Cześć
Na wstępie mam 27 lat, pracuje dorywczo w pewnym biurze, gdzie naprawiam, załatwiam rzeczy niemożliwe, taka złota rączka. Wszyscy mnie tam lubią, mówią jaki to jestem specjalista że na wszystkim się znam, itd. Dobrze gram, udaję że wszystko umiem, a tak naprawdę jest z tym różnie.
Jakieś w 2 lata temu, zatrudnili w tym biurze pewną dziewczynę, młodą 19lat wtedy miała. Na początku, poza cześć, dzień dobry itd. nic więcej nie rozmawialiśmy.
Po jakiś 6-7 miesiącach, dziewczyna zaczęła mi proponować kawkę, herbatkę, ciasteczko po skończonej robocie. W sumie okej, czemu nie, pogadać i napić się można. Ale że zaczęło się to dość często powtarzać, to zacząłem na nią patrzeć już nie jako na koleżankę a bardziej kandydatke na dziewczynę. Była bowiem ona miła, zabawna, poruszaliśmy dziwne, śmieszne, czasami troszkę zboczone tematy, no fajnie się gadało. Z 30 min kawy, robiła się godzina, czasem dwie albo trzy.
No ale po jakimś czasie czar prysł, bo okazało się że ona ma chłopaka że są już długo ze sobą itd. Nie powiem, bo przez jakiś czas jej unikałem, bo potrzebowałem się wyleczyć z amora.
Ale później wszystko wróciło do normy, ja do tego zacząłem podchodzić na chłodno, było normalnie wszystko ok.
We wrześniu tego roku, wszystko się wywróciło. Dziewczyna zerwała z chłopakiem, przed tym prosiła mnie o radę, co sądzę o całej tej sytuacji, radziłem jej żeby dała mu szansę itd. Mówiąc to, nie wiedziałem jak cała sytuacja się potoczy i jak to wszystko dziwnie i daleko zawędruje. No ale koniec końców zerwali ze sobą.
Od momentu zerwania, nasz kontakt się szybko polepszył. Ona zaczęła do mnie wydzwaniać, sms'ow, fcb itd. Nasze krótkie rozmowy, przerodziły się w godzinne rozmowy telefoniczne o wszystkim i o niczym jaki minął dzień, co słychać, no wszystko. Czasem nawet dzień w dzień.
Później był jakiś pierwszy wspólny wyjazd na rower, pierwsze spotkanie po za pracą.
Od jakiś 3 miesięcy, zaczeliśmy się również widywać w weekendy. Niby na kawkę na chwilkę, ale nie raz z 19 robiła się 4-5 rano następnego dnia. I cały ten czas spędzony na rozmowie, jakimś przytulaniu, jeździe po mieście.
Po paru takich spotkaniach zaczęły się wspólne imprezy, poznawanie swoich znajomych, rodzeństwa itd.
Parę razy spędziliśmy wspólnie wieczór w łóżku przed netflixem( nie było sexu), były natomiast masaże, przytulanie, splątanie nogami, leżenie na łyżeczkę. No było super fajnie.
Raz podczas takiego wieczoru, widziałem że miała dużą chcicę, masaż, łaskotki i muzyka zrobiły swoje, no ale ja spanikowałem i koniec końców nie zebrałem się na odwagę aby ją pocałować. Z kolei następnym razem, kiedy już miałem to zrobić, ona nagle odsunęła głowę, z tekstem że koledzy z pracy nie powinni tak blisko siebie leżeć.
No i wtedy coś we mnie pękło, nie mogłem usnąć, wstałem wcześnie następnego dnia, i zacząłem ją od rana atakować, na czym wkońcu stoimy, co nas łączy za relacja.
Ona mówi że bardzo lubi spędzać ze mną czas, lubi bliskość mojego ciała, rozmawiać ze mną godzinami, no ale nie jest gotowa na związek, musi się wyszaleć po toksycznym związku z byłym. I że w sumie nie potrafi sama tego określić, co nas łączy. No ok, przyjąłem z pokorą, no spoko.
Dalej się spotykaliśmy, dalej było namiętnie, ale ja cały czas miałem przed oczyma to co mi powiedziała że nie chce związku, a że ja nie chciałem stracić kontaktu, to jej nie pocałowałem.
Od jakiegoś czasu dopiero witamy się na przywitanie buziakiem w policzek, bo wcześniej nawet tego nie było. Mimo że nieraz wcześniej było namiętniej..
W pracy, wszyscy mówią że coś do niej czuje, że powinniśmy być razem, że pasujemy do siebie, ale ona mówi że jestem dla niej za stary, bo dzieli nas 6 lat różnicy. Parę razy też od niej to usłyszałem, że ona nie wie jak my wgl możemy się dogadywać, z racji takiej różnicy wieku. No ale po 2-3 razie jak to usłyszałem, no to zapytałem wprost, no to jeżeli nie chcesz się spotykać, bo jestem za stary, to spoko, koniec. Na co ona szybko że przecież żąrtuje, nie bierz tego do siebie. No to jak w końcu..
No i w ten weekend co był. Była na jakiś urodzinach u znajomych swoich i swojego byłego. Tam był jakiś chłopak, wiem że wszędzie są chłopacy i dziewczyny, no ale po tej imprezie, następnego dnia dziewczyna zaczęła porządkować fcb, instagramy. Porządkować w sensie usuwać zdjęcia ze swoim byłym, tworzyć czyste konto. No i coś mi zaczęło nie pasować, zbyt duży zbieg okoliczności. Czyżby chłopak ją tak zbajerował, że zapomniała o odskoczni od związku?
Wiem że mają plany w sensie Ci znajomi, ona i ten chłopak jechać na parę dni nad morzę. No kufa, to już mi wgl nie pasuje. Mimo tego dalej z chęcią ze mną się wczoraj zobaczyła, dziś porozmawiała, jak gdyby nigdy nic.
Mówi że ceni naszą relację, że troszczę się o nią, że cieszy się że mnie ma, itd
Jeszcze wspomnę, że dość często, jak jej powiedziałem że jestem trochę nieśmiały, to powiedziała że spokojnie, popracujemy nad tym, no i nie powiem dużo mi pomogła, nie boję się już położyć ręki na jej kolanie, czy włożyć i pomasować plecki. Ale ciągle też od niej słyszałem że mam dobry charakter, że nie mam takiego charakteru bad boy. Sama też kiedyś przyznała, że nasze kawki zaczęły się od tego, że się mnie "bała", długo zastanawiała jak tu podejść tak twardego faceta.
A ja z kolei odkąd z nią utrzymuje kontakt, tak z twardego gościa, w stosunku do niej stałem się potulnym barankiem...
Proszę was o pomoc.
Powiedzcie mi, czy ja trafiłem do friendzone, czy zostałem zwykłym kolegą, czy po prostu miałem swoją szansę i jej nie wykorzystałem...
Bardzo mi na niej zależy, bo dziewczyna jest tak zajebista z charakteru, z podejścia do życia. Że mam wrażenie że jak tego nie ogarnę, to już mi się wgl nie powiedzie. Od 2 dni chodzę tak wkurzony, żę nie wiem co mam ze sobą zrobić, jestem rozdrażniony o niczym innym nie myślę tylko o tej sytuacji. Z racji tego że jestem nieśmiały, i moje wszystkie wcześniejsze relacje z kobietami kończyły się dziwnie, nagle to po prostu nie wiem co mam zrobić. Byłem nieśmiały bo ważyłem bardzo dużo, ale no nie powiem schudłem ponad 40kg, no i wyglądam już innaczej. Trochę pewność siebie podskoczyła, no ale dalej szwankuje.