Witam z góry przeproszę wszystkie Panie, ale jestem facetem 33 letnim który szuka pomocy, a w męskim środowisku jest to raczej ciężkie albo po prostu nie mam z kim pogadać ? Nie wiem ale rozmowa o uczuciach nigdy nie była dla mnie problemem (moze za duzo estrogenu ).
Jeżeli źle trafiłem to bardzo podziękuje za skierowanie mnie w odpowiednie miejsce.
Słowami wstępu jestem żonaty od 7 lat + kilka lat z partnerka przed ślubem. Była i jest to moja milość życia lekko starsza 4 lata.
Przez ten okres jak to w związku bywa raz lepiej raz gorzej. Pewne jest to, że przez ten czas poznaliśmy siebie. Oboje sie zmienilismy no ale to normalna kolej rzeczy i obecna wszedzie przynajmniej tak mi sie wydaje
Dobra wiem, że przynudzam, ale szczerze nie wiem od czego zacząć...
Przez ponad 5 lat staraliśmy się o dziecko niestety żona nie może i w końcu daliśmy sobie spokój z invitro leczeniem chemia i naturalnymi sposobami.
Bardzo ciężko psychicznie to znosiła typu " nie jestem wartościowa wybrakowana itp itd" nigdy jej tego nie powiedzialem nawet nigdy sie tak nie poczułem... natura życie co zrobic ?
Wiem, że mocno to przeżyła zresztą dla nas obojga był to ciężki okres...
Zawsze przy niej byłem nigdy nie dałem jej powodu żeby poczuła się przez to źle w jakiś sposób bardzo starałem się dbać o jej samo ocene. Mowiłem, ze liczy sie tylko ona z dzieckiem czy bez i tyle i dalej tak myśle.
Ale
Jak porzucilismy temat ciąży kochamy sie 2-3 razy w miesiacu, nie przytulamy się 0 namiętności. Dotykam ją to irytuje albo przeszkadzam albo jest zmęczona zawsze jest jakieś ale..
Na pytanie przytulisz się do mnie to (nie, nie chce mi się) czasami sie zdarza, ale czuje wymuszona reakcje na 2 sekundy...
Flirt pocałunki próby zbliżenia kończą sie zawsze tak samo. Jak sama wychodzi z inicjatywą to wiem ze na 100% sie bedziemy kochać bo normalnie sie to nie zdarza
Wiekszość czasu spedzamy przed tv komputerem "bo nie ma co robic" w czasie lockdownu wiadomo jak to u kazdego wyglada ale mowie o okresie ostatnich 2 lat.
Mieszkamy w małym miescie i aby skorzystać z jakiegos dobrodziejstwa musimy podjechac okolo 45 minut autem oczywiscie to nie jest problemem. ALe
Do kina nie pojedziemy bo nie ma co ogladać, do restauracji nie pójdziemy poniewaź ma restrykcyjna diete i prawie nic "normalnego nie je"
Wczesniej gotowałem przygotowywałem obiady kolacje spontanicznie potrawy które oboje jedliśmy. W sumie przez to rozpoczęła sie nasza kulinarna przygoda oboje odkryliśmy wiele róźnych smaków. Od 3 lat gotujemy osobno bo jemy różne rzeczy.
Alkoholu nie pije w ogóle sam przez to zrobiłem się abstynentem ale mówie tutaj pod kątem towarzyskim ponieważ nasze życie towarzyskie nie istnieje nie mamy juz kontaktu z żadnymi znajomymi z nikim sie nie spotykamy nie ma żadnych koleżanek z którymi może zrobić sobie babski wieczór albo po prostu porozmawiać w końcu wszyscy sobie odpuścili jak odmawialiśmy przez lata albo nie wychodziliśmy z inicjatywą.
Nie rekompensuje sobie tego social mediami nie ma z nikim kontaktu po prostu. Zawsze byliśmy lubiani więc to tylko kwestia chęci i inicjatywy.
Na wakacjach nigdy nigdzie nie pojechaliśmy "Bo mi sie nie chce jechac gdzies i siedziec tydzien"
Dobrze zarabia. Czuje się pewna siebie w pracy jest chwalona i nie męczy się w niej.
Jest naprawde piękną szczupłą kobietą z niewiadomo czemu niską samo oceną wlasnego wyglądu.
99% jej garderoby przez ostatnie lata to bluzki jeansy i adidasy. Szpilki ble obcas ble spódniczki ble sukienki ble
sexownej bielizny nigdy na niej nie widziałem nawet na jakies "special okazjon "
kosmetyków żadnych oprócz tych podstawowych nie używa.
Boże ile ja bym dał żeby poczuła się kobieca i piękna bo taka jest panowie się oglądają a wszyscy dają jej max 30 lat i wierzcie mi nie mowią tego ponieważ są mili
Marze o tym, zeby wziela moja karta obkupiła sie w "bardziej kobiece ubrania czasami lekko sie umalowala"
Pojechała do spa czy zrobiła cos tylko dla siebie.
Ale nigdy nic nie potrzebuje i nigdy nic nie chce i na nic nie ma ochoty.
Stać nas na przyjemności od czasu do czasu.
Jej leczenie przez 5 lat kosztowała nas naprawde kupe kasy a w tamtym okresie było raz lepiej raz gorzej.
Okłamałem ją ze na wszystko mamy pieniądze a tak naprawde zadłuzałem sie coraz bardziej.
Chciałem spełnic jej marzenie dziecka nasze marzenie ale jednak to wszystko bardziej negatywnie na nia działało.
Miliony terapii hormonalnych nastawień psychicznych tabletek lekarzy z nowymi bolesnymi badaniami. Wszystko to przeżyliśmy razem. Mowiąc razem naprawde mam na mysli razem ponieważ zmiany nastrojów marzenia 5 krotne poronienia odddziaływały na nas oboje ale to ja zbierałem żniwa tego wszystkiego. Sądze, że jak by miala i chciala z kim porozmawiać na pewno było by lepiej. (chodzi mi o przyjaciółka bliska koleżanka)
Po 5 latach odpuścilismy temat ciąży jak juz wspomniałem nasze życie seksualne umarło nie czuje się do końca szanowany przez ostatnie 2 lata nie jestem do końca szczęśliwy mimo, że bardzo tego chce. Dochodzac do wnioskow ze leczenie i ciąża nie ma dalszego sensu bo jest to dla niej bardzo męczące. Skupiamy sie na sobie to nasz nowy cel w naszym związku.
No i od tego momentu wszystko się sypie.
Rozmowy na ten temat nie maja sensu jest to nawet troche przykre bo w 90% przewidze rozwój rozmowy sprawdzalem to juz nie raz.
Kocham cie mowie za czesto
(kiedyś na próby przestałem jej to mowić to po 3 tygodniach sie zczaiła przy jakiejs okazji)
Próby przytulenia tez sprawdzalem ale po tygodniu odpuscilem bo po prostu mi tego bardzo brakowało
Ogólnie to czuje sie troche jak przyjaciel lokator którego przeleci raz na jakiś czas.
BARDZO ją kocham, ale powoli przestaje dawać rade czas leci nic się zmienia...
Ja już nie mam pomysłu racjonalnego jak mogę to zmienić
rok temu zacząłem myśleć może ze mna coś jest nie tak może ja odpycham w jakiś sposob nie wiem...
zalozylem sobie tindera na miesiac zeby sie troche dowartosciowac (oczywiscie z nikim sie nie spotykalem i nie mialem zamiaru)
Od dłuzszego czasu przestaje mi powoli zależeć zaczynam zwracać uwagę na inne kobiety (w wiekszosci mysle szkoda ze moja zona tak sie nie chce ubrać wygladala by pieknie)
I nie nie mowię tutaj o wygladzie "ala suka" po prostu kobieco ?
Boję się, że kiedyś coś zrobie bo juz kompletnie nie będzi mi zależeć.
Skrzywdzić jej nie chce obiecałem, że nigdy tego nie zrobie, ale ja naprawde nie potrzebuje wiele chce czuć się tylko kochany...
Jakieś rady ?
Przepraszam, zę sie tak rozpisałem, ale jakiś ułamek historii do kontekstu chyba był potrzebny opowiadając o wszystkim pewnie napisałbym książke...
Nie wiem co robić co myśleć...