Dzień dobry,
Z moim mężem jestem od 3 lat po ślubie w sumie około 14 razem.
Trudno mi to wszystko napisać, ale potrzebuję świeżego poglądu na sytuację.
Mieliśmy różne wzloty i upadki ale zawsze z tego wychodziliśmy. Zaczełam zauważać mocno problem gdy po 2 latach terapii ja skończyłam. Wszystkie nasze problemy były zawsze zwalane na mnie, ponieważ mam DDA i pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej. Mój mąż łatwego dziecinstwa tez nie miał, natomiast idzie przez życie z zasadą nie oglądania się za siebie. Problem się zaczął gdy zauwazylam tak naprawdę jak nasz związek wyglada. Ja ciągle się starająca poswiecajaca, robiąca wszystko dla niego, on skupiony na sobie. Nasze kłótnie wygladają tak że ja jestem totalnie rozwalona psychicznie, płacząca on bez emocji. Zachowuje się obojetnie, wręcz potrafi mi robić na złość żebym dalej cierpiała. Na mój smutek nie reaguje. Raczej zaczyna się wtedy złościć.
Pare miesięcy temu mój mąż poszedl na terapie. Obawiałam się tego mocno bo jest osobą o wysokiej zdolności manipulacji, oczarowywania swoim urokiem. Tak sie stało oczarował swojego terapeutę, porusza wątki które mu przyniosą tylko i wyłącznie korzyści w pracy. Nasze problemy nasza relacja albo nie istnieją albo są idealizowane.
Po dłuższej rozmowie i analizie z moją terapeutką, stwierdziła że prawdopodobnie ma narcystyczne zaburzenie osobowości. Nie wiem co robić, przez własne dda nie jestem w stanie odejść, wszyscy są po jego stronie bo przecież jest taki wspaniały dla mnie. W głębi ducha liczę na cud że zacznie pracować nad swoim zaburzeniem. Boję się również że jeżeli dojdzie do rozstania to będzie piekło którego nie udzwignę