Witam serdecznie wszystkich,
Kilka tygodni temu na domowce u znajomych natknęłam się na dawnego znajomego, którego nie widziałam około 6 lat. Gdy ostatni raz widziałam go miał jeszcze żonę, która też pamiętam z dawnych lat. Okazało się, że jest aktualnie w trakcie rozwodu (albo już po), niedobranie charakterów, dzieci nie mają. Nie chciałam wnikać w szczegóły, bo nie jestem wścibską. Pobawiliśmy się razem, pogadaliśmy i tyle, wieczór minął.
Tydzień później znów spotkaliśmy się u tych znajomych i ogólnie widzimy się teraz średnio 3 razy w tygodniu poprzez krąg ludzi w którym się obracamy. Dużo czasu spędzamy na wspólnych rozmowach, nadajemy na tych samych falach, uwielbiam jego poczucie humoru, inteligencję, jest świetnym człowiekiem, jest bardzo pomocny, świetnie czujemy się w swoim towarzystwie i lubię z nim spędzać czas, on chyba również ale trzymam to na stopie koleżeńskiej chociaż podejrzewam, że gdybym dała zielone światło, szybko przerodziłoby się to w głębszą relacje. On nie jest jednak w zaden sposob nachalny.
Okazuje się teraz, że od wczoraj ten kolega mieszka z moim bratem dopóki nie znajdzie czegoś innego więc okazji do spotkań będzie jeszcze więcej, gdyż ją do brata często wpadam po pracy czy w weekendy.
Złapałam się na tym, że coraz częściej myślę o ów koledze w kategoriach nie-koleżeńskich. Teoretycznie oboje jesteśmy singlami, jest trochę różnica wieku, ją mam niecałe 31 lat a on 40. Znamy się od około 17tu lat, znamy również swoje rodziny wzajemnie.
Tu jest moją gorąca prośbą - proszę wybijcie mi go z głowy. Nie chcę cierpieć na wypadek gdyby wrócił do żony.
Ześwirowałam jak nastolatka, nie mogę dać po sobie poznać.