Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » WYCHOWANIE, ZDROWIE I EDUKACJA DZIECKA » Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 11 ]

Temat: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...

Witam,

Jestem mamą 10latki. Niedawno przeprowadziliśmy się ze wsi do miasta. Nie mamy tu żadnej rodziny. Córka jest grzeczną, czasami troszkę nieśmiałą dziewczynką, bardzo dobrze się uczy ale... odkąd tu mieszkamy, troszkę się zmieniła. Ma mniejszą chęć do nauki, nawet czasami jest to opór i trzeba ją mocno mobilizować. Już nie jest taka nieśmiała. Czasami już od samego rana myśli tylko by spotkać się z przyjaciółmi z sąsiedztwa. Co do tych przyjaciół, są to różnie dzieci, troszkę broją, dwoje braci (6 i 10 lat), którzy często kłócą się, dziewczynka jedna 12 i 14 lat. Przed tą 3 falą pandemii miałam wrażenie, że to jedyna grupka dzieci, która bawi się na dworze. Córka przebywałaby z nimi najchętniej w każdej wolnej chwili. Natomiast jeśli chodzi o koleżanki z klasy, to ma średni kontakt, bo mieszkają dalej, trzeba zawieźć do koleżanki. Zdaję sobie sprawę, że te dzieci nie zawsze mądrze się zachowują, broją itd. ale co w tym przypadku zrobić? Zakaz jej spotykania się? Skupić się bardziej na koleżankach z klasy? Czy nie zwracać uwagi na zachowanie kolegów z bloku? Widzę, że córka stała się mniej nieśmiałą, bardzo dużo opowiada, ale jest bardzo wciągnięta w te znajomości. Jakie Wy macie doświadczenia, sposoby na czas wolny dzieci? Jak to wszystko rozgryźć i na co zwracać uwagę?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...

Mam taką refleksję i mam nadzieję, że nie zrozumiesz mnie źle, nie musisz się także ze mną zgadzać. 

Dlaczego wolisz, aby Twoje dziecko było grzeczne, a nie szczęśliwe? Mimo, że  cały tabun psychologów i pedagogów napisało stosy poradników i książek dla dzieci na temat tego, że nie musi być „grzeczne” i jak bardzo to podejście jest szkodliwe? Co to w ogóle dla Ciebie znaczy „grzeczne”? Bo w Twoim wydaniu to chyba powszechne w naszym społeczeństwie działania dorosłych dostosowujące dzieci do nich i oczekiwań, które mogą negatywnie wpływać na przyszłość dzieci. Wiem, że pewnie masz dobre intencje i po prostu echo tradycyjnego modelu wychowania, dlatego to piszę. Czy uczysz córkę, że jej wartość nie zależy od wyglądu, wyników w nauce czy zachowania? Szacunku do własnej integralności, stabilnego poczucia własnej wartości, dbania o granice osobiste? Czy wolisz wychować kolejną grzeczną i miłą kobietę, która będzie stała w kolejce do terapeuty i spełniała oczekiwania np. męża, bo całe życie musiała spełniać oczekiwania mamy i się tego co opisałam wyżej nie nauczyła, a co więcej może i mówiono jej, że okazywanie naturalnych odczuć jak frustracja, zagubienie, złość to już bycie niegrzecznym? Nakreślam to, bo to wciąż nagminne, że dzieci słyszą, że "nie są grzeczne" bo się złoszczą zamiast porozmawiać i pokazywać jak zdrowo wyrażać emocje i uszanować uczucia dziecka.

Sama piszesz, że przestała być nieśmiała- to super! Że się otworzyła, że dużo mówi- przecież to fajne cechy, które ułatwią jej dorosłość. Jest w takim wieku ale i tamte dzieci są w takim wieku, że uczą się jeszcze funkcjonować w grupie, uczą się dopiero/jeszcze społecznych zachowań, wyrażania własnej woli choć na razie nie umiejętnie bo poprzez kłótnie,  ale to też ważny proces w dochodzeniu do wielu spraw. Co w ogóle znaczy „troszkę broją”? Znam osoby, dla których dziecko energiczne, szukające tego co lubi i nie chcące siedzieć przy stole już „broi”

Naprawdę wolałabyś wybierać jej znajomych bo masz takie widzi mi się, które dziecko lepsze i mądrzejsze, przy okazji robiąc podkładkę by w jej dorosłym życiu również podejmowano decyzje za nią? Ej! Córka do Ciebie przychodzi i Ci bardzo dużo opowiada! Chce z Tobą rozmawiać. A ty zamiast się cieszyć, że staje się odważnym i bardziej świadomym siebie dzieckiem ubolewasz, że nie jest taka „grzeczna”. Nie doradzę Ci co możesz zrobić bo nie mam dzieci (choć już nie długo), ale zakazywanie to jedna z najgorszych opcji, bo tak naprawdę nie robisz tego dla niej, a dla siebie. Jej to jedynie krzywdę zrobisz, które odbije się echem w dorosłości. Pytałaś w ogóle córkę, czemu tak polubiła te dzieci, jak się bawią, co robią, nie wiem cokolwiek? Dlaczego woli ich a nie koleżanki z klasy i czy tylko o odległość chodzi? Pytałaś jak się czuje po przeprowadzce? Przecież to duży stres. Znasz rodziców tych dzieci? Zaprosiłaś te dzieci do Was do domu albo powiedziałaś córce, że może to zrobić?

3

Odp: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...

R_ita, wspaniały post!
Sama nie potrafiłabym tak trafnie i mądrze opisać tej sytuacji.

Nie widzę ani jednego powodu, choćby mikroskopijnego, dla którego Autorka mogłaby, czy powinna ingerować w przyjaźnie córki z grupką dzieciaków, dzięki którym dziewczynka pokonuje nieśmiałość i wycofanie.

4

Odp: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...
SenWiktorii napisał/a:

Witam,

Jestem mamą 10latki. Niedawno przeprowadziliśmy się ze wsi do miasta. Nie mamy tu żadnej rodziny. Córka jest grzeczną, czasami troszkę nieśmiałą dziewczynką, bardzo dobrze się uczy ale... odkąd tu mieszkamy, troszkę się zmieniła. Ma mniejszą chęć do nauki, nawet czasami jest to opór i trzeba ją mocno mobilizować. Już nie jest taka nieśmiała. Czasami już od samego rana myśli tylko by spotkać się z przyjaciółmi z sąsiedztwa. Co do tych przyjaciół, są to różnie dzieci, troszkę broją, dwoje braci (6 i 10 lat), którzy często kłócą się, dziewczynka jedna 12 i 14 lat. Przed tą 3 falą pandemii miałam wrażenie, że to jedyna grupka dzieci, która bawi się na dworze. Córka przebywałaby z nimi najchętniej w każdej wolnej chwili. Natomiast jeśli chodzi o koleżanki z klasy, to ma średni kontakt, bo mieszkają dalej, trzeba zawieźć do koleżanki. Zdaję sobie sprawę, że te dzieci nie zawsze mądrze się zachowują, broją itd. ale co w tym przypadku zrobić? Zakaz jej spotykania się? Skupić się bardziej na koleżankach z klasy? Czy nie zwracać uwagi na zachowanie kolegów z bloku? Widzę, że córka stała się mniej nieśmiałą, bardzo dużo opowiada, ale jest bardzo wciągnięta w te znajomości. Jakie Wy macie doświadczenia, sposoby na czas wolny dzieci? Jak to wszystko rozgryźć i na co zwracać uwagę?

Jako nauczycielka w bardzo nietypowej szkole spotykam się z rodzicami, słyszę ich strach, obawy, niepewność - jak zrobić, żeby moje dziecko miało dobre życie.

Pytanie, co dla Ciebie oznacza dobre życie? Czy potrafisz sobie wyobrazić, jakie cechy i umiejętności wkładasz do plecaka swojego dziecka, z których będzie mogło skorzystać mając lat 15, 25? Mam nadzieję, że choć na chwilę weźmiesz oddech, kartkę i sobie zapiszesz ten stan plecaka.

Czy na pewno chcesz włożyć tam "grzeczność"? Czy 25-latek powinien być grzeczny? Czy chcesz by miało cechę "dobrze się uczy"?

Na co zwracać uwagę? Na zdrowie psychiczne. Jesteśmy gatunkiem stadnym, nasze mózgi w czasie ewolucji gatunku stały się narzędziem do utrzymywania kontaktów, to je karmi i rozwija.

Kłótnie są wspaniałe - to doskonały moment dla dziecka, żeby nauczyło się: słuchać innych, stawiać granice, mówić "nie", informować o uczuciach, rozwijać empatię, wyrażać swoje zdanie, zmieniać zdanie, oceniać innych, reagować na atak, bronić się, rozmawiać z wyczuciem, regulować emocje, rozumieć reakcje swoje i innych ludzi, rozwiązywać problemy, szukać wspólnych rozwiązań... konflikty są CU DO WNE.
I wiem, że brzmię jak kosmitka, ale konflikt to życie w relacji. To znaczy, że jest więź, są potrzeby, a nie totalne oderwanie.

Brojenie - co to znaczy? Co się wydarza, co budzi niepokój?

Jeśli coś mogę polecić, to blog ojciec jest wspaniałym miejscem na czytanie o podobnych rozkminach. A ostatnio nawet taki TED talk Petera Graya, 'The decline of play' mi dużo dał do myślenia o naszej roli - dorosłych - w życiu dziecka.

5 Ostatnio edytowany przez R_ita (2021-03-31 09:24:58)

Odp: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...
Monoceros napisał/a:

Kłótnie są wspaniałe - to doskonały moment dla dziecka, żeby nauczyło się: słuchać innych, stawiać granice, mówić "nie", informować o uczuciach, rozwijać empatię, wyrażać swoje zdanie, zmieniać zdanie, oceniać innych, reagować na atak, bronić się, rozmawiać z wyczuciem, regulować emocje, rozumieć reakcje swoje i innych ludzi, rozwiązywać problemy, szukać wspólnych rozwiązań... konflikty są CU DO WNE.
I wiem, że brzmię jak kosmitka, ale konflikt to życie w relacji. To znaczy, że jest więź, są potrzeby, a nie totalne oderwanie.

W mojej opinii nie brzmisz jak kosmitka. Spotykam się z takim poglądem nader często i to właśnie wśród osób, które zawodowo związane są z rozwojem i pracą z dziećmi. Tak samo często jak z interakcyjnym podejściem do zjawiska konfliktu wśród dorosłych jako nie tylko nieuniknionego, ale wręcz niezbędnego dla dobrze funkcjonujących  struktur rodzinnych, jako że brak konfliktów blokuje innowacje i zmiany wprowadzając marazm i stagnację pod warunkiem, że jest to funkcjonalny i konstruktywny konflikt. Taki, który pozwala osiągnąć cel grupy/rodziny i zwiększyć efektywność współpracy na jakimkolwiek poziomie. I zadziwia mnie, ile osób dalej pielęgnuje tradycyjne podejście do tego zjawiska, jako niepożądanego, destrukcyjnego, wyzwalającego tylko agresję i złość.

Monoceros skoro zawodowo jesteś związana z dziećmi, czy mogę podpytać o pewną kwestię? Pochylam się teraz bardzo nad pracami Jespera Juula, czyli dość dużego autorytetu bo podoba mi się idea i sposób współdziałania we wzajemnych relacjach z dzieckiem, to jak opisuje dojrzałe przywództwo dorosłych, a przede wszystkim podkreślanie znaczenia godności dziecka i jego naturalnych kompetencji choćby w aspekcie moralnym, i tu mam zagwozdkę- bo wbija nam się do głowy, że rodzice powinni być jednym frontem i nie podważać swoich stanowisk w obecności dziecka, jednak tutaj wyłania się inny obraz, bo nie tylko, że mało istotnym jest, czy rodzice zgadzają się w kwestiach wychowawczych, czy nie, bo w zasadzie zgadzać muszą się tylko co do jednego: że różnica zdań jest dopuszczalna i może być wygłaszana przy dzieciach, bo tak funkcjonują relacje (tak jak napisałaś, konflikt to życie w relacji) podkreślając, że dzieci czują się niepewnie tylko wówczas, gdy ich rodzice postrzegają powstające między nimi różnice jako złe i niepożądane. Jak jako pedagog oceniasz owe podejście do konfrontowania się w takich aspektach przy dziecku?

PS IsaBella dziękuję!

Odp: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...

nie to żebym była ekspertem bo ja tylko cudze dzieci czasem ogarniam ale jedno co zdążyłam zauważyć - dzieci są bardzo różne. Jedno dziecko będzie z zainteresowaniem słuchało waszych dyskusji i poglądów na temat jego wychowania a drugie się wścieknie i będzie żądać jasnych i jednoznacznych odpowiedzi big_smile Najgorzej jak rodzice nie dają rady się dostosować do dziecka albo nawet czasem nie chcą zrozumieć i dostrzec jego potrzeb. Wtedy żadna metoda wychowawcza nie da rady.

7 Ostatnio edytowany przez R_ita (2021-03-31 13:08:30)

Odp: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...

A no wiadomo big_smile zderzanie ze sobą modeli, wzorców, rozważania i teoretyzowanie to fajna rozrywka intelektualna dla mnie na ten czas, o rzeczywistości to jeszcze nie rozkminiam w tych aspektach, w sensie jakiś decyzji. Go with the flow. Jeszcze Czas na decyzje jeszcze jest a i "bazy" w sensie krasnala nie miałam jeszcze okazji poznać, więc wiesz big_smile

8

Odp: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...
R_ita napisał/a:
Monoceros napisał/a:

Kłótnie są wspaniałe - to doskonały moment dla dziecka, żeby nauczyło się: słuchać innych, stawiać granice, mówić "nie", informować o uczuciach, rozwijać empatię, wyrażać swoje zdanie, zmieniać zdanie, oceniać innych, reagować na atak, bronić się, rozmawiać z wyczuciem, regulować emocje, rozumieć reakcje swoje i innych ludzi, rozwiązywać problemy, szukać wspólnych rozwiązań... konflikty są CU DO WNE.
I wiem, że brzmię jak kosmitka, ale konflikt to życie w relacji. To znaczy, że jest więź, są potrzeby, a nie totalne oderwanie.

W mojej opinii nie brzmisz jak kosmitka. Spotykam się z takim poglądem nader często i to właśnie wśród osób, które zawodowo związane są z rozwojem i pracą z dziećmi. Tak samo często jak z interakcyjnym podejściem do zjawiska konfliktu wśród dorosłych jako nie tylko nieuniknionego, ale wręcz niezbędnego dla dobrze funkcjonujących  struktur rodzinnych, jako że brak konfliktów blokuje innowacje i zmiany wprowadzając marazm i stagnację pod warunkiem, że jest to funkcjonalny i konstruktywny konflikt. Taki, który pozwala osiągnąć cel grupy/rodziny i zwiększyć efektywność współpracy na jakimkolwiek poziomie. I zadziwia mnie, ile osób dalej pielęgnuje tradycyjne podejście do tego zjawiska, jako niepożądanego, destrukcyjnego, wyzwalającego tylko agresję i złość.

Monoceros skoro zawodowo jesteś związana z dziećmi, czy mogę podpytać o pewną kwestię? Pochylam się teraz bardzo nad pracami Jespera Juula, czyli dość dużego autorytetu bo podoba mi się idea i sposób współdziałania we wzajemnych relacjach z dzieckiem, to jak opisuje dojrzałe przywództwo dorosłych, a przede wszystkim podkreślanie znaczenia godności dziecka i jego naturalnych kompetencji choćby w aspekcie moralnym, i tu mam zagwozdkę- bo wbija nam się do głowy, że rodzice powinni być jednym frontem i nie podważać swoich stanowisk w obecności dziecka, jednak tutaj wyłania się inny obraz, bo nie tylko, że mało istotnym jest, czy rodzice zgadzają się w kwestiach wychowawczych, czy nie, bo w zasadzie zgadzać muszą się tylko co do jednego: że różnica zdań jest dopuszczalna i może być wygłaszana przy dzieciach, bo tak funkcjonują relacje (tak jak napisałaś, konflikt to życie w relacji) podkreślając, że dzieci czują się niepewnie tylko wówczas, gdy ich rodzice postrzegają powstające między nimi różnice jako złe i niepożądane. Jak jako pedagog oceniasz owe podejście do konfrontowania się w takich aspektach przy dziecku?

PS IsaBella dziękuję!

Juul to mój zawodowy guru, kieruje się jego tekstami w pracy na ile potrafię. (A życiowy to Brene Brown;))
Jeśli chodzi o ten zjednoczony front to odpowiem... to zależy big_smile jak rasowy psycholog.
Konflikt JEST częścią życia i nie ma takiego sposobu, by przed dzieckiem ukryć, że się partnerzy nie zgadzają ze sobą. Często widzę, że ten "zjednoczony front" w wykonaniu współczesnych rodziców to scenka, którą odgrywają, niezależnie od realnych uczuć, albo decyzja podjęta na szybko przez tego, kto był pierwszy (a ten co wolniejszy, niech przełknie i się dostosuje, bo przecież "zjednoczony front"), ALBO decyzja podjęta przez silniejszą osobę. Wydaje mi się to wypaczeniem idei.

Z drugiej strony rozwiązywanie sporu od jego zaistnienia aż do konkluzji w kwestii właśnie tego dziecka, na jego oczach? Koszmar. Podważanie stanowiska drugiego rodzica w obecności dziecka, czy w ogóle "podważanie stanowiska" czyjegokolwiek nie brzmi na konstruktywny sposób na podjęcie decyzji, tym bardziej wychowawczej. Jak miałoby się to podważanie odbywać? Wyobrażam sobie, że ktoś mówi opinię, a drugi rodzic się wtrąca "ciebie to chyba bóg opuścił, w życiu nie pozwolę, żeby MÓJ syn..."
No to ja nie umiem dopisać szczęśliwego zakończenia do tak zaczynającej się historii.

W naszym zespole czasem też jest tak, że jeden wychowawca podejmuje decyzję, a drugi dorosły "powinien" prezentować zjednoczony front. Staramy się o to, bo dziecko nie musi uczestniczyć w każdej rozmowie dotyczącej wychowania. Ale są sytuacje, gdzie zjednoczony front oznaczałby przyzwolenie na przekraczanie granic dziecka, więc pozwalam sobie powiedzieć przy dzieciach: "słyszę, że masz tak i tak, i podjęłaś decyzję że... ale co uważasz o... nie podoba mi się ten pomysł, chciałabym o tym pogadać".
I taka rozmowa wtedy dzieje się przy dzieciach. Często też oni biorą udział w podejmowaniu takich decyzji, w końcu są głównymi zainteresowanymi, a tak przy okazji rozumieją, że dorośli też mają inaczej, ale nawet jak mają inaczej, to znajdą wspólne rozwiązanie, takie które nie jest "zgniłym kompromisem" ani czyimś zwycięstwem. I że da się z szacunkiem mówić ludziom, że robią coś nie tak.

9

Odp: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...

Dziękuję Monoceros. Widzę, że interpretujemy to niemal tak samo.

Będąc przy Juulu, to chyba Aleksandra Srokowska-Ziółkowska w swojej książce dla dzieci "Nie musisz być grzeczny, czyli bajki przynoszące ulgę" inspirowała się jego wartościami. Podobno bardzo polecana.
Co prawda córka autorki ma już 10 lat, ale może przydałaby się samej autorce spojrzeć na "grzeczność" innym okiem i zainspirować.

10

Odp: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...
SenWiktorii napisał/a:

Witam,
  Zdaję sobie sprawę, że te dzieci nie zawsze mądrze się zachowują, broją itd. ale co w tym przypadku zrobić? Zakaz jej spotykania się? Skupić się bardziej na koleżankach z klasy? Czy nie zwracać uwagi na zachowanie kolegów z bloku? Widzę, że córka stała się mniej nieśmiałą, bardzo dużo opowiada, ale jest bardzo wciągnięta w te znajomości. Jakie Wy macie doświadczenia, sposoby na czas wolny dzieci? Jak to wszystko rozgryźć i na co zwracać uwagę?

Co znaczy że dzieci "broją"? Pamiętam jak w dniu Pierwszej komunii Św. moja córka wraz ze swoją koleżanką z sąsiedztwa, obie w sukienkach komunijnych, nie zauważone przez nikogo spróbowały "surfingu"  na pobliskim bajorku porośniętym rzęsą wodną, ulubionym przez żaby i komary. Wykorzystały do tego starą deskę do prasowania, którą ktoś wyrzucił do śmieci. Bajorko ogólnie nie było niebezpieczne, bo miało chyba w najgłębszym miejscu ok. 30-40 cm głębokości. Bardziej było to bagienko niż jeziorko. Nigdy nie zapomnę widoku tych dwóch agregatek, z wodorostami zwisającymi z pięknie zaplecionych warkoczyków, z przestraszonymi minami, kiedy przyprowadziła je matka tej drugiej robiąc przy tym  awanturę na całą gminę. Miała pretensje, że źle wychowuje swoją córkę bo jej na wiele pozwalam, a ona wodzi na pokuszenie jej dziecko i jak teraz wyglądają, i to w dniu komunii? Zabroniła się im wspólnie bawić, a mnie się też dostało choć nie mogłam powstrzymać śmiechu i próbowałam ją udobruchać i uspokoić. Teraz po latach moja córka czasem wspomina to wydarzenie i podkreśla: Byłam wtedy taka dumna z ciebie mamo, że się nie darłaś i nie byłaś jak tamta.

Ogólnie mogę powiedzieć, że córka miała wiele swobody, bo wychowywałam ją sama i siłą rzeczy nie zawsze mogłam ją kontrolować choćbym chciała. Musiałam pracować i to zmianowo, miałam więc ograniczone dość mocno pole działania w tym zakresie. Jednak wykorzystywałam każdą wolną chwilę aby ją spędzać razem, pomagać jej w nauce, czy po prostu rozmawiać. Były też zasady od respektowania których nie odstępowałam nigdy.
Córka zawsze była samodzielna, a dziś jest młodą kobietą która czasami nawet mnie zadziwia, na plus oczywiście smile Potrafi o siebie zadbać, ma dobrze poukładane w głowie i naprawdę dobrze sobie radzi w życiu.

Może czasem nie warto aż tak przestrzegać ogólnie panującego dziś wzorca wychowania, polegającego na wiecznym i nieustannym kontrolowaniu dziecka i wybieraniu mu znajomych czy przyjaciół? Jeśli ich spotkania nie powodują, że córka "zawala" szkołę czy naukę to chyba warto, aby się "wyszalała" czasem na dworze.  Nie bądź też zawsze jej przyjaciółką, ale też wymagaj i czasem kontroluj. Jeśli wpoisz jej kilka podstawowych zasad, np. prawdomówność, nie krzywdzenie innych, nie niszczenie cudzej własności, punktualność i odpowiedzialność, to możesz być spokojna, że nic złego nie "nabroi" i możesz jej zaufać. Pozwól jej też na popełnianie błędów i ponoszenie konsekwencji za nie.
Z doświadczenia powiem ci, że w tym wieku często nawiązuje się nowe przyjaźnie i równie często one wygasają po czasie na rzecz innych. Choć czasami są i takie, te najbardziej wartościowe, które zostają na całe życie.

11

Odp: Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...

To skoro już zadajemy sobie pytania, to mam do Ciebie Salomonka pytanie, jak się "wpaja" młodym zasady, np. prawdomówność, odpowiedzialność?
Ostatnio mega ciekawą prowadziłam dyskusję na ten temat z dziewczyną planujacą założenie rodziny, to jest w ogóle szeroki temat i co człowiek, to opinia. A to są rzeczy tak nieuchwyne, że pozwala to ludziom wierzyć, że np. biciem uczą szacunku.

Piękna historia z komunii, bardzo Ci gratuluję postawy, fajnie ma Twoja córka. Oby więcej takich matek było, co się cieszą przygodą dziecka, a nie rozpaczają, że komunia zepsuta, bo sukienka w wodorostach big_smile

Posty [ 11 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » WYCHOWANIE, ZDROWIE I EDUKACJA DZIECKA » Czas wolny dziecka, przyjaźnie sąsiedzkie i szkolne...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024