Hej,
potrzebuję niezależnych opinii.
Od prawie 1,5 roku jestem z chłopakiem. Znajomość zaczęła się niezobowiązująco, nie planowaliśmy nic poważniejszego, ale szybko okazało się, że chcemy być razem.
Facet ma 36 lat, w momencie kiedy go poznałam mieszkał od 3 mcy u starych - "przejściowo", bo rozstał się z dziewczyną, musiał zwolnić wynajmowane mieszkanie, trudny okres.
Pracował freelance, ale od tego momentu niewiele miał jakichkolwiek zleceń. Do dzisiaj jest u starych i twierdzi, że szuka pracy. Co jakiś łapie coś dorywczo. Mówi, że chce się ogarnąć i wynająć coś swojego, ale nic mu z tego nie wychodzi. Tydzień temu wysłałam mu ofertę pracy, która byłaby dla niego super. Okazuje się, że wysłał cv dopiero dzisiaj, bo był zaangażowany w inny projekt. Generalnie jak coś robi, to twierdzi, że skupia się na jednym. Tyle, że ten dorywczy projekt zakończył się fiaskiem, więc teraz przypomniał sobie, że jest coś takiego jak stała praca. Oczywiście w trakcie pracowania nad tym projektem miał czas na piwko, film, spotkania, bo to jest czas "po pracy". Nie przyjmuje mojego zdania, bo nie życzy sobie ocen i demotywujących złośliwości.
Jak się spotykamy to oczywiście u mnie, był czas, że właściwie mieszkał ze mną. Mówiłam wielokrotnie, że chce, żeby mnie zaprosił do swojego własnego mieszkania czy nawet pokoju, chcę pojechać gdzieś, zaplanować coś. Mam na myśli zwykłe życie i jakieś atrakcje od czasu do czasu. A mam typa, który jak wychodzi ode mnie to daje znać matce, żeby drzwi na dolny zamek nie zamykała, bo wraca.
Nie wiem, czy to nie jest kłamstwo. Czy on nie chce po prostu dorosnąć...
Obiecywał, że zmieni swoją sytuację, że wie, czego potrzebuję jako kobieta, ale fak... Tyle czasu? Zachowuje się jakby to było oczywiste, że będzie wszystko spoko, nie wiem, z nieba mu wszystko spadnie.
Mnie jest megawstyd oczywiście i zaczęłam unikać kontaktu ja z nim + np. znajomi, bo krępują mnie pytania o pracę, gdzie mieszkacie itp. Nadal potrafi powiedzieć, że "przejściowo" jest u starych - czyli prawie 2 lata.
Z drugiej strony niby wysyła, szuka, był na kilku spotkaniach w tym czasie, angażował się. Ale co z tego? Naprawdę w wieku 36 lat to taki problem, by znaleźć cokolwiek, by się odbić i być normalnym facetem dla swojej kobiety?
Mam ochotę to skończyć, ale oczywiście jest mi trudno i za każdym razem jak dostaję taki policzek mam jakieś nadzieje.
Co myślicie?