Witam Wszystkich!
Czytam wpisy na forum od jakiegoś czasu, widzę w wieku historiach bardzo podobne schematy, wydarzenia. Długo zastanawiał się, czy opisać swoją historię i co mi to da, ale psychicznie już nie daję rady, nie wiem co robić, liczę na Wasze porady...
Z mężem poznaliśmy się prawie 15 lat temu, małżeństwem jesteśmy 9 lata. Mamy córkę, a ja jestem z drugim dzieckiem w ciąży. Jeśli ktoś pytał mnie o nasze życie, to nigdy nie miałam na co narzekać. Mieliśmy siebie, dziecko, zdrowie, super rodzinę, dom, świetnie radziliśmy sobie finansowo i zawodowo. Wiadomo czasami kłótnie, nieporozumienia, ale bez jakiś cichych dni czy tygodni, często już na drugi dzień wszystko mieliśmy wyjaśnione.
Poznaliśmy się, zaczęliśmy się spotykać 15 lat temu, po kilku miesiącach on mnie zostawił, bo podobno się oddaliliśmy od siebie, a wiem, że wtedy w necie poznał inną dziewczynę i to o nią chodziło, nigdy nie byli razem, zdrady nie było ale mnie zostawił. Co jakiś czas się odzywał, ja byłam już tym zmęczona, tym czekaniem i nadzieją, zaczęłam znów "żyć" i przestałam się odzywać. Po kilku miesiącach spotkaliśmy się, ja już się pozbierałam, byłam znów pełna życia i uśmiechnięta. Zaczął pisać, namówił mnie na spotkanie i tak ponowne zaczął się nasz związek (przerwa trwała pół roku). Po 3 latach wzięliśmy ślub, urodziło nam się dziecko, byliśmy szczęśliwi, wybudowaliśmy dom. Mieliśmy siebie, rodzinę, zdrowie, dobrą sytuację finansową i zawodową. Wspólne wakacje co roku, spotkania ze znajomymi, fajnie życie. Rzeczywiście było mniej czasu, że względu na jego pracę czasami weekendy siedziałam sama z dzieckiem, były tygodnie gdzie wszystko (dom, dziecko na mojej głowie) ale nie narzekałem. Lubiłam to życie. Ja głowie zajmowałam się dzieckiem, domem, gotowaniem, zakupami, mąż pomagał przy sprzątaniu. Z perspektywy czasu myślę, że zabrakło może jakiś wyjazdów tylko we dwoje, nie wiem już sama. Rok temu zaczęliśmy się starać o drugie dziecko, po kilku miesiącach okazało się ze jestem w ciąży, on zrobił się jakiś inny, hasło na telefonie, wszędzie z telefonem. Okazało się że to nowa dziewczyna u niego w pracy była tego powodem. Spotkali się w tajemnicy kilka razy, niby wtedy do niczego nie doszło, ale potem przeczytałam, że pisali że się kochają. Zdradził mnie gdy byłam już w ciąży, odszedł od nas, ona też zostawiła swojego wieloletniego partnera i zamieszkali razem (1,5 miesiąca temu). Ja załamana, schudłam, lewo zajmowałam się córką, do tego strach co z ciążą zaczęły się problemy, ale już ok. On najpierw przepraszał, potem, że jednak tamto jest silniejsze, to prawdziwa miłość, słyszałam już wszystko przez ostatnie miesiące, że byłam dobra, dbałam, że zawsze mógł na mnie liczyć, ale oddalilismy się od siebie (to też słyszałam gdy zostawił mnie pierwszy raz) i to jego wina, albo, że cieszy się, że odszedł bo już patrzeć na mnie nie może i żałuje że był że mną. Wszystko zależy od jego w nastroju i czy ja czegoś wymagam, czy nie.
Pozwu nie złożył jeszcze, cała rodzina w szoku, ale bardzo mnie wspierają. Nie mogę na niego za bardzo liczyć, głównie ma czas jak od niej dostanie wychodne, a nie gdy ja go potrzebuje.
Od jakiś dwóch tygodni patrzy znów na mnie inaczej, nawet coś miłego powiedział, niby ta miłość nadal trwa (wiem od znajomych). Nie wiem czy to zmiana, bo coś zrozumiał, czy gra przed złożeniem pozwu, bo boi się orzekania o winie. Mam dowody jego zdrady itd.
Miałam cudowne życie, a zostałam sama z dzieckiem i w ciąży. Nie wierzę w to co się dzieję
czy powinnam czekać, tyle wspomnień z nim mam, nie umiem przestać go kochać.