Hejka
A. jest moją przyjaciółką od 20 lat. Znamy się jak łyse kobyły Mam jednak z nią problem który zaczyna doprowadzać mnie do szału i nie wiem już w tym momencie jak mam z nią rozmawiać na ten temat.
Dziewczyna jest od 12 lat w nieudanym związku. Wpadła w wieku 24 lat z prawie obcym facetem. Od tego czasu są razem (chociaż to za dużo powiedziane) i nawzajem się maltretują. Nie ma w tej relacji ani miłości, ani przyjaźni, ani krzty sympatii. Nie będę się rozwodziła na temat tego co kto komu robi bo nie o tym ma być post. Poprostu oni nawzajem robią ze swojego życia piekło.
Moja przyjaciółka już nie raz próbowała się z nim rozstać. Czasem jej się udawało na kilka tygodni lub miesięcy pozbyć go ze swojej przestrzeni życiowej, ale zawsze wracał jak bumerang.
Obecnie co weekend słyszę, że On ma się już w Niedzielę wynieść i jak tego nie zrobi to ona mu... blablabla. Jak zawsze.
Do tej pory zawsze ją wspierałam, motywowałam, a jak trzeba to opieprzałam. ALE (!) mam już po dziurki w nosie tego tematu. Nie mogę już tego słuchać. Mam ochotę jej łeb ukręcić. To trwa tyle czasu, a ona nadal w tym tkwi i truje mi i męczy i jęczy.
Mam ochotę jej wykrzyczeć, że jest poje*ana, że niszczy życie sobie i córce a przy okazji, a ja cierpie razem z nimi bo przecież ją kocham i nie mogę na to patrzeć.
Obojętnie co powiem, jak zareaguje to wiem że to nic nie zmieni w jej życiu. Jest dorosła. Sama musi sobie dać radę. Z drugiej strony jako przyjaciółka nie powinnam ignorować jej problemów.
Nie wiem co mam robić. Najbliżej mi do decyzji żeby wogóle ignorować ten temat i stwierdzić że nie chcę o tym słuchać
podobna historię widzę na fb, jakies 10 lat razem, jedno dziecko, ona wybacza, on wraca i posiedzi i potem znowu alkohol/zdrady, ona wstawia zdjecia dziecka na fb,blaga,prosi,wroc,to tamto, potem wraca i ona wstawia zdjecia z nim razem jako szczesliwej rodziny.
cale miasto z niej sie smieje, bo to juz istna Dynastia, jego byle są w jej znajomych.
nic, to chory uklad, nie masz wlasnego zycia?ja bym wyciszyla te konwersację.
podobna historię widzę na fb, jakies 10 lat razem, jedno dziecko, ona wybacza, on wraca i posiedzi i potem znowu alkohol/zdrady, ona wstawia zdjecia dziecka na fb,blaga,prosi,wroc,to tamto, potem wraca i ona wstawia zdjecia z nim razem jako szczesliwej rodziny.
cale miasto z niej sie smieje, bo to juz istna Dynastia, jego byle są w jej znajomych.
nic, to chory uklad, nie masz wlasnego zycia?ja bym wyciszyla te konwersację.
Tutaj alkoholizmu i zdrad nie ma. Nie facet jest winny tylko oboje po równo.
Właśnie mam swoje życie! Dlatego zaczyna mnie to wkurzać. Ciągle ten sam temat na tapecie, a ja nie potrafię powiedzieć stop bo przecież dobra przyjaciołka powinna pomagać nie? :X No i mam za swoje. Tylko co teraz kiedy ją przezwyczaiłam do tego? Mam jej powiedzieć, że nie chcę o tym słuchać?
4 2020-09-20 09:12:49 Ostatnio edytowany przez Gary (2020-09-20 09:36:55)
A. jest moją przyjaciółką od 20 lat. Znamy się jak łyse kobyły
Mam jednak z nią problem który zaczyna doprowadzać mnie do szału i nie wiem już w tym momencie jak mam z nią rozmawiać na ten temat.
Najpierw musisz porozmawiać sama ze sobą i w drodze tej rozmowy stwierdzić jedną z dwóch rzeczy:
1. ta osoba jest dla Ciebie szkodliwa, pasożyt emocjonalny, drenuje Cię z energii i trzeba się przed nią bronić
2. to jest twoja przyjaciółka, czujesz się silna aby jej pomóc
W punkcie "1" doprowadzasz do kasacji znajomości. Punkt "2" jest trudniejszy.
Punkt "2"...
Po pierwsze twojej przyjaciółce dzieje się krzywda. Jest nieszczęśliwa. Tkwi w związku, potem zrywa, potem znowu są razem. Ona Ci o tym opowiada, a Ty przeżywaz emocje. Być może przyjaciółka nawet na Tobie wampiruje. Musisz się zdystansować do jej problemów, NIE przeżywać, musisz być jak konsultant który analizuje sytuację chłodnym okiem i daje dobre rozwiązanie, albo wiele rozwiązań... albo jak ksiądz w konfesjonale co wysłucha, pouczy, zrozumie... jak psycholog w gabinecie, który zbiera informacje, a potem udziela rady, wskazuje drogę... jak ratownik nad morzem, który podaje rękę, ale nie pozwala się samemu pod wodę wciągać... jak lekarz, który zakłada gips profesjonalnie, aby rękę uleczyć, ale nie współczuje, tylko pomaga...
Dzięki temu zrobisz wiele dobrych rzeczy:
-- uratujesz swoją osobę przed utratą energii, przyjaźni, swojego własnego zdrowia, dobrego samopoczucia
-- twojej przyjaciółce dasz to, co najlepsze -- osobę, z którą ona może porozmawiać w ciężkich chwilach, która jej dobrze radzi, oświetla drogę która jest właściwa
-- uratujesz przyjaciółkę przed pasożytowaniem na Tobie, czyli przed czynieniem zła
Czyli możesz być "profesjonalną przyjaciółką".
Nie bądź zazdrosnym ekspertem, który się obraża, jak jego rozwiązanie nie zostało zastosowane do życia. Albo wraca stary problem, to rozwiązanie zostało zarzucone.
Od tego czasu są razem (chociaż to za dużo powiedziane) i nawzajem się maltretują. Nie ma w tej relacji ani miłości, ani przyjaźni, ani krzty sympatii.
Wyobraźmy sobie, że ona odchodzi, ale czuje się samotna. Tęskni za emocjami, nawet jeśli to jest maltretowanie się wzajemne. Wraca do tych maltretacji. Potem płacze u przyjaciółki, czyli u Ciebie. Ty chłodno powiesz jej, aby znowu sie rozstała. Pewnie tak właśnie robisz. Ale nie trać swojej energii na nich... bądź jak niezależny konsultant, sędzia, doradca.
Obecnie co weekend słyszę, że On ma się już w Niedzielę wynieść i jak tego nie zrobi to ona mu... blablabla. Jak zawsze.
Możesz wysłuchać? Wysłuchaj. Jeśli nie chcesz słuchać, to punkt "1" powyżej -- kasacja przyjaźni.
Do tej pory zawsze ją wspierałam, motywowałam, a jak trzeba to opieprzałam. ALE (!) mam już po dziurki w nosie tego tematu.
Nie wspieraj, nie motywuj, nie opieprzaj. To jest twoje emocjonalne zaangażowanie w tę sprawę.
Oceniaj rozwiązania chłodnym okiem. Słuchaj swojej przyjaciółki, wskazuj drogę, pomagaj w wyborze drogi.
Nie mogę już tego słuchać. Mam ochotę jej łeb ukręcić. To trwa tyle czasu, a ona nadal w tym tkwi i truje mi i męczy i jęczy.
Ona tak wybiera. Do przyjaciółki przychodzi o tym mówić...
Mam ochotę jej wykrzyczeć, że jest poje*ana, że niszczy życie sobie i córce a przy okazji, a ja cierpie razem z nimi bo przecież ją kocham i nie mogę na to patrzeć.
Nie angażuj się emocjnalnie. Rób dla niej samo dobro -- po prostu bądź... tylko tyle.
Obojętnie co powiem, jak zareaguje to wiem że to nic nie zmieni w jej życiu. Jest dorosła. Sama musi sobie dać radę. Z drugiej strony jako przyjaciółka nie powinnam ignorować jej problemów.
Nie ignoruj, ale nie bądź ich częścią.
Nie wiem co mam robić. Najbliżej mi do decyzji żeby wogóle ignorować ten temat i stwierdzić że nie chcę o tym słuchać
Dwie skrajności: albo ingruję, albo "mam ochotę wykrzyczeć".
Pomiędzy tymi skrajnościami jest że po prostu jesteś, wyschuchasz, doradzisz.
dobra przyjaciołka powinna pomagać nie? :X No i mam za swoje. Tylko co teraz kiedy ją przezwyczaiłam do tego? Mam jej powiedzieć, że nie chcę o tym słuchać?
Pomagać ale nie poświęcać się. Poświęcenie pozwala pasożytować.
Ja bym nie mówił, że nie chcę słuchać. Słuchałbym na chłodno, jak ekspert, psycholog. Pomagałbym przyjaciółce. Wskazywał na błędy "Teraz cierpisz, bo 4 miesiące temu popełniłaś błąd taki-a-taki... RAdziłam Ci wtedy, że xxxxxxxx... Dzisiaj Ci radzę, aby yyyyyyyyyyy.... Może rozważysz mój sposób rozwiązania problemu?"
Jak ona zobaczy, że nie może już robić u Ciebie amplitudy emocji, czy nie nakręcacie się razem, to wtedy nawet się okaże, czy ta przyjaźń, to faktycznie przyjaźń, czy jednak relacja żywiciel-pasożyt.
Być może Ty jako przyjaciółka jesteś jedyną osobą, która może jej pomóc. Ale jak się topisz razem z nią emocjonalnie, to żaden z Ciebie ratownik, przyjaciel-ratownik. Myślisz "Czy powiedzieć jej, aby nie wzywała pomocy, bo jak przychodzę, to ona mnie poddapia?". Odpowiedź -- "Niee... ratuj tak, aby Cię nie poddapiała. Może jesteś jedyną osobą, która może jej pomóc...".
Jeśli nie chcesz tak pomagać, to pozostaje punkt "1", czyli separacja.
5 2020-09-20 09:44:35 Ostatnio edytowany przez Lovelynn (2020-09-20 09:45:02)
Ja bym się nie bawiła w terapeutkę. Można poradzić raz, drugi, ale 12 lat wysłuchiwać o tym samym?
Pozwoliłabym tej osobie wypić piwo, którego sobie nawarzyła. A co bym powiadziała, pewnie coś w stylu: "Kaśka, moje zdanie na ten temat dobrze znasz, ustalałyśmy już wielkorotnie, że.... Ale Ty się tych ustaleń nie trzymasz, więc proszę, nie przychodź do mnie więcej po poradę."
W ogóle to prawdopodobieństwo spotkania takiej osoby w moim otoczeniu jest minimalne. Sama jestem osobą konsekwentną i otaczam się podobnymi ludźmi. Takie mamałygi same ode mnie odpadają, bo nie poświęcam im swojej energii na zasadzie: "a rób co chcesz, ale potem nie przychodź do mnie płakać!".
Ja bym się nie bawiła w terapeutkę. Można poradzić raz, drugi, ale 12 lat wysłuchiwać o tym samym?
Pozwoliłabym tej osobie wypić piwo, którego sobie nawarzyła. A co bym powiadziała, pewnie coś w stylu: "Kaśka, moje zdanie na ten temat dobrze znasz, ustalałyśmy już wielkorotnie, że.... Ale Ty się tych ustaleń nie trzymasz, więc proszę, nie przychodź do mnie więcej po poradę."
W ogóle to prawdopodobieństwo spotkania takiej osoby w moim otoczeniu jest minimalne. Sama jestem osobą konsekwentną i otaczam się podobnymi ludźmi. Takie mamałygi same ode mnie odpadają, bo nie poświęcam im swojej energii na zasadzie: "a rób co chcesz, ale potem nie przychodź do mnie płakać!".
Zrobilabym cos podobnego - tylko w prostszy sposob - powiedzialabym przyjaciolce ( bo w koncu znamy sie jak lyse konie) ze kocham ja i jest bardzo wazna osoba w moim zyciu ale nie mam sily sluchania jej patologicznych opowiesci o zyciu i ze mozemy sie przyjaznic sle niech nie mysli ze bede sluchala jej biadolenia o tym facecie. Koniec kropka. Jestem w stu procentach pewna ze zna twoje zdanie na ten temat.
Na pewno nie bawilabym sie w psychologa - ile lat to juz tego wysluchiwalas? Dosc! Koniec! I tyle. A moze i u niej sie w glowie cos zmieni jak zrozumie ze jej ostoja nie ma juz sily sluchac o tej jej dziwnej relacji?
Ja bym powiedziała, że już rozmawiałyśmy o tym wiele razy i że jestem już zmęczona tym tematem i nie chcę o tym rozmawiać. Niech robi co chce. Masz prawo być tym zmęczona. Masz prawo chcieć inaczej spędzać czas. Nie musisz jej cały czas starać się jej pomagać. Nie jest fajne chłonąć cały czas takie emocje. Ona potrzebuje je wyrzucić z siebie by się dobrze poczuć, ale robi to twoim kosztem. Widać, że nie jest zainteresowana faktycznym rozwiązaniem swojego problemu.
Zastanów się co ta relacja wnosi w twoje życie i co chcesz aby wnosiła. Możesz jej o tym powiedzieć.