Tak wiec, zamieszkałam z dwiema dziewczynami.
Jedna z nich ciagle prosi mnie o male i duże przysługi.
Ja przez covid pracuje z domu, tak wiec ciagle siedze w mieszkaniu. Ona ciagle pracuje, lubi dużo pracować. Często jest zestresowana i nie ma wystarczajaco czasu na nic.
Gdy jestem w domu ( co znaczy często ) ciagle do mnie pisze smsy. Czy mogłabyś odebrać moja pocztę, czy możesz dla mnie pojsc do sklepu i kupić to i tamto. Czy możesz zmienić cos w moim pokoju itd. Jeśli chodzi o większe przysługi to zazwyczaj nigdy nie prosi mnie bezpośrednio raczej zaczyna narzekać. Jaka ona jest zmęczona, jak bardzo nie stresuje, jak ona nie ma czasu by cos tam ukończyć. W tedy zazwyczaj ja pytam czy potrzebujesz pomocy? A ona szybko odpisuje tak, potrzebuje żebyś zrobiła to i to. Ja jestem w domu bardzo dużo, ale ciągle sama mam dużo do roboty i mam problemy ze skupieniem odkąd sie tutaj wprowadzilam.
Ogólem ja jestem bardzo mila i lubie pomagać innym, ale mam wrażenie ze ona to nadużywa.
W dodatku jestem troche w takiej przegranej sytuacji ponieważ ona ciagle robi mi przysługi o ktore ja nigdy ja nie proszę. Podlewa moje kwiatki (mimo ze sama je podlewałam i nie potrzebują tego. Jeden o mało zdechł z przemoczenia), wyciera moje okna, przynosi mi jedzenie ze swojej pracy bo jest kelnerka i dostaje je za darmo. Na początku to było mile i zjadłabym czasem to co przyniosła dla mnie, ale odkąd zaczęłam nie czuć troche jak to jest zapłata za inne przysługi to jej teraz zawsze mowie, ze nie chce tego jedzenia. Ona mimo wszystko kładzie to jedzenie na moja polke w lodowce. Raz zaniosła mi paczkę do mojego chłopaka, gdzie ja jej mówiłam ze ja to zrobie sama i ze nie ma pospiechu, a ona i tak wzięła ta paczkę i zaniosła sama. Teraz w święta przyszykowała mi taka mała paczuszkę z prezentem razem z druga współlokatorka, bo wiedziały ze przez virus znowu bede siedziała sama w domu na święta. To było bardzo mile i naprawdę byłam wzruszona, ale teraz jak wróciła zaczęła mnie znowu nękać z przyslugami. Ciezko mi teraz jest sie cieszyć z tego prezentu, bo czuje ze jest to kolejna zaplata żebym ja ciagle jej robiła przysługi. Ciagle tez mówi w osobie pojedynczej odnośnie tego prezentu. Powiedziała mi ze to ona dala mi ten prezent gdy jej podziękowałam. Prawda jest taka ze sie zlozyly na ten prezent z moja druga współlokatorka.
Moja druga współlokatorka czeto ja ignoruje gdy ona ja o cos prosi albo mówi ze jej pomoże a potem mówi ze jednak nie może tego zrobić na ostatnia chwile. Mysle ze robi to specjalnie by ta ja o nic więcej nie prosiła.
Raz siedziałyśmy wszystkie razem i miałyśmy rozmowę o związkach i mi powiedziała ze jej przyszły chłopak musi jej ciagle dawać przysługi, bo tak powinno być. To sprawiło ze poczułam ogromny ciezar. Miałam tez wrażenie ze ona to mówi specjalnie bo przestałam zmywać jej śniadaniowe naczynia z rana. I teraz czuje sie także jakbym to ja była z nia w dynamice związku który ona uważa za odpowiedni romantycznie. Często tez czuje sie jakbym była jej mama, ciagle zmywając jej naczynia.
Ogolnie zmywanie naczyń, sprzątanie i robienie małych przysług mi nie przeszkadza i zazwyczaj jestem bardzo chętna do pomocy, ale tutaj czuje jakby moje grancie były przekraczane a każda przysługa o która mnie prosi wymuszana poprzez robienie mi przysług których ja nie potrzebuje od niej. Poza tym jesteśmy wszyscy dorośli i powinnismy dbac o siebie sami. Sprzątać po sobie i planować sobie czas tak by mieć wszystko ukończone. Naprawdę czuje nie jak jej mama która wszystko za nie załatwia.
Fajnie jest sie nawzajem wspierać i robić sobie przysługi nawzajem, ale to chyba zaczyna przypominać cos zupełnie innego.
Nie wiem jak mam to zakomunikować i czy to ja postrzegam ta sytuacje zle, tak szczerze.
Byłabym wdzięczna za wasze opinie na ten temat i jeśli miesicie podobne sytuacje tez chętnie wysłucham!
potrzebuje z tym pomocy, bo mam wrażenie ze jeśli dalej tak będzie to wybuchnę i sytuacja mieszkania razem będzie nie przyjemna, a tego bym nie chciała.