Chciałabym się wygadać, a być może i uzyskać pomoc w ocenie mojej sytuacji. Chodzi o moją babcię, która ma dwóch synów, a mieszka z moją mamą, która jest jej byłą synową.
Od kilku lat mieszkam na swoim, moja mama została przy babci. W międzyczasie babcia podupadła na zdrowiu na tyle, że nie wychodzi z domu, więc zakupy i inne obowiązki domowe spadły na moją mamę.
Babcia ma też dwóch synów. Dzwonią do niej raz na dwa tygodnie i generalnie nie angażują się mocno w jej życie. Odkąd babcia zaczęła wymagać więcej uwagi, to śmielej prosiła ich, a to żeby pojechali z nią do urzędu czy banku. Oczywiście synom średnio to na rękę, bo przyzwyczajeni są do tego, że nikt nic od nich nie wymaga, ale dla świętego spokoju spełniają prośby babci,choć potem między sobą przepychają się który co powinien zrobić. W pewnym momencie nawet próbowali przerzucić zadania na mnie, bo jestem młoda i to w końcu moja babcia... Zaczęło mi to przeszkadzać, więc stałam się bardziej asertywna i odmawiałam. Oczekiwali na przykład, że pojadę autobusem z babcią na cmentarz, gdzie babcia ledwo chodzi i wyprawa zajęłaby nam pół dnia- oni obydwaj mają samochody, ja nie mam, tylko czasu im szkoda.
Mąż trochę zmienił moje myślenie, bo kiedyś dla świętego spokoju bym się zgodziła, bo to babcia, ale dał mi do myślenia tym, że synowie babci uwielbiają odsuwać zajęcia jak najdalej od siebie i im na rękę, że mną się wysłużą podczas gdy to przede wszystkim ich obowiązek, nie mój.
Co jakiś czas powraca też temat wyprawy do banku- babcia co jakiś czas chce iść do banku sprawdzić stan konta czy uregulować jakieś zaległości jak ma- oczywiście najlepiej by było, gdybym wzięła sobie wolne i poszła z babcią, a jeszcze lepiej, jak zasugerował mój ojciec, żebym została upoważniona do konta babci i jak babcia chce coś z banku to żebym brała wolne w pracy i szła w jej imieniu. W ogóle mój ojciec wiele rzeczy by na mnie przerzucił, byleby sam miał spokój ("bo tak być nie może, że babcia co chwila coś wymyśla i go angażuje") i tłumacząc, że to mój obowiązek.
Jak tak poobserwowałam zachowanie obu synów, to narastać zaczął we mnie bunt. Mimo tego, że pracuję dzwonię do babci codziennie, raz w tygodniu przychodzę do niej i przy okazji sprzątam jej trochę. A jeśli chodzi o synów to jeden aktualnie nie pracuje, siedzi w domu i nie znajdzie czasu, żeby wpaść do babci chociaż raz w tygodniu na herbatę czy żeby do niej zadzwonić. Drugi- mój ojciec- mieszka 80 km od mojego miasta, stąd rozumiem, że ma nerwy, kiedy wujek przerzuca jakąś sprawę babci na niego, jednak wydaje mi się, że mimo wszystko też powinien czasem dla równowagi coś zrobić dla babci. Z nich dwóch to wujek częściej jest angażowany, bo mieszka 15min samochodem od babci, ale jak już trzeba coś załatwić, to robi przede wszystkim za kierowcę, nie skupia się na tym, żeby sprawę załatwić raz, a porządnie. Dobrym przykładem jak pomaga była sytuacja, kiedy babci zepsuł się telewizor (kwestia poszukania w menu odpowiedniej funkcji, bo coś wcisnęła niechcacy i nie miała obrazu i dźwięku), zadzwoniła do wujka, a on, wiedząc, że to jedyna rozrywka babci w ciągu dnia, powiedział, że dziś to jest zmęczony i może za dwa dni.
Babcia angażuje ich raczej do "większych" akcji typu wyprawa do banku czy urzędu, do mniejszych i często upierdliwych angażuje głównie moją mamę, rzadziej mnie.
Wiecie, ja nikogo nie krytykuję. Rozumiem, że wiele zachowań babci wynika z wieku, szanuję to, co mama dla niej robi, bo ja już dawno bym się wyprowadziła zmuszając tym samym synów do wzięcia odpowiedzialności w końcu. Mam żal do nich, że tak mało angażują się w sprawy babci, mam jeszcze większy żal do ojca, że oczekuje, że będę za niego spełniać jej zachcianki, prośby, z drugiej strony mam wyrzuty sumienia, że odmawiam, bo myślę o sobie, swoich nerwach, które mocno oberwały przez lata grania roli dobrej wnuczki,która spełniała każde życzenie w imię świętego spokoju. Aha,wujek też ma córkę, ale ona wpada tylko na święta i dzwoni też raz na rok.
Z babcią nie będzie lepiej. Do tego dochodzą kwiatki typu grzanie wody w czajniku elektronicznym postawionym na gazie, dzwonienie do mnie i pretensje, że odebrałam ja, a nie np wujek. Finalnie dojdzie do tego, że będzie wymagała opieki, nie tylko doglądania przez mamę, kiedy 9h nie ma jej w domu. Sygnalizowałam to wielokrotnie, bez odzewu.
Zabrzmi brutalnie, ale im by pomógł kubeł zimnej wody w postaci wyprowadzki mojej i mamy do innego miasta, byle jak najdalej, żeby w końcu nie mieli w razie czego kim się wysługiwać. Wtedy by musieli przestać kręcić, przerzucać się kto ma jakie obowiązki i może w końcu zainteresowali by się babcią.