Moja mama ma 65 lat. Jest obecnie na emeryturze, mieszka sama. Mama jest osobą trudną do życia. Od razu po maturze wyprowadziłam się do innego miasta na studia, mimo że mogłam studiować w rodzinnym mieście, bo nie wyobrażałam sobie inaczej. Kiedyś była bardzo nerwowa, łatwo wpadała w szał. Nie dogadywałyśmy się nigdy. Obecnie jest bardzo emocjonalna. Nic nie można jej powiedzieć, bo wszystko odbiera jako atak. Niestety muszę przyznać, że jest osobą bardzo zawistną i w tym tkwi źródło problemu. Sama też taka byłam, w końcu mnie wychowywała w tym jadzie, więc łatwo mi to zrozumieć. Jak ktoś ma pieniądze, to dla niej to jest złodziej. Jak jakaś kobieta w jej wieku fajnie wygląda, jest zadbana, to ją to denerwuje, od razu zawistnie komentuje. Jak jakaś jej sąsiadka wyjedzie na wakacje, to zaraz jest złośliwe komentowanie, ze "stara rura pojechała grube pupsko wygrzewać". Jedynym wyjątkiem jestem oczywiście ja, bo jak ja dobrze zarabiam i dobrze wyglądam, to wszystko jest dzięki niej. Wkurza ją, że ktoś coś ma, do czegoś doszedł, powodzi mu się. Ogląda telewizję i jak tam jakaś gwiazda opowiada o swoim życiu, to komentuje "no tak, takiej pindzie to łatwo mówić!". Ja jej mówię, żeby tego nie oglądała, skoro ją to wkurza, ale i tak ogląda. Bardzo rzadko spotyka się z koleżankami, ale czasami jeździ do jednej, która ma swój dom z ogrodem. Bardzo jej zazdrości domu, wakacji, ubrań. Nienawidzi kobiet na wyższych stanowiskach. Z drugiej strony nie robi nic, aby poprawić swoje życie. Zawsze pracowała na najniższych stanowiskach i nie próbowała dojść wyżej. Pracowała 30 lat w tym samym miejscu, a jak ją zwolnili, to była bezrobotna przez rok, aż ciocia jej załatwiła pracę po znajomości. Zamiast być wdzięczną albo poszukać czegoś innego, to siedziała tam do emerytury psiocząc na ciotkę, że załatwiła jej pracę fizyczną, a powinna biurową. Mama pracowała przy dzieleniu listów. Rozumiem rozgoryczenie, ale kurczę... zawsze pretensje do innych, nigdy do siebie. Nigdy nie poszła na żaden kurs, nigdy nie widziałam jej z jakąkolwiek książką w ręku - nawet romansidłem. Złości się, że jej sąsiadka siedzi sobie na recepcji w hotelu, ale już nie myśli o tym, że ta sąsiadka specjalnie chodziła na angielski, żeby dostać taką pracę.
Mnie ten jej jad po prostu męczy. Nie umiem z nią rozmawiać. Odkąd mi się dobrze powodzi, to też stałam się jej "wrogiem". Jak próbuję mamie cokolwiek pomóc, doradzić, to spotykam się z atakiem. Przykładowa sytuacja z niedawna. Próbowałam jej spokojnie powiedzieć, żeby trochę ogarnęła mieszkanie (ma zagracone), to będzie jej się przyjemniej żyło. Zaproponowałam, że zamówię jej usługi sprzątania. Reakcja była mniej więcej taka "niech mi tu nikt nie przychodzi, ja nie chcę! ja nie mam na co sprzątać, dla kogo... taka mądra jesteś, najmądrzejsza w całej wsi! jeszcze za mleko gówniaro nie zapłaciłaś, a mi się tu mądrkujesz, co ja mam robić!". Często też płacze, wymusza różne rzeczy. Narzeka, że jakby miała takie a takie kremy, to by też wyglądała tak pięknie jak "panie z telewizji", a jak jej kupię ten krem, to nawet go nie używa. I tak jest ze wszystkim. Chce tu, chce tam, chce to i tamto. A jak dostaje to czego chce albo propozycję, żeby na przykład załatwić jej sanatorium, to jest "a na co mi to, ja nie chcę". Nie zliczę, ile razy ją zapisywalam na terapię, do psychologa albo na różne zajęcia dla seniorów... Nigdy nie poszła. Nie wiem, co mam z nią zrobić i jak jej pomóc. Dla niej najlepiej byłoby, żeby zamieszkała ze mną i moim partnerem, ale ja sobie takiej sytuacji nie wyobrażam. Przyjeżdżamy do niej tak często jak możemy, ale... jakkolwiek strasznie to nie brzmi i na jak bardzo wyrodne dziecko nie wyjdę - nie dam sobie zniszczyć życia. Moja mama potrafi być fajną, miłą babką. Da się z nią pogadać czasami. Ale ta jej zawiść po prostu zalewa wszystkich dookoła. Też bardzo mnie irytuje to, że opowiada ludziom o mnie niestworzone historie i przed ludźmi próbuje grać kogoś innego, w jej mniemaniu lepszego. Raz była taka sytuacja, że musieliśmy oddać samochód do naprawy i chcieliśmy przyjechać do mamy pożyczonym od znajomych autem, to stwierdziła, żeby nie przyjeżdżać, bo to stare auto, wstyd i sąsiedzi będą gadać... Czy miał ktoś podobną sytuację? Co z tym zrobić?