Uwaga temat skomplikowany.
Postaram się to opisać najlepiej jak potrafię.
Jest kobieta - DDA z depresją, która od kilku lat jest na terapii. Od prawie 20 lat jest w związku małżeńskim z kimś do kogo nigdy nie miała uczuć i jest to bardziej związek z przywiązania, a ona od długiego czasu nie ma rodziny.
Jej chłop dobrze zarabia, ale zaniedbuje jej potrzeby. Nie wspiera, nie rozumie, nie troszczy i nie ufa. Często obiecuje, że postara się to zmienić, ale nic sie nie dzieje w tym kierunku.
Jaki czas temu ją poznałem i się do siebie zbliżyliśmy. Fajnie spędza nam się czas, wiemy o sobie praktycznie wszystko, ale kiedy powiedziała o tym terapeutce to ona poradziła żeby powalczyła o swój związek.
Mnie np to wkurzyło bo ona posłuchała terapeutki i nie potrafi od niego odejść.
To, że on ją szantażuje, że sobie coś zrobi to pół biedy, ale że ona nie jest pewna czy potrzebuje zmiany...
Przeraża mnie to i denerwuje bo dla mnie wyjście jest oczywiste. Argumentuje swoją bierność w podjęciu decyzji tym, że to jej jedyna rodzina i "może coś się zmieni".
Ja wiem i rozumiem, że depresja i DDA swoje robią, ale żeby aż tak? To bardzo inteligentna dziewczyna.
Co robić? Czy mogę do niej jakoś dotrzeć?
Potrafimy przegadać cały dzień i tęsknimy za sobą już chwilę po rozstaniu.
Błagam o pomoc. Czy powinienem dać jej czas?
Ale kurde, jeśli te naśnie lat jej nie przekonało to na co ona jeszcze czeka?
A Ty nie możesz poszukać wolnej kobiety?
nie wiedziałem, że jest "zajęta". Wyszło tak, że ona jest nieszczęśliwa, a nam super spędzało się czas i jak pojawił się temat związku to okazało się, że chcemy tego oboje.
Tylko nagle terapeutka jej powiedziała żeby powalczyła o ten związek i... no cóż. Nie wiem co o tym myśleć
nie wiedziałem, że jest "zajęta". Wyszło tak, że ona jest nieszczęśliwa, a nam super spędzało się czas i jak pojawił się temat związku to okazało się, że chcemy tego oboje.
Tylko nagle terapeutka jej powiedziała żeby powalczyła o ten związek i... no cóż. Nie wiem co o tym myśleć
A kiedy dowiedziałeś się że to mężatka?
hmm pamiętam, że mieliśmy bardzo dobry kontakt i gadaliśmy o wszystkim i jakoś w rozmowie to wyszło tylko od razy podkreśliła, że żyją obok siebie a nie ze sobą. Już wtedy myślała nad zakończeniem tego związku, a teraz tak jakby dawała im więcej czasu. Nie potrafię tego pojąć
hmm pamiętam, że mieliśmy bardzo dobry kontakt i gadaliśmy o wszystkim i jakoś w rozmowie to wyszło tylko od razy podkreśliła, że żyją obok siebie a nie ze sobą. Już wtedy myślała nad zakończeniem tego związku, a teraz tak jakby dawała im więcej czasu. Nie potrafię tego pojąć
No dobra, ale teraz już wiesz.
Twój wybór, skoro wolisz być boczniakiem, to sobie bądź. Ona nie kończy małżeństwa, Ty nie kończysz tej relacji. Oboje jesteście siebie warci.
Zdradzę Ci sekret o a tego małżeństwa nie kończy, bo nie chce.
hmm pamiętam, że mieliśmy bardzo dobry kontakt i gadaliśmy o wszystkim i jakoś w rozmowie to wyszło tylko od razy podkreśliła, że żyją obok siebie a nie ze sobą. Już wtedy myślała nad zakończeniem tego związku, a teraz tak jakby dawała im więcej czasu. Nie potrafię tego pojąć
Ale konkretnie, kiedy to było? Na początku, gdy tylko "gadaliście" i nie zapowiadało się na nic więcej, czy później?
I co konkretnie uważasz za "zbliżyliśmy się"? Sorry że to powiem, ale są faceci którzy każdą atencję ze strony kobiety, jakieś "gadanie" już uznają za bliskość i związek, oraz z miejsca chcą jej układać życie. Mam nadzieję, że ty do nich nie należysz?
hmm pamiętam, że mieliśmy bardzo dobry kontakt i gadaliśmy o wszystkim i jakoś w rozmowie to wyszło tylko od razy podkreśliła, że żyją obok siebie a nie ze sobą. Już wtedy myślała nad zakończeniem tego związku, a teraz tak jakby dawała im więcej czasu. Nie potrafię tego pojąć
A jak Ty jesteś sytuowany?
Już wiesz że ona potrafi oszukiwać i chcesz się w to ładować?
Ale dałeś sobie nawinąć makaron na uszy, a historia stara jak świat i schematyczna do bólu. I zarówno Twoja "znajoma" jak i jej terapeutka mają rację że postępują tak jak postępują w tym przypadku. No bo zobacz:
- ona ma partnera/męża 20 lat. To nie jest jakieś półroczne chodzenie za rączkę
- jej partner dobrze zarabia i ona pewnie też z tego korzysta
- Ty ją sprzedajesz oczywiście jako biedą DDA, w terapii, w depresji, w opresyjnej relacji. Guzik prawda - ona z nim jest bo chce i tego nie zamierza zmienić a Ty jesteś jej czasoumilaczem w długoterminowym związku. To dokładnie te same śpiewki którzy zdradzający mężowie sprzedają kochankom czyli "nie śpimy już razem, żona jest nieczuła, nie rozumie moich potrzeb" blah blah blah, a przychodzi co do czego to żaden nie odejdzie i nie rzuci 20 lat życia psu do gardła dla kochanki.
- Ty jesteś w pierwszym etapie zakochania więc oczywiście tęsknisz już po 30 minutach, pierdzicie we dwójkę tylko pod wiatr i w ogóle jesteście dla siebie stworzeni - fajnie, ale to minie po pół roku i fascynacja się skończy
- odczuwasz złość do rad jej terapeutki bo nie są po Twojej myśli, ale terapeuci dokładnie znają ten cykl miłości i wiedzą że to jest mijające po jakimś czasie.
Ona ma partnera/męża od 20 lat i podejmuje codziennie decyzje żeby z nim być. Nie jest ubezwłasnowolniona ani przypięta do kaloryfera w jego mieszkaniu bez względu na to jakie bajki Ci sprzedaje. Przestań ją idealizować i daruj sobie takie romanse z zajętymi kobietami bo naprawdę mało kiedy wychodzi z tego coś dobrego.
Nie warto być rycerskim w stosunku do kobiet. No chyba, że masz bardzo twardą zbroję.
Uwaga temat skomplikowany.
Postaram się to opisać najlepiej jak potrafię.
Jest kobieta - DDA z depresją, która od kilku lat jest na terapii. Od prawie 20 lat jest w związku małżeńskim z kimś do kogo nigdy nie miała uczuć i jest to bardziej związek z przywiązania, a ona od długiego czasu nie ma rodziny.
Jej chłop dobrze zarabia, ale zaniedbuje jej potrzeby. Nie wspiera, nie rozumie, nie troszczy i nie ufa. Często obiecuje, że postara się to zmienić, ale nic sie nie dzieje w tym kierunku.
Jaki czas temu ją poznałem i się do siebie zbliżyliśmy. Fajnie spędza nam się czas, wiemy o sobie praktycznie wszystko, ale kiedy powiedziała o tym terapeutce to ona poradziła żeby powalczyła o swój związek.
Mnie np to wkurzyło bo ona posłuchała terapeutki i nie potrafi od niego odejść.
To, że on ją szantażuje, że sobie coś zrobi to pół biedy, ale że ona nie jest pewna czy potrzebuje zmiany...
Przeraża mnie to i denerwuje bo dla mnie wyjście jest oczywiste. Argumentuje swoją bierność w podjęciu decyzji tym, że to jej jedyna rodzina i "może coś się zmieni".
Ja wiem i rozumiem, że depresja i DDA swoje robią, ale żeby aż tak? To bardzo inteligentna dziewczyna.
Co robić? Czy mogę do niej jakoś dotrzeć?
Potrafimy przegadać cały dzień i tęsknimy za sobą już chwilę po rozstaniu.
Błagam o pomoc. Czy powinienem dać jej czas?
Ale kurde, jeśli te naśnie lat jej nie przekonało to na co ona jeszcze czeka?
znasz tylko jej część historii, skąd masz pewność że on jej nie wspiera?
nie kupuję że "nigdy" nie miała do niego uczuć. wyszła za niego. to, że Tobie sprzedaje takie rzeczy.. no cóż, to bardzo schematyczne. poczytaj sobie tutaj wątki to zobczysz "drugą stronę medalu".
mój były narzeczony jak znalazł boczniarę, nagle zaczął mówić że "nigdy do siebie nie pasowaliśmy" a 3 lata temu to ja zrobiłam coś, a 5 lat temu coś innego. co z tego że początki związku były jak u każdego, z motylkami i wielką fascynacją, co z tego że dał mi pierścionek rok wcześniej mówiąc że wybrał taki kamień bo jest wyjątkowy bo x i y. myślisz, że swojej kochance o tym wspominał? czy raczej jej powiedział, że ze mną to był ale blablabla?
jesteś odskocznią, ucieczką. każdy romans, czy emocjnalny czy fizyczny to ucieczka, fantazja, coś łatwego. trudniej się zmierzyć z rzeczywistością. dla mnie oczywista to jest walka o rodzinę a nie wskakiwanie w nowy związek kiedy starego się nie skończyło.
nie wiedziałem, że jest "zajęta". Wyszło tak, że ona jest nieszczęśliwa, a nam super spędzało się czas i jak pojawił się temat związku to okazało się, że chcemy tego oboje.
Tylko nagle terapeutka jej powiedziała żeby powalczyła o ten związek i... no cóż. Nie wiem co o tym myśleć
Chcieć można, fajnie tak się spotykać, ale jakby przyszło wspólne życie, nie byłoby tak kolorowo, teraz ją idealizujesz.
Druga sprawa, że może mówić to co chesz usłyszeć.
Ma dzieci?
Zdradzający faceci też tak mówią kochankom, jak ona Tobie i w rzeczywistości wcale nie zamierzają się rozwodzić.
Zerwij tę znajomość, bo tylko wydaje Ci się, że byłbyś z nią szczęśliwy, nie mówiąc, że Ciebie też by mogła zdradzać.
Usuń się i nie wtrącaj bo zniszczysz rodzinę - tak się zawsze zaczyna - schemat.
14 2022-05-19 18:09:00 Ostatnio edytowany przez mesmer (2022-05-19 18:09:41)
c
Autorze, a Ty jesteś pierwszym jej boczniakiem? Zastanawiałeś się w ogóle nad czymś takim? Rzekomo nieszczęśliwa mężatką bierze Cię na robienie z siebie ofiary. To ma na celu wzbudzić w Tobie chec rywalizacji o to cudo, jakim jest ona oraz napuścić Cię na złego męża, żeby wywołać w Tobie wrażenie, że to Twoja kobieta, a Ty jako facet masz jej bronić przed złymi światem.
Na taki bajer Cie wzięła?
Dobry jesteś jako facet do łóżka, miziania się i pompowania jej ego, że jeszcze ktoś ją chce, ale do życia, to ona ma męża.
A mówiła Ci, że nie sypia z mężem?
A może dla Ciebie to nie ma znaczenia?
Zastanów się na kogo właściwie tak się napaliles. Chcesz związać się z kobietą, która kogoś okłamuje i zdradza?
Masz pewność, że nie zrobi tego Tobie?
Przecież ona już teraz Cię zdradza z własnym mężem.
Obudź się i zakończ ten układ.
Mężatek się używa, a nie planuje się z nimi życie.
16 2022-05-19 18:20:32 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-05-19 19:45:51)
hmm pamiętam, że mieliśmy bardzo dobry kontakt i gadaliśmy o wszystkim i jakoś w rozmowie to wyszło tylko od razy podkreśliła, że żyją obok siebie a nie ze sobą. Już wtedy myślała nad zakończeniem tego związku, a teraz tak jakby dawała im więcej czasu. Nie potrafię tego pojąć
No to żeś się wkręcił mesmer - magnetyzm normalnie .
3/4 z tego co usłyszałeś to prawdopodobnie standardowa ściema na Twój użytek i jej pranie skrupułów na Twoich oczach,za Twoją zgodą i przyzwoleniem pasuje Ci to i robi dobrze na ego,
bo jesteś już rycerzykiem, ratownikiem,chętnym i gotowym, czyli dorwałeś się do padliny,ona bidulka możliwe że ofiara złego faceta na razie masz wersję że nic ich nie łączy wierz mi można to rozbudować jak się chce i w jakim kieruknku będzie lepiej dla niej ,wyhamowała Twoje dziarskie bohaterskie zapędy ,za szybki jesteś
za chwilę sam będziesz padliną, czekającą i do dyspozycji na zawołanie i na własną prośbę, życzenie stracisz z rok dwa z jakiejś ukrytej być może desperacji, samotność,pożądania i w nierealnych oczekiwaniach z zazdrością o męża,w zdziwieniu i z rozkminami
ciągłym pytaniem "dlaczego ona nie odejdzie skoro jej tak źle ? " "na co czeka" ?
koniecznie chcesz se zryć pod beretem na ochotnika,
przeżywając nie swoje życie i wydumany niby cudzy dramat,ona jest zależna i przywiązana do męża i jej tak jest wygodnie ma jeszcze wiele korzyści z tego związku a Ciebie sprawdza i testuje, taksuje,bada możliwości na romans i jasny układ urabia Cię i przygotowuje do roli dopalacza,z tym że siła uzależnienia/współuzależnienia bywa spora,nie puści łatwo męża z wielu powodów o których nie masz bladego pojęcia,powiązania i lęki ciągną silnie egoizm wstecz- gadać to sobie można ruski rok
dlatego raczej będziesz boczniakiem, a nie kandydatem na życiowego partnera,
różne obietnice i wymówki masz jak w banku, na święty nigdy, zawsze będzie coś - teraz terapeutka coś powiedziała,bo szantaż męża brak oparcia w rodzinie,brak bliskich, potem jakaś choroba, trudności itp
wszystko w miarę prawdopodobne i możliwe niby
tyle że po to wszystko mówi żeby odroczyć i odwlec coś co w sumie nigdy nie nastąpi - ich rozstanie
chyba że cud się stanie czyli Ty
znasz tylko wycinek reszta to opowieści dziwnej treści najprawdopodobniej - schemat rozpoczynania romansu i budowania intymności powtarzalny do bólu
budowany na niezadowoleniu,złości rozczarowaniach, frustracji, złudzeniach, wyobrażeniach i fantazjach, urojeniach, zaniedbaniach krzywdzie lękach obawach
wyolbrzymionych pretensjach,,cała mieszanka do dyspozycji
wiele wiele z tego jest na niby a Ty nie masz jak zweryfikować tych opowiastek
Ona też bardzo chce wierzyć w to co mówi ,że ma zasrane życie, taka gra pozorów, udawanie
wszystko z pokrętną logiką żeby wzbudzać emocje i się nakręcać wtedy romans sekrety smakuje inaczej
jak w bajce wasz mały świat otoczony przez wrogów w tym wroga nr 1 męża
Jak miedzy nimi jest nie wiesz nic,
nawet jeżeli to tyran to Ty będziesz wykorzystany do tego żeby ona dzięki waszej znajomości trwała w tym być może chorym układzie,ale nie masz jak sprawdzić co jest rzeczywistością bo się zabujałeś poczułeś szansę i idealizujesz ją w myślach
oj naiwny, naiwny, łatwowierny, potencjalny frajer z Ciebie mesmerze, słabiutki katalizator.
wiesz tyle ile usłyszałeś resztę sobie dopowiadasz bo tak Ci wygodnie
a że to moralna nieudolność to inna sprawa
też chcesz być szlachetny robiąc współdziałając w świństwie,robisz za sędziego i klakiera,słuchacza, potakiwacza
takie pogotowie do gaszenia złych humorów i nastrojów,rozterek,dylematów wyrzutów znieczulenie na poczucie winy krzywdy,rozczarowanie,a nie jesteś antydepresantem szkodzisz jeżeli kobieta faktycznie ma depresję
nie martw się Ty też zapłacisz za to deprechą chyba żeś twardy jak Dzierżyński ,
chcesz pofruwać to pofruwaj,a i tak będzie jak w tysiącach przypadków ona nie odejdzie od męża nie jesteś pierwszy i nie jesteś ostatni,ale wierz w co chcesz i jaki masz z tego pożytek Twoje życie Twój czas .
Kobietka gra tylko pod siebie.
Antygratulacje zdobyczy. Nie warta tego.
O niej nic nie wiemy oprócz tego, że chce ratować swoje małżeństwo, chwalebne. Tylko co niby w tym jej małżeństwie nie działa, tego nie wie nikt, autor wątku także tego nie wie. Może być że babka jest pozbawioną zasad krętaczką, ale może też być trochę inaczej. Znam przypadek, że małżeństwo z 12 letnim stażem mocno się zachwiało, bo facet znalazł sobie młodziutką kochankę. Żona postanowiła o związek "walczyć", bo dzieci, bo sporo się razem dorobili i mocno by oboje na tym rozwodzie stracili itp,itd. Facet bez ogródek powiedział żonie, że może sobie znaleźć kochanka, bo dla niego ona i tak już nie istnieje jako kobieta, choć rozwodzić się nie zamierza. I tak się szarpią chyba już ze dwa lata...
Ja ocenianie jej bym zostawiła na razie, natomiast dziwię się autorowi że mimo iż ma powiedziane, że babka od męża nie odejdzie, on próbuje dzielić skórę na niedźwiedziu i kombinuje, jak by tu ją rozwieźć. Ryzykowna gra i nie wiem czy warta świeczki. Łatwo można sobie nabić guza. Możliwe, że za jakiś czas by usłyszał, że to jego wina ten cały rozwód, a ona nie chciała..
Uwaga temat skomplikowany.
Postaram się to opisać najlepiej jak potrafię.
Jest kobieta - DDA z depresją, która od kilku lat jest na terapii. Od prawie 20 lat jest w związku małżeńskim z kimś do kogo nigdy nie miała uczuć i jest to bardziej związek z przywiązania, a ona od długiego czasu nie ma rodziny.
Jej chłop dobrze zarabia, ale zaniedbuje jej potrzeby. Nie wspiera, nie rozumie, nie troszczy i nie ufa. Często obiecuje, że postara się to zmienić, ale nic sie nie dzieje w tym kierunku.
Jaki czas temu ją poznałem i się do siebie zbliżyliśmy. Fajnie spędza nam się czas, wiemy o sobie praktycznie wszystko, ale kiedy powiedziała o tym terapeutce to ona poradziła żeby powalczyła o swój związek.
Mnie np to wkurzyło bo ona posłuchała terapeutki i nie potrafi od niego odejść.
To, że on ją szantażuje, że sobie coś zrobi to pół biedy, ale że ona nie jest pewna czy potrzebuje zmiany...
Przeraża mnie to i denerwuje bo dla mnie wyjście jest oczywiste. Argumentuje swoją bierność w podjęciu decyzji tym, że to jej jedyna rodzina i "może coś się zmieni".
Ja wiem i rozumiem, że depresja i DDA swoje robią, ale żeby aż tak? To bardzo inteligentna dziewczyna.
Co robić? Czy mogę do niej jakoś dotrzeć?
Potrafimy przegadać cały dzień i tęsknimy za sobą już chwilę po rozstaniu.
Błagam o pomoc. Czy powinienem dać jej czas?
Ale kurde, jeśli te naśnie lat jej nie przekonało to na co ona jeszcze czeka?
Krótka piłka. Zamoczyłeś?
20 2022-05-19 21:10:39 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-05-19 21:22:22)
nie kupuję tego Salomonko.
Bo o ile On nie jest stalkerem czy byłym kochankiem który narzuca sie po rozstaniu, to fakty sa takie- ze ona z nim nie zerwała- trzyma przy sobie nie wiadomo po co, a raczej wiadomo, tylko brzydko to wyglada.
Po drugie dopiero po czasie ujawniła ze jest mężatką, to kładzie cień na nią.
No i to że nie bierze odpowiedzialnosci za swoje czyny tylko zrzuca na terapeutkę. Pora zdjać różowe okulary autorze
21 2022-05-19 21:43:26 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-05-19 21:44:38)
nie kupuję tego Salomonko.
Bo o ile On nie jest stalkerem czy byłym kochankiem który narzuca sie po rozstaniu, to fakty sa takie- ze ona z nim nie zerwała- trzyma przy sobie nie wiadomo po co, a raczej wiadomo, tylko brzydko to wyglada.
Po drugie dopiero po czasie ujawniła ze jest mężatką, to kładzie cień na nią.
No i to że nie bierze odpowiedzialnosci za swoje czyny tylko zrzuca na terapeutkę. Pora zdjać różowe okulary autorze
Pewnie że tak, tylko co nas ona w tym wypadku obchodzi? To autor kombinuje jak ją rozwieźć i to jemu zależy na tym, aby ona zostawiła męża choć ona wyraźnie twierdzi że tego nie chce. Po co mu taki bagaż?
Już widzę jak zjawia się tutaj kobieta i oświadcza że jest kochanką żonatego faceta, facet n ie chce się rozwieźć a ona prosi o rady jak to przeprowadzić, bo przecież jest im tak dobrze razem, a jego żona to zołza i o niego nie dba. Jakie by dostała komentarze? Na pewno takie, że facet jest podły a ona biedna misia ma przejrzeć na oczy? Przecież oddzielając ziarno od plew to mamy do czynienia z kochankiem który kombinuje jak rozwalić małżeństwo. Do tego jakiś niezorientowany kompletnie w temacie, bo żadnych konkretów nie podaje, tylko kilka luźnych sloganów, które podobno usłyszał od niej. Po pierwsze, ona wcale nie musi mu mówić wszystkiego i całej prawdy jak na spowiedzi, po drugie jak to w związku uczuciowym często jest, autor nie wszystko co dotyczy obiektu jego westchnień może odbierać prawidłowo i mamy co mamy, czyli treść jak po zabawie w głuchy telefon.
Autor sam na siebie bat kręci, bo nawet gdy uda mu się w końcu wyrwać swoją księżniczkę z jaskini wstrętnego smoka, to raczej nie wróżę im bajkowej przyszłości, a raczej taką w której nie raz usłyszy gdy coś pójdzie nie tak: Ja nie chciałam z tobą być, to ty za mną latałeś i namawiałeś mnie do rozwodu.
W sumie cała ta historia jakaś dziwna jest.
Uwaga temat skomplikowany.
Postaram się to opisać najlepiej jak potrafię.
Jest kobieta - DDA z depresją, która od kilku lat jest na terapii. Od prawie 20 lat jest w związku małżeńskim z kimś do kogo nigdy nie miała uczuć i jest to bardziej związek z przywiązania, a ona od długiego czasu nie ma rodziny.
Jej chłop dobrze zarabia, ale zaniedbuje jej potrzeby. Nie wspiera, nie rozumie, nie troszczy i nie ufa. Często obiecuje, że postara się to zmienić, ale nic sie nie dzieje w tym kierunku.
Jaki czas temu ją poznałem i się do siebie zbliżyliśmy. Fajnie spędza nam się czas, wiemy o sobie praktycznie wszystko, ale kiedy powiedziała o tym terapeutce to ona poradziła żeby powalczyła o swój związek.
Mnie np to wkurzyło bo ona posłuchała terapeutki i nie potrafi od niego odejść.
To, że on ją szantażuje, że sobie coś zrobi to pół biedy, ale że ona nie jest pewna czy potrzebuje zmiany...
Przeraża mnie to i denerwuje bo dla mnie wyjście jest oczywiste. Argumentuje swoją bierność w podjęciu decyzji tym, że to jej jedyna rodzina i "może coś się zmieni".
Ja wiem i rozumiem, że depresja i DDA swoje robią, ale żeby aż tak? To bardzo inteligentna dziewczyna.
Co robić? Czy mogę do niej jakoś dotrzeć?
Potrafimy przegadać cały dzień i tęsknimy za sobą już chwilę po rozstaniu.
Błagam o pomoc. Czy powinienem dać jej czas?
Ale kurde, jeśli te naśnie lat jej nie przekonało to na co ona jeszcze czeka?
O rety - myślałem, że to o mnie, tylko że ja nie szantażuję, chociaż kto wie co by żona innemu o mnie plotła, jakby przyszło co do czego. Autorze, nie obraź się, jesteś uosobieniem okrucieństwa tego świata i diabłem wcielonym, tak jak i ta kobieta.
Widzę, że muszę się cofnąć bo troche zaczyna sie tu robić chaos.
Specjalnie dla Was cofnąłem się w wiadomościach z nią i sprawdziłem jak to wszystko wyglądało.
Wiec tak - napisałem do niej bo widziałem, że ma problemy z depresją, a ja w tamtym czasie pisałem z ludźmi wyciągając ich z tego stanu mając na uwadze swoje zdrowie [po skończonej terapii grupowej brakowało mi rozmowy].
Kiedy napisała negatywnie o sobie to odpisałem, że jest bardzo inteligentna i atrakcyjna jako komplement żeby podnieść jej samoocene i wtedy ona odebrała to jako zaloty i napisała, że ma męża.
Od tamtej pory pisaliśmy ze sobą i próbowałem ją wyciągnąć z tego złego stanu u na prawdę mi się to udawało i była coraz częściej szczęśliwa i pewna siebie.
Kiedy zaczęliśmy być blisko i mam tu na myśli pisanie na wszelkie możliwe tematy to zaczeliśmy pisać i rozmawiać częściej i po prostu tęsknić nawet za brzmieniem naszych głosów.
Oczywiście możecie napisać, że to zauroczenie, ale miałem na uwadze jej stan, wady i zalety i nie brałem pod uwagę niczego bliżej.
Zaproponowała spotkanie, zwykle koleżeńskie spotkanie. Spędziliśmy razem bardzo fajny dzien na rozmowie, jedzeniu, spacerowaniu i to wszystko zbliżyło nas jeszcze bardziej.
Po tym spotkaniu zapytałem jak wygląda jej związek. Odpowiedziała, że żyją praktycznie obok siebie, nie ma między nimi nici porozumienia, wsparcia od niego, zrozumienia czy miłości.
Zapytałem dlaczego są razem. Odpowiedziała, że to jej jedyna rodzina i sama nie poradzi sobie w dużym mieście i po prostu sie boi.
Dodała, że już wiele razy próbowała od niego odejść, ale zawsze mówił, że coś sobie zrobi i mam tu na myśli te najgorsze rzeczy.
Fizycznie blisko nie bylismy, ale emocjonalnie tak. Do tego nadajemy na tych samych falach.
Zdziwiło mnie, że będąc w związku z mężczyzną prawie 20 lat ma wątpliwości co do tego czy być z nim czy nie być.
Poruszam ten temat tutaj bo chcę poznać obiektywne zdanie różnych ludzi. Wiem, że spieprzyłem i nigdy nie chciałem być 'kochankiem,
Aktualnie zerwałem z nią kontakt przez jej brak ukierunkowania swoich decyzji.
Mesmer, jeśli byłeś w terapii to doskonałe powinieneś sobie zdawac sprawę z roli ratownika, którą najwyraźniej lubisz przyjmować. Bieganie po mieście i szukanie obych ludzi do wyciągnięcia z depresji nie jest zdrowym objawem. Poczytaj sobie o trójkącie dramatycznym Karpmana.
"Aktualnie zerwałem z nią kontakt przez jej brak ukierunkowania swoich decyzji."
To najlepsze, co mogłeś zrobić.
26 2022-05-20 11:45:02 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-05-20 11:46:42)
Czytam kolejny podobny wątek tzw. ratownika. Znaczy jest spora liczba facetów tak postępujących. Wyłowić słabą, z problemami kobietę, niby to pomóc w niedoli, a drugie dno jest takie, że się taką kobietę chce zdobyć. Z reguły tak jak u Autora, kończy się to mocnym kopniakiem od kobiety. To pewnie i dobrze, bo proceder nie warty naśladowania.
może zaznaczę, że tak - miałem "DDA bohatera", ale na przestrzeni terapii kiedy rozwinąłem swoją analize to terapeuci zwrócili moją uwagę na to, że fajnie słucham i podpowiadam i mógłbym to wykorzystać. Dlatego chciałbym i gdzieś tam ćwiczę swoje umiejętności wspierania innych ludzi. To, że jedna dziewczyna na 100 trafiła mi się i mi się autentycznie podoba to już inna kwestia ;d
Mesmer to albo terapia, albo wyrywanie mężatek z problemami.
Dziwię się Tobie, autorze, że jesteś zdziwiony „radami” terapeutki Twojej hmmm….znajomej ;-)
Przecież jakby mi np. moja przyjaciółka opowiedziała, że w kryzysie poznała w necie faceta, który ją podtrzymywała na duchu, zasypywał komplementami itp. Po czym dążył najpierw do spotkania a potem chciał rozwijać bardziej znajomość, wiedząc, że jest w związku, to od razu pomyślałabym, że to tzw. „padliniarz”, czyli ktoś, kto czyha na takie łatwe ofiary, które łatwo „kupić” zainteresowaniem i czułymi słówkami czy co tam uzna za właściwe dla osiągnięcia własnych celów, a potem wykorzysta.
może zaznaczę, że tak - miałem "DDA bohatera", ale na przestrzeni terapii kiedy rozwinąłem swoją analize to terapeuci zwrócili moją uwagę na to, że fajnie słucham i podpowiadam i mógłbym to wykorzystać. Dlatego chciałbym i gdzieś tam ćwiczę swoje umiejętności wspierania innych ludzi. To, że jedna dziewczyna na 100 trafiła mi się i mi się autentycznie podoba to już inna kwestia ;d
Wszystko spoko, tylko wykorzystanie tych Twoich umiejętności powinno iść za konkretnym przeszkoleniem, a nie, że Ty sobie będziesz wyszukiwał ludzi z depresją i z nimi rozmawiał. Nie, to tak nie działa.
31 2022-05-20 12:29:38 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-05-20 12:30:51)
może zaznaczę, że tak - miałem "DDA bohatera", ale na przestrzeni terapii kiedy rozwinąłem swoją analize to terapeuci zwrócili moją uwagę na to, że fajnie słucham i podpowiadam i mógłbym to wykorzystać. Dlatego chciałbym i gdzieś tam ćwiczę swoje umiejętności wspierania innych ludzi. To, że jedna dziewczyna na 100 trafiła mi się i mi się autentycznie podoba to już inna kwestia ;d
Niestety to dość częste jest zjawisko,"neofity" zaraz po terapii - nieważne czego dotyczącej
człowiek podbudowany wsparciem a jak u Ciebie pozytywnymi opiniami terapeutów , zamiast kontynuować samoleczenie i zajmowanie się sobą koniecznie chce leczyć innych niestety to z jednej strony odrywa od siebie z drugiej to prowadzi do egotycznej koncentracji na sobie niezdrowo, z reguły za wcześnie na to i jest to też wpływ euforii swego rodzaju,co nie znaczy że to zawsze źle,to co masz możesz wykorzystać jak bardziej staniesz na nogi ,bo to jeszcze nie wszystko co życiu Cię spotka,nie dołuj się tym że popełniłeś pewien błąd - możesz zobaczyć siebie w tym,to jest doświadczenie może być pomocne i pożyteczne jak jesteś wnikliwy i uważny
w AA czy wspólnocie DDA (lub dowolnej innej opartej o program 12 kroków) i stąd po różnych terapiach również się to przyjęło,ma to swoją nazwę "trzynasty krok" często związany jest z romansem, seksem,wzajemnym toksycznym wykorzystaniem,niestabilnością emocjonalną na początku "drogi" etc właśnie pod sztandarem pomagania innym
32 2022-05-20 12:41:34 Ostatnio edytowany przez Foxterier (2022-05-20 12:42:08)
może zaznaczę, że tak - miałem "DDA bohatera", ale na przestrzeni terapii kiedy rozwinąłem swoją analize to terapeuci zwrócili moją uwagę na to, że fajnie słucham i podpowiadam i mógłbym to wykorzystać. Dlatego chciałbym i gdzieś tam ćwiczę swoje umiejętności wspierania innych ludzi. To, że jedna dziewczyna na 100 trafiła mi się i mi się autentycznie podoba to już inna kwestia ;d
Terapeuci są odpowiednio do tego przygotowani i mają odpowiednie mechanizmy i techniki do zjawisk które nazywają się przeniesieniem (pacjent przelewa emocje/miłości/nienawiści na terapeutę) i przeciwprzeniesieniem (terapeuta przelewa swoje rzeczy na pacjenta). Gdyby tego nie było to terapeuci wchodziliby w romanse ze swoimi biednymi zagubionymi pacjentkami i wykorzystywali ich kruchość i otwartość.
Nawet będac tzw. Towarzyszem zdrowienia dobrze jest ukończyć jakieś podstawowe szkolenie z tego zakresu, bo jak widzisz na swoim przykładzie bardzo łatwo jest popłynąć gdy nie ma się twardo zarysowanych granic i rozwiązanych swoich problemów.
Autorze, dobrze że zakończyłeś te znajomość. Nawet nie wiesz, ilu problemów sobie zaoszczedziles.
ja i bez depresji i terapeutki tez wolalabym walczyc o rodzine i meza niz jakiegos znajomego/kochanka/czy kim tam dla niej jestes, w kazdym badz razie piata woda po kisielu, a on mezem i rodzina. 20 lat rezm przezyli,a ciebie ile zna? dodatkowo zerwalabym kontakt, bo w malzenstwie o jedna osobe za duzo. gdybys mial troche godnosci to sam bys zerwal.
jak dla mnie temat wyczerpany.
ja i bez depresji i terapeutki tez wolalabym walczyc o rodzine i meza niz jakiegos znajomego/kochanka/czy kim tam dla niej jestes, w kazdym badz razie piata woda po kisielu, a on mezem i rodzina. 20 lat rezm przezyli,a ciebie ile zna? dodatkowo zerwalabym kontakt, bo w malzenstwie o jedna osobe za duzo. gdybys mial troche godnosci to sam bys zerwal.
jak dla mnie temat wyczerpany.
Przecież zerwał przynajmniej na razie.W sumie dobrze,że seksu nie było regularnie,jakby był mogło by być trudniej się odciąć.
Widzę, że raczej nie spotkam się tutaj ze zrozumieniem, ale może chociaż zarysuję lepiej tą stuację.
Plan był taki, że mieliśmy się regularnie spotykać i sprawdzić jak nam jest razem bez jakiejś fizycznej bliskości, ale przytulanie wychodziło samo, doszły pocałunki i w tym popłyneliśmy. Do tego kontakt, codzienne pisanie razem na każdy temat.
Pewnego dnia napisała mi, że nie wie co będzie dalej i nie wie czego chce. Napisała, że może zostać ze swoim mężem bo jej po prostu groził samookaleczeniem. Jej stanowisko było takie, że czuła, że może z nim zostać z litości.
To był moment kiedy się zdystansowałem i czułem, że pomimo tego ile jej daję to ona nie czuje tego samego.
Zerwałem kontakt i ją zablokowałem, ale nie ukrywam, że tęskniłem i nie mogłem uwierzyć, że ona tak się poddaje.
Po jakimś czasie napisałem jeszcze do niej żeby wyrzucić z siebie te emocje i wyrzuty, które miałem do niej.
Napisała, że nie czuje sie bezpieczna w naszej relacji i na terapii doszła, że najlepiej czuje się sama, a odnośnie nas to "od początku pisała, że potrzebuje czasu" co jest głupie bo sama proponowała spotkania, nawet na noc...
Może komuś przyda się ta historia i wyciągnie z niej jakąś nauczkę. Ja byłem jej pewien, byłem szczęśliwy i wiązałem z nią przyszłość, a wyszła z niej samolubna materialistka, która nie wie czego chce i nie mogłem od niej oczekiwać nawet ludzkich odruchów.
Tak jestem głupi i tak jest mi zajebiście przykro.
Przepraszam jeśli kogoś uraziłem moimi decyzjami, głupotą, ale nie wiedziałem, że tak to może się potoczyć...
Jej chłop dobrze zarabia, ale zaniedbuje jej potrzeby. Nie wspiera, nie rozumie, nie troszczy i nie ufa.
A ona zarabia dobrze, dba o potrzeby męża wspiera go, rozumie, troszczy sie o niego? Czy to ma dzialac tylko w jedną strone?
Ona ma czelność wymagac od niego zaufania w sytuacji kiedy jest wobec niego nie fair bo spotyka sie z innym typem?
38 2022-07-17 08:38:25 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-07-17 21:23:17)
Nikogo nie obraziłeś personalnie, po prostu dzielilismy się swoimi spostrzeżeniami A wiele to forum widziało.
Po prostu z daleka lepiej widać czasem.