Powrót do tematu.
Poznałem dziewczynę w pubie. Kelnerka, 21 lat, studentka, jest po zerwanych zaręczynach i - jak to określiła - intensywnym związku. Powiedziała, że singielka, więc zaczęlismy gadać. Podała swoje imię i udało mi się znaleźć ją na fb. Zacząłem do niej pisać, ale odpisywała zdawkowo, mówiąc, że jestem trochę męczący. W końcu napisał do mnie jakiś jej "kolega", mówiąc, że to co robię jest karalne i że ona nigdy ze mna nie będzie. Zignorowałem tą wiadomość. Kilka dni przerwy, zaszedłem do pubu. Uśmiechała się, przymilała, nawet sama dotykała i opierała się o mnie. Nie poruszyłem tematu kolegi, zaproponowałem kino, zgodziła się. Dzień później przyszedłem z kolegą i koleżanką, zajęliśmy stolik. W tym pubie jest tak, że każda kelnerka ma pod "opieką" dane stoliki, my akurat usiedlismy przy tym, który nie był "jej" i chwilę później dowiedzieliśmy się, że go "przejęła". Podeszła, wzięła zamówienie, położyła mi rękę na ramieniu i powiedziała "jak coś to wiesz gdzie mnie szukać, jestem twoja". Koleżanka się popatrzyła i mówi "słuchaj, jestem kobietą i juz moge ci powiedzieć, że ona jest twoja i możesz ją mieć". Zignorowałem to. Po godzinie koleżanka się napiła i zaczęła robic awantury, że chce iść gdzieś indziej, to jej mówie "to idź", więc wyszła, ja sobie siedzę spokojnie, a ta wraca po 15 minutach, siada i mówi "ale ty jesteś zajebisty, nie pobiegłeś za mną, a zawsze wszyscy latali" i zaczęła mnie obmacywać i całować. O losie, no troche nachalne to było... Zważywszy na fakt, że to mnie nigdy żadna nie chciała, jak koleżanka zaprosiła mnie do siebie to jej po prostu odmówiłem, stawiając sobie zasadę "wcześniej mnie żadna nie chciała, to teraz spie*dalać". I pojechała do domu... Po tym fakcie okazało sie, że zwolnił się większy stolik, więc nasza kelnerka-obiekt moich westchnień zawołała nas tam z kolegą. Po chwili obok stolika wywiązała sie bójka, którą ona chciała załagodzić, ale jeden gość popchnął drugiego i ona z tym drugim poleciała na ziemię, bo stała za nim. Wstała, trzymając się za głowę, powiedziała, że się uderzyła i żebym zrobił jej miejsce, bo chce usiąść, więc usiadła koło mnie, a ja ją przytuliłem i dałem buziaka w głowę. Nie protestowała, mimo, że wcześniej mówiła, żeby w pracy jej nie dotykać. I za chiwlę coś mi odbiło i spytałem sie czy wyjdzie za mnie i że nie żartuję. Odpowiedziała, że po pierwsze nie ma pierścionka, a po drugie nie, bo praktycznie mnie nie zna. Ponowiłem potem te pytanie 2x z tą samą odpowiedzią, a wychodząc dałem stówę napiwku, będąc juz wstawiony...
Nadszedł dzień kina. Godzine przed dostaję od niej wiadomość, że przeprasza, ale nie może, bo jej brat potrzebuje sie gdzieś dostać i musi go podrzucić i żebym sie nie gniewał, zaproponowała alternatywny termin i że wtedy już na 100%. Powiedziałem, że OK i że rozumiem. 2 dni później dostaje od niej wiadomość "wpadnij do mnie chociaż na colę, jak w tygodniu nie pijesz". Więc zajechałem do baru, stoi tam z koleżanką i po chwili gdzieś poszła żeby obsłuzyć, a koleżanka (którą też znałem swoja drogą) zaczęła ze mna gadać i pytać czy tamta mi sie podoba, to jej odp, że tak ale może mieć każdego, że właściwie obie mogą bo sa atrakcyjne, to ta mi odpowiedziała, że może i tak, ale ona za swoim musiała sie troche nalatać, to jej powiedziałem "ty za kimś musiałaś latać, serio?". Potem powiedziała mi, że nie ma jak wrócić do domu, więc jako że po "moją" kelnerkę przyjeżdża po pracy TEN kolega (gościu, który do mnie pisał), to tamta spytała czy przy okazji mogliby odwieźć koleżankę do domu godzinę drogi. O 2 w nocy z łychą w ręku, a potem on odwiezie "moją" kelnerke do domu... Zaćwierkała mi zazdrość. Wychodząc z pubu ona chwyciła mnie za reke i powiedziała "udanego wieczoru". Pojechałem na trening... Na treningu coś mi znowu odbiło i napisałem jej, że to ja moge pojechać i przy okazji kupie łychę, dostałem odp że gdyby chciała, żebym to był ja to by poprosiła mnie, a nie tamtego. Wróciłem do domu i nie mogłem spać pół nocy, wiedząc, że jedzie z nim, więc zacząłem wypisywać "jak podróż?", "już na miejscu?" plus wypaliłem z tekstem "czy coś was łączy?". Na dwa pierwsze odpisała, na trzeci nie. Następny dzień to był ten alternatywny termin. Około południa spytałem czy kino aktualne, to mi odp tak: "mam wrażenie, że próbujesz mi sie przypodobać, a ja tego nie lubię. byłam 3 lata w dość intensywnym związku i byłam zaręczona, dlatego teraz jestem bardzo wymagająca. co cię to interesuje, czy coś mnie z nim łączy? a nawet jeśli? to spytasz co was łączy? bez sensu. łączy nas wiele różnych spraw i sytuacji, zna mnie cała jego rodzina, jeździłam jego autem, spałam u niego, wie o mnie wszystko, nawet to co do mnie pisałeś, znamy sie długo i to relacja, która nigdy nie zginie, a ty jesteś strasznie namolny. on mi nigdy nie odmówił pomocy i nigdy o nic nie pytał, sama mu mówiłam jak chciałam, a on nie naciskał. więc przykro mi, ale musze odmówić ci kina, bo nie chcę miec potem problemów, jak sobie cos ubzdurasz, że jestem tobą zainteresowana. już miałam takich dwóch, co mi kwiaty przysyłali pod mój adres, jednemu dałam kosza i nawet nie wiem jak sie dowiedział gdzie mieszkam, a drugi to mój były, zryte berety, za grosz obycia międzyludzkiego, za bardzo sie boję, ze zaczniesz tak samo, sorry, więc nie". Wulgaryzm mnie to... Zacząłem rozmawiać na ten temat z kolegą, który też ją zna i był wtedy ze mna i tą koleżanką przy stoliku, to ten do niej napisał co sie stało i "że może by jednak poszła do tego kina". Odpowiedziała mu "wiesz co, pójdę z nim, ale tylko dlatego, że was lubię". Na następny dzień dostaję od niej taką wiadomość: "umówię sie z tobą, ale tylko i wyłącznie po koleżanku, mam rozumieć, że wiesz co to onzacza i panimaju" i podała termin. Napisałem, że OK. Dzień przed pytam czy aktualne czy znowu mam sie szykować na wystawienie, odpisała, że aktualne. Dzień kina. Nic nie piszę, 6 godzin przed dostaję taka wiadomość: "Wiesz co, nie chcę mi sie iść do kina. Nie chce mi sie ciebuie poznawać. Mówię powaznie. Mogę z tobą rozmawiać, ale tylko tyle. Poznałam cię w pubie i jest OK, nie mam do ciebie żalu ani złości, ale tez nie czuję przyciagania czy chęci rozmowy z tobą. Rozumiesz? Nie będę ci już nic obiecywać, nie chce mi się. A w szczególności z tobą, ogólnie z kimś nowym. Nie mam ochoty na poznawanie kogoś innego. Wolę się sama zaprowadzić do kina i już. Mi cieżko zaimponować, ale to moja wada. Także szukaj dalej albo nie szukaj. Ja po prostu jestem i potrzebuje tylko sama siebie, tak mi jeste najlepiej". Odpisałem jej "nikt nie jest idealny. pomimo tego zapraszam cię, chodź ze mną, ale dla siebie". Jej odp: "ja jestem idealna ;-) każdy jest idealny na swój sposób. Chyba nie zrozumiałes, nie pójdę i koniec kropka. Nie zrozumiałeś? NIE. Nie zapraszaj i tyle. Nie chcę nawet tego słuchać. Ja ci mówie, że nie pójdę, a ty mi, żebym szła sama dla siebie, gdzie tu logika? Własnie to jest logika facetów, czyli jej brak. Rozumiesz? Nie idę. Koniec tematu.". Odpisałem jej "sama i tak nie pójdziesz, a mówisz mi tak na odczepnego, zgadza się? Rozumiem! Koniec tematu!". Nie odczytała do dzisiaj (4 dni). Nie jestem zablokowany, mamy siebie w znajomych. Zaczęła mnie obserwować na Insta, patrzy moje relacje. Nie odzywa się. Podejrzewam, że na fb wyciszyła konwersację.
2 dni chodziłem po ścianach, potem zwierzyłem sie dla koleżanki, która powiedziała "Je*ać ją. Wielka paniusia. Bokiem jej to wyjdzie. Pi*da głupia, wyzej sra niż dupę ma. Nie zawsze będzie piękna, ważna jest dusza, a nie ładny ryj. Ale mimo, że jej nie znam, to wulgaryzm mnie takie wulgaryzm laski, więc odpie*dolę się jak na wybieg i specjalnie pójde z tobą do tego baru, żeby zobaczyła, że ona to żadna strata i powiem do ciebie przy niej 'kochanie, jakiego chcesz drinka?' i to głośno, żeby słyszała. wychowałam sie z samymi chłopakami, widziałam jak potrafiły ich traktować dziewczyny i zawsze było mi ich szkoda przez takie tępe pi*dy, więc zrobie to dla ciebie"
I teraz pytanie - kompletnie odpuścić czy jest o co walczyć?