Kryzys wieku średniego? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kryzys wieku średniego?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 29 ]

1

Temat: Kryzys wieku średniego?

Witam! Po krótce przedstawię moją sytuację. To chyba dość często zdarza się ludziom, ale mnie przytrafiło się po raz pierwszy i mam nadzieję, że ostatni. Mam też nadzieję, że uda mi się jakoś z tego wybrnąć. Jestem żonatym facetem po czterdziestce, kilka ładnych lat po ślubie, mam dwójkę wspaniałych dzieci, chłopca i dziewczynkę, dom, w miarę dobrą pracę. Moja żona jest dużo młodsza ode mnie. W zasadzie mam wszystko czego mi potrzeba. Nie to żebym się chwalił, ale zbudowałem dom (no może nie do końca swoimi rękami i nie całkiem sam), spłodziłem syna (to już na pewno osobiście) i zasadziłem drzewo (a nawet pół lasu, za młodego). Czyli w zasadzie wszystko jest fajniusio, kochamy się i czuję się spełniony. No właśnie i tu pojawia się problem. Jakiś czas temu w mojej pracy pojawiła się nowa koleżanka. I kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem od razu wiedziałem, że to najpiękniejsza kobieta na świecie jaką dane mi było poznać, po prostu mój ideał. Wiem, że to zabrzmi jak banał, ale zakochałem się, zauroczyłem i mam bzika czy obsesję na Jej punkcie, jak by tego nie nazywać. Nigdy nie wierzyłem w takie brednie jak „miłość od pierwszego wejrzenia”, a już na pewno nie sądziłem, że coś takiego przytrafi się właśnie mnie i to jeszcze w tym wieku. Ta kobieta jest mężatką też po czterdziestce. Z mężem ma jedną córkę, ale wychowują jeszcze jedno dziecko z poprzedniego małżeństwa Jej męża, też córkę. Jej mąż jest z kolei młodszy od Niej. Nie będę się rozwodził nad Jej urodą, bo jak już wspomniałem jest dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie i mimo wieku bije na głowę dużo młodsze dziewczyny swoim naturalnym pięknem, seksapilem i urokiem osobistym. Pracujemy już ze sobą jakiś czas i trochę się poznaliśmy, dlatego mogę powiedzieć o Niej, że jest przesympatyczną i uroczą osobą, zawsze uśmiechniętą, pomocną i uczynną, radosną, pogodną i pełną ciepła. Imponuje mi też jako kobieta – jest mądra, inteligentna, samodzielna i zaradna, potrafi o wszystko doskonale się zatroszczyć, ale jest przy tym delikatna i wrażliwa…, ale dobra nie przyszedłem tu, żeby Jej kadzić. Cały ten czas się w niej podkochuję i marzę o niej i to w wymiarze platonicznym jak i fizycznym, zachwycam się Nią i podziwiam. Wiem, że jest to naganne i godne pożałowania, dlatego nie chcę, żeby Ona o tym wiedziała, (nie daję nic po sobie poznać) co najwyżej może podejrzewać, że mi się podoba i tyle (z resztą na pewno podoba się każdemu facetowi). Bardzo źle się czuję w tej sytuacji, cierpi też na tym moja Żona, bo cały czas myślę o koleżance z pracy. Nawet jak coś robię z Żoną wyobrażam sobie jakby to było z Nią. Dotyczy to również seksu, a to już podchodzi pod zdradę, co prawda w moich myślach, ale niestety. Jestem nieobecny i obojętny i moja Żona to wyczuwa. Wiem, że to jest złe i dlatego najlepiej by było gdybym zerwał całkowicie kontakty z ta osobą, i postarał się zapomnieć, tylko że musiałbym się zwolnic z pracy, ja albo Ona. Dopóki będę Ją widywał, spotykał się i rozmawiał, to mi nie przejdzie, bo trwa już bardzo długo i nie mogę przestać o Niej myśleć. Jestem pewien, że gdyby Ona chciała być ze mną, to tak jak stoję rzuciłbym wszystko i poszedł za Nią choćby i do piekła. To straszne, ale poświęciłbym wszystko dla Niej, jak pstryknięcie palcem. I nie ma w tym żadnej winy z jej strony. Ona mnie nie kokietuje, nie podrywa, po prostu jest i to wystarczy. Zdaję sobie sprawę, że to jest chore i żenujące, że to „kryzys wieku średniego”, „głowa siwieje, dupa szaleje” itp. i próbuję z tym walczyć. Boję się, że gdybym zagrał z Nią w otwarte karty, a Ona by się zgodziła to zniszczylibyśmy dwie rodziny i nie wiem czy finalnie bylibyśmy szczęśliwi (na początku na pewno), a może jednak to byłaby ta prawdziwa miłość, na którą się czka całe życie i trafia się tylko raz. Z drugiej strony tak sobie myślę, że gdyby poznała prawdę co do Niej czuję, starałaby się ograniczyć ze mną kontakty do minimum (jak wspomniałem jest mądrą kobietą), zniechęcić mnie do siebie, zwiększyć dystans albo całkowicie zerwać wszelkie relacje. Pytam Was o radę czy wyjawić jej co do niej czuję, czy co wydaje mi się, że czuję, (a jeżeli tak to w jaki sposób – może napisać do Niej list), czy postąpić w myśl piosenki SlipKnota ”…Inside my shell, I wait and bleed…” – czekać i krwawić w swojej skorupie? Co, według Was, powinienem zrobić?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Kryzys wieku średniego?

Myślę, że ten post jest mocno potrzebny tutaj jako perspektywa strony, która zwykle jest stroną przeciwną do tak często wypowiadających się tu na forum.

Po pierwsze i po najważniejsze, fajnie, że jesteś świadomy tego co czujesz i nie próbujesz wypierać. Myślę, że chyba każdemu w długoletnim związku przytrafia się chociaż raz taka mocna fascynacja. Czy można coś z tym zrobić? Na tym etapie, gdy już jesteś mocno zafiksowany będzie to trudne, i mocno zależne od tego co chcesz z tym zrobić.

Po drugie, zastanów się czy to uczucie, które żywisz do tej kobiety to naprawdę miłość. Myślę, że to ważne pytanie. Jeśli widujesz ja tylko w pracy, nie wiesz jaka jest po godzinach, dla męża, dla dzieci albo dla innych ludzi, nie widzisz jaka jest kiedy jest jej źle, kiedy jest chora, kiedy wstaje rano poczochrana i nieumalowana, nie znasz jej tak naprawdę. Zbudowałeś w myślach na podstawie ładnej aparycji i miłego usposobienia obraz ideału, którego z całą pewnością w domu nie masz (niczego Twojej żonie nie ujmując oczywiście) bo żonę znasz też od strony jej wad, i wiadomo nie zawsze jest kolorowo, a z nową panią bajka, co nie? Czy ten ideał ma coś wspólnego z rzeczywistością? Chyba jesteś na tyle dorosły, by wiedzieć, że ideałów nie ma. Twoje zakochanie to efekt nowości+wyobrażanie sobie tego jaka jest i jak mogłoby z nią byc + hormony. Taki to kawał robi ludziom biologia.

Nie mogę Ci powiedzieć na co się zdecydować. Jeśli chcesz ukrócić to uczucie, to na pewno zmiana pracy i urwanie kontaktu może coś dać, pod warunkiem, że wyrzucisz tę panią z głowy. Pytanie jednak co z Twoim obecnym związkiem. Dobrze jest troszczyć się o własne szczęście, ale masz jednak zobowiązania wobec obecnej partnerki, a już na pewno uczciwie byłoby postąpić uczciwie. Sam przyznałeś, że w tym momencie ją krzywdzisz, widząc Twoja obojętność cierpi, warto mieć to na względzie. Jeśli chcesz być z żoną, to może warto przyjrzeć się temu co doprowadziło do tego kryzysu i odpłynięcia w stronę innej osoby. Wydaje mi się, że w dojrzałych związkach pojawienie się nagle w głowie jednego z partnerów osoby trzeciej jest sygnałem, że partnerzy się w jakiś sposób oddalili. Ale to można odwrócić. Jak się chce. Jak dwie strony tego chcą.

Jeśli natomiast nie chcesz kontynuować z żoną, to warto sprawę postawić jasno. Uczciwie się rozstać i dopiero startować do nowego obiektu westchnień. Nie chciałbyś chyba, żeby żona za Twoimi plecami wypróbowała nowy grunt i w razie powodzenia wykonała niespodziewany odwrót?

Życzę powodzenia i dobrych decyzji!

3 Ostatnio edytowany przez Gary (2020-11-06 00:13:44)

Odp: Kryzys wieku średniego?

Romanse są trudne.

Ale możesz:

-- romansować z nią
-- nie romansować

Tę decyzję musisz podjąć najpierw.

Załóżmy, że chcesz się z nią przespać. Najpierw musiałbyś ją poderwać na seks, oboje byście tego musieli chcieć. Potem minie jeden seks, drugi, czwarty, dziesiąty, setny i zrobi się jak w małżeństwie. Będziesz miał życie małżeńskie i zabawy z ta kobietą. Ale jeśli coś pójdzie źle, to możesz sobie zniszczyć małżeństwo. Możesz sobie zniszczyć relacje w pracy.

Trochę mi się dziwne wydaje, że jak masz seks z żoną to myślisz o tamtej. Ja raczej jak jestem z kobietą, to tylko o niej myślę, tej jednej, tu i teraz. Wydaje mi się, że się wkręciłeś emocjonalnie w swoje wyobrażenia, fantazje o niej.

Uczuć nie powstrzymasz, pożądanie jest dręczące, uwiera, męczy. Ale tak naprawdę liczą się czyny. Czyny możesz powstrzymać. Jak? Nie mówić nic osobistego, nie pytać o nic osobistego, nie interesować się jej osobą. Za jakiś czas pożądanie zniknie.

Czyli najbardziej logiczne jest wybranie opcji "nie romansować". Zero ryzyka. Trochę cierpienia.

====================================== gruba kreska =====================================

Gdybyś ją poderwał, gdybyście poszli na seks do hotelu, gdyby ten seks minął i była to wspaniała zabawa, gdyby minął jakiś czas, nic byście nie popsuli w małżeństwach, to wspomnienia tej przygody zostaną na starość. Takie wspomnienia mogą być bardziej wartościowe niż wszystko inne... niż rzeczy, telefony, meble, bajery, auta, komputery, ... niż wycieczki... niż rozrywki, gry... Seks przebija wszystko, jest nieporównywalny z niczym. To bycie razem, nie samemu, z kimś, a nie z rzeczami.

Zatem gdybyś wybrał "romansować z nią", to musiałbyś ją poderwać...

Zatem co robić? Proponuję, jeśli chcesz się z nią przespać, abyś ją delikatnie podrywał i "niech się dzieje wola nieba..." -- jak kobieta też chce, to będziecie flirtować i będziecie mieć seks. Jak ona nie chce, to twój delikatny podryw nie zaszkodzi, pozostaniecie w dobrej relacji bez seksu. Nie podrywałbym agresywnie, nie starał się w tych flirtach. Po prostu nie blokuj się, ale też nie angażuj energii w zbliżenie się.




To co czujesz, to nie miłość, tylko "zwykłe" pożądanie. Takie na seks. Niech Ci się to nie myli z romantycznymi uczuciami, jak miłość czy przyjaźń -- bo te budują się latami.

4 Ostatnio edytowany przez acine (2020-11-06 01:21:44)

Odp: Kryzys wieku średniego?

Po co ci w ogole byl ten syn? do odfajkowania na liscie rzeczy ktore powinien zrobic w zyciu mezczyzna?  Chyba  w ogole nigdy nie myslales ze trzeba bedzie mu jakies role mezczyzny przekazac tak? Szkola ma wychowac i mama sie zaopiekowac a ty tylko kase masz zarobic?  Masz swiatopoglad osoby ktora jak by mogla to by zdradzila bo rodzina dla ciebie to cos na zasadzie trofeum. Takie malzenstwa jak twoje wlasnie z powodu swiatopogladu a nie hormonow, biologii czy "kryzysu wieku sredniego" sie rozwalalaja.

5

Odp: Kryzys wieku średniego?
hindd napisał/a:

Cały ten czas się w niej podkochuję i marzę o niej i to w wymiarze platonicznym jak i fizycznym, zachwycam się Nią i podziwiam. Wiem, że jest to naganne i godne pożałowania, dlatego nie chcę, żeby Ona o tym wiedziała, (nie daję nic po sobie poznać) co najwyżej może podejrzewać, że mi się podoba i tyle (z resztą na pewno podoba się każdemu facetowi). Bardzo źle się czuję w tej sytuacji, cierpi też na tym moja Żona, bo cały czas myślę o koleżance z pracy. Nawet jak coś robię z Żoną wyobrażam sobie jakby to było z Nią. Dotyczy to również seksu, a to już podchodzi pod zdradę, co prawda w moich myślach, ale niestety. Jestem nieobecny i obojętny i moja Żona to wyczuwa.

Jeśli Twoje myśli wykraczają poza zwykłą, koleżeńską relację, w efekcie czego oddalasz się od żony, a nawet gotów byłbyś od niej odejść, gdybyś tylko dostał taką szansę, to to nie tylko podchodzi pod zdradę, to jest emocjonalną zdradą.
Uczucia powstają poza naszą wolą, nie mamy na nie wpływu, ale mamy wpływ na to, co z nimi zrobimy. Ty z jednej strony jesteś świadomy tego, co się dzieje, jaki to zauroczenie ma wpływ na Ciebie, na Twoje małżeństwo, na życiową partnerkę (masz rację, kobiety zwykle doskonale wyczuwają, kiedy coś się dzieje), a z drugiej zamiast wyhamować brniesz w to dalej, dosyć cynicznie tłumacząc przed samym sobą, że nie jest to nic innego, jak kryzys wieku średniego.

Pomyśl też czy dla chwili przyjemności, a nawet kilku chwil, gotów jesteś stracić to wszystko, co zbudowałeś z żoną. Oby się bowiem nie okazało, że pójdziesz w wir przygód, a kiedy za jakiś czas zrobisz rachunek zysków i strat, stwierdzisz z całą stanowczością, że nie było warto. Musisz bowiem mieć świadomość, że jeśli zdradzisz, a potem zdecydujesz, że to jednak z żoną chcesz spędzić resztę życia, nic już nie będzie takie samo, a przede wszystkim możesz w ogóle nie mieć już takiej możliwości.

Moim zdaniem powinieneś wyznaczyć sobie priorytety. Jeśli na samej górze tej listy będzie Twój obecny związek, to wiesz co robić. Jeśli jednak ważniejsze okaże się pożądanie do koleżanki, to przynajmniej bądź uczciwy.

6

Odp: Kryzys wieku średniego?
hindd napisał/a:

Jestem pewien, że gdyby Ona chciała być ze mną, to tak jak stoję rzuciłbym wszystko i poszedł za Nią choćby i do piekła. To straszne, ale poświęciłbym wszystko dla Niej, jak pstryknięcie palcem.

Masz rację, to jest straszne, przerażające! Bardzo mi żal Twojej żony i wielu innych kobiet, które przez to przechodzą lub przechodziły (mam na myśli również siebie). Z drugiej strony dzięki, że mogłam przeczytać Twoje odczucia, bo to odpowiedź na niektóre z moich pytań, na które nigdy nie dostałam odpowiedzi.

Nie mam pojęcia, co mógłbyś zrobić w tej sytuacji, bo mam wrażenie, że już przepadłeś i cokolwiek Ci tu ludzie napiszą, Ty i tak w to pójdziesz jak w dym. Jedyne rozsądne rozwiązanie, to całkowite odcięcie się od niej, ale rozumiem, że to prawie niemożliwe, więc mogę Ci tylko życzyć opamiętania.

7

Odp: Kryzys wieku średniego?
acine napisał/a:

Po co ci w ogole byl ten syn? do odfajkowania na liscie rzeczy ktore powinien zrobic w zyciu mezczyzna?  Chyba  w ogole nigdy nie myslales ze trzeba bedzie mu jakies role mezczyzny przekazac tak? Szkola ma wychowac i mama sie zaopiekowac a ty tylko kase masz zarobic?  Masz swiatopoglad osoby ktora jak by mogla to by zdradzila bo rodzina dla ciebie to cos na zasadzie trofeum. Takie malzenstwa jak twoje wlasnie z powodu swiatopogladu a nie hormonow, biologii czy "kryzysu wieku sredniego" sie rozwalalaja.

Myślę, że lwia część facetow ma wlasnie takie podejście smile szczególnie ci ze starszego pokolenia.

8

Odp: Kryzys wieku średniego?
hindd napisał/a:

...czy postąpić w myśl piosenki SlipKnota ”…Inside my shell, I wait and bleed…” – czekać i krwawić w swojej skorupie? Co, według Was, powinienem zrobić?

z tego co napisałeś do zdrady juz doszło (emocjonalnej) więc wydaje się, ze raczej pilna sprawa, palą się czerwone lampki, wyje syrena. Co zrobić ?
1. wyobrazić sobie kontynuację:
a. ze masz romans z ta najpiękniejszą, ze on wychodzi na jaw (a na pewno kiedyś by wyszedł), rozwód, podział majątku, wątpliwe szczęście dzieci, które po latach Ci podziękują za dzieciństwo, zdruzgotane nerwy, po jakimś czasie bolesny kop od kochanki i pozostanie w pozycji siedzącej na nocniku z shitem w garści, rozpacz "co ja zrobiłem, przecież miałem wszystko i zniszczyłem życie 4 osób".
b. koleżanką Cie wyśmieje i zostaniesz idiotą skończonym - co zresztą sam już dostrzegasz
Niby niewiele ale powinieneś sobie potrafić to wyobrazić
2. powiedzieć prawdę żonie o wątpliwościach i dać jej szanse na podjęcie decyzji

9

Odp: Kryzys wieku średniego?
hindd napisał/a:

Witam! Po krótce przedstawię moją sytuację. To chyba dość często zdarza się ludziom, ale mnie przytrafiło się po raz pierwszy i mam nadzieję, że ostatni. Mam też nadzieję, że uda mi się jakoś z tego wybrnąć. Jestem żonatym facetem po czterdziestce, kilka ładnych lat po ślubie, mam dwójkę wspaniałych dzieci, chłopca i dziewczynkę, dom, w miarę dobrą pracę. Moja żona jest dużo młodsza ode mnie. W zasadzie mam wszystko czego mi potrzeba. Nie to żebym się chwalił, ale zbudowałem dom (no może nie do końca swoimi rękami i nie całkiem sam), spłodziłem syna (to już na pewno osobiście) i zasadziłem drzewo (a nawet pół lasu, za młodego). Czyli w zasadzie wszystko jest fajniusio, kochamy się i czuję się spełniony. No właśnie i tu pojawia się problem. Jakiś czas temu w mojej pracy pojawiła się nowa koleżanka. I kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem od razu wiedziałem, że to najpiękniejsza kobieta na świecie jaką dane mi było poznać, po prostu mój ideał. Wiem, że to zabrzmi jak banał, ale zakochałem się, zauroczyłem i mam bzika czy obsesję na Jej punkcie, jak by tego nie nazywać. Nigdy nie wierzyłem w takie brednie jak „miłość od pierwszego wejrzenia”, a już na pewno nie sądziłem, że coś takiego przytrafi się właśnie mnie i to jeszcze w tym wieku. Ta kobieta jest mężatką też po czterdziestce. Z mężem ma jedną córkę, ale wychowują jeszcze jedno dziecko z poprzedniego małżeństwa Jej męża, też córkę. Jej mąż jest z kolei młodszy od Niej. Nie będę się rozwodził nad Jej urodą, bo jak już wspomniałem jest dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie i mimo wieku bije na głowę dużo młodsze dziewczyny swoim naturalnym pięknem, seksapilem i urokiem osobistym. Pracujemy już ze sobą jakiś czas i trochę się poznaliśmy, dlatego mogę powiedzieć o Niej, że jest przesympatyczną i uroczą osobą, zawsze uśmiechniętą, pomocną i uczynną, radosną, pogodną i pełną ciepła. Imponuje mi też jako kobieta – jest mądra, inteligentna, samodzielna i zaradna, potrafi o wszystko doskonale się zatroszczyć, ale jest przy tym delikatna i wrażliwa…, ale dobra nie przyszedłem tu, żeby Jej kadzić. Cały ten czas się w niej podkochuję i marzę o niej i to w wymiarze platonicznym jak i fizycznym, zachwycam się Nią i podziwiam. Wiem, że jest to naganne i godne pożałowania, dlatego nie chcę, żeby Ona o tym wiedziała, (nie daję nic po sobie poznać) co najwyżej może podejrzewać, że mi się podoba i tyle (z resztą na pewno podoba się każdemu facetowi). Bardzo źle się czuję w tej sytuacji, cierpi też na tym moja Żona, bo cały czas myślę o koleżance z pracy. Nawet jak coś robię z Żoną wyobrażam sobie jakby to było z Nią. Dotyczy to również seksu, a to już podchodzi pod zdradę, co prawda w moich myślach, ale niestety. Jestem nieobecny i obojętny i moja Żona to wyczuwa. Wiem, że to jest złe i dlatego najlepiej by było gdybym zerwał całkowicie kontakty z ta osobą, i postarał się zapomnieć, tylko że musiałbym się zwolnic z pracy, ja albo Ona. Dopóki będę Ją widywał, spotykał się i rozmawiał, to mi nie przejdzie, bo trwa już bardzo długo i nie mogę przestać o Niej myśleć. Jestem pewien, że gdyby Ona chciała być ze mną, to tak jak stoję rzuciłbym wszystko i poszedł za Nią choćby i do piekła. To straszne, ale poświęciłbym wszystko dla Niej, jak pstryknięcie palcem. I nie ma w tym żadnej winy z jej strony. Ona mnie nie kokietuje, nie podrywa, po prostu jest i to wystarczy. Zdaję sobie sprawę, że to jest chore i żenujące, że to „kryzys wieku średniego”, „głowa siwieje, dupa szaleje” itp. i próbuję z tym walczyć. Boję się, że gdybym zagrał z Nią w otwarte karty, a Ona by się zgodziła to zniszczylibyśmy dwie rodziny i nie wiem czy finalnie bylibyśmy szczęśliwi (na początku na pewno), a może jednak to byłaby ta prawdziwa miłość, na którą się czka całe życie i trafia się tylko raz. Z drugiej strony tak sobie myślę, że gdyby poznała prawdę co do Niej czuję, starałaby się ograniczyć ze mną kontakty do minimum (jak wspomniałem jest mądrą kobietą), zniechęcić mnie do siebie, zwiększyć dystans albo całkowicie zerwać wszelkie relacje. Pytam Was o radę czy wyjawić jej co do niej czuję, czy co wydaje mi się, że czuję, (a jeżeli tak to w jaki sposób – może napisać do Niej list), czy postąpić w myśl piosenki SlipKnota ”…Inside my shell, I wait and bleed…” – czekać i krwawić w swojej skorupie? Co, według Was, powinienem zrobić?

Wydajesz sie byc znudzonym gosciem.
Nie wiem jak mozna sie pytac na forum, czy masz rozkrecic sobie seks pozamaleznski czy nie.
Zajmi sie czyms pozytecznym, moze wicej spotkan w wiekszym gronie, jakies imprezki parek, to sie nasycisz kobietami.
I dokladnie tak samo powinny podchodzic kobiety w malzenstwie, wychodzic z kolezankami, nacieszyc oko, aby ze zwyklego pozadania nie robic sprawy zycia.

10

Odp: Kryzys wieku średniego?

"To co czujesz, to nie miłość, tylko "zwykłe" pożądanie. Takie na seks. Niech Ci się to nie myli z romantycznymi uczuciami, jak miłość czy przyjaźń -- bo te budują się latami."

Podpisuję się pod  tym wnioskiem i zgadzam się też że główny Twój wybór to romansować lub nie romansować, chęci są, myśli są, gotowość jest - do romansu, do utrzymania małżeństwa wygląda że ochoty nie masz.... pytasz czy wyznać uczucia koleżance, ja sądzę że Ty myślisz że ona przejawia do Ciebie podobne skłonności i masz nadzieję że weźmie sprawy w swoje ręce (...Jestem pewien, że gdyby Ona chciała być ze mną, to tak jak stoję rzuciłbym wszystko i poszedł za Nią choćby i do piekła.....) poprzez swoje nastawienie możesz błędnie odbierać jej gesty i wydaje Ci się że jest Tobą zainteresowana, piszę tak bo skąd Ci się wzięła myśl aby o czymkolwiek ją powiadamiać, w pracy tworzą się jakieś więzi bo człowiek przebywa szmat czasu razem ale czy jednak jest się tak całkowicie autentycznym i sobą po całości to mam wątpliwości, często bywa tak że człowiek w pracy jest inny niż w domu, to nie znaczy że to nie on, chodzi mi że na danym tle wyłania się  inna strona  osobowości , ja mam takie spostrzeżenia, poparte przykładami iż kryzys wieku średniego mężczyźni objawiają najczęściej  w dwóch kategoriach - jedni w erotyczno/seksualnej a drudzy przygodowo/ekstremalnej,  może to jest tak że Ci , którzy kochają swoje żony idą w motory, nurkowanie, podróże itp oczywiście z kolegami ( być może widok połowicy było nie było często w tym samym wieku nie działa inspirująco) a ci , którzy nie kochają idą w kobiety i jak pokazuje życie dużo młodsze choć to nie reguła, wariant przygodowy idzie przetrwać ten drugi niszczy wszystko łącznie z tym  czego i tak nie było

11 Ostatnio edytowany przez adela 07 (2020-11-06 12:35:34)

Odp: Kryzys wieku średniego?

Posłuchaj Slipknot a, chłopie!
Jeśli chociaż napisałbyś że nie układa Wam się w małżeństwie...
Warto, naprawdę warto dbać o dobry związek, i szanować to, co zbudowaliścoe. Zaufanie, wsparcie, miłość, to są SKARBY.

Pani o anielskiej urodzie, gdy dowie się, co Ci się wykluło w gł9wce, będzie co najmniej zakłopotana, i nie w smak Jej zapewne, że kręci się wokół niej miłosny desperat.
Jeśli zaczniesz działać otworzysz puszkę Pandory.
Odizoluj się od Niej. Chemia pobuzuje i odpuści.
Bądź przyzwoitym gościem i SŁUCHAJ SLIPKNOTA.

12 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-11-06 15:41:23)

Odp: Kryzys wieku średniego?

Musiałam aż się zalogowac jak to przeczytałam.
Ja Ci powiem co masz zrobic, usiądź i weź kajecik, weź długopis.
Jestem Twoją żoną półtora roku temu. Mój mąż też miał "wszystko" - kochającą żonę, wsparcie, cudne dzieciaki, fajne mieszkanko w budowie, finansowy spokój, wyjazdy, wakacje, ogarnięty dom, dzieci, seks. Rozmowy, winko, wspolne wyjscia ze znajomymi czy do kina, koncerty.  To samo pokolenie wiec sie rozumielismy by sie zdawało, ten sam gust muzyczny, podobny styl pracy etc Wiec ze tak powiem "ten sam świat".
Ale w pracy poznał JĄ. Roboczo nazywam ją w swoich opowieściach na forum Dżesiką:)
Oszalał. Świat się zatrzymał, znalazłam jjego listy miłosne, w których pisze do niej, ze żaluje ze nie urodził się 10 lat pozniej. Ergo - poznałby ją, a nie mnie. Nice...
Dzis nie mieszkamy razem, on mieszka z Dżesiką. Nie wiem jak jest miedzy nimi, bo nie interesuje mnie to juz, zablokowałam ich na wszystkich mediach spolecznosciowych. To jego kochanka zaczela za mną łazic i mnie na fejsie sledzic. Zablokowałam dziewczę i napisalam, by zajela sie swoją miłoscia do mojego jeszcze męza (mam nadzieje, ze juz niedlugo).
Dzieci cierpią - maja takie male poczucie bezpieczenstwa, ze coreczka płacze jak wychodze do sklepu i zostawiam dzieci z mamą.
Synek wczoraj jak uslyszal, ze glosno odddycham (cwiczylam brzuszki) - przybiegł z drugiego pokoju przerazony, bo myslal, ze cos mi sie dzieje.
Ich poczucie bezpieczenstwa spadło i rozstrzaskało sie o podloge.
Moj maz zamiast mieszkac w nowym, pieknym mieszkaniu, ktore razem projektowalismy - mieszka w klitce Dżesiki.
Podział majątku przed nami, ja mu nie odpuszczę i bede walczyc do ostatniej kropli krwi.
Ja go nienawidze, nie chce miec nic z nim wspolnego. Gdy czasem cos robimy wspolnie (np wiesza jakies obrazki w pokoju dzieci) - mam FIZYCZNY odruch, ze moje cialo odskakuje gdy jest ryzyko, ze mam go dotknąć. Broni się, podswiadomie juz.
Mnie skrzywdzil tak, ze piekło to mało powiedziane. Do dzis jestem na antydepresantach, mam nadzieje odstawic do konca roku, bo juz emocjonalnie zaczyna mi zwisać, nie chce mi sie juz mu nawet dogryzac.
Czy jest szczesliwy? Nie wiem, ale nie wygląda.Przychodzi struty, ciagle kursuje miedzy nią a dziecmi, a w weekendy w ktore jest z dziecmi ona musi wyjechac gdzies (bo nie zgadzam sie na kontakty dzieci z Dżesiką, zreszta one by chyba nie chcialy).
Wiec ma dwa zycia odrebne. Tak jak na niego patrze to chyba Dżesika losem na loterii nie jest - bo po poczatkowej fazie WOW nową laską on teraz juz, po kilku miesiącach nie ma problemu, by przyjechac do dzieci i spedzac z nimi cale wieczory zamiast z Dżesiką...Miał teraz dwa pogrzeby bliskich osob w rodzinie- normalnie bylabym obok niego, trzymajac go za reke. Pojechał sam...
Czy bylo wartoo? Nie wiem, on by musial powiedziec. Ja uwazam, ze nie, bo mielismy fajne zycie, gdzie byla milosc - przynajmniej z mojej strony. Ja bym przy tym gosciu trwala do konca. CGdyby mial zawał i wylądował na wózku - pchalabym ten wozek. Tyle, ze on tego nie docenił.
A ja?
Ja juz jestem szczesliwa. Pozbyłam sie z zycia kogos, dla kogo wiezi miedzyludzkie oznaczaja "dopoki mam w tym interes". Kogos, dla kogo wazniejsze niz milosc, wiez, wsparcie, budoowane latami zycie otraz szczescie dzieci  - jest wlasne EGO. To, ze "mogę jeszcze", że "nalezy mi sie". Kogos, na kim nie moglabym liczyc w chorobie i biedzie - bo wtedy zrobiloby sie za trudno...
Poznalam nowych ludzi - na swiecie sa fajniejsi faceci niz Ty i moj maz...Dla ktorych zwiazek to nie tylko wieczna zabawa i seks z fajerwerkami. Ale to zrozumiesz jak nowa Pani jednak wypisze sie z wygodnego układu i zostaniesz sam z nienawidzącą Cie, sprzywdzoną żoną i płaczącymi dziecmi. I to co miales - ich milosc - nie bedzie juz dla Ciebie....
A teraz napisze Ci co masz zrobic.
Masz odejsc od żony. Masz uwolnić tę kobietę od siebie, by mogla zyc z kims kiedys, kto na nią zasługuje i kto za jej miłosc się odpłaci miłością.
Czy Ty naprawde sadzisz, ze Twoja zona nie moglaby kogos poznac i sie zauroczyc? (Tu nastepuje długi epizod pustego śmiechu)
Zauroczenie to ZAWSZE jest decyzja - czy "płyniesz" w strone emocjonalnej bllliskosci do tej nowej osoby czy stawiasz sobie granicę mimo chęci. Ty już popłynąłeś.
Zadam Ci teraz jedno pytanie. Jakim TY jestes męzem? Podlewasz ten swoj ogrodek czy patrzysz na zieleńszy (zawsze!) sąsaiada? Hmmm? Kiedy ostatni raz wziales żonę na randkę bez dzieci? TY - kiedy TY zorganizowales dlla Was wyjscie, wyjazd, sam z siebie, nieproszony?
Albo kiedy wparowałeś do domu i wziąłeś swoja zone na kuchennym stole?
Tya
Niech zgadnę...
Odejdź od swojej żony i idz w iluzję "milosci". A jak juz wylądujesz samotnie na dnie - to przynajmniej bedziesz mial co wspominac, prawda?
Powodzenia!

PS. Jedyne ciepłe uczucie do Ciebie mam gdy piszesz o Slipknocie. Ja po tym co mi wywinął mąż miesiacacmi sluchalam "Unsainted". Powinienes znac, pusc sobie. To jest fragment ktory dedykuję mężowi:
"You've Killed The Saint In Me
How Dare You Martyr Me?"

13 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-11-06 13:55:59)

Odp: Kryzys wieku średniego?
PainIsFinite napisał/a:

Musiałam aż się zalogowac jak to przeczytałam.
Ja Ci powiem co masz zrobic, usiądź i weź kajecik, weź długopis.
Jestem Twoją żoną półtora roku temu. Mój mąż też miał "wszystko" - kochającą żonę, wsparcie, cudne dzieciaki, fajne mieszkanko w budowie, finansowy spokój, wyjazdy, wakacje, ogarnięty dom, dzieci, seks. Rozmowy, winko, wspolne wyjscia ze znajomymi czy do kina, koncerty.  To samo pokolenie wiec sie rozumielismy by sie zdawało, ten sam gust muzyczny, podobny styl pracy etc Wiec ze tak powiem "ten sam świat".
Ale w pracy poznał JĄ. Roboczo nazywam ją w swoich opowieściach na forum Dżesiką:)
Oszalał. Świat się zatrzymał, znalazłam jjego listy miłosne, w których pisze do niej, ze żaluje ze nie urodził się 10 lat pozniej. Ergo - poznałby ją, a nie mnie. Nice...
Dzis nie mieszkamy razem, on mieszka z Dżesiką. Nie wiem jak jest miedzy nimi, bo nie interesuje mnie to juz, zablokowałam ich na wszystkich mediach spolecznosciowych. To jego kochanka zaczela za mną łazic i mnie na fejsie sledzic. Zablokowałam dziewczę i napisalam, by zajela sie swoją miłoscia do mojego jeszcze męza (mam nadzieje, ze juz niedlugo).
Dzieci cierpią - maja takie male poczucie bezpieczenstwa, ze coreczka płacze jak wychodze do sklepu i zostawiam dzieci z mamą.
Synek wczoraj jak uslyszal, ze glosno odddycham (cwiczylam brzuszki) - przybiegł z drugiego pokoju przerazony, bo myslal, ze cos mi sie dzieje.
Ich poczucie bezpieczenstwa spadło i rozstrzaskało sie o podloge.
Moj maz zamiast mieszkac w nowym, pieknym mieszkaniu, ktore razem projektowalismy - mieszka w klitce Dżesiki.
Podział majątku przed nami, ja mu nie odpuszczę i bede walczyc do ostatniej kropli krwi.
Ja go nienawidze, nie chce miec nic z nim wspolnego. Gdy czasem cos robimy wspolnie (np wiesza jakies obrazki w pokoju dzieci) - mam FIZYCZNY odruch, ze moje cialo odskakuje gdy jest ryzyko, ze mam go dotknąć. Broni się, podswiadomie juz.
Mnie skrzywdzil tak, ze piekło to mało powiedziane. Do dzis jestem na antydepresantach, mam nadzieje odstawic do konca roku, bo juz emocjonalnie zaczyna mi zwisać, nie chce mi sie juz mu nawet dogryzac.
Czy jest szczesliwy? Nie wiem, ale nie wygląda.Przychodzi struty, ciagle kursuje miedzy nią a dziecmi, a w weekendy w ktore jest z dziecmi ona musi wyjechac gdzies (bo nie zgadzam sie na kontakty dzieci z Dżesiką, zreszta one by chyba nie chcialy).
Wiec ma dwa zycia odrebne. Tak jak na niego patrze to chyba Dżesika losem na loterii nie jest - bo po poczatkowej fazie WOW nową laską on teraz juz, po kilku miesiącach nie ma problemu, by przyjechac do dzieci i spedzac z nimi cale wieczory zamiast z Dżesiką...Miał teraz dwa pogrzeby bliskich osob w rodzinie- normalnie bylabym obok niego, trzymajac go za reke. Pojechał sam...
Czy bylo wartoo? Nie wiem, on by musial powiedziec. Ja uwazam, ze nie, bo mielismy fajne zycie, gdzie byla milosc - przynajmniej z mojej strony. Ja bym przy tym gosciu trwala do konca. CGdyby mial zawał i wylądował na wózku - pchalabym ten wozek. Tyle, ze on tego nie docenił.
A ja?
Ja juz jestem szczesliwa. Pozbyłam sie z zycia kogos, dla kogo wiezi miedzyludzkie oznaczaja "dopoki mam w tym interes". Kogos, dla kogo wazniejsze niz milosc, wiez, wsparcie, budoowane latami zycie otraz szczescie dzieci  - jest wlasne EGO. To, ze "mogę jeszcze", że "nalezy mi sie". Kogos, na kim nie moglabym liczyc w chorobie i biedzie - bo wtedy zrobiloby sie za trudno...
Poznalam nowych ludzi - na swiecie sa fajniejsi faceci niz Ty i moj maz...Dla ktorych zwiazek to nie tylko wieczna zabawa i seks z fajerwerkami. Ale to zrozumiesz jak nowa Pani jednak wypisze sie z wygodnego układu i zostaniesz sam z nienawidzącą Cie, sprzywdzoną żoną i płaczącymi dziecmi. I to co miales - ich milosc - nie bedzie juz dla Ciebie....
A teraz napisze Ci co masz zrobic.
Masz odejsc od żony. Masz uwolnić tę kobietę od siebie, by mogla zyc z kims kiedys, kto na nią zasługuje i kto za jej miłosc się odpłaci miłością.
Czy Ty naprawde sadzisz, ze Twoja zona nie moglaby kogos poznac i sie zauroczyc? (Tu nastepuje długi epizod pustego śmiechu)
Zauroczenie to ZAWSZE jest decyzja - czy "płyniesz" w strone emocjonalnej bllliskosci do tej nowej osoby czy stawiasz sobie granicę mimo chęci. Ty już popłynąłeś.
Zadam Ci teraz jedno pytanie. Jakim TY jestes męzem? Podlewasz ten swoj ogrodek czy patrzysz na zieleńszy (zawsze!) sąsaiada? Hmmm? Kiedy ostatni raz wziales żonę na randkę bez dzieci? TY - kiedy TY zorganizowales dlla Was wyjscie, wyjazd, sam z siebie, nieproszony?
Albo kiedy wparowałeś do odmu i wziąłeś swoja zone na kuchennym stole?
Tya
Niech zgadnę...
Odejdź od swojej żony i idz w iluzję "milosci". A jak juz wylądujesz samotnie na dnie - to przynajmniej bedziesz mial co wspominac, prawda?
Powodzenia!

PS. Jedyne ciepłe uczucie do Ciebie mam gdy piszesz o Slipknocie. Ja po tym co mi wywinął mąż miesiacacmi sluchalam "Unsainted". Powinienes znac, pusc sobie. To jest fragment ktory dedykuję mężowi:
"You've Killed The Saint In Me
How Dare You Martyr Me?"

Cóż więcej można dodać do tego co napisałaś ? - niewiele.

Do Autora napiszę trochę jednak.
Sprawiasz wrażenie znudzonego życiem tu zgadzam się z przedmówcami wydaje się że niby coś tam odfajkowałeś z życia.
Nie jesteś pogubiony - to na pewno.
Jednak dość daleko już odpływasz ,odlatujesz, co jest Twoją decyzją oddajesz część swojego myślenie i odczuwania jakimś złudzeniom, wyobrażeniom czemuś czemu Ty nadajesz znaczenie - coś co jest niby silniejsze od Ciebie ,ale to Ty dałeś temu władzę i moc nie ta kobieta.
Nie sprawiasz jednak wrażenia po tym co o sobie napisałeś kogoś kto poradzi sobie z dwoma niby związkami ,małżeństwem i romansem.
Jesteś na razie typem cichego wielbiciela a to jakby jakaś ucieczka w której się urządzasz.Od czego uciekasz ?
To co napisał Gary w swoim poście w jego pierwszej części przeczytaj dokładnie.To prawdopodobnie bardziej dla Ciebie
To co w drugiej części jest napisane moim zdanie Ciebie nie dotyczy, dlatego że nie masz doświadczenia z kobietami - tak mi się wydaje.
Odpłyniesz jak zdecydujesz się na flirt,podryw tajny romans w zależność a nie w więź .Miłość potrzebuje przestrzeni i wolności a nie bycia w półmroku i pod kloszem Tobie się już myli pożądanie, pragnienie,fascynacja  seksualna  z miłością, idealizujesz ostro i za szybko - zassałeś iluzję którą sam sfabrykowałeś sobie.   
Nie poradzisz sobie z wyrzutami która znikają na jakiś czas zupełnie, egzaltowane, euforyczne emocje ja zakrywają ,ale nie trwają wiecznie mijają jak wszystko sztuczne ich reanimowanie przy jednoczesnym ukrywaniu, oszustw, kłamstw zryje ci psychikę na Twoje życzenie ,bo bardzo mało kto potrafi zachować równowagę w tym "jasnym układzie" z kochanką u kogoś na ogół pojawiają się oczekiwania roszczenia zazdrość żądanie wyłączności ,oraz niechęć awersja do legalnego męża żony .
Tym też karmi się romans awersją do "legalnego" partnera,rzeczywistymi i urojonymi urazami,pretensjami,żalami,własnym wygodnym poczuciem winy, niby doznanej krzywdy emocjonalnej do żony/męża ,musisz się wybielać i dyskutować ze skrupułami odbywa się to jednak pod warstwą wysokich emocji "romansowych" w podświadomości nad którą niewielu ludzi panuje.
Zdradzanie,niewierność dostarcza radochy,frajdy,a poczucie panowanie i władzy nad dwiema kobietami wydaje się być super fajne to złudzenie jest odwrotnie zupełnie ,kontrolując innych dajesz sobą manipulować na różnych poziomach uczuć .
Jak już chcesz wejść w układ z koleżanką to do dna inaczej będziesz jeszcze długo się dręczył,męczył rozkminiał,żałował,spekulował.
To wszystko odbije się na dziecko.
Teraz mam okazję obserwować w moim otoczeniu skutki romansu tatusia - ojca roku dzieciak oddaje właśnie tatusiowi to co dostał od niego podczas romansu ,a do ojca zaczyna pomału to dochodzić - wesoło nie jest.
Sprawdzisz się jako mężczyzna,człowiek i dowiesz się czegoś o sobie wiedz jednak że masz wpływ na bliskich.
Nawet jak uda Ci się idealnie ukryć spotkania romans to to i tak wpływa na otoczenie Twoja nieobecność tez ta myślami .Konspiracja na początku też jest mega zarąbista - męczy jednak bardzo wyczerpuje na dłuższą metę,jeszcze bardziej niż ci się wydaje teraz w Twoich marzeniach o mrzonkach .
Chyba że jesteś facetem o stalowych nerwach i potrafisz zachować uczucia i emocje do żony potrafisz zadośćuczynić jej i być jak napisał Gary tu i teraz ,rozdzielać,szatkować,duszę/psychikę na dwa układy .Nie ranić,nie krzywdzić,nie szkodzić sobie i wszystkim w koło.
Pytanie jak to się robi? Ja nie wiem mnie się nie udało poległem po prostu miałem w życiu dwa romanse jeden jak byłem bardzo młody to zdradzałem narzeczoną,drugi kilka lat później będąc singlem romans w pracy z nową koleżanką mężatką .
Mnie się nie udało tego wszystkiego ogarnąć ,może za słaby byłem i niedojrzały kto wie .Wyjątkowe to nie było.
Wspomnienia - tu moje doświadczenie jest inne niż Garyego może dlatego że nie żyje przeszłością i nie odświeżam ciągle tak wspomnień,a one wyblakły tak jak inne radochy z życia a nie oszczędzałem się w pewnych jego dziedzinach .
Nie nudzi mi się w życiu tu i teraz na tyle żebym żył przeszłością .
Ty Autorze decydujesz albo albo a z tym cichym wielbieniem to jak dokonasz wyboru w stronę rodziny pozwolisz sobie i odpuścisz to zauroczenie to ono minie ,jak przestaniesz walczyć i szamotać się stwarzając sobie durne dylematy, mnożąc nieistniejące światy, wzmacniając niechęć  do tego co masz w domu.
Zakładając że uda ci się "zdobyć " koleżankę ,bo tak naprawdę to Ty jeśli już zostaniesz ewentualnie wybrany i wykorzystany przez nią jeżeli ona jest gotowa i chętna na takie przygody ,możne być tak że Ciebie wyśmiej i zrobiłaby Ci tym ogromną przysługą,bo jesteś raczej romantycznym jeleniem i bezbronnym leszczem,a nie żadnym "samcem alfa" sorry tak na moje oko.

14 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-11-06 14:17:29)

Odp: Kryzys wieku średniego?

Gary, ten wątek nie dotyczy PainIsFinite. Post Twój usuwam więc jako off-top i osobiste wycieczki. Informuję też, że przy kolejnym takim otrzymasz ostrzeżenie.

15

Odp: Kryzys wieku średniego?
PainIsFinite napisał/a:

...kiedy wparowałeś do odmu i wziąłeś swoja zone na kuchennym stole?
Tya
Niech zgadnę...
Odejdź od swojej żony i idz w iluzję "milosci". A jak juz wylądujesz samotnie na dnie - to przynajmniej bedziesz mial co wspominac, prawda?
Powodzenia!...

o ile wątek to nie trolololo .... dodałbym do tego, skoro tak mu wyobraźnia pracuje ....
autorze, wyobraź sobie, ze jak już będzie po wszystkim, ktoś będzie Twoją małżonkę brał na tym stole w kuchni ... Ty odpłyniesz ....
a córkę do ołtarza poprowadzi nowy partner ex zony.
Dla mnie najgorszy koszmar ojca, do dziś mną to wstrząsa, zobacz scenę z filmu "Ostatnia szansa Harveya" z D. Hoffmanem. Najczęściej na osłodę nie spotyka się na drodze Emmy Thompson ...

16 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2020-11-06 15:49:40)

Odp: Kryzys wieku średniego?
bullet napisał/a:
PainIsFinite napisał/a:

...kiedy wparowałeś do domu i wziąłeś swoja zone na kuchennym stole?
Tya
Niech zgadnę...
Odejdź od swojej żony i idz w iluzję "milosci". A jak juz wylądujesz samotnie na dnie - to przynajmniej bedziesz mial co wspominac, prawda?
Powodzenia!...

o ile wątek to nie trolololo .... dodałbym do tego, skoro tak mu wyobraźnia pracuje ....
autorze, wyobraź sobie, ze jak już będzie po wszystkim, ktoś będzie Twoją małżonkę brał na tym stole w kuchni ... Ty odpłyniesz ....

Ka-czing! Dokładnie tak. Odpływasz od żony ale pamiętaj, że na tym stole ktoś inny będzie ją brał. I wiesz co? Będzie szczęśliwsza niż z mężem, który jak 15-latek wzdycha do koleżanki z pracy. Kobieta, która daje Ci Twoją miłość -  zasługuje na miłość.

Gary napisał/a:

Gary, ten wątek nie dotyczy PainIsFinite. Post Twój usuwam więc jako off-top i osobiste wycieczki. Informuję też, że przy kolejnym takim otrzymasz ostrzeżenie.

A co Gary napisał?

17

Odp: Kryzys wieku średniego?

Stary, aleś prętem przeciągnął po klatce:))) ale ci wizję katastrofy przedstawili, że ktoś ci żonę będzie brał na stole, że córka będzie doprowadzona do ołtarza przez nowego gacha ex zony, że będziesz na samym dnie, będziesz desperatem, otwOrzysz puszkę Pandory... Przecież autor może zachować się fair. Może w tym momencie poinformować małżonkę, że odchodzi, a dopiero później po dłuższym okresie wskoczyć w inne relacje. Nikt nie powiedział, że musi być z obecną żoną,  nikt nie powiedział,  że tylko z nią będzie szczęśliwy. Nie musi czekać na niego finał jak w "Oszukać przeznaczenie". Zachowaj się uczciwie, zostaw żonę, bądź dobrym ojcem i próbuj szczęścia w innym miejscu, ale zrób to w odpowiedniej kolejności.

18

Odp: Kryzys wieku średniego?
PainIsFinite napisał/a:
Gary napisał/a:

Gary, ten wątek nie dotyczy PainIsFinite. Post Twój usuwam więc jako off-top i osobiste wycieczki. Informuję też, że przy kolejnym takim otrzymasz ostrzeżenie.

A co Gary napisał?

Zapytaj go o to w wiadomości prywatnej.

19

Odp: Kryzys wieku średniego?
BEKAśmiechu napisał/a:

Stary, aleś prętem przeciągnął po klatce:))) ale ci wizję katastrofy przedstawili, że ktoś ci żonę będzie brał na stole, że córka będzie doprowadzona do ołtarza przez nowego gacha ex zony, że będziesz na samym dnie, będziesz desperatem, otwOrzysz puszkę Pandory... Przecież autor może zachować się fair. Może w tym momencie poinformować małżonkę, że odchodzi, a dopiero później po dłuższym okresie wskoczyć w inne relacje. Nikt nie powiedział, że musi być z obecną żoną,  nikt nie powiedział,  że tylko z nią będzie szczęśliwy. Nie musi czekać na niego finał jak w "Oszukać przeznaczenie". Zachowaj się uczciwie, zostaw żonę, bądź dobrym ojcem i próbuj szczęścia w innym miejscu, ale zrób to w odpowiedniej kolejności.

Haha prawda. Pierwszy raz się zgadzam z Beką. Tak - nie ma sensu być w małżeństwie "bo trzeba". Ja nigdy nie chciałabym by mój partner był ze mną bo już się przyzwyczaił ale wzdycha do innej.
Tylko bądź fair jak Beka napisał. Odejdź od żony. Nie okłamuj jej. Nie oszukuj. Potraktuj z należnym jej szacunkiem. Odejdź i zacznij nowe życie.
A ona zacznie swoje, na tym stole...:D Z innym...

20

Odp: Kryzys wieku średniego?

Czyli kolejny raz prawie NIC się złego nie dzieje między małżonkami, po prostu pojawia się powiem świeżości...Tzw "zakochanie"..

Powiem szczerze, że po ilościach takich historii, jak ta tutaj,( u obu płci) zastanawiam się, jak to rzeczywiście jest możliwie, żeby tak ześwirować na czyimś punkcie w takim wieku..Osobiście byłem kiedyś przekonany, że taki haj emocjonalny zdarza się raczej głównie nastolatkom a właśnie ludzie starsi mają nieco bardziej poukładane w głowie, są dojrzalsi i mają inne potrzeby..

21

Odp: Kryzys wieku średniego?

zapytaj sie siebie kolego jak ty bys sie czul, gdyby zona poczula to co ty teraz?

22

Odp: Kryzys wieku średniego?
hindd napisał/a:

miłość, na którą się czka całe życie

Wygląda na to, że faktycznie odbije się dożywotnią czkawką...

23

Odp: Kryzys wieku średniego?

Na miejscu Twojej zony chcialabym wiedziec o tym.

24

Odp: Kryzys wieku średniego?

Hehe, gdybyś to napisał w listopadzie 2018 to bym pomyślała, że to mój mąż (prawie były) pisze...

Mnie mąż w tzw. kryzysie wieku średniego porzucił dla koleżanki z pracy tuż po narodzinach naszego pierwszego dziecka.
W dniu gdy się pakował napisał do niej "do końca życia żałowałbym gdybym nie spróbował".

Od "pioruna gdy ją poznał" minęły prawie równo dwa lata, od wyprowadzki prawie rok i 4 miesiące.
Nadal są razem.

Piszę to dlatego, bo może cię natchnę do działania, bo żal mi twojej żony. W całym poście nie ma nawet wzmianki o tym, że ją skrzywdzisz, że będą cierpiały twoje dzieci. Widoczne są tylko dwa problemy: "co jeśli nowa mnie odrzuci" oraz "co jeśli nam nie wyjdzie". Żona i rodzina to sprawa drugorzędna, a może nawet jeszcze dalej....

Jeśli masz poczucie, że zostawiłbyś dla niej wszystko i obchodzą cię tylko te dwie rzeczy co wyżej napisałam, to oznacza, że w twoim obecnym związku cię po prostu już od dawna nie ma. Nie ma tu co naprawiać. Statystyki są jednak nieubłagane. Takie fascynacje przy długoletnich małżeństwach to tylko pchnięcie do zakończenia małżeństwa. Większość takich związków pada po 2-4 latach. Więc jest duża szansa, że po kilku latach szczęścia zostaniesz sam jak palec z kupą nienawidzących cię ludzi na karku.

Potwierdzam jednak też to co pisze Pain. Przez 1,5 roku mój ex postarzał się o 10 lat. Z dziunią się spotykają po kryjomu jak szczury bo "nikt w pracy nie wie". Do tej pory nie złożył wniosku rozwodowego bo nie ma czasu. Dziunia nie chce z nim z tego powodu zamieszkać. Ja z kolei nie zgadzam się, by dziunia kontaktowała się z dzieckiem, wiec musi to rozdzielać. Prowadzi właściwie trzy życia. Psychicznie ledwo ciągnie, bo dziunia mnie nienawidzi i mu cały czas "doradza" i ma pretensje, że jest dla mnie "za dobry". A ja mam pretensję, że jest dla mnie "za zły". Ech proza życia. A moja dziunia samotna panienka. U ciebie z tego co przeczytałam to jakiś większy tłok bo jeszcze ona ma męża i dzieci itp. Życzę powodzenia.

25

Odp: Kryzys wieku średniego?

Dla mnie to jest niesamowicie dziwne jak można chcieć zniszczyć to co się budowało wiele lat, ot tak w zasadzie bez powodu, bo piękna kobieta. A mało to pięknych ludzi? I jeszcze każdy jest inny, więc nie da się wybrać najpiękniejszej osoby. Zastanawiam się jaką wartość ma dla Ciebie twój związek, rodzina. Bo teraz chcesz to zaprzepaścić, może nie być powrotu, a ponadto zafundujesz im ogrom cierpienia.
Łatwo tak zrzucić wszystko na kryzys wieku średniego, ale może lepiej dobrze się zastanowić gdzie jesteś, co masz, co chcesz osiągnąć, czego ci teraz brakuje.
Zastanawiam się, czy nie jest tak, że po prostu zabrakło ci teraz nowego celu, bo osiągnąłeś to, co sobie założyłeś. I tu się nagle pojawił nowy cel w postaci pięknej kobiety. Jeden z kolegów z pracy mówił, że jego znajomi około 40 (po osiągnięciu wcześniejszych celow) robią doktorat albo licencję pilota. Więc może licencja pilota? ;-P Budowanie na tym co osiągnąłeś, zamiast burzenia?
To, że ktoś się podoba to nie znaczy, że musi za tym iść działanie.. Właściwie może jestem dziwna, ale nie rozumiem czemu cierpisz jako zakochany. No ale nie jestem facetem. W sumie to ciekawe, że rozmyślasz o swoim cierpieniu, ale nie myślisz, że bliscy, za których jesteś odpowiedzialny, którzy mają z Tobą realną relację, są do Ciebie przywiązani będą przez to cierpieć..

26 Ostatnio edytowany przez prego (2020-11-08 10:37:05)

Odp: Kryzys wieku średniego?

Nie wiem czy Autor wątku jeszcze tu zagląda. Ale napiszę cos od siebie.
Swoja wypowiedz zacząłeś od pięknego kłamstwa, a jednak kłamstwa na temat roli mężczyzny. Ma zbudować dom, spłodzić syna i posadzić drzewo. Kierowany tym kłamstwem żyjesz wg utartego szlaku, który szczęścia dać nie może, bo jest mitem oderwanym od rzeczywistości.
Jaka jest prawda? Każdy żyje dla siebie, każdy inaczej może się spełniać w życiu, każdemu dobry Bóg wyznaczył drogę i tylko On wie, co może dać człowiekowi szczęście. Warto przynajmniej czas od czasu poprosić, by nie wodził nas na pokuszenie, ale przynajmniej dal malutkie światełko w ciemności.

27

Odp: Kryzys wieku średniego?

Najpierw napompowales sobie ego tym, ile w zyciu osiagnales i ile masz do stracenia (Ty maly egoistyczny bablu). Moj drogi nie zbudowales tego sam, tylko razem z Zona, ktora poswiecila Ci najlepsze lata, zapewne troszczyla sie o Ciebie jak kobieta, oddala zaufanie, czula sie bezpiecznie w malzenstwie, a Tobie nawet przez sekunde nie przeszlo przez mysl JAKA KRZYWDE JEJ WYRZADZISZ. Zobaczyles spodniczke i wszystkie lata, ktore poswiecila Ci zona sa niewazne. Wziales co dala, bylo fajnie. Spoko - mozna ja zamienic bez cienia wyrzutow sumienia, przeciez co Cie obchodzi jej krzywda, niech ryczy. Nie ma co jej zawdzieczac cnie, bycie przy Tobie przez zone, nalezalo Ci sie jak swini siodlo. Poza tym - nie uprawiasz seksu z zona, tylko sie nia masturbujesz i wzdychasz do innej sukienki. Nie wiem jak trzeba byc nieczulym, zeby skupiac sie na sobie, swoich osiagnieciach, swoich chcicach i nie miec najmniejszych wyrzutow sumienia, ze zniszczy sie zycie osoby, ktora przez lata byla przy nas i sie o nas troszczyla. Ja rozumiem, ze oszalales na punkcie innej, zdarza sie, ale to jak wyrzuciles zone z serca w sekunde w moich oczach pozbawia Cie czlowieczenstwa. Emocje na poziomie nastolatka.

28 Ostatnio edytowany przez authority (2020-11-09 12:47:16)

Odp: Kryzys wieku średniego?

To nie kryzys wieku średniego a zwykła zdrada kryzys pojawia się wcześniej zanim dochodzi do zdrady a zdrada jest jednym z jego następstw choć wcale nie musi do niej dojść.  U ciebie zaczęło się od zdrady. Na to nie ma usprawiedliwienia u kobiet jest menopauza. Bullet Zgłosiłem offtop mieszasz politykę z tematem.

29 Ostatnio edytowany przez bullet (2020-11-09 15:33:40)

Odp: Kryzys wieku średniego?

początkowy jest jedynym postem autora.

Posty [ 29 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kryzys wieku średniego?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024