Hej, nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takim miejscu, ale muszę się wygadać tak jak przyjaciółce. 2 lata temu byłam w swoim drugim w życiu związku, ale pierwszym poważnym, byliśmy razem 1,5 roku z czego ostatnie pół to była tragedia, zawsze się dogadywaliśmy, jego spojrzenie na mnie, ta iskra między nami, ale miał problemy z firmą, w życiu, stałam za nim murem przez większość czasu, w końcu stwierdziłam, że musi coś zmienić, próbowałam, rozmawiałam, nie dało rady, a więc odeszłam. Miała to być terapia wstrząsowa dla niego. Dopiero pół roku po rozstaniu się odezwał, napisał jak cholernie mu mnie brakuje, olałam to, bo byłam już w związku z obecnym narzeczonym. Tydzień temu wpadliśmy na siebie z byłym i wszystko wróciło, wróciło to co mimo szczerych chęci nie czuję do narzeczonego. Wiecie czuję się fatalnie, bo jestem w związku z facetem, którego nie kocham, mimo że on kocha mnie, z mojej strony to raczej przyjaźń, no może jakiś zalążek uczucia, ale nic więcej. Nawet kupiłam sobie yorka, żeby przelać gdzieś tą miłość, która we mnie jest. Cholernie ciężko jest... krzywdzę narzeczonego, siebie... Przez te 2 lata od rozstania ułożyłam sobie życie jaki zawodowe tak i prywatne. Chociaż... nie myślałam o byłym cały czas, ale ma on specjalne miejsce w moim sercu, nie potrafię tego wytłumaczyć.
Hej, nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takim miejscu, ale muszę się wygadać tak jak przyjaciółce. 2 lata temu byłam w swoim drugim w życiu związku, ale pierwszym poważnym, byliśmy razem 1,5 roku z czego ostatnie pół to była tragedia, zawsze się dogadywaliśmy, jego spojrzenie na mnie, ta iskra między nami, ale miał problemy z firmą, w życiu, stałam za nim murem przez większość czasu, w końcu stwierdziłam, że musi coś zmienić, próbowałam, rozmawiałam, nie dało rady, a więc odeszłam. Miała to być terapia wstrząsowa dla niego. Dopiero pół roku po rozstaniu się odezwał, napisał jak cholernie mu mnie brakuje, olałam to, bo byłam już w związku z obecnym narzeczonym. Tydzień temu wpadliśmy na siebie z byłym i wszystko wróciło, wróciło to co mimo szczerych chęci nie czuję do narzeczonego. Wiecie czuję się fatalnie, bo jestem w związku z facetem, którego nie kocham, mimo że on kocha mnie, z mojej strony to raczej przyjaźń, no może jakiś zalążek uczucia, ale nic więcej. Nawet kupiłam sobie yorka, żeby przelać gdzieś tą miłość, która we mnie jest. Cholernie ciężko jest... krzywdzę narzeczonego, siebie... Przez te 2 lata od rozstania ułożyłam sobie życie jaki zawodowe tak i prywatne. Chociaż... nie myślałam o byłym cały czas, ale ma on specjalne miejsce w moim sercu, nie potrafię tego wytłumaczyć.
No i? W czym możemy ci pomóc?
3 2021-07-28 18:36:48 Ostatnio edytowany przez Zuzaa24 (2021-07-28 18:40:13)
Zuzaa24 napisał/a:Hej, nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takim miejscu, ale muszę się wygadać tak jak przyjaciółce. 2 lata temu byłam w swoim drugim w życiu związku, ale pierwszym poważnym, byliśmy razem 1,5 roku z czego ostatnie pół to była tragedia, zawsze się dogadywaliśmy, jego spojrzenie na mnie, ta iskra między nami, ale miał problemy z firmą, w życiu, stałam za nim murem przez większość czasu, w końcu stwierdziłam, że musi coś zmienić, próbowałam, rozmawiałam, nie dało rady, a więc odeszłam. Miała to być terapia wstrząsowa dla niego. Dopiero pół roku po rozstaniu się odezwał, napisał jak cholernie mu mnie brakuje, olałam to, bo byłam już w związku z obecnym narzeczonym. Tydzień temu wpadliśmy na siebie z byłym i wszystko wróciło, wróciło to co mimo szczerych chęci nie czuję do narzeczonego. Wiecie czuję się fatalnie, bo jestem w związku z facetem, którego nie kocham, mimo że on kocha mnie, z mojej strony to raczej przyjaźń, no może jakiś zalążek uczucia, ale nic więcej. Nawet kupiłam sobie yorka, żeby przelać gdzieś tą miłość, która we mnie jest. Cholernie ciężko jest... krzywdzę narzeczonego, siebie... Przez te 2 lata od rozstania ułożyłam sobie życie jaki zawodowe tak i prywatne. Chociaż... nie myślałam o byłym cały czas, ale ma on specjalne miejsce w moim sercu, nie potrafię tego wytłumaczyć.
No i? W czym możemy ci pomóc?
Może ktoś miał podobną sytuację, może lepiej jak ktoś spojrzy na to z boku.
Ja jeszcze coś zrobiłam w piątek i sobotę...byłam z byłym na imprezie, bawiliśmy się w klubie, w którym byliśmy po raz pierwszy, 2 dni. Czuję się z tym wszystkim strasznie.
Spojrzałam.
Ostatnio dużo Zuzann ma dylematy moralne.
I trójkątów
Może ktoś miał podobną sytuację, może lepiej jak ktoś spojrzy na to z boku.
Ja jeszcze coś zrobiłam w piątek i sobotę...byłam z byłym na imprezie, bawiliśmy się w klubie, w którym byliśmy po raz pierwszy, 2 dni. Czuję się z tym wszystkim strasznie.
Z boku to wygląda tak samo jak z przodu i tyłu. Każdy jest kowalem swojego losu....sama musisz podjąć decyzję....
A najlepiej rozstań się z byłym, rozstań się z obecnym....to związki bez przyszłości.....
Ok, dziewczyny nie jestem w formie, żeby udowadniać swoje racje, także trudno. Przyjaciółce nie mogę powiedzieć, anonimowo też nie, więc trzeba samemu jednak.
Ok, dziewczyny nie jestem w formie, żeby udowadniać swoje racje, także trudno. Przyjaciółce nie mogę powiedzieć, anonimowo też nie, więc trzeba samemu jednak.
Co "samemu?" Nie napisałaś o co ci chodzi, a my mamy się domyślać? Zrobiłaś swojemu narzeczonemu świństwo, ale czy to o to chodzi? Mamy cię rozgrzeszyć czy przyklasnąć?
Nie denerwuj się tylko napisz coś więcej. My tu wróżkami nie jesteśmy, choć chciałybyśmy być, przynajmniej ja
Zuza, jeśli liczba w nicku wskazuje na wiek, to jesteś jeszcze bardzo młoda i mało doświadczona. Niestety tak często bywa, że nasze "pierwsze" miłości gdzieś potem przewijają i sentyment wraca. Tak, sentyment, celowo nie piszę "miłość".
Kto Ci każe być w związku, w którym nie kochasz? Bo tak trzeba, bo czas, bo...? Wystarczył tydzień a już odpłynęłaś... do byłego.
Co my tu mamy Ci doradzić? Nie jesteś jeszcze gotowa na poważne związki. Ułożenie sobie życia, to nie tylko bycie z kimś by być. Nie kochasz narzeczonego? To się z nim rozstań i spróbuj z ex, choć takie powroty to nie jest moim zdaniem dobry pomysł, jednak na tym etapie życia może i dobry wstrząs, by potem mieć świadomość, że sentyment to nie miłość i niczego nie gwarantuje. Zresztą, ważne by mieć w życiu priorytety, pewnie jeszcze nie raz spotkasz kogoś, kto Ci się spodoba. I co wtedy?
Nie jesteś w tej czasoprzestrzeni bezwolnym elektronem zdanym na "los". Ty podejmujesz decyzje i za nie ponosisz odpowiedzialność.
10 2021-07-28 19:15:10 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-28 21:59:26)
Ok, dziewczyny nie jestem w formie, żeby udowadniać swoje racje, także trudno. Przyjaciółce nie mogę powiedzieć, anonimowo też nie, więc trzeba samemu jednak.
Takie życie Zuzanno , decydujesz Ty .
Nie były,nie obecny tylko Ty .
Prawdę czy fałsz Ty tworzysz i przyjmujesz.Wobec narzeczonego jesteś nie w porządku ,decydujesz za niego oszukując go to nie jest nawet przyjaźń to kłamstwo z wygody,wyrachowania i lęku ,nie jesteś emocjonalnie samodzielną i niezależną poprzez niedojrzałą nieudolność moralną ,kierujesz się konfliktem z emocjami i racjonalizowanie w sprzecznościach to rozwala psychikę często na dłuższą lub na krótszą metę ,zniewalasz się i stawiasz w ciągłym rozdarciu cięgle zaprzeczając,wypierając,zakłamując wmawiając sobie jedne myśli i uczucia innymi zupełnie odwrotnymi ,jesteś też w takim układzie stale na jakimś lęku i w postawie ucieczkowej,uciekasz przed nędznym związkiem w romans ,który ma zapewnić Ci przetrwanie w tym związku z litości i kombinacji ,koło zależności kiepsko i trudno się wyrwać jeżeli ułożysz się tam i przystosujesz do roli niewolnika i kontrolera sytuacji okoliczności i mysli tych dwóch facetów ,ego ma niestety ciemne i mroczne strony zadające właścicielowi chory ból i cierpienie,które eskaluje i rani innych.
Obecny narzeczony to rozsądna opcja na układ coś jak małżeński z eksem na boku jako dopalaczem ,związku który w praktyce jest oszustwem jeżeli chodzi o miłość ,masz rację robiąc sobie niby w ten sposób dobrze krzywdzisz okłamując narzeczonego
prawdopodobnie nie przebijesz się przez mur kłamstw i udawania,będziecie coraz bardziej obcy i coraz dalej od siebie ,z eksem też nie dasz rady się zbliżyć,ponieważ w półmroku tajemnic,oszustw sekretów, wasze uczucia i postawa nie rozwiną się i nie przekształcą w zdrowy związek .
Jak nie potrafisz oddzielić jednego związku od drugiego tak żeby nie miały na siebie złego toksycznego wpływu to rozstań się z tymi dwoma facetami - nic wartościowego w konsekwencji nie wytworzysz ,a emocje się zmieniają są nie trwałe ,zaniedbana psychika mści się okrutnie potem trudno w wrócić do równowagi ,samo robienie sobie niby dobrze to nie miłość ,to podróba.
Jak nie potrafisz oddzielić jednego związku od drugiego tak żeby nie miały na siebie złego toksycznego wpływu to rozstań się z tymi dwoma facetami - nic wartościowego w konsekwencji nie wytworzysz ,a emocje się zmieniają są nie trwałe ,zaniedbana psychika mści się okrutnie potem trudno w wrócić do równowagi ,samo robienie sobie niby dobrze to nie miłość ,to podróba.
Dokładnie. "Zakazany" owoc kusi, w tym przypadku ex. Jak będziesz w tym układzie trwać, to siłą rzeczy obecny partner straci, a tamtego będziesz idealizować. Prawda jednak taka, że Wam kiedyś nie wyszło, nie jest pewne czy teraz by było inaczej. Chcesz mu dać szansę? Rozstań z obecnym. Nie? Zerwij kontakty.
Ja jestem tego zdania, że jeśli będąc w relacji, takie uczucia i wątpliwości zaczynają nami targać, to albo nie jesteśmy gotowi na poważny związek, albo on nie ma racji bytu. Inaczej byś olała exa.
Jesteś młoda, po co tkwisz w związku, jeśli nie kochasz? W dodatku przyjęłaś oświadczyny? Bo piszesz o obecnym "narzeczony".
Dorośnij!
12 2021-07-28 19:31:40 Ostatnio edytowany przez Zuzaa24 (2021-07-28 19:35:37)
Nie wiem dlaczego wpakowałam się w ten obecny związek. Oni nawet z wyglądu są podobni, ale to nie te oczy patrzyły na mnie przez ostatnie 2 lata. Wiem dlaczego olałam bylego kiedy się odezwał, byłam na niego zła i duma wygrała, gdybym go wtedy zobaczyłam wiem, że odeszłabym i nie byłabym w obecnym związku, tylko z byłym, bo cholernie go kocham. Kupiłam sobie psa, który dostał całą miłość byłego.
Z narzeczonym coś mnie łączy, ale raczej wspólne pasje i mieszkanie.
Te 2 lata temu byłam wściekła na byłego, bo miał problemy i nic mi nie powiedział, chciał poradzić sobie sam, był z tym sam, problemy trwały równy rok, a ja po pół roku odeszłam, bo ja nie wiedziałam skąd jego zachowanie.
Nie jestem zdolna do zdrady w łóżku ale emocjonalnie jak widać zdradzam.
Ja nie wiem co mam robić. Jestem w takim stanie, że nie mam siły na nic w tym wszystkim, dziele łóżko z narzeczonym, nie sypiamy ze sobą od tygodnia, bo ja nie potrafię.
Zawsze robiłam tak jak trzeba, studia, bo trzeba, zaręczyny - powiedziałam tak, jedynie firmę otworzyłam w tej samej branży co były, bo zaraził mnie tym, zrobiłam mu konkurencję, ale wbrew pozorą zareagował ,,dumą" nie złością a sam mnie wiele nauczył w tej branży.
Jeśli już mamy się domyślać o co chodzi autorce, to sam tytuł jej wpisu dużo mówi. "Trójkąt?"
Pewnie chodzi o to, że sama nie wie co zrobić ze swoimi uczuciami. Z narzeczonym dobrze, ale z byłym jeszcze lepiej.. Tylko że były nie zdał egzaminu kiedyś tam.. I pewnie do dziś go nie zdaje, mimo iż świetnie zabawia autorkę na imperach i w klubach. Bo chyba o yorku autorka nie myślała, gdy miała w głowie "trójkąt".
Ech...
Jeśli już mamy się domyślać o co chodzi autorce, to sam tytuł jej wpisu dużo mówi. "Trójkąt?"
Pewnie chodzi o to, że sama nie wie co zrobić ze swoimi uczuciami. Z narzeczonym dobrze, ale z byłym jeszcze lepiej.. Tylko że były nie zdał egzaminu kiedyś tam.. I pewnie do dziś go nie zdaje, mimo iż świetnie zabawia autorkę na imperach i w klubach. Bo chyba o yorku autorka nie myślała, gdy miała w głowie "trójkąt".
Ech...
Tak, z obecnym coś stworzyłam, jestem bezpiecznie, bez miłości z mojej strony i tak ja nigdy nie byłam super szczeliwa w tym związku, ale czuje się bezpiecznie, tamten związek - byliśmy świetnie dobraną parą, ale kiedy pojawiły się problemy w jego życiu zmienił się, a że je ukrył ja czułam się jak czułam.
15 2021-07-28 19:44:15 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2021-07-28 19:55:49)
Salomonka napisał/a:Jeśli już mamy się domyślać o co chodzi autorce, to sam tytuł jej wpisu dużo mówi. "Trójkąt?"
Pewnie chodzi o to, że sama nie wie co zrobić ze swoimi uczuciami. Z narzeczonym dobrze, ale z byłym jeszcze lepiej.. Tylko że były nie zdał egzaminu kiedyś tam.. I pewnie do dziś go nie zdaje, mimo iż świetnie zabawia autorkę na imperach i w klubach. Bo chyba o yorku autorka nie myślała, gdy miała w głowie "trójkąt".
Ech...
Tak, z obecnym coś stworzyłam, jestem bezpiecznie, bez miłości z mojej strony i tak ja nigdy nie byłam super szczeliwa w tym związku, ale czuje się bezpiecznie, tamten związek - byliśmy świetnie dobraną parą, ale kiedy pojawiły się problemy w jego życiu zmienił się, a że je ukrył ja czułam się jak czułam.
Napisałam swoj post zanim ty napisałas swój, więc jednak mam coś z wiedżmy
A tak na poważnie; Naprawdę uważasz że coś stworzyłaś z narzeczonym bez miłości i bez szczęścia z twojej strony? Tak, stworzyłaś coś co nie powinno nigdy zaistnieć. Aż szkoda mi sił aby pisać jak bardzo szkodzisz sobie i jemu. Los dał ci szansę przekonać się, że twój związek z narzeczonym to pomyłka. Nie lekceważ tego znaku. Co nie zmienia faktu, że były też cię zawiódł, więc niewykluczone że następnym razem też się nie sprawdzi. Masz dobrego, troskliwego Anioła stróża, podziękuj mu za wskazówki
16 2021-07-28 20:09:18 Ostatnio edytowany przez Zuzaa24 (2021-07-28 20:11:46)
Zuzaa24 napisał/a:Salomonka napisał/a:Jeśli już mamy się domyślać o co chodzi autorce, to sam tytuł jej wpisu dużo mówi. "Trójkąt?"
Pewnie chodzi o to, że sama nie wie co zrobić ze swoimi uczuciami. Z narzeczonym dobrze, ale z byłym jeszcze lepiej.. Tylko że były nie zdał egzaminu kiedyś tam.. I pewnie do dziś go nie zdaje, mimo iż świetnie zabawia autorkę na imperach i w klubach. Bo chyba o yorku autorka nie myślała, gdy miała w głowie "trójkąt".
Ech...
Tak, z obecnym coś stworzyłam, jestem bezpiecznie, bez miłości z mojej strony i tak ja nigdy nie byłam super szczeliwa w tym związku, ale czuje się bezpiecznie, tamten związek - byliśmy świetnie dobraną parą, ale kiedy pojawiły się problemy w jego życiu zmienił się, a że je ukrył ja czułam się jak czułam.
Napisałam swoj post zanim ty napisałas swój, więc jednak mam coś z wiedżmy
A tak na poważnie; Naprawdę uważasz że coś stworzyłaś z narzeczonym bez miłości i bez szczęścia z twojej strony? Tak, stworzyłaś coś co nie powinno nigdy zaistnieć. Aż szkoda mi sił aby pisać jak bardzo szkodzisz sobie i jemu. Los dał ci szansę przekonać się, że twój związek z narzeczonym to pomyłka. Nie lekceważ tego znaku. Co nie zmienia faktu, że były też cię zawiódł, więc niewykluczone że następnym razem też się nie sprawdzi. Masz dobrego, troskliwego Anioła stróża, podziękuj mu za wskazówki
Jakaś relacje stworzyliśmy, może tak jakieś tam przebłyski szczęścia były i są, ale porównując relacje z byłym tą kiedy było normalnie byłam inna, bardziej szczęśliwa, owszem kłóciliśmy się bardziej niż z w mojej obecnej relacji, ale chyba dzięki temu znaliśmy się jak łyse konie, nie było fochów między nami, była kłótnia i rozmowa, ale właśnie przy problemach wychodzi najgorsze a problemy w życiu są, tak? I nie można zamknąć się w sobie. Zawsze mnie śmieszyło, bo często wyjeżdżał zawodowo i ja będąc w Polsce x km dalej jak myślałam o nim I stawiałam hipotezę pod tytułem pewnie coś tam robi albo czuje się tak albo coś się stało to on to potwierdzał jak pisał. Te jego problemy ja też czułam ale on się nie przyznawał a ja miałam dość drążenia co jest.
I ZAWSZE bolała mnie sytuacja z narzeczonym, że jest super człowiekiem, kocha mnie, a ja nie potrafię mu dać tego samego. Od początku mam o to do siebie pretensje i nie potrafię sobie wybaczyć, nie wiem czy on to czuje.
Nikt nie podejmie za Ciebie decyzji i nie powie, który wybór lepszy. Dorosłość na tym też polega, że ponosimy ich konsekwencje.
Chcesz dać szansę exowi, rozstań z obecnym. Nie? Odetnij. Innej opcji nie ma.
Teoretycznie możesz żyć w trójkącie ale to nikomu nigdy na dobre nie wyszło.
Przez te 2 lata od rozstania ułożyłam sobie życie jaki zawodowe tak i prywatne.
I niech tak zostanie...
... ale ma on specjalne miejsce w moim sercu, nie potrafię tego wytłumaczyć.
Specjalne miejsce w sercu, to jest pewnie miłość. Taka część nas, co jest jednocześnie drugą osobą, jakby zrośnięte w jedno.
Nie staraj się tego stłumić, bo się nie da. Ten żar zostanie w sercu i pewnie będzie sie zawsze tlił. Ale też nie rozpalaj go bardzo, bo Ci może zaszkodzić. A i tak nei dałabyś rady z nim żyć, bo odeszłaś z ważnych powodów.
Tak więc nic nie da się zrobić... Poprzedni mężczyzna nie nadwał się do życia, a obecnego nie kochasz tak bardzo...
Pewna kobieta: "Całe życie szukałam takiej relacji, żebyśmy mieli zgodność na poziomie głowy, serca i cipki... Jak się kochaliśmy i dogadywaliśmy, to seks był kiepski... Jak kochaliśmy się i mieliśmy super seks, to intelektualnie nie pasowaliśmy do siebie... Zawsze brakowało połączenia na jednym lub więcej z tych poziomów".
Od lubienia, przez lubienie bardzo, potem bardzo, bardzo, przyjaźń, aż do miłości wiedzie taka ciągła droga. Może i nie czujesz totalnej miłości, motyli w brzuchu... ale przyjaźń to też miłość... tylko może nie tak spektakularna.
Zuzaa24 napisał/a:Przez te 2 lata od rozstania ułożyłam sobie życie jaki zawodowe tak i prywatne.
I niech tak zostanie...
... ale ma on specjalne miejsce w moim sercu, nie potrafię tego wytłumaczyć.
Specjalne miejsce w sercu, to jest pewnie miłość. Taka część nas, co jest jednocześnie drugą osobą, jakby zrośnięte w jedno.
Nie staraj się tego stłumić, bo się nie da. Ten żar zostanie w sercu i pewnie będzie sie zawsze tlił. Ale też nie rozpalaj go bardzo, bo Ci może zaszkodzić. A i tak nei dałabyś rady z nim żyć, bo odeszłaś z ważnych powodów.
Tak więc nic nie da się zrobić... Poprzedni mężczyzna nie nadwał się do życia, a obecnego nie kochasz tak bardzo...
Pewna kobieta: "Całe życie szukałam takiej relacji, żebyśmy mieli zgodność na poziomie głowy, serca i cipki... Jak się kochaliśmy i dogadywaliśmy, to seks był kiepski... Jak kochaliśmy się i mieliśmy super seks, to intelektualnie nie pasowaliśmy do siebie... Zawsze brakowało połączenia na jednym lub więcej z tych poziomów".
Od lubienia, przez lubienie bardzo, potem bardzo, bardzo, przyjaźń, aż do miłości wiedzie taka ciągła droga. Może i nie czujesz totalnej miłości, motyli w brzuchu... ale przyjaźń to też miłość... tylko może nie tak spektakularna.
....I odjeżdżają w trójkę ku zachodzącemu słońcu
....I odjeżdżają w trójkę ku zachodzącemu słońcu
No weź, w taki gorąc? Lepiej ku Księżycowi w pełni!
Misinx napisał/a:....I odjeżdżają w trójkę ku zachodzącemu słońcu
No weź, w taki gorąc? Lepiej ku Księżycowi w pełni!
Ale wieczorem jak jest zachód, to już nie jest tak gorąco
22 2021-07-29 10:04:46 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-29 10:06:24)
Czy powody dla których zerwałaś z tamtym zniknęły?.
Zrywanie dla nauczki dało Tobie nauczkę, właśnie ją odbierasz.
Teraz głowa pracuje przeciwko obecnemu narzeczonejmu ,bo jakoś trzeba tę relację zdolować by nie wyszło że tak po prostu kierujesz się swoimi zachciankami..
To jest właśnie w tym smutne, że siebie oklamujesz by nie stanąć w obliczu niewygodnej prawdy:
Najpierw robisz nieudanyi szantaż
Potem wkładasz sobie życie wg jak przypuszczam swoich najlepszych korzyści.
A gdy widzisz gdzieś większą korzyść tam się zwracasz.
Co robić? To co zawsze robisz czyli obliczyć korzyści, ale nie udawać przed innymi że targają Tobą wichry losu.
23 2021-07-29 10:13:05 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-07-29 10:25:56)
Nie staraj się tego stłumić, bo się nie da. Ten żar zostanie w sercu i pewnie będzie sie zawsze tlił. Ale też nie rozpalaj go bardzo, bo Ci może zaszkodzić. A i tak nei dałabyś rady z nim żyć, bo odeszłaś z ważnych powodów.
Takie tłumienie powoduje tylko rozdarcie i chęć unikania czyli dalsze tłumienie.
Pamięci nie da się wymazać ,wszelkie manipulacje na niej i przymus przemoc wzmacniają wspomnienia spychając je tylko głębiej w podświadomość a tam dalej "pracują" w tle i z tyłu głowy ,opór wzrasta i trzymanie się dwóch wątków,zamiast je w naturalny sposób wyciszać i uspokajać ,ciągle wraca się wstecz.
Inni ludzie to też nie jest lek znieczulający i uspokajający.
Nie wiem dlaczego wpakowałam się w ten obecny związek. Oni nawet z wyglądu są podobni, ale to nie te oczy patrzyły na mnie przez ostatnie 2 lata. W
Te 2 lata temu byłam wściekła na byłego, bo miał problemy i nic mi nie powiedział, chciał poradzić sobie sam, był z tym sam, problemy trwały równy rok, a ja po pół roku odeszłam, bo ja nie wiedziałam skąd jego zachowanie.
.
Znalazłaś sobie ten sławetny "plasterek" po odejściu od narzeczonego. Facet podobny do byłego, ale jednak inny, bo dał ci to czego potrzebowałaś. spokój, wyciszenie, poczucie bezpieczeństwa. Jednak plasterek to tylko lekarstwo i to bardzo przejściowe jak widać. Oj, mam wrażenie że będziesz jeszcze miała niezły galimatias z tym wszystkim, bo sama nie wiesz czego chcesz.
Przez te 2 lata od rozstania ułożyłam sobie życie [...] prywatne
Czyżby?
I ZAWSZE bolała mnie sytuacja z narzeczonym, że jest super człowiekiem, kocha mnie, a ja nie potrafię mu dać tego samego. Od początku mam o to do siebie pretensje i nie potrafię sobie wybaczyć, nie wiem czy on to czuje.
To nie myslalas racjonalnie jak on się Tobie oświadczal? Chcesz spędzić resztę życia z kimś kogo nie kochasz.
Byli mają to do siebie , że coś tam po nich w sercu zawsze zostaje. Mi się jednak wydaje, że były czy ktoś całkiem nowy mógłby w Twoim związku niezle namieszac. Dlaczego? Bo Twój związek nie ma solidnych fundamentów. Brak w nim szczerości i miłości.
Trójkąt nie wchodzi w grę. Nie potrafię.
Powodem zerwania z byłym było jego zachowanie podczas jego problemów zawodowych i prywatnych, ja o nich nie wiedziałam, a jednocześnie czułam, że coś jest nie tak, coraz gorzej się w tym wszystkim czułam. Problemy zawsze są i będą tylko najważniejsza jest rozmowa. On mi wyjaśnił co wtedy się działo, ale to było, miał się otrząsnąć jak odeszłam a to go tylko dobiło.
I nie pracuje głowa przeciw narzeczonemu.
Myślałam racjonalnie jak się oświadczał - wiedziałam, że ślubu nie chce. Od roku mam dobre usprawiedliwienie na brak planów ślubnych.
I nie pracuje głowa przeciw narzeczonemu.
Myślałam racjonalnie jak się oświadczał - wiedziałam, że ślubu nie chce. Od roku mam dobre usprawiedliwienie na brak planów ślubnych.
Te dwa zdania wzajemnie się wykluczają według mnie. Czyli jednak nie myślałaś racjonalnie a pandemia tylko ci pomogła.
A czy narzeczony wie ze nie chcesz ślubu czy zapomniałaś go o tym poinformować?
Zakładam ze jednak w końcu zostawisz narzeczonego bo zaczniesz się spotykać bardziej regularnie z byłym i to już będzie trójkat. Jak już będziesz pewna ze były chce cię spowrotem ( bo pewnie teraz nie jest to jeszcze sto procent ) to narzeczony szybko zniknie z twojego życia.
Generalnie rozwiązanie jest proste - po co byś z kimś kogo się tylko lubi ? I tak będziesz go lubiła do końca życia ? A z tym ślubem …. Nie chcesz to nie czujesz tego z nim.
I nie pracuje głowa przeciw narzeczonemu.
Myślałam racjonalnie jak się oświadczał - wiedziałam, że ślubu nie chce. Od roku mam dobre usprawiedliwienie na brak planów ślubnych.Te dwa zdania wzajemnie się wykluczają według mnie. Czyli jednak nie myślałaś racjonalnie a pandemia tylko ci pomogła.
A czy narzeczony wie ze nie chcesz ślubu czy zapomniałaś go o tym poinformować?
Zakładam ze jednak w końcu zostawisz narzeczonego bo zaczniesz się spotykać bardziej regularnie z byłym i to już będzie trójkat. Jak już będziesz pewna ze były chce cię spowrotem ( bo pewnie teraz nie jest to jeszcze sto procent ) to narzeczony szybko zniknie z twojego życia.
Generalnie rozwiązanie jest proste - po co byś z kimś kogo się tylko lubi ? I tak będziesz go lubiła do końca życia ? A z tym ślubem …. Nie chcesz to nie czujesz tego z nim.
Ja od początku nie podejmowałam rozmów o ślubie, zaręczynach. Oświadczył się, bo chciał. Ja mówię, że to jeszcze nie czas na ślub, on póki co nie naciska, bo wiadomo korona.
Fakt faktem mając 2 lata mniej będąc w związku mówiliśmy, że za 5 lat bierzemy ślub i później dzieci. Nie miałam w sobie takiego przerażenia jak teraz na myśl o tym wszystkim z narzeczonym.
Jak się ktoś oświadcza A nie chce się ślubu to się nie przyjmuje pierścionka i nie jest się narzeczoną?
Oświadczył się, bo chciał. Ja mówię, że to jeszcze nie czas na ślub, on póki co nie naciska, bo wiadomo korona..
Ale Ty nie chciałas ..To chyba nie jakiś przymus żeby przyjmować zaręczyny jak się tego nie chce.
Dobrze , że jest pandemia. W innym wypadku byłoby po slubie i może dziecko w drodze(?)
Jesteś dorosła osobą i chyba ( mam nadzieje) masz wpływ na decyzje w Twoim życiu?
W jakiś dziwny sposób znalazlas się w miejscu w którym nie powinnaś być. Tzn zareczona z facetem, Ktorego nie chesz i nie kochasz. Jak długo można ciągnąc taki teatrzyk?
32 2021-07-29 17:03:07 Ostatnio edytowany przez Zuzaa24 (2021-07-29 17:04:24)
Przyjęłam pierścionek, zrobił to dość nie w moim klimacie i z masą ludzi. Nie byłam szczęśliwa. I nawet jakby nie pandemia to i tak tego ślubu teraz by nie było i dziecka też, zaraz mam dopiero 25 urodziny. Ja nie ukrywałam, że nie chce tego ślubu, jednocześnie nie mówiłam oficjalnie o tym. I te zaręczyny i ślub nie mają tu nic do rzeczy.
Ja nie ukrywałam, że nie chce tego ślubu, jednocześnie nie mówiłam oficjalnie o tym.
Ale to sobie kompletnie przeczy.....
Ja nie ukrywałam, że nie chce tego ślubu, jednocześnie nie mówiłam oficjalnie o tym.
Ale to sobie kompletnie przeczy.....
Jest mi głupio to powiedzieć, ale narzeczony był moim lekiem po rozstaniu, ja wtedy chyba potrzebowałam czuć się ważna, kochana i jakoś tak wyszło. A że z wyglądu są podobni, z charakteru już mniej. I od zawsze miałam do siebie żal, że nie potrafię dać mu tego na co zasługuje, bo nie zasługuje na brak miłości. Czy on wie? Nie wiem. Dwa razy powiedziałam do niego imieniem byłego, ale jego w tamtym czasie nie było w moim życiu a my byliśmy już zaręczeni. Ale jakoś to wytłumaczyłam, ja nawet wtedy o byłym nie myślałam.
Teraz unikając jego i seksu... no nie idzie łatwo, bo ściemniam, że źle się czuję a on mi dogadza.
Jest mi głupio to powiedzieć, ale narzeczony był moim lekiem po rozstaniu, ja wtedy chyba potrzebowałam czuć się ważna, kochana i jakoś tak wyszło..
Można mieć " klina" po rozstaniu , ale u Ciebie to się zagalopowalo za daleko. Grasz jakaś farse od dwóch lat. Az mi się nie chce wierzyć , że narzeczony się nie domyśla ze z Twojej strony " to nie to".
Bez względu na to czy Ci wyjdzie z ex czy nie powinnas z nim zerwać. Juz nie chodzi o to, ze narzeczonego ranisz , ale sobie z życia robisz jakieś bagiengo emocjonalne.
Zuzaa24 napisał/a:Jest mi głupio to powiedzieć, ale narzeczony był moim lekiem po rozstaniu, ja wtedy chyba potrzebowałam czuć się ważna, kochana i jakoś tak wyszło..
Można mieć " klina" po rozstaniu , ale u Ciebie to się zagalopowalo za daleko. Grasz jakaś farse od dwóch lat. Az mi się nie chce wierzyć , że narzeczony się nie domyśla ze z Twojej strony " to nie to".
Bez względu na to czy Ci wyjdzie z ex czy nie powinnas z nim zerwać. Juz nie chodzi o to, ze narzeczonego ranisz , ale sobie z życia robisz jakieś bagiengo emocjonalne.
Najwyraźniej się nie domyśla. Bo nigdy nie zapytał, no i on cały czas planuje dzieci i ślub.
Okej, po rozstaniu było jak było, czasu się nie cofnie ale mówisz że głupio Ci przyznać że wtedy wzięłaś go za plaster - czy zatem nie głupio Ci że teraz dalej marnujesz mu czas?
Zastanów się, czy chcesz tak żyć? Nie kochasz go i nie chcesz ślubu. Odważ się wreszcie i zakończ to. Robisz mu krzywdę. Uważasz, że nie zasługuje na szczęście? Może spotkać kogoś, kto go pokocha. Ty nie jesteś szczęśliwa i jeśli nie były, to pojawi się ktoś nowy i sytuacja będzie się powtarzać. Im dłużej będziesz to ciągnęła, tym będzie trudniej.
Pipolinka87 napisał/a:Zuzaa24 napisał/a:Jest mi głupio to powiedzieć, ale narzeczony był moim lekiem po rozstaniu, ja wtedy chyba potrzebowałam czuć się ważna, kochana i jakoś tak wyszło..
Można mieć " klina" po rozstaniu , ale u Ciebie to się zagalopowalo za daleko. Grasz jakaś farse od dwóch lat. Az mi się nie chce wierzyć , że narzeczony się nie domyśla ze z Twojej strony " to nie to".
Bez względu na to czy Ci wyjdzie z ex czy nie powinnas z nim zerwać. Juz nie chodzi o to, ze narzeczonego ranisz , ale sobie z życia robisz jakieś bagiengo emocjonalne.Najwyraźniej się nie domyśla. Bo nigdy nie zapytał, no i on cały czas planuje dzieci i ślub.
Nie chcesz z nim tych dzieci i tego ślubu, to po z nim jesteś? Oszukujesz go w imię czego? Do czego on ci jest potrzebny? Zaleczyłas własne rany po rozstaniu z poprzednim partnerem, to może czas się po prostu wycofać z relacji która ci w sumie nie odpowiada? Naprawdę nie czujesz do "narzeczonego" nawet tej odrobiny empatii, żeby w końcu przestać go ranić? Co on ci zrobił takiego, że bawisz się nim, jak kot myszą?
Najwyraźniej się nie domyśla. Bo nigdy nie zapytał, no i on cały czas planuje dzieci i ślub.
A Ty się nie czujesz w roli " udawanej narzeczonej" zle ? On planuję a Ty co planujesz? Jeszcze trochę przeczekać az ktoś lepszy się nie trafi? Robisz ze swojego życia jakaś telenowele brazylijska a to naprawdę może być prostsze niż myślisz. Zrywasz z narzeczonym, próbujesz z ex. Jak nie wyjdzie z ex trudno, zdarza się i żyjesz dalej z czystym sumieniem.
Tak myśle ze jeżeli ten temat nie jest jakimś trolololo to serio autorka ma trochę rzeczy do przepracowania - plasterek ktory planuje ślub i ktory nawet sobie sprawy nie zdaje z tego ze wybranka jego serca ma jego i jego uczucia tak naprawdę gdzieś. Bzykasz się z nim i nie czujesz się fatalnie sama ze sobą ? W sensie ze nawet jak exa nie było na horyzoncie to ty doskonale wiedziałaś ze nie kochasz swojego narzeczonego - przynajmniej tak wynika z tego ci piszesz ze nie jest to jakas prawda nagle objawiona tylko fakt z którego zdajesz sobie sprawę już od dłuższego czasu. Dwa lata to nie jest aż tak długo - przestań marnować facetowi życie i rozejdz się z nim lepiej teraz niż po ślubie którego nie chcesz na ramieniu z dzieckiem o ktorym nie marzysz.
Fakt ze masz dopiero 25 lat nie zmienia nic - jesteś dorosła myśląca osoba wiec w końcu wypadałoby podjąć decyzje .
Nie wiem, czy padła już taka rada - bzyknij się z byłym i powiedz o tym narzeczonemu. Koniecznie w tej kolejności. Narzeczony zerwie, nie wiadomo, czy z byłym wypali, ale co zaliczyłaś, to Twoje
Bo jak powiesz narzeczonemu, że go nie kochasz, albo swojego psa kochasz bardziej niż jego, to z seksu z byłym może nie wyjść (może leci na zajęte laski?). No i będziesz miała po ptokach.
... zrobił to dość nie w moim klimacie i z masą ludzi. ...
To jest totalny obciach, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie wiadomo, czy kobieta się zgodzi.
Uważam, że on zasługuje na szczęście i na kogoś, kto będzie go kochał, wcześniej długo był sam, bo nikt nie spełniał jego standardów i wymagań.
Naprawdę żaden inny facet prócz byłego nie wywołał takich uczuć we mnie. A obracam się w męskim świecie od kilku lat.
To nie tak, że mam jego i jego uczucia gdzieś, bo nie mam. Co do seksu - no dla mnie osobiście jest zupełnie inaczej niż z byłym. Przypływy mocnej namiętności to miałam tylko po alkoholu. Ale jakoś oddzieliłam seks od życia. I nie, nie zamierzam sypiać z byłym, jak go prosiłam, żeby dał mi czas to uszanował to i mam miejsce na przemyślenie sytuacji. A on nie leci na zajęte laski.
Ja bym chciała ślub, dwoje dziecie, bo to były ,,otworzył" mnie na to, ale jakoś teraz tego nie czuje.
45 2021-07-30 19:32:38 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-07-30 19:34:43)
A te złote myśli o narzeczonym pojawiły się pewnie po pojawieniu się bylego?
Zaraz się dowiemy jaką łaskę autorka robiła narzeczonemu że w ogóle uprawiala z nim seks..
Żal mi Ciebie autorko..
A te złote myśli o narzeczonym pojawiły się pewnie po pojawieniu się bylego?
Zaraz się dowiemy jaką łaskę autorka robiła narzeczonemu że w ogóle uprawiala z nim seks..
Żal mi Ciebie autorko..
W pewnym momencie wiesz, że nie jest tak jak było, ale zastawiasz się czy może powodem nie jest to, iż nie zawsze musi być tak samo, w pewnym momencie przyzwyczajasz się. Jeśli coś Cię boli to się do bólu przyzywczajasz. Tak samo było w moim przypadku. Żadne złote myśli się nie pojawiły po pojawieniu się byłego. Po pojawieniu się byłego wróciły tylko uczucia. Nic więcej się nie zmieniło.
Wybacz, ale nie bardzo wierzę w Twoje upodobanie do bólu w imię ? szczęścia innych ludzi?
Ale może ktoś Ci uwierzy..
Wybacz, ale nie bardzo wierzę w Twoje upodobanie do bólu w imię ? szczęścia innych ludzi?
Ale może ktoś Ci uwierzy..
To była taka przenośna. Nie wszystko bierze się dosłownie
Ależ da się wytłumaczyć. W swoim sercu jeszcze z im nie skończyłaś. Przydałoby się przepracować, dlaczego z nim skończyłaś i dlaczego bezpowrotnie, a jeśli zamierzasz się dalej z nim spotykać bez zobowiązań, to odrzuć "plasterek". Po co ci on, gdy zamierzasz rozdrapywać stare rany?
Po pojawieniu się byłego wróciły tylko uczucia. Nic więcej się nie zmieniło.
Bo nie masz uczuć do obecnego partnera. Sama dobrze o tym wiesz i sama o tym pisalas. Moim zdaniem jak nie były to kto inny. Na razie zyjesz w komforcie związku więc po co wystawiać się na jakies rozstania i zranienia z tym zawiązanie. O wiele prościej jest przeskoczyć jak małpka z gałęzi na gałąź. Zdecydowanie mniej bolesne dla Ciebie rozwiązanie. Czekasz az z byłym coś się rozwinie żeby mieć gwarant, że jest gdzie iść a wtedy zerwiesz z narzeczonym.
Duzo ludzi tak robi mimo , że z szacunkiem i moralnością nie ma to nic wspólnego.
51 2021-08-01 16:17:47 Ostatnio edytowany przez Airuf (2021-08-01 16:27:35)
Uważam, że on zasługuje na szczęście i na kogoś, kto będzie go kochał...
Nie kłam, nie uważasz tak, wręcz przeciwnie, dla własnych korzyści zabierasz mu szansę na szczęście...
Po pierwsze i najważniejsze - odejdź od narzeczonego i to natychmiast. Chociaż raz zrób coś dla niego. Jeżeli nie wiesz jak to pokaż mu to co tu piszesz... zmuszasz się do seksu, nie kochasz go ale marnujesz mu czas, robisz nadzieje, nie potrafisz powiedzieć prawdy - a to wszystko dla własnych korzyści... Brak mi słów.
Nie masz wobec niego wyrzutów sumienia?
PS. "Oświadczył się bo chciał..." Ale, k***, przecież to Ty przyjełaś te oświadczyny... Jesteś straszną egoistką (na podstawie tego co piszesz), ale chyba nie musisz udawać, przepraszam, głupiej?
Nie zamierzam spotykać się z byłym. Póki co nie planuje powrotu, ale z aktualnym związkiem też muszę się rozliczyć.
Piszecie, że zabieram mu szansę na szczęście, ale on jest zdania, że jest szczęśliwy ze mną. A ja nie zmuszam się do seksu. Ok jest inaczej niż z byłym, nie ma we mnie tego ognia, ale nie zmuszam się.
53 2021-08-01 21:34:54 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-08-01 21:58:57)
Nie zamierzam spotykać się z byłym. Póki co nie planuje powrotu, ale z aktualnym związkiem też muszę się rozliczyć.
Piszecie, że zabieram mu szansę na szczęście, ale on jest zdania, że jest szczęśliwy ze mną. A ja nie zmuszam się do seksu. Ok jest inaczej niż z byłym, nie ma we mnie tego ognia, ale nie zmuszam się.
Jest niby szczęśliwy ,ponieważ nie wie tego co Ty wiesz i co my wiemy od Ciebie o Twoim stosunku do niego i postawie ,udawanej i na pozór w ten sposób żeby podtrzymać iluzję w nim i pozór zaangażowania z Twojej strony specjalnie dla niego zgrywasz się mając tylko jakiś tam komforcik bycia z dyżurnym służbowym facetem bo same być nie wypada albo coś innego jeszcze.
To ściema przecież takie oszustwo "z rozsądku" bo chłopak oddany,zachwycony jest Tobą co Ci się podoba , bezpieczny itp tzw dobra partia, niby rokująca ,tylko czegoś jemu brak w Twoich oczach, i w uczuciach i Tobie też czegoś jest brak ,a z tym seksem to coś zaczynasz zmieniać zadnie ,kilka postów wyżej inaczej o tym pisałaś,że nie sypiacie ze sobą.Liczysz że jak się zaweźmiesz to ten ogień się pojawi ? Prędzej chłopak zorientuje się że udajesz ,bo trudno latami oszukiwać ,i nie mieć awersji w którymś momencie- jak pokazuje życie ,chyba że jesteś super aktorką w udawaniu ognia ,chcesz wierzyć że ten ogień wypracujesz i wyćwiczysz z czasem ,Kolejne złudzenie i błędne przekonanie prawdopodobnie .Do wszystkiego można się też przyzwyczaić - taki kompromis ,ale czy to przyjaźń albo miłość jest taka zmowa jednostronna raczej .Tylko po co to sobie robić ? Nudzi Ci się w życiu aż tak bardzo ? Tak bardzo strasznym jest być samej przez jakiś czas ? Atencja chłopaka to marny fundament na przyszłość,związek beż bliższych więzi poufałości i zażyłości i tak się rozleci,nawet zdrada chłopaka Ciebie jest możliwa w tym i Twój ból jeżeli uznasz chłopaka za swoją wyłączną własność - możesz się rozczarować mocno ,ale to już wybiegam daleko ze spekulacja,i popartymi jednak wiedzą o życiu jako taką.
Chcesz się uspokoić za wszelką cenę wypierając coś ,bo coś innego jednak męczy i dręczy stale Ciebie?
Chcesz coś wymusić na sobie i wmówić na siłę ?- marna strategia.
Zuzaa24 napisał/a:Nie zamierzam spotykać się z byłym. Póki co nie planuje powrotu, ale z aktualnym związkiem też muszę się rozliczyć.
Piszecie, że zabieram mu szansę na szczęście, ale on jest zdania, że jest szczęśliwy ze mną. A ja nie zmuszam się do seksu. Ok jest inaczej niż z byłym, nie ma we mnie tego ognia, ale nie zmuszam się.Jest niby szczęśliwy ,ponieważ nie wie tego co Ty wiesz i co my wiemy od Ciebie o Twoim stosunku do niego i postawie ,udawanej i na pozór w ten sposób żeby podtrzymać iluzję w nim i pozór zaangażowania z Twojej strony specjalnie dla niego zgrywasz się mając tylko jakiś tam komforcik bycia z dyżurnym służbowym facetem bo same być nie wypada albo coś innego jeszcze.
To ściema przecież takie oszustwo "z rozsądku" bo chłopak oddany,zachwycony jest Tobą co Ci się podoba , bezpieczny itp tzw dobra partia, niby rokująca ,tylko czegoś jemu brak w Twoich oczach, i w uczuciach i Tobie też czegoś jest brak ,a z tym seksem to coś zaczynasz zmieniać zadnie ,kilka postów wyżej inaczej o tym pisałaś,że nie sypiacie ze sobą.Liczysz że jak się zaweźmiesz to ten ogień się pojawi ? Prędzej chłopak zorientuje się że udajesz ,bo trudno latami oszukiwać ,i nie mieć awersji jak pokazuje życie ,chyba że jesteś super aktorką w udawaniu ognia.Do wszystkiego można się też przyzwyczaić - taki kompromis ,ale czy to przyjaźń albo miłość jest taka zmowa jednostronna raczej to jest.Tylko po co to sobie robić ? Nudzi Ci się w życiu aż tak bardzo ?
Chcesz się uspokoić za wszelką cenę wypierając coś ,bo coś innego jednak męczy i dręczy stale Ciebie?
Chcesz coś wymusić na sobie i wmówić na siłę ?- marna strategia.
Wiesz ja jestem lepiej zarabiającą, z lepszym autem, fakt więcej wydającą, ale to nie tak, że narzeczony jest mi do czegoś potrzebny. Podobam się wielu facetom i przez okres trwania naszego związku nigdy nie zboczyłam z tej ,,naszej" wspólnej drogi. Owszem przyzwyczaiłam się, że jest. Brak czegoś w moich oczach, bo to nie te oczy na mnie patrzą, nie ten dotyk. Nie sypiamy od kiedy pierwszy raz pojawił się były, czuje totalną blokadę i nie potrafię. Ogień się nie pojawi, chyba że po alkoholu... zdecydowanie brakuje tego czegoś. Porównuje dwa związki, dwa zupełnie inne łóżka, wiem jak było a jak jest.
, ale to nie tak, że narzeczony jest mi do czegoś potrzebny.
Jest Ci bardzo potrzebny. Masz poczucie stabilizacji , nie jestes sama. Jeżeli bedziesz się z kimś wiązać to na zakaldke." Dobrze jest jak jest" dopóki nie pojawi się ktoś interesujacy na horyzoncie.
56 2021-08-01 22:15:36 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-08-01 22:17:13)
Wiesz ja jestem lepiej zarabiającą, z lepszym autem, fakt więcej wydającą, ale to nie tak, że narzeczony jest mi do czegoś potrzebny.
To taki z niego dodatek - potencjalnie zbędny i gorszy od Ciebie bo z gorszym autem i słabiej zarabiający,litości ,
dyżurny tymczasowy trochę pierdoła ,ale zapatrzony w Ciebie a Ty robisz mu wielką łaskę że z nim jesteś
,masz jakąś iluzję władzy nad nim?Co to za głupstwo ? Jednak Ci potrzebny do czegoś i służy Ci też .
Zuza oprzytomniej wrzeszczcie.
Związek to nie wyścig i jakaś durna rywalizacja kto kogo udupi i uzależni lepiej i bardziej od siebie .
Tak po alkoholu - świetny genialny plan .
Nie o to chodziło, żeby wypominać kto więcej, kto lepiej....
58 2021-08-01 22:35:56 Ostatnio edytowany przez Airuf (2021-08-01 23:59:33)
Wiesz, autorko, pozwolę sobie zebrać do kupy parę przedstawionych przez Ciebie rzeczy żebyś może miała lepszy obraz sytuacji, bo momentami mam wrażenie że próbujesz oszukiwać siebie na równi z narzeczonym:
Co Ty masz z tego związku:
"...Jest mi głupio to powiedzieć, ale narzeczony był moim lekiem po rozstaniu, ja wtedy chyba potrzebowałam czuć się ważna, kochana i jakoś tak wyszło. A że z wyglądu są podobni, z charakteru już mniej...."
"...z obecnym coś stworzyłam, jestem bezpiecznie, bez miłości z mojej strony i tak ja nigdy nie byłam super szczeliwa w tym związku, ale czuje się bezpiecznie..."
"...Jakaś relacje stworzyliśmy, może tak jakieś tam przebłyski szczęścia były i są, ale porównując relacje z byłym tą kiedy było normalnie byłam inna, bardziej szczęśliwa..."
"...Z narzeczonym coś mnie łączy, ale raczej wspólne pasje i mieszkanie..."
"...Nawet kupiłam sobie yorka, żeby przelać gdzieś tą miłość, która we mnie jest...."
"...Ogień się nie pojawi, chyba że po alkoholu... zdecydowanie brakuje tego czegoś..."
"...Nie sypiamy od kiedy pierwszy raz pojawił się były, czuje totalną blokadę i nie potrafię..."
Jest: względne poczucie bezpieczeństwa, podobieństwo fizyczne do byłego, jakieś wspólne zainteresowania...
Nie ma: miłości (ciekawi mnie czy w ogóle mówisz mu że go kochasz? zapewne tak... patrzysz mu wtedy w oczy a potem sobie, w lustrze? Jakie to uczucie?), pożądania, fascynacji, dobrego seksu, szcześcia, dobrych perspektyw na przyszłość...
Co ma z tego związku narzeczony:
Myśli że zostaniesz jego żoną (to zadeklarowałaś przyjmując oświadczyny, zgodziłaś się więc dla niego to oczywiste), zapewne myśli że go kochasz, że jesteś tą jedyną... Nie ma więc nic prawdziwego, wszystko w co wierzy to kłamstwa, a teraz nawet już seksu nie ma.... co nie przeszkadza Ci go wykorzystywać w takiej sytuacji: "...Teraz unikając jego i seksu... no nie idzie łatwo, bo ściemniam, że źle się czuję a on mi dogadza...."
Ty, pomimo że wiesz że źle robisz:
"... ZAWSZE bolała mnie sytuacja z narzeczonym, że jest super człowiekiem, kocha mnie, a ja nie potrafię mu dać tego samego. Od początku mam o to do siebie pretensje i nie potrafię sobie wybaczyć...", "...Cholernie ciężko jest... krzywdzę narzeczonego...",
oszukujesz go i siebie ile się da, tylko robisz to w białych rękawiczkach i starasz się usprawiedliwiać że nic strasznego nie robisz:
"...Zawsze robiłam tak jak trzeba, studia, bo trzeba, zaręczyny - powiedziałam tak..." (w jakim wszechświecie TRZEBA przyjąć oświadczyny od mężczyzny którego się nie kocha???)
"...Myślałam racjonalnie jak się oświadczał - wiedziałam, że ślubu nie chce. Od roku mam dobre usprawiedliwienie na brak planów ślubnych...." (nie chcesz ślubu więc przyjęłaś oświadczyny - to nie jest myślenie racjonalne tylko przeciwieństwo - głupota)
"...Ja nie ukrywałam, że nie chce tego ślubu, jednocześnie nie mówiłam oficjalnie o tym...." (fajnie to "nieukrywanie", takie nie za widoczne)
"...Najwyraźniej się nie domyśla. Bo nigdy nie zapytał, no i on cały czas planuje dzieci i ślub...." (czego ma się domyślać? kto normalny zastanawia się czy kobieta nie chce ślubu - skoro powiedziała "TAK"???)
"...ale on jest zdania, że jest szczęśliwy ze mną..." (jest szczęśliwy ze swoim wyobrażeniem Ciebie, a Ty utrzymujesz go w tym złudzeniu)
GWARANTUJE Ci to że jeżeli Twój narzeczony by to powyższe przeczytał - nie byłabyś w stanie w żaden sposób sprawić żeby nie poczuł się oszukany, manipulowany, żeby nie miał wrażenia że wykorzystałaś go marnując mu część życia, duża szansa na to że uznałby Cię za najgorszą osobę jaką w życiu miał nieprzyjemność poznać...
Pytanie, co powinnaś zrobić?
Powinnaś z nim zerwać jak najszybciej, bo z każdym dniem będzie więcej bólu który odczuje jak się ta farsa zakończy.
Co ja myślę, że zrobisz?
Nie powiesz mu prawdy, nie zostawisz go, będziesz go dalej oszukiwała i siebie również, tłumacząc że wcale nie zabierasz mu najlepszych lat....
Aż w końcu go zdradzisz z byłym (tzn, sama przyznałaś że zdradzasz emocjonalnie, ale wierzę że w końcu pójdziesz na całość).
Powiem Ci tylko tyle - w końcu pojawi się kropla która przepełni kielich, a za to wszystko Twój narzeczony zapewne zapała do Ciebie taką nienawiścią jakiej w życiu nie doznałaś i nie widziałaś.... i będziesz wiedziała że na to zasłużyłaś...
A jeżeli to co powyżej napisałem Cię nie rusza to wybacz ale, albo naprawdę jesteś złą osobą, pozbawioną empatii i egoistyczną, albo... jesteś za głupia żeby dostrzec jak bardzo go krzywdzisz.
59 2021-08-02 08:26:27 Ostatnio edytowany przez jjbp (2021-08-02 08:28:20)
Piszecie, że zabieram mu szansę na szczęście, ale on jest zdania, że jest szczęśliwy ze mną.
O to, to słowo klucz "on jest zdania". No a jakiego innego ma być zdania jak fałszywie dajesz mu do tego podstawy? Wszak jak sobie facet przeanalizuje fakty (jest ze mną, przyjęła oświadczyny, mówi że kocha) to faktycznie wychodzi że jesteście razem szczęśliwi. Problem w tym że on nie ma połowy faktów które nam tutaj wyjawiasz (był plastrem, nie kochasz go, związek jest jakiś taki bezjajeczny, nie chcesz go poślubić). Tak więc owszem facet myśli że jest szczęśliwy ale skoro nie uważasz że nie marnujesz mu lat "bo on przeciez jest szczęśliwy", to powiedz wprost to co nam i zobacz czy daje będzie żył pełnią szczęścia
Szczerze to myślę że albo Twoje tłumaczenie się zabrnelo tak daleko że albo świadomie udajesz że nie rozumiesz, albo się z nami bawisz.
60 2021-08-03 09:47:56 Ostatnio edytowany przez Chloe Garcia (2021-08-03 09:50:47)
Okropne! Skończ to póki jesteście młodzi. Dziś, najpóźniej jutro. Im dłużej z tym wzlekasz, tym większa kara Cię czeka. Będziesz cierpieć jeszcze bardziej, bo prawo a psycha to dwie różne rzeczy. Jak tego teraz nie zakończysz, to skończysz w psychiatryku. Co to za różnica, nie? Więzienie czy psychiatryk? Taka sama karma.
Bo tak jak Ty, to nikt nie robi. No chyba, że to jakiś temat fake, tak dla zabawy i jakaś tam fikcja.
A więc... narzeczony od września zostaje wysłany do Niemiec, do centrali. Kontrakt na rok. On we wrześniu wyjeżdża, ja wracam do rodzinnego domu, a obecne mieszkanie wynajmę. Daje sobie miesiąc, jeśli po miesiącu za nim nie będę tęskniła, nie będę nic czuć to zakończymy związek.
Tak postanowiłam. Przez ten czas nie zamierzam mieć kontaktu z byłym.