Witajcie i dziekuje Wam bardzo za Wasze wiadomosci. Mysle nad tym wszystkim co napisaliscie.
Assassin, wyglada na to,ze masz racje.Te dwie rzeczy nie moga, ba nie powinny wspoldzialac razem.
Aniuu1, no wlasnie, to ja wybieram..tak jak i ja moge zdecydowac.Zdecydowalam.Wykopalam goscia z mojego zycia.Ale wiele spraw nie daje mi spokoju nadal.Musze to jeszcze przepracowac.A takze dlatego, by na przyszlosc byc bardziej czujna, ostrozna.
Lady Loka, nie jestem juz z nim. Odeszlam. Udalo sie, ale czasem bywa ciezko.
Nie wiem, durne serce, albo sentyment. Ale jestem pewna, ze to minie.
Wielokropek tak jak piszesz, zdecydowalam sie na ta 3 bezpieczna opcje, czyli zycie bez toksykologii.
rossanka czytam duzo tutaj na forum i w ogle gdziekolwiek sie da o osobach takich, jak on.Oczywiscie, ze doszlam takze do tego, ze wlasnie ta swoja toskycznoscia mnie przyciagnal, ze wzgledu na "braki" w moim zyciu, ktorych musialam doswiadczyc jako dzieciak, wiemy o co chodzi, niestety.
A czlowiek ten wyczul to, te moje braki.. i swietnie to wykorzystal.
Niesamowicie trudno bylo odejsc. Pracuje nad soba.
Nie chce nigdy wiecej takiego piekla, tej karuzeli, ten swoisty rollercoaster, klamstwa, zdrady.. i wiele, wiele wiecej.
jjbp wiesz, na poczatku mojej znajomosci z nim jak wszyscy toksycy, udawal zupelnie inna osobe.
Dobrze wyczul czego mi trzeba. Gosc ma "wprawe"po prostu. Mysle, ze wieloletnie doswiadczenie.
Wiele razy na poczatku podkreslal jak to on zna sie swietnie na kobietach...
Chyba stracilam czujnosc i..sama juz nie wiem, mysle, ze chyba dalam mu sie zwyczajnie omotac.
Jak to sie mowi, po prostu wpadlam w jego sidla jak kawka.Moze dlatego myslalam,ze to jedyny.Nie wiem naprawde.Ale juz tak nie mysle.Straszna sprawa,bo (tylko mnie nie linczujcie zaraz) pod koniec, wydawalo mi sie nawet, ze kocham., ze on tez. Nic dziwnego, teraz dopiero po czasie widze wszystko, a takze to, jak skutecznie dawal mi "na poddtrzymanie" ochlapy swojego zainteresowania. Dobrze wiedzial co robi skurczybyk.
Masz racje, niszczyl mnie.Ale nie udalo mu sie do konca mnie zlamac.Jeszcze jakis rozum mam.Tak, gdzie trzeba.
biankax99 Tak jak mowisz, zadzialal tutaj na szczescie owy"zdrowy rozsadek".Po prostu czerwona lampka mi sie zaswiecila..i zaczelam sie nad tym wszystkim zastanawiac, przygladac, ze ..zaraz, zaraz..cos tu jest nie tak..z tym kolesiem, ze wszystkim...
Poza tym, czulam sie okropnie po spotkaniach z nim. Zabieral mi cala energie do zycia. Powodowal, ze nie moglam sie skupic na niczym, na pracy, doslownie na niczym. Caly czas musialam byc skupiona na nim i tylko na nim.
A on skutecznie dzialal dalej... (zeby nie mowic:" dalej walcem jezdzil"..)
Mysle, ze byloby jeszcze gorzej..ze mna, ze wszystkim, gdyby to jeszcze dluzej potrwalo.
Dobrze, ze juz nie musze go znosic. Tak, to bylo znoszenie go, meczarnia z dziadem.
Aczkolwiek ciagle wszystko mi o nim przypomina. Caly czas przypominaja mi sie te wszystkie rzeczy, ktore robil.Normalnie jak stres pourazowy..
Staram sie wyrzucic to wszystko z glowy.Jego z glowy.Staram sie nie myslec.
Mysle, ze chyba potrzebny jest czas. Bo zajecie mam, caly czas.
Tak biankax99 ja chce isc do przodu, mam wiele planow i sporo spraw w zyciu jeszcze do zalatwienia i zrobienia.
A on, coz, on pozostanie taki sam, jak mowisz..a moze bedzie jeszcze gorszy, z wiekiem..
Ale to juz mnie nie dotyczy. Wykasowalam go wszedzie.A przede wszystkim wykasowalam go z mojego zycia.
Wymiksowalam sie z tej chorej znajomosci. Dosc szkody juz mi narobil ten szkodnik.
Nie ma dla tego toksyka miejsca w moim zyciu. Jego 5 minut minelo. A pomyslec,ze spedzalam z nim kazda chwile, nie moglam wytrzymac bez niego, bardzo tesknilam kiedy go nie bylo w poblizu.
Teraz czasami mam wrazenie, ze to sie nigdy nie zdarzylo,dziwne.
Tak wlasnie jjbp ...teraz krece glowka z niedowierzaniem...
Ale trzeba traktowac to jako lekcje i wyciagnac wnioski.No i nie powtarzac na przyszlosc takich historii.
rossanka.. czasem moze lepiej nie liczyc, tylko uciekac gdzie pieprz rosnie, z dala od trucicieli..
justa_pl No wlasnie nie do konca tak bylo, jak pisalam wczesniej, koles swietnie gral, znaczy odgrywal swoja role, by zwabic i zlapac mnie w swoje sidla.Myslal, ze jestem frajerka.Spokojnie robil swoje..
Bylo cos takiego, ze pewnego dnia, ot tak, nagle zaczal sie zupelnie inaczej zachowywac.
Chodzi mi o to, ze jakby opadla kurtyna, ze nagle przed moimi oczami pojawil sie jakis inny czlowiek,
nie ten mily, usmiechniety (na pokaz...jak wszystko co robil bylo na pokaz),cspokojny(taaa,on spokojny),
dbajacy ..jasne, jasne..
Po prostu nagle stanal przede mna zupelnie jakis inny, okropny czlowiek.
Zrzucil maske, czy garnitur, czy jak to sie tam mowi..a moze to "dojrzalam" by to zakonczyc, bo wszystko mi nie pasowalo w tym "malym piekielku"...
Widocznie uznal, ze "czas karencji" juz minal i skoro sie frajerka "dala zlapac" to teraz sobie pouzywam...i juhuuuu.....
A ja niestety zaczelam analizowac wszystko, zwlaszcza klamstwa na kazdym kroku, podle zachowanie bez powodu, zdrady i schadzki za moimi plecami..wychodzilo powoli coraz wiecej rzeczy, jego swinstw. Wszystko mi mowilo, ze to jest jakis chory, popaprany koles. Dluzej juz nie moglam. Przeanalizowalam i zakonczylam to.
Bylo bolesnie.A nawet bardzo, ale gdybym miala zrobic to jeszcze raz, mowie tu o zostawieniu tej toksycznej osoby, o zakonczeniu tej robaczywej znajomosci zrobilabym to samo.
Nie warto tracic zycia i czasu na takich chorych ludzi.
Zaluje jednego, ze nie bylam w stanie zrobic tego wczesniej. Meczyl mnie, widzialam,ze cos nie gra, ze cos jest nie tak z nim, co ja mowie, czulam i widzialam, znaczy powoli wszystko docieralo do mnie, ze tak nie powinno byc, ze wszystko jest nie tak, z nim, z ta znajomoscia...jej..
Musze przyznac, ze dobry z niego aktor, zapewne jak kazdy toksyk, jak kazdy narcyz..
Swietnie ukrywal swoje prawdziwe ja..i tylko same klamstwa, na kazdym kroku i wszystko na jego zasadach.
Wiec, nie do konca zgadzam sie z tym co piszesz justa_pl, teraz juz wiesz dlaczego. Kiedy dotarlo do mnie to wszystko, zakonczylam to od razu. Nie bylabym z nim dluzej.
Aczkolwiek przyciagnelam go do siebie w jakis sposob. "Odnalazl mnie"....i to jest zastanawiajace dla mnie.
Mocno nadwyrezyl moje poczucie wlasnej wartosci. Moja godnosc tez nad tym ucierpiala.
Powoli staram sie "naprawic" szkody, ktore poczynil owy szkodnik. Wierze, ze "wroce do domu", " do siebie" i ze nie zniszczyl mnie do konca.
Nie jest zle. A przede wszystkim chyba swiadczy o tym fakt, ze czuje sie szczesliwa sama.
nina01p Chcialabym tu powiedziec, ze nie dziwie sie naprawde juz niczemu.Wiem ,ze wielu ludzi tkwi w toksycznych, zatruwajacych im zycie zwiazkach i wiem jak trudno to zakonczyc.
Naprawde ciezko jest sie uwolnic, zakonczyc taka znajomosc. Trzeba sie ocknac, trzeba miec swiadomosc, a przede wszystkim sile chyba zeby to zrobic. Nie wiem, ale kiedy dotarlo do mnie z kim mam "do czynienia"nie mialam watpliwosci zeby to zakonczyc. Chcialam to zrobic jak najszybciej i zrobilam. Nie wiem moze jakis sentyment, ze wydawalo mi sie, ze ten jakze cudowny na poczatku czlowiek to ten jedyny. Naprawde swietnie udawal kogos innego.Ale wyciagnelam wnioski.Teraz bede ostrozniejsza..
Shoggies ..no tak, ale ja nie tkwie, od razu odeszlam i czuje sie szczesliwsza, a przede wszystkim wrocil spokoj do mojego zycia.Nagle zniknal ten niezdrowy nielad, ktory na kazdym kroku wprowadzal do mojego zycia ten chory czlowiek.
Teraz wiem jak to moze wygladac jesli trafi sie na taka osobe, wiem takze jak trudno jest odejsc,jak juz napisalam wczesniej. Niepotrzebnie wybaczamy i za kazdym razem wybaczamy..a to nie tak, nie tedy droga.
Mamy tylko jedno zycie i to od nas zalezy jak je poukladamy, bo nie ma powtorek, zyjemy tylko raz, tu i teraz i trzeba ten czas wlasciwie wykorzystac.
Duzo przemyslen i refleksji jest we mnie.Teraz uwazam.
No wlasnie, po drodze gdzies tam trafili sie gdzies tam jakcys kolejni "toksyczni" absztyfikanci.
Ale szybko ich odfajkowalam. Bez mrugniecia okiem.Mieli podobne "objawy" co on...
Nie chcialam juz sprawdzac, czy w tym przypadku bedzie tak samo, czy troche lagodniej potraktuje mnie taki toksyk.
Nie jest mi to do niczego potrzebne.
Jesli zwiazek, to z normalnym facetem, o ile tacy jeszcze istnieja..
A jesli mam byc "z byle kim", to lepiej byc samemu.
Tak jest dobrze. A nawet swietnie.
Mysle, ze teraz raczej nie dam sie juz nabrac, ani na slodkie slowka, ani na zadne bajerowanie i inne bajki.
Naprawde wyciagnelam wnioski z calej tej nieszczesnej historii.