Dzień dobry, ogólnie nie wiem jak zacząć, ale postaram się z mostu i krótko. Jestem z dziewczyną od ponad roku, znamy się 4 lata. Osobiście ja sam nie lubię blokad w związku (tych z kategorii przesadnych) i lubię raz na jakiś czas spotkać się z przyjaciółką czy to piweczko czy tylko spacer, z kumplami również czasami gdzieś wyjdę. Przechodząc w stronę mojego problemu... Ja od zawsze wiedziałem, że Ona poznała w internecie swojego przyjaciela i znają się też mniej więcej 4-5 lat, z tego co wiem raz albo dwa się spotkali i tyle. Niestety albo stety dzieli ich duża odległość, więc rozmawiają ze sobą tylko przez internet na kamerkę lub pisząc. W związku z nadchodzącymi wakacjami (Ona się jeszcze uczy, On pracuje) umówili się że przyjaciel weźmie urlop i przyjedzie do nas do miasta na parę dni. Z ich planów na tą chwile wiem tylko o jednym dniu, że zabierze ją 100 km do większego miasta aby iść na kluby i tam się wyszaleć. Ogólnie wiem też tyle, że jej koleżka jest imprezowym typem człowieka. O innych dniach nie wiem, ale łatwo się domyślić, że na zwykłym zobaczeniu się przyjacielskim typu gdzieś przejść lub napić się nie skończy, co najwyżej podejrzewam, że razem pójdą do kina. Na końcu dochodzi problem taki, że ona chce go przenocować u siebie. Jeszcze zanim napiszę jak nasza rozmowa na ten temat wyglądała, opisze jedną sytuację, która miała miejsce parę dni temu a rozmowa o tej sytuacji z nią wyglądała tak samo jak z tą wyżej, no więc...
Gdy byłem u niej oznajmiła mi, że wieczorem wychodzi z kolegami, trochę mnie to zirytowało że powiedziała mi o tym 1.5h wcześniej co jej oznajmiłem. Na pytanie gdzie wychodzi, gdzie jadą i o której planuje wrócić dostałem odpowiedź nie wiem, co w sumie mnie zdenerwowało bo umawia się a nie wie co będzie robić ale ch** odpuściłem bo nie miałem ochoty na dyskusję. Gdy koledzy przyjechali zauważyłem, że bierze koc, na pytanie po co go bierze usłyszałem, że bierze jakby mieli jechać nad wodę to żeby się ogrzać. Myślę okej... ogólnie w torebce skitrała tablet o którym mi nie powiedziała, ale tego dowiedziałem się następnego dnia, więc przechodząc do niego wstałem rano i na mediach zobaczyłem, że do domu wróciła przed 4 rano. Poczekałem aż wstanie i zapytałem gdzie była, co robiła więc opowiedziała: Jak kolega po mnie przyjechał pojechaliśmy po następnego kolegę, gdzieś trochę pojeździliśmy, a ogólnie umówiliśmy się na oglądanie filmu w samochodzie na tablecie, ale ten drugi kolega sobie pojechał i zostaliśmy sami we dwójkę, więc pojechaliśmy na jakieś zadupia i tam oglądnęliśm film i wróciłam. No jak ja to usłyszałem to mnie to zdenerwowało nie wiem czy słusznie ale mi się to kompletnie nie spodobało! Jedyny plus jaki tu widziałem to to, że nie ukrywając tego powiedziała mi o tym. Jednak rozmowa jak dla mnie się musiała odbyć. Na tą sytuację zareagowałem typu: co ty sobie wyobrażasz, czy ty widzisz jak to wygląda? W odpowiedziach na moje pretensje powiedziała, że jak z nim oglądała film i w trakcie pisania tego, kompletnie tego tak nie spostrzegła i dopiero jak ja zwróciłem uwagę widzi, że bardzo źle to wygląda. Ja powiedziałem jej jeszcze, że to że była możliwość oglądnięcia to spoko ale to że się zgodziłaś to błąd i że nie patrzy na to przez pryzmat naszego związku. Skracając te rozmowę na końcu mi powiedziała, że to się nie powtórzy i na następny raz będzie lepiej planować wyjścia tak, żeby nie zostawać w takich chwilach sam na sam z kolegą.
Wracając do tamtej sytuacji z przyjacielem oznajmiłem, że mi się to nie podoba, że w związku są chyba jakieś zasady... tak jak pasuje mówić dzień dobry, do widzenia chociaż nie musisz, to tak samo w związku są pewne reguły/zasady, których owszem możesz nie przestrzegać ale wtedy budujesz między nami złe napięcie.
Więc nasze rozmowy wyglądają tak, że np ja mówię niema mowy żeby pojechała do klubów z nim do innego miasta, że nie podoba mi się to, że będziecie spali w jednym pokoju, to obrywa mi się tekstami że jej nie ufam, że ja tylko myślę o tym że ona chce mnie zdradzić, a ona tak naprawdę chcę się tylko pobawić, że nie dogaduję się ze swoją płcią i ma tylko kolegów i powinienem jej wypady traktować jak spotkanie z koleżankami itp. no w takich sytuacjach ciężko jest podważyć jej zdanie bo wtedy wychodzi się rzeczywiście na tego złego bo jej "nie ufam". Ogólnie ona jest taka że dla niej takie spotkania to normalka i nie powinienem się denerwować, również jej starsze rodzeństwo (bez związku) mówi że ja przesadzam zawsze i nie widzą w tym nic złego... Ja sam na końcu takich dyskusji mówię, że ja ci nie bronie, ja ci oznajmiam że mi się to nie podoba a trzymać na smyczy cię nie będę, ale powinnaś wziąć pod uwagę moje zdanie i patrzeć przez pryzmat naszego związku.
Proszę o radę? Jak z nią rozmawiać w takich sytuacjach? I czy rzeczywiście to ja przesadzam?