Nie wiem czy to najlepsze miejsce na ten temat (w razie potrzeby proszę moderatorkę o przeniesienie), ale problem dotyczy pracy.
W innym dziale nakreśliłem nieco moją sytuację osobistą (koniec małżeństwa, związana z tym depresja itd.), tutaj chcę skupić się na mojej sytuacji zawodowej. Zdarzenia z ostatniego okresu wpłynęły też na moją sytuację zawodową, choć w zasadzie sam nie mam pewności czy wpływ ten nie jest obustronny? Już wcześniej (powiedzmy w ciągu ostatnich 3 lat) zaczęło mnie ogarniać coś, co może być wypaleniem zawodowym. Jest to na pewno skutkiem tego, że wraz z upływem czasu realnie zarabiam coraz mniej (de facto kwotowo tyle co 7-8 lat temu, tyle że w tym czasie złotówka straciła na wartości... 30%? 40%?), mam coraz większe poczucie że jestem w strukturze firmowej "pionem" (czyli ani kasy ani poważania); dość powiedzieć, że po prostu przy obecnych zarobkach mam wrażenie że odechciewa mi się pracować. W tym czasie nie zdołałem wywalczyć realnej podwyżki, żona zaczęła mną gardzić (bo sama zaczęła zarabiać więcej), małżeństwo się posypało, w zasadzie zostałem totalnie sam (bez żony, przyjaciół, rodziny) i w zasadzie goły (mój cały majątek to odziedziczone mieszkanie i oszczędności wielkości niewiele większej niż jedna pensja, w dodatku wciąż topnieją).
Ale może do sedna: w związku z powyższym doszedłem do wniosku, że pozostawanie w obecnej pracy to droga do upadku, bo za jakiś czas moje pobory zejdą poniżej średniej dla facetów w mojej grupie wiekowej (bo już "od góry" dojechałem do średniej; jak na pracę wyjazdową dla gościa po 40-ce raczej nie ma się czym chwalić), ale problem polega na tym że jedynie wiem że potrzebuję więcej kasy; nie mam kompletnie żadnego pomysłu na to jak zmienić obecny stan rzeczy (na czele z tym jakie kursy i nowe kwalifikacje, oczywiście dostępne dla mnie finansowo; celowo to akcentuję, bo jest jeden istotny kurs za 4,5 tys. euro, na który pracodawca nie chce mnie skierować, a ja takiej kasy sam nie wytrzepię), dosłownie nie wiem co robić, gdzie się udać po poradę. Co gorsza, nie mam dosłownie nikogo od kogo mógłbym pożyczyć jakąś kasę (zwłaszcza przy ryzyku że mógłbym przez dłuższy czas mieć problem z oddaniem). Czuję się jakbym płynął łodzią zmierzającą na dno i nie wiem jak zmienić jej kurs...
Mam małe środki i być może mogę sobie pozwolić na jeden "strzał", ale ten strzał MUSI być celny, nie stać mnie już na pudło. Co więcej, poznałem kobietę, bardzo zależy mi na ułożeniu sobie życia osobistego, bo mam świadomość że tylko wtedy będę w dość dobrej kondycji do naprawiania mojego życia zawodowego; niestety, w powyższych kwestiach na jej pomoc nie będę mógł liczyć; wręcz przeciwnie, to raczej ona będzie oczekiwała że ja będę dla niej oparciem...
Czy ktoś ma jakieś pomysły? Ale takie konkretne, z adresami, kontaktami...