Witam, chciał bym poznać opinie kobiet na temat tego związku...aby usłyszeć jak ktoś to widzi z boku bo ja już sam nie wiem
Mam 26 lat, dziewczyna 23 i od dwóch lat jesteśmy w "związku" na odległość...mieszkamy 250 km od siebie, jeżdżę przeważnie co 10 dni i spędzamy że sobą 3/4 i tak a kółko, to nie jest tak źle gdy słyszę że inni się widują raz w miesiącu albo i rzadziej.
Zawsze była milutka, czuła, mówiła zdrobniale, że mnie kocha, zależy jej na mnie... lecz w ostatnim czasie zauważyłem zmianę. Zaczęła studia, zawsze pisaliśmy dużo...teraz wstaje rano i jedzie na uczelnie na 8 rano i dopóki nie wróci do domu pod wieczór nie mam od niej żadnej wiaodmość nigdy tak nie było...co by nie robiła to zawsze po czasie nie odpisywała. Teraz wróci i pisze "jestem i padam" i to by było na tyle...ale mniejsza o to.
Mieliśmy się spotkać za kilka dni lecz ona powiedziała, że ma dużo nauki...nie będzie mieć czasu za bardzo nawet na dwa dni się spotkać.
Teraz czas na naukę itd...a przyjemności będą na święta, ferie czy wakacje, tak mi napisała. Okej, nie mam zamiaru się narzucać, ale nie wiem czy się nie oddala czy coś jest nie tak...gdy jej napisałem o moich obawach, że jest chłodna ostatnio, mniej czuła...to usłyszałem tylko "robisz problem z niczego", "nie mam siły dyskutować z tobą" itd....
Nie wiem...kocham ją bardzo ale jeśli ona na prawdę się oddala...nie wiem co mam zrobić. Zaproponowałem że się przeprowadzę za kilka miesięcy aby być bliżej, to powiedziała że szkoda pieniędzy abym płacił za mieszkanie, że kiedyś zamieszkamy razem jak się postawimy...tylko czy to nie wymówka...jak mam postąpić? Też zacząć być chłodnym? Mniej czułym? Nie chcę jej stracić...