Post dosyć długi, dlatego będę bardzo zadowolony jeśli poświęcisz trochę swojego czasu i przynajmniej go przeczytasz
Witam,
Od października 2019 roku jestem studentem pierwszego roku Uniwersytetu Warszawskiego i mniej więcej od tego momentu zaczął się mój nadal trwający problem. Otóż na spotkaniu integracyjnym studentów pierwszego roku mojego kierunku poznałem dziewczynę, która spodobała mi się po wymianie paru zdań. Była bardzo ładna, a poza tym sprawiała wrażenie inteligentnej i bardzo ogarniętej życiowo. Niestety w pewnym momencie wplotła do swojej wypowiedzi zdanie, że ma chłopaka, i w tym momencie coś mnie w środku zabolało. Nie miałem nigdy przedtem żadnej dziewczyny, szczerze mówiąc niewiele z tych, które spotykałem na swojej drodze przypadało mi do gustu. Tutaj natomiast, kiedy dosłownie po paru minutach zdałem sobie sprawę, że mam do czynienia z bardzo ciekawą dziewczyną okazuje się, że ma chłopaka, z którym jest już nieco ponad 4 lata. Załamka.
Pochodzi ona ze Szczecina, także ma relatywnie długą drogę do Warszawy. Stamtąd pochodzi również jej chłopak. Gdy się o tym dowiedziałem, po raz pierwszy zapaliła się we mnie iskra nadziei, że może uda mi się ją zdobyć (przepraszam za to słowo, wiem, że nie brzmi ono odpowiednio, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi; odbijanie komuś dziewczyny jest bardzo słabe, jednak moja sytuacja wygląda nieco inaczej).
Podczas trwania studiów zacząłem się z nią kolegować, później nawet w sumie przyjaźnić, bo rozmawialiśmy na tematy rodzinne, czasami intymne. Gdy nastało nauczanie zdalne, ona wyjechała oczywiście do siebie do domu i wiem, że w tamtym czasie dosyć często widywała się ze swoim chłopakiem. Do tej pory wydaje się być wszystko naturalne. W międzyczasie sporadycznie do siebie pisaliśmy na różne tematy, czasami trochę dłużej, a czasami nasza rozmowa kończyła się po 3 wiadomościach wysłanych z każdej strony.
Gdy przeszliśmy już na drugi rok, zaczęliśmy się widywać coraz częściej, czy to na uczelni, czy na imprezach naszych znajomych (mamy tych samych znajomych; jesteśmy w tej samej wielkiej "paczce", która zazwyczaj trzyma się razem). Na imprezach zauważyłem, że lubi ze mną spędzać czas na rozmowach, często dosiada się blisko mnie lub nawet obok, w sytuacji, gdy wiele innych miejsc jest wolnych. Mamy podobne poczucie humoru i wiele tematów do rozmów. Z drugiej jednak strony, kiedy za każdym razem wspomina o swoim chłopaku przechodzą mnie dreszcze bo czuję wtedy, że tak naprawdę ich związek jest w bardzo dobrej kondycji, a ja jestem jedynie dobrym kolegą/przyjacielem do rozmów - oh friendzone, here we go again . Mimo tego, że sytuacja jest dosyć dwuznaczna (albo w jakimś stopniu się jej podobam, albo jestem dla niej nikim więcej niż tylko przyjacielem), cały czas mam nadzieję, że coś się jednak z jej strony przełamie. Sam nie chcę wyznawać na razie co do niej czuję, bo wiem, że ma chłopaka, z którym podejrzewam, jest jej dobrze (chociaż tu też pewności nie mam), a samo wyznanie może mieć negatywny wpływ na naszą przyjaźń (niewiadomo w jaki sposób zareaguje).
Pół roku temu powiedziała mi, że chyba się bedzie przenosić do Szczecina, żeby być bliżej domu i chłopaka, przez co jeszcze bardziej zrobiło mi się przykro. W związku z tym, mam do Was parę pytań:
- Jeśli faktycznie jest to ostatni rok, który będzie studiować razem ze mną, na ostatniej imprezie (pożegnalnej) wezmę ją na słówko i opowiem, co do niej czułem przez ten cały czas, od momentu kiedy ją poznałem. Opowiem, że bardzo mi się podobała i miałem nadzieję na coś więcej. Z drugiej strony natomiast, jestem pod wielkim wrażeniem, że jej związek z chłopakiem przetrwał próbę czasu i odległości. Zobaczymy jak zareaguje i czy zrobi mi się lżej na duszy.
- Jeśli macie jakiekolwiek wskazówki dla mnie, to bardzo proszę o komentarze. Ostatnimi czasy bardzo dużo o tym myślę, mija 1-2h zanim zasnę w łóżku, na drugi dzień budzę się zdołowany, że tylko marnuję czas i nerwy na tych przemyśleniach. Z drugiej strony wiem, że jest to najfajniejsza dziewczyna jaką do tej pory poznałem i mimo wszystko chciałbym z nią być.
P.S. Bardzo proszę, odpuśćcie sobie komentarze typu:
"niszczenie czyjegoś związku to chamskie i zwyrodnialskie zachowanie" - wg mnie, jeśli dziewczyna poczuje, że ten 4-o, a już właściwie 5-oletni związek ze swoim partnerem to nie to, to jaki jest problem w tym, że teoretycznie zacznie się spotykać ze mną, z osobą, przy której czuje się lepiej.
albo
"odpuść chłopie, znajdziesz inną" - może to i racja, ale w tych czasach, kiedy spotykanie się jest bardzo ograniczone, szansa na znalezienie fajnej dziewczyny jest teoretycznie bardzo niskie, biorąc pod uwagę również to, że do tej pory takiej jak ta nigdy nie poznałem
Dziękuję wszystkim za rady.