Witam,
to mój pierwszy post na tym forum. Dotychczas byłem jedynie anonimowym podglądaczem, ale wraz z poznaniem pewnej niewiasty zdecydowałem się założyć tutaj konto. No ale do rzeczy. Mam 28 lat i nie nalezę do osób będących mistrzami podrywu. Jestem sobą i raczej nie stosuje żadnych gierek, stawiam na komunikację i szczerość od samego początku. Raczej tworzyłem krótkie związki, wiele opartych wyłącznie na fizyczności, choć tak naprawdę mocno zależy mi na stworzeniu stabilnego, poważnego związku romantycznego. Od kilku lat korzystam z Tindera, co może tłumaczyć mój brak powiedzenia. Po ostatniej, burzliwej znajomości (wpadłem do friendzone), napisała do mnie pewna dziewczyna, lat 23, twierdząc że da ostatnią szanse tej aplikacji, po czym ją usuwa (i tak finalnie zrobiła). Od początku zaznaczała, że szuka wyłączności, nie interesują ją przelotne znajomości, choć 2x była w jakimś układzie i 2x zaangażowała się i została zraniona (informacja ta jest ważna w kontekście dalszej historii).
Przez pierwszy tydzień znajomości pisaliśmy wirtualnie, wysyłając sobie zdjęcia, filmiki i nagrania głosowe (pojawiło się też oczywiście napięcie seksualne, które zostało rozładowane). Były komplementy, czułość, niemal całodobowe zaangażowanie w rozmowę i okazywanie zainteresowania. Po 1,5 tygodnia od wymienienia pierwszych wiadomości, spotkaliśmy się (ja zaproponowałem spotkanie już po 4-ch dniach wiadomości). Propozycja była taka, że pojedziemy pociągiem wspólnie do jednego z większych miast w Polsce, a że mieszka w połowie drogi - dosiądzie się do mnie. I tak też się stało - był taki duży stres i tak duże napięcie, że ekscytacja sięgała zenitu. Od razu się we mnie wtuliła i tak spędziliśmy godzinę drogi, będąc w siebie wtulonymi. Na miejscu było trochę ciszy, ale szybko znaleźliśmy wspólne flow, poszliśmy na obiad, potem herbatę. Łącznie spędziliśmy razem 8 godzin. W knajpie sama szukała dotyku, inicjowała go, można powiedzieć, że nawet się do mnie przykleiła. Rozmawialiśmy o rodzinie, codzienności, prozie życia, ale cały czas był dotyk.
W drodze powrotnej, w pociągu, jeszcze bardziej zmniejszyliśmy dystans. Ułożyła się w taki sposób, że nasze twarze muskały siebie wzajemnie, czuła mój oddech na szyi, trzymała za rękę itp. Trwało to 1,5h. W międzyczasie napisały do niej jej przyjaciółki, z pytaniem czy jest fajnie - odpowiedziała twierdząco (wcześniej wysłała im filmik ze mną, aby się nie martwiły). Pożegnaliśmy się trzema buziakami w usta, ona rzuciła "do zobaczenia". Po tym jak wysiadła z pociągu, dostałem bardzo pozytywny feedback. Napisała m.in. że jej sweterek i włosy mną pachną, że nie da rady zasnąć. Odniosła się ironicznie również do tego, że sama wszystko zainicjowała - pierwsza napisała, pierwsza podała numer telefonu, sugerując w ten sposób, że nie żałuje niczego, a wręcz przeciwnie.
Następnego dnia jednak sytuacja zaczęła się zmieniać, wyczułem dystans. Choć wciąż w wiadomościach przemycane były buziaki i odzywała się pierwsza, życząc dobrego dnia, w ciągu dnia długo zwlekała z odpisywaniem. Dodam, że spotkaliśmy się w zeszłą niedzielę, więc sytuacja jest świeża. Z każdym kolejnym dniem dystans się zwiększał, jakby zrobiła dwa kroki w tył. Wciąż pisała pierwsza, ale już bez buziaków, bez wysyłania reakcji na zdjęcia, bez flirtu. Znamienne jest to, że już kolejnego dnia po spotkaniu zaproponowałem drugą randkę, z datą tydzień później. Napisała, że potwierdzi, bo nie wie co z jej planami. Jednak każdego kolejnego dnia musiałem się dopytywać, co z niedzielą, bowiem osoby z którymi miała się widzieć w weekend, ciągle nie były zdecydowane o której. Niepewność co do spotkania wymieszała się z niepewnością co do intencji i zainteresowania. Pisaliśmy przez ostatnie dni bardzo mało, chociaż zawsze odpisywała, ale gadka była jałowa.
Dziś, idąc za ciosem, zapytałem ją, czy może się określić, bo został jeden dzień, a ja lubię wiedzieć na czym stoję. Potwierdziła, że się widzimy. Ale nie wyczułem entuzjazmu, więc zapytałem ją, o co chodzi (wiecie - komunikacja, którą niby oboje wyznajemy), na co odpisała, że ona to w zasadzie nie potrafi okazywać uczuć, że kto ją zna, ten wie. I że stara się kontrolowac emocje, żeby emocje nie sterowały nią. Zacząłem drążyć dalej, po czym odpisała po trzech godzinach, że nie wie, czy chce mnie bliżej poznać w tym samym sensie, co ja ją, że mnie bardzo polubiła, ale CHYBA tylko jako przyjaciela, że ONA SIĘ BLOKUJE, bo nie chce ranić i być zranioną, że ma mętlik w głowie i potrzebuje CHYBA więcej czasu, że nie poczuła motylków po spotkaniu. Okej, odpisałem, że nikt przecież nie oczekiwał żadnych deklaracji, że sami niepotrzebnie jakąś presję w sobie wyzwalamy i że zamykanie się na kogoś po jednym spotkaniu tez nie jest fair. Co ciekawe, dodała że mimo wszystko chce się spotkać, choćby po to, aby porozmawiać o tym ze mną na żywo. Niby OK. Zmieniliśmy godzinę spotkania na inną, z przyczyn losowych, ale w atmosferze takiej, że co ma być to będzie, bez presji i oczekiwań, bez ograniczeń czasowych i patrzenia na zegarek. Zaproponowałem, żebyśmy się nie kontaktowali do momentu spotkania - ma dać znać jak wyjedzie z domu (umówiliśmy się u niej w mieście).
I teraz pojawia się moje pytanie - czy gra jest warta świeczki? Czy ja jestem w stanie tutaj coś ugrać? Bo owszem, są tu znamiona "friendzonu", ale jest też lęk przed odrzuceniem i strach przed ponownym zranieniem. Biorąc pod uwagę jej młody wiek i doświadczenia z mężczyznami, w których zakochiwała się bez wzajemności, być może trafiwszy na osobę, która inaczej podchodzi do relacji, przestraszyła się własnych emocji i postanowiła się zdystansować, nie wycofując się całkiem? Bo wiecie, ja mogę jej dać czas i pokazać, że jestem obok, czekać, ale 1) dzieli nas 80km, 2) ma wolne tylko weekendy, 3) zdystansowała się na tyle, że nie widzę zainteresowania z jej strony, co też sprawia, że sam się demotywuje. W każdym razie sprawa jest świeża, a ja chcę kuć żelazo póki gorące. Nie wiem, jakie podejście bardziej by się tu sprawdziło (biorąc jednocześnie pod uwagę fizyczną bliskość na spotkaniu, jak i aluzje do bycia tylko przyjacielem) i w tym aspekcie proszę o rady:
1) być wyrozumiałym, okazać wsparcie, próbować zbudować zaufanie, pokazać, że nie zależy mi tylko na jednym i czekać (opcja dla cierpliwych, czyli nie dla mnie), aby jej nie zrazić,
2) to samo co wyżej, ale poszerzone o inicjowanie kontaktu fizycznego i próbę doprowadzenia do pocałunku, aby pokazać, że interesuje mnie znajomość romantyczna,
3) odpuścić.
Będę wdzięczny za odpowiedzi!