Ja mam za dużo ubrań, butów zresztą też, o czym świadczy fakt, że mam sporo takich, w których chodzę bardzo rzadko, ale już mój mąż jest minimalistą, choć na pewno nie aż takim, jak bohater wątku. Ileż trzeba nad nim popracować zanim wybierze się do sklepu, to tylko my wiemy. Rzecz w tym, że jak ma gdzieś wyjść i chce naprawdę dobrze się prezentować, to nagle stwierdza, że tego nie ma, tamtego brakuje, a to już nie wygląda najlepiej, wtedy obiecuje sobie, że w końcu weźmie się za uzupełnienie garderoby, ale jak już przychodzi na to pora, to znowu kombinuje, że przecież to co znajduje się w jego szafie w pełni mu wystarcza. Nie ukrywam, że w takiej chwili myślę sobie, że choć facet jest dorosły, wie co robi, to moja cierpliwość też ma granice, a że aniołem nie jestem, to zdarza mi się mocniej nacisnąć, żeby w końcu poszedł na te okropnie uciążliwe, ciuchowe zakupy
. Swoją drogą ja też nie znoszę kupować tak ubrań, jak i butów, dlatego jeśli z jakiegoś powodu nie muszę robić tego w sklepie, to albo sama szyję, albo zamawiam przez Internet.
Kasiuleczko, jaki jest cel założenia przez Ciebie tego wątku?
Jeśli to nie jest Twój partner, to jakie znaczenie ma ilość butów i ubrań, które ktoś posiada lub w których chodzi?
Swoją drogą osiem koszulek polo, to nie jest mało, największa bieda ze spodniami, bo takie pranie wciąż tych samych, by rano je na siebie założyć, musi być bardzo uciążliwe. Jedne buty to z kolei ryzyko, bo jak mu się coś z nimi stanie, to zanim kupi sobie nowe, zimą będzie musiał wyjść w letnich, a latem w zimowych
.