Cześć Dziewczyny
Chyba pierwszy raz w życiu piszę cokolwiek na forum - to już oznaka desperacji - może któraś z Was zna podobny przypadek i może mi coś doradzi. Bardzo proszę o pomoc.
Tak „w skrócie”:
Mam 21 lat, mój chłopak 24, jesteśmy razem od dwóch lat. W kwietniu 2019 roku zdiagnozowano u mnie depresję, od 15 roku życia cierpię również na coś co potocznie się nazywa nerwicą. Jestem w trakcie terapii psychologicznej i farmakologicznej. Jak zauważyłam u siebie objawy depresji, od razu poszłam do lekarza bo chciałam walczyć o siebie - dla siebie i dla chłopaka. Zaczęłam się czuć lepiej, dobrze mi idzie na studiach, mam pracę która lubię - zaczęłam cieszyć się życiem na nowo.
A kilka miesięcy temu zauważyłam o mojego chłopaka znaczny spadek nastroju, narzeka niemalże na wszystko, dopatruje w swoim życiu problemów które (wg mnie) to nie są problemami, które powinny martwić dorosłe osoby. Często mnie dołuje, kiedy ja się śmieję i wygłupiam on jest smutny, jest smutny kiedy siedzę z koleżankami, praktycznie za każdym razem kiedy mam dobry humor (co w moim położeniu jest wyjątkowo zbawienny) on mi go skutecznie psuje. Od kilku tygodni proszę go żeby porozmawiał albo z kumplem, albo z psychologiem bo kiedy ja próbuje iść do górę, mój chłopak ściąga mnie w dół. Mój chłopak nie chce z nikim rozmawiać, powiedział mi pare razy ze ma dosyć życia, ze nie wyobraża sobie swojej przyszlosci. Jest mi strasznie ciężko, podejrzewam co czuje i wiem co by mu pomogło ale on nie chce pomocy a mnie już brakuje sił, i tak się kręcimy w kółko. Nawet dosłownie dwie godziny temu mu powiedziałam żeby się umówił do psychologa, ze mu zapłacę za to nawet - nie chciał o tym słyszeć.
Przez to znowu zaczęłam mieć silniejsze stany depresyjne, nawet już nie chcę z nim sypiać, bo mój nastroj jest tragiczny. I trzy dni temu powiedział ze nie wie co będzie z nami, z naszym związkiem.
Myśle o tym, żeby mu postawić ultimatum - albo się umówi do psychologa, albo przestaniemy się spotykać na jakiś czas. Myślicie ze to dobry pomysł?
Wiem ze dużo napisałam, ale to chyba największy skrót który mógłby nakreślić sytuację.
Jeżeli ktoś to chociaż przeczytał, jestem bardzo wdzięczna, jeżeli chcecie - proszę, doradźcie mi coś, bo ja już naprawdę nie wiem co robić.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę każdej z osobna dużo zdrówka