Nienawidzę mojego męża - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nienawidzę mojego męża

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 71 ]

Temat: Nienawidzę mojego męża

Cześć,

Forum podczytuje od dawna. Śledzenie Waszych historii bywa budujące i pozwala spojrzeć na własne problemy z boku.

Jestem mężatką od 17 lat. Mamy nastoletnią córkę. Historia jakich wiele. Ślub w młodym (zbyt młodym) wieku. Nigdy nie było między nami różowo, ale dopóki był pęd związany z ogarnianiem życia jakoś udawało się to skleić. Wiele rzeczy, które można uznać za fundamentalne mi przeszkadzało, ale uważałam, że rodzina to wyższe dobro.

Z biegiem lat to przymykanie oka uwiera coraz bardziej. Mąż skupiony na pracy i realizujący się w tej kwestii kompletnie olewa codzienne, domowe sprawy. Czuję się na zasadzie "przynieś, wynieś, pozamiataj". Do tego kiepsko dba o własną higienę co mnie odpycha. Bywa bardzo krytyczny wobec ludzi, większość w jego mniemaniu to nieudacznicy i debile. Mimo tych mankamentów dba o rodzinę. Kocha jak potrafi.

Zdaje sobie sprawę, że życie z kimś to kompromis. Wiele razy omawialiśmy te kwestie. Na spokojnie, czasem podczas solidnych awantur. Wiem, że NIC SIĘ NIE ZMIENI. Taki jest, to konstrukcja jego osobowości. Obserwuje swoje reakcje na to wszystko i mimo że staram się zdusić moje uczucia i doprowadzić to tego, aby rozsądek wziął górę to coraz częściej mam poczucie, że nie lubię go jako człowieka. Szanuje jako męża, oddanego ojca.

Walczyć o siebie i budować życie od nowa? Wyluzować, olać pewne sprawy i zostać?
Wiem, że to absurdalne pytać kogoś jak żyć. Mam jednak po cichu nadzieje, że spojrzenie innych da mi jakiś klucz, punkt zaczepienia w myśleniu o tym co dalej.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nienawidzę mojego męża

Wg mnie trwanie nie jest wartością, dla której warto poświęcać życie, bo to jedyne życie, które masz. Ale może dla Ciebie warto trwać, żeby gdzieś tam u kresu własnych dni móc sobie powiedzieć, że dałam radę, wytrwałam mimo własnej niechęci.

3

Odp: Nienawidzę mojego męża

A co z tytułem tego wątku, naprawdę go nienawidzisz, czy tylko po prostu masz do niego tę całą listę skarg?

4

Odp: Nienawidzę mojego męża

Przeczytaj na głos tytuł swojego własnego wątku to poznasz odpowiedź na pytanie co robić. Naprawdę, masz jedno życie a siedzisz w tym już 17 lat.

5 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-05-12 11:35:15)

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:

Wiem, że NIC SIĘ NIE ZMIENI. Taki jest, to konstrukcja jego osobowości. Obserwuje swoje reakcje na to wszystko i mimo że staram się zdusić moje uczucia i doprowadzić to tego, aby rozsądek wziął górę to coraz częściej mam poczucie, że nie lubię go jako człowieka. Szanuje jako męża, oddanego ojca.

.

Ile w tych uczuciach jest tłumionego leku,obaw oprócz wielu uraz?
Ile w związku z różnymi lękami, strachami (jeżeli są ) jest jeszcze prób urządzania się w niby komforcie i z jakimiś korzyściami w nagrodę?

6

Odp: Nienawidzę mojego męża

O tego męża może chodzi?


https://www.netkobiety.pl/t127811.html

7

Odp: Nienawidzę mojego męża
MagdaLena1111 napisał/a:

Wg mnie trwanie nie jest wartością, dla której warto poświęcać życie, bo to jedyne życie, które masz. Ale może dla Ciebie warto trwać, żeby gdzieś tam u kresu własnych dni móc sobie powiedzieć, że dałam radę, wytrwałam mimo własnej niechęci.

Jestem nauczona hamowania uczuć. Wychodzi trochę wychowanie i wcześniejsze doświadczenia. Przyznaje, że trwanie nie jest wartością. To tylko pewien stan.

8

Odp: Nienawidzę mojego męża
paslawek napisał/a:
Pola_la napisał/a:

Wiem, że NIC SIĘ NIE ZMIENI. Taki jest, to konstrukcja jego osobowości. Obserwuje swoje reakcje na to wszystko i mimo że staram się zdusić moje uczucia i doprowadzić to tego, aby rozsądek wziął górę to coraz częściej mam poczucie, że nie lubię go jako człowieka. Szanuje jako męża, oddanego ojca.

.

Ile w tych uczuciach jest tłumionego leku,obaw oprócz wielu uraz?
Ile w związku z różnymi lękami, strachami (jeżeli są ) jest jeszcze prób urządzania się w niby komforcie i z jakimiś korzyściami w nagrodę?

Jest lęk o samotną przyszłość. Oczywiście, że są pewne korzyści. Gdybym widziała same wady decyzja byłaby prostsza. Jednak pewnie poza sytuacjami związanymi z przemocą i skrajnymi problemami mało jest czarno-białych sytuacji.

9

Odp: Nienawidzę mojego męża
KoralinaJones napisał/a:

O tego męża może chodzi?

Rzeczywiście problem można z opisu uznać za podobny. Jednak to nie mój wątek.

10

Odp: Nienawidzę mojego męża

oczywiscie, ze trwac. jak sama wspomnialas, kocha, stara sie dbac, ejst dobrym ojcem, ...

te wartosci dzis juz nie sa takie oczywiste. jak chcesz to zmieniaj, ale szybciej trafisz na doopka, ktory nie wytrwalby nawet tych 3-5 lat, bo wolalby kolezanke z pracy i nawet nie pomyslalby o rodzinie i dziecku, bo "sie zakochal", " ma prawo do szczescia" albo wstaw sobie inna dowolna duperele.

11

Odp: Nienawidzę mojego męża
blueangel napisał/a:

oczywiscie, ze trwac. jak sama wspomnialas, kocha, stara sie dbac, ejst dobrym ojcem, ...

te wartosci dzis juz nie sa takie oczywiste. jak chcesz to zmieniaj, ale szybciej trafisz na doopka, ktory nie wytrwalby nawet tych 3-5 lat, bo wolalby kolezanke z pracy i nawet nie pomyslalby o rodzinie i dziecku, bo "sie zakochal", " ma prawo do szczescia" albo wstaw sobie inna dowolna duperele.

Tego się właśnie boje. Zostania ofiarę własnej fanaberii. Czasami myślę, że to ja wymyślam "za dużo mam w dupie". Staram się patrzeć obiektywnie, na chłodno. Jednka nie potrafię pokonać moich odczuć.

12

Odp: Nienawidzę mojego męża

oprocz odczuc masz tez mozg. radze sie tez nim kierowac, tym, ze sobie cos przysiegaliscie, a prawdziwa milosc polega wlasnie na tym, ze sie przy sobie trwa, czy jest dobrze, czy zle, a nie na odczuciac.

a ludzie dzis sa chociazby jak Mariusz i ta laska, w ktorej "sie zakochal" i ona go "kocha": https://www.netkobiety.pl/t127968.html

ale droga wolna.

13 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2022-05-12 11:54:10)

Odp: Nienawidzę mojego męża
blueangel napisał/a:

oczywiscie, ze trwac. jak sama wspomnialas, kocha, stara sie dbac, ejst dobrym ojcem, ...

te wartosci dzis juz nie sa takie oczywiste. jak chcesz to zmieniaj, ale szybciej trafisz na doopka, ktory nie wytrwalby nawet tych 3-5 lat, bo wolalby kolezanke z pracy i nawet nie pomyslalby o rodzinie i dziecku, bo "sie zakochal", " ma prawo do szczescia" albo wstaw sobie inna dowolna duperele.

Może też nie rzucać się na innego faceta, tylko spróbować żyć sama, to nie takie trudne gdy naprawdę się tego chce.
Życie z kimś kogo się NIENAWIDZI to czyściec za życia, nie wiem czy wart takiego poświęcenia w imię jakiegoś tam dobrobytu czy wyższego standardu. Mnie zaczęlo się układać życie zawodowe, zaczęłam dobrze zarabiać dopiero gdy zrezygnowałam ze związku. Każdy związek coś ci daje, ale też wiele zabiera i nigdy nie jest tak, że kobieta musi być  zależna finansowo od faceta. Chyba że tego chce i to jej pasuje.

14

Odp: Nienawidzę mojego męża
blueangel napisał/a:

oprocz odczuc masz tez mozg. radze sie tez nim kierowac, tym, ze sobie cos przysiegaliscie, a prawdziwa milosc polega wlasnie na tym, ze sie przy sobie trwa, czy jest dobrze, czy zle, a nie na odczuciac.

a ludzie dzis sa chociazby jak Mariusz i ta laska, w ktorej "sie zakochal" i ona go "kocha": https://www.netkobiety.pl/t127968.html

ale droga wolna.

Tak tam to jest "nowoczesność" w domu i w zagrodzie wszyscy się kochają "na zabój" smile

15

Odp: Nienawidzę mojego męża
Salomonka napisał/a:
blueangel napisał/a:

oczywiscie, ze trwac. jak sama wspomnialas, kocha, stara sie dbac, ejst dobrym ojcem, ...

te wartosci dzis juz nie sa takie oczywiste. jak chcesz to zmieniaj, ale szybciej trafisz na doopka, ktory nie wytrwalby nawet tych 3-5 lat, bo wolalby kolezanke z pracy i nawet nie pomyslalby o rodzinie i dziecku, bo "sie zakochal", " ma prawo do szczescia" albo wstaw sobie inna dowolna duperele.

Może też nie rzucać się na innego faceta, tylko spróbować żyć sama, to nie takie trudne gdy naprawdę się tego chce.
Życie z kimś kogo się NIENAWIDZI to czyściec za życia, nie wiem czy wart takiego poświęcenia w imię jakiegoś tam dobrobytu czy wyższego standardu. Mnie zaczęlo się układać życie zawodowe, zaczęłam dobrze zarabiać dopiero gdy zrezygnowałam ze związku. Każdy związek coś ci daje, ale też wiele zabiera i nigdy nie jest tak, że kobieta musi być  zależna finansowo od faceta. Chyba że tego chce i to jej pasuje.

Jest między nami olbrzymia dysproporcja w zarobkach, ale od zawsze zarabiam i jestem samodzielna. Oczywiście, że przyzwyczaiłam się do pewnego standardu życia. Nie jest to jednak decydujące w kwestii, dlaczego w tym trwam. Mamy córkę, nastolatkę. Wiem, że byłaby to dla niej rewolucja. Trochę się pocieszam, że za dwa lata będzie pełnoletnia, jeszcze trochę i pójdzie na studia. Pewnie to obłudne czekanie do tego momentu.

16

Odp: Nienawidzę mojego męża

niejedna pozazdroscilaby jej tak dlugiego stabilnego zwiazku. w moim otoczeniu dluzsze niz 3-5 lat mozna policzyc na palcach. tutaj masz faceta, ktory nie spakowal torby, gdy sie dowiedzial, ze jest w ciazy i tyle go widziala, byl przez 17 lat wierny, wspolnie wychowali dziecko, laczy ich 17 lat wspolnego zycia, dba o rodzine i dziecko.

zawsze moze mi dac do niego numer smile chetnie przygarne, bo dzis takich, ktorzy wytrwaja 17 lat przy jednej kobiecie to juz ze swieczka szukac, nie potrafia zbudowac dlugotrwalego zwiazku.

17

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Wg mnie trwanie nie jest wartością, dla której warto poświęcać życie, bo to jedyne życie, które masz. Ale może dla Ciebie warto trwać, żeby gdzieś tam u kresu własnych dni móc sobie powiedzieć, że dałam radę, wytrwałam mimo własnej niechęci.

Jestem nauczona hamowania uczuć. Wychodzi trochę wychowanie i wcześniejsze doświadczenia. Przyznaje, że trwanie nie jest wartością. To tylko pewien stan.


I pewnie wybrałaś sobie faceta, przy którym każdego dnia ćwiczysz hamowanie własnych uczuć?

Słuchaj, nie powiem Tobie jak Ty masz żyć. Po prostu jeśli uznasz, że strach przed tym, co nieznane i co wydarzy się, gdy odejdziesz jest zbyt duży i dlatego wolisz zostać i tworzyć związek z braku laku, to wyraźnie sobie powiedz, że to Twój wybór. To będzie o wiele zdrowsze dla Twojej psychiki niż oszukiwanie się każdego dnia. Chodzi o to, żeby nie sprzedawać podstawy zdrowia psychicznego, czyli widzenia rzeczywistości na rzecz jakiegoś interesu.

18

Odp: Nienawidzę mojego męża

sorry jakos umknelo mi jego zdanie o innych jako debilach xD
ale taki juz byl zapewne przed slubem?

19

Odp: Nienawidzę mojego męża

Wychodzi na to, ze masz jakieś 35 lat. Powiedzmy sobie jasno. Najlepsze lata zmarnowałaś przez swoje decyzje. Tak swoje. Liczył się ktoś zaradny, ułożony, z dobrą kasą. Uciekły panieńskie uroki chodzenia za rączki, przytulania, imprezowania itd. Tego już nie da się nadrobić. To zupełnie inny etap życiowy.
Co pozostaje? To co proponuje Salomonka. Ciężka charówka nad sobą, wyrzeczenia, gorszy poziom życia i faceci najczęściej już po przejściach, bo około 40.
Niestety to jest efekt, twoich złych wyborów i tkwienia w nich przez te lata.

20

Odp: Nienawidzę mojego męża
MagdaLena1111 napisał/a:
Pola_la napisał/a:
MagdaLena1111 napisał/a:

Wg mnie trwanie nie jest wartością, dla której warto poświęcać życie, bo to jedyne życie, które masz. Ale może dla Ciebie warto trwać, żeby gdzieś tam u kresu własnych dni móc sobie powiedzieć, że dałam radę, wytrwałam mimo własnej niechęci.

Jestem nauczona hamowania uczuć. Wychodzi trochę wychowanie i wcześniejsze doświadczenia. Przyznaje, że trwanie nie jest wartością. To tylko pewien stan.


I pewnie wybrałaś sobie faceta, przy którym każdego dnia ćwiczysz hamowanie własnych uczuć?

Słuchaj, nie powiem Tobie jak Ty masz żyć. Po prostu jeśli uznasz, że strach przed tym, co nieznane i co wydarzy się, gdy odejdziesz jest zbyt duży i dlatego wolisz zostać i tworzyć związek z braku laku, to wyraźnie sobie powiedz, że to Twój wybór. To będzie o wiele zdrowsze dla Twojej psychiki niż oszukiwanie się każdego dnia. Chodzi o to, żeby nie sprzedawać podstawy zdrowia psychicznego, czyli widzenia rzeczywistości na rzecz jakiegoś interesu.

Wielkie dzięki za tak trzeźwy i konkretny komentarz!!! Też biorę pod uwagę to, że decyduje się na takie życie i kończę z rozkminami o nazwie "jak ja się poświęcam". Temat do przepracowania dla mnie.

21

Odp: Nienawidzę mojego męża
blueangel napisał/a:

sorry jakos umknelo mi jego zdanie o innych jako debilach xD
ale taki juz byl zapewne przed slubem?

Tak. Był bardzo niedocenianym, tym "gorszym" dzieckiem. Tak leczy swoje kompleksy. Wiele razy wprawiało mnie to w zażenowanie.

22

Odp: Nienawidzę mojego męża

Jeśli nigdy wczęsniej nie było różowo, czyli raczej było kiepsko, to należy sobie zadać pytanie DLACZEGO to się w ogóle zaczęło?

23

Odp: Nienawidzę mojego męża
bagienni_k napisał/a:

Jeśli nigdy wczęsniej nie było różowo, czyli raczej było kiepsko, to należy sobie zadać pytanie DLACZEGO to się w ogóle zaczęło?

Tylko co to zmieni? On był 6 lat starszy. Miał parcie na ułożenie sobie życia. Szybko zaproponował ślub. Miałam 21 lat, wydawało mi się to dobrą decyzją.

24

Odp: Nienawidzę mojego męża

rozumiem kobiety, ktore odchodza od mezow, bo w czasie malzenstwa wychodzi jakas patologia, np alkoholizm,  agresja, ...
tu jednak widzialy galy co braly, skoro przyznajesz, ze te wady mial juz przed slubem, a jednak wyszlas za mas, zaakceptowalas go, takiego jakim jest i przerzekalas z nim byc na dobre i zle az do smierci.

25 Ostatnio edytowany przez blueangel (2022-05-12 12:23:40)

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Jeśli nigdy wczęsniej nie było różowo, czyli raczej było kiepsko, to należy sobie zadać pytanie DLACZEGO to się w ogóle zaczęło?

Tylko co to zmieni? On był 6 lat starszy. Miał parcie na ułożenie sobie życia. Szybko zaproponował ślub. Miałam 21 lat, wydawało mi się to dobrą decyzją.


mlody wiek nie zwalnia od ponoszenia konswekwencji. jesli w wieku 21 lat wzielabys 30letni kredyt tez nie moglabys powiedziec po 17 latach, ze ci sie odwidzialo, bo bylas mloda i glupia

czujesz, sie ze on cie zmusil do tego slubu czy byla to DOBROWOLNA decyzja/zgoda?

26

Odp: Nienawidzę mojego męża
blueangel napisał/a:

rozumiem kobiety, ktore odchodza od mezow, bo w czasie malzenstwa wychodzi jakas patologia, np alkoholizm,  agresja, ...
tu jednak widzialy galy co braly, skoro przyznajesz, ze te wady mial juz przed slubem, a jednak wyszlas za mas, zaakceptowalas go, takiego jakim jest i przerzekalas z nim byc na dobre i zle az do smierci.

Spoko, czyli zawierasz umowę aż po grób i masz trwać. Jest to bardzo szlachetne, tylko po tym forum widać jak rzadko zdaje egzamin. Długotrwały związek wyklucza często ludzką dynamikę. Podejmujesz decyzje mając 20 lat i niekoniecznie jesteś tym samym człowiekiem za kolejne 20. Rada widziały gały, co brały jest mało konstruktywna.

27 Ostatnio edytowany przez blueangel (2022-05-12 12:29:48)

Odp: Nienawidzę mojego męża

widocznie mamy inne kregoslupy moralne i kierujemy sie innymi zasadami. ja rowniez podjelam kilka decyji w tak mlodym wieku, dzis mam 10 wiecej i nie umywam rak, wiec to nie jest tak, ze doradzam po zlosci, nie rozumiejac, ale sama majac takie same doswiadczenia, w tym malzenskie.

najpierw powinno sie wrocic do definicji malzenstwa i przysiegi, ktora skladalas te 17 lat temu, ale widac tobie ona i twoje slowo goowno warta.



sorry, ze jestem moze zbyt bezposrednia. dyplomacja nie jest moja mocna strona, ale za to zawsze szczera i mowie z serca, a ty i tak zrobisz jak ty bedziesz chciala.

28

Odp: Nienawidzę mojego męża

Kobiety stosują zasadniczo 3 rozwiązania w takich przypadkach.
1. Najłatwiejsze. Znalezienie atrakcyjnego boczniaka.
2. Często spotykane, które również ty stosujesz, stopniowe umieranie, życie dla np. dzieci, ale to ci już się kończy, bo dzieci stają się powoli dorosłe. Oczywiście możesz zostać teściową, która będzie wtrącać się we wszystko. big_smile
3. Wg mnie mało spotykane w twoim wieku. Rozejście się z mężem. Rzucenie na głęboką wodę, walka z przyzwyczajeniami, jakieś tam zaległe dokształcanie, szukanie pracy, która będzie ciężka, zbieranie po głowie od życia, pewnie na początku łzy i zaciskanie zębów. Często jest tez tak, że wszyscy będą przeciwko tobie, bo każdy stwierdzi, że przecież miała takiego dobrego ułożonego chłopa. Co ona chce pokazać i czego teraz szuka?

29 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2022-05-12 12:30:20)

Odp: Nienawidzę mojego męża

Odejść przecież MOŻNA, tylko bardziej dziwi fakt, że jednak sporo Was różniło a jednak decyzja wtedy zapadła..Z tego krókiego opisu wyłania się obraz człowieka, który jest arogancki, butny, próbuje kobietę "wytresować" a jednocześnie jest święcie przekonany, że dobrze postępuje...

Jak widać trwanie w takim gnuśnym życiu i samobiczowanie jest i tak lepsze niż jakiekolwiek zmiany i tzw. "samortność". Tak, jakby już tuż tuż musiął czekać następny kandydat, bo się uschnie z tęsknoty, będąc singlem przez rok albo dwa.

30

Odp: Nienawidzę mojego męża
Legat napisał/a:

Kobiety stosują zasadniczo 3 rozwiązania w takich przypadkach.
1. Najłatwiejsze. Znalezienie atrakcyjnego boczniaka.
2. Często spotykane, które również ty stosujesz, stopniowe umieranie, życie dla np. dzieci, ale to ci już się kończy, bo dzieci stają się powoli dorosłe. Oczywiście możesz zostać teściową, która będzie wtrącać się we wszystko. big_smile
3. Wg mnie mało spotykane w twoim wieku. Rozejście się z mężem. Rzucenie na głęboką wodę, walka z przyzwyczajeniami, jakieś tam zaległe dokształcanie, szukanie pracy, która będzie ciężka, zbieranie po głowie od życia, pewnie na początku łzy i zaciskanie zębów. Często jest tez tak, że wszyscy będą przeciwko tobie, bo każdy stwierdzi, że przecież miała takiego dobrego ułożonego chłopa. Co ona chce pokazać i czego teraz szuka?

1. Mam ten etap za sobą. Kiedyś popłynęła i nie. Dziękuję za ten stres. Nie jest to warte zachodu. Plasterek na chwilę, problem pozostaje.
2. Teściową pewnie za jakiś czas będę. Oby nie taką z kawałów.
3. Są tu zawarte wszystkie moje obawy. Taki dobry, nie pije, nie bije. Chyba najbardziej boje się tego zderzenia. Można powiedzieć, że chowam głowę w piasek.

31

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:
blueangel napisał/a:

rozumiem kobiety, ktore odchodza od mezow, bo w czasie malzenstwa wychodzi jakas patologia, np alkoholizm,  agresja, ...
tu jednak widzialy galy co braly, skoro przyznajesz, ze te wady mial juz przed slubem, a jednak wyszlas za mas, zaakceptowalas go, takiego jakim jest i przerzekalas z nim byc na dobre i zle az do smierci.

Spoko, czyli zawierasz umowę aż po grób i masz trwać. Jest to bardzo szlachetne, tylko po tym forum widać jak rzadko zdaje egzamin. Długotrwały związek wyklucza często ludzką dynamikę. Podejmujesz decyzje mając 20 lat i niekoniecznie jesteś tym samym człowiekiem za kolejne 20. Rada widziały gały, co brały jest mało konstruktywna.

Masz rację Pola_la,  po 20 latach to ja widzę coraz więcej  zasiedziałych, zgnuśniałych leni w związkach. Przyjdzie taki do domu po pracy okrutnie zmęczony i rozcapierza się, co to mu się od tej kobiety należy.
Czasem wysłuchuję takich tyrad w znajomych związkach. Nie odzywam się bo to nie moja broszka, ale ja bym z takim nie żyła. Ratuj się póki całego życia nie zmarnowałaś. Jeszcze dasz radę sama się w życiu urządzić, bo młoda jesteś. Każdego roku szkoda. A może jak się łaskawcy pod tyłkiem zapali to oprzytomnieje.

32

Odp: Nienawidzę mojego męża

Myślę, że jestem po części takim właśnie facetem jak Twój mąż (no może bez zarzutów o to, że chodzę zaniedbany, czy nie szanuję ludzi, opisałem swoją historię w moim wątku - też nastoletnie dzieci, 18 lat po ślubie, żona zależna ode mnie finansowo, itp.) Jeśli Twój facet kocha i rzeczywiście mu zależy na ratowaniu związku to zrobi wszystko, żeby tak się stało. Nie wiem jak wyglądają rozmowy między Wami, ale podejrzewam, że póki co on nie rozumie o co Ci chodzi. Być może terapia małżeńska pomogłaby mu naświetlić Twoje zarzuty. Mi żona nagle ni z gruszki, ni z pietruszki powiedziała, że mnie nie kocha, że to "dojrzewało" w niej już 2 lata, usłyszałem całą listę zarzutów, które w jej mniemaniu powinienem już znać wcześniej, tyle że ja to odbierałem czasem jako jej "gderanie" i ostatnią rzeczą, o jakiej bym pomyślał to to, że może to się przyczynić do rozpadu małżeństwa. Ja w każdym razie zacząłem się "ogarniać" i eliminować wady, które usłyszałem, a że jestem tylko człowiekiem to nie dałem rady wszystkiego naprawić naraz. Efekt był taki, że kryzys udawało mi się pokonać, znów dostawałem od niej na komunikatorze serduszka, mówiła "kocham Cię", ale później i tak czarne chmury wracały, pomimo tego że wiem, że byłem dla niej dużo lepszy. Dzisiaj podczas kolejnego głębokiego kryzysu rozumiem już, że sam w tej chwili nie mam zbyt dużego wpływu na tą sytuację, mogę się stawiać w poprzek i robić szpagaty i całkiem możliwe, że tylko jeszcze bardziej bym żonę przez to odsunął. Ona mi powiedziała, że teraz potrzebuje przestrzeni, żeby sama mogła zrozumieć co chce od życia i jak ja chcę to mogę zaczekać aż jej zaświta, albo i nie. Na forum ludzie sugerują najprostszy schemat w tej sytuacji, czyli trzecia osoba. Prawdpodobieństwo zdrady przez moją żonę oceniam na minimalne, ale może być tak że pisze z jakimś adoratorem, który w przeciwieństwie do mnie ją "zauważa" (tak naprawdę każdy facet, który ma w planach przelecieć jakąś kobietę poświęci jej na początku 200% swojej uwagi), a ja jestem teraz tym nudnym facetem, który nie potrafi jej już niczym zaskoczyć. Może też tak masz?

33

Odp: Nienawidzę mojego męża

Autorko, też mam podobną sytuację. I z punktu widzenia tej drugiej strony jakąkolwiek decyzję podejmiesz - nie zdradzaj. Zaciągnij męża na terapię (zgadzam się z Deszczem - Twój mąż nie rozumie, co do niego mówisz a to sugeruje problemy w komunikacji, sami ich raczej nie rozwiążecie), znajdź sobie hobby/pasję i ją rozwijaj, albo odejdź. Ból zdrady potrafi być straszny, a z tego co piszesz, to Twój mąż na to nie zasłużył.

34

Odp: Nienawidzę mojego męża
Deszcz napisał/a:

Myślę, że jestem po części takim właśnie facetem jak Twój mąż (no może bez zarzutów o to, że chodzę zaniedbany, czy nie szanuję ludzi, opisałem swoją historię w moim wątku - też nastoletnie dzieci, 18 lat po ślubie, żona zależna ode mnie finansowo, itp.) Jeśli Twój facet kocha i rzeczywiście mu zależy na ratowaniu związku to zrobi wszystko, żeby tak się stało. Nie wiem jak wyglądają rozmowy między Wami, ale podejrzewam, że póki co on nie rozumie o co Ci chodzi. Być może terapia małżeńska pomogłaby mu naświetlić Twoje zarzuty. Mi żona nagle ni z gruszki, ni z pietruszki powiedziała, że mnie nie kocha, że to "dojrzewało" w niej już 2 lata, usłyszałem całą listę zarzutów, które w jej mniemaniu powinienem już znać wcześniej, tyle że ja to odbierałem czasem jako jej "gderanie" i ostatnią rzeczą, o jakiej bym pomyślał to to, że może to się przyczynić do rozpadu małżeństwa. Ja w każdym razie zacząłem się "ogarniać" i eliminować wady, które usłyszałem, a że jestem tylko człowiekiem to nie dałem rady wszystkiego naprawić naraz. Efekt był taki, że kryzys udawało mi się pokonać, znów dostawałem od niej na komunikatorze serduszka, mówiła "kocham Cię", ale później i tak czarne chmury wracały, pomimo tego że wiem, że byłem dla niej dużo lepszy. Dzisiaj podczas kolejnego głębokiego kryzysu rozumiem już, że sam w tej chwili nie mam zbyt dużego wpływu na tą sytuację, mogę się stawiać w poprzek i robić szpagaty i całkiem możliwe, że tylko jeszcze bardziej bym żonę przez to odsunął. Ona mi powiedziała, że teraz potrzebuje przestrzeni, żeby sama mogła zrozumieć co chce od życia i jak ja chcę to mogę zaczekać aż jej zaświta, albo i nie. Na forum ludzie sugerują najprostszy schemat w tej sytuacji, czyli trzecia osoba. Prawdpodobieństwo zdrady przez moją żonę oceniam na minimalne, ale może być tak że pisze z jakimś adoratorem, który w przeciwieństwie do mnie ją "zauważa" (tak naprawdę każdy facet, który ma w planach przelecieć jakąś kobietę poświęci jej na początku 200% swojej uwagi), a ja jestem teraz tym nudnym facetem, który nie potrafi jej już niczym zaskoczyć. Może też tak masz?

W jakimś stopniu jestem jak Twoja żona. Myślę, że problem długotrwałego i wypalonego związku to nie jest już kwestia zmiany zachowania. To trochę walka samemu z sobą o to, czy akceptuje się nowy etap związku. Jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej. Do tego nagromadzone przez długi czas pretensje są niczym bomba z opóźnionym zapłonem.

35 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-05-12 13:06:25)

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:
Legat napisał/a:

Kobiety stosują zasadniczo 3 rozwiązania w takich przypadkach.
1. Najłatwiejsze. Znalezienie atrakcyjnego boczniaka.
2. Często spotykane, które również ty stosujesz, stopniowe umieranie, życie dla np. dzieci, ale to ci już się kończy, bo dzieci stają się powoli dorosłe. Oczywiście możesz zostać teściową, która będzie wtrącać się we wszystko. big_smile
3. Wg mnie mało spotykane w twoim wieku. Rozejście się z mężem. Rzucenie na głęboką wodę, walka z przyzwyczajeniami, jakieś tam zaległe dokształcanie, szukanie pracy, która będzie ciężka, zbieranie po głowie od życia, pewnie na początku łzy i zaciskanie zębów. Często jest tez tak, że wszyscy będą przeciwko tobie, bo każdy stwierdzi, że przecież miała takiego dobrego ułożonego chłopa. Co ona chce pokazać i czego teraz szuka?

1. Mam ten etap za sobą. Kiedyś popłynęła i nie. Dziękuję za ten stres. Nie jest to warte zachodu. Plasterek na chwilę, problem pozostaje.

3. Są tu zawarte wszystkie moje obawy. Taki dobry, nie pije, nie bije. Chyba najbardziej boje się tego zderzenia. Można powiedzieć, że chowam głowę w piasek.

Czyli szanowny małżonek posiada poroże "niewidzialne"- nic dziwnego, że jest obiektem nienawiści to bywa nieodwracalny proces zwłaszcza po romansie,nie dasz rady raczej widzieć w nim mężczyzny,próbujesz na siłę z rozsądku to nie zadziała ,
masz przepalone z nim na stykach ,żyjąc w tym układzie cięgle dostarczacie sobie paliwa do niechęci i walki
odejdź od niego - nic się już nie da naprawić jeżeli zostaniesz to wegetacja i depresja jest pewna .
Masz jeszcze czwarte wyjście "budowanie nowej siebie" ale w zależności od męża jako "kompromis" czyli trwanie w tym chorym układzie ze stałym znieczuleniem się w niby pracy nad sobą
co podobne jest do brania leków,narkotyków lub posiadania dyżurnego kochanka tylko wygląda zajebiście na zewnątrz to takie intelektualne zabawy w niby duchowość i niby rozwój a tak naprawdę samooszukiwanie się że coś się robi .
Możesz też sięgnąć dna o ile zauważysz że tam jesteś ciało da Ci znaki oby nie za późno ,tłumienie lęków i własne deficyty nie ruszone eskalują i wybuchają nie zawsze chce się widzieć kryzys jako szansę na zmianę siebie,łatwiej zmieniać kogoś czyli męża w myślach słowami w użalaniu się nad sobą i usprawiedliwianiu siebie i jego,bo już nie dasz rady go zaakceptować zbyt wiele masz do niego i na swoim sumieniu.

36

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:

Mimo tych mankamentów dba o rodzinę. Kocha jak potrafi. .

A konkrety?

Pola_la napisał/a:

Walczyć o siebie i budować życie od nowa? Wyluzować, olać pewne sprawy i zostać?
Wiem, że to absurdalne pytać kogoś jak żyć. Mam jednak po cichu nadzieje, że spojrzenie innych da mi jakiś klucz, punkt zaczepienia w myśleniu o tym co dalej.

Zgadzam się z Agnes76

Agnes76 napisał/a:

Masz rację Pola_la,  po 20 latach to ja widzę coraz więcej  zasiedziałych, zgnuśniałych leni w związkach. Przyjdzie taki do domu po pracy okrutnie zmęczony i rozcapierza się, co to mu się od tej kobiety należy.
Czasem wysłuchuję takich tyrad w znajomych związkach. Nie odzywam się bo to nie moja broszka, ale ja bym z takim nie żyła. Ratuj się póki całego życia nie zmarnowałaś. Jeszcze dasz radę sama się w życiu urządzić, bo młoda jesteś. Każdego roku szkoda. A może jak się łaskawcy pod tyłkiem zapali to oprzytomnieje.

A z zarzutami, że "wiedziały gały co brały", to mogą chyba mówić tylko Ci, którzy mają za sobą krótkie i bezdzietne związki. Jak wchodzą dzieci i rodzina do gry, to już nic nie jest takie proste i oczywiste, więc rozumiem takie podejście, że nie chcemy rozbijać rodziny, krzywdzić dzieci. Tylko, że nie myślimy wtedy, że wzór, który dzieciom dajemy, czyli nieszczęśliwe, nieszanujące się małżeństwo, również wpływa na nie negatywnie na przyszłość. Z kolejnej, już indywidualnej strony, zamknięcie etapu długiego związku wiąże się z tym, że jeśli jest/będzie chęć kolejnego związku, to trzeba zaczynać zupełnie od początku i z taką samą ilością danych jak ten związek z młodości, z tą samą niewiadomą. I znowu dochodzimy do wniosku, że "lepsze stare g...no, niż nowe g...no, i tak w kółko. Nie wpadajmy jednak w depresję, bo to wszystko nie jest takie złe, jak wygląda. Z bycia samemu jest wiele korzyści, a wyjście emocjonalne ze związku otwiera wiele nowych możliwości. Należy jednak rozpatrzyć wszystkie argumenty za czy przeciw zupełnie trzeźwym okiem, albo swoim, albo zapytać szczerze kogoś, kto Was zna i widzi to inaczej, bo z zewnątrz. No i odpowiedzieć sobie na "konkrety", o których wspomniałam na początku.

37 Ostatnio edytowany przez Sonia2012 (2022-05-13 08:59:55)

Odp: Nienawidzę mojego męża

Pola-la,
chcę napisać, że bardzo Cię rozumiem i Twoje dylematy nie są mi obce. W trochę innym kontekście - bo każdy przypadek jest inny. Jeśli chcesz zapraszam do rozmowy na priv, napisałam wiadomosc mailową przez forum. Proszę daj znać czy doszła.

38

Odp: Nienawidzę mojego męża

Klasyka typu, jakaś osoba nie jest taka jak sobie wymarzyłem. Jak ktoś ogarnia swoje życie, dobrze czuje się sam ze sobą to nie wymaga od innych, by mu w myślach czytali.

39

Odp: Nienawidzę mojego męża

akurat tutaj autorka wspomina, że od początku były jakieś fundamentalne różnice - i to był fundamentalny błąd że pomimo tych różnic jednak poszło dalej...
Gorzej jeśli te fundamentalne różnice wychodzą po dziecku, no ale moze sami bylismy .. otumanieni i zaslepieni miłością wielką... klasyka, wlasnie no fajnie jak dobrze się ktoś czuje sam ze sobą ale jak jest już potomstwo to .. cięzko czasami osiągnąć zadowalający wszystkich kompromis, by wszyscy się czuli dobrze ze sobą....

40

Odp: Nienawidzę mojego męża

To jest po prostu coś w rodzaju kupczenia dzieckiem, tylko tu chodzi o to by sobie ulżyć za pomocą żywej istoty - chodzi o to, że często się słyszy by sobie zrobić dziecko, to się przestanie myśleć o problemach. Sam taka super radę kilka razy usłyszałem.

41

Odp: Nienawidzę mojego męża
cześka8 napisał/a:

akurat tutaj autorka wspomina, że od początku były jakieś fundamentalne różnice - i to był fundamentalny błąd że pomimo tych różnic jednak poszło dalej...
Gorzej jeśli te fundamentalne różnice wychodzą po dziecku, no ale moze sami bylismy .. otumanieni i zaslepieni miłością wielką... klasyka, wlasnie no fajnie jak dobrze się ktoś czuje sam ze sobą ale jak jest już potomstwo to .. cięzko czasami osiągnąć zadowalający wszystkich kompromis, by wszyscy się czuli dobrze ze sobą....

Tak to był mój błąd. Widziałam te różnice, ale byłam przekonana, że osławioną rozmową z partnerem na każdym polu wypracujemy jakiś kompromis. Nie byłam na tyle naiwna żeby sądzić, że to wszystko da się zmienić, jednak uważałam, że dwoje ludzi dyskutuje i wspólnie do czegoś dochodzą. Moje próby kończyły się upartym milczeniem z jego strony lub ironicznym przytakiwaniem. Ile można próbować? 100 czy 1000 razy?

42

Odp: Nienawidzę mojego męża
Be. napisał/a:

To jest po prostu coś w rodzaju kupczenia dzieckiem, tylko tu chodzi o to by sobie ulżyć za pomocą żywej istoty - chodzi o to, że często się słyszy by sobie zrobić dziecko, to się przestanie myśleć o problemach. Sam taka super radę kilka razy usłyszałem.

Jakie niby kupczenie dzieckiem? Dziecko nie jest panaceum na problemy. Dlatego też mamy tylko jedno.

43

Odp: Nienawidzę mojego męża

że niby chodzi o to  ... ze np łagodzenie bólu innym bólem?? są jakieś tam problemy wiec zrobmy - znaczy kobieta bo to ona ma zegar tykający, zrobi sobie dziecko i to dziecko będzie najważniejsze a reszta "jakos" się ułoży?
super mają pary które się tak dobrały, że po dziecku nadal są zgodni i się szanują... chyba gdzies są takie ...

44

Odp: Nienawidzę mojego męża

Kiedyś przeprowadzono ankietę i ponoć prawie połowa osób w związkach małżeńskich powiedziała, że mąż/żona to najbardziej irytująca osoba w ich życiu.
Wiadomo że obiektywnie nie jest to prawdą, tylko po prostu małżonek jest osobą którą najbardziej ZNAMY.  Przebywamy z nim dzień w dzień i naprawdę trudno, by nie irytował.

Więc można spojrzeć na to z dwóch perspektyw:
1. życie z każdą osobą kończy się podobnie; zazwyczaj żony po wielu latach też nie lubią swoich mężów, nie mają już ochoty na seks; z kolejnym facetem po latach byłoby podobnie, więc po co rujnować obecne życie?
2. życie jest tylko jedno i nie zamierzam się męczyć, wolę mieszkać sama

Rożnica między nimi jest taka, że w opcji 1 nie będziesz szczęśliwa już nigdy (bo to stan w którym jesteś i który znasz), a w opcji 2 masz szansę na odczuwanie szczęścia (choć nie jest to pewne). Ale na rozwiązanie 2 trudno się zdobyć. "Najbardziej nas przeraża nieznane".

45 Ostatnio edytowany przez cześka8 (2022-05-13 11:12:53)

Odp: Nienawidzę mojego męża

... tak... tylko są jeszcze dzieci...  przeraża to nieznane - co byłoby dla nich lepsze? w sumie córka nastoletnia - to juz niedługo....

46 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-05-13 11:32:42)

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:
cześka8 napisał/a:

akurat tutaj autorka wspomina, że od początku były jakieś fundamentalne różnice - i to był fundamentalny błąd że pomimo tych różnic jednak poszło dalej...
Gorzej jeśli te fundamentalne różnice wychodzą po dziecku, no ale moze sami bylismy .. otumanieni i zaslepieni miłością wielką... klasyka, wlasnie no fajnie jak dobrze się ktoś czuje sam ze sobą ale jak jest już potomstwo to .. cięzko czasami osiągnąć zadowalający wszystkich kompromis, by wszyscy się czuli dobrze ze sobą....

Tak to był mój błąd. Widziałam te różnice, ale byłam przekonana, że osławioną rozmową z partnerem na każdym polu wypracujemy jakiś kompromis. Nie byłam na tyle naiwna żeby sądzić, że to wszystko da się zmienić, jednak uważałam, że dwoje ludzi dyskutuje i wspólnie do czegoś dochodzą. Moje próby kończyły się upartym milczeniem z jego strony lub ironicznym przytakiwaniem. Ile można próbować? 100 czy 1000 razy?

To niech to będzie przestrogą dla tych wszystkich, którzy myślą, że z czasem przerobią partnera na swoją modłę. To tylko moje pobożne życzenie, bo wiadomo, każdy myśli, że ma w sobie tę moc niczym król Midas ;-) a to, że się innym nie udaje nic nie znaczy wobec tej mocy, tudzież siły uczucia. A tak naprawdę wiąże się wówczas nie z Tym człowiekiem, ale jego wyobrażoną, lepszą wg swoich standardów wersją jego.
Jak się kogoś nie kocha w jego codzienności, a jakby nie patrzeć z tego składa się wspólne życie, to łatwo o poczucie rozczarowania i nieszczęścia. A wtedy trudno dostrzec, tp, że ten brak laku jest nie tylko efektem działań i charakteru jednego z partnerów, ale również efektem działań i osobowości drugiego i ich wzajemnych interakcji.

47

Odp: Nienawidzę mojego męża

Kompromis wg kobiet to już wszyscy znamy. Jak będzie tak jak ona chce to jest kompromis.

48 Ostatnio edytowany przez maku2 (2022-05-13 12:23:55)

Odp: Nienawidzę mojego męża

upss

49

Odp: Nienawidzę mojego męża
Be. napisał/a:

Kompromis wg kobiet to już wszyscy znamy. Jak będzie tak jak ona chce to jest kompromis.

Cholernie to jednostronne. Takie klasyczne wrzucanie do jednego worka. Baba, która chce nie wiadomo czego i uciemiężony facet. Typowe.

50

Odp: Nienawidzę mojego męża
MagdaLena1111 napisał/a:
Pola_la napisał/a:
cześka8 napisał/a:

akurat tutaj autorka wspomina, że od początku były jakieś fundamentalne różnice - i to był fundamentalny błąd że pomimo tych różnic jednak poszło dalej...
Gorzej jeśli te fundamentalne różnice wychodzą po dziecku, no ale moze sami bylismy .. otumanieni i zaslepieni miłością wielką... klasyka, wlasnie no fajnie jak dobrze się ktoś czuje sam ze sobą ale jak jest już potomstwo to .. cięzko czasami osiągnąć zadowalający wszystkich kompromis, by wszyscy się czuli dobrze ze sobą....

Tak to był mój błąd. Widziałam te różnice, ale byłam przekonana, że osławioną rozmową z partnerem na każdym polu wypracujemy jakiś kompromis. Nie byłam na tyle naiwna żeby sądzić, że to wszystko da się zmienić, jednak uważałam, że dwoje ludzi dyskutuje i wspólnie do czegoś dochodzą. Moje próby kończyły się upartym milczeniem z jego strony lub ironicznym przytakiwaniem. Ile można próbować? 100 czy 1000 razy?

To niech to będzie przestrogą dla tych wszystkich, którzy myślą, że z czasem przerobią partnera na swoją modłę. To tylko moje pobożne życzenie, bo wiadomo, każdy myśli, że ma w sobie tę moc niczym król Midas ;-) a to, że się innym nie udaje nic nie znaczy wobec tej mocy, tudzież siły uczucia. A tak naprawdę wiąże się wówczas nie z Tym człowiekiem, ale jego wyobrażoną, lepszą wg swoich standardów wersją jego.
Jak się kogoś nie kocha w jego codzienności, a jakby nie patrzeć z tego składa się wspólne życie, to łatwo o poczucie rozczarowania i nieszczęścia. A wtedy trudno dostrzec, tp, że ten brak laku jest nie tylko efektem działań i charakteru jednego z partnerów, ale również efektem działań i osobowości drugiego i ich wzajemnych interakcji.

Dokładnie. Fundamentalne sprawy, cechy osobowości są niezmienne. Powinni uczyć tego w szkołach.

51 Ostatnio edytowany przez bullet (2022-05-13 13:14:37)

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:

Cholernie to jednostronne. Takie klasyczne wrzucanie do jednego worka. Baba, która chce nie wiadomo czego i uciemiężony facet. Typowe.

Bo tak to przedstawiłaś, jesli podejść bezkrytycznie do Twoich opisów masz horror w życiu, a Ty jesteś idealna. Jednak zdradziłaś i egoistycznie bo Ty nie chcesz już takiej huśtawki. Nawet jedno zdanie nie doczytałem czy to było uczciwe ? Może trzeba było o tych dylematach po zdradzie poinformować męża, Twoje problemy prawdopodobnie by się szybko rozwiązały i nie musiałabyś obecnie zakładać takiego wątku.

Masz męża którego nienawidzisz czyli horror poza DROBNOSTAKMI
tj. komfortem materialnym, kochającym mężem i ojcem

Pola_la - mam dwa pytania. Czytałem i nie tego doczytałem, a być może to napisałaś
1. Co zrobiłaś by zmienić sytuację, czy w ogóle proponowałaś zmiany, jakąś terapię, czy mąż w ogóle wie co myślisz, czy przedstawiłaś mu problem bo napisałaś bardzo ogólnikowo ? Wg mnie Twój jm nawet nie zdaje sobie sprawy o powadze sytuacji. Zdania rzucane ot tak bez kontekstu nie niosą istotnej informacji. Ile razy zrobiłaś mu o to AWANTURĘ ?
2. Co się stało, że teraz NAGLE stwierdziłaś, że go nienawidzisz ?

i jeszcze jedno ale wg mnie b. istotne:
3. Czy masz jakichś przyjaciół, przyjaciela/ółkę, z którą/rym o tym rozmawiasz ?

52

Odp: Nienawidzę mojego męża
bullet napisał/a:

Pola_la - mam dwa pytania. Czytałem i nie tego doczytałem, a być może to napisałaś
1. Co zrobiłaś by zmienić ten fakt, czy w ogóle proponowałaś zmiany, jakąś terapię, czy mąż w ogóle wie co myślisz, czy przedstawiłaś mu problem bo napisałaś bardzo ogólnikowo ? Wg mnie Twój jm nawet nie zdaje sobie sprawy o powadze sytuacji.
2. Co się stało, że teraz NAGLE stwierdziłaś, że go nienawidzisz ?

i jeszcze jedno:
3. Czy masz jakichś przyjaciół, przyjaciela/ółkę, z którą/rym o tym rozmawiasz ?

1. Mąż jest przeciwnikiem terapii. Powiedział, że to dla czubków i trzeba sobie radzić samemu. Co zrobiłam? Prosiłam na spokojnie. Wybuchały awantury. Umawialiśmy się na konkretne rzeczy. Oczywiście, że myśli że jest już ok. Tylko ile raz można mówić, gdy ktoś uparcie milczy i nic z tym nie robi. Teraz robię to samo.
2. Nie nagle tylko to trwa od dłuższego czasu. To proces, a nie wybuch.
3. Tak, jest to przyjaciółka w podobnej sytuacji. Uprzedzam - nie jest tak, że się wzajemnie nakręcamy i licytujemy która ma gorzej.

53 Ostatnio edytowany przez bullet (2022-05-13 13:53:26)

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:

...1. Mąż jest przeciwnikiem terapii. Powiedział, że to dla czubków i trzeba sobie radzić samemu. Co zrobiłam? Prosiłam na spokojnie. Wybuchały awantury. Umawialiśmy się na konkretne rzeczy. Oczywiście, że myśli że jest już ok. Tylko ile raz można mówić, gdy ktoś uparcie milczy i nic z tym nie robi. Teraz robię to samo..

ok, czy zdarzyło się DOSADNIE to określić, np. wykrzyczeć mu, ze jeśli tego nie zmieni to wystąpisz o rozwód ?

Pola_la napisał/a:

3. Tak, jest to przyjaciółka w podobnej sytuacji. Uprzedzam - nie jest tak, że się wzajemnie nakręcamy i licytujemy która ma gorzej.

czy ta przyjaciółka zna Twojego męża ? mam na myśli dobrą znajomość, a nie "kiedyś się poznali przy okazji i powiedzieli sobie "dzień dobry"

54 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-05-13 13:50:06)

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:
bullet napisał/a:

Pola_la - mam dwa pytania. Czytałem i nie tego doczytałem, a być może to napisałaś
1. Co zrobiłaś by zmienić ten fakt, czy w ogóle proponowałaś zmiany, jakąś terapię, czy mąż w ogóle wie co myślisz, czy przedstawiłaś mu problem bo napisałaś bardzo ogólnikowo ? Wg mnie Twój jm nawet nie zdaje sobie sprawy o powadze sytuacji.
2. Co się stało, że teraz NAGLE stwierdziłaś, że go nienawidzisz ?

i jeszcze jedno:
3. Czy masz jakichś przyjaciół, przyjaciela/ółkę, z którą/rym o tym rozmawiasz ?

1. Mąż jest przeciwnikiem terapii. Powiedział, że to dla czubków i trzeba sobie radzić samemu. Co zrobiłam? Prosiłam na spokojnie. Wybuchały awantury. Umawialiśmy się na konkretne rzeczy. Oczywiście, że myśli że jest już ok. Tylko ile raz można mówić, gdy ktoś uparcie milczy i nic z tym nie robi. Teraz robię to samo.
2. Nie nagle tylko to trwa od dłuższego czasu. To proces, a nie wybuch.
3. Tak, jest to przyjaciółka w podobnej sytuacji. Uprzedzam - nie jest tak, że się wzajemnie nakręcamy i licytujemy która ma gorzej.

Terapia to waszym przypadku droga do rozstania na okrętkę przy trzeciej osobie terapeuty i za jej pomocą pomysł niezły tylko bez męża zgody to mrzonka.
Próby akceptacji na siłę mają odwrotny skutek ponieważ podstawą jest egocentryczna koncentracja na swoich oczekiwaniach hurtowo bez uwagi
kompromis to ucieczka w bok.rzadko się trafia na forum ,ktoś kto miał romans i jakieś głębsze refleksje tak jak Ty,
nie nadajesz się Pola do romansowania,wtedy pewnie przed nim to wszelkie żale były bardziej podświadome
po spustoszeniu związku z rozsądku zdradą to masz to wszystko co złe do męża wzmocnione i utrwalone, niby potwierdzone,nie odpuszczasz a nawet jak to zrobisz nie masz dla męża nic oprócz różnych żądań, jego oczekiwania wydają się wynikać też z wygody i przyzwyczajeń oraz prestiżu jaki ma dla niego małżeństwo. 
Mąż nie jest Twoim mężczyzną w sensie kochanka,nie jest też Twoją własnością na wyłączność,a to że pewnych rzeczy w nim nie zmienisz to już wiesz,choć ciągle próbujesz na nowo,teraz przez milczenie, w tym co piszesz nie masz do niego namiętności nie wydusisz z siebie tego za chiny ludowe i na żadnych terapiach to się nie stanie, jest bardziej surowym opiekunem dla Ciebie złudzeniem gwarancji na bezpieczeństwo,które może runąć,jak na przykład okaże się że ma kochankę.
Wykorzystaj te dwa lata dla własnej samodzielności i większej niezależności i rozwiedź się,mąż raczej sobie poradzi z rozstaniem,jeżeli taki twardy,za późno jest na cokolwiek pozytywnego
bez uczuć związanych z seksem,namiętnością czułością etc nie da się ich wymusić czy wydusić a na pewno nie spowodujesz tego że mąż Ciebie w sobie rozkocha, nie po romansie, nie z rozsądku i lęku przed samotnością .

55

Odp: Nienawidzę mojego męża

Oho koleżanka w zbrodni jest...na pewno nie nakręca, na pewno...

56 Ostatnio edytowany przez bullet (2022-05-13 13:59:46)

Odp: Nienawidzę mojego męża
paslawek napisał/a:

...nie nadajesz się Pola do romansowania,wtedy pewnie przed nim to wszelkie żale były bardziej podświadome
po spustoszeniu związku z rozsądku zdradą to masz to wszystko co złe do męża wzmocnione i utrwalone, niby potwierdzone,nie odpuszczasz a nawet jak to zrobisz nie masz dla męża nic oprócz różnych żądań, jego oczekiwania wydają się wynikać też z wygody i przyzwyczajeń oraz prestiżu jaki ma dla niego małżeństwo.  ...

dobrze ujęte. Nieudany romans spotęgował pretensje do męża o ile w ogóle nie był ich wytwórcą, być może jakieś działania męża przyczyniły się do niepowodzenia "skoku w bok".
Autorko, wybacz ale ciężko przychodzi przekonanie, ze 17 lat żyłaś w nieszczęściu. Czy był jakiś punkt zwrotny gdy zaczęło Ci to uwierać ?

57

Odp: Nienawidzę mojego męża

Tym razem klasyka typu: to Twoja wina, czyli wina faceta/mężczyzny. Wpierw drań rzuca w ręce kochanka, a potem jeszcze to psuje. Przecież to jest klasyczna dla pewnych osób próba oczyszczenia własnego sumienia tak by nie musiało nachodzić na refleksje, po prostu winny jest kto inny. A kobieta z definicji to tylko przecież dobro i miłość...w oczach innych kobiet.

58

Odp: Nienawidzę mojego męża
paslawek napisał/a:
Pola_la napisał/a:
bullet napisał/a:

Pola_la - mam dwa pytania. Czytałem i nie tego doczytałem, a być może to napisałaś
1. Co zrobiłaś by zmienić ten fakt, czy w ogóle proponowałaś zmiany, jakąś terapię, czy mąż w ogóle wie co myślisz, czy przedstawiłaś mu problem bo napisałaś bardzo ogólnikowo ? Wg mnie Twój jm nawet nie zdaje sobie sprawy o powadze sytuacji.
2. Co się stało, że teraz NAGLE stwierdziłaś, że go nienawidzisz ?

i jeszcze jedno:
3. Czy masz jakichś przyjaciół, przyjaciela/ółkę, z którą/rym o tym rozmawiasz ?

1. Mąż jest przeciwnikiem terapii. Powiedział, że to dla czubków i trzeba sobie radzić samemu. Co zrobiłam? Prosiłam na spokojnie. Wybuchały awantury. Umawialiśmy się na konkretne rzeczy. Oczywiście, że myśli że jest już ok. Tylko ile raz można mówić, gdy ktoś uparcie milczy i nic z tym nie robi. Teraz robię to samo.
2. Nie nagle tylko to trwa od dłuższego czasu. To proces, a nie wybuch.
3. Tak, jest to przyjaciółka w podobnej sytuacji. Uprzedzam - nie jest tak, że się wzajemnie nakręcamy i licytujemy która ma gorzej.

Terapia to waszym przypadku droga do rozstania na okrętkę przy trzeciej osobie terapeuty i za jej pomocą pomysł niezły tylko bez męża zgody to mrzonka.
Próby akceptacji na siłę mają odwrotny skutek ponieważ podstawą jest egocentryczna koncentracja na swoich oczekiwaniach hurtowo bez uwagi
kompromis to ucieczka w bok.rzadko się trafia na forum ,ktoś kto miał romans i jakieś głębsze refleksje tak jak Ty,
nie nadajesz się Pola do romansowania,wtedy pewnie przed nim to wszelkie żale były bardziej podświadome
po spustoszeniu związku z rozsądku zdradą to masz to wszystko co złe do męża wzmocnione i utrwalone, niby potwierdzone,nie odpuszczasz a nawet jak to zrobisz nie masz dla męża nic oprócz różnych żądań, jego oczekiwania wydają się wynikać też z wygody i przyzwyczajeń oraz prestiżu jaki ma dla niego małżeństwo. 
Mąż nie jest Twoim mężczyzną w sensie kochanka,nie jest też Twoją własnością na wyłączność,a to że pewnych rzeczy w nim nie zmienisz to już wiesz,choć ciągle próbujesz na nowo,teraz przez milczenie, w tym co piszesz nie masz do niego namiętności nie wydusisz z siebie tego za chiny ludowe i na żadnych terapiach to się nie stanie, jest bardziej surowym opiekunem dla Ciebie złudzeniem gwarancji na bezpieczeństwo,które może runąć,jak na przykład okaże się że ma kochankę.
Wykorzystaj te dwa lata dla własnej samodzielności i większej niezależności i rozwiedź się,mąż raczej sobie poradzi z rozstaniem,jeżeli taki twardy,za późno jest na cokolwiek pozytywnego
bez uczuć związanych z seksem,namiętnością czułością etc nie da się ich wymusić czy wydusić a na pewno nie spowodujesz tego że mąż Ciebie w sobie rozkocha, nie po romansie, nie z rozsądku i lęku przed samotnością .

Mój romans to był taki katalizator, próba ugaszenia emocji. To stara historia, zakończyła się 3 lata temu i trwała raptem kilka miesięcy. Dzieliła nas odległość, więc spotkaliśmy się 3 razy. Doskonale znam ten mechanizm nienawiści do męża skumulowany przez obecność kochanka. Jest to chora sytuacja. Zakończyłam to i szczerze liczyłam na odwrót moich negatywnych uczuć. Nic z tego.

Też uważam, że terapia to nie jest panaceum na wszystko. Sama zresztą jestem po trochu zawodowo z tym tematem związana. Jest to rozwiązanie dla tych, którzy nie potrafią nazwać swojego problemu i potrzebują przewodnika. Nie zmieni ona materialisty w uduchowionego myśliciela, introwertyka w ekstrawertyka itp. Nie o to w tym chodzi.

Chyba rozsądne jakkolwiek to nie zabrzmi jest pozwolenie na pokojowe wygaszanie tego i dojrzewanie do życia w pojedynkę. Serio nie chce mieszać w głowie dorastającej nastolatce. Zanim my się pozbieramy i rozejdziemy ona będzie zdawać maturę. Oczywiście jeśli rozstaniemy się później nadal będzie dla niej to szok i ciężki temat do przepracowania. Jednka uważam, że wybieram mniejsze zło.

59

Odp: Nienawidzę mojego męża
Be. napisał/a:

Tym razem klasyka typu: to Twoja wina, czyli wina faceta/mężczyzny. Wpierw drań rzuca w ręce kochanka, a potem jeszcze to psuje. Przecież to jest klasyczna dla pewnych osób próba oczyszczenia własnego sumienia tak by nie musiało nachodzić na refleksje, po prostu winny jest kto inny. A kobieta z definicji to tylko przecież dobro i miłość...w oczach innych kobiet.

No i zdarta płyta reaktywacja big_smile winny zdrady jest tylko zdradzający. Nikt mnie to nie pchał, to był mój wybór. Ja okazałam się słaba i za przeproszeniem gówno mi to dało. Nie chce iść tą drogą. Jedyna lekcja to że jestem mądrzejsza, że puszczalstwo to tylko nabijanie sobie guza. Wyraziłam czynny żal jak do urzędu skarbowego. Zadowolony?

60

Odp: Nienawidzę mojego męża
Be. napisał/a:

Tym razem klasyka typu: to Twoja wina, czyli wina faceta/mężczyzny. Wpierw drań rzuca w ręce kochanka, a potem jeszcze to psuje. Przecież to jest klasyczna dla pewnych osób próba oczyszczenia własnego sumienia tak by nie musiało nachodzić na refleksje, po prostu winny jest kto inny. A kobieta z definicji to tylko przecież dobro i miłość...w oczach innych kobiet.

No i zdarta płyta reaktywacja big_smile winny zdrady jest tylko zdradzający. Nikt mnie to nie pchał, to był mój wybór. Ja okazałam się słaba i za przeproszeniem gówno mi to dało. Nie chce iść tą drogą. Jedyna lekcja to, że jestem mądrzejsza, że puszczalstwo to tylko nabijanie sobie guza. Wyraziłam czynny żal jak do urzędu skarbowego. Zadowolony?

61

Odp: Nienawidzę mojego męża

może to nie jest wielkie nieszczęscie, może to po prostu taka codzienna nijakość ... obydwoje spoczęli na laurach bo juz nie muszą się starac, jakos tam funkcjonują jako rodzina, co prawda wzajemnie pewnie się denerwują bo jednak oczekują czego innego (on prawdopodobnie niezrzedzącej zony, ona czystego nie chamskiego męża).. i tak czas leci... bilans wychodzi 50/50, bo jednak dobry ojciec, a dla autorki to jest priorytet. Z tymze jesli juz zdarzylo się odejscie emocjonalne i chyba fizyczne to nie mam pojęcia czy to jeszcze mozliwe do naprawy.... winna zdrady zdradzająca strona ale rozpadu związku to wina zapewne gdzies pośrodku..
..  nie dobraliscie się charakterologicznie - to chyba dość częste... wręcz schematyczne...

62

Odp: Nienawidzę mojego męża
cześka8 napisał/a:

może to nie jest wielkie nieszczęscie, może to po prostu taka codzienna nijakość ... obydwoje spoczęli na laurach bo juz nie muszą się starac, jakos tam funkcjonują jako rodzina, co prawda wzajemnie pewnie się denerwują bo jednak oczekują czego innego (on prawdopodobnie niezrzedzącej zony, ona czystego nie chamskiego męża).. i tak czas leci... bilans wychodzi 50/50, bo jednak dobry ojciec, a dla autorki to jest priorytet. Z tymze jesli juz zdarzylo się odejscie emocjonalne i chyba fizyczne to nie mam pojęcia czy to jeszcze mozliwe do naprawy.... winna zdrady zdradzająca strona ale rozpadu związku to wina zapewne gdzies pośrodku..
..  nie dobraliscie się charakterologicznie - to chyba dość częste... wręcz schematyczne...

Podejrzewam, że On też ma mnie czasami dosyć. Są w związku pewne kamienie milowe: wspólne zamieszkanie, dziecko, później syndrom pustego gniazda. Albo się z tego wyjdzie albo wszystko runie. Aż się uśmiecham pod nosem, bo w 100% jest to typowe. Powinni ostrzegać jak to będzie wink to już tak humorystycznie żeby z tym wszystkim nie zwariować.

63

Odp: Nienawidzę mojego męża

no.. kochająca się rodzinka.. kwestia co by było lepsze dla tej nastolatki.... tego nie wie nikt....

64

Odp: Nienawidzę mojego męża

Lepsza jest rodzina razem, bo jest jakiś wzór zachowań. Od braku takiego czegoś gorsza jest tylko skrajna patologia. Psa sobie trzeba kupić żeby nudno nie było, a nie myśleć ciągle tylko o jednym. Wiecie kiedy relacja się poprawia i dzieje się lepiej? Kiedy my postanawiamy, że tak będzie i zaczynamy być po prostu lepsi.

65

Odp: Nienawidzę mojego męża
Pola_la napisał/a:

No i zdarta płyta reaktywacja big_smile winny zdrady jest tylko zdradzający. Nikt mnie to nie pchał, to był mój wybór. Ja okazałam się słaba i za przeproszeniem gówno mi to dało. Nie chce iść tą drogą. Jedyna lekcja to, że jestem mądrzejsza, że puszczalstwo to tylko nabijanie sobie guza. Wyraziłam czynny żal jak do urzędu skarbowego. Zadowolony?

Dla mnie może być smile ale myślę że jeżeli chodzi o przepracowanie romansu to jesteś dalej we wnioskach niż na etapie obwiniania męża,co jednak nie da rady spowodować olśnienia czy wybuchu emocji do niego, przed romansem się rozmijaliście a teraz jeszcze bardziej. 
Tak mi się wydawało że to ty zakończyłaś romans i że to było już jakiś czas temu, na ogół na forum trafiają osoby zaraz po albo w trakcie zrywania rozstania, więc to też inne widzenie jest, jest różnica w postrzeganiu a da się wyczuć czy ktoś pisze o tym żeby się przypodobać czy nie,zdradzone osoby często chcą widzieć zdradzających jak potwory bez sumienia ,a podczas zdrady momentami traci się wiele energii podświadomie na różne cyrki i akrobacje z tłumieniem i zagłuszaniem go, wiem jak jest.Psychopatów jest niewielu mimo wszystko. 
Z córką też wykorzystaj pozostały czas do jej odejścia na studia i tak prawdopodobnie będziesz chlipać za firanką ,
ale nie po to żeby mieć w niej stronnika czy adwokata
poświeć jej uwagę  żeby przeszła w miarę bez szwanku przez wasz rozwód ,rola mecenasa to nie jej rola.

Posty [ 1 do 65 z 71 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Nienawidzę mojego męża

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024