Spotykam się z kobietą. Jest po rozwodzie. Ma dwójkę nastoletnich dzieci.
Jej małżeństwo, z tego co mówi, nie było udane. Starszy o 15 lat mąż, ślub miała w wieku 21 lat.
Ale nie o tym chce wspomnieć... Otóż ona męczy mnie. Swymi lękami, obawami, strachami, wytworami wyobraźni. Ona miała w swym życiu tylko dwóch mężczyzn. W moim dwa długoletnie związki. Po drugim kilka innych znajomości, bez przyszłości... Jestem szczery, uważam, że szczerość to podstawa... I myliłem się.
Zaczęły się docinki, że jestem kobieciarzem, że jestem nią dla zabicia czasu... I masa innych bredni.
Tłumaczyłem jej, że mam tego dosyć... Że to jej wytwory wyobraźni, które ze mną nie mają nic wspólnego.
Nie dociera do niej nic.
Zaczyna mnie to męczyć. To ciągle wyjaśnianie, tłumaczenie się... Mam dosyć.
Spotykam się z kobietą. Jest po rozwodzie. Ma dwójkę nastoletnich dzieci.
Jej małżeństwo, z tego co mówi, nie było udane. Starszy o 15 lat mąż, ślub miała w wieku 21 lat.
Ale nie o tym chce wspomnieć... Otóż ona męczy mnie. Swymi lękami, obawami, strachami, wytworami wyobraźni. Ona miała w swym życiu tylko dwóch mężczyzn. W moim dwa długoletnie związki. Po drugim kilka innych znajomości, bez przyszłości... Jestem szczery, uważam, że szczerość to podstawa... I myliłem się.
Zaczęły się docinki, że jestem kobieciarzem, że jestem nią dla zabicia czasu... I masa innych bredni.
Tłumaczyłem jej, że mam tego dosyć... Że to jej wytwory wyobraźni, które ze mną nie mają nic wspólnego.
Nie dociera do niej nic.
Zaczyna mnie to męczyć. To ciągle wyjaśnianie, tłumaczenie się... Mam dosyć.
No to rozstań się z nią. W czym problem?
Zaniżone poczucie własnej wartości, z którego wynika postawa Twojej partnerki, jest jej i tylko jej problemem, nad którym powinna pracować. Niestety tego nie robi, dlatego kładzie się to cieniem na Waszą relację. Co więcej, w efekcie jakichś irracjonalnych (bo rozumiem, że nie mają one realnego uzasadnienia) obaw, jesteś w ogniu krytyki, co robi się coraz bardziej toksyczne. Najlepiej świadczy o tym sam fakt, że masz już dosyć.
Na Twoim miejscu poważnie zastanowiłabym się czy w to brnąć. Przede wszystkim, jeśli Twoje intencje są szczere, nie będziesz przecież nieustannie udowadniał, że nie jesteś wielbłądem. Po drugie, jeśli już teraz Ci nie ufa, pomimo że nie ma ku temu podstaw, to można przypuszczać, że z czasem zamieni się to w chorobliwą zazdrość, która potrafi zabić nawet najgłębsze uczucie i położyła już niejeden związek.
Pani kwalifikuje się do terapii. Ma nie przepracowane leki, niskie poczucie wartości (może maż ja poniżał, upokarzał itd)
Nie stworzy szczęśliwego związku z nikim zanim nie poukłada siebie wewnątrz i nie pokocha siebie
Spotykam się z kobietą. Jest po rozwodzie. Ma dwójkę nastoletnich dzieci.
Jej małżeństwo, z tego co mówi, nie było udane. Starszy o 15 lat mąż, ślub miała w wieku 21 lat.
Ale nie o tym chce wspomnieć... Otóż ona męczy mnie. Swymi lękami, obawami, strachami, wytworami wyobraźni. Ona miała w swym życiu tylko dwóch mężczyzn. W moim dwa długoletnie związki. Po drugim kilka innych znajomości, bez przyszłości... Jestem szczery, uważam, że szczerość to podstawa... I myliłem się.
Zaczęły się docinki, że jestem kobieciarzem, że jestem nią dla zabicia czasu... I masa innych bredni.
Tłumaczyłem jej, że mam tego dosyć... Że to jej wytwory wyobraźni, które ze mną nie mają nic wspólnego.
Nie dociera do niej nic.
Zaczyna mnie to męczyć. To ciągle wyjaśnianie, tłumaczenie się... Mam dosyć.
Skoro masz dosyć, pani męczy Cię, nie reaguje na Twoje uwagi i wyjaśnienia, bo już za bardzo utknęła w świecie Twoich urojonych win, gdzie ona bidulka ma pole do popisu dla własnych kompleksów, to co Ciebie trzyma w tej relacji? Lubisz się męczyć?
Jeśli Ci na niej zależy i kochasz ją pomimo wszystko, zachęć ją do terapii u psychologa. Wiele można naprawić, ale ona musi chcieć. Ona ma niską samoocenę, poczucie wartości równe zeru. Skoro ciągle zadręcza cię swoimi obawami, lękami, oskarżeniami. Być może to małżeństwo też dało jej popalic. Weszła w związek jako młodziutka głupiutka osoba, w dodatku z facetem o 15lat starszym. Jakiś deficyt miłości rodzicielskiej , braku ojca? To już tylko ona wie. Tak czy inaczej, terapia jest konieczna. Inaczej ty się zamęczysz, a ona wcześniej czy później znajdzie kogoś i będzie powtarzać ten sam schemat i też zmarnuje swoje życie.
Prawdę mówiąc nie napisałeś na jakim etapie jest Wasza relacja, czyli jak długo się spotykacie i czy jesteście już w poważnym związku, czy są to dopiero początki.
Pytam, bo im dłużej to będzie trwać, tym może być trudniej - i Tobie, aby związek ewentualnie zakończyć, a to wydaje się bardzo prawdopodobnym scenariuszem, i jej, żeby się z tego pozbierać.
Ponadto ważne jest na ile Ci na niej zależy, a tym samym na ile skłonny jesteś na pewne zachowania przymykać oko i czekać aż się ogarnie. W każdym razie bardzo przychylam się do zdania, że terapia byłaby tu wskazana.
Odniosłam wrażenie, że masz dość tej relacji obojętnie na jakim jest etapie i chcesz tylko jednego; uwolnić się od tej pani.
Stań przed lustrem w łazience, spójrz sobie w oczy i odpowiedź na pytanie, czy chcesz w to brnąć dalej?
Bo jeśli nie, to kobietka chyba ci sandałów do podłogi gwoździami nie przybiła i możesz się wycofać póki co. Im szybciej to zrobisz tym lepiej, dla was obojga.