Dużo wyjeżdżamy głównie na weekendy. Propozycja wyjazdu i pomysł wychodzi przeważnie ze strony partnerki. Kierowcą jestem ja. Wyjeżdżać też lubię, dlatego też jestem chętny.
"Problemem" jest jedynie wspólne partycypowanie w kosztach paliwa, a w zasadzie brak.
Jak z noclegiem nie ma pronlemu, płacimy za siebie, jedzenie raz ja raz ona, ale nikt tu nikomu nie wylicza, tak pod wzgledem paliwa jest cisza. Raz na weekendzie zrobiliśmy 1500 km i był to już jakiś znaczący koszt pod względem innych wydatków, chyba nawet najwyższy, myślałem że się domyśli i wyjdzie z inicjatywą, bo jest bystrą i kumatą osobą, tak cisza...
Nie jesteśmy długo ze sobą, bo ze trzy miesiące. Poprzednia dziewczyną to pod tym wzgledem aż przesadzała, bo za wszystko chciala zwracać pieniądze.
Przy cotygodniowych wyjazdach, gdzie na weekendzie robię od 300 do 900 km to trochę razi po oczach i kieszeni.
Nie jestem jakaś sknerą, żeby że wszystkiego się rozliczać, ale przy tego typu wyjazdach wydaję mi się to normalne tym bardziej, że oboje przecież pracujemy. A też nie jest to propozycja w stylu "chodź kochanie zabiorę Cię do ..." żebym miał się poczuwać do krycia całości kwoty za przejazd.
Muszę jakoś delikatnie porozmawiać, bo na tematy finansowe różnie ludzie reagują.
A jakie Wy macie podejście do tego typu spraw?