ex zrobił wszystko, żebym miała poczucie, że to ja go popchnęłam w ramiona innej), ale pracuję nad tym. Wiem, że w tym momencie nie chcę związku, ale potrzebuję bliskości, adoracji, jakiegoś porozumienia z mężczyzną ( ale nie pierwszym lepszym).
Ela210,
miasto nie jest takie małe, ale mamy te same ulubione miejsca ( po rozwodzie weszłam w środowisko, które ma określone ścieżki - galeria handlowa to rzeczywiście duży zbieg okoliczności). Teraz to już nie są przypadki, więc poznałam go lepiej - mieszka z rodziną, jego partnerka wcale nie jest zołzą, nie jest mu wcale źle, nie szukał przygód. A że obydwoje udawaliśmy długo, że nic się nie dzieje, ot przyjacielskie spotkania, to i o oczekiwaniach nie było mowy. Do tej pory. Teraz, jak muszę to napisać, to wypada to tak bardzo żałośnie typowo - nie zostawi rodziny, a ze mnie nie chce zrezygnować...Ała!

10

Odp: Co dalej?

Więc ma udaną rodzinę ale się nudzi i szuka kochanki w malym środowisku które się wzajemnie zna.
Wyjdziesz na tym żle po prostu, nawet jak nie chcesz związku w co wierzę, tylko romansu.
Nie opłaca Ci się to z nim po prostu.
Wybierz sobie kogoś innego do romansowania, jeśli nie chcesz sobie ściągnąć kłopotów na głowę.

11

Odp: Co dalej?
Ela210 napisał/a:

Więc ma udaną rodzinę ale się nudzi i szuka kochanki w malym środowisku które się wzajemnie zna.
Wyjdziesz na tym żle po prostu, nawet jak nie chcesz związku w co wierzę, tylko romansu.
Nie opłaca Ci się to z nim po prostu.
Wybierz sobie kogoś innego do romansowania, jeśli nie chcesz sobie ściągnąć kłopotów na głowę.

Oczywiście że autorka szuka związku tylko tłumaczy to jedynie romansem.
Rozum jeszcze się broni ale ciało już uległo.
Autorko nie jesteś ani femme fatale ani wamp - gdybyś nimi była to nie byłoby Ciebie tutaj - jesteś kobietą która szuka bliskości i intymności i nie ma w tym nic złego ale wybór kandydata jest zły. Jest zły bo jest zajęty. Nie uda się Tobie tylko bzykać z czasem pojawia się uczucia i oczekiwania. A Ty jeśli ulegniesz staniesz się własnym byłym mężem - pomyśl co on zrobił Tobie i dzieciom i pomyśl czy to chcesz zgotować tamtej kobiecie i jej dziecku?

12 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-06-28 09:51:31)

Odp: Co dalej?
maku2 napisał/a:

wybór kandydata jest zły. Jest zły bo jest zajęty.

E no jak? Kandydat jest idealny. Przecież ona nie chce chłopa na cały etat. Pozostaje kwestia jak to zaaranżować, żeby nie wyjść na tą złą. Było już blisko, bo można było to złożyć na chwile zapomnienia. Coś tam niby pękło. big_smile Niestety jak to zwykle bywa, wina musi być jego. Wziął, a ja nie chciała. Uległam pożądaniu. Coś w ten deseń.

13

Odp: Co dalej?
ićmistond napisał/a:

...Popatrzcie obiektywnie. Jak to rozwiązać? Czy będę mogła tak żyć, czy to pęknie, bo np. zakocham się na zabój...? Nie wiem, o co jeszcze mogę zapytać...Mam w głowie tornado.

To zależy czego oczekujesz.
Jeśli planujesz korzystać życia i chodzi Ci o krótkotrwałe przygody to wchodź w to. Facet zdradza kobietę, nie masz pewności czy jesteś jedyna na boku ale chociaż pokorzystasz bez zobowiązań.
Jeśli chcesz prawdziwego związku, w dalszej kolejności szczerego uczucia i zaangażowania z osobą która będzie Ci wierna, to uciekaj od niego bo zdradza obecnie ją, w przyszłości będzie zdradzał Ciebie.
Jednak z tego co zrozumiałem chodzi Ci o prawdziwy związek więc wchodzi w grę tylko druga opcja tj. UCIEKAJ

14

Odp: Co dalej?
ićmistond napisał/a:

(...) Bilans zysków i strat już zrobiłam i rzeczywiście nie wypada dobrze - zyskuję te chwile przyjemności, trochę ekscytacji, a po drugiej stronie dużo cięższy kaliber i w zasadzie nie powinnam się zastanawiać, a jednak to robię. (...)

Skoro dalej zastanawiasz się mimo swej wiedzy, to znak, że szukasz dobrego argumentu, dzięki któremu zrobisz to, na co - wbrew rozsądkowi - masz ochotę. Kalkulujesz jak zjeść ciastko i mieć ciastko.


(...) Wiem, że w tym momencie nie chcę związku, ale potrzebuję bliskości, adoracji, jakiegoś porozumienia z mężczyzną ( ale nie pierwszym lepszym). (...)

Ależ bohater wątku jest z tej kategorii - pierwszy, lepszy.


(...) Teraz, jak muszę to napisać, to wypada to tak bardzo żałośnie typowo - nie zostawi rodziny, a ze mnie nie chce zrezygnować...Ała!

"POLAM i wszystko jasne." smile Chcesz żyć w trójkącie? Żyj. Nie chcesz być trzecią? Zerwij kontakt.

15

Odp: Co dalej?
Legat napisał/a:

E no jak? Kandydat jest idealny. Przecież ona nie chce chłopa na cały etat.

Chce, chce.
Problem w tym że ona siebie chce oszukać chociaż wie że uczucie już zaczęło się pokazywać a jak skonsumuje? To poleci po całości.

16

Odp: Co dalej?
maku2 napisał/a:

Chce, chce.

A skąd ta pewność?

17

Odp: Co dalej?
titty napisał/a:
maku2 napisał/a:

Chce, chce.

A skąd ta pewność?

Tak myślę.

18

Odp: Co dalej?

Jak myślisz, jakie korzyści będziesz miała z jednorazowego pójścia z nim do łózka, lub zostania jego kochanką? Widzisz jakieś?

19

Odp: Co dalej?
Monoceros napisał/a:

Jak myślisz, jakie korzyści będziesz miała z jednorazowego pójścia z nim do łózka, lub zostania jego kochanką? Widzisz jakieś?

Sex będzie miała i jakieś poczucie bliskości chociaż na chwilkę. Jednocześnie ryzykuje bardzo dużo że jednak się zaangażuje sercem i głową. Dodatkowo może ostro namieszać w jego związku jak się wyda. Iskry skaczą, jak to autorka napisała, szkoda że osoba nie jest właściwą.

20

Odp: Co dalej?

Na jednej szali dwa gramy tych Waszych chwil razem i emocji potrzebnych do tego, byś na chwilę zapomniała, że jesteś sama. Na drugiej dwie tony wyrzutów sumienia, że robisz to, co kiedyś zrobił Twój mąż. Takiej samej kobiecie jak Ty kradniesz partnera, a jego córce odbierasz ojca. Boisz się, zatem pod pretekstem niezależności i wielkiej obawy przed kolejnym zranieniem wchodzisz w grę, której zasady mimo wszystko będzie określał wyłącznie on: ile czasu, jak często, kiedy, w jakiej kryjówce będzie spotykał się z Tobą, by nikt się o tym romansie nie dowiedział...
Straszna miazga.
To, co wypunktowałaś w pierwszym poście, a zwłaszcza:"potrzebuję bliskości, a nie spotkałam nikogo wolnego, kogo mogłabym zaakceptować", aż boli. Pustki nie wypełnia się drugą pustką...

21

Odp: Co dalej?

Uważam, że jedną z ważniejszych rzeczy w życiu jest spójność z samym sobą. To, by móc patrzeć w lustro nie tylko bez poczucia winy czy żalu, ale z sympatią, miłością. I uważam, że żaden facet, żaden romans, żadna propozycja zawodowa ani żadne pieniądze nie są w stanie tego wynagrodzić. Myślę że właśnie to jest dużym składnikiem i podstawą szczęścia.
Więc owszem, pobawisz się, coś tam przeżyjesz, jakieś emocje poczujesz - ale czy jak będziesz patrzyła w lustro to będzie jak dziś?

22

Odp: Co dalej?

Uważam, że jedną z ważniejszych rzeczy w życiu jest spójność z samym sobą. To, by móc patrzeć w lustro nie tylko bez poczucia winy czy żalu, ale z sympatią, miłością. I uważam, że żaden facet, żaden romans, żadna propozycja zawodowa ani żadne pieniądze nie są w stanie tego wynagrodzić. Myślę że właśnie to jest dużym składnikiem i podstawą szczęścia.
Więc owszem, pobawisz się, coś tam przeżyjesz, jakieś emocje poczujesz - ale czy jak będziesz patrzyła w lustro to będzie jak dziś?

23

Odp: Co dalej?

Eh, niełatwo czyta się niektóre Wasze posty, ale w sumie o to chodziło...
Wciąż uważam, że nie chcę typowo rozumianego związku ( może gdzieś się rozmijamy w tym rozumieniu, czym jest związek). Ale nie wykluczam, że będę go chciała, zwłaszcza, jeśli pojawi się jakieś poważne uczucie. Ryzyko jest potężne, więc będę w dupie...
Nie chodzi mi tylko o bzykanie. Okazję do bzykania już miałam, ale nie potrafię tak bez niczego więcej.
Chyba nie do końca zdaję sobie sprawę czym jest romans. Nabiłam sobie głowę jakimiś wyobrażeniami i przekonaniem, że dam radę. Ale raczej nie jestem na to gotowa na dłuższą metę. Nie mam żadnego doświadczenia w tym temacie...
Nie chcę relacji, w której nie będę miała dużego wpływu na jej charakter i tempo, a w sytuacji, kiedy jedna strona jest wolna, a druga nie, rzeczywiście niewiele będzie ode mnie zależało.
Ja wciąż boję się zranienia - może stąd taki kochanek i pozorny brak zaangażowania wydaje się być rozwiązaniem idealnym? Przecież niczego nie oczekuję, taki układ mi odpowiada, więc jak może mnie zranić?
I teraz coś, co poruszyło mnie najbardziej - Pain, napisałaś o spojrzeniu w lustro. Przez te trzy porozwodowe lata wciąż walczę z niskim poczuciem wartości. Dążę do tego, żeby popatrzeć na siebie z miłością, żeby lubić siebie niezależnie od innych. Nie będę siebie lubić po takiej historii.
Daliście mi wiele do myślenia. Kierunek obrałam. Oczywiście, że to nie tak, że poczytałam i cyk - wszystko już wiem! Wiem, że muszę się znów uważniej przyjrzeć sobie. I że nie chcę skrzywdzić przede wszystkim siebie.

24 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2022-06-29 10:35:11)

Odp: Co dalej?

Cieszę się, że to widzisz. Naprawdę można przechodzić ogromne traumy w życiu, ale gdy wie się, że było się fair, w zgodzie ze swoim kompasem wewnętrznym - to moim zdaniem wychodzi się z wszystkiego i jest ok. Jeśli nie jesteś narcyzem który ma wywalone na to czy krzywdzi czy nie - to moim zdaniem poczucie winy może Cię wpędzać powoli w pustkę. Bo jak się pobawisz, a potem emocje osłabną - to pomyślisz o tej drugiej kobiecie, o tym dziecku i poczujesz te pustkę właśnie. Zwłaszcza, że sama masz dzieci. Będziesz robiła odniesienia do tamtego dziecka. Wrócą Ci emocje jak się czułaś gdy Twój mąż Twoim dzieci
wywalił życie do góry nogami. Wrócą emocje jak Ty poczułaś się skrzywdzona. Oczywiściee wtedy zaczniesz racjonalizować ("też mam prawo do szczęścia" etc) ale gdzieś wewnątrz będziesz wiedziała że to tylko racjonalizacja, by udźwignąć ciężar winy. Niemniej - i tak się zakrecisz zamiast odzyskać równowagę i szczęście po traumie, ktorej doświadczyłas.
Warto? Moim zdaniem nie. Zwłaszcza, że są przecież wolni faceci i jak wchodzisz w relacje z nimi to nikogo nie krzywdzisz i wtedy luz.
A ten Twój amant? Dziwię się trochę, że po tym co sama przeszłaś możesz w ogóle czuć pociąg do kogoś kto robi tak komuś. Nie oceniam, dziwię się tylko. Byłabyś w stanie poczuć z nim prawdziwa bliskość, słuchając narzekań na jego partnerkę i wiedząc że to ten bullshit który zdradzacze mówią żeby na boku coś mieć? Ja mam teraz taki przykład. Stary znajomy się odezwał i pisze do mnie, ale gdzieś w rozmowach się przewinęło że rozstał się z matką swojej córeczki małej bo zdradził. I dla mnie stał się nieatrakcyjny. Po prostu nie ma cech które uważam za fajne u facetów - lojalność, takie męskie zdecydowanie się na jedną kobietę, odwagę by ponieść konsekwencje. No i pisze coś, pisze ale go zlewam. Nie byłabym w stanie z nim w ogóle się zbliżyć, po prostu jest dla mnie aseksualny już.
Ja na Twoim miejscu zadbałabym o siebie. O pracę nad poczuciem wartości. Uzyskanie pokoju w sobie. Polecam medytacje, rozwój duchowy.
I naprawdę - nic nie jest warte tego żebyś patrzyła w lustro i siebie nie lubiła. Absolutnie nic. Ludzie nie doceniają tego, a ja uważam że właśnie nie warto tych wewnętrznych granic przesuwać dla nikogo i dla niczego. Bo jak będziesz siebie lubiła i patrzyła w lustro ze spokojem i sympatią - to z czasem naprawdę wszystko się poukłada. Spokój wewnętrzny nie ma ceny, uwierz mi...

25

Odp: Co dalej?

Ja sama się sobie dziwię, że jednak biorę go pod uwagę! Początkowo go skreśliłam po tej informacji o rodzinie pamietając o swoim trudnym doświadczeniu, ale  widocznie górę wzięły inne potrzeby w tym momencie...
Bo to też nie jest tak, że on narzeka, że źle mówi o swojej partnerce, nawija mi ten makaron na uszy, że biedny misio itp. Samej trudno mi określić i opisać to co się dzieje między nami, bo im bardziej próbuję, tym bardziej widzę, że sobie uroilam jakąś wyjątkowość. A pewnie to jedna z typowych strategii. Jak już mówiłam, nie mam żadnego doświadczenia, jestem prawdopodobnie łatwym celem...
I tak, ja już próbuje sobie racjonalizować, że teraz ja, że w dupie mam innych, że inna mogła, to dlaczego nie ja, że dlaczego to ja mam rezygnować. Ale w głębi czuję, że mnie to zeżre.

26 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2022-06-29 11:29:06)

Odp: Co dalej?

Tęsknisz za bliskością i boisz się kolejnego zranienia. Rozumiem.
Jednocześnie chcesz być blisko z żonatym człowiekiem. Toż to żadna bliskość a związek z żonatym to gwarancja zranienia.

Skoro wiesz, że coś sobie uroiłaś, to dlaczego to rozwijasz?
Wbrew temu, co napisałaś to do Ciebie należy decyzja, możesz zdecydować o zejściu z linii strzału.
Uruchomiłeś mechanizmy obronne, by dalej bujać w świecie wyobraźni. Po co to sobie robisz? Dlaczego, wiedząc o swej kiepskiej samoocenie, jesteś swym wrogiem?

27

Odp: Co dalej?

Właśnie dlatego napisałam, że muszę się uważniej przyjrzeć samej sobie. Już się pogubiłam - jedno wiem, inne czuję, niby wiem skąd się coś bierze, ale za chwilę nie wiem nic...
Muszę to wszystko jakoś poukładać.

28

Odp: Co dalej?

Ok tylko żeby "ojej ja biedna taka pogubiona, nic już nie wiem" nie stało się Twoja strategia na właśnie racjonalizację:) Bo doskonale wiesz moja droga co chcesz zrobić:)

29

Odp: Co dalej?

Nie no, ja tylko chcę znaleźć odpowiedzi na kilka pytań - dlaczego, z czego wynika jedno czy drugie? Swoją drogą wizyta tutaj to bardzo ciekawe doświadczenie - wchodzisz taka mądra, wszystko masz poukładane, a potem zaczynają się pytania....Jedno, drugie, dziesiąte. I już ta mądrość trochę inaczej wygląda. Trochę jak metoda sokratejska - nikt Ci nie powie, że jesteś "głupi", sam do tego dojdziesz : )

30

Odp: Co dalej?
ićmistond napisał/a:

Nie no, ja tylko chcę znaleźć odpowiedzi na kilka pytań - dlaczego, z czego wynika jedno czy drugie? Swoją drogą wizyta tutaj to bardzo ciekawe doświadczenie - wchodzisz taka mądra, wszystko masz poukładane, a potem zaczynają się pytania....Jedno, drugie, dziesiąte. I już ta mądrość trochę inaczej wygląda. Trochę jak metoda sokratejska - nikt Ci nie powie, że jesteś "głupi", sam do tego dojdziesz : )

Coś mi się wydaje że może być z Ciebie pożytek na forum,także nieićstond szybko smile
ale jak chcesz forum potrafi wciągnąć smile

31

Odp: Co dalej?

Haha dokładnie! Nie ić stąd! Bo widać że coś tam rozkminiasz i niegłupia babeczka z Ciebie:)

32

Odp: Co dalej?
ićmistond napisał/a:

Dobry wieczór,
jestem kolejną z tych kobiet, które szukały tu podobnych historii do swojej. Tylko się przyglądały, a teraz już same potrzebują jakiegoś głosu z boku...
Trzy lata temu przeszłam trudny rozwód- wielka i jedyna miłość, 20 lat małżeństwa, dzieci, codzienność i w końcu krach - młodsza, nowa, chętna. Pozbierałam się i zaczęłam żyć. Zakładałam, że już sama, ale życie płata figle...
Poznałam kogoś. Jest taka chemia, że aż mnie to dziwi. Spotykaliśmy się od czasu do czasu i kiedy zaczęło się robić duszno i gorąco usłyszałam "Muszę Ci coś powiedzieć. Mam kogoś. Mam córkę". Nie są małżeństwem, więc nie było też obrączki. W każdym razie szok. Ponieważ dobrze wiem, jak to jest być zdradzoną, nie chciałam fundować podobnej historii innej kobiecie. Kontakt zerwałam, starałam się nie bywać w miejscach, gdzie mogłam go spotkać. Ale znów ten pokrętny los - inne miasto, teoretycznie bez szans na spotkanie, impreza w klubie i on ze znajomymi. I niestety pękłam. W zasadzie teraz stoję przed wyborem - wejść w ten romans, czy uciekać?
Podejrzewam, że znam odpowiedź, ale chcę, żebyście wiedzieli, jak do tego podchodzę:
- z jednej strony czuję olbrzymi opór przed zrobieniem świństwa innej kobiecie, z drugiej myślę, że przecież jest mi obca, niczego nie jestem jej winna i jestem na etapie życia, w którym chcę myśleć o sobie, nie o innych
- nie oczekuję, że zostawi rodzinę dla mnie, nie chcę tego, tak samo jak nie chcę typowego związku; można powiedzieć, że chciałabym być tylko kochanką ( gdyby nie było jej, to weszłabym w taki układ bez mrugnięcia okiem); nie interesują mnie wspólne święta, walentynki i inne uroczystości; gdybym w to weszła, to zrobiłabym wszystko, żeby nikt nigdy się o tym nie dowiedział...
- nie jestem zazdrosna, nie oczekuję wyłączności
- jakieś uczucia w stosunku do niego są, ale właśnie nie takie, że "w zdrowiu i chorobie"
- potrzebuję bliskości, a nie spotkałam nikogo wolnego, kogo mogłabym zaakceptować
- nie chcę kończyć tej znajomości - lubię go, mamy wiele wspólnego, dobrze się z nim czuję,  ( a jeśli mam uciekać, to muszę to urwać całkowicie, bo iskrzy z daleka)
- mam swoje życie, które lubię; już nigdy więcej żaden facet nie będzie centrum mojego świata
- nie chcę już cierpieć z powodu złamanego serca.
Popatrzcie obiektywnie. Jak to rozwiązać? Czy będę mogła tak żyć, czy to pęknie, bo np. zakocham się na zabój...? Nie wiem, o co jeszcze mogę zapytać...Mam w głowie tornado.

Obiektywnie? Proszę bardzo wink . Prezentujesz tu moralność Kalego, jak Kalemu ukraść krowa, to źle, ale jak Kali ukraść krowa, to ok. Chleb z takiego pieca znasz, więc się dziwię, że w ogóle rozważasz takiego piekarza.

33

Odp: Co dalej?

Pain, paslawku - dziękuję, może tak szybko nie ucieknę. A że wciąga? Pewnie tak. W końcu sama podczytuję od niemal trzech lat smile
assassinie,
Kalemu wcale nie jest ok z tym, że chce ukraść tę krowę. A w ogóle się zastanawia, bo jest głodny i widzi tylko tę krowę, i myśli sobie, że jak ją weźmie, to będzie najłatwiej. Głód trochę przysłania mu to, że jak się już nażre, to może mu się to odbić czkawką i że głodny będzie ktoś inny. Ale chyba już dociera do niego zapach szczawiu i mirabelek smile

34 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-06-29 20:11:07)

Odp: Co dalej?

Autorko, masz fajny styl pisania i wiesz, co w trawie piszczy.
Ze swojej strony życzę Ci, byś nie wchodziła w tego rodzaju bagno, bo poza ukradzionymi komuś krótkimi chwilami przyjemności i tak nie będziesz miała żadnej satysfakcji. Pod żadnym względem nie jest to żadna okazja dla Ciebie.
Nie jesteś kulawa ani garbata, żebyś musiała chować się z facetem po kątach w obawie, że ktoś Cię namierzy, a zresztą nawet, gdybyś była kulawa i garbata, też miałabyś prawo żyć godnie.
Jesteś wolna i niezależną kobieta i stać Cię na to, by mieć własnego mężczyznę, z którym wyjdziesz spokojnie między ludzi bez strachu, że ktoś wytknie Cię palcami.
Jest to sens pomykać kanałami, gdy można żyć z wysoko uniesiona głową?
Powodzenia.
Jeszcze coś dopiszę. Wcześniej wspomniałam o odpowiedniej konstrukcji psychicznej, czyli o tym, że nie każda kobieta nadaje się do tego rodzaju układu.
Ty raczej nie nadajesz się do takich klimatów.
A ja chcę Ci napisać, że istnieją takie rasowe kochanki, takie z charakteru, tylko że one mają konkretne korzyści finansowe i inne z racji tego, że marnują swój czas na związki bez jutra, czyli puszczają się z zajętym, ale za odpowiednią cenę.
I nie chodzi mi o prostytutki, absolutnie nie.
Autorko, nie będę owijać w bawełnę i napiszę wprost. Nie bądź frajerka i jeśli naprawdę widziałabys się w takim układzie, to nie za darmo. Niech płaci Ci rachunki, kupuje prezenty, funduje wczasy pod palmami.
W swoją rodzinę ładuje kasę, a Ty miałabyś być za darmo? A może jeszcze musiałabys wydawać własne pieniądze, żeby godnie go przyjąć, gdy przyjdzie do Twojej chatki kopulatki na seks?
Stan twardo na ziemi autorko, czasy mamy paskudne.

35

Odp: Co dalej?

ulle, mogłabyś się odczepić od kulawych i garbatych? Podpierasz się przykładami ludzi z niepełnosprawnościami porównując do autorki wątku?

36

Odp: Co dalej?
perydot napisał/a:

ulle, mogłabyś się odczepić od kulawych i garbatych? Podpierasz się przykładami ludzi z niepełnosprawnościami porównując do autorki wątku?

Pewnie, że bym mogła, tylko że ja nie przyczepiłam się do niepełnosprawnych, gdyż sama mogę kiedyś nią zostać. Pod tym względem jestem więc bardzo ostrożna, chociaż fakt, pisanie o takich ludziach jest poniżej poziomu.
Przepraszam.
Istnieje po prostu takie potoczne powiedzenie i ja bez namysłu przytoczyłam je w tym wątku. Wyszło fatalnie. Wiem.

37

Odp: Co dalej?

ulle,
dziękuję za życzenia smile że nie owijasz w bawełnę, to akurat cenię, ale taka wizja kochanki ani trochę do mnie nie pasuje. Pieniądze, prezenty i luksusy to dla mnie sprawa absolutnie drugorzędna, więc pewnie byłabym frajerką. Co nie znaczy, że ten kochanek miałby łatwo - inwencja, kreatywność, niebanalność to co innego smile
Ale Twoja chatka kopulatka zostanie ze mną już na zawsze! wink

38 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-06-30 07:05:36)

Odp: Co dalej?
ićmistond napisał/a:

ulle,
dziękuję za życzenia smile że nie owijasz w bawełnę, to akurat cenię, ale taka wizja kochanki ani trochę do mnie nie pasuje. Pieniądze, prezenty i luksusy to dla mnie sprawa absolutnie drugorzędna, więc pewnie byłabym frajerką. Co nie znaczy, że ten kochanek miałby łatwo - inwencja, kreatywność, niebanalność to co innego smile
Ale Twoja chatka kopulatka zostanie ze mną już na zawsze! wink


Tak, określenie chatka kopulatka może człowiekowi zapaść w pamięć. Swego czasu ja sama zrobiłam ze swojego "świętego domu"  (świętego, bo dla mnie moje mieszkanie jest swoistym sacrum) właśnie taką kopulatke, tylko że dziecka z tego nie było. Facet przychodził na dwie, trzy godziny, nigdy na noc, przyjmował postawę gościa, czyli nawet nie udawał, że jest ze mną i np pójdzie sam zrobić sobie herbatę, ja obsługiwałam go podsuwając smakowite kaski, które przyrządzalam dla niego za własne pieniądze, po żarciu wskakiwalismy do łóżka, po wszystkim chwilę ze mną polezal, po czym prawie że w popłochu wychodził.
Zawsze po tych jego wizytach czułam się jak najgłupsza baba na świecie.
Sama nazwałam swoje mieszkanie właśnie w taki sposób.
Ta znajomość przebiegała w sposób nienormalny, bo gdy ja jeździłam do niego, to wymagał ode mnie, żebym przyjmowała obowiązki jego kobiety, która w istocie przecież nie byłam. Czyli gotowałam mu tony żarcia, sprzątałam jego chałupę, obrabialam ogródek i oczywiście robiłam też za materac. Nawet byłam rozliczana za jakosc swoich posług.
Ale to tak na marginesie, no a on był wolnym facetem, chociaż dla niego byłam jedna z wielu, a on dla mnie jedynym.

Taka kpina z mojego życia, która sama sobie zafundowałam.
Doroto, wymaganie od faceta prezentów itd ma wbrew pozorom duże oddziaływanie psychiczne. Nie czułabys się aż taka frajerka, coś byś z tego miała i facet też bardziej by Cię docenił, bo wiesz, jak człowiek podchodzi do rzeczy, które ma za darmo.
Są gorszej jakości od tych, za które zabulimy. Znajdziesz np kota na ulicy, weźmiesz do domu i będziesz miała fajnego kotka za darmo. Super sprawa.
Jednak gdy kupisz kota od hodowcy za jakieś trzy cztery tysiące, to uwierz mi, będziesz dbała o takiego kotka sto razy bardziej i pilnowała go jak oka w głowie.

Taka już jest nasza natura.

Ty będziesz siedziała samotna w weekendy, w święta, na sylwestra, on będzie świetnie bawił się w gronie rodzinnym - czy za coś takiego nie należałaby Ci się żadna rekompensata ?
On życie osobiste ma już ułożone, Ty weszłabys w układ bez przyszłości - czy nie powinnaś zostać za coś takiego odpowiednio wynagrodzona?
Tak więc, ja tak uważam, te kochanki, które biorą od jakiegoś zajętego kasę, prezenty, dostają nawet mieszkania i auta wcale nie są takie głupie. To mądre dziewczyny.
Niech ciągną z frajera, ile się da.
Na koniec tylko pytanie - kto w tego rodzaju układach jest frajerem?
Miłego dnia.

39

Odp: Co dalej?

Bardzo mądra rada dla autorki Ulle - bądź prostytutką... ręce opadają. Może to przez temperatury.

40

Odp: Co dalej?
BEKAśmiechu napisał/a:

Bardzo mądra rada dla autorki Ulle - bądź prostytutką... ręce opadają. Może to przez temperatury.

Nie nazywajmy rzeczy po imieniu, po czar pryśnie. smile

41

Odp: Co dalej?

Jak dla mnie Ulle dobrze gada.
Jak byłem w Japonii na wymianie to jako białas cieszyłem się ogromna popularnością,
Czasami Seks był 3/4 razy dziennie,każdy z innymi kobietami.
Myślałem że najwięcej kasy ze stypendium będę wydawał na bilety wstępu do jakiś atrakcji,jedzenie,żeby popróbować coś innego.
A najwięcej kasy szło na prezerwatywy i badania.
I było by z kasa naprawdę ciężko gdyby nie to ze:
- Panie fundowały mi obiady w naprawdę fajnych knajpach.
- zabierały do rożnych ciekawych miejsc/atrakcje czasem wycieczki.
-Zabierały mnie na zakupy,kupowały markowe ubrania,buty,okulary.
Był to ciekawy okres w moim życiu.
Który zapoczątkował wielkie zmiany u mnie.

42 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-06-30 11:29:55)

Odp: Co dalej?
Szeptuch napisał/a:

Jak dla mnie Ulle dobrze gada.
Jak byłem w Japonii na wymianie to jako białas cieszyłem się ogromna popularnością,
Czasami Seks był 3/4 razy dziennie,każdy z innymi kobietami.
Myślałem że najwięcej kasy ze stypendium będę wydawał na bilety wstępu do jakiś atrakcji,jedzenie,żeby popróbować coś innego.
A najwięcej kasy szło na prezerwatywy i badania.
I było by z kasa naprawdę ciężko gdyby nie to ze:
- Panie fundowały mi obiady w naprawdę fajnych knajpach.
- zabierały do rożnych ciekawych miejsc/atrakcje czasem wycieczki.
-Zabierały mnie na zakupy,kupowały markowe ubrania,buty,okulary.
Był to ciekawy okres w moim życiu.
Który zapoczątkował wielkie zmiany u mnie.

Nie ma nic za darmo. To chyba tylko w Polsce przyjęło się takie myślenie, że dla miłości zrobię wszystko.
Wszędzie na świecie jest inaczej. Tam nawet nie trzeba nikomu mówić wprost o swoich oczekiwaniach, bo osoba, która korzysta sama z siebie poczuwa się do okazania wdzięczności.
Młody przystojny chłopak i pewnie jakaś znudzona czyjaś żona, zaniedbywana przez zaharowanego męża spotyka się ze studentem na seks, ale w zamian odwdzięcza się z klasą.
A nie przyjść do kogoś, skorzystać i po wszystkim otrzepac się jak kaczka na deszczu i od siebie zero.
Autorka poza kilkusekundowymi chwilami przyjemności od czasu do czasu nic z tego układu nie będzie miała.
Facet natomiast też będzie miał kilkusekundowe przyjemności i niczego ze swojego życia nie straci.
Sam powinien poczuwać się do tego, by rekompensować niezwykle korzystny dla niego układ komuś, kto ewidentnie jest przez to na minusie.
Dość tej hipokryzji i udawania.
Szeptuch, ja wyobrażam sobie, że Twoja samoocena mocno się po czymś takim podwyższyła, gdyż czułeś się doceniony i stosownie do tego wynagrodzony.
Ja tam jestem za czymś takim, a nie za udawaniem i strojeniem skromnych oraz niewinnych minek. Dla mnie to zwykle zakłamanie, bo każdemu potrzebne są rzeczy materialne. Jeszcze nie słyszałam o takim przypadku, by ktoś najadł się gadaniem o miłości i wyznawaniem jej, choćby od świtu do nocy.

43

Odp: Co dalej?
ulle napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Jak dla mnie Ulle dobrze gada.
Jak byłem w Japonii na wymianie to jako białas cieszyłem się ogromna popularnością,
Czasami Seks był 3/4 razy dziennie,każdy z innymi kobietami.
Myślałem że najwięcej kasy ze stypendium będę wydawał na bilety wstępu do jakiś atrakcji,jedzenie,żeby popróbować coś innego.
A najwięcej kasy szło na prezerwatywy i badania.
I było by z kasa naprawdę ciężko gdyby nie to ze:
- Panie fundowały mi obiady w naprawdę fajnych knajpach.
- zabierały do rożnych ciekawych miejsc/atrakcje czasem wycieczki.
-Zabierały mnie na zakupy,kupowały markowe ubrania,buty,okulary.
Był to ciekawy okres w moim życiu.
Który zapoczątkował wielkie zmiany u mnie.

Nie ma nic za darmo. To chyba tylko w Polsce przyjęło się takie myślenie, że dla miłości zrobię wszystko.
Wszędzie na świecie jest inaczej. Tam nawet nie trzeba nikomu mówić wprost o swoich oczekiwaniach, bo osoba, która korzysta sama z siebie poczuwa się do okazania wdzięczności.
Młody przystojny chłopak i pewnie jakaś znudzona czyjaś żona, zaniedbywana przez zaharowanego męża spotyka się ze studentem na seks, ale w zamian odwdzięcza się z klasą.
A nie przyjść do kogoś, skorzystać i po wszystkim otrzepac się jak kaczka na deszczu i od siebie zero.
Autorka poza kilkusekundowymi chwilami przyjemności od czasu do czasu nic z tego układu nie będzie miała.
Facet natomiast też będzie miał kilkusekundowe przyjemności i niczego ze swojego życia nie straci.
Sam powinien poczuwać się do tego, by rekompensować niezwykle korzystny dla niego układ komuś, kto ewidentnie jest przez to na minusie.
Dość tej hipokryzji i udawania.
Szeptuch, ja wyobrażam sobie, że Twoja samoocena mocno się po czymś takim podwyższyła, gdyż czułeś się doceniony i stosownie do tego wynagrodzony.
Ja tam jestem za czymś takim, a nie za udawaniem i strojeniem skromnych oraz niewinnych minek. Dla mnie to zwykle zakłamanie, bo każdemu potrzebne są rzeczy materialne. Jeszcze nie słyszałam o takim przypadku, by ktoś najadł się gadaniem o miłości i wyznawaniem jej, choćby od świtu do nocy.

Córce też byś to powiedziała? Straszna żenada bije z tego posta.

44

Odp: Co dalej?

Ogólnie w jakimś stopniu się zgadzam bo taki układ jest mega wygodny dla faceta, a kobieta traci cenny CZAS, emocje, energię. Zapełnia pustkę...druga pustką. I w tym czasie mogłaby poznać kogoś kto ją będzie chciał i szanował, mogłaby czas zamiast na schadzki wykorzystać na swój rozwój, na rozwój relacji z przyjaciółmi, na hobby etc...
Więc też uważam, że mega jednostronny taki układ w kontekście korzyści.
Mnie jednak ulle zastanawia jedno. Skoro już widzimy co to za gówienko taki układ i to wiemy - to po co w ogóle w niego wchodzić? Czy nie lepiej po prostu nie wchodzić niż wchodzić i brać fanty za seks?

45

Odp: Co dalej?
PainIsFinite napisał/a:

Ogólnie w jakimś stopniu się zgadzam bo taki układ jest mega wygodny dla faceta, a kobieta traci cenny CZAS, emocje, energię. Zapełnia pustkę...druga pustką. I w tym czasie mogłaby poznać kogoś kto ją będzie chciał i szanował, mogłaby czas zamiast na schadzki wykorzystać na swój rozwój, na rozwój relacji z przyjaciółmi, na hobby etc...
Więc też uważam, że mega jednostronny taki układ w kontekście korzyści.
Mnie jednak ulle zastanawia jedno. Skoro już widzimy co to za gówienko taki układ i to wiemy - to po co w ogóle w niego wchodzić? Czy nie lepiej po prostu nie wchodzić niż wchodzić i brać fanty za seks?

Ależ oczywiście, że całkowitym absurdem ze strony autorki byłoby w ogóle wejście w takie bagno, to poza dyskusja.
Sama też jej odradzalam coś takiego
Jednak autorka, przynajmniej dwa, trzy dni temu, była absolutnie ZA, więc istnieje ryzyko, że jakoś zracjonalizuje sobie wszystko i zostanie kochanka tego zajętego, a skoro tak, to nuech przynajmniej coś z tego ma, a nie podawać się komuś na tacy i narażać na totalne straty, które na bank prędzej czy później będą miały miejsce.
Wtedy spojrzenie sobie w lustro będzie tylko jedna z wielu innych strat.
Ten facet niczego nie traci, wręcz przybywa mu dodatkowa wartość i to za darmo.
Ona traci czas, blokuje sobie możliwość poznania faceta, który byłby tylko jej, już nie mówiąc o stratach zdrowotnych, stresie itd, itd.
Ja tylko chciałam uświadomić jej, że aby robić takie rzeczy trzeba mieć naprawdę odpowiedni charakter i takie kobiety, rzecz jasna, istnieją, choćby ta Twoja boczniara, przez którą Ty straciłaś tyle nerwów.
Autorka wydaje się nie nadawać do czegoś takiego.
Takie były moje intencje.

46 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-06-30 13:54:16)

Odp: Co dalej?
BEKAśmiechu napisał/a:
ulle napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Jak dla mnie Ulle dobrze gada.
Jak byłem w Japonii na wymianie to jako białas cieszyłem się ogromna popularnością,
Czasami Seks był 3/4 razy dziennie,każdy z innymi kobietami.
Myślałem że najwięcej kasy ze stypendium będę wydawał na bilety wstępu do jakiś atrakcji,jedzenie,żeby popróbować coś innego.
A najwięcej kasy szło na prezerwatywy i badania.
I było by z kasa naprawdę ciężko gdyby nie to ze:
- Panie fundowały mi obiady w naprawdę fajnych knajpach.
- zabierały do rożnych ciekawych miejsc/atrakcje czasem wycieczki.
-Zabierały mnie na zakupy,kupowały markowe ubrania,buty,okulary.
Był to ciekawy okres w moim życiu.
Który zapoczątkował wielkie zmiany u mnie.

Nie ma nic za darmo. To chyba tylko w Polsce przyjęło się takie myślenie, że dla miłości zrobię wszystko.
Wszędzie na świecie jest inaczej. Tam nawet nie trzeba nikomu mówić wprost o swoich oczekiwaniach, bo osoba, która korzysta sama z siebie poczuwa się do okazania wdzięczności.
Młody przystojny chłopak i pewnie jakaś znudzona czyjaś żona, zaniedbywana przez zaharowanego męża spotyka się ze studentem na seks, ale w zamian odwdzięcza się z klasą.
A nie przyjść do kogoś, skorzystać i po wszystkim otrzepac się jak kaczka na deszczu i od siebie zero.
Autorka poza kilkusekundowymi chwilami przyjemności od czasu do czasu nic z tego układu nie będzie miała.
Facet natomiast też będzie miał kilkusekundowe przyjemności i niczego ze swojego życia nie straci.
Sam powinien poczuwać się do tego, by rekompensować niezwykle korzystny dla niego układ komuś, kto ewidentnie jest przez to na minusie.
Dość tej hipokryzji i udawania.
Szeptuch, ja wyobrażam sobie, że Twoja samoocena mocno się po czymś takim podwyższyła, gdyż czułeś się doceniony i stosownie do tego wynagrodzony.
Ja tam jestem za czymś takim, a nie za udawaniem i strojeniem skromnych oraz niewinnych minek. Dla mnie to zwykle zakłamanie, bo każdemu potrzebne są rzeczy materialne. Jeszcze nie słyszałam o takim przypadku, by ktoś najadł się gadaniem o miłości i wyznawaniem jej, choćby od świtu do nocy.

Córce też byś to powiedziała? Straszna żenada bije z tego posta.



Znając moja córkę ona w życiu by się tak nie sfrajerzyla. Ja nawet nie wyobrażam sobie, żeby w jej życiu coś takiego w ogóle mogło mieć miejsce. Dziewczyna tak mocno chodzi po ziemi, że czasem aż jej zazdroszczę.
Jaka żenada? Samo życie, niestety.

47

Odp: Co dalej?
ulle napisał/a:
BEKAśmiechu napisał/a:
ulle napisał/a:

Nie ma nic za darmo. To chyba tylko w Polsce przyjęło się takie myślenie, że dla miłości zrobię wszystko.
Wszędzie na świecie jest inaczej. Tam nawet nie trzeba nikomu mówić wprost o swoich oczekiwaniach, bo osoba, która korzysta sama z siebie poczuwa się do okazania wdzięczności.
Młody przystojny chłopak i pewnie jakaś znudzona czyjaś żona, zaniedbywana przez zaharowanego męża spotyka się ze studentem na seks, ale w zamian odwdzięcza się z klasą.
A nie przyjść do kogoś, skorzystać i po wszystkim otrzepac się jak kaczka na deszczu i od siebie zero.
Autorka poza kilkusekundowymi chwilami przyjemności od czasu do czasu nic z tego układu nie będzie miała.
Facet natomiast też będzie miał kilkusekundowe przyjemności i niczego ze swojego życia nie straci.
Sam powinien poczuwać się do tego, by rekompensować niezwykle korzystny dla niego układ komuś, kto ewidentnie jest przez to na minusie.
Dość tej hipokryzji i udawania.
Szeptuch, ja wyobrażam sobie, że Twoja samoocena mocno się po czymś takim podwyższyła, gdyż czułeś się doceniony i stosownie do tego wynagrodzony.
Ja tam jestem za czymś takim, a nie za udawaniem i strojeniem skromnych oraz niewinnych minek. Dla mnie to zwykle zakłamanie, bo każdemu potrzebne są rzeczy materialne. Jeszcze nie słyszałam o takim przypadku, by ktoś najadł się gadaniem o miłości i wyznawaniem jej, choćby od świtu do nocy.

Córce też byś to powiedziała? Straszna żenada bije z tego posta.



Znając moja córkę ona w życiu by się tak nie sfrajerzyla. Ja nawet nie wyobrażam sobie, żeby w jej życiu coś takiego w ogóle mogło mieć miejsce. Dziewczyna tak mocno chodzi po ziemi, że czasem aż jej zazdroszczę.
Jaka żenada? Samo życie, niestety.

Pamiętaj, żeby córce przedstawić cennik jak już w takie coś wejdzie (nie masz pewności, że tego nie zrobi). Jakie fanty ma przyjąć za szybki numerek, a jakie za całonocne obsłużenie pana. A co - jak już daje dupy żonatemu, niech przynajmniej zarobi.

48

Odp: Co dalej?

Ulle,
Twoje intencje są dla mnie czytelne, jakby co. Wiem, o co Ci chodziło. I na pewno nie jestem taki typem kobiety, więc nawet tego rodzaju potencjalnych korzyści nie wyszarpałabym.
Bardzo natomiast przemówił do mnie Twój opis chatki kopulatki i Twoich doświadczeń- u mnie pewnie wyglądałoby to podobnie...:( Więc kolejny kamyk na szalę, że jednak nie warto.

49

Odp: Co dalej?

Zgadzam się z tobą Ulle. Myślę że w Polsce wciąż jest problem z tym że seks to temat tabu. Ja nie widzę w tym nic złego, gdy dwie strony dobrowolnie wchodzą w taką relację.
Lecz Ulle pomyliłaś się w dwóch sprawach. Po pierwsze nigdy świadomie nie wchodziłem w żadne relacje, żadne, że o seksie nie wspomnę z zamężna kobieta. Gdy widziałem obroczke to nawet nie zaczynałem relacji. Problem był w tym że w Japonii nie ma zwyczaju chodzenia z obrączką. Czy spałem z czyjąś żoną? Pewnie tak, ale nie robiłem tego świadomie. Zawsze miałem takie myśli w przypadku kobiet które były niesamowicie czułe do mnie, bardzo rzadko to było ale jednak. Druga twoja pomyłka to to że te przygody dały mi pewność siebie. Nie było tak, zaryzykuję stwierdzenie że że było  dokładnie odwrotnie. Fakt była atencja ale w pewnym momencie poczułem się że ja nie uprawiam seksu tylko jestem ruchany, nie wiem czy zrozumiesz o co mi chodzi. Może dlatego że tych kobiet było za dużo ? Nie wiem, może gdybym ograniczył się do jednej, moje odczucia były by inne. I właśnie po tym, tak poukładało mi się w głowie że seks bez miłości przestał dla mnie istnieć. Wróciłem gdy miałem 23 lata i do 30 do spotkania mojej żony seksu nie uprawiałem wcale, mimo że było wiele okazji. I dlatego seks z żoną to jest doświadczenie niesamowite dla mnie. Od zamieszkania razem czyli 5.5 roku seks jest 2x dziennie a wciąż się czuje  jak bym go uprawiał pierwszy raz z żoną. Czy żałuję tego wszystkiego z czasów studiów? Absolutnie nie, powtórzył bym to wszystko jeszcze raz, ogólnie jestem człowiekiem który nie żałuję swoich wyborów.
Dużo mnie te kobiety nauczyły i nie tylko w seksie ale to jak traktować kobietę, co potrzebuje kobieta, na co reaguje. To co z nimi doświadczyłem, zobaczyłem, zjadłem po prostu magia. Że o okularach od Gucciego czy koszul od Prady nie wspomnę .

50

Odp: Co dalej?

Szeptuch, fajnie że Ci sie odwrócili to w dobrą stronę. Ja bym się obawiała, że właśnie taki bezuczuciowy seks przesunie w głowie granice dotyczące intymności, zaangażowania i że nie będę już w stanie potem więcej poczuc. Nie robiłam nigdy tak jak Ty ale miałam okres romansowania i nawet wtedy już miałam poczucie, że znika ta fajna otoczka. Bo kolejna randka, kolejny mężczyzna, z niektórymi wiadomo łóżko...Dlatego rok temu się zatrzymałam i stwierdziłam, że szkoda energii i jeśli mam wchodzić jeszcze w jakieś relacje romantyczne to tylko jeśli rokują też emocjonalnie a nie tylko cieleśnie. Bałam się, że się "zepsuje" w pewnym sensie. Że nie będę w stanie już więcej poczuc. Zaczęłam to zauważać jak chodziłam na randki, miałam dużo atencji męskiej a zamiast ekscytacji mnie to...nudziło. Więc teraz już wolę poczekać na coś fajnego niż zadowalac się byle czym:)

51 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-06-30 17:48:43)

Odp: Co dalej?
ićmistond napisał/a:

Podejrzewam, że znam odpowiedź, ale chcę, żebyście wiedzieli, jak do tego podchodzę:
- z jednej strony czuję olbrzymi opór przed zrobieniem świństwa innej kobiecie, z drugiej myślę, że przecież jest mi obca, niczego nie jestem jej winna i jestem na etapie życia, w którym chcę myśleć o sobie, nie o innych
- nie oczekuję, że zostawi rodzinę dla mnie, nie chcę tego, tak samo jak nie chcę typowego związku; można powiedzieć, że chciałabym być tylko kochanką ( gdyby nie było jej, to weszłabym w taki układ bez mrugnięcia okiem); nie interesują mnie wspólne święta, walentynki i inne uroczystości; gdybym w to weszła, to zrobiłabym wszystko, żeby nikt nigdy się o tym nie dowiedział...
- nie jestem zazdrosna, nie oczekuję wyłączności
- jakieś uczucia w stosunku do niego są, ale właśnie nie takie, że "w zdrowiu i chorobie"
- potrzebuję bliskości, a nie spotkałam nikogo wolnego, kogo mogłabym zaakceptować
- nie chcę kończyć tej znajomości - lubię go, mamy wiele wspólnego, dobrze się z nim czuję,  ( a jeśli mam uciekać, to muszę to urwać całkowicie, bo iskrzy z daleka)
- mam swoje życie, które lubię; już nigdy więcej żaden facet nie będzie centrum mojego świata
- nie chcę już cierpieć z powodu złamanego serca.
Popatrzcie obiektywnie. Jak to rozwiązać? Czy będę mogła tak żyć, czy to pęknie, bo np. zakocham się na zabój...? Nie wiem, o co jeszcze mogę zapytać...Mam w głowie tornado.

Kobieto, ledwie wykaraskałaś się z rozwodu i zaraz wpadłaś w sidła faceta, który to "niczego nie ukrywa"?

A wiesz że takich są setki wszędzie? Z mojego doświadczenia powiem ci, że mogłabym takich "nieszczęśliwych w miłości", "nieżonatych ale też nie wolnych" mieć kilku codziennie smile

Jeśli lubisz swoje życie, nie chcesz cierpieć z powodu złamanego serca, to wykasuj w sobie tę opcję, że przygarniesz każdego faceta, który szuka odskoczni od swojego niezbyt satysfakcjonującego życia osobistego.  Zobaczysz ile zyskasz smile

52

Odp: Co dalej?
PainIsFinite napisał/a:

Szeptuch, fajnie że Ci sie odwrócili to w dobrą stronę. Ja bym się obawiała, że właśnie taki bezuczuciowy seks przesunie w głowie granice dotyczące intymności, zaangażowania i że nie będę już w stanie potem więcej poczuc. Nie robiłam nigdy tak jak Ty ale miałam okres romansowania i nawet wtedy już miałam poczucie, że znika ta fajna otoczka. Bo kolejna randka, kolejny mężczyzna, z niektórymi wiadomo łóżko...Dlatego rok temu się zatrzymałam i stwierdziłam, że szkoda energii i jeśli mam wchodzić jeszcze w jakieś relacje romantyczne to tylko jeśli rokują też emocjonalnie a nie tylko cieleśnie. Bałam się, że się "zepsuje" w pewnym sensie. Że nie będę w stanie już więcej poczuc. Zaczęłam to zauważać jak chodziłam na randki, miałam dużo atencji męskiej a zamiast ekscytacji mnie to...nudziło. Więc teraz już wolę poczekać na coś fajnego niż zadowalac się byle czym:)

Widze ze pojawiły się u ans te same myśli i te same obawy.
ale jest takie powiedzenie:
"być być kim jestem musiałem swoje przeżyć"
Ani ja ani ty nie wiedzielibyśmy z czym się wiążę, taki seks, takie życie, gdybyśmy go nie spróbowali.
To doświadczanie nowych rzeczy,rozwija nas i uczy.
Mysle ze dobry pomysł z tym zatrzymaniem sie,poczekaniem i zastanowieniem sie czego tak naprawdę chce od życia, od swojego partnera, męża i ojca moich dzieci.
Jeżeli będziesz szczera ze soba , to w końcu znajdziesz swoją drugą polówkę.

53

Odp: Co dalej?
Salomonka napisał/a:
ićmistond napisał/a:

Podejrzewam, że znam odpowiedź, ale chcę, żebyście wiedzieli, jak do tego podchodzę:
- z jednej strony czuję olbrzymi opór przed zrobieniem świństwa innej kobiecie, z drugiej myślę, że przecież jest mi obca, niczego nie jestem jej winna i jestem na etapie życia, w którym chcę myśleć o sobie, nie o innych
- nie oczekuję, że zostawi rodzinę dla mnie, nie chcę tego, tak samo jak nie chcę typowego związku; można powiedzieć, że chciałabym być tylko kochanką ( gdyby nie było jej, to weszłabym w taki układ bez mrugnięcia okiem); nie interesują mnie wspólne święta, walentynki i inne uroczystości; gdybym w to weszła, to zrobiłabym wszystko, żeby nikt nigdy się o tym nie dowiedział...
- nie jestem zazdrosna, nie oczekuję wyłączności
- jakieś uczucia w stosunku do niego są, ale właśnie nie takie, że "w zdrowiu i chorobie"
- potrzebuję bliskości, a nie spotkałam nikogo wolnego, kogo mogłabym zaakceptować
- nie chcę kończyć tej znajomości - lubię go, mamy wiele wspólnego, dobrze się z nim czuję,  ( a jeśli mam uciekać, to muszę to urwać całkowicie, bo iskrzy z daleka)
- mam swoje życie, które lubię; już nigdy więcej żaden facet nie będzie centrum mojego świata
- nie chcę już cierpieć z powodu złamanego serca.
Popatrzcie obiektywnie. Jak to rozwiązać? Czy będę mogła tak żyć, czy to pęknie, bo np. zakocham się na zabój...? Nie wiem, o co jeszcze mogę zapytać...Mam w głowie tornado.

Kobieto, ledwie wykaraskałaś się z rozwodu i zaraz wpadłaś w sidła faceta, który to "niczego nie ukrywa"?

A wiesz że takich są setki wszędzie? Z mojego doświadczenia powiem ci, że mogłabym takich "nieszczęśliwych w miłości", "nieżonatych ale też nie wolnych" mieć kilku codziennie smile

Jeśli lubisz swoje życie, nie chcesz cierpieć z powodu złamanego serca, to wykasuj w sobie tę opcję, że przygarniesz każdego faceta, który szuka odskoczni od swojego niezbyt satysfakcjonującego życia osobistego.  Zobaczysz ile zyskasz smile

+1

54

Odp: Co dalej?
Szeptuch napisał/a:

Zgadzam się z tobą Ulle. Myślę że w Polsce wciąż jest problem z tym że seks to temat tabu. Ja nie widzę w tym nic złego, gdy dwie strony dobrowolnie wchodzą w taką relację.

A ja uważam wręcz coś innego, teraz z seksem nie ma właściwie żadnego problemu. Tabu...nie to żebym się czepiał ale skąd takie odczucie?

55

Odp: Co dalej?
maku2 napisał/a:

A ja uważam wręcz coś innego, teraz z seksem nie ma właściwie żadnego problemu. Tabu...nie to żebym się czepiał ale skąd takie odczucie?

Teraz tak.
13 lat temu jak byłem nas studiach , zwłaszcza inżynieryjnych, gdzie 99% to faceci i to zazwyczaj konserwa to było kompletnie inaczej, tematy o seksie, były sprowadzone w zasadzie "ale to ja bym tamtą wyruchał" i tak sobie gadali,albo dyskutowali o tym "czy ten uśmiech coś znaczył" i potrafili tak godzinami dyskutować, Natomiast ja podchodziłem i wprost pytałem dziewczyny "czy ten uśmiech coś znaczył" i wierz mi lub nie ale zawsze kończyło sie to seksem,bo okazywało sie że "jednak coś znaczył"
nie było rozmów o roli seksu w związku,o rozwijaniu sie w tym aspekcie, czy o zagrożeniach jakie niesie sex.
Teraz mieszkam w Polsce powiatowej,pewnie w większych miastach sie to pozmieniało ale tutaj, u mnie wciąż o seksie się nie rozmawia,temat wstydliwy,omijany.

56

Odp: Co dalej?
Szeptuch napisał/a:
maku2 napisał/a:

A ja uważam wręcz coś innego, teraz z seksem nie ma właściwie żadnego problemu. Tabu...nie to żebym się czepiał ale skąd takie odczucie?

Teraz tak.
13 lat temu jak byłem nas studiach , zwłaszcza inżynieryjnych, gdzie 99% to faceci i to zazwyczaj konserwa to było kompletnie inaczej, tematy o seksie, były sprowadzone w zasadzie "ale to ja bym tamtą wyruchał" i tak sobie gadali,albo dyskutowali o tym "czy ten uśmiech coś znaczył" i potrafili tak godzinami dyskutować, Natomiast ja podchodziłem i wprost pytałem dziewczyny "czy ten uśmiech coś znaczył" i wierz mi lub nie ale zawsze kończyło sie to seksem,bo okazywało sie że "jednak coś znaczył"
nie było rozmów o roli seksu w związku,o rozwijaniu sie w tym aspekcie, czy o zagrożeniach jakie niesie sex.
Teraz mieszkam w Polsce powiatowej,pewnie w większych miastach sie to pozmieniało ale tutaj, u mnie wciąż o seksie się nie rozmawia,temat wstydliwy,omijany.

Nie wiem  w jakiej Polsce ty żyłeś 13 lat temu, ale mam świetne porównanie bo moja córka studiowała bardzo męski kierunek na Politechnice i nasze mieszkanie pełne było studentów, właściwie od rana do nocy. Po pierwsze nie ma kierunku na żadnych studiach, gdzie 99% stanowią faceci. Czasem to 70% , ale to wszystko. Poza tym na takich studiach nie ma czegoś takiego jak głupi podryw, bo czym większa jest amplituda między facetami a kobietami, tym większe zrozumienie i wzajemna pomoc.

57

Odp: Co dalej?
Salomonka napisał/a:

Nie wiem  w jakiej Polsce ty żyłeś 13 lat temu, ale mam świetne porównanie bo moja córka studiowała bardzo męski kierunek na Politechnice i nasze mieszkanie pełne było studentów, właściwie od rana do nocy. Po pierwsze nie ma kierunku na żadnych studiach, gdzie 99% stanowią faceci. Czasem to 70% , ale to wszystko. Poza tym na takich studiach nie ma czegoś takiego jak głupi podryw, bo czym większa jest amplituda między facetami a kobietami, tym większe zrozumienie i wzajemna pomoc.

To hiperbola z tymi 99% ale na 210 studentów pierwsze roku na informatyce było 12 kobiet z czego żadna nie skończyła tego kierunku,przepisały się na inny.
I nie,żadne wzajemne zrozumienie czy pomoc.
Ja słyszałem tylko stulejarskie teksty i żałosne próby podrywu, i simpienie. Wiele kobiet zrezygnowała włsnie przez to.
Tak samo jest w przypadku faceta który pójdzie na kierunek typowo kobiecy np pielęgniarstwo czy pedagogika

58

Odp: Co dalej?
Szeptuch napisał/a:
Salomonka napisał/a:

Nie wiem  w jakiej Polsce ty żyłeś 13 lat temu, ale mam świetne porównanie bo moja córka studiowała bardzo męski kierunek na Politechnice i nasze mieszkanie pełne było studentów, właściwie od rana do nocy. Po pierwsze nie ma kierunku na żadnych studiach, gdzie 99% stanowią faceci. Czasem to 70% , ale to wszystko. Poza tym na takich studiach nie ma czegoś takiego jak głupi podryw, bo czym większa jest amplituda między facetami a kobietami, tym większe zrozumienie i wzajemna pomoc.

To hiperbola z tymi 99% ale na 210 studentów pierwsze roku na informatyce było 12 kobiet z czego żadna nie skończyła tego kierunku,przepisały się na inny.
I nie,żadne wzajemne zrozumienie czy pomoc.
Ja słyszałem tylko stulejarskie teksty i żałosne próby podrywu, i simpienie. Wiele kobiet zrezygnowała włsnie przez to.
Tak samo jest w przypadku faceta który pójdzie na kierunek typowo kobiecy np pielęgniarstwo czy pedagogika

Nie myślałam o informatyce ale o wiele trudniejszym kierunku studiów. Tam gdzie zaczynała córka, faktycznie zaczynało 70% facetów, natomiast kończyło zaledwie kilku.
Córka  nie należy do takich, którą załamią żałosne próby podrywu (ma to po mamie smile ) i pewnie dlatego nie zrezygnowała smile

Och, te geny... smile

59 Ostatnio edytowany przez Szeptuch (2022-06-30 20:49:31)

Odp: Co dalej?
Salomonka napisał/a:

Nie myślałam o informatyce ale o wiele trudniejszym kierunku studiów. Tam gdzie zaczynała córka, faktycznie zaczynało 70% facetów, natomiast kończyło zaledwie kilku.
Córka  nie należy do takich, którą załamią żałosne próby podrywu (ma to po mamie smile ) i pewnie dlatego nie zrezygnowała smile

Och, te geny... smile

To bądź dumna z córki i z siebie tez, że ja tak wychowałaś.
Bo kobiety na kierunkach technicznych,nie maja łatwo,i nie tylko przez stulejarzy ale tez przez beton profesorski.
Bo wciaż niestety jest takie przypisanie płci do zawodu.
Kobieta hydraulik albo elektryk...już dziwnie patrzą.
Facet jako przedszkolanka albo wychowawca wczesno szkolny...hmm patrzą jeszcze dziwniej.
Edit: a jaki kierunek ukończyła twoja córka?

60

Odp: Co dalej?
Szeptuch napisał/a:

To bądź dumna z córki i z siebie tez, że ja tak wychowałaś.
Bo kobiety na kierunkach technicznych,nie maja łatwo,i nie tylko przez stulejarzy ale tez przez beton profesorski.
Bo wciaż niestety jest takie przypisanie płci do zawodu.
Kobieta hydraulik albo elektryk...już dziwnie patrzą.
Facet jako przedszkolanka albo wychowawca wczesno szkolny...hmm patrzą jeszcze dziwniej.

Ja tam nie wiem, bo mam wykształcenie uniwersyteckie smile

Czy ja córkę wychowałam? Wciąż zadaję sobie to pytanie.. Ja musiałam pracować, bo nawet alimentów nie miałam i właściwie nie chciałam. Ktoś jednak "na chleb" musiał pracować smile
Ale to już za mna..
Teraz obie zarabiamy i to naprawdę dobrze..
Następne wakacje planujemy na Hawajach:) A co tam.. Zaszalejemy smile Przyślemy fotki smile

61

Odp: Co dalej?

Czyli jesteś z tych ciepłolubnych?
Ja jak temperatura przekracza 25 na plusie to staram sie z klimatyzowanego domu nie wychodzić,nawet żonę na zakupy wysyłam w tedy,sam wole w tym czasie pranie zrobić.
Nienawidzę lata i ciepłych krajów.
Niestety moja żona odwrotnie,wiec muszę chodzić na kompromis w sprawie tego gdzie jedziemy na urlop

62

Odp: Co dalej?
Szeptuch napisał/a:

Czyli jesteś z tych ciepłolubnych?
Ja jak temperatura przekracza 25 na plusie to staram sie z klimatyzowanego domu nie wychodzić,nawet żonę na zakupy wysyłam w tedy,sam wole w tym czasie pranie zrobić.
Nienawidzę lata i ciepłych krajów.
Niestety moja żona odwrotnie,wiec muszę chodzić na kompromis w sprawie tego gdzie jedziemy na urlop

Urlop? Szeptuch! Mieszkałam trochę w Los Angeles, a potem w San Diego, to prawie granica z Meksykiem. Uwielbiam też Alaskę, ale nie muszę niczego z nikim uzgadniać, po prostu robię co chcę smile

Jeśli lubisz zimne klimaty, to Alaska albo Pólnocna Dakota smile
Ogólnie wyleczyłam się z amerykańskiego snu.. Ale tobie życzę jak najlepiej smile

63 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-06-30 21:17:16)

Odp: Co dalej?

.........................

64

Odp: Co dalej?
Salomonka napisał/a:

Urlop? Szeptuch! Mieszkałam trochę w Los Angeles, a potem w San Diego, to prawie granica z Meksykiem. Uwielbiam też Alaskę, ale nie muszę niczego z nikim uzgadniać, po prostu robię co chcę smile
Jeśli lubisz zimne klimaty, to Alaska albo Pólnocna Dakota smile
Ogólnie wyleczyłam się z amerykańskiego snu.. Ale tobie życzę jak najlepiej smile

A to trzeba było mówić że w usa mieszkasz.
Mnie tam nie ciągnie ,zbyt niebezpiecznie,odległości zbyt duże.
ale fakt,alaske bym zobaczył i ogólnie jak już to przyrodę usa a nie miasta.
Syn ma 11 lat wiec w taką podroż bym go nie zabrał jeszcze.
A jechać bez niego to tak dziwnie było by.
co prawda dzielimy urlop i tyg spędzamy z synem a tyg w dwójkę i w tedy syn zostaje z dziadkami, ale nie ma sensu jechać na tyg do usa.
Min te 3 tyg kosztem przerwy świątecznej trzeba by było zagospodarować.
Ale jak podrośnie to czemu nie.
Im dłużej pisze to tym bardziej rozmyślam po jakich górach bym w USa pochodził.
Wiem na pewno ze półwysep Olimpia chcailbym zwiedzić i miasto forks bo tam się działa historia najlepszego romansu  czyli "Zmierzchu"

65 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2022-06-30 23:06:04)

Odp: Co dalej?

Autorko zadaj sobie tylko jedno pytanie:

PO CO MI TO I CO JA Z TEGO BĘDĘ MIAŁA?!

Poza tym, lustro w łazience, które co rano Cię widzi, prawdę Ci powie.

A czy CHCESZ być "GŁÓWNĄ NAGRODĄ", czy tylko NIC NIE ZNACZĄCĄ  "nagrodą pocieszenia", taką "zapchajdziurą", to już tylko TY SAMA wiesz najlepiej.

Posty [ 1 do 65 z 76 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024