Historia jakich (nie)wiele? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Historia jakich (nie)wiele?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 26 ]

1 Ostatnio edytowany przez Pablo8888 (2021-01-07 13:55:38)

Temat: Historia jakich (nie)wiele?

Dzień Dobry,
Piszę to do Was po części jako element próby radzenia sobie z sytuacją w ramach autoterapii, a po części licząc na jakieś sensowne rady. Będzie długo, ale większość podanych tu informacji jest moim zdaniem ważna.
Kilka faktów na początek – mamy z żoną oboje lekko ponad 50 lat (wiem: może w takim wieku nie powinno się już miotać, ale …). W związku jesteśmy od 24 lat … Mamy dorosłe dzieci powoli opuszczające dom.
Związek ten z zewnątrz mógł wyglądać na poprawny i w sumie szczęśliwy. Od wewnątrz żona dosyć szybko straciła zainteresowanie seksem i właściwie dla mnie (post factum wiem, że dla niej też) było to głównym źródłem frustracji i narastającego napięcia. Do narodzin dziecka jakoś to trwało – żyło nam się dobrze, dużo jeździliśmy, uprawialiśmy te same sporty i mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań. Po narodzinach dziecka niemal od razu pojawiła się u żony depresja, stany lękowe, nerwobóle. Zaczęły się wizyty u psychologów, psychiatrów i terapie. Ja byłem przekonany, że brak seksu jest właśnie wynikiem leków, stresu, depresji itd.
Fast forward 10 lat od ślubu: rzeczy mają się standardowo słabo. To znaczy, jesteśmy razem, ale odlegli, seks jest rzadki i żona wyraźnie go unika mimo różnych moich starań, żeby jej pomóc. Ja kładę wszystko to na karb problemów depresyjnych itd. Jednak jakaś intuicja włączą mi czerwoną lampkę – przy nadarzającej się okazji sprawdzam komputer żony a tam gorąca wymiana maili z Włochem od nich z pracy na temat kolejnych seksualnych wypadów razem (różnego rodzaju biznesowe spotkania itp.). Szok, uderzenie obuchem, utrata apetytu i co tam jeszcze. Ona wraca z dzieckiem do domu z jakiejś szkolnej imprezy. Idziemy na lunch do miasta, ja nie mogę tknąć mojego ulubionego tajskiego żarcia. Po powrocie do domu zajmuję czymś dziecko i mówię jej co znalazłem. Płaczemy, obiecuje, że z tym skończy, że będziemy bliżej itd. Ja chcę wybaczyć i wybaczam. Raz zdradzony jestem jednak podejrzliwy i nakrywam ją na kolejnym oszustwie. Znowu przebaczenie, obietnica pracy nad naszym małżeństwem. Przez dwa lata skaczę koło niej jak koło dziewczyny, którą chcę poderwać – kwiaty, całusy, miłe gesty, słowa. Seks niestety się nie poprawia, więc próbuję zachęcić ją na porady seksuologiczne – twierdzi, że to głupoty i że nie ma sensu, bo mnie kocha. A seksu (jakościowo) nadal nie ma …
Po tych około dwóch latach poddaję się, uznaję, że raczej już mnie nie zdradza ale, że nie mam co liczyć na to, że będzie możliwy normalny i satysfakcjonujący związek – zarówno pod względem bliskości jak i seksu. Sprawy biegną swoim normalnym torem. Jesteśmy razem, ale obok siebie.
A teraz chwila obecna – w Covidowym, relatywnym odizolowaniu od innych rzeczy cała przeszłość atakuje ponownie. Na domiar złego znajduję jej pamiętniki, w którym bardzo dużo opisuje. Pamiętniki zaczynają się od jej czasów licealnych a potem dochodzą do naszego związku … i nie tylko. Co się okazuje? Otóż żona jest osobą, która w żadnym wcześniejszym związku nie była wierna. To jakaś pociecha, bo można interpretować to jako coś nie związanego z moją osobą jako taką (mam o sobie realistyczne mniemanie – jestem inteligentny, mam dobre stanowisko, oczytany, ale raczej nie jestem typem modela/ amanta). Gorzej natomiast wypada bilans naszego związku. W pamiętniku udokumentowane są co najmniej 4 zdrady (a właściwie serie zdrad z jednym facetem) z naszego okresu narzeczeńskiego, kiedy dużo i na długo wyjeżdżałem za granicę oraz 3 lub 4 (podobnie - mniej lub bardziej długotrwałych związków równoległych) na przestrzeni naszego małżeństwa.
To emocjonalny koszmar – nie wiem co zrobić. Znowu brak apetytu, trudności w zasypianiu - kto to przeszedł, niestety wie pewnie o czym piszę.
Mając tyle lat ile mam nie wiem, czy mam skoncentrować się na stępieniu tego bólu psychotropami, czy gdzieś mogę znaleźć kobiecą przyjaźń i ciepło. Mam totalnie rozwalone poczucie swojej wartości i szans na prawdziwą bliskość. Na razie widzę, że muszę podratować się podkradanym jej Xanaxem i - jeżeli to nie pomoże, zagłuszyć to jeszcze bardziej skoncentrowaną chemią pod opieką psychiatry.
Tutaj pojawia się też dodatkowy rechot losu – ona czuje się coraz gorzej (psychicznie ale to też rzutuje na fizyczne samopoczucie i formę) … obawiam się, że na koniec tego wszystkiego dostanę „nagrodę” w postaci opiekowania się do końca życia schorowaną żoną…

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Zellda (2021-01-07 15:10:23)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Wiesz co, brzmi to wszystko bardzo smutno. Jeśli ona notorycznie zdradza i kłamie, to chyba należałoby już przestać liczyć na to, ze ona się może zmienić.
I teraz pytanie - czy chcesz być w takim związku, jaki macie, jeśli się on nie zmieni? Czy dasz radę żyć z kimś, kto Ciebie okłamuje, manipuluje Tobą i zdradza, a do tego nie jest wrażliwy na twoje potrzeby (jeśli dobrze zrozumiałam, to seks jest dla niej ok, ale nie z Tobą)?
Jeśli nie, to może jednak warto odejść?

Gdyby chodziło o jedną zdradę, to można byłoby pomyśleć o tym, że jesteście w kryzysie związanym z "opuszczaniem gniazda", ale z tego, co piszesz wygląda, że to jednak coś, co może nie być tak bardzo zależne od kształtu Waszej relacji, ale raczej - od właściwości Twojej żony.

Wiesz co, ja się nie dziwię, że masz totalnie rozwalone poczucie własnej wartości w tej sytuacji. Zresztą witaj w klubie, u mnie, po ostatnim związku, podobnie, ale liczę na to, że wróci to do normy. Czy facet po 50., który nie jest Adonisem może być atrakcyjny? No jasne, że może.
Z własnego doświadczenia. Zwykle jakoś tak mi się w życiu układało, że byłam w relacjach z wysokimi brunetami, uchodzącymi za klasycznie przystojnych (choć wygląd jakoś nie był dla mnie ważny, serio). Później (niemalże dosłownie na zabój, bo związek okazał się toksyczny) zakochałam się w mężczyźnie pod 50., niskim, z nadwagą, łysym, ze zdeformowaną sylwetką i wadą poruszania się. W życiu nikt nie był dla mnie tak atrakcyjny, jak on. I nie można tego wytłumaczyć ani jego wyglądem, ani statusem (finansowo znacznie lepiej sobie radzę, jestem też bardziej wykształcona). Zadziałała osobowość i (niestety w tym przypadku pewnie też manipulacja). Tak więc wiesz, atrakcyjność dla kogoś to zupełnie coś innego niż jakaś niby obiektywna atrakcyjność. Tym bym się zatem nie przejmowała na Twoim miejscu.

Jeśli nie chcesz odejść, bo się boisz? To moim zdaniem całkiem zrozumiałe. To, czego nie znamy, zwykle nas przestrasza. Czy jednak lepsze piekiełko, jakie znamy niż to, czego nie znamy? Myślę, że zwykle jednak nie.

AKTUALIZACJA:
A weź sobie może zerknij, czy przypadkiem nie poznajesz jakichś cech toksycznych związków w swoim małżeństwie?
- Soul GPS na YT (dziewczyna specjalizuje się w pomocy ludziom w i po toksycznych związkach)
- Blog "Moje dwie głowy"

3 Ostatnio edytowany przez prego (2021-01-07 14:25:52)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Mając 25, 30, 40, czy 50 lat, nie miałeś odwagi na zmianę standardu życia. To też nie znajdziesz jej teraz. Niestety na pewnym etapie życia, trzeba odkryć, że to ja jestem sprawcą moich szczęść i nieszczęść. Nikt za nas decyzji podejmować nie może. Ty wybrałeś bycie nieszczęśliwym. Cóż można powiedzieć? Smutne to. Pozostało pożalić się, albo brać środki na stłumienie żalu.

4

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Zellda - dzięki za odpowiedź. Po wstępnym zapoznaniu się z sugerowanymi materiałami, które proponujesz nie wydaje mi się, że ona jest takim toksycznym narcyzem. Może bardziej toksycznym egoistą... To ma wtórne znaczenie. Ważniejsze jest pytanie - 'co dalej?', i to właśnie muszę 'przepracować'. Dzięki, Pozdrowienia.
prego - dobry i prowokacyjny (w dobrym sensie tego słowa) komentarz, dziękuję.

5 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-01-07 17:10:17)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Pablo8888 współczuję, ci że przyszło ci doświadczyć takie zesz**cenia przez "bliską" osobę. Ty ją naprawdę musiałeś kochać, że pozwalałeś na takie podłości. A może myślałeś o dzieciach, nie wiem. Mam nadzieję, że choć trochę pozytywnych wspomnień też będziesz miał z tego małżeństwa.
Twoja żona podjęła za was decyzję, ona miała wybór. Nikt ją do niczego nie zmuszał. Ty jej jedynie to ułatwiłeś pokazując, że wybaczasz. Pamietnik nie pozostawił chyba żadnych złudzeń? Tutaj już nie ma ściemniania, że sama nie wie o co chodzi, że spróbuje. Przecież gdyby jej zależało na tobie to by nie robiła takich rzeczy, chyba to logiczne. Gdyby jej zależało na tobie (gdyby był problem) to poszłaby do seksuologa na twoją prośbę, tylko wiesz ona nie ma problemów, ona nie jest oziębła, ona nie ma niskiego libido. Ona jest oszustką, a ty z jakiś powodów, wolisz być oszukiwany niż skończyc tą farsę. Tzn już nie wolisz, bo tutaj piszesz, obudź się przestań  jej pomagać w oszukiwaniu. Masz zycie przed sobą, trochę w tym będzie smutku po zakończeniu tego "małżeństwa", a potem wrócisz do życia. Gardzę twoją żoną, to ohydna, obrzydliwa kobieta. Pewnie cudownie gra kochającą żonę.

6

Odp: Historia jakich (nie)wiele?
Pablo8888 napisał/a:

Dzień Dobry,
Piszę to do Was po części jako element próby radzenia sobie z sytuacją w ramach autoterapii, a po części licząc na jakieś sensowne rady. Będzie długo, ale większość podanych tu informacji jest moim zdaniem ważna.
Kilka faktów na początek – mamy z żoną oboje lekko ponad 50 lat (wiem: może w takim wieku nie powinno się już miotać, ale …). W związku jesteśmy od 24 lat … Mamy dorosłe dzieci powoli opuszczające dom.
Związek ten z zewnątrz mógł wyglądać na poprawny i w sumie szczęśliwy. Od wewnątrz żona dosyć szybko straciła zainteresowanie seksem i właściwie dla mnie (post factum wiem, że dla niej też) było to głównym źródłem frustracji i narastającego napięcia. Do narodzin dziecka jakoś to trwało – żyło nam się dobrze, dużo jeździliśmy, uprawialiśmy te same sporty i mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań. Po narodzinach dziecka niemal od razu pojawiła się u żony depresja, stany lękowe, nerwobóle. Zaczęły się wizyty u psychologów, psychiatrów i terapie. Ja byłem przekonany, że brak seksu jest właśnie wynikiem leków, stresu, depresji itd.
Fast forward 10 lat od ślubu: rzeczy mają się standardowo słabo. To znaczy, jesteśmy razem, ale odlegli, seks jest rzadki i żona wyraźnie go unika mimo różnych moich starań, żeby jej pomóc. Ja kładę wszystko to na karb problemów depresyjnych itd. Jednak jakaś intuicja włączą mi czerwoną lampkę – przy nadarzającej się okazji sprawdzam komputer żony a tam gorąca wymiana maili z Włochem od nich z pracy na temat kolejnych seksualnych wypadów razem (różnego rodzaju biznesowe spotkania itp.). Szok, uderzenie obuchem, utrata apetytu i co tam jeszcze. Ona wraca z dzieckiem do domu z jakiejś szkolnej imprezy. Idziemy na lunch do miasta, ja nie mogę tknąć mojego ulubionego tajskiego żarcia. Po powrocie do domu zajmuję czymś dziecko i mówię jej co znalazłem. Płaczemy, obiecuje, że z tym skończy, że będziemy bliżej itd. Ja chcę wybaczyć i wybaczam. Raz zdradzony jestem jednak podejrzliwy i nakrywam ją na kolejnym oszustwie. Znowu przebaczenie, obietnica pracy nad naszym małżeństwem. Przez dwa lata skaczę koło niej jak koło dziewczyny, którą chcę poderwać – kwiaty, całusy, miłe gesty, słowa. Seks niestety się nie poprawia, więc próbuję zachęcić ją na porady seksuologiczne – twierdzi, że to głupoty i że nie ma sensu, bo mnie kocha. A seksu (jakościowo) nadal nie ma …
Po tych około dwóch latach poddaję się, uznaję, że raczej już mnie nie zdradza ale, że nie mam co liczyć na to, że będzie możliwy normalny i satysfakcjonujący związek – zarówno pod względem bliskości jak i seksu. Sprawy biegną swoim normalnym torem. Jesteśmy razem, ale obok siebie.
A teraz chwila obecna – w Covidowym, relatywnym odizolowaniu od innych rzeczy cała przeszłość atakuje ponownie. Na domiar złego znajduję jej pamiętniki, w którym bardzo dużo opisuje. Pamiętniki zaczynają się od jej czasów licealnych a potem dochodzą do naszego związku … i nie tylko. Co się okazuje? Otóż żona jest osobą, która w żadnym wcześniejszym związku nie była wierna. To jakaś pociecha, bo można interpretować to jako coś nie związanego z moją osobą jako taką (mam o sobie realistyczne mniemanie – jestem inteligentny, mam dobre stanowisko, oczytany, ale raczej nie jestem typem modela/ amanta). Gorzej natomiast wypada bilans naszego związku. W pamiętniku udokumentowane są co najmniej 4 zdrady (a właściwie serie zdrad z jednym facetem) z naszego okresu narzeczeńskiego, kiedy dużo i na długo wyjeżdżałem za granicę oraz 3 lub 4 (podobnie - mniej lub bardziej długotrwałych związków równoległych) na przestrzeni naszego małżeństwa.
To emocjonalny koszmar – nie wiem co zrobić. Znowu brak apetytu, trudności w zasypianiu - kto to przeszedł, niestety wie pewnie o czym piszę.
Mając tyle lat ile mam nie wiem, czy mam skoncentrować się na stępieniu tego bólu psychotropami, czy gdzieś mogę znaleźć kobiecą przyjaźń i ciepło. Mam totalnie rozwalone poczucie swojej wartości i szans na prawdziwą bliskość. Na razie widzę, że muszę podratować się podkradanym jej Xanaxem i - jeżeli to nie pomoże, zagłuszyć to jeszcze bardziej skoncentrowaną chemią pod opieką psychiatry.
Tutaj pojawia się też dodatkowy rechot losu – ona czuje się coraz gorzej (psychicznie ale to też rzutuje na fizyczne samopoczucie i formę) … obawiam się, że na koniec tego wszystkiego dostanę „nagrodę” w postaci opiekowania się do końca życia schorowaną żoną…

Pablo, co może okazać się przydatne i krzepiące - to metoda 34 kroków dla Ciebie.

Dodatkowo, popełniłeś ogromny błąd, jaki popełnia wielu zdradzonych - przepraszałeś i zabiegałeś o osobę zdradzającą, podczas kiedy powinno być odwrotnie. To ten, który zdradza i prosi o szansę - winien przepraszać, zabiegać i zadośćuczynić.
Ona nie jest oziębła i nie ma najmniejszych problemów z seksem. Po prostu Ty jej nie kręcisz jako mężczyzna i nie lubi seksu z Tobą.

W kwestii czytania pamiętników żony mam jednak pytanie. Czy masz jej pozwolenie na to? Czy żona dała Ci do czytania te zapiski? Jeśli tak, to jest sadystką, która lubi Cię dręczyć i ranić.
Jeśli czytasz je bez jej wiedzy i pozwolenia - natychmiast to odłóż i nigdy do tego nie wracaj. To czyjeś prywatne i intymne sprawy, jeśli nie masz pozwolenia na to, to ich nie czytaj. Wyjdzie Ci to i tak na dobre.

7 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-01-07 16:50:38)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?
Pablo8888 napisał/a:

Ważniejsze jest pytanie - 'co dalej?', i to właśnie muszę 'przepracować'.

To jest najważniejsze pytanie moim zdaniem,dlatego że co byś Ty nie podejrzewał w stanach psychicznych Twojej żony,jej zaburzeniach i potencjalnej chorobie, to jeżeli żona bierze tylko leki i nic nie robi w kierunku zdrowienia jesteś w takiej samej sytuacji,mur i nic się nie zmieni samo ,obojętne czy żonie postawi się diagnozę choroby afektywnej, dwubiegunowej z w miarę często towarzyszącą temu nimfomanią ,borderline,seksoholizm,zaburzeniem w osobowości zależnej,narcyzmem,czy uzależnieniem od seksu i "miłości "(zakochanie,zauroczenie tak określane i rozumiane w wielokrotnych ,dłuższych, krótszych romansach - nałogowa miłość inaczej) w każdym przypadku występują stany depresyjne które mogą być spontaniczne być jakby i  skutkiem i przyczyną naprzemiennie i jednocześnie,czasem są symulowane perfekcyjnie lub podtrzymywanie, wywoływane mimowolnie.Obsesje i kompulsje ,na przemian z egzaltacją ,euforią oraz stany jałowego wyczekiwania, zbierania, tłumienia, wypierania niechcianych emocji i powodów do zdradzania/romansu który je niby leczy, tak widzę działania Twojej żony oczywiście to nieco powierzchowne i skrótowe to ucieczka z jej strony i stałe uciekanie w jakiś jej świat.
To niestety dalej dla Ciebie życie z żoną oznacza toksyczny związek i cierpienie,które leki tylko jak wiesz stłumią ,problem się sam nie rozwiąże a uzależnienie od emocji związanych z żona się jeszcze pogłębi i będzie eskalować,nie wyleczysz żony,nie zastąpisz leków i terapii ,ani nie zastąpisz jej kochanków/wyzwalaczy, w żadnej z tych ról nie spełnisz jej być może chorych być może wygórowanych roszczeń ,potrzeb,chciejstw ,oczekiwań, dlatego że ona nie chce zmiany status quo tak jej wygodnie "chorować" i działać ,jesteś  w roli kogoś kto ochrania osobę z jakimś problemem podtrzymując chorobę tej osoby, coś jak toksyczna symbioza ,jakie masz korzyści z tej symbiozy Pablo ?

8 Ostatnio edytowany przez Ajko (2021-01-07 15:56:39)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?
paslawek napisał/a:
Pablo8888 napisał/a:

Ważniejsze jest pytanie - 'co dalej?', i to właśnie muszę 'przepracować'.

To jest najważniejsze pytanie moim zdaniem,dlatego że co byś Ty nie podejrzewał w stanach psychiczny Twojej żony,jej zaburzeniach i potencjalnej chorobie, to jeżeli żona bierze tylko leki i nic nie robi w kierunku zdrowienia jesteś w takiej samej sytuacji ,obojętne czy żonie postawi się diagnozę choroby afektywnej dwubiegunowej z często towarzyszącą nimfomanią ,borderline,seksoholizmem,czy uzależnieniem od seksu i "miłości (zakochanie,zauroczenie tak określane w wielokrotnych dłuższych krótszych romansach )
to dalej dla Ciebie życie z żoną oznacza toksyczny związek i cierpnie ,które leki tylko jak wiesz stłumią ,problem się sam nie rozwiąże a uzależnienie od emocji z wiązanych z żona się jeszcze pogłębi i będzie eskalować,nie wyleczysz zony,nie zastąpisz leków i terapii ,ani nie zastąpisz jej kochanków w żadnej roli ,jesteś trochę w roli kogoś kto ochrania osobą z jakimś problemem podtrzymując chorobę tej osoby.Dwie ofiary czy dwoje oprawców, coś jak toksyczna symbioza ,jakie masz korzyści z tej symbiozy Pablo ?

Cholera Pasławek za to lubię to forum, że nie pozwala zatrzymać sie przy swoich przekonaniach, tylko ciągle bombarduje innymi logicznymi wnioskami.

9

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Możesz się rozwieść. Dowody masz... chyba że jej wszystko już powiedziałeś i ona usunęła.

Po rozwodzie dalej będziesz mógł z nią być, a jak nie będziesz chciał, to nie będziesz z nią.

Prawdziwym problemem jest brak bliskości i seksu... Odmawiać mężowi seksu, a samej zdradzać jest nie fair.

Z kolei jej zdrady -- pewnie w twojej głowie wyglądają bardziej kolorowo niż w jej pamiętniku i bardziej kolorowo niż w realu. Seks/bliskość jest kluczowy dla poczucia szczęścia, ale nie powinno Cię dołować, że ona z Włochem chciała, a z Tobą nie... Nie jesteś niczemu winny. Nie szukaj w sobie błędu.

10

Odp: Historia jakich (nie)wiele?
Gary napisał/a:

Odmawiać mężowi seksu, a samej zdradzać jest nie fair.

Przysłowiowy "LOL" big_smile

11

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Ciężko Autorze cokolwiek radzić. Natomiast bardzo przykre, że życie tak Cię doświadczyło. Miejmy nadzieję, że dla równowagi zaskoczy Cię jeszcze nieraz pozytywnie.

12

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Ogólnie co do tej całej historii to smutna w cholerę, nie wiem czy ty miałeś okazje kiedykolwiek z żoną rozmawiać o tym co wiesz ,że wiesz wszystko praktycznie jaka była. No czy spytałeś jej w ogóle po cholerę z tobą była jak tak romansowała i zdradzała cie.

Pewnie jak typowe kobiety poleciałaby standardem ,a bo tamto to tylko romanse ,może się bała,a bo dziecko-dzieci ,co powiedzą bliscy itd. itd.

Jeszcze czytając ten jej pamiętnik po tylu latach związku, kurde jakby ci ktoś napluł w twarz w ramach podziękowania za wszystko.
Rozmawiałeś z nią szczerze na te tematy, czy w ogóle da się z nią rozmawiać bo jak mówisz ,że taka niby schorowana teraz ,depresje,leki ciężkie brane?

Gary napisał/a:

Możesz się rozwieść. Dowody masz... chyba że jej wszystko już powiedziałeś i ona usunęła.

Po rozwodzie dalej będziesz mógł z nią być, a jak nie będziesz chciał, to nie będziesz z nią.

Prawdziwym problemem jest brak bliskości i seksu... Odmawiać mężowi seksu, a samej zdradzać jest nie fair.

Z kolei jej zdrady -- pewnie w twojej głowie wyglądają bardziej kolorowo niż w jej pamiętniku i bardziej kolorowo niż w realu. Seks/bliskość jest kluczowy dla poczucia szczęścia, ale nie powinno Cię dołować, że ona z Włochem chciała, a z Tobą nie... Nie jesteś niczemu winny. Nie szukaj w sobie błędu.

To nie jest głupi pomysł ,ty nie masz wobec niej obowiązku trwania przy niej do deski grobowej, jeśli dzieci są już praktycznie dorosłe i wyfruną niedługo z domu w swoje tam życia dalsze. Z nią po rozwodzie pod jednym dachem czy znajdziesz sobie kogoś innego, no w życiu różnie bywa.
Temu pamiętnikowi dobrze by było zrobić zdjęcia czy go ewentualnie zeskanować od początku do końca by zachować sobie to jakby zniszczyła oryginał albo go schowała już przed tobą.

13

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Masz 50 lat. Jesteś zdradzany od początku znajomości. Przygotowujesz się psychicznie, że będziesz musiał się nią opiekować. Uważam, że musisz skorzystać z fachowej porady psychologa, żeby odbudować własną wartość. Zacznij od tego i to natychmiast. Choćby online.

14

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Chyba też istotne jest pytanie, czy cały ten czas byliście ze sobą, czy obok siebie?
Na ile rzeczywiście jest Ci bliska ta kobieta?

Mój dziadek ostatni raz ożenił się mając 80 lat.

15 Ostatnio edytowany przez Jużprawiepo (2021-01-07 23:35:38)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Najważniejsze dla mnie pytanie to czego Ty chcesz i czego potrzebujesz,  co jesteś w stanie przyjąć,  z czym żyć?
Dopóki poczucie wartości opierasz w świecie zewnętrznym , w innych ludziach,  wydarzeniach,  trudno będzie Ci podjąć jakaś decyzję,  bo będzie ona zależna od tego.  Poczucie wartości musi opierać się na tym co w nas...jak mnie ktoś kłamie to świadczy to o nim,  nie o mnie,  jak ktoś mnie oszukuje to też jego, Nie moje itd .

16 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-08 00:14:24)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Co jest sednem tego problemu?
Związek jak rozumiem poza sferą seksualną był udany?
Czy jeśli tyle lat właściwie zaakceptowales ten stan rzeczy. Nie rozwiodles  się.  nie miałeś  innych kobiet.. to co zmieniają  odkryte teraz zdrady?.
Po tych terapiach jak rozumiem jakiś czas temu odbytych jakie były wnioski?
Bo wygląda że takie że odsuwasz tę sferę  na dalszy plan bo są sprawy które wiążą Was bardziej.
Co zmieniają te romanse teraz?
Co straciłeś z tym odkryciem?

17 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-01-08 00:53:13)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?
Pablo8888 napisał/a:

Od wewnątrz żona dosyć szybko straciła zainteresowanie seksem i właściwie dla mnie (post factum wiem, że dla niej też) było to głównym źródłem frustracji i narastającego napięcia. Do narodzin dziecka jakoś to trwało – żyło nam się dobrze, dużo jeździliśmy, uprawialiśmy te same sporty i mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań. Po narodzinach dziecka niemal od razu pojawiła się u żony depresja, stany lękowe, nerwobóle. Zaczęły się wizyty u psychologów, psychiatrów i terapie. Ja byłem przekonany, że brak seksu jest właśnie wynikiem leków, stresu, depresji itd.

Czy poddajesz w wątpliwość te depresję po porodzie pierwszego dziecka ?
Była terapia mało prawdopodobne jest aż tak wprowadzić w błąd fachowców ,jednego kiepskiego konowała można ale kilku różnych profesjonalistów ?

Pablo8888 napisał/a:

Fast forward 10 lat od ślubu: rzeczy mają się standardowo słabo. To znaczy, jesteśmy razem, ale odlegli, seks jest rzadki i żona wyraźnie go unika mimo różnych moich starań, żeby jej pomóc. Ja kładę wszystko to na karb problemów depresyjnych itd. Jednak jakaś intuicja włączą mi czerwoną lampkę – przy nadarzającej się okazji sprawdzam komputer żony a tam gorąca wymiana maili z Włochem od nich z pracy na temat kolejnych seksualnych wypadów razem (różnego rodzaju biznesowe spotkania itp.). Szok, uderzenie obuchem, utrata apetytu i co tam jeszcze. Ona wraca z dzieckiem do domu z jakiejś szkolnej imprezy. Idziemy na lunch do miasta, ja nie mogę tknąć mojego ulubionego tajskiego żarcia. Po powrocie do domu zajmuję czymś dziecko i mówię jej co znalazłem. Płaczemy, obiecuje, że z tym skończy, że będziemy bliżej itd. Ja chcę wybaczyć i wybaczam. Raz zdradzony jestem jednak podejrzliwy i nakrywam ją na kolejnym oszustwie. Znowu przebaczenie, obietnica pracy nad naszym małżeństwem. Przez dwa lata skaczę koło niej jak koło dziewczyny, którą chcę poderwać – kwiaty, całusy, miłe gesty, słowa. Seks niestety się nie poprawia, więc próbuję zachęcić ją na porady seksuologiczne – twierdzi, że to głupoty i że nie ma sensu, bo mnie kocha. A seksu (jakościowo) nadal nie ma …
Po tych około dwóch latach poddaję się, uznaję, że raczej już mnie nie zdradza ale, że nie mam co liczyć na to, że będzie możliwy normalny i satysfakcjonujący związek – zarówno pod względem bliskości jak i seksu. Sprawy biegną swoim normalnym torem. Jesteśmy razem, ale obok siebie.

Konsekwencją romansów,niewierności jest u żony zdrada i oddalenie,nie kręcisz już jej jak mężczyzna,sam oddalasz się zaczynasz wypalać .Twoje wysiłki w zabieganiu staraniu przynoszą odwrotny skutek nic się nie zmienia .
Jak sobie z tym poradziłeś i czy uważasz że sobie z tym poradziłeś wchodząc w taki półsen.

Pablo8888 napisał/a:

A teraz chwila obecna – w Covidowym, relatywnym odizolowaniu od innych rzeczy cała przeszłość atakuje ponownie. Na domiar złego znajduję jej pamiętniki, w którym bardzo dużo opisuje. Pamiętniki zaczynają się od jej czasów licealnych a potem dochodzą do naszego związku … i nie tylko. Co się okazuje? Otóż żona jest osobą, która w żadnym wcześniejszym związku nie była wierna. To jakaś pociecha, bo można interpretować to jako coś nie związanego z moją osobą jako taką (mam o sobie realistyczne mniemanie – jestem inteligentny, mam dobre stanowisko, oczytany, ale raczej nie jestem typem modela/ amanta). Gorzej natomiast wypada bilans naszego związku. W pamiętniku udokumentowane są co najmniej 4 zdrady (a właściwie serie zdrad z jednym facetem) z naszego okresu narzeczeńskiego, kiedy dużo i na długo wyjeżdżałem za granicę oraz 3 lub 4 (podobnie - mniej lub bardziej długotrwałych związków równoległych) na przestrzeni naszego małżeństwa.
To emocjonalny koszmar – nie wiem co zrobić. Znowu brak apetytu, trudności w zasypianiu - kto to przeszedł, niestety wie pewnie o czym piszę.
Mając tyle lat ile mam nie wiem, czy mam skoncentrować się na stępieniu tego bólu psychotropami, czy gdzieś mogę znaleźć kobiecą przyjaźń i ciepło. Mam totalnie rozwalone poczucie swojej wartości i szans na prawdziwą bliskość. Na razie widzę, że muszę podratować się podkradanym jej Xanaxem i - jeżeli to nie pomoże, zagłuszyć to jeszcze bardziej skoncentrowaną chemią pod opieką psychiatry.
Tutaj pojawia się też dodatkowy rechot losu – ona czuje się coraz gorzej (psychicznie ale to też rzutuje na fizyczne samopoczucie i formę) … obawiam się, że na koniec tego wszystkiego dostanę „nagrodę” w postaci opiekowania się do końca życia schorowaną żoną…

Po przeczytaniu pamiętników wszystko co przysypane stłumione wróciło wszystkie wątpliwośc złe emocje powtórzone z nową siłą to z czym się niby pogodziłeś krzywdzi i rani,ale czy godzisz się z ewentualnością że zoną Ciebie nie kochała ,była z Tobą po urodzeniu dziecka z tylko rozsądku,udawała kogoś mając za sztandarową wymówkę na wszystko depresję,wymówkę ,usprawiedliwienie w pewnym sensie dla Ciebie też niechcący wygodne.
Żona będzie coraz starsza,nie dba za bardzo o swoje leczenie,być może świetnie gra przed Tobą żonę,w jej stanie nie pomaga świadomość braków,braku atencji,adoracji,romansów ,emocji ,może być coraz gorzej menopauza się zbliża a tu wielka niewiadoma jak będzie to przechodzić,będziesz miał spory konflikt ze sobą ,bo nieszczęśliwe pożycie odbiera Ci siły,wszystko co widziałeś w przeszłości ,Twoje wybaczanie jej powroty skrucha okazuje się bardzo wątpliwe może straszliwym złudzeniem w które ze wszystkich sił chciałeś wierzyć mając nadzieję , wiele siły poszło na marne ,przeszłość wygrywa rozpaczą i zasłania przyszłość z lękami .
Urazy odnowione ,odświeżone odbierają spokój a raczej jego namiastkę.
Czy żałujesz swojej miłości do żony jaka by ona nie była ta miłość ? Zaufanie jeszcze raz upadło tym razem z zaufaniem do siebie tak myślę.
boisz się że w przyszłości nic nie dostaniesz od żony coraz więcej zgryzot zmartwień ,a tylko opieka nad nią trzyma Ciebie w przywiązaniu,przyzwyczajeniach,iluzjach?
Poświęcasz się ,ale czy aby na pewno żona Tego potrzebuje ,może jest bardziej samodzielna niż ci się wydaje i może żyć bez Ciebie.
Wydaje się że Ty też możesz tak samo jak ona.

18 Ostatnio edytowany przez assassin (2021-01-08 01:41:54)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?
Pablo8888 napisał/a:

) … obawiam się, że na koniec tego wszystkiego dostanę „nagrodę” w postaci opiekowania się do końca życia schorowaną żoną…

Więc pozbądź się "tego" ze swojego życia, niech "to" radzi sobie samo. Tak zrobiłby ktoś, kto się szanuje, ma choć trochę jaj, Ty zaś Autorze przetrzyj twarz ze śliny i dalej udawaj, że to deszcz pada.

19

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

tak naprawdę po burzliwym życiu twojej żony ty nic nie jesteś jej nic winien. Ona sama to sprawiła swoim postępowaniem traktując ciebie jako piąte koło u wozu. Chamsko pisząc w dupie ciebie miała i twoje uczucia. Łamiąc przysięgę małżeńska zwolniła ciebie z niej. Jej stan może wynikac również z dotarcia do niej kim lub czym była dla kolejnych kochanków i zobaczenie siebie w prawdzie i to mogło ją załamać. Psycholog byłby wskazany w celu diagnozy i wyprowadzeniu na prostą ale tu by musiała powiedziec tobie prawdę o sobie a tego ngdy nie uczyni bo jest zakłamana. W twoim wieku rozpoczęcie życia od zera to nie jest tragedia , można znależć samotną kobietę oferująca za miłość też miłość. Może byc tak że symuluje aby wywołać w tobie poczucie współczucia byś jej nie zostawił bo na kochanków nie ma co liczyć. Ja osobiście bardzo bym się zastanowił nad rozwodem bo jak być obok kogoś kto tak mnie traktował jak wroga. Ty zdecydujesz ale pamiętaj nie decydujesz na dzień , tydzień mesiąc ale na długi okreś czasu. A co na to rodzice , wiedzą , coś deklarują a może już nie żyją.

20

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Cześć - dziękuję wszystkim za odpowiedzi i podpowiedzi.
Mam pytanie czy znacie psychologa np. przez Znany Lekarz, kto dobrze sprawdza się w tego typu sytuacjach (najchętniej online/ zdalnie, ew. Warszawa)? Chętnie skorzystam z pomocy, ale raczej nie potrzeba mi milczących typów zadających mądre pytania, które po wiekach mają mnie doprowadzić do odpowiedzi... wink
Pozdrowienia!

21

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Wejdź na stronę - Lista Certyfikowanych Psychoterapeutów i Superwizorów Psychoterapii
Polskiego Towarzystwa Psychologicznego
Podzwoń,popytaj, posprawdzaj sam zdecydujesz ,jednemu klientowi podpasuje kobieta innemu mężczyzna w terapii etc.
Wierz mi najlepiej samemu się przekonać o tym z którym terapeutą dogadasz się najlepiej,a nie z drugiej czy trzeciej ręki.

22

Odp: Historia jakich (nie)wiele?
paslawek napisał/a:
Pablo8888 napisał/a:

Od wewnątrz żona dosyć szybko straciła zainteresowanie seksem i właściwie dla mnie (post factum wiem, że dla niej też) było to głównym źródłem frustracji i narastającego napięcia. Do narodzin dziecka jakoś to trwało – żyło nam się dobrze, dużo jeździliśmy, uprawialiśmy te same sporty i mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań. Po narodzinach dziecka niemal od razu pojawiła się u żony depresja, stany lękowe, nerwobóle. Zaczęły się wizyty u psychologów, psychiatrów i terapie. Ja byłem przekonany, że brak seksu jest właśnie wynikiem leków, stresu, depresji itd.

Czy poddajesz w wątpliwość te depresję po porodzie pierwszego dziecka ?
Była terapia mało prawdopodobne jest aż tak wprowadzić w błąd fachowców ,jednego kiepskiego konowała można ale kilku różnych profesjonalistów ?

A może jej strach/stan był prawdziwy ale z innego powodu?
Jak autor pisał był zdradzany w okresie narzeczeństwa jak i małżeństwa.
A co jeśli ona nie wiedziała kto jest ojcem albo była pewna że nie jest nim mąż?.
Pablo
A czego Ty chcesz? gdzie siebie widzisz za rok czy 10 lat?

23 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-01-08 19:35:48)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?
maku2 napisał/a:

A może jej strach/stan był prawdziwy ale z innego powodu?
Jak autor pisał był zdradzany w okresie narzeczeństwa jak i małżeństwa.
A co jeśli ona nie wiedziała kto jest ojcem albo była pewna że nie jest nim mąż?.

To pytanie się nasuwa oczywiście,stany lekowe nerwobóle przygnębienie były prawdziwe to naprawdę trudno idealnie podrobić tak żeby wprowadzić w błąd ,ale nie była to być może
regularna depresja poporodowa ,tylko stan spowodowany wątpliwościami na temat ojcostwa,obawami co będzie jak się wyda zdrada romans i kto jest ojcem biologicznym ,może jakimś poczuciem winy,skrupułami i próbami wytłumiania tego ,ale nieskutecznymi .
Pablo wychował dzieci jak swoje więc to nie jest chyba jego największy problem,większy to setki kłamstw żony.

24 Ostatnio edytowany przez maku2 (2021-01-08 20:06:57)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?
paslawek napisał/a:
maku2 napisał/a:

A może jej strach/stan był prawdziwy ale z innego powodu?
Jak autor pisał był zdradzany w okresie narzeczeństwa jak i małżeństwa.
A co jeśli ona nie wiedziała kto jest ojcem albo była pewna że nie jest nim mąż?.

To pytanie się nasuwa oczywiście,stany lekowe nerwobóle przygnębienie były prawdziwe to naprawdę trudno idealnie podrobić tak żeby wprowadzić w błąd ,ale nie była to być może
regularna depresja poporodowa ,tylko stan spowodowany wątpliwościami na temat ojcostwa,obawami co będzie jak się wyda zdrada romans i kto jest ojcem biologicznym ,może jakimś poczuciem winy,skrupułami i próbami wytłumiania tego ,ale nieskutecznymi .
Pablo wychował dzieci jak swoje więc to nie jest chyba jego największy problem,większy to setki kłamstw żony.

Wszystkie dzieci nasze są - myślę że autor gdy dowiedział się o zdradach mógł sprawdzić co i jak a jeśli nie to...naprawdę żył życzeniowo.
Wspomniałem o tym żeby za lat 5 -10 nie pojawił się kolejny...problem?

Ja widzę jeszcze jeden problem jakim jest postawa Pablo - jedno wybaczenie, drugie wybaczenie i teraz też idzie w stronę przebaczenia nawet kosztem własnego zdrowia.

25 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-08 21:10:44)

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Pablo przeciez zna wielu terapeutów- podobno z żoną choidzili..czy pomyliłam tematy?  a widzę że niekoniecznie razem, żona tak.

26

Odp: Historia jakich (nie)wiele?

Pablo, masz takie poczucie krzywdy a jeszcze Cię straszą, że dzieci nie Twoje.
Myśle, że najlepiej to wyluzuj. Wpędzasz się w poczucie bycia ofiara.
Niepotrzebnie. No bo przecież, co z tego, że zdradzała - tego już nie cofniesz, a wpędzając się w stan pokrzywdzenia, strachu czy użalania się,  tracisz możliwość znalezienia konstruktywnego rozwiązania , tym bardziej ze faszerujesz się lekami.
Pielęgnacja negatywnych emocji tez nie słyszy zdrowiu.
Pomimo dwulicowości żony, nie możesz uznać swojego dotychczasowego życia za stracone.
Czas pomyśleć o sobie.
Najpierw zabezpieczenie „tyłów” -   finanse, proby prowokacji,  itd.
Znalezienie odpowiedniego terapeuty to loteria. Jednym odpowiada, innym nie. To kwestia „chemii”. Zazwyczaj za pierwszym strzałem się nie trafia.

Posty [ 26 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Historia jakich (nie)wiele?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024