Witam Jestem tu całkiem świeżutka, założyłam konto, ponieważ autentycznie nie mam pojęcia co robić. Zacznę może od tego, że od 2 lat jestem w poważnym związku, sprawa komplikuje się o tyle, że związałam się z moim najlepszym przyjacielem. Mój facet raczej nie jest typem samcem alfa, jest milutki, grzeczny, "przytulaśny" i świata po za mną nie widzi. Tak wiem, wszyscy mówią, że jest ideałem, że trafiłam na igłę w stogu siana, ale tak nie jest. Wszystko się sypie, ja mam dosyć jego chłopięcego zachowania, ciągłej gry na komputerze i tej bierności. Siedzimy non stop w domu, zachowując się jak rodzeństwo, a nie para. Mam też wrażenie, że zdominowałam go charakterem, zgadza się zawsze na wszystko, nigdy się nie kłócimy (bo zawsze wychodzi na moje). Sprawa skomplikowała się jeszcze bardziej przed świętami, kiedy to odezwał się do mnie facet, którego poznałam ponad rok temu w internecie. Miałam konto na sympatii i pisałam z tymże facetem przez jakiś czas (2,3 miesiące), absolutnie mnie zafascynował i pociągał. Przystojny, inteligentny i szarmancki- kolejny ideał? Urodził się i dorastał w moim rodzinnym mieście, ale w wieku 18 lat (teraz ma 23) otworzył własną działalność i się przeprowadził, jednak nadal czasem przyjeżdża odwiedzić rodziców. Pisaliśmy tak dopóty w końcu nie byłam zmuszona zerwać z nim kontaktu, wiadomo, że nie mogłam już ukrywać dłużej tej znajomości, ponieważ silnie na mnie wpływał. On jednak się nie poddał i pisał co kilka miesięcy sms'a, że brakuje mu naszych wieczornych rozmów, tak więc kiedy dostałam życzenia na święta (wypadało odpisać... i nie mogłam się powstrzymać), zaczęliśmy na nowo. Tym razem jednak jeszcze silniej na siebie oddziałujemy. Zaproponował mi spotkanie w nowym roku, zgodziłam się więc na kawę/herbatę. Pomyślałam, że idealizuję go, ponieważ go nie znam, więc może kiedy go spotkam będę miała jaśniejszy obraz tej sytuacji. Nadszedł dzień spotkania, podjechał po mnie autem, wsiadłam. I już wtedy wiedziałam, że jestem skończona. Serce mi łomotało, a on okazał się jeszcze bardziej pociągający niż dotychczas. Zabrał mnie do retro lokalu (moje klimaty...), cały czas przeskakiwały między nami iskierki, a gdy wracaliśmy i niechcący podczas prowadzenia dotknął mojego kolana, oboje nas wcięło w fotel, dreszcze czułam od pięt po czubek głowy. Po zatrzymaniu, rzuciliśmy się na siebie jak zwierzęta, całując z całą pasją jaką udało nam się wykrzesać. Pisaliśmy całą noc, następnego wieczoru przyjechał się pożegnać, obcy facet, a ja czułam, jak mi się grunt pod nogami wali! Dzieli nas 160 km. Jestem w klasie maturalnej, w tym roku kończę 20 lat. Planuję studiować psychologię, niestety nie mam możliwości robić tego w moim mieście. To chyba ostatni dzwonek, by zdecydować czy chcę studiować w trójmieście, zamieszkać z moim facetem i czekać, aż oszaleję, przejmując w związku rolę faceta, czy może skończyć związek, zobaczyć jak ewoluuje moja "znajomość" i studiować tam gdzie mieszka on? Jestem okropnie zagubiona, proszę o rade, albo chociaż wsparcie psychiczne, jest to dla mnie trudna sytuacja...2 lata to może nie długo, ale jesteśmy bardzo zżyci, planowaliśmy wspólną przyszłość, mieszkanie etc. skąd jednak mogłam wiedzieć, że to ja będę mężem?!
Tekst długi, na trening oczu z rana