Roxann napisał/a: (...)
Wiem, że dla wielu kwestie związane z opieką nad starszymi rodzicami stanowią problem, ale na przykład dla mnie działają na plus, że ktoś nie odwraca, że dba. Przecież oni nas wychowali i naszym obowiązkiem jest ich dochować.
bagienni_k napisał/a: (...) Niestety, wszyscy chcą bezproblemowego życia i zero trosk, poza zajmowaniem się samym sobą, gdzie taka minimalna opieka nad potrzebującymi pomocy rodzicami to już zbrodnia, bo przecież można "zagospodarować lepiej ten czas".
bagienni_k napisał/a: Co do mieszkania samemu w dużym mieszkaniu/domu to widzę jeden, dość pragmatyczny i rozsądny powód, dla którego nie chciałbym utrzymywać tak dużęj przestrzeni: koszty.
Szczerze mówiąc, to bardzo dziwie sie podejściu wielu kobiet, które negatywnie oceniają poczuwanie się partnera względem swoich rodziców choćby do opieki, czy zainteresowania rodzicami czy spędzania z nimi czasu. Przecież to bardzo dużo mówi o partnerze, bardzo dużo dobrego i jest jakąś nadzieją, że jeśli poczuwa się względem rodzicielki, to będzie poczuwał i względem swojej kobiety, względem rodziny. Oczywiście nie mówię tu o skrajnych przypadkach, gdzie mama jest na pierwszym miejscu albo w związku są trzy osoby, bo trzy to już tłok, ale o takich normalnych ludzkich odruchach i poczuwaniu się względem rodziców. Tymczasem często spotykałam się wręcz z wyszydzaniem tego, że "jeździ do mamusi w niedziele". Krótkowzroczne bardzo. Oczywiście w przypadku autorki dochodzi kwestia gospodarstwa, czyli ogromu pracy, bo pracy na dwa etaty a to niesie określone konsekwencje. Jeżeli zależy jej na sporej ilości wspólnego czasu i beztrosce, to raczej nie z tym Panem, a przynajmniej nie od razu.
Co do trzeciego cytatu, to mi się wydaje Bagienniku, że ludzie już się połapali, że to bez sensu i minimalizują wiele rzeczy w życiu, zgodnie z promowanymi trendami typu slow life, minimalism, wolność kredytowa. I nie mówię tu od razu o sprawach rzędu tiny house, czy mieszkanie w przyczepach, ale większego mierzenia siły na zamiaru i zaprzestania "zastawiania się". Przynajmniej ja obserwuje w otoczeniu u siebie ludzi, którzy śmiało mogliby sobie pozwolić na znacznie większe metraże ale nie chcą- bo to koszty, większa rata kredytu, więcej sprzątania. Te pokolenia, które kiedyś mieszkały na kupie a potem stawiały duże chałupy pod miastem to chyba już minęło? Tak mi się wydaję. Tak obserwując zabudowę na około, to raczej rosną jak grzyby po deszczu domki rzędu 120-150 m2, a nie jak dawniej 180-230 m2. No bo na co to komu.
A od siebie dodam, że jednak Pan około 40tki bez własnego lokum trochę sugerowałby mi brak zaradności i życie lekkoducha, ale po prostu bym zweryfikowała co doprowadziło do tego, że w wieku 40lat jest tak a nie inaczej, a nie od razu skreślała.