Jest mi tak glupio o tym pisac ale potrzebuje objektywnej opinii.
Uwaga, post bedzie dlugi bym mogla opisac dokladnie problem.
Jestem od 20 lat mezatka, zona rozwodnika. Rozwiodl sie po kilku latach pierwszego malzenstwa za porozumieniem stron, jak jego dzieci byly male. Matka dzieci od 16rz mieszkala z mezem i jego mama, a jej wlasna rodzina nie bardzo sie nia interesowala. Malzenstwo z tego co slyszalam bylo jakby zaaranzowane przez rodzicow, bo ciaza i nie wypada zyc na kocia lape. Rodzice meza caly czas to powtarzali po ich rozwodzie, ze mogli nie naciskac. Oboje niedojrzali i nie gotowi do zycia w rodzinie.
Byla zona dbala tylko o siebie, a nie o synow. Przez 20 lat to my pomagalismy w lekcjach, robilismy im remont pokoju, zalatwialismy wycieczki, placilismy za ksiazki do szkoly, ubrania. Dochodzilo do takich absurdow, ze my kupowalismy majtki i skarpety, bo chodziliby w dziurawych. Byla zona to wykorzystywala. Zylo nam sie ciezko ale spelnialismy wszystkie zachcianki. Ona mieszkala nadal u mamy meza, chociaz miala wlasnego partnera.
My z synami na weekendy. Zabieralismy do kina, basen, spacery, pilke nozna. Czasem wypozyczalismy filmy i siedzieli u was. Byla zona chodzila w tym czasie na randki z partnerem. W czasie remontu ich pokoju pojechala sobie z partnerem na tygodniowy urlop. A my urobieni po pachy. W domu nie gotowala, bo to robila mama meza.
Potem urodzila nam sie corka.
Byla zona calymi dniami sie malowala po 2 godziny i pila piwo. Potem juz pila codziennie i tak chodzila do pracy, pod wplywem.
Nasza sytuacja finansowa znacznie sie poprawila i wtedy zaczelo sie wieksze wykorzystywanie. Alimenty byly zasadzone na 600zl, a maz wysylal ok 2tys miesiecznie plus ubrania i prezenty typu xbox, drogie markowe buty itd. A nawet telewizory.
Stac nas bylo ale to wymknelo sie spod kontroli meza.
Starszy syn przeprowadzil sie do nas od gimnazjum. Mlodszy zostal z matka w innym miescie. Starszy syn nie byl nauczony zadnych zasad, kultury. Byly poczatkowo z nim problemy, z jego zachowaniem. Nie nauczony byl tez czulosci, troski i rodzinnosci. Dziwil sie czemu kupujemy tort na urodziny itp. Matka sie nim nie interesowala. Nawet na 18tke nic od niej nie dostal.
Dodam, ze po latach wyszly na jaw sekrety rodzinne i nie wiadomo czy mlodszy to syn mojego meza.
W efekcie tego, ze mlodszy syn mieszkal z matka, ktora sie nim nie zajmowala, obecnie mimo, ze zbliza sie do 30tki, ma skonczona tylko podstawowke, problemy z hazardem, cpaniem i prawie trafil za kratki. Maz go ocalil od wiezienia.
Starszy, ktory mieszkal z nami, pracuje i ma skonczone studia. Corka w szkole sredniej, tez ma poukladane w glowie. Nie mamy z nimi problemow.
Skonczyly sie alimenty, byla zona poszla mieszkac do domu jednorodzinnego partnera, ktory pracuje w Norwegii. Zrobila sobie zeby, wlosy, pazurki, sztuczne rzesy i brwi. Zyje jak krolowa. Boli mnie to, ze cale zycie poswiecila tylko na siebie. A my na jej utrzymanie. Mieszkala jeszcze z mama meza przez wiele lat po rozwodzie. Bylo jej wygodnie, miala ugotowane, wyprane.
Teraz mlodszy syn hazardzista wydzwania do meza, ze stracil cala wyplate w kasynie i nie maja na czynsz. Stracil tez prace. Mieszka z tesciowa, mama meza. Co kilka miesiecy pomagamy finansowo. Ponad to notorycznie klamie. Ma jakies dlugi u dziwych 'typow'. Nie mam pojecia co zrobic. Czlowiek ma juz prawie 30tke. Oczekuje, ze tata mu wszystko podstawi pod nos. Powinien sie leczyc. Mial byc zalatwiany psycholog/psychiatra, ale doroslego nie mozna do niczego zmusic.
Od 5 lat prosze meza aby nie rozpieszczal i tlumacze, ze zycie nie polega na prezentach. Maz jakby sie czul winny i probowal zrekompensowac dzieciom rozpad malzenstwa, ale to byla zla droga.
Co byscie zrobily w takiej sytuacji?
Czuje, ze cale zycie bylam naiwna. Dawalam sie wykorzystywac. Juz pora odciac pepowine.
Mlodszy tyle razy zawiodl nasze zaufanie, a my wciaz wyciagamy reke. Jego matka ma to gdzies bo jest dorosly. Mieszkaja razem z moja tesciowa, ktora przez niego wyladuje na bruku.