Relacje po trzydziestce - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Relacje po trzydziestce

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 40 ]

Temat: Relacje po trzydziestce

Chciałbym poznać waszą opinię, posłuchać może historii z waszego życia i zobaczyć waszą perspektywę na następującą sprawę:

Relacje(związki) po trzydziestym roku życia.


Jakiś jakiś czas temu, gdy pracowałem w jednej firmie, miałem przyjemność pracować z bardzo fajną załogą wyłącznie męską. Wśród nich był starszy jegomość, który bez problemu mógłby być moim ojcem - zarówno wtedy, jak i teraz - i zapamiętał jego słowa w kontekście mojego niemal seryjnego pozostawania w trybie solo. Jako ojciec dwóch synów i dziadek, stwierdził, że na przykładzie jego syna, ciężko jest znaleźć osobę po trzydziestce, bo trudno się dostosować i chęci nie są takie same. Śmiałem się z tego wtedy, ale im dalej brnę w metrykę, doświadczam różnych rzeczy i patrzę perspektywą, zaczynam dostrzegać to inaczej.

Widzicie - i to co teraz napiszę jest tylko moim zdaniem - znalezienie odpowiedniej osoby do relacji po trzydziestce jest bardzo trudne, jeśli niemożliwe. I nie chodzi o argumenty o przychlastach/dzbanach/dziwakach w przypadkach mężczyzn, czy księżniczkach/samotnych matkach/ryczących trzydziestkach w przypadku kobiet, czy też innych fantazjach z książeczki o blackpillu. Powody są bardziej prozaiczne.
Po trzydziestce Twoja percepcja dotycząca związków i podrywanie zmienia się, na minus mówiąc ogólnie. Nie masz dwudziestu iluś lat, by bawić się w flirty, męczące gierki w przyciąganie/odpychanie, trwające niedopowiedzenia i podchody do drugiej osoby. Takich ludzi to męczy, więc "podrywanie" ludzie po trzydziestce wygląda dość.. pragmatycznie. Niemal jak rozmowa kwalifikacyjna. Ludzie po trzydziestce nie wierzą w jakieś bajki jak romantyczność, bo mają pewien bagaż doświadczenia, co implikuje pewne korzyści, ale i ciężar.

Dłuższe przebywanie w stanie samotności czy jak kto woli singielstwa, zaczyna gruntować owe położenia jako naturalną cześć życia. Staje się to rutyną, fragmentem Twojego jestestwa. Po pewnym czasie trwania w tym statusie, przychodzi przyzwyczajenie, które wręcz paraliżuje czy uniemożliwia wpuszczenie drugiej osoby do swojego życia. Powstają obawy o naruszenie niezależności i zasadne pytania, wśród których króluje najprostsze "po co?". Przecież taka osoba żyła do tego momentu całkiem dobrze, w swoim rytmie i dla siebie, więc jaki jest sens burzenia tego? Gdy człowiek ma dwadzieścia ileś lat, związek jawi się jako dom - coś co chcesz budować od podstaw i masz do tego siłę oraz chęć. Stan, do którego chcesz wracać i przebywać, czerpiąc siłę z tego, co zbudowałeś, bo jest wartością fundamentalną. Gdy przekroczysz trzydziestkę? Związek przypomina wakacje. Zaczyna funkcjonować na zasadzie myśli pt. "fajnie jak jest, mogę w każdej chwili wybrać się na takie wakacje, ale mój świat się nie zawali, jeśli na nie nie pojadę".

Ciężko jest zbudować relację również z tego powodu, iż jako osoba doświadczona (a za taką uznaję osoby po trzydziestce) masz pewne granice. Porównanie do zamku czy innej budowli warownej jest jak najbardziej na miejscu. Budujesz go przez lata młodości z swoich doświadczeń, na które składają się poprzednie relacje(zarówno te pozytywne i negatywne skutki byłych związków), lekcje które wyniosłeś z życia i takich relacji, wszelkie zadry i rany, zaburzenia, przekonania, osobiste granice które wykształciłeś w poprzednich relacjach. Przestałeś być elastyczny, a chęć do ruchów mających przesunąć granice Twojego zamku są znikome, jeśli niemożliwe do wykonania. Z każdym rokiem zamiast utwardzamy się i okopujemy, jest to fakt. Spójrzcie na starszych ludzi. Tak samo jest z związkiem po trzydziestce. To będzie zawsze test tego, kto się bardziej ugnie, bo o wytyczaniu granic i eksperymentowaniu nie ma mowy - jesteś na to za stary. I to jest główna przeszkoda w tworzeniu relacji po trzydziestce. To powód, dla którego do wojska najlepiej brać młodych chłopaków, a na sporty walki zapisywać już dzieci. Ich umysły są młode, podobnie jak ciało, a oni sami są elastyczni z powodu braku znaczących doświadczeń życiowych.

Gdy byłem dzieciakiem, nie rozumiałem tego gdy mamy i taty przyjeżdżał wujek Mariusz czy Oskar, by przy wódeczce wyrzucić z siebie, że kobieta z którą spotykał się okazała się wariatką, nie dającą mu spokoju i wpadającą w bezzasadną zazdrość. Myślałem, że taki wujek wpadł z wizytą i cieszyłem się, nie bardzo rozumieć poważnego tonu rozmowy. Niemal dekadenckiego.
Moich rodziców, którzy słuchają owego wujasa, w oparach dymu papierosowego mojej mamy.
Cieszyłem się, gdy na kawę do mamy wpadała ciocia Małgosia czy Renata i zasiadały w kuchni, by ciotka mogła z niemal łzami w oczach opowiedzieć, że gość co do którego wiązała nadzieje, okazał się oszustem i ma inną. Nie rozumiałem tego, choć wtedy byli w moim wieku. Nie rozumiałem tych rozmów, tematów, gorzko-słodkiej atmosfery pełnej dekadencji. Już na zawsze trzydziestka zakodowała się w mojej głowie jako okres, gdzie nie jesteś już tak głupi jak jeszcze dekadę temu, ale ciągnie się za Tobą ten zapach zmierzchu i bycia zblazowanym niczym koń po westernie. Zupełnie jakbyś puścił "Urke" Wilków z kasety, siedząc przy barze z kieliszkiem polanej wódki.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Relacje po trzydziestce

Brzmisz jak osoba 50-letnia lub emeryt.
Po co właściwie żyjesz? Czy po to aby rano wstać do pracy, wrócić z pracy a wieczorem odpalić netflixa?

Bo ja żyję aby czuć. A mało co może się równać ze stanem zakochania gdy ziemia się rozstępuje a na niebie grzmią pioruny. Tu masz odpowiedź.

3 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-05-29 01:39:37)

Odp: Relacje po trzydziestce

Emerytem jeszcze nie jestem,ale jestem po 50 smile
Akurat w moim życiu to było inaczej pierwszy związek od 21 roku życia do 25 zniszczyłem a od 25 do po 30 z lekkim hakiem wszystkie relacje związki były nieudane niezbyt długie i trwałe  problematyczne i trudne nawet w jakiejś tam mierze niektóre toksyczne,ja odchodziłem i rozstawano się ze mną raz tak raz inaczej
samo nawiązywanie znajomości to jeszcze nic trudnego to co dalej jest znacznie trudniejsze
Ja tam jako tako dorosłem do związku koło trzydziestki i nie jest to jedynie słuszny wzór i droga dla wszystkich różnie jest po prostu
Niby w obecnych czasach trudniej kogoś znaleźć młodym ale z tego co jeszcze pamiętam to nic nowego zawsze trudno kogoś znaleźć do życia
a teraz będzie wzniośle i patetycznie najtrudniej to siebie samego odnaleźć ( cokolwiek kto przez to rozumie) jak już to się zacznie robić łatwiej drugą osobę bez względu na wiek i magiczną 30 stkę.
Choć coś z nią jest i tak mówią ze jak się człowiek nie zbuntuje do 20 to nie ma serca a jak nie ustabilizuje do 30 to będzie neurotyczny ,z tym że ja to bym nie robił z tego dogmatu na siłę

4 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-05-29 09:12:25)

Odp: Relacje po trzydziestce

Paslawek dobrze to zauważył, no i wątek założony w dziale Samotność. Przede wszystkim to jest kwestia ogarnięcia samego siebie.
Co do związków z kobietami. Trzeba się dostosować do etapów ich życia. Gdy się jest po 30, no to target jest przed tzw. ścianą, czyli ukierunkowania się na rodzenie dzieci, poszukiwania kandydatów na ojców i mężów. Jeśli masz kłopoty sam ze sobą, no to wiadomo, wypadasz ze zbioru poszukiwanych.

5

Odp: Relacje po trzydziestce

Zawsze mówiłam że z czasem człowiek gdy jest samotny to układa sobie życie "pod siebie" nabiera swoich przyzwyczajeń nie jest już tak elastyczny jak za młodu jak to mówią. Ciężej już jest po prostu przyzwyczaić się do kogoś, dostosować do drugiej osoby bo prawda jest taka że samotni ludzie z wiekiem po prostu dziwaczeją. Ja w rodzinie mam kilka starych panien i przyznam szczerze, że są to straszne dziwaczki ALE to co napisałeś moim zdaniem i o czym ja mówię w swoim poście dotyczy bardziej osób po 50 niż po 30. Myślę że trochę przesadziłeś w swoim poście bo 30 latkowie to młodzi ludzie. To właśnie jest czas na związek, wtedy nie jest się już takim podlotkiem z głową pełna ideałów, ma się w miarę stabilną sytuację finansową i to właśnie jest dobry czas na związek... A jest trudniej kogoś znaleźć niż w wieku 20 kilku lat dlatego że jest się bardziej świadomym człowiekiem i ma się większe wymagania.

6

Odp: Relacje po trzydziestce
Mikry Mike napisał/a:

Widzicie - i to co teraz napiszę jest tylko moim zdaniem - znalezienie odpowiedniej osoby do relacji po trzydziestce jest bardzo trudne, jeśli niemożliwe. I nie chodzi o argumenty o przychlastach/dzbanach/dziwakach w przypadkach mężczyzn, czy księżniczkach/samotnych matkach/ryczących trzydziestkach w przypadku kobiet, czy też innych fantazjach z książeczki o blackpillu. Powody są bardziej prozaiczne.
Po trzydziestce Twoja percepcja dotycząca związków i podrywanie zmienia się, na minus mówiąc ogólnie. Nie masz dwudziestu iluś lat, by bawić się w flirty, męczące gierki w przyciąganie/odpychanie, trwające niedopowiedzenia i podchody do drugiej osoby. Takich ludzi to męczy, więc "podrywanie" ludzie po trzydziestce wygląda dość.. pragmatycznie. Niemal jak rozmowa kwalifikacyjna. Ludzie po trzydziestce nie wierzą w jakieś bajki jak romantyczność, bo mają pewien bagaż doświadczenia, co implikuje pewne korzyści, ale i ciężar..

Ale dlaczego twierdzisz, że po 30 nie flirtujesz, nie bawisz się słowem i czynem. Mam akurat 40+ i się z tym nie zgodzę. Flirt to sztuka, której nie zapomina się z czasem. Niemniej w pewnym sensie ma on teraz charakter bardziej "pragmatyczny", a nie tylko "sztuka dla sztuki". Ma na celu sprawdzenie kilku spraw: czy ja potrafię jeszcze oczarować (czyli czy ta druga strona wchodzi w ten klimat) oraz czy osoba, z którą się flirtuje jest tego flirtu warta (czyli czy nadaje się na kolejny etap). Faktem jest, że w pewnym wieku wszystkie Twoje wady i zalety wychodzą wcześniej niż jak się było młodszym i tak naprawdę ta osobowość była jeszcze płynna, więc o tyle te znajomości mogą być krótsze, bo szybciej weryfikuje się potencjalnego kandydata. No, ale to też nie zawsze. Jest to uzależnione od Twojego dotychczasowego doświadczenia oraz zdolności trzeźwej jego analizy. Im się jest starszym + bardziej doświadczonym tym pewne mechanizmy i schematy są bardziej rozpoznawalne i to rzeczywiście może przyspieszać akcję i prowadzić do wrażenia "pragmatycznego" zabarwienia relacji.

Mikry Mike napisał/a:

Dłuższe przebywanie w stanie samotności czy jak kto woli singielstwa, zaczyna gruntować owe położenia jako naturalną cześć życia. Staje się to rutyną, fragmentem Twojego jestestwa. Po pewnym czasie trwania w tym statusie, przychodzi przyzwyczajenie, które wręcz paraliżuje czy uniemożliwia wpuszczenie drugiej osoby do swojego życia. Powstają obawy o naruszenie niezależności i zasadne pytania, wśród których króluje najprostsze "po co?". Przecież taka osoba żyła do tego momentu całkiem dobrze, w swoim rytmie i dla siebie, więc jaki jest sens burzenia tego? Gdy człowiek ma dwadzieścia ileś lat, związek jawi się jako dom - coś co chcesz budować od podstaw i masz do tego siłę oraz chęć. Stan, do którego chcesz wracać i przebywać, czerpiąc siłę z tego, co zbudowałeś, bo jest wartością fundamentalną. Gdy przekroczysz trzydziestkę? Związek przypomina wakacje. Zaczyna funkcjonować na zasadzie myśli pt. "fajnie jak jest, mogę w każdej chwili wybrać się na takie wakacje, ale mój świat się nie zawali, jeśli na nie nie pojadę".

Trochę tak jest, że jak w wieku około 20-30 lat znajdziesz osobę, z którą potem dzielisz życie i zakładasz rodzinę, to te etapy wychodzą naturalnie i bez większych refleksji. Im później zaczynasz kształtowanie tej rodziny/związku tym trudniej, bo pewne sprawy są już dla Ciebie oczywiste (czy prawie oczywiste) i możesz nie być w stanie popłynąć na fali emocji i swobodnego myślenia typu "będzie co ma być", bo zazwyczaj już wiesz co będzie, bo to przerabiałeś.

Mikry Mike napisał/a:

Ciężko jest zbudować relację również z tego powodu, iż jako osoba doświadczona (a za taką uznaję osoby po trzydziestce) masz pewne granice. Porównanie do zamku czy innej budowli warownej jest jak najbardziej na miejscu. Budujesz go przez lata młodości z swoich doświadczeń, na które składają się poprzednie relacje(zarówno te pozytywne i negatywne skutki byłych związków), lekcje które wyniosłeś z życia i takich relacji, wszelkie zadry i rany, zaburzenia, przekonania, osobiste granice które wykształciłeś w poprzednich relacjach. Przestałeś być elastyczny, a chęć do ruchów mających przesunąć granice Twojego zamku są znikome, jeśli niemożliwe do wykonania. Z każdym rokiem zamiast utwardzamy się i okopujemy, jest to fakt. Spójrzcie na starszych ludzi. Tak samo jest z związkiem po trzydziestce. To będzie zawsze test tego, kto się bardziej ugnie, bo o wytyczaniu granic i eksperymentowaniu nie ma mowy - jesteś na to za stary. I to jest główna przeszkoda w tworzeniu relacji po trzydziestce. To powód, dla którego do wojska najlepiej brać młodych chłopaków, a na sporty walki zapisywać już dzieci. Ich umysły są młode, podobnie jak ciało, a oni sami są elastyczni z powodu braku znaczących doświadczeń życiowych.

A no to tutaj zależy jakie masz priorytety. Jeśli Twoim głównym zadaniem, z tytułu np. stworzonych mechanizmów obronnych, jest okopanie się na swojej pozycji, to oczywiście musimy się z tym liczyć, że ta ewentualna relacja stanie się takim dochodzonym związkiem typu randkowanie. Jeśli brakuje Ci jednak tej codzienności i wspólnoty, to będziesz stawać na głowie, abyście, zarówno Ty jak i osoba, z którą dzielisz życie, znaleźli wspólną płaszczyznę oraz będziesz brać współodpowiedzialność za związek, który tworzycie i dobrą jego atmosferę. Niekoniecznie musi się to wiązać z rezygnacją z samego siebie, tylko z tworzeniem czegoś wspólnego, ulepionego jak gliniany golem z uczuć, wrażliwości na potrzeby drugiej strony i własnego stylu bycia.

Mikry Mike napisał/a:

Gdy byłem dzieciakiem, nie rozumiałem tego gdy mamy i taty przyjeżdżał wujek Mariusz czy Oskar, by przy wódeczce wyrzucić z siebie, że kobieta z którą spotykał się okazała się wariatką, nie dającą mu spokoju i wpadającą w bezzasadną zazdrość. Myślałem, że taki wujek wpadł z wizytą i cieszyłem się, nie bardzo rozumieć poważnego tonu rozmowy. Niemal dekadenckiego.
Moich rodziców, którzy słuchają owego wujasa, w oparach dymu papierosowego mojej mamy.
Cieszyłem się, gdy na kawę do mamy wpadała ciocia Małgosia czy Renata i zasiadały w kuchni, by ciotka mogła z niemal łzami w oczach opowiedzieć, że gość co do którego wiązała nadzieje, okazał się oszustem i ma inną. Nie rozumiałem tego, choć wtedy byli w moim wieku. Nie rozumiałem tych rozmów, tematów, gorzko-słodkiej atmosfery pełnej dekadencji. Już na zawsze trzydziestka zakodowała się w mojej głowie jako okres, gdzie nie jesteś już tak głupi jak jeszcze dekadę temu, ale ciągnie się za Tobą ten zapach zmierzchu i bycia zblazowanym niczym koń po westernie. Zupełnie jakbyś puścił "Urke" Wilków z kasety, siedząc przy barze z kieliszkiem polanej wódki.

No i chyba tu jest klucz Twoich przemyśleń, brzmisz właśnie dekadencko, trochę "za staro" jak na swój wiek. 30+ to nie jest jeszcze czas, aby osiąść na barowym stołku i z nieogolonym zarostem uśmiechać się do szklaneczki whiskey, bo już się ma za sobą wszystko. Jeśli jesteś osobą ciekawą życia, radosną i otwartą, to każda nowa informacja, doświadczenie będzie dla Ciebie odkryciem i łamaniem tego co wydawało Ci się pewne i finalne. Jak miałam 30+ to też miałam taki powiedzmy kryzys, w którym miałam wrażenie, że ja już wszystko wiem i to jest takie proste i schematyczne. Nic bardziej mylnego, wciąż obserwuję i wciąż się uczę mimo, że doświadczyłam już bardzo wiele, ale wiem, że można jeszcze więcej.

7

Odp: Relacje po trzydziestce

Przed 30 było jakoś jałowo. Ot zwyczajnie. Na poważnie i na ostro zakochałem daleko po 30. Po 30 też poznałem najfajniejsze dziewczyny. Najudańsze randki (pewnie że nie ma takie słowa ale se je stworzę na potrzeby tego posta) były po 30. Po 30 polubiłem siebie z cała mocą. Po 30 urosła mi metaforycznie morda w ten sposób że wiele bab kupiłoby mnie za ostatnią forsę a jeszcze więcej udusiło gołymi rękami. To apropos flirtu, szczelności i bezczelności. Po 30 straciłem apetyt przez kobiete, płakałem przez kobietę, fruwałem przez kobietę. To po 30 wybrałem według swoich kryteriów a nie jak przed siła presji, ciekawości i hormonów. Nie mniej zawsze znajdzie się jakiś mniej niż ćwierćinteligent co uważa że skoro po 30 solo to coś musi być nie tak. Zazwyczaj to osąd jakichś lamusów dętych pożenionych przy pierwszej okazji ze strachu że lepi nie będzie.

8

Odp: Relacje po trzydziestce
Mikry Mike napisał/a:

Widzicie - i to co teraz napiszę jest tylko moim zdaniem - znalezienie odpowiedniej osoby do relacji po trzydziestce jest bardzo trudne, jeśli niemożliwe.

Nie, nie jest niemożliwe.
Zbudowałeś sobie wokół siebie ów zamek o którym wspominasz potem. I się w nim obwarowałeś.
Stworzyłeś sobie paradygmat i kurczowo się go trzymasz.
Ja nie widziałem specjalnej różnicy przed czy po 30.
choć fakt swoja żonę spotkałem gdy mailem 30 lat.
Trudno znaleźć porządnego  partnera bo trudno znaleźć porządnego człowieka.
I nie ma znaczenia czy to szuka kobieta czy mężczyzna.
Wręcz mam wrażenie ze jest coraz gorzej z kolejnymi młodszymi rocznikami.
Bo poziom egoizmu/roszczeniowości/lenistwa i przekonaniu o własnej wspaniałości przebija już sufit.
aktualnie gdybym miał szukać pranerki jako 36 latek to wolał bym panie nawet grubo 40+ niż młodsze od siebie.
Wiec moim zdaniem się mylisz
Wydaje mi sie ze będzie to temat bliźniaczy co do ross, wiec poczytaj jej co tam ludzie piszą.
No i zależy czego szukasz, do jakiego typu związku, czego oczekujesz no i co jesteś w stanie dać w zamian.
Jeżeli chcesz panienki do zabawy na weekend ewentualnie do zabrania na jakieś wakacje itp?
Skup sie na gromadzeniu zasobów, dużo kasy. Dobra pozycja społeczna. Młodym kobietą( nie wszystkim) bardzo to imponuje a to ze jesteś starszy od niej jest kolejnym plusem.
Sam na własne oczy widziałem ze wystarczyło na nie zagwizdać a one ucieszone i uradowane ze ktoś o wysokim statusie  społecznym zwraca na nie uwagę, biegły mało co szpilek nie połamały.
Natomiast jeżeli szukasz zony która będzie twoja przyjaciółka/partnerka/, to oczywiście pieniądze tez sa ważne, bo w biedzie nikt nie lubi żyć ale już nie sa najważniejsze.
Mało napisałeś o sobie, o swoich oczekiwaniach
czy ty tak naprawdę chcesz być w związku
co z dziećmi
co możesz zaoferować drugiej stronie

9

Odp: Relacje po trzydziestce

Bardzo dziękuje za wszystkie odpowiedzi. Pozwolicie, że zamiast odpowiadać na wsze odpowiedzi za pomocą ładnie podzielonych cytatów - jak zrobiła to Evergreen - odpowiem wam od nicku.
Tak będzie szybciej.
Na wstępie chcę sprecyzować coś, czego nie napisałem w wiadomości zakładającej wątek: moim celem nie jest założenie rodziny i posiadanie dzieci.
Ten temat założyłem by poznać perspektywę i przedstawić moją, w celach dyskusyjnych.

Dobra, jedziemy.

@M!ri
Zabawne, bo tekst o tym, że mentalnie mam znacznie więcej lat, niż wskazywałaby na to moja metryka, słyszałem już nie raz i nie dwa.
Nie chcę zagłębiać się w szczegóły filozoficzne, ale identyfikuje się z myślą nihilistyczną, toteż życie dla mnie nie ma sensu stricte. My jako ludzie, nadajemy życiu owy sens, choć jest to twór sztuczny, to jedna pozwala nam odwrócić uwagę od ciągle tkwiącej świadomości bezsensu ludzkiego istnienia.
Po prostu żyję. Nikomu nie wadzę, nie przeszkadzam. Mam własne ścieżki. Chcę przeżyć do końca dany mi czas i wiem, że kiedyś nadejdzie ostatnia sekunda mojego życia.

@paslawek
Możesz rozwinąć myśl o tym buncie do 20 i ustabilizowaniu do 30? Bo mogę rozumieć na na mój sposób, ale nie oznacza to właściwej interpretacji, dlatego wolę zapytać u źródła czyli Ciebie.
Właściwie, to ja nadal jestem zagubiony w życiu, ale nie w kategoriach relacyjnych, ale bardziej życia sensu holistycznego. Stało się tak i nie inaczej w moim życiu, że zostałem obudzony z pewnego snu, a za ścianą powiek nie czekało na mnie nic, poza brutalną rzeczywistością. Z jednej strony, jestem wdzięczny, że ktoś wreszcie tego dokonał i przestałem żyć iluzją, a raczej snem, a z drugiej strony życie na jawie wpędziło mnie w zakłopotanie i zagubienie.

@Legat
Jedynym powodem dla którego założyłem wątek w tym dziale jest to, że tematycznie pasuje do opisu działu. Uważnie przestudiowałem opisy i stwierdziłem, że kwestia którą chcę poruszyć będzie pasować właśnie tutaj.
Co miałeś na myśli mówiąc o kłopotach z samym sobą? Możesz rozwinąć myśl?
Moim celem nie jest założenie rodziny, małżeństwo i spłodzenie dzieci, więc w jeśli przyjmiemy te parametry to rzeczywiście odpadam w przedbiegach przy Twojej wersji.

@display
Sporo z tego co napisałaś pokrywa się z moimi słowami, więc mam wrażenie, że w jakiś sposób rozumiesz to co napisałem. Niekoniecznie z perspektywy doświadczenia, ale zrozumienia informacji. Czy objawia się to zdziwaczenie, o którym piszesz? Jakieś szczególne zachowania i słowa?
Zgadzam się, że trzydzieści lat to relatywnie młody wiek, ale jestem daleki od odmawiania takim osobom doświadczenia życiowego. Ba! Uważam, że nawet wśród dwudziestolatków znajdą się takie osoby, które życie doświadczyło na tyle, że mogą zaskoczyć swoim poziomem mentalnym. Nie jest to reguła, a wyjątek, ale jak do wielu rzeczy podchodziłbym indywidualnie.
Stereotypy są wygodne w użyciu, bo takie mają być - jako łatwe w użyciu skróty do interpretacji rzeczywistości.

@Evergreen

Widzisz, uważam, że tej sztuki da się zapomnieć i nie jest to coś stałego. Wyłączenie się z obiegu matrymonialnego może doprowadzić do sytuacji, gdy umiejętności podrywania i flirtu staną się przestarzałe, nieadekwatne do obecnych i nieskuteczne, bo w czasie Twojego niebytu coś ruszyło do przodu - najczęściej ludzie i ich mentalność.
Tak, zgadzam się z Tobą, że wraz z z wiekiem pewne cechy charakteru widać szybciej niż miało to miejsce w przeszłości, ale ja za przyczynę tego postrzegam fakt, że z wiekiem ludzie przestają udawać. Przestają bawić się w te męczące gierki jak flirt czy podrywanie, a są bardziej szczerzy - czasami niemal do bólu. To wiąże się z pewnym bagażem doświadczeń oraz tego, że taka osoba po trzydziestce jest już trochę lepiej ukształtowana niż dwudziestoletnia.
Dopowiem, bo - moja wina - nie zrobiłem tego w pierwszym poście: nie chcę zakładać rodziny. To nie jest mój cel. Jestem antynatalistą. Dla jasności sytuacji, nie jestem człowiekiem pozbawionym doświadczeń relacyjnych. Miałem jedną dziewczynę i to był mój pierwszy oraz jedyny prawdziwy związek, który trwał trzy lata. Od tamtej pory jestem sam, "zaliczając" swoisty downgrade w postaci krótkich przygód czy epizodów z kobietami, co do których jakość można określić jako spadkową z osoby na osobę.
Nie sądzę, aby brakowało mi codzienności i wspólnoty, bo odkąd pamiętam działam w trybie solo. Zawsze wszystko robiłem sam. Mam pełną, kochającą i wspierającą mnie rodzinę, ale mimo to większość rzeczy po prostu wykonuje sam, w samotności. Taki już jestem: samotny kowboj, obojętno-unikowy styl przywiązania. Ten tryb stał się moim domyślnym, a z czasem jest to dla mnie coś naturalnego. Właściwie to ciężko mi wyobrazić sobie sytuację, gdy wpuszczam kogoś do mojego życia, skoro potrafię je ogarnąć w pojedynkę.

Mierzwi mnie na myśl, że ktoś miałbym coś za mnie robić. Potrafię gotować, ogarniam w okół siebie i załatwiam swoje sprawy, w jakiś sposób - czasami lepiej lub gorzej - ogarniam swoje życie, ale nadal nie potrzebuje koniecznie drugiej osoby do pomocy. Wolę robić rzeczy samemu, mając jakieś problemy z prośbą o pomoc, choć nie jest tak źle w tej kwestii i umiem o nią poprosić, co jest poprawą w stosunku to przeszłości.

To określenie, jakim mnie opisałaś w kategoriach dekadenckich gdzie siedzę w barze przy szklaneczce whisky nie brzmi tak źle i wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy. Nie jest to taka straszna perspektywa, jak może się wydawać. Nie, nie jestem osobą radosną i ciekawą życia, nie mniej nie zamykam się na doświadczenia. Będę do ostatniej sekundy mojego życia uczył się nowych rzeczy. Nie twierdzę, że wiem wszystko, ale w kwestii relacji można bardzo łatwo posiąść odpowiednią wiedzę. Poznając prawidła relacji damsko-męskich i psychologii stojącej za nimi, zaczynasz postrzegać związki w bardzo schematyczny sposób, stają się wręcz nudne. Widzisz wzory, połączenia, skrypty, relacje pomiędzy obiektami, przybiera to widok jakiegoś planu gdzie ilość opcji jest z góry narzucona. Przypomina to podejście starych programistów, którzy z racji wieloletniej praktyki i znajomości języka, potrafią jednym spojrzeniem oka zdiagnozować co jest nie tak oraz jak działa kod. Tak też postrzegam związki.

@chmurny
Mistrzu, możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi? Serio musisz obrażać w ostatnim zdaniu i nie znasz innego sposobu dyskusji?
Ciekawe czy jesteś taki sam wobec ludzi na żywo, jak tutaj.

@Szeptuch
Uważam, że każdy z nas jest egoistą i jest to naturalne dla człowieka. Nie mniej, to w jakim stopniu jesteś egoistą jest proporcjonalny do umiejętności wejścia w związek. Bycie egoistą - w jakimś stopniu - jest wręcz zdrowe, bo oddawanie siebie w całości drugiej osobie, bez umiejętności powiedzenia stop, to szybka droga do wykończenia się.
Nie wiem czy to problem egoizmu wśród kolejnych pokoleń, ale może to też kwestia ego. Z racji tego, że ustawicznie je kruszę poprzez treningi pewnego sportu walki, nie mam z tym problemu. Osoby które znają mnie lepiej wręcz twierdzą, że deprecjonuje siebie i mam niskie poczucie wartości, choć bardziej patrzę na siebie przez pryzmat realistyczny. W końcu jestem tylko trybem: przede mną były miliony, po mnie będą kolejne, więc postrzeganie siebie jako wyjątkowy płatek śniegu jest oznaką ignorancji. Wszystko kiedyś przeminie i to jest w jakimś sensie uspokajające.
Nie szukam związku, zapomniałem o tym powiedzieć w oryginalnym poście. Nie mam zamiaru zakładać rodziny i mieć dzieci.
A czy mam coś do zaoferowania drugiej osobie? Chyba nie. Jestem człowiekiem, który żyje własnym życiem i chodzi własnymi ścieżkami, gdzie świat koloruje własnymi kredkami. Kobiety nie przepadają za mężczyznami, którzy nie mają umiejętności oraz chęci dostosowania się do ich imperatywu, a indywidua podążające swoją ścieżką atakują określeniami "piotruś pan" czy "chłopczyk". Doświadczyłem tego, nie robi to na mnie wrażenia. Przede wszystkim uważam, że rozpatrując to w kategorii gdy  po drugiej stronie jest kobieta jako potencjalna kandydatka, to ja jako osoba jest osoba przekonany o tym, że żadna kobieta nie ma powodu by się we mną bezinteresownie zakochać czy po prostu polubić moje towarzystwo.

10

Odp: Relacje po trzydziestce

Ani mniej ani więcej jak  o to że w omawianej materii najlepsze spotkało mnie po 30, jak i o to że każdego kto osoby po 30 pozostające wolne uważa gorsze ja uważam za imbecyla i ignoranta. A że to nie idzie w parze z twoimi odczuciami czy tam przeżyciami to nie mój kłopot.

11

Odp: Relacje po trzydziestce
chmurny napisał/a:

Ani mniej ani więcej jak  o to że w omawianej materii najlepsze spotkało mnie po 30, jak i o to że każdego kto osoby po 30 pozostające wolne uważa gorsze ja uważam za imbecyla i ignoranta. A że to nie idzie w parze z twoimi odczuciami czy tam przeżyciami to nie mój kłopot.

Świetnie, gratuluje. Mnie ta burza emocjonalno-życiowa, o jakiej piszesz, spotkała pomiędzy 19 a 25 rokiem życia. Potem ucichło. I tyle.
To jednak nie daje Ci przyzwolenia, by obrażać kogoś bez powodu.

12

Odp: Relacje po trzydziestce
Mikry Mike napisał/a:
chmurny napisał/a:

Ani mniej ani więcej jak  o to że w omawianej materii najlepsze spotkało mnie po 30, jak i o to że każdego kto osoby po 30 pozostające wolne uważa gorsze ja uważam za imbecyla i ignoranta. A że to nie idzie w parze z twoimi odczuciami czy tam przeżyciami to nie mój kłopot.

Świetnie, gratuluje. Mnie ta burza emocjonalno-życiowa, o jakiej piszesz, spotkała pomiędzy 19 a 25 rokiem życia. Potem ucichło. I tyle.
To jednak nie daje Ci przyzwolenia, by obrażać kogoś bez powodu.

A kogo ja obraziłem? Mówię ogólne o takiej opinii. Widać jesteś jej piewcą skoro się sadzisz. Jeżeli tak to zwracam pytanie: myślisz że wolno ci obrażać kogoś bez powdu?

13 Ostatnio edytowany przez Mikry Mike (2022-05-29 19:54:20)

Odp: Relacje po trzydziestce
chmurny napisał/a:
Mikry Mike napisał/a:
chmurny napisał/a:

Ani mniej ani więcej jak  o to że w omawianej materii najlepsze spotkało mnie po 30, jak i o to że każdego kto osoby po 30 pozostające wolne uważa gorsze ja uważam za imbecyla i ignoranta. A że to nie idzie w parze z twoimi odczuciami czy tam przeżyciami to nie mój kłopot.

Świetnie, gratuluje. Mnie ta burza emocjonalno-życiowa, o jakiej piszesz, spotkała pomiędzy 19 a 25 rokiem życia. Potem ucichło. I tyle.
To jednak nie daje Ci przyzwolenia, by obrażać kogoś bez powodu.

A kogo ja obraziłem? Mówię ogólne o takiej opinii. Widać jesteś jej piewcą skoro się sadzisz. Jeżeli tak to zwracam pytanie: myślisz że wolno ci obrażać kogoś bez powdu?

Jeśli z mojego tematu jakimś cudem wyciągnąłeś wniosek, że kategoryzuję wolne osoby po trzydziestce jako gorsze, to radzę przeczytać Ci jeszcze raz uważnie. Wskaż fragment, gdzie według Ciebie przejawiam takie myślenie.
Dziwnym trafem, jesteś odosobniony w swojej "teorii". Zapytam więc po żołniersku, jak porucznik młodego żołnierza stojącego na apelu, który jako jedyny na źle założony beret "Co inni mają źle, a Ty masz dobrze?"
Rzucasz niedokończonymi frazami i każesz się innym domyśleć jaki był Twój pierwotny zamysł, a w chwili interpretacji, odkręcasz kota ogonem.

Serio, większość umie kulturalnie odpisać, tylko Ty kręcisz aferę koperkową z Twoich powstałą z tego, co Ci się wydaje. Jeśli tak ma wyglądać rozmowa z Tobą, to idź psuć dzień innym.

14 Ostatnio edytowany przez chmurny (2022-05-29 20:12:43)

Odp: Relacje po trzydziestce

Sram na wasze epolety poruczniku. A jedyne co mam sobie do zarzucenia to że nie patrzę naddto komu odpowiadam. Żadna rozchisteruzowana mimoza co ją główka boli od innych słów niż gładkie i ogrągkłe nie jest godna dyskusji. Może niech was klepią po puklu te geje co to taki mir u nich macie poruczniku a z szarzą nie wyskakuj bo się pomylisz. I podtrzymuję i odpowiadm ostatecznie: po 30 można fajnie żyć. Polecam

15

Odp: Relacje po trzydziestce

Mikry Mike:
Nie wiem czemu, ale twoje odpowiedzi przywołały mi chyba moja ulubiona  książkę "Pan Lodowego Ogrodu"
trochę przypominasz mi w swoich opisach jednego z głównych bohaterów Vuko Drakkainena.
Jeżeli nie czytałeś to gorąco polecam.
Pozwól że zapytam.
W założeniu tego tematu naprawdę chodziło ci tylko z poznaniem opinii/historii ludzi o związkach po 30?
Skąd ta ciekawość? skoro jak piszesz ani związkiem ani tym bardziej małżeństwem nie jesteś zainteresowany?

16

Odp: Relacje po trzydziestce
Szeptuch napisał/a:

Mikry Mike:
Nie wiem czemu, ale twoje odpowiedzi przywołały mi chyba moja ulubiona  książkę "Pan Lodowego Ogrodu"
trochę przypominasz mi w swoich opisach jednego z głównych bohaterów Vuko Drakkainena.
Jeżeli nie czytałeś to gorąco polecam.
Pozwól że zapytam.
W założeniu tego tematu naprawdę chodziło ci tylko z poznaniem opinii/historii ludzi o związkach po 30?
Skąd ta ciekawość? skoro jak piszesz ani związkiem ani tym bardziej małżeństwem nie jesteś zainteresowany?

Czytałem, ale bardzo dawno temu. Skończyło się chyba na jednej i tytułowej książce.

Tak, taki jest cel tego wątku. Ciekawość jest stąd, że sam jestem taką osobą.
Przypominam sobie też czas, gdy byłem znacznie młodszy, mniej doświadczony, ale w jakiś sposób było to łatwiejsze, więc jestem ciekaw co zmienia się w perspektywie oraz podejściu.
Rzecz jasna, są to tylko moje poglądy i ludzie mogą się z nimi zgadzać lub nie, mając odmienne zdanie czy podejście do tematu, a ja chcę je poznać.

17

Odp: Relacje po trzydziestce
Mikry Mike napisał/a:
Szeptuch napisał/a:

Mikry Mike:
Nie wiem czemu, ale twoje odpowiedzi przywołały mi chyba moja ulubiona  książkę "Pan Lodowego Ogrodu"
trochę przypominasz mi w swoich opisach jednego z głównych bohaterów Vuko Drakkainena.
Jeżeli nie czytałeś to gorąco polecam.
Pozwól że zapytam.
W założeniu tego tematu naprawdę chodziło ci tylko z poznaniem opinii/historii ludzi o związkach po 30?
Skąd ta ciekawość? skoro jak piszesz ani związkiem ani tym bardziej małżeństwem nie jesteś zainteresowany?

Czytałem, ale bardzo dawno temu. Skończyło się chyba na jednej i tytułowej książce.

Tak, taki jest cel tego wątku. Ciekawość jest stąd, że sam jestem taką osobą.
Przypominam sobie też czas, gdy byłem znacznie młodszy, mniej doświadczony, ale w jakiś sposób było to łatwiejsze, więc jestem ciekaw co zmienia się w perspektywie oraz podejściu.
Rzecz jasna, są to tylko moje poglądy i ludzie mogą się z nimi zgadzać lub nie, mając odmienne zdanie czy podejście do tematu, a ja chcę je poznać.

Akurat wszystkie książki z tej serii tak samo się nazywają.
Zmieniło się na twoja korzyść.
Nabyłeś doświadczenia życiowego.
jesteś samowystarczalny, niezależny.
Nie rozumiem tylko po co Ci ta wiedza skoro nie chcesz z niej skorzystać.
to tak jak bym ja zadał pytanie: Jak upiec ciasto.
Tylko ze żadnego ciasta nie zamierzam piec.
Ok wiedza jak to wiedza, zawsze na plus.
no ale są tematy które realnie mi się przydadzą.
a skoro ty nie chcesz wejść w związek, to pytanie o tym jak wygląda to teraz, po 30 jest bez sensu.

18

Odp: Relacje po trzydziestce
Mikry Mike napisał/a:

@Evergreen

Widzisz, uważam, że tej sztuki da się zapomnieć i nie jest to coś stałego. Wyłączenie się z obiegu matrymonialnego może doprowadzić do sytuacji, gdy umiejętności podrywania i flirtu staną się przestarzałe, nieadekwatne do obecnych i nieskuteczne, bo w czasie Twojego niebytu coś ruszyło do przodu - najczęściej ludzie i ich mentalność... Tak, zgadzam się z Tobą, że wraz z z wiekiem pewne cechy charakteru widać szybciej niż miało to miejsce w przeszłości, ale ja za przyczynę tego postrzegam fakt, że z wiekiem ludzie przestają udawać. Przestają bawić się w te męczące gierki jak flirt czy podrywanie, a są bardziej szczerzy - czasami niemal do bólu.

No skoro nie praktykujesz, a wręcz nie chcesz praktykować, bo Cię to nie bawi, a wręcz nigdy nie bawiło, to niech tak będzie. Jednak nie powinieneś ekstrapolować tego na pozostałych rówieśników lub starszych. Jeśli tak uważasz fine, ale to ja wyłamuję się z tego schematu, bo mnie sprawia to pewną codzienną/okazyjną radość, gdy dwa różne umysły, nieznające się jeszcze, mogą znaleźć sobie taki poziom rozmowy, który powoduje, że ich umysły krążą po tej samej orbicie intelektualnej. To samo się wydarza (tylko w bardziej zaawansowanej formie), gdy wchodzę z niektórymi znajomymi w trans filozoficzny, gdy czuję w umyśle fajerwerki. Schodząc na poziom przyziemny: idealne dopasowanie się podczas aktu miłosnego. Orgazmy fizjologiczne czy umysłowe są dla mnie równie ważne.

Mikry Mike napisał/a:

Dla jasności sytuacji, nie jestem człowiekiem pozbawionym doświadczeń relacyjnych. Miałem jedną dziewczynę i to był mój pierwszy oraz jedyny prawdziwy związek, który trwał trzy lata. Od tamtej pory jestem sam, "zaliczając" swoisty downgrade w postaci krótkich przygód czy epizodów z kobietami, co do których jakość można określić jako spadkową z osoby na osobę. .

Czyli ten pierwszy i jedyny związek wywołał w Tobie jakieś dramatyczne przeżycia, które spowodowały mechanizm obronny przed światem zewnętrznym, stąd postanowienie, że tego akurat więcej nie chcesz. Dobrze rozumiem? Tak sobie to obmyśliłeś, i w porządku, jeśli daje Ci to szczęście, ale skoro wspominasz o coraz to niższym poziomie kolejnych przygód/relacji znaczy się, że wręcz dążysz do swoistej samozagłady społecznej. Jeśli jesteś introwertykiem i nie chcesz lub nie potrafisz współżyć społecznie, to przecież nikt Cię do tego nie zmusza. Jednakże jeśli zależy Ci na zbieraniu informacji, to wiedzę o związkach bierze się nie z krótkich relacji lecz właśnie z długich związków i swoich umiejętności jej utrzymania. Tutaj tej wiedzy sobie odmawiasz. Nie mówię, że to źle, chodzi tylko, że nie możesz wtedy powiedzieć, że posiadłeś ją w pełni i możesz występować jako ekspert w tej dziedzinie.

Mikry Mike napisał/a:

Nie sądzę, aby brakowało mi codzienności i wspólnoty, bo odkąd pamiętam działam w trybie solo. Zawsze wszystko robiłem sam. Mam pełną, kochającą i wspierającą mnie rodzinę, ale mimo to większość rzeczy po prostu wykonuje sam, w samotności. Taki już jestem: samotny kowboj, obojętno-unikowy styl przywiązania. Ten tryb stał się moim domyślnym, a z czasem jest to dla mnie coś naturalnego. Właściwie to ciężko mi wyobrazić sobie sytuację, gdy wpuszczam kogoś do mojego życia, skoro potrafię je ogarnąć w pojedynkę.

Mierzwi mnie na myśl, że ktoś miałbym coś za mnie robić. Potrafię gotować, ogarniam w okół siebie i załatwiam swoje sprawy, w jakiś sposób - czasami lepiej lub gorzej - ogarniam swoje życie, ale nadal nie potrzebuje koniecznie drugiej osoby do pomocy. Wolę robić rzeczy samemu, mając jakieś problemy z prośbą o pomoc, choć nie jest tak źle w tej kwestii i umiem o nią poprosić, co jest poprawą w stosunku to przeszłości. .

Źle mnie zrozumiałeś, nie miałam na myśli kogoś, kto mi cieknący kran naprawi, czy śmieci wyrzuci (to by się akurat przydało, bo nie lubię tego robić big_smile ). Przez całe życie dawałam sobie radę sama i wszystko musiałam ogarnąć samodzielnie i nie potrzebuję żadnego wyrobnika, który mi coś tu ogarnie czy mnie wyręczy. Chodzi bardziej o zwykłą bliskość czy codzienne dzielenie myśli z kimś, kto nas rozumie, albo poszerza nasze horyzonty w sposób stały lub też wspólnie tworzy nową jakość. Trudno to osiągnąć bez kontaktu z drugim człowiekiem. Tu tej wiedzy i możliwości również sobie odmawiasz.

Mikry Mike napisał/a:

To określenie, jakim mnie opisałaś w kategoriach dekadenckich gdzie siedzę w barze przy szklaneczce whisky nie brzmi tak źle i wywołało lekki uśmiech na mojej twarzy. Nie jest to taka straszna perspektywa, jak może się wydawać.

Zrobiłam to celowo, by połechtać Twoje ego. To się właśnie nazywa flirt big_smile Mam Cię 30 latku! wink 1:0 dla mnie tongue

Mikry Mike napisał/a:

Nie, nie jestem osobą radosną i ciekawą życia, nie mniej nie zamykam się na doświadczenia. Będę do ostatniej sekundy mojego życia uczył się nowych rzeczy. Nie twierdzę, że wiem wszystko, ale w kwestii relacji można bardzo łatwo posiąść odpowiednią wiedzę. Poznając prawidła relacji damsko-męskich i psychologii stojącej za nimi, zaczynasz postrzegać związki w bardzo schematyczny sposób, stają się wręcz nudne. Widzisz wzory, połączenia, skrypty, relacje pomiędzy obiektami, przybiera to widok jakiegoś planu gdzie ilość opcji jest z góry narzucona. Przypomina to podejście starych programistów, którzy z racji wieloletniej praktyki i znajomości języka, potrafią jednym spojrzeniem oka zdiagnozować co jest nie tak oraz jak działa kod. Tak też postrzegam związki.

Właściwie o tym już wspominałam wcześniej. Nie jest to policzalne matematycznie, czy za pomocą pewnych algorytmów. Gdyby tak było, to mielibyśmy same dopasowane idealnie pary w dzisiejszych czasach. A tak, dosyć, że tak nie jest, to mam wrażenie, że jest znacznie gorzej niż wcześniej, a przecież wszyscy mamy wszystko podobno obcykane do najdrobniejszego szczegółu. Nieprawdaż? wink

19

Odp: Relacje po trzydziestce
Mikry Mike napisał/a:

@paslawek
Możesz rozwinąć myśl o tym buncie do 20 i ustabilizowaniu do 30? Bo mogę rozumieć na na mój sposób, ale nie oznacza to właściwej interpretacji, dlatego wolę zapytać u źródła czyli Ciebie.
Właściwie, to ja nadal jestem zagubiony w życiu, ale nie w kategoriach relacyjnych, ale bardziej życia sensu holistycznego. Stało się tak i nie inaczej w moim życiu, że zostałem obudzony z pewnego snu, a za ścianą powiek nie czekało na mnie nic, poza brutalną rzeczywistością. Z jednej strony, jestem wdzięczny, że ktoś wreszcie tego dokonał i przestałem żyć iluzją, a raczej snem, a z drugiej strony życie na jawie wpędziło mnie w zakłopotanie i zagubienie.

Na co mi to było się mądrzyć big_smile Spróbuje się nie zamotać
Myślę że podobnie to interpretujesz, ja napisałem straszliwie ogólnie co ma swoje skutki.
Bunt nastolatka tak do 20 może pomóc zweryfikować wychowanie i co w nim uwiera pod wpływem ciosania i "tresury" chodzi o nakazy zakazy, zasady,co można zmienić w sobie, a co nie da się, w zgodzie, budując potem stabilność emocjonalną
zaufanie do tego przez zanegowanie na pewnym poziomie,pomóc może też rozróżnić czy warto zawsze robić to co inni
dla wielu ludzi bunt to uwolnienie i wzrost intuicji,a nie sztuka dla sztuki czy nawyk rozwydrzonego dzieciaka.
Dla mnie stabilizacja w okolicach trzydziestki to dopełnienie zamknięcie etapu dzieciństwa i jednak jakiś sukces, coś zrobione od początku do końca tak przykładowo,kiedyś było to obowiązkowo powiązane z ożenkiem a takka presja na młodych mężczyznach  pokutuje do dzisiaj nie do końca to naturalne taka urawniłowka.

20 Ostatnio edytowany przez Mikry Mike (2022-05-29 21:47:25)

Odp: Relacje po trzydziestce

@Szeptuch

By porównać percepcję innych z moją. Jestem tego bardzo ciekawy i każda wasza odpowiedź jest, cóż, odpowiedzią dla mnie.


@Evergreen
Nie, że nigdy nie bawiło, tylko z perspektywy czasu - patrząc na dawnego mnie i to co przeżywałem wtedy - stwierdzam, że to po prostu strata czasu oraz energii. Podchodzę do tego w bardzo wyrachowany sposób, nie będę kłamał.
Nie, nie wywołał. Po prosty był i tyle. W gruncie rzeczy rozstaliśmy się z mojej inicjatywy, bo zbyt wiele nas dzieliło. Wiem jakim cudem, a raczej sposobem, udało nam się przeżyć w relacji ten kawałek czasu. Zadecydowała o tym młodość. Poznaliśmy się, gdy byliśmy bardzo młodzi, a taki wiek implikuje ignorancje. Wtedy dopiero jedziesz na hormonalnych spalinach, a druga osoba wygląda inaczej. Percypujesz ją poprzez uczucie, a przede wszystkim fakt bycia niedoświadczonym. Kilka lat potem, z naszym obecnym doświadczeniem i wiedzą, wątpię czy bylibyśmy skłonni do tego samego. Ekspertem nie jestem. Mogę określić się jako odrobinę bardziej świadomy niż przeciętny człowiek, ale nie czyni to ze mnie specjalistę, którego należy słuchać. Nie mniej, schematyczność relacji sprawia, że ciężko jest wycisnąć coś nowego. Prędzej czy później, odegrasz te same sceny z poprzedniej relacji. Różnić się będą tylko twarze, barwy głosu oraz gesty.
Nie mam traumy po tym jedynym związku, jedynie wnioski, że po prostu nie warto. Osobiście jest to dla mnie strata czasu i energii, a chęć odtwarzania tego samego to czysty masochizm. Prędzej czy później relacja się rozpadnie, a właściwie związki z natury są nastawione na rozpad, jeśli nie wypełni się imperatywu biologicznego.
Każda kolejna przygoda czy epizod, bo nie nazwę tego relacjami, były po prostu historią pikowania w dół jeśli chodzi o jakość. Może nie tyle utwierdzałem się w moich przekonaniach, ale zdobywałem wiedzę oraz jakieś doświadczenie. Zrozumiałem, że nie ma po co pajacować czyli podrywać, bo jeśli nie zaskoczy między dwojgiem za pierwszym razem, to wszystko co będzie dalszymi próbami, będzie sztucznym wymuszeniem na siebie pewnych stanów. Co nie jest aż tak głupie, jeśli spostrzeże się miłość w kategorii autokotwiczenia na siebie pewnych stanów oraz emocji powiązanych z jedną osobą.
Inna sprawa, że jestem osobą która nie umie się zakochać. Długo do tego dochodziłem, a początkowe odkrycia napawały mnie zakłopotaniem oraz niezrozumieniem, gdy nie potrafiłem wykrzesać z siebie uczucia - nawet sztucznie, jak we wspomnianych kotwicach. Dopiero od jakiegoś czasu zrozumiałem, że jestem osobą aromantyczną. Libido posiadam, choć przez lata (dosłownie) posuchy w kwestii seksualnej po prostu okrzepłem w tej materii. To też jest dziwne, bo mam wrażenie, że ludzie z powodu jałowości w tej materii życia często dziczeją i wariują, a ja po prostu zacząłem krzepnąć. Wychodzę z założenia "Jak jest to spoko, jak nie ma to tym bardziej obejdę się smakiem".

Kontakt z drugim człowiekiem mam codziennie: czy to w pracy, czy z moją rodziną czy na treningach z kolegami. Nie izoluje się totalnie od ludzi, choć można powiedzieć, że mam wyraźny rys introwertyczny.
Bardziej niż ego, poruszyłaś moją wyobraźnię, bo ta wizja nie jest taka nieciekawa.

@paslawek

Buntowałem się dość mocno, gdy byłem młodszy, ale nie domknąłem tego działu jak napisałeś.
Kiedyś nie sądziłem o sobie jako materiale na ojca czy męża, ale było to podszyte innymi argumentami. Dziś uważam podobnie, ale spowodowane jest to tym, że nie chcę zakładać rodziny i być ojcem. W tym postanowieniu trwam już ładnych kilka lat i nie zmienię zdania, wbrew pytaniom niektórych ludzi.
Fakt, niektórzy mogą postrzegać to jako wygodne życie, ale jest to wybór. Oni mieli również wybór przed założeniem rodziny, dokonali go i nikt ich nie rozgrzesza czy potępia. Ja mam swój sposób na życie, inni mają własne wizje - kim jestem, aby je kwestionować?

21

Odp: Relacje po trzydziestce
Mikry Mike napisał/a:

Bardziej niż ego, poruszyłaś moją wyobraźnię, bo ta wizja nie jest taka nieciekawa.

Zwij to jak sobie chcesz smile, ale byłam przekonana, że będzie to taka kwintesencja podsumowująca Twoje przemyślenia. I akurat trafiłam wink

Wiesz czego Ci życzę Mike żebyś spotkał na swojej drodze osobę, która zachwyci Cię swoim intelektem i zaburzy Twój system, a wręcz rozbije go na tysiąc kawałków. Niechaj będzie to moja klątwa smile. Możesz, w razie czego, zgonić to na mnie, przyjmę to na klatę tongue Daj znać koniecznie, gdy to się wydarzy.

22

Odp: Relacje po trzydziestce
Evergreen napisał/a:
Mikry Mike napisał/a:

Bardziej niż ego, poruszyłaś moją wyobraźnię, bo ta wizja nie jest taka nieciekawa.

Zwij to jak sobie chcesz smile, ale byłam przekonana, że będzie to taka kwintesencja podsumowująca Twoje przemyślenia. I akurat trafiłam wink

Wiesz czego Ci życzę Mike żebyś spotkał na swojej drodze osobę, która zachwyci Cię swoim intelektem i zaburzy Twój system, a wręcz rozbije go na tysiąc kawałków. Niechaj będzie to moja klątwa smile. Możesz, w razie czego, zgonić to na mnie, przyjmę to na klatę tongue Daj znać koniecznie, gdy to się wydarzy.

Takich osób trochę poznałem. Ludzi za którymi mógłbym skoczyć w ogień, bo mają pewne cechy charakteru oraz charyzmę, które robią z nich dobrych dowódców. Ale to inna kategoria relacji, niż te o których rozmawiamy.
Moje przekonanie jest takie, że nie ma tak zdesperowanych i głupich kobiet, by się na to zgodziły. I jak zapisałem w odpowiedzi do Szeptucha, cytując siebie:

Przede wszystkim uważam, że rozpatrując to w kategorii, gdy po drugiej stronie jest kobieta jako potencjalna kandydatka, to jestem przekonany o tym, że żadna kobieta nie ma powodu by się we mną bezinteresownie zakochać czy po prostu polubić moje towarzystwo.

Jeśli zapytasz dlaczego, to odpowiem: bo znam siebie zbyt dobrze. Zarówno pod względem fizycznej powłoki, jak i tego co mam w głowie oraz charakter. A wreszcie tego, co mam do zaoferowania.
Może brzmieć to pesymistycznie, ale jestem brutalnie szczery jeśli mówię o sobie.

23

Odp: Relacje po trzydziestce
Mikry Mike napisał/a:
Evergreen napisał/a:
Mikry Mike napisał/a:

Bardziej niż ego, poruszyłaś moją wyobraźnię, bo ta wizja nie jest taka nieciekawa.

Zwij to jak sobie chcesz smile, ale byłam przekonana, że będzie to taka kwintesencja podsumowująca Twoje przemyślenia. I akurat trafiłam wink

Wiesz czego Ci życzę Mike żebyś spotkał na swojej drodze osobę, która zachwyci Cię swoim intelektem i zaburzy Twój system, a wręcz rozbije go na tysiąc kawałków. Niechaj będzie to moja klątwa smile. Możesz, w razie czego, zgonić to na mnie, przyjmę to na klatę tongue Daj znać koniecznie, gdy to się wydarzy.

Takich osób trochę poznałem. Ludzi za którymi mógłbym skoczyć w ogień, bo mają pewne cechy charakteru oraz charyzmę, które robią z nich dobrych dowódców. Ale to inna kategoria relacji, niż te o których rozmawiamy.
Moje przekonanie jest takie, że nie ma tak zdesperowanych i głupich kobiet, by się na to zgodziły. I jak zapisałem w odpowiedzi do Szeptucha, cytując siebie:

Przede wszystkim uważam, że rozpatrując to w kategorii, gdy po drugiej stronie jest kobieta jako potencjalna kandydatka, to jestem przekonany o tym, że żadna kobieta nie ma powodu by się we mną bezinteresownie zakochać czy po prostu polubić moje towarzystwo.

Jeśli zapytasz dlaczego, to odpowiem: bo znam siebie zbyt dobrze. Zarówno pod względem fizycznej powłoki, jak i tego co mam w głowie oraz charakter. A wreszcie tego, co mam do zaoferowania.
Może brzmieć to pesymistycznie, ale jestem brutalnie szczery jeśli mówię o sobie.

Może i jesteś szczery, tego nie kwestionuję, ale mówisz o sobie w kategoriach swojego punktu widzenia, ani to obiektywne, ani też nie jesteś w stanie stworzyć/wyobrazić sobie subiektywnej opinii innej osoby. Jesteś tu gdzie jesteś, a kiedyś możesz być zupełnie gdzie indziej. Życie czasem lubi zaskoczyć. W moim przypadku, mam wrażenie, że świat mnie testuje i weryfikuje moje poglądy i deklaracje. Nie raz pokazało mi język. Ważne, żeby podjąć to wyzwanie. Mam nadzieję, że będziesz na to gotowy smile

24

Odp: Relacje po trzydziestce

Z drugiej strony, ludzka percepcja rzeczywistości jest bardzo subiektywna. Nigdy nie poznasz drugiej osoby w pełni, bo dzieli was ogromna przepaść nie do pokonania. Za zasłoną z filtrów, na które składają się Twoje przekonania, wiedza, uprzedzenia, doświadczenie, zadry, jesteś Ty. Potem masz filtr z Twoich podstawowych zmysłów. To samo jest u drugiej osoby.
Znasz tylko swoją percepcję tej osoby. By prawdziwie poznać drugiego człowieka, musiałabyś fizycznie podłączyć się do jego mózgu. Koncept cybermózgu jawi się na horyzoncie w takim przykładzie.

Z kolejnej zaś strony, kto jest bardziej obiektywny w swoich osądach? Druga osoba, za zasłoną swojej subiektywnej percepcji, czy źródło tych osądów czyli w tym przypadku ja?

25

Odp: Relacje po trzydziestce
Mikry Mike napisał/a:

Z drugiej strony, ludzka percepcja rzeczywistości jest bardzo subiektywna. Nigdy nie poznasz drugiej osoby w pełni, bo dzieli was ogromna przepaść nie do pokonania. Za zasłoną z filtrów, na które składają się Twoje przekonania, wiedza, uprzedzenia, doświadczenie, zadry, jesteś Ty. Potem masz filtr z Twoich podstawowych zmysłów. To samo jest u drugiej osoby.
Znasz tylko swoją percepcję tej osoby. By prawdziwie poznać drugiego człowieka, musiałabyś fizycznie podłączyć się do jego mózgu. Koncept cybermózgu jawi się na horyzoncie w takim przykładzie.

Z kolejnej zaś strony, kto jest bardziej obiektywny w swoich osądach? Druga osoba, za zasłoną swojej subiektywnej percepcji, czy źródło tych osądów czyli w tym przypadku ja?

Masz rację innej osoby nigdy dogłębnie, ani nawet względnie dobrze nie poznasz. I to właśnie jest ekscytujące, bo zawsze może Cię czymś zaskoczyć.
Ja mówię o ocenie świadomego "ja" nie podświadomego, bo tego drugiego sam możesz nigdy nie poznać. Podświadomość może Ci nakreślić naukowiec na jakimś rzetelnym obrazowaniu mózgu, które pokaże Ci jakie układy się świecą podczas sensownie skonstruowanych badań. A czy te badania są na tyle wiarygodne, żeby w nie uwierzyć? Pewnie też nie. Dlatego na ocenę naszej osoby powinny się składać elementy nie tylko ze swego obecnego ego zanieczyszczonego przez nasze postrzeganie świata czy nawet zwyczajny stan emocjonalny, ale też postrzeganie Twojej osoby w środowisku. Chwała tym, którzy siebie analizują i starają się spojrzeć na siebie z zewnątrz, ale ta ocena nie jest kompletna bez weryfikacji jej w praktyce, w otoczeniu - czytaj oczami innych, doświadczeniami i swoimi reakcjami na stawiane przed Tobą wyzwania. Jeszcze bardziej ekscytujące może być poznanie siebie w takim kontekście, gdzie sam siebie możesz zaskoczyć (pozytywnie lub negatywnie), ale trzeba sobie dać szansę.

26

Odp: Relacje po trzydziestce
chmurny napisał/a:

Przed 30 było jakoś jałowo. Ot zwyczajnie. Na poważnie i na ostro zakochałem daleko po 30. Po 30 też poznałem najfajniejsze dziewczyny. Najudańsze randki (pewnie że nie ma takie słowa ale se je stworzę na potrzeby tego posta) były po 30. Po 30 polubiłem siebie z cała mocą. Po 30 urosła mi metaforycznie morda w ten sposób że wiele bab kupiłoby mnie za ostatnią forsę a jeszcze więcej udusiło gołymi rękami. To apropos flirtu, szczelności i bezczelności. Po 30 straciłem apetyt przez kobiete, płakałem przez kobietę, fruwałem przez kobietę. To po 30 wybrałem według swoich kryteriów a nie jak przed siła presji, ciekawości i hormonów. Nie mniej zawsze znajdzie się jakiś mniej niż ćwierćinteligent co uważa że skoro po 30 solo to coś musi być nie tak. Zazwyczaj to osąd jakichś lamusów dętych pożenionych przy pierwszej okazji ze strachu że lepi nie będzie.

Zgadzam się z tym 100 procent!
To kolejny temat gdzie czytam jakie to są relacje po 30? Bardziej doświadczone i cała reszta jak napisał Chmurny. To nie jest tak ze człowiek kończy 30 lat i nagle bum nie ma flirtu nie ma nic tylko zgorzkniałość i rozpacz. I te ostatnie zdanie jest tutaj bardzo ważne bo te lamusy w końcu dochodzą do siebie i czasami się rozwodzą i zaczynają w końcu korzystać z tego życia ( czasami nie i są smutni aż to śmierci).

Świetnie, gratuluje. Mnie ta burza emocjonalno-życiowa, o jakiej piszesz, spotkała pomiędzy 19 a 25 rokiem życia. Potem ucichło. I tyle.
To jednak nie daje Ci przyzwolenia, by obrażać kogoś bez powodu.

Nie, ta burza emocjonalna która się ma za młodu to jest po prostu wchodzenie w dorosłość. Po 30 jest dorosłość i jest o wiele fajniej bo człowiek jest bardziej świadomy.
Uważam tez ze ciebie nie obraził no chyba ze jesteś jednym z tych wspomnianych lamusów.....

Jeśli zapytasz dlaczego, to odpowiem: bo znam siebie zbyt dobrze. Zarówno pod względem fizycznej powłoki, jak i tego co mam w głowie oraz charakter. A wreszcie tego, co mam do zaoferowania.
Może brzmieć to pesymistycznie, ale jestem brutalnie szczery jeśli mówię o sobie.

Bardzo to smutne jak o sobie piszesz, skąd takie przemyślenia?

27

Odp: Relacje po trzydziestce
Bbaselle napisał/a:
chmurny napisał/a:

Przed 30 było jakoś jałowo. Ot zwyczajnie. Na poważnie i na ostro zakochałem daleko po 30. Po 30 też poznałem najfajniejsze dziewczyny. Najudańsze randki (pewnie że nie ma takie słowa ale se je stworzę na potrzeby tego posta) były po 30. Po 30 polubiłem siebie z cała mocą. Po 30 urosła mi metaforycznie morda w ten sposób że wiele bab kupiłoby mnie za ostatnią forsę a jeszcze więcej udusiło gołymi rękami. To apropos flirtu, szczelności i bezczelności. Po 30 straciłem apetyt przez kobiete, płakałem przez kobietę, fruwałem przez kobietę. To po 30 wybrałem według swoich kryteriów a nie jak przed siła presji, ciekawości i hormonów. Nie mniej zawsze znajdzie się jakiś mniej niż ćwierćinteligent co uważa że skoro po 30 solo to coś musi być nie tak. Zazwyczaj to osąd jakichś lamusów dętych pożenionych przy pierwszej okazji ze strachu że lepi nie będzie.

Zgadzam się z tym 100 procent!
To kolejny temat gdzie czytam jakie to są relacje po 30? Bardziej doświadczone i cała reszta jak napisał Chmurny. To nie jest tak ze człowiek kończy 30 lat i nagle bum nie ma flirtu nie ma nic tylko zgorzkniałość i rozpacz. I te ostatnie zdanie jest tutaj bardzo ważne bo te lamusy w końcu dochodzą do siebie i czasami się rozwodzą i zaczynają w końcu korzystać z tego życia ( czasami nie i są smutni aż to śmierci).

Świetnie, gratuluje. Mnie ta burza emocjonalno-życiowa, o jakiej piszesz, spotkała pomiędzy 19 a 25 rokiem życia. Potem ucichło. I tyle.
To jednak nie daje Ci przyzwolenia, by obrażać kogoś bez powodu.

Nie, ta burza emocjonalna która się ma za młodu to jest po prostu wchodzenie w dorosłość. Po 30 jest dorosłość i jest o wiele fajniej bo człowiek jest bardziej świadomy.
Uważam tez ze ciebie nie obraził no chyba ze jesteś jednym z tych wspomnianych lamusów.....

Jeśli zapytasz dlaczego, to odpowiem: bo znam siebie zbyt dobrze. Zarówno pod względem fizycznej powłoki, jak i tego co mam w głowie oraz charakter. A wreszcie tego, co mam do zaoferowania.
Może brzmieć to pesymistycznie, ale jestem brutalnie szczery jeśli mówię o sobie.

Bardzo to smutne jak o sobie piszesz, skąd takie przemyślenia?

No właśnie jeśli przeczytasz to co napisał w tym temacie i prześledzisz jego posty, zrozumiesz, że to troll. Oczywisty, fallusowy, troll. Gość nawet nie potrafił sprecyzować do kogo kierował te słowa, twierdząc, że obraził zasadnie, bo w jego mniemaniu mój post obraził osoby samotne po 30. Na to aby wskazał gdzie to zrobiłem, kolokwialnie mówiąc, zesrał się po calaku. Troll i tyle. Jedyne co umie, to pisać wysrywy, ale to staje się oczywiste, jak zobaczysz historie jego postów wink a dlaczego tak uważam? Znam siebie i widzę jak reagują na mnie.

28

Odp: Relacje po trzydziestce

Posty jak posty, fakt że nie za miłe ale  adekwatne. Adekwatne to tych waszych bolączek wydumanych między jedną a kolejną sesją samogwałtu. Kubeł wody albo pomyj, taka ma agenda. Nie mniej miło że ruszyłem w tobie jaką strune, że się uniosłeś! Unisołeś się! Brawo

29

Odp: Relacje po trzydziestce
Mikry Mike napisał/a:

No właśnie jeśli przeczytasz to co napisał w tym temacie i prześledzisz jego posty, zrozumiesz, że to troll. Oczywisty, fallusowy, troll. Gość nawet nie potrafił sprecyzować do kogo kierował te słowa, twierdząc, że obraził zasadnie, bo w jego mniemaniu mój post obraził osoby samotne po 30. Na to aby wskazał gdzie to zrobiłem, kolokwialnie mówiąc, zesrał się po calaku. Troll i tyle. Jedyne co umie, to pisać wysrywy, ale to staje się oczywiste, jak zobaczysz historie jego postów wink a dlaczego tak uważam? Znam siebie i widzę jak reagują na mnie.

Ok czyli jeśli ktoś ma inne zdanie albo wyraża je dobitnie to znaczy ze jest trollem? Dodatkowo jeśli ja się zgadzam z tym co napisał to tez robi ze mnie trolla? Czy musze sledzić historie jego postów ( bóg wie po co) zeby zrozumiec ze jest trollem? To bez sensu i z tego co napisałes moze wynikać ze ty jestes takim trolem bo od razu nasakujesz na kogos innego.
Niemniej jednak dalej zgadzam sie z chmurmym bo przynajmniej ma jakis charakter.

30

Odp: Relacje po trzydziestce
Bbaselle napisał/a:
Mikry Mike napisał/a:

No właśnie jeśli przeczytasz to co napisał w tym temacie i prześledzisz jego posty, zrozumiesz, że to troll. Oczywisty, fallusowy, troll. Gość nawet nie potrafił sprecyzować do kogo kierował te słowa, twierdząc, że obraził zasadnie, bo w jego mniemaniu mój post obraził osoby samotne po 30. Na to aby wskazał gdzie to zrobiłem, kolokwialnie mówiąc, zesrał się po calaku. Troll i tyle. Jedyne co umie, to pisać wysrywy, ale to staje się oczywiste, jak zobaczysz historie jego postów wink a dlaczego tak uważam? Znam siebie i widzę jak reagują na mnie.

Ok czyli jeśli ktoś ma inne zdanie albo wyraża je dobitnie to znaczy ze jest trollem? Dodatkowo jeśli ja się zgadzam z tym co napisał to tez robi ze mnie trolla? Czy musze sledzić historie jego postów ( bóg wie po co) zeby zrozumiec ze jest trollem? To bez sensu i z tego co napisałes moze wynikać ze ty jestes takim trolem bo od razu nasakujesz na kogos innego.
Niemniej jednak dalej zgadzam sie z chmurmym bo przynajmniej ma jakis charakter.

Szczerze dziękuję za aprobatę ale zważ  że autor ma kłopot. Dziewczyny nie dostrzegają w nim, takim ciekawym facecie nic fajnego nawet  przez teleskop Hubblea a ty jakiegoś tam grubianina supportujesz w dopierdalaniu inteligenta? Niech nam będzię tedy wstyd:)  pół żartem

31

Odp: Relacje po trzydziestce
Bbaselle napisał/a:
Mikry Mike napisał/a:

No właśnie jeśli przeczytasz to co napisał w tym temacie i prześledzisz jego posty, zrozumiesz, że to troll. Oczywisty, fallusowy, troll. Gość nawet nie potrafił sprecyzować do kogo kierował te słowa, twierdząc, że obraził zasadnie, bo w jego mniemaniu mój post obraził osoby samotne po 30. Na to aby wskazał gdzie to zrobiłem, kolokwialnie mówiąc, zesrał się po calaku. Troll i tyle. Jedyne co umie, to pisać wysrywy, ale to staje się oczywiste, jak zobaczysz historie jego postów wink a dlaczego tak uważam? Znam siebie i widzę jak reagują na mnie.

Ok czyli jeśli ktoś ma inne zdanie albo wyraża je dobitnie to znaczy ze jest trollem? Dodatkowo jeśli ja się zgadzam z tym co napisał to tez robi ze mnie trolla? Czy musze sledzić historie jego postów ( bóg wie po co) zeby zrozumiec ze jest trollem? To bez sensu i z tego co napisałes moze wynikać ze ty jestes takim trolem bo od razu nasakujesz na kogos innego.
Niemniej jednak dalej zgadzam sie z chmurmym bo przynajmniej ma jakis charakter.

Nie, nie jest, jeśli z tej wypowiedzi wyczytałaś jakąś treść. Mnie było trudno przekopać się przez "baby, lamusy, ćwierćmózgi". Podjęłam ten wysyłek i próbowałam zignorować rodzaj języka i negatywnego nastawienia chmurnego do ludzi innych niż on sam. Choć nie zapadło mi to w pamięć, co napisał ze względu na nienawistne zabarwienie i nietolerancję. Potwierdził też sam chmurny , że chciał wywołać gównoburzę - poniżej:

chmurny napisał/a:

Posty jak posty, fakt że nie za miłe ale  adekwatne. Adekwatne to tych waszych bolączek wydumanych między jedną a kolejną sesją samogwałtu. Kubeł wody albo pomyj, taka ma agenda. Nie mniej miło że ruszyłem w tobie jaką strune, że się uniosłeś! Unisołeś się! Brawo

Co jeszcze bardziej przychyla go do określenia "troll". Szkoda, bo może ma coś do powiedzenia, ale nie wykorzystuje swoich "mocy" właściwie.

32

Odp: Relacje po trzydziestce
Evergreen napisał/a:
Bbaselle napisał/a:
Mikry Mike napisał/a:

No właśnie jeśli przeczytasz to co napisał w tym temacie i prześledzisz jego posty, zrozumiesz, że to troll. Oczywisty, fallusowy, troll. Gość nawet nie potrafił sprecyzować do kogo kierował te słowa, twierdząc, że obraził zasadnie, bo w jego mniemaniu mój post obraził osoby samotne po 30. Na to aby wskazał gdzie to zrobiłem, kolokwialnie mówiąc, zesrał się po calaku. Troll i tyle. Jedyne co umie, to pisać wysrywy, ale to staje się oczywiste, jak zobaczysz historie jego postów wink a dlaczego tak uważam? Znam siebie i widzę jak reagują na mnie.

Ok czyli jeśli ktoś ma inne zdanie albo wyraża je dobitnie to znaczy ze jest trollem? Dodatkowo jeśli ja się zgadzam z tym co napisał to tez robi ze mnie trolla? Czy musze sledzić historie jego postów ( bóg wie po co) zeby zrozumiec ze jest trollem? To bez sensu i z tego co napisałes moze wynikać ze ty jestes takim trolem bo od razu nasakujesz na kogos innego.
Niemniej jednak dalej zgadzam sie z chmurmym bo przynajmniej ma jakis charakter.

Nie, nie jest, jeśli z tej wypowiedzi wyczytałaś jakąś treść. Mnie było trudno przekopać się przez "baby, lamusy, ćwierćmózgi". Podjęłam ten wysyłek i próbowałam zignorować rodzaj języka i negatywnego nastawienia chmurnego do ludzi innych niż on sam. Choć nie zapadło mi to w pamięć, co napisał ze względu na nienawistne zabarwienie i nietolerancję. Potwierdził też sam chmurny , że chciał wywołać gównoburzę - poniżej:

chmurny napisał/a:

Posty jak posty, fakt że nie za miłe ale  adekwatne. Adekwatne to tych waszych bolączek wydumanych między jedną a kolejną sesją samogwałtu. Kubeł wody albo pomyj, taka ma agenda. Nie mniej miło że ruszyłem w tobie jaką strune, że się uniosłeś! Unisołeś się! Brawo

Co jeszcze bardziej przychyla go do określenia "troll". Szkoda, bo może ma coś do powiedzenia, ale nie wykorzystuje swoich "mocy" właściwie.

Internet niech bóg ma go w opiece pozwala być sobą bardziej niż życie utkane świrowanymi pięknoduchami, neurotykami, łowcami fobii i nietolerancji za 3 grosze, nichilistami jedną szkitą w grobie, obrażalskimi i tym podobmymi osobami wątłej konstrukcji.. tak myślałem zanim zacząłem tu pisać. Mogę być tym całym trollem. Nawet lepiej niż udawać Zygmunta Freuda przed kimś kto pyta jak zagadać do koleżanki z pracy lub czy warto (nomen omen) "to ciągnąć" gdy on bije i poniża. 

nigdy nie mówisz o facetach chłopy? A o lamusach lamusy?

33

Odp: Relacje po trzydziestce
chmurny napisał/a:

Internet niech bóg ma go w opiece pozwala być sobą bardziej niż życie utkane świrowanymi pięknoduchami, neurotykami, łowcami fobii i nietolerancji za 3 grosze, nichilistami jedną szkitą w grobie, obrażalskimi i tym podobmymi osobami wątłej konstrukcji.. tak myślałem zanim zacząłem tu pisać. Mogę być tym całym trollem. Nawet lepiej niż udawać Zygmunta Freuda przed kimś kto pyta jak zagadać do koleżanki z pracy lub czy warto (nomen omen) "to ciągnąć" gdy on bije i poniża. 

nigdy nie mówisz o facetach chłopy? A o lamusach lamusy?

Jestem wyznawcą, że w świecie czy internecie powinny obowiązywać podobne zasady społeczne, ale może to tylko moje niecyfrowe wychowanie się odzywa, a internet do nieposkromiona anarchia.

O facetach mówię różnie, w zależności od okoliczności i adresata smile, ale "chłopy" to chyba tylko w ślad za klasyką "gdzie ci mężczyźni, gdzie te chłopy...?" big_smile co w tym kontekście pasuje idealnie, co chmurny ? big_smile

34

Odp: Relacje po trzydziestce
Bbaselle napisał/a:
Mikry Mike napisał/a:

No właśnie jeśli przeczytasz to co napisał w tym temacie i prześledzisz jego posty, zrozumiesz, że to troll. Oczywisty, fallusowy, troll. Gość nawet nie potrafił sprecyzować do kogo kierował te słowa, twierdząc, że obraził zasadnie, bo w jego mniemaniu mój post obraził osoby samotne po 30. Na to aby wskazał gdzie to zrobiłem, kolokwialnie mówiąc, zesrał się po calaku. Troll i tyle. Jedyne co umie, to pisać wysrywy, ale to staje się oczywiste, jak zobaczysz historie jego postów wink a dlaczego tak uważam? Znam siebie i widzę jak reagują na mnie.

Ok czyli jeśli ktoś ma inne zdanie albo wyraża je dobitnie to znaczy ze jest trollem? Dodatkowo jeśli ja się zgadzam z tym co napisał to tez robi ze mnie trolla? Czy musze sledzić historie jego postów ( bóg wie po co) zeby zrozumiec ze jest trollem? To bez sensu i z tego co napisałes moze wynikać ze ty jestes takim trolem bo od razu nasakujesz na kogos innego.
Niemniej jednak dalej zgadzam sie z chmurmym bo przynajmniej ma jakis charakter.


Jest zasadnicza różnica pomiędzy wyrażaniem zdania, jak robisz to Ty czy ktoś inny, a robieniem gównoburzy. Gdyby gość jeszcze to zrobił umiejętnie, to bym się uśmiechnął, ale tak niski poziom trzeba punktować.
Jego modus operandi to rzucić coś - jakiś tekst - łamaną polszczyzną, a gdy ktoś poprosi o sprecyzowanie czy wyjaśnienie, to olanie go i dalsze kręcenie korbą.
Za chęci 2/10 ale jak chce kręcić coś lepszego, to trzeba popracować.

35

Odp: Relacje po trzydziestce
Evergreen napisał/a:
chmurny napisał/a:

Internet niech bóg ma go w opiece pozwala być sobą bardziej niż życie utkane świrowanymi pięknoduchami, neurotykami, łowcami fobii i nietolerancji za 3 grosze, nichilistami jedną szkitą w grobie, obrażalskimi i tym podobmymi osobami wątłej konstrukcji.. tak myślałem zanim zacząłem tu pisać. Mogę być tym całym trollem. Nawet lepiej niż udawać Zygmunta Freuda przed kimś kto pyta jak zagadać do koleżanki z pracy lub czy warto (nomen omen) "to ciągnąć" gdy on bije i poniża. 

nigdy nie mówisz o facetach chłopy? A o lamusach lamusy?

Jestem wyznawcą, że w świecie czy internecie powinny obowiązywać podobne zasady społeczne, ale może to tylko moje niecyfrowe wychowanie się odzywa, a internet do nieposkromiona anarchia.

O facetach mówię różnie, w zależności od okoliczności i adresata smile, ale "chłopy" to chyba tylko w ślad za klasyką "gdzie ci mężczyźni, gdzie te chłopy...?" big_smile co w tym kontekście pasuje idealnie, co chmurny ? big_smile

W życiu niemal każda relacja ma cel który determinuje to w jakie bawełne będziemy ją owijać więc trza zważać.

A co do pytania to nie wiem, raczej nie dajesz się tu poznać jako ktoś dla kogo kontekst ma znaczenie. Wyuskałaś  śępim wzrokiem trzy słowa i na ich podstawie oskarżasz mnie o nietolerancję i tym podobne. Zachowałaś się jak twitterowy algorytm kasujący posty i banujący użytkowników. Z tym że tamta inteligencja jest sztuczna

36

Odp: Relacje po trzydziestce
Evergreen napisał/a:
chmurny napisał/a:

Internet niech bóg ma go w opiece pozwala być sobą bardziej niż życie utkane świrowanymi pięknoduchami, neurotykami, łowcami fobii i nietolerancji za 3 grosze, nichilistami jedną szkitą w grobie, obrażalskimi i tym podobmymi osobami wątłej konstrukcji.. tak myślałem zanim zacząłem tu pisać. Mogę być tym całym trollem. Nawet lepiej niż udawać Zygmunta Freuda przed kimś kto pyta jak zagadać do koleżanki z pracy lub czy warto (nomen omen) "to ciągnąć" gdy on bije i poniża. 

nigdy nie mówisz o facetach chłopy? A o lamusach lamusy?

Jestem wyznawcą, że w świecie czy internecie powinny obowiązywać podobne zasady społeczne, ale może to tylko moje niecyfrowe wychowanie się odzywa, a internet do nieposkromiona anarchia.

O facetach mówię różnie, w zależności od okoliczności i adresata smile, ale "chłopy" to chyba tylko w ślad za klasyką "gdzie ci mężczyźni, gdzie te chłopy...?" big_smile co w tym kontekście pasuje idealnie, co chmurny ? big_smile

W życiu niemal każda relacja ma cel który determinuje to w jakie bawełne będziemy ją owijać więc trza zważać.

A co do pytania to nie wiem, raczej nie dajesz się tu poznać jako ktoś dla kogo kontekst ma znaczenie. Wyuskałaś  śępim wzrokiem trzy słowa i na ich podstawie oskarżasz mnie o nietolerancję i tym podobne. Zachowałaś się jak twitterowy algorytm kasujący posty i banujący użytkowników. Z tym że tamta inteligencja jest sztuczna

37

Odp: Relacje po trzydziestce
chmurny napisał/a:

Z tym że tamta inteligencja jest sztuczna

big_smile Hej, uznaję, to za komplement. Dziękuję big_smile
Odwdzięczę się: Twoje wypowiedzi brzmią teraz znacznie lepiej smile

38

Odp: Relacje po trzydziestce
Evergreen napisał/a:
chmurny napisał/a:

Z tym że tamta inteligencja jest sztuczna

big_smile Hej, uznaję, to za komplement. Dziękuję big_smile
Odwdzięczę się: Twoje wypowiedzi brzmią teraz znacznie lepiej smile

Możesz się odwdzięczyć inaczej. Przeczytać pozostałych kilkadziesiąt słow z mojego posta, zastanowić się  czy aby na pewno nie ma tam treści?

39

Odp: Relacje po trzydziestce

Związki po 30tce są inne bo ludzi po 30ce często życie gna. Duża część osób ma bagaż emocjonalny/bagaż doświadczeń. Są więc samotne matki dla których bardzo często liczy się dobro dzieci a nie motylki w brzuszku. Są kobiety dla których zegar biologiczny tyka i one często na gwałt chca znaleźć ojca ich dzieci. Są też ogarnięte hipergamia laski które szukają ideału i mają ego wielkości słońca. Są też gracze - faceci zaliczający laski jedna po drugiej. Są ich przeciwieństwa: żyjący na garnuszku rodziców nieśmiali chłopcy. Sa mężczyźni płacący alimenty... Inna sprawa że ludzie po 30 często mają mindset 50 Latków. To sprawia że nowe znajomości są raczej męczące. Ciężko im zwalczyć rutynę - a każde miłosne szaleństwo to dla nich strata czasu.

Odp: Relacje po trzydziestce

Bardzo Ci współczuje podejścia. Jestem po 30 ale wciąż potrafię poczuć się jak w gimnazjum jeżeli chodzi o doświadczenia relacji z kobietami. Pragmatyzm zabija spontaniczność. I nie, wcale nie jest trudno poznać kogoś po 30, jest trudniej niż w czasach szkolno uczelnianych, to dosyć zrozumiałe. Wszystko to kwestia wyboru.

Posty [ 40 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SAMOTNOŚĆ » Relacje po trzydziestce

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024