Witajcie, proszę o Wasze opinie na temat stosowności/niestosowności poniższej sytuacji.
Mój mąż zaprasza na spacery z naszym dzieckiem swoją koleżankę z pracy. O tym fakcie dowiedziałam się od naszego synka, nie wiem, czy mąż sam zacząłby ten temat.
Czy uważacie, że to jest w jakiś sposób niepokojące lub niewłaściwie? Mnie się to nie spodobało, ale mąż wydaje się traktować to zupełnie normalnie. Nie podjęłam tematu, nie chciałam się czepiać, dopóki sobie tego nie przemyślę i nie poukładam w głowie. Czy przesadzam?
Na dwoje babka wróżyła. Na plus że nie ukrywa dziecka. Najprościej jest "wprosić" się na spacer i zobaczyć reakcje czy spacer magicznie nie zostanie odwołany.
Ona wie o tobie? Znasz ją?
Ona wie o mnie, sama ma rodzinę i małe dziecko. Jednak na spacer przyszła sama. Mój mąż pracuje z nią od ponad roku, często o niej w domu opowiadał, wspominał przy różnych okazjach. Na początku wakacji powiedział, że pewnie się wybiorą razem na jakiś spacer z dziećmi. Wczoraj ten spacer miał miejsce, tylko że ona nie zabrała dziecka ze sobą. Niby nic wielkiego, ale z jakiegoś powodu czuję się niekomfortowo i zapaliła mi się czerwona lampka, tym bardziej, że w moim małżeństwie niestety nie dzieje się dobrze. Poza tym nie spodobało mi się to, że mąż sam z siebie nie powiedział mi o tym, dowiedziałam się od synka przy kolacji. Zanim zacznę rozmowę o tej sytuacji chciałam po prostu, aby ktoś spojrzał na nią obiektywnie, bo wiadomo, że ja nie jestem w stanie tego ocenić bez emocji i mogę się po prostu czepiać.
Obiektywnie to powód do zapalenia się czerwonej lampki.
Zastanawiam się tylko, co możesz zrobić w tej sytuacji. Skoro razem pracują, nie bardzo masz pole manewru, bo regularnie się widują. Jakakolwiek interwencja czy śledztwa i podstępy - odpadają, bo w najlepszym wypadku wyjdziesz na histeryczkę. Szczera rozmowa? Hm, nie wierzę szczere rozmowy, jeśli istnieje ryzyko, że jedna strona ma nie najlepsze intencje. Nie wiem, muszę pomyśleć. Jedyne, co mi przychodzi do głowy na razie, to przejąć spacery z dzieckiem, żeby wyeliminować to jedno pole ryzyka.
Oczywiście może się okazać, że to po prostu zwykłe spacery, a ty o nich nie wiesz od męża, ponieważ bał się twojej przesadnej reakcji. I możesz tak zakładać, tyle że potem te zdziwienia: jakim cudem niczego nie zauważyłam?
Spokojnie, jeszcze nie ma powodu do histerii. Na razie wygląda mi to na podchody, i to raczej z jej strony.
weź tez pod uwagę, zanim zrobisz aferę, że mąż faktycznie mógł koleżankę z pracy zaprosić na spacer z dzieckiem, jesli mieszka gdzieś blisko i dziecko wasze mogłoby się z jej dzieckiem pobawić.
mogli cos chcieć przy okazji omówić ze spraw służbowych.
ona przyszła bez dziecka- mogło to być celowe, ale nie musiało.
dziecko mogło z 10 powodów zostać w domu, a oni mieli cos do omówienia. Na razie nie m,a co przesadzać.
Czy ludzie w związkach już naprawdę nie mają mieć prawa znajomych??
(...) Czy przesadzam?
Tak.
Czy ludzie w związkach już naprawdę nie mają mieć prawa znajomych??
Cóż mogę napisać, nie robiłam problemów ze spotkań na piwko ze znajomymi z pracy, w tym z tą koleżanką. Nie ograniczam mężowi kontaktów z kolegami, więc finalnie wychodzi z domu 3-4 razy w tygodniu. Wg mnie to sporo jak na męża i ojca.
Uważam, że nie w tym rzecz, że nie może mieć znajomych.
Chodzi o kontekst tej sytuacji. Ta koleżanka, w porównaniu do innych znajomych z pracy (gdzie de facto są głównie kobiety), pojawia się nader często w opowieściach męża. Mam wrażenie, że to on dążył do tego spotkania. Dzisiaj rano, kiedy ja od wczoraj nie podjęłam tego tematu, zaczął sam o tym gadać w stylu "Jak to fajnie, że koleżanka dała radę pójść na ten spacer, mam nadzieję, że będą kolejne". Mnie to po prostu nie pasuje, tym bardziej, że sam nic o tym wcześniej nie powiedział. Gdyby to było takie zwyczajne spotkanie ze znajomą to czemu o tym nie wiedziałam? Rano pytałam (jak co dzień") jakie ma plany na spacer z synkiem (odpowiedź: "jeszcze nie wiem"). Po spacerze rozmawialiśmy przez telefon i też nic nie powiedział, a zazwyczaj, jak spotyka kogoś znajomego, to o tym opowiada.
Może wymyślam, może wyolbrzymiam. Nie upieram się, że nie.
Ale nic nie poradzę na to, że mi się to po prostu nie podoba - najbardziej ewentualne romansowanie nad głową dziecka i pod przykrywką opieki nad Nim.
(...) w moim małżeństwie niestety nie dzieje się dobrze. (...)
To może czas, by rozwiązać ten problem.
10 2021-07-27 14:48:41 Ostatnio edytowany przez blueangel (2021-07-27 14:50:39)
moze cos jest na rzeczy, a moze faktycznie chcial, zeby dziecko mialo sie z kims pobawic
narazie nie rob afery. zainicjuj wspolne wyjscie na plac zabaw ty,on,ona í dzieciaki.
Witajcie, proszę o Wasze opinie na temat stosowności/niestosowności poniższej sytuacji.
Mój mąż zaprasza na spacery z naszym dzieckiem swoją koleżankę z pracy. O tym fakcie dowiedziałam się od naszego synka, nie wiem, czy mąż sam zacząłby ten temat.
Czy uważacie, że to jest w jakiś sposób niepokojące lub niewłaściwie? Mnie się to nie spodobało, ale mąż wydaje się traktować to zupełnie normalnie. Nie podjęłam tematu, nie chciałam się czepiać, dopóki sobie tego nie przemyślę i nie poukładam w głowie. Czy przesadzam?
Na dwoje babka wróżyła. Na razie to wygląda dość niewinnie. Ale jak poczytasz sobie wątki na tym forum, to okaże się, że romanse najczęściej zaczynają się niewinnie i rozwijają się etapami. Lecz równie dobrze wspólny spacer to może być zwykły objaw sympatii a mąż nic nie wspominał, bo nie przywiązywał do tego aż takiej wagi.
Trudno powiedzieć.
Dla mnie jednak nie przesadzasz, bo masz różne myśli. Jakbyś zaczęła robić jakieś sceny i wymówki, to wtedy co innego.
12 2021-07-27 14:59:04 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-07-27 14:59:35)
Stosowne, niestosowne...
Nie robiłabym afery, ale na pewno nie udawałabym, że nie wiem. I mąż by wiedział, że wiem.
13 2021-07-27 15:06:28 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-07-27 15:10:01)
Dzisiaj rano, kiedy ja od wczoraj nie podjęłam tego tematu, zaczął sam o tym gadać w stylu "Jak to fajnie, że koleżanka dała radę pójść na ten spacer, mam nadzieję, że będą kolejne".
Nie było spaceru z dziećmi bo koleżanka swojego dziecka nie przyprowadziła, więc fajny spacer to było spotkanie z koleżanką z pracy. Tylko patrzeć, jak i twoj mąż zacznie spacerować z nią bez dziecka i będzie jeszcze fajniej. Moim zdaniem bądź uważna, bo coś się szykuje, tym bardziej że w twoim malżeństwie nie dzieje się dobrze. A właśnie; Co takiego się dzieje i od kiedy?
14 2021-07-27 15:21:41 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-27 15:25:32)
Ona wie o mnie, sama ma rodzinę i małe dziecko. Jednak na spacer przyszła sama. Mój mąż pracuje z nią od ponad roku, często o niej w domu opowiadał, wspominał przy różnych okazjach. Na początku wakacji powiedział, że pewnie się wybiorą razem na jakiś spacer z dziećmi. Wczoraj ten spacer miał miejsce, tylko że ona nie zabrała dziecka ze sobą. Niby nic wielkiego, ale z jakiegoś powodu czuję się niekomfortowo i zapaliła mi się czerwona lampka, tym bardziej, że w moim małżeństwie niestety nie dzieje się dobrze. Poza tym nie spodobało mi się to, że mąż sam z siebie nie powiedział mi o tym, dowiedziałam się od synka przy kolacji. Zanim zacznę rozmowę o tej sytuacji chciałam po prostu, aby ktoś spojrzał na nią obiektywnie, bo wiadomo, że ja nie jestem w stanie tego ocenić bez emocji i mogę się po prostu czepiać.
Slightly masz koleżanki ?
Potrzebujesz jeszcze jednej ?
Nie przesadzasz moim zdaniem,choć w sumie "na dwoje babka wróżyła",wszystko możliwe i różnie może być ,
metoda romansowania "najciemniej pod latarnią" jest dość rzadka i wydaje się karkołomna/kaskaderska .jest jednak prawdopodobna.
Zależy teraz czy koleżanka zniknie z waszego życia tzn z opowieści męża o niej Tobie ,to zły znak .
To że przyszła bez dziecka trochę nietypowe ,jak na przeszpiegi i ocenić Ciebie zlustrować , to dla mnie wyglądało.Rozpoznanie i co dalej.
Ciekaw jestem jak wytłumaczyła swoją chęć towarzyszeniu wam na tym spacerze w sumie intymniej w miarę rodzinnej sytuacji powiedziała coś o intencjach.
Czemu przyszła bez swojego męża i dziecka Powiedziała coś o tym?
Dziś trochę jestem tym złym gliną i się czepiam więcej mam wątpliwości niż pewności że to takie niewinne jest.
Slightly_mad napisał/a:Dzisiaj rano, kiedy ja od wczoraj nie podjęłam tego tematu, zaczął sam o tym gadać w stylu "Jak to fajnie, że koleżanka dała radę pójść na ten spacer, mam nadzieję, że będą kolejne".
Nie było spaceru z dziećmi bo koleżanka swojego dziecka nie przyprowadziła, więc fajny spacer to było spotkanie z koleżanką z pracy. Tylko patrzeć, jak i twoj mąż zacznie spacerować z nią bez dziecka i będzie jeszcze fajniej. Moim zdaniem bądź uważna, bo coś się szykuje, tym bardziej że w twoim malżeństwie nie dzieje się dobrze. A właśnie; Co takiego się dzieje i od kiedy?
Na temat problemów w moim małżeństwie wolałabym się nie wypowiadać. Nie łudzę się, że jestem w stanie je rozwiązać, nawet jeśli otrzymam najlepsze i z serca płynące porady na tym forum.
Za wszystkie komentarze dotyczące tej konkretnej "spacerowej" sytuacji bardzo dziękuję. Będę obserwować, przemyślę jeszcze, może spróbuję porozmawiać. Obawiam się, że z mężem łączy mnie już głównie (a może tylko) w miarę sprawnie się układająca opieka nad dzieckiem, więc bardziej od powstrzymania romansu zależy mi, by w razie czego pokojowo rozstać się, zanim dojdzie do sytuacji, w których będziemy mieli zbyt wiele powodów do skakania sobie do gardeł nad głową synka.
Jeśli poważnie zainteresował się inną kobietą, to chyba jest to niestety sygnał, że na wiele rzeczy jest już za późno.
Slightly_mad napisał/a:Ona wie o mnie, sama ma rodzinę i małe dziecko. Jednak na spacer przyszła sama. Mój mąż pracuje z nią od ponad roku, często o niej w domu opowiadał, wspominał przy różnych okazjach. Na początku wakacji powiedział, że pewnie się wybiorą razem na jakiś spacer z dziećmi. Wczoraj ten spacer miał miejsce, tylko że ona nie zabrała dziecka ze sobą. Niby nic wielkiego, ale z jakiegoś powodu czuję się niekomfortowo i zapaliła mi się czerwona lampka, tym bardziej, że w moim małżeństwie niestety nie dzieje się dobrze. Poza tym nie spodobało mi się to, że mąż sam z siebie nie powiedział mi o tym, dowiedziałam się od synka przy kolacji. Zanim zacznę rozmowę o tej sytuacji chciałam po prostu, aby ktoś spojrzał na nią obiektywnie, bo wiadomo, że ja nie jestem w stanie tego ocenić bez emocji i mogę się po prostu czepiać.
Slightly masz koleżanki ?
Potrzebujesz jeszcze jednej ?
Nie przesadzasz moim zdaniem ,choć metoda romansowanie "najciemniej pod latarnią" jest dość rzadka i karkołomna/kaskaderska wydaje się .jest jednak prawdopodobna.
Zależy teraz czy koleżanka zniknie z waszego życia tzn z opowieści męża o niej Tobie ,to zły znak .
To że przyszła bez dziecka trochę nietypowe ,jak na przeszpiegi i ocenić Ciebie to dla mnie wyglądało.
Ciekaw jestem jak wytłumaczyła swoją chęć towarzyszeniu wam na tym spacerze w sumie intymniej w miarę rodzinnej sytuacji .
Czemu przyszła bez swojego męża i dziecka powiedziała coś o tym.
Dziś trochę jestem tym złym gliną i się czepiam więcej mam wątpliwości niż pewności że to takie niewinne jest.
Mnie na tym spacerze nie było, byłam wtedy w pracy. to był spacer mojego męża z dzieckiem plus zaproszona przez niego koleżanka z pracy. Przyszła bez dziecka, bo podobno było wtedy w przedszkolu.
17 2021-07-27 15:35:15 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-27 15:46:05)
Salomonka napisał/a:Slightly_mad napisał/a:Dzisiaj rano, kiedy ja od wczoraj nie podjęłam tego tematu, zaczął sam o tym gadać w stylu "Jak to fajnie, że koleżanka dała radę pójść na ten spacer, mam nadzieję, że będą kolejne".
Nie było spaceru z dziećmi bo koleżanka swojego dziecka nie przyprowadziła, więc fajny spacer to było spotkanie z koleżanką z pracy. Tylko patrzeć, jak i twoj mąż zacznie spacerować z nią bez dziecka i będzie jeszcze fajniej. Moim zdaniem bądź uważna, bo coś się szykuje, tym bardziej że w twoim malżeństwie nie dzieje się dobrze. A właśnie; Co takiego się dzieje i od kiedy?
Na temat problemów w moim małżeństwie wolałabym się nie wypowiadać. Nie łudzę się, że jestem w stanie je rozwiązać, nawet jeśli otrzymam najlepsze i z serca płynące porady na tym forum.
Za wszystkie komentarze dotyczące tej konkretnej "spacerowej" sytuacji bardzo dziękuję. Będę obserwować, przemyślę jeszcze, może spróbuję porozmawiać. Obawiam się, że z mężem łączy mnie już głównie (a może tylko) w miarę sprawnie się układająca opieka nad dzieckiem, więc bardziej od powstrzymania romansu zależy mi, by w razie czego pokojowo rozstać się, zanim dojdzie do sytuacji, w których będziemy mieli zbyt wiele powodów do skakania sobie do gardeł nad głową synka.
Jeśli poważnie zainteresował się inną kobietą, to chyba jest to niestety sygnał, że na wiele rzeczy jest już za późno.
Idź dziewczyno do prawnika .Tak na zapas ,moim zdaniem to się kroi romans ,tylko raczej z tych, które maja zachować status quo
taki romans na przetrwanie w swoich związkach będących w stagnacji i kryzysach ,bez robienia rewolucji czyli rozwodów.To taka faza rozpoznawania na co można sobie pozwolić i jaki to ma być układ ,czy istnieje szansa na zakochanie stąd "oswajanie z dzieckiem",w sumie nie oswajanie tylko badanie.W romansach wcale spontaniczność nie jest wiodąca dużo jest planowania strategi,taktyki między innymi wywiad i rozpoznanie grają dużą rolę w projektowaniu przyszłej relacji na jakich niby zasadach,emocje są zaplanowane i zdeterminowane innymi emocjami,nie ma żadnych piorunów ,etap chyba dość wstępny
Oczywiście mogę się mylić,bo sytuacja małżeństwa koleżanki jest nam nie znana kompletnie .
18 2021-07-27 15:43:45 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-07-27 15:46:12)
Salomonka napisał/a:Slightly_mad napisał/a:Dzisiaj rano, kiedy ja od wczoraj nie podjęłam tego tematu, zaczął sam o tym gadać w stylu "Jak to fajnie, że koleżanka dała radę pójść na ten spacer, mam nadzieję, że będą kolejne".
Nie było spaceru z dziećmi bo koleżanka swojego dziecka nie przyprowadziła, więc fajny spacer to było spotkanie z koleżanką z pracy. Tylko patrzeć, jak i twoj mąż zacznie spacerować z nią bez dziecka i będzie jeszcze fajniej. Moim zdaniem bądź uważna, bo coś się szykuje, tym bardziej że w twoim malżeństwie nie dzieje się dobrze. A właśnie; Co takiego się dzieje i od kiedy?
Na temat problemów w moim małżeństwie wolałabym się nie wypowiadać. Nie łudzę się, że jestem w stanie je rozwiązać, nawet jeśli otrzymam najlepsze i z serca płynące porady na tym forum.
Za wszystkie komentarze dotyczące tej konkretnej "spacerowej" sytuacji bardzo dziękuję. Będę obserwować, przemyślę jeszcze, może spróbuję porozmawiać. Obawiam się, że z mężem łączy mnie już głównie (a może tylko) w miarę sprawnie się układająca opieka nad dzieckiem, więc bardziej od powstrzymania romansu zależy mi, by w razie czego pokojowo rozstać się, zanim dojdzie do sytuacji, w których będziemy mieli zbyt wiele powodów do skakania sobie do gardeł nad głową synka.
Jeśli poważnie zainteresował się inną kobietą, to chyba jest to niestety sygnał, że na wiele rzeczy jest już za późno.
Jednak dla mnie to trochę dziwne, że twoj mąż tak bezceromonialnie wyskoczył z tym "mam nadzieję, że będą kolejne". To tak jakby próbował zwrócić twoją uwagę na ten fakt, żebyś właśnie poczuła to co poczułaś. Jakby próbował ci tym zrobić przykrość, za coś się odegrać. Zwykle "zdradzacze" starają się jak najdłużej ukrywać swoje znajomości, a jesli się nie da ich ukryć, to chociaż pomniejszać ich znaczenie, do lekceważenia włącznie. Dziwne to wszystko trochę.
Jednak dla mnie to trochę dziwne, że twoj mąż tak bezceromonialnie wyskoczył z tym "mam nadzieję, że będą kolejne". To tak jakby próbował zwrócić twoją uwagę na ten fakt, żebyś właśnie poczuła to co poczułaś. Jakby próbował ci tym zrobić przykrość, za coś się odegrać. Zwykle "zdradzacze" starją się jak najdłużej ukrywać swoje znajomości, a jesli się nie da ich ukryć, to chociaż pomniejszać ich znaczenie, do lekceważenia włącznie. Dziwne to wszystko trochę.
Nie wyraziłam się precyzyjnie - mąż powiedział, że ma nadzieję, że następnym razem koleżanka zabierze dziecko.
Uważam, że po prostu chciał jakoś wczorajszą sytuację załagodzić, skoro ja nie podjęłam tego tematu - tzn. podkreślić "rodzinny", niewinny charakter tych spacerów. Mąż mnie na tyle dobrze zna, że na pewno wie, że ja o tym rozmyślam, bez względu na to, czy podjęłam temat czy nie.
20 2021-07-27 15:53:07 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-27 15:56:31)
Slightly_mad napisał/a:Salomonka napisał/a:
Nie było spaceru z dziećmi bo koleżanka swojego dziecka nie przyprowadziła, więc fajny spacer to było spotkanie z koleżanką z pracy. Tylko patrzeć, jak i twoj mąż zacznie spacerować z nią bez dziecka i będzie jeszcze fajniej. Moim zdaniem bądź uważna, bo coś się szykuje, tym bardziej że w twoim malżeństwie nie dzieje się dobrze. A właśnie; Co takiego się dzieje i od kiedy?
Na temat problemów w moim małżeństwie wolałabym się nie wypowiadać. Nie łudzę się, że jestem w stanie je rozwiązać, nawet jeśli otrzymam najlepsze i z serca płynące porady na tym forum.
Za wszystkie komentarze dotyczące tej konkretnej "spacerowej" sytuacji bardzo dziękuję. Będę obserwować, przemyślę jeszcze, może spróbuję porozmawiać. Obawiam się, że z mężem łączy mnie już głównie (a może tylko) w miarę sprawnie się układająca opieka nad dzieckiem, więc bardziej od powstrzymania romansu zależy mi, by w razie czego pokojowo rozstać się, zanim dojdzie do sytuacji, w których będziemy mieli zbyt wiele powodów do skakania sobie do gardeł nad głową synka.
Jeśli poważnie zainteresował się inną kobietą, to chyba jest to niestety sygnał, że na wiele rzeczy jest już za późno.Jednak dla mnie to trochę dziwne, że twoj mąż tak bezceromonialnie wyskoczył z tym "mam nadzieję, że będą kolejne". To tak jakby próbował zwrócić twoją uwagę na ten fakt, żebyś właśnie poczuła to co poczułaś. Jakby próbował ci tym zrobić przykrość, za coś się odegrać. Zwykle "zdradzacze" starają się jak najdłużej ukrywać swoje znajomości, a jesli się nie da ich ukryć, to chociaż pomniejszać ich znaczenie, do lekceważenia włącznie. Dziwne to wszystko trochę.
Dziś akurat nie wiem czemu ,mam taki stan że czarno widzę ,zgadzam się to dziwne jest ten spacer w sytuacji Autorki,ale znając trochę historii dziewczyn z tego forum ,to bardzo często już po fakcie okazywało się że takie epizody ,sygnały, bywały lekceważone ,unieważniane,racjonalizowane skutek zdrada romans i rozwód wiele bólu przy tym i największy przegrany - dziecko.
Zgadzam się że ludzie w związkach mają prawo mieć znajomych,swoją przestrzeń i nie są niczyją własnością, tylko dobrowolna transparentność jest podstawą tego,a tu zaufanie siada z obu stron , coś mi nie gra ,jakieś podchody dziwne odchodzą ze strony męża.
Jak na romans i jego początek nietypowo niby ,ale też nie dziwne dla mnie .
Jeśli tak, to sama najlepiej wiesz co o tym myśleć. Spotkanie miało być spacerem z dziećmi, ale takim nie było, więc dzieci były tylko "przykrywką", rozpoznaniem, czy obie strony są zainteresowane.
Jeśli tak, to sama najlepiej wiesz co o tym myśleć. Spotkanie miało być spacerem z dziećmi, ale takim nie było, więc dzieci były tylko "przykrywką", rozpoznaniem, czy obie strony są zainteresowane.
Tak to wygląda i dokonywanie wyborów za chwilę będzie się dziać mieć miejsce teraz jest przetwarzanie danych, jak rozwinąć to zainteresowanie jakie są możliwości i do tego warunki.
Coś mi tu nie pasuje.
Konkretnie wszystko.
Sama przyznajesz, że Twoje małżeństwo już nie istnieje.
Skoro tak, to w czym problem w ogóle?
Z drugiej strony przeszkadza Ci, że mąż MOŻE zainteresować się inną kobietą. Więc jednak coś tam jest poza opieką nad dzieckiem...
Z trzeciej jeszcze strony szykujesz strategię do ''szczerej rozmowy'' czyli chcesz zrobić najgłupszą z możliwych rzeczy: wyłożyć karty na stół. Jeśli te spacery nie mają podtekstu - to się ośmieszysz i wkurzysz męża. Jeśli mają- dasz im sygnał, by zejść z kontaktami do podziemia. Super.
A nie, przepraszam. Jest coś głupszego: rozważanie tej jednej kwestii w oderwaniu od małżeńskiego kontekstu. Źle się między Wami dzieje, ale to szczegół bez znaczenia, bo chcesz tylko rozegrać tę sytuację....
No sorry, większego kuriozum dawno tu na forum nie widziałam.
Jeśli przeszkadzają Ci kontakty męża z innymi kobietami, to zadbaj, żeby wolał spędzać czas z Tobą. Oczywiście do tanga trzeba dwojga, ale pretensjami i truciem, to tym bardziej go zachęcisz do szukania innego towarzystwa niż Twoje.
Coś mi tu nie pasuje.
Konkretnie wszystko.
Sama przyznajesz, że Twoje małżeństwo już nie istnieje.
Skoro tak, to w czym problem w ogóle?Z drugiej strony przeszkadza Ci, że mąż MOŻE zainteresować się inną kobietą. Więc jednak coś tam jest poza opieką nad dzieckiem...
Z trzeciej jeszcze strony szykujesz strategię do ''szczerej rozmowy'' czyli chcesz zrobić najgłupszą z możliwych rzeczy: wyłożyć karty na stół. Jeśli te spacery nie mają podtekstu - to się ośmieszysz i wkurzysz męża. Jeśli mają- dasz im sygnał, by zejść z kontaktami do podziemia. Super.
A nie, przepraszam. Jest coś głupszego: rozważanie tej jednej kwestii w oderwaniu od małżeńskiego kontekstu. Źle się między Wami dzieje, ale to szczegół bez znaczenia, bo chcesz tylko rozegrać tę sytuację....
No sorry, większego kuriozum dawno tu na forum nie widziałam.Jeśli przeszkadzają Ci kontakty męża z innymi kobietami, to zadbaj, żeby wolał spędzać czas z Tobą. Oczywiście do tanga trzeba dwojga, ale pretensjami i truciem, to tym bardziej go zachęcisz do szukania innego towarzystwa niż Twoje.
Przeczytaj proszę uważnie to, co napisałam powyżej w kilku miejscach.
Mam świadomość, jak bardzo żyjemy z mężem osobno. Mamy jednak małe dziecko, które mojego męża uwielbia - jak mam wytłumaczyć 3-latkowi, że tata już nie będzie z nami mieszkał? Zwlekałam z decyzjami, co dalej, bo chciałam podjąć decyzję najlepszą dla dziecka, najpewniej pokojowo się rozstać z wykorzystaniem mediacji sądowej. Jeśli jednak na horyzoncie jest romans męża, to decyzje trzeba przyspieszyć dla dobra dziecka - bo za chwilę będzie za dużo złych emocji, żeby się pokojowo dogadać. A dodatkowo - co jest kuriozalnego w tym, że, jako kobieta i żona, nie chcę być zdradzana, oszukiwana? Chyba nikt tego nie chce, niezależnie od tego, jak wygląda jego związek. Nie chcę tutaj prać wszystkich brudów z 10 lat małżeństwa, opowiadać co, jak i kiedy, bo to w niczym nie pomoże.
Twoje ostatnie zdanie - że truciem itp. kogoś zniechęcam - właśnie aby głupio nie truć mężowi najpierw chciałam "pogadać" na forum. Taka była moja intencja, która najwyraźniej nie została przez Ciebie właściwie odczytana.
25 2021-07-27 16:23:43 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-27 16:25:17)
wiesz to bardzo różne w odbiorze rzeczy- mam nadzieję że będa kolejne
czy mam nadzieję że następnym razem zabierze dziecko- nie uważasz?
Gdy moje dzieci były małe, na spacery na plac zabaw często wychodzili sąsiedzi z dziećmi i zadnych romansów z tego nie było
rozmawiało się z nimi o d. Maryni, a myślało co zrobić na obiad za chwilę
Uff.. co za przeskok! już o mediacjach sądowych z powodu spaceru z sąsiadką??
wiesz to bardzo różne w odbiorze rzeczy- mam nadzieję że będa kolejne
czy mam nadzieję że następnym razem zabierze dziecko- nie uważasz?
Gdy moje dzieci były małe, na spacery na plac zabaw często wychodzili sąsiedzi z dziećmi i zadnych romansów z tego nie było
rozmawiało się z nimi o d. Maryni, a myślało co zrobić na obiad za chwilęUff.. co za przeskok! już o mediacjach sądowych z powodu spaceru z sąsiadką??
Ela to nie sąsiadka tylko koleżanka z pracy przede wszystkim.
No tak "sąsiedzkie" romanse to rzadkość jest .
Z osobistymi przyjaciółkami i w rodzinie też się rzadziej zdarzają ,ale są rzeczywistością w życiu.
Autorka sygnalizuje że małżeństwo jej to bardzo trudna relacja bardzo problematyczna z jakimś kryzysem nie rozwiązanym i obumierającą więzią na wzajem,nie jest dobrze
a wcześniej w ciągu 10 lat chyba coś się zadziało,co odbija się na tu i na teraz.
Przeczytaj proszę uważnie to, co napisałam powyżej w kilku miejscach.
Mam świadomość, jak bardzo żyjemy z mężem osobno. Mamy jednak małe dziecko, które mojego męża uwielbia - jak mam wytłumaczyć 3-latkowi, że tata już nie będzie z nami mieszkał? Zwlekałam z decyzjami, co dalej, bo chciałam podjąć decyzję najlepszą dla dziecka, najpewniej pokojowo się rozstać z wykorzystaniem mediacji sądowej. Jeśli jednak na horyzoncie jest romans męża, to decyzje trzeba przyspieszyć dla dobra dziecka - bo za chwilę będzie za dużo złych emocji, żeby się pokojowo dogadać. A dodatkowo - co jest kuriozalnego w tym, że, jako kobieta i żona, nie chcę być zdradzana, oszukiwana? Chyba nikt tego nie chce, niezależnie od tego, jak wygląda jego związek. Nie chcę tutaj prać wszystkich brudów z 10 lat małżeństwa, opowiadać co, jak i kiedy, bo to w niczym nie pomoże.
Według mnie rozmowa z mężem nic nie da. Jak chcesz się z nim rozstać, nie widzisz sensu ani możliwości by Waszą relację naprawić, to sam fakt czy jemu ta kobieta podoba czy nie, nie ma większego znaczenia. Bo nawet jeśli, to on Ci się do tego (tym bardziej romansu) nie przyzna nigdy nawet gdyby coś było na rzeczy. Tobie to być może by było na rękę ale nie jemu. Ze zdrajcami już tak bywa, że nawet jak go złapiesz za rękę, to będzie się wypierał, że to nie jego ręka.
Ta kobieta też przecież ma rodzinę.
Jest też taka możliwość, że po prostu chce w Tobie wzbudzić zazdrość oczywiście w sytuacji jeśli on nie postawił, podobnie jak Ty, krzyżyka na Waszym małżeństwie.
28 2021-07-27 16:43:06 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-27 16:49:13)
zrozumiałam że tez w pobliżu mieszka i jest sąsiadką.
moze mi się radar zepsuł, ale ja tu nie wyczuwam romansu. .. hmm.
i mam dejavu, bo chyba ze 2 lata temu albo rok był podobny temat..
zrozumiałam że tez w pobliżu mieszka i jest sąsiadką.
moze mi się radar zepsuł, ale ja tu nie wyczuwam romansu. .. hmm.
i mam dejavu, bo chyba ze 2 lata temu albo rok był podobny temat..
Jest koleżanką z pracy, nie sąsiadką, chociaż chyba nie ma to większego znaczenia.
Dwa lata temu to nie ja, pierwszy raz od wielu lat postanowiłam cokolwiek napisać na forum. Nie wertowałam też archiwum w poszukiwaniu podobnych spraw, bo po prostu spontanicznie założyłam wątek.
Dziś rano więcej przemawiało dla mnie za tym, że mąż po prostu lubi tę dziewczynę, mają dobre relacje, oboje mają małe dzieci i dlatego zaproponował jej spacer.
Im więcej postów w temacie, tym więcej czarnych myśli o tej sprawie, a wszystko zmierza do tego, że my po prostu nie mamy ze sobą na tyle bliskich relacji, żeby o tym wszystkim na luzie porozmawiać.
30 2021-07-27 16:57:08 Ostatnio edytowany przez Slightly_mad (2021-07-27 17:02:48)
Slightly_mad napisał/a:Przeczytaj proszę uważnie to, co napisałam powyżej w kilku miejscach.
Mam świadomość, jak bardzo żyjemy z mężem osobno. Mamy jednak małe dziecko, które mojego męża uwielbia - jak mam wytłumaczyć 3-latkowi, że tata już nie będzie z nami mieszkał? Zwlekałam z decyzjami, co dalej, bo chciałam podjąć decyzję najlepszą dla dziecka, najpewniej pokojowo się rozstać z wykorzystaniem mediacji sądowej. Jeśli jednak na horyzoncie jest romans męża, to decyzje trzeba przyspieszyć dla dobra dziecka - bo za chwilę będzie za dużo złych emocji, żeby się pokojowo dogadać. A dodatkowo - co jest kuriozalnego w tym, że, jako kobieta i żona, nie chcę być zdradzana, oszukiwana? Chyba nikt tego nie chce, niezależnie od tego, jak wygląda jego związek. Nie chcę tutaj prać wszystkich brudów z 10 lat małżeństwa, opowiadać co, jak i kiedy, bo to w niczym nie pomoże.Według mnie rozmowa z mężem nic nie da. Jak chcesz się z nim rozstać, nie widzisz sensu ani możliwości by Waszą relację naprawić, to sam fakt czy jemu ta kobieta podoba czy nie, nie ma większego znaczenia. Bo nawet jeśli, to on Ci się do tego (tym bardziej romansu) nie przyzna nigdy nawet gdyby coś było na rzeczy. Tobie to być może by było na rękę ale nie jemu. Ze zdrajcami już tak bywa, że nawet jak go złapiesz za rękę, to będzie się wypierał, że to nie jego ręka.
Ta kobieta też przecież ma rodzinę.
Jest też taka możliwość, że po prostu chce w Tobie wzbudzić zazdrość oczywiście w sytuacji jeśli on nie postawił, podobnie jak Ty, krzyżyka na Waszym małżeństwie.
Decyzję o rozstaniu blokuje u mnie przede wszystkim obawa, czy to będzie dobre dla naszego dziecka - może nie tyle dobre, co lepsze od pełnej rodziny, która jeszcze "w miarę poprawnie" funkcjonuje. Jednak pojawienie się kochanki wyklucza z mojej strony dalsze poprawne relacje, to po prostu byłoby zbyt wiele.
Jeśli chodzi o to, czy mąż postawił krzyżyk na naszym związku - tego się nie dowiem. Prawdopodobnie, jak w przypadku niemal każdej ważniejszej decyzji w naszym małżeństwie, czeka, bym wzięła to na siebie.
31 2021-07-27 17:06:40 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-27 17:20:36)
zrozumiałam że tez w pobliżu mieszka i jest sąsiadką.
moze mi się radar zepsuł, ale ja tu nie wyczuwam romansu. .. hmm.
i mam dejavu, bo chyba ze 2 lata temu albo rok był podobny temat..
Ten temat podobny był https://www.netkobiety.pl/t123747.html
Rachunek prawdopodobieństwa romansu z "tylko" koleżanką z pracy "w tle",na forum i w życiu nie napawa optymizmem
zdecydowana większość nawet miażdżąca to zdrady w konsekwencji.
Z całą gamą gehenny od niewinnego spotykania się i lubienia, aż po rozwód, poprzez robienie z żony/męża wariata ,wybuchami nienawiści i pretensji obwiniania go ,robienia z żony zazdrośnicy, wody z mózgu - lub naprzemiennie wybuchem namiętności nagle do żony,chęcią poprawy /naprawy relacji propozycjami wspólnej terapii nawet ,a w podziemiu dalej budowanie intymności z koleżanką ,kłamstwa ,tajemnice sekrety i regularny cyrk/romans ,bo zdradzanie i romans to frajda i radocha jest, dodatkowe emocje i wygoda nie rozwiązywania małżeństwa z wielu "praktycznych"przyczyn.
Decyzję o rozstaniu blokuje u mnie tak naprawdę obawa, czy to będzie dobre dla naszego dziecka - może nie tyle dobre, co lepsze od pełnej rodziny, która jeszcze "w miarę poprawnie" funkcjonuje. Jednak pojawienie się kochanki wyklucza z mojej strony dalsze poprawne relacje, to po prostu byłoby zbyt wiele.
Tu Ci nikt nie odpowie na pytanie czy to już romans czy tylko niewinne koleżeństwo. I tak jak wyżej pisałam nawet gdyby coś było na rzeczy, na 99% on się sam do tego nie przyzna.
Moim zdaniem to (jeszcze) nie romans. Czy ta znajomość się w tym kierunku rozwinie, tez nie wiadomo, bo do tanga trzeba dwojga, a tamta kobieta też ma przecież rodzinę.
Wprawdzie niemal wszystkie romanse zaczynają się niewinnie i kolega/koleżanka z pracy są chyba w tej kwestii najbardziej "popularnym" schematem.
Ja bym obstawiała, że ona się mu podoba, a że u Was małżeństwo wygląda, jak wygląda, facet szuka atencji na zewnątrz. Może chodzi mu romans po głowie, może chce wzbudzić w Tobie zazdrość, może też nic z tych rzeczy, a tylko potrzebuje żeńskiego towarzystwa, a z tą znajomą mu się dobrze rozmawia.
Jeśli bierzesz pod uwagę dobro dziecka, to takie życie w zawieszeniu moim zdaniem nie jest dobre. Jak widzisz, widzicie jakieś szanse by to małżeństwo naprawić, to spróbujcie, a jeśli nie rozstańcie. Bez sensu tak trwać czekając na nie wiadomo co. Aż dziecko podrośnie, a sami będziecie dużo starsi? Nie lepiej teraz rozstać i dać sobie szansę na ułożenie życia z kimś innym? Ta "pełna" rodzina, gdzie dwoje ludzi żyje obok siebie to nie jest szczęśliwy dom dla dziecka.
33 2021-07-27 17:28:38 Ostatnio edytowany przez Slightly_mad (2021-07-27 17:29:20)
Slightly_mad napisał/a:Decyzję o rozstaniu blokuje u mnie tak naprawdę obawa, czy to będzie dobre dla naszego dziecka - może nie tyle dobre, co lepsze od pełnej rodziny, która jeszcze "w miarę poprawnie" funkcjonuje. Jednak pojawienie się kochanki wyklucza z mojej strony dalsze poprawne relacje, to po prostu byłoby zbyt wiele.
Tu Ci nikt nie odpowie na pytanie czy to już romans czy tylko niewinne koleżeństwo. I tak jak wyżej pisałam nawet gdyby coś było na rzeczy, na 99% on się sam do tego nie przyzna.
Moim zdaniem to (jeszcze) nie romans. Czy ta znajomość się w tym kierunku rozwinie, tez nie wiadomo, bo do tanga trzeba dwojga, a tamta kobieta też ma przecież rodzinę.
Wprawdzie niemal wszystkie romanse zaczynają się niewinnie i kolega/koleżanka z pracy są chyba w tej kwestii najbardziej "popularnym" schematem.
Ja bym obstawiała, że ona się mu podoba, a że u Was małżeństwo wygląda, jak wygląda, facet szuka atencji na zewnątrz. Może chodzi mu romans po głowie, może chce wzbudzić w Tobie zazdrość, może też nic z tych rzeczy, a tylko potrzebuje żeńskiego towarzystwa, a z tą znajomą mu się dobrze rozmawia.
Jeśli bierzesz pod uwagę dobro dziecka, to takie życie w zawieszeniu moim zdaniem nie jest dobre. Jak widzisz, widzicie jakieś szanse by to małżeństwo naprawić, to spróbujcie, a jeśli nie rozstańcie. Bez sensu tak trwać czekając na nie wiadomo co. Aż dziecko podrośnie, a sami będziecie dużo starsi? Nie lepiej teraz rozstać i dać sobie szansę na ułożenie życia z kimś innym? Ta "pełna" rodzina, gdzie dwoje ludzi żyje obok siebie to nie jest szczęśliwy dom dla dziecka.
W gruncie rzeczy wiem, że masz rację. Po prostu decyzja o rozstaniu to ruszenie lawiny, a mnie serce pęka na myśl o tym, że mój synek tego wszystkiego nie będzie w stanie zrozumieć. Mam w bliskim otoczeniu dwa różne scenariusze - jedno małżeństwo razem w nieszczęściach i kryzysach przez ponad 50 lat i drugie, które, mimo małego dziecka, rozpadło się po kilku latach. Bilans w obu przypadkach jest trudny do oceny, chyba tyle samo strat, co zysków.
Co do ułożenia sobie ponownie życia - mój mąż na pewno sobie je ułoży, ale co do mnie to nie łudzę się. Samotna matka pod 40-tkę w małym mieście.... bez szans i jestem z tym raczej pogodzona. Zresztą nie chciałoby mi się chyba ponownie angażować, nie czuję się na siłach, by znowu przechodzić całą tę drogę. Dlatego z mojego punktu widzenia argument, że szybsze rozstanie jest lepsze od stagnacji może mieć znaczenie tylko w kontekście wieku i gotowości dziecka. No ale wiem, że na pytanie, co finalnie będzie lepsze dla synka, nikt nie jest w stanie mi odpowiedzieć.
34 2021-07-27 17:34:50 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-27 17:37:23)
za mało szczegółów by Ci cokolwiek doradzać zero konkretów. w sumie to nic nie napisałaś nic o swoim małżeństwie, nawet nie napisałaś co powiedział na Twoje wątpliwości co do znajomości z sąsiadką, a to co napisałaś, parę postów dalej zmieniłaś na coś o zupełnie innym wydżwięku. wiec jeśli to prawdziwy temat, to na podstawie tak ogólnych danych ja pass, szczególnie w zakresie rozwalania rodziny z małym dzieckiem
35 2021-07-27 17:40:20 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-07-27 17:49:15)
W gruncie rzeczy wiem, że masz rację. Po prostu decyzja o rozstaniu to ruszenie lawiny, a mnie serce pęka na myśl o tym, że mój synek tego wszystkiego nie będzie w stanie zrozumieć. Mam w bliskim otoczeniu dwa różne scenariusze - jedno małżeństwo razem w nieszczęściach i kryzysach przez ponad 50 lat i drugie, które, mimo małego dziecka, rozpadło się po kilku latach. Bilans w obu przypadkach jest trudny do oceny, chyba tyle samo strat, co zysków.
Co do ułożenia sobie ponownie życia - mój mąż na pewno sobie je ułoży, ale co do mnie to nie łudzę się. Samotna matka pod 40-tkę w małym mieście.... bez szans i jestem z tym raczej pogodzona. Zresztą nie chciałoby mi się chyba ponownie angażować, nie czuję się na siłach, by znowu przechodzić całą tę drogę. Dlatego z mojego punktu widzenia argument, że szybsze rozstanie jest lepsze od stagnacji może mieć znaczenie tylko w kontekście wieku i gotowości dziecka. No ale wiem, że na pytanie, co finalnie będzie lepsze dla synka, nikt nie jest w stanie mi odpowiedzieć.
Czytając Twoje posty, szczególnie te kolejne, gdzie napisałaś, że w małżeństwie Wam się nie układa, właśnie takie odniosłam wrażenie, że nawet by Ci był na rękę ten romans bo wtedy byłby namacalny powód do rozstania. Jest to poniekąd zrozumiałe, mało kto chce czy decyduje się rozstać w tzw. próżnię, szczególnie jak są dzieci i nie ma rażącej patologii, potrzebuje bodźców czy też tzw. drugiej gałęzi, której może chwycić. Może Twój mąż jej szuka, a może tylko (póki co) potrzebuje odskoczni i innego towarzystwa.
Tak jak pisałam wyżej, moim zdaniem to (jeszcze) nie romans, a czy z tej znajomości powstanie też nie wiadomo. Ja wiem, że kobiety w związkach, z dziećmi też zdradzają ale... też nie łatwo odchodzą do innego, a już na pewno jak do czegoś dojdzie, to starają na wszelkie możliwe sposoby ukryć romans co najmniej do rozwodu. Umawianie się na spacer w miejscu publicznym, nawet jak przyszła sama, a Twój mąż wcześniej o tym Ci nie powiedział, nie pasuje mi do tego. Tak po prostu.
za mało szczegółów by Ci cokolwiek doradzać zero konkretów. w sumie to nic nie napisałaś nic o swoim małżeństwie, nawet nie napisałaś co powiedział na Twoje wątpliwości co do znajomości z sąsiadką, a to co napisałaś, parę postów dalej zmieniłaś na coś o zupełnie innym wydżwięku. wiec jeśli to prawdziwy temat, to na podstawie tak ogólnych danych ja pass, szczególnie w zakresie rozwalania rodziny z małym dzieckiem
Na pewno spacer z koleżanką z pracy nie jest powodem do rozwalania rodziny, nie na ten moment. Podejrzenia romansu są moim zdaniem na tym etapie też przesadzone. Pierwszy post Autorki mógł wprowadzać w błąd.
Wiadomo, że najlepiej by było gdyby oboje popracowali nad relacją, o ile jest jakaś szansa.
36 2021-07-27 18:18:11 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-07-27 18:20:34)
Po prostu decyzja o rozstaniu to ruszenie lawiny, a mnie serce pęka na myśl o tym, że mój synek tego wszystkiego nie będzie w stanie zrozumieć. Mam w bliskim otoczeniu dwa różne scenariusze - jedno małżeństwo razem w nieszczęściach i kryzysach przez ponad 50 lat i drugie, które, mimo małego dziecka, rozpadło się po kilku latach. Bilans w obu przypadkach jest trudny do oceny, chyba tyle samo strat, co zysków.
.
Nigdy nie jest idealnie gdy rodzice dziecka nie tworzą dobrej, kochającej się rodziny. Dzieci cierpią najbardziej i to właśnie odpowiedzialni rodzice powinni zadbać o to, aby skutki ich decyzji jak najmniej odbijały się na dziecku. Jeśli jest tak jak piszesz i twoje małżeństwo jest nim głównie z nazwy, to scenariusz z rozejściem się jest własciwie kwestią czasu. Nie lepiej nie czekać aż naprawdę się znienawidzicie i zaczniecie wojnę z obwinianiem się o rozpad związku, tylko rozwieźć się na etapie gdy potraficie się jeszcze znieść i dogadać w kwestii dziecka?
I to nieprawda, że ciebie już nic dobrego w życiu nie czeka, choć takim przeciąganiem tego co nieuniknione z każdym rokiem odbierasz sobie ileś procent szans i nawet nie o wiek chodzi, ale własnie o spustoszenie w sferze emocji, jeśli dojdzie do szarpaniny i "dowalania" sobie w czasie rozwodu. Tym bardziej, gdyby w życiu twojego męza pojawiła się jednak jakaś kobieta.